: 29 lut 2024, 18:50
W pewnym sensie mogła robić to celowo, ponieważ nie wiedząc jeszcze, na ile poważna miała stać się ich relacja, Dawn za wszelką cenę pragnęła temu zapobiec. To miał być wyłącznie niezobowiązujący seks, który początkowo też nie miał stać się czymś regularnym. Żadne z nich nie miało też przywiązać się do tego drugiego, czemu Milligan próbowała zapobiec, udając przed nim i przed wszystkimi dookoła, że jej małżeństwo nie było kompletną klapą. Grała jednak, ponieważ pomimo tego, iż częstotliwość spędzania wieczorów w towarzystwie męża zwiększyła się, to jednak Dawn wcale nie czuła, że dostawała więcej jego zainteresowania. Mało tego, ilekroć byli ze sobą, oboje wydawali się nieobecni, czego przyczyną mógł być fakt, że jej myśli wówczas i tak znajdowały się przy Brando. Zupełnie nieświadomie straciła dla niego głowę, przez co teraz tak trudno było jej spoglądać na niego ze świadomością, że nigdy już nie miał być jej. Nie mogła jednak udawać, że to kiedykolwiek miało szansę się udać.
Prawdopodobnie dobrze to wszystko rozegrał, wiedząc już, jak okropnym potrafiła być uparciuchem. Uwielbiała też udowadniać, że ze wszystkim zdoła poradzić sobie sama, więc gdyby teraz spróbował ją wyręczać, prawdopodobnie spotkałby się z jej niezadowoleniem. Mimo to potrzebowała go obok, o co dzisiaj poprosiła go między wierszami. I była mu naprawdę wdzięczna za to, że nie odmówił, choć przecież miał ku temu pełne prawo, ponieważ ich relacja nie wykraczała już poza ramy tej zawodowej. Nawet w najmniejszym stopniu nie był zobowiązany do tego, by się o nią martwić. - Zwariowałeś? - zapytała, opierając się pośladkami o blat stolika, który stał tuż obok krzesła, na którym Brando się usadowił. Czyżby w związku z dzisiejszymi wydarzeniami czuła się na tyle niepewnie, że nie myślała już o tym, by zachowywać większy dystans? To jednak nie było podszyte żadnymi ukrytymi motywami. - Nie chcę przy okazji narobić kłopotów tobie - przyznała. Nie chciała też, żeby cokolwiek mu się stało, a zwyczajnie obawiała się, że właśnie tak mogłaby wyglądać zemsta tych opryszków, gdyby zgłosiła się z tą sytuacją na policję. Bardziej niż na ewentualnym zachowaniu pieniędzy, zależało jej na tym, by żadnemu z nich nic się nie stało.
Prawdopodobnie dobrze to wszystko rozegrał, wiedząc już, jak okropnym potrafiła być uparciuchem. Uwielbiała też udowadniać, że ze wszystkim zdoła poradzić sobie sama, więc gdyby teraz spróbował ją wyręczać, prawdopodobnie spotkałby się z jej niezadowoleniem. Mimo to potrzebowała go obok, o co dzisiaj poprosiła go między wierszami. I była mu naprawdę wdzięczna za to, że nie odmówił, choć przecież miał ku temu pełne prawo, ponieważ ich relacja nie wykraczała już poza ramy tej zawodowej. Nawet w najmniejszym stopniu nie był zobowiązany do tego, by się o nią martwić. - Zwariowałeś? - zapytała, opierając się pośladkami o blat stolika, który stał tuż obok krzesła, na którym Brando się usadowił. Czyżby w związku z dzisiejszymi wydarzeniami czuła się na tyle niepewnie, że nie myślała już o tym, by zachowywać większy dystans? To jednak nie było podszyte żadnymi ukrytymi motywami. - Nie chcę przy okazji narobić kłopotów tobie - przyznała. Nie chciała też, żeby cokolwiek mu się stało, a zwyczajnie obawiała się, że właśnie tak mogłaby wyglądać zemsta tych opryszków, gdyby zgłosiła się z tą sytuacją na policję. Bardziej niż na ewentualnym zachowaniu pieniędzy, zależało jej na tym, by żadnemu z nich nic się nie stało.