Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#002

Nie był szalony — może z lekka niezrównoważony, acz trudno mu było zachować zdrowy rozsądek, kiedy kobieta z którą przeżył dziesięć lat, poinformowała go o ślubie. Raptem dwa tygodnie wcześniej spacerowali brzegiem jeziora i snuli plany o przyszłości, jaką winni byli widzieć u swojego boku. Niestety pięć dni temu świat Ivo stanął w płomieniach, a on nerwowo kroczył po ich skromnym mieszkaniu za [roboczo] Elsą. Kobieta w amoku, pośród wiązanek nieprzyjemnych, raniących słów, pakowała do obszernej walizki wszystkie swoje ubrania, kosmetyki i dwa, kosmate kubki, które podarowała jej matka. Zabrała nawet te zużyte, puchate kapcie i rozgryzioną szczoteczkę do zębów.

Nowy partner Elsy wcale nie był lepszy od Ivo; wcale nie był przystojniejszy czy silniejszy, jednak posiadał pieniądze, jakich jemu zawsze brakowało. Nie mógł obdarowywać ukochanej ciągłymi upominkami i nie odmawiał, kiedy ta dokładała się do rachunków. Dotychczas sądził, że żyli skromnie, ale szczęśliwe. Czasmi słuchał Elsy, która wieczorami narzekała na swoją pracę, brodziła o słabej wypłacie i marzeniach, odnośnie tańców na salonach, jednak sam Ivo nie przywykł przykładać do tego większej wagi.

Być może popełnił błąd; być może powinien desperacko pochwycić się jeszcze jednej pracy, aby spełnić zachcianki Elsy — ale przecież wciąż był wyłącznie człowiekiem o ograniczonych mocach przerobowych.
Stara jetta brzdąknęła przeraźliwie, gdy nieostrożnie wszedł w kolejny zakręt. Na ulicach panowały korki, a on czuł silną potrzebę, aby zdążyć na ceremonię zaślibin Elsy. Chciał wyrazić swój sprzeciw; pragnął wyrwać kobietę sprzed ołtarza i jeszcze raz omówić temat ich związku, co wkrótce spotkało się z wielce desperackim otwarciem drzwi kościoła.

Świątynia była wielka i mieściła się w centrum Heleny. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz znajdowało się mnóstwo ludzi, z których większość zwróciła uwagę na Ivo. Zwartym, nerwowym krokiem szedł samym środkiem, dążąc do konfrontacji z Elsą. Wyglądała pięknie w śnieżnobiałej, długiej sukni. Kreacja opinała jej talie i podkreślała biust. Welon miała zarzucony na twarz i prawdopodobnie domniemany pan młody właśnie zamierzał go przerzucić na jej plecy. Nie zdążył jednak, bo choć jego dłonie zawisły w powietrzu, to wzrok bacznie przyglądał się nadchodzącemu Ivo.

— Nie zgadzam się! — wrzasnął z pasją. Starszy mężczyzna w pierwszej ławce powstał, a siedząca tuż obok kobieta zdążyła pochwycić go za ramię, zanim wykonał jakikolwiek krok. — Nie zgadzam się — zawtórował odrobinę ciszej, po czym złapał panne młodą za nadgarstek i gwałtownie pociągnął ku sobie. Niestety nie spojrzał na jej twarz, spodziewając się grymasu sprzeciwu; niestety spojrzenie skupił na mężczyźnie, który zastygł w wyraźnym szoku i dopiero po chwili, wyciągnął dłonie, aby odzyskać swoją własność. Ivo był jednak szybszy i przegnawszy jego łapska, wziął kobietę na ręcę i prędko zawrócił sprzed ołtarza.

Chyba jesteś śmieszna, że pozwoliłbym ci odejść — burknął, przekroczywszy próg kościoła.

Serce biło mu niestabilnym rytmem, nogi miękły pod wpływem ciążącej na nim presji, a rozjątrzone spojrzenie, wbite zostało w stare, rdzewiejące od spodu drzwi jetty. Zaparkował auto tuż przed ślubnym samochodem. Na widok panny młodej kierowca włączył silnik, choć prędko zdał sobie sprawę, że wydarzyło się coś niespodziewanego. Ze świątyni poczęli wybiegać ludzie, ktoś krzyknął, że nie wybaczy tego występku pannie młodej; ktoś inny zawołał „Rosie”, choć nawet to dziwne, obce imię nie zmusiło Ivo do refleksji.

Bez krzty zawahania; bez drobiny delikatności wrzucił kobietę na tylne siedzenie, po czym nerwowo zasiadł za kierownicą. Ruszył z piskiem i lekkim oporem, bo podstarzały samochód musiał dwukrotnie się zakrztusić, zanim pozwolił kołom zatoczyć się po asfalcie.


Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie
{02}

Odgłos kościelnych dzwonów poniósł się po najbliższej okolicy, sprawiając, że siedząca na eleganckiej kanapie Penelopa drgnęła, by zaraz westchnąć z rezygnacją i zerknąć na zegar wiszący na ścianie nieopodal. Wyrwana ze swoich rozmyślań, obserwowała z przestrachem wskazówki, które poruszały się wyjątkowo szybko, nieubłaganie zbliżając się do rozpoczęcia nabożeństwa. Czy może raczej winna myśleć, jej stryczka. Łzy piekły ją niemiłosiernie pod powiekami, jednak perfekcyjnie skryła czający się w oczach ból i ze sztucznym uśmiechem stanęła przed wielkim lustrem, z bogato zdobioną ramą. Nerwowym ruchem wygładziła tiulowy materiał białej sukni, a serce z nerwów podeszło jej niemal do gardła, kiedy w lustrzanym odbiciu dostrzegła zastygłą w progu sylwetkę ojca.

Już czas.

-Gotowa?- rzucił wielce z siebie zadowolony, nie przejmując się tym, że wyraz twarzy Penny wyrażał raczej gotowość na skok z okna, niż poślubienie Tristana. Skinęła jednak głową, uśmiechając się delikatnie i owijając swoją dłoń wokół wyciągniętego ramienia Richarda Wallace. Krok do ołtarza był wyjątkowo niepewny. Penny, zamiast wpatrywać się w swojego wybranka rozglądała się po twarzach zgromadzonych gości, szukając spanikowanym wzrokiem znajomej twarzy Sofii, jakby chciała jeszcze raz upewnić się, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Gosposia była jednak nieobecna, a ojciec trzymał ją mocno, jakby wciąż kierowany obawą, że Penny zechce podwinąć kieckę i uciec swojej miłości. Jej klatka piersiowa falowała i przez ułamek sekundy spojrzała tęsknie na oddalające się drzwi wejściowe świątyni. Wystarczyło tylko kilka kroków.

Tylko kilka kroków i jeszcze więcej odwagi, na którą Penny nie potrafiła się zdobyć. Stanęła więc wreszcie jak na szubienicy przed swoim znienawidzonym, przyszłym mężem, który ubrany w elegancki garnitur spoglądał na nią z góry, wyniośle, jakby niemal delektował się swoim zwycięstwem nad uporem Penelopy. Spojrzenie, które mu posyłała pozostało jednak puste, pozbawione jakichkolwiek uczuć, a w końcu też zamknęła oczy, by nie musieć patrzeć na jego wykrzywioną w parszywym uśmiechu twarz. Przysięgała sobie w duchu, że w czasie pierwszego tańca podepcze mu stopy szpilkami, pozwalając, by łzy płynęły po jej twarzy, przysłoniętej przez welon. Ksiądz wygłaszał właśnie swoje, z pewnością urocze, acz niepasujące do tej dwójki mądrości, kiedy przez kościół przedarł się pełen emocji okrzyk protestu. W pierwszej chwili Penny miała wrażenie, jakby wciąż był to tylko głos w jej głowie, który przecież powtarzał te słowa jak mantrę, jednak wtem usłyszała go wyraźniej, tuż obok. Poczuła zaciskający się na nadgarstku dotyk ciepłej dłoni i w końcu otworzyła oczy, ze zdziwieniem i mrugając powoli, wpatrywała się w obcą, zdeterminowaną twarz. Odruchowo przeniosła wzrok na ojca, który czerwony ze złości próbował przepchać się przez odziane w cieliste rajstopy nogi babci, siedzącej w pierwszej ławeczce. Pewnie gdyby nie to, że nagle całkowicie straciła grunt pod nogami, to sama zaczęłaby uciekać, by nie sięgnął jej jego gniew. Była zbyt zdziwiona, by zareagować, kiedy mężczyzna przeniósł ją przez próg kościoła, zaś z kolejnymi jego słowami jej serce zabiło mocniej.

-Co?- wyjąkała tylko, nic nie rozumiejąc. Mogłaby uznać to za nawet romantyczne, gdyby chłopak, który uprowadził ją spod ołtarza był jej zakazaną miłością, jak w powieści romantycznej, a nie młodzieńcem, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Sapnęła oburzona, kiedy wylądowała boleśnie na siedzeniu auta w stylu vintage, a jej blond głowa skryta wciąż pod welonem przydzwoniła w obdrapany lekko pochwyt zamkniętych po drugiej stronie drzwi. Szamocząc się z welonem, którego to desperacko próbowała ściągnąć z głowy, choć był niczym tiulowa pułapka, powtarzała w kółko nie, nie, nie, nie. Panicznie, przyglądając się gniewnej twarzy Richarda Wallace, która wyłoniła się z tłumu.

I dopiero wtedy, kiedy chłopak ruszył z piskiem opon spod kościoła, do otumanionej przez nadmiar emocji Penelopy dotarła wreszcie powaga sytuacji.

-Kim ty do cholery jesteś?! - wrzasnęła, wciskając swoją rozczochraną przez walkę z welonem głowę między przednie siedzenia i wpatrując się w skupioną na drodze twarz jej porywacza. Czy wybawiciela? Targały nią sprzeczne emocje, bo z jednej strony musiała przygryzać wargę, by nie uśmiechnąć się szeroko, kiedy ten olbrzymi kamień spadł z jej serca, zaś z drugiej czuła zatrważające przerażenie na wspomnienie wszystkich gróźb ojca.

-Co to wszystko ma znaczyć? Ten kretyn Tristan cię do tego zmusił? Gadaj!!! - zażądała, sięgając do swojej stopy, gdzie poczęła mocować się z zapięciem szpilki, która wydawała jej się wtedy najlepszą bronią.


Ivo Stewart
Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

To była scena rodem wyrwana ze scenariusza niskobudżetowej komedii romantycznej — nawet sam Ivo doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nigdy nie był typem uczuciowca; nigdy nie rozumiał tych wszystkich miłosnych rozterek, bo dotychczas jego związek z Elsą wydawał się idelany. Pomimo że bardzo dawno rozpoczęli swój romans, to dogadywali się na większości płaszczyzn, wspólnie obchodzili święta i celebrowali błahostki, o których wielokrotnie prawiła mu kobieta. Kochał ją — nie śmiał temu zaprzeczyć — dlatego tak brutalnie wyrwał jej delikatną dłoń sprzed obręczy złotego pierścienia; porwał, aby cudza, męska ręka nie spoczęła na łonie w noc poślubną. Ani żadną inną.

Gdyby tylko wiedział, że zaszła pomyłka; gdyby tylko wiedział, że porwana panna młoda rzeczywiście należała do kogoś innego i winien był dać jej spokój, to z pewnością zawróciłby jeszcze w momencie, w którym pchnął kościelne, mahoniowe drzwi. Tymczasem tracił czas na ucieczkę podstarzałą jettą sprzed świątyni. Zapalczywe spojrzenia gapiów spoczęły na bagażniku, gdy z piskiem opon opuścił krawężnik.

Rozemocjonowany uderzył dłońmi w kierownice, przy czym wydał z siebie mocno charakterystyczny okrzyk, składający się z dwóch sylab „ju-hu”. W przednim lusterku widział jak kobieta nerwowo próbowała uporać się z obszernym materiałem sukni. Kreacja przysłoniła całą jej sylwetkę, dlatego Ivo nie był nawet w stanie zrozumieć swojego błędu. Dopiero po chwili; po minięciu raptem jednego skrzyżowania, gdy przerażający, wściekły wrzask objął wnętrze auta, gwałtownie zahamował.

Auta roztrąbiły się na ulicy, jednak prędko sprawnie zaczęły wymijać jette.

Ivo, balansując pomiędzy intensywnymi uderzeniami serca, natychmiast oparł łokieć o siedzenie pasażera i obrócił się do tyłu. Na widok obcej kobiet szeroko otworzył usta i dwukrotnie zamrugał, jakby chciał sprzed oczu przegonić obraz nieznajomej. Dla pewności przetarł jeszcze lewą powiekę, ale pomimo tego nadal nie dostrzegł twarzy Elsy. Potem do jego uszu dodarły kolejne słowa, przez które potrzebował kilku sekund, aby wymusić z siebie jakiekolwiek słowo.

Kto? — wydukał. W dalszym ciągu bacznie się jej przyglądał. Była ładna — choć nie ładniejsza od ukochanej Ivo. Miała delikatne rysy twarzy, profesjonalnie podkreślone ślubnym makijażem oczy oraz potarganą przez welon fryzurę, która mimo wszystko nie odebrała kobiecie tego dziwnego, naturalnego uroku.

Wysiadaj — powiedział nagle. Właśnie dotarło do niego, że się pomylił; że się cholernie pomylił i miał już niewiele czasu, aby dotrzeć na czas na ceremonię zaślubin Elsy. Nerwowo wyszedł z samochodu i nie zważając na trwający na ulicy ruch, otworzył drzwi pasażera. — No, ruszaj się, wyłaź mi stąd — ponaglił, ledwo trzymając emocje w ryzach. Potem chwycił pannę młodą za nadgarstek i spróbował wyszarpać ją z wnętrza.

Nie mam czasu, wyłaź! — wrzasnął. Drugą ręką zaparł się o dach jetty i jeszcze raz podjął się próby wyciągnięcia kobiety.


Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie

Penelopa starała się powstrzymywać swoją wewnętrzną ekscytację i uśmiech, który mimowolnie cisnął jej się na usta, by rozciągnąć purpurowe od gorzkich łez i wysiłku włożonego w walkę z nieszczęsnym welonem, poliki. Nie mogła się uśmiechać, kiedy sytuacja była tak poważna, a jednak jakaś jej wewnętrzna cząstka, ta, która pragnęła książkowej niemal miłości nie potrafiła się opanować i głucha była na rozpaczliwe wołanie rozsądku, który przypominał o groźbach ojca. Richard, nie dalej jak parę tygodni wcześniej wrzeszczał bordowy na twarzy, plując w lico Penelopy, kiedy ze stoickim spokojem mówiła; Może więc tato sam powinien wyjść za Tristana Danbury, jeśli tato go tak mocno kocha.

Wtem, jej ciało wyrwało gwałtownie do przodu, pod wpływem wciśniętego bezceremonialnie hamulca, a twarz boleśnie uderzyła w podniszczoną tapicerkę fotela. Jęknęła, łapiąc się za czoło, jednak szybko odzyskała rezon, kiedy w miejscu, gdzie do tej pory mogła obserwować z mieszanką ekscytacji i niezrozumienia, ulicę, pojawiła się wykrzywiona w zdziwieniu twarz obcego chłopaka. Penelopa zamrugała dwukrotnie, wpatrzona w niego i zmarszczyła lekko obolały nos, jednak za nic nie mogła przypisać jego twarzy do żadnego swojego wspomnienia, nawet tego mglistego.

Nie był z pewnością jednym z chłopców na posyłki, którzy odwiedzali jej ojca, ani żadnym durnym kumplem jej niedoszłego męża. Serce biło mocno w klatce piersiowej blondynki, a powietrze wokół nich zgęstniało, kiedy w skupieniu obserwowała całą gamę emocji na tej nieznanej twarzy. Instynktownie odsunęła się głębiej w tył i milczała, bo nie miała przecież żadnego logicznego wyjaśnienia.

To nie ona była przecież tą, która powinna je mieć.

-Tristan… mój narzeczony- wymamrotała tylko pod nosem, niepewnie, bo zdziwienie na twarzy chłopaka powoli uświadamiało ją, że jej teoria była błędna, a Tristan najwyraźniej nie miał w planach sabotowania nabożeństwa. Uniosła brew, spoglądając na chłopaka z wyrazem głębokiej konsternacji, kiedy nakazał jej wysiąść.

-Niby gdzie mam wysiąść- bąknęła tylko, spoglądając gorzko na ruchliwą ulicę. Choć bardziej do siebie, bo jej porywacz zdążył już jak poparzony wysiąść z auta i otworzyć jej drzwi, chyba tylko po to, by te wszystkie auta rozjechały ją na krwawą miazgę. Zacisnęła usta w wąską kreskę, a jej dotychczas łagodne i pełne łez spojrzenie pociemniało gniewnie, kiedy dłoń chłopaka pochwyciła znów jej nadgarstek. Spróbowała ją wyrwać, jednak porywacz był z pewnością silniejszy, bo jej wątłe ręce nie miały z nim najmniejszych szans. Drgnęła, kiedy wrzasnął i pewnie w normalnych okolicznościach skuliłaby się w sobie i grzecznie wysiadła, by nie sprawiać nikomu problemu. Jednak wtedy, kiedy zapierała się całą sobą przed wyjściem z tego gruchota i najwyraźniej przegrywała z mięśniami obcego chłopa, poczuła narastającą frustrację.

-Czy ty jesteś normalny?- odpyskowała ze złością, zadzierając wysoko głowę, kiedy na chwiejnych nogach i wbrew własnej woli stanęła przed blondynem na ulicy. Był cholernie wysoki, jednak Penny dzielnie stała mu na drodze, powstrzymując, by nie wsiadł z powrotem za kierownicę. Wyciągnęła nawet obie ręce i pchnęła go wkurzona, jednak chłopak nawet nie drgnął. A Penelopa Wallace, choć prawie nigdy nie przeklinała, nagle poczuła nieodpartą chęć, by go zwyzywać.

-Nie jestem jakąś marionetką, żebyś mną tak targał tam i z powrotem. I czy możesz mi łaskawie wyjaśnić o co tu chodzi? Dlaczego mnie porwałeś? - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu. Jej klatka piersiowa falowała, a Penny wymierzyła w chłopaka butem, którego wreszcie udało jej się odpiąć i niezgrabnie zdjąć.

Była gotowa go nim zaatakować, gdyby tylko odważył się zrobić krok w stronę drzwi kierowcy, by zostawić ją samą, na pastwę losu.

Ivo Stewart
Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ivo nigdy nie wyobrażał sobie sytuacji podobnej do tej, w której znajdowała się Penny. Należał do niskosytuowanej rodziny, gdzie każdy miał prawo podążyć w indywidualnie wybranym kierunku — dlatego nikt nie słał pretensji, kiedy w przeciwieństwie do starszego brata, aspirującego (roboczo) na prawnika, wybrał bardziej pospolite studia związane z kuchnią. Matka była dziennikarką, ojciec górnikiem — zatem zawodowa rozbieżność u Stewartów stanowiła normę.

W mniemaniu takich jak Ivo osoby pokroju Penelopy żyły w zupełnie odmiennym świecie. Pomimo jasnej, porażającej aury, w środku przepełniał ich smutek. Charakteryzowały się brakiem kontroli nad własną egzystencją, a przede wszystkim brakiem wiedzy o ludziach oraz życiu — bo życie wcale nie wyglądało jak sukienki Diora i nie pachniały jak perfumy Chanel.

Twój narzeczony? — zapytał głupio, zupełnie automatycznie. Następnie ciężko westchnął i mimowolnie wywrócił oczami, bo sens tego, co powiedziała kobieta był przecież oczywisty. Musiała mieć narzeczonego skoro siedziała teraz na tylnym siedzeniu jetty, skuta w śnieżnobiałą suknie. Sam Ivo nawet zdążył poznać domniemanego wybranka, chociaż zastąpił zwrot grzecznościowy neandertalskim pacnięciem w ręce.

Po prostu wysiądź. — Kolejna idiotyczna odpowiedź wyrwała się z ust Ivo. Był na siebie wściekły. Nie tylko pomylił kościoły, ale również zniszczył ceremonię zaślubin zupełnie niewinnej parze. Ale mimo tego nie poczuwał się do wzięcia odpowiedzialności za ten występek. Kilka przecznic dalej Elsa poddawała się woli innego mężczyzy. Koniecznie musiał dotrzeć na msze zanim w powietrzu zawiśnie sakramentalne „tak”.
Nie zwrócił uwagi ani na zaciśnięte usta Penny, ani na jej srogo spoglądające na niego oczy. Śpieszył się, dlatego w akcie desperacji, pochwycił chudy nadgarstek panny młodej i spróbował siłą wyciągnąć ją na ulicę.

Absolutnie nie jestem normalny — oznajmił niczym rasowy szaleniec, kiedy kobieta ostatecznie stanęła przed jego posturą. Obiegł ją niedbałym wzrokiem, po czym odwrócił się i sięgnął do klamki drzwi od strony kierowcy. Naprawdę zamierzał zostawić Penelopę po środku ruchliwej ulicy Heleny; samą, na pastwę wścibskich spojrzeń przechodniów.

Wtem gwałtownie przepchała się pomiędzy niego, a Volkswagena. Zataranowała drogę, przez co odrobinę zaskoczony — ale przede wszystkim bardziej zdenerwowany — ściągnął brwi. Potem go popchnęła i choć nie drgnął, to czuł na skórze, że paznokciami zbyt dotkliwie naznaczyła mu klatkę piersiową.

Przekręcił na bok głowę i złapawszy się za biodra, minimalnie nachylił się nad drobną sylwetą Rosanny.

Po-porwałem? — Zakrztusił się. — Nie gadaj głupot! Pomyliłem kościoły. Nie ciebie miałem zabrać sprzed ołtarza! — Energicznie machnął ręką w powietrzu. Jednak kiedy w dłoni kobiety znalazła się szpilka, natychmiast objął jej nadgarstek, jakby w obawie, że mogłaby go uderzyć. Trzymał jej dłoń na wysokości skroni.

Złap stopa i wracaj do swojego księcia. Naprawdę nie mam czasu — bąknął i ostatecznie gwałtownie odepchnął od siebie Penelopę. Potem nerwowo otworzył drzwi jetty i wsiadł do środka.

Potrzebował złapać oddech; potrzebował chwili, aby wszystko przemyśleć, dlatego na ułamek sekundy przymknął powieki i nabrał bardzo głębokiego oddechu. W radiu leciała jakaś świąteczna piosenka, przez której słowa przebijał się dźwięk samochodowych klaksonów. Musiał już ruszyć; musiał odjechać, dlatego w końcu przekręcił kluczyk i wbił bieg. Koła delikatnie się zatoczyły i... gwar miasta wdarł się do wnętrza auta wraz z twarzą Penelopy.

Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie

Penelopa nigdy nie miała tego przywileju, by w pełni decydować o swoim własnym życiu, a wręcz żyła tak, jakby jej jedyną rolą było spełnianie zachcianek i chorych ambicji rodziców. Presja bycia godną pochwały, wyidealizowaną córką Richarda i Rosalie Wallace towarzyszyła jej już od najmłodszych lat, kiedy ubrana w spódniczki w kant, gnała w pocie czoła, z jednych zajęć dodatkowych na drugie i choć matka zawsze naciskała, by miała najlepsze wyniki w nauce, to w zasadzie nie chodziło tyle o sam sukces Penny, co o możliwość przechwałek wśród sosjety i strugania matki idealnej, która wychowała chodzącą perfekcję. W końcu pierwszą skazą na idealnym obrazku idealnej córki, był jej bunt, kiedy postanowiła się uczyć, a nie robić karierę i żyć w cieniu jakiegoś mężczyzny.

Dlatego wtedy, kiedy niechcący uwolniła się z tej nadmuchanej przepychem i obłudą bańki, nie miała najmniejszego pojęcia, jak oddychać powietrzem, które znajdowało się poza nią. Cała jej uwaga skupiona była na stojącym przed nią chłopaku i choć boleśnie odczuwała jego palce zaciskające się jak imadło na jej nadgarstku, to jednak nie zamierzała spuszczać potulnie głowy. Zamrugała bezwiednie, jakby w pierwszej chwili nie dotarł do niej sens wypowiedzianych przez niego słów. Choć, czy w całej tej sytuacji był jakikolwiek?
Zezowała bezradnie to na pantofel, który ściskała tak mocno, że zbielały jej aż kłykcie, to na wykrzywioną w grymasie niezadowolenia twarz blondyna, a w końcu parsknęła śmiechem. Jej twarz poczerwieniała, a oczy błysnęły w rozbawieniu, kiedy ręką w której nie trzymała buta zasłoniła usta.

Jego pomyłka była tak absurdalna, że aż cholernie zabawna i Penny za nic nie mogła powstrzymać swojej odruchowej reakcji. Choć chłopak wyglądał tak, jakby właśnie ważyły się losy całego jego świata i być może nie powinna stroić sobie z niego żartów -Och wybacz, że cię rozczarowałam! I przepraszam, ale to najgłupsza rzecz jaką w życiu słyszałam - mruknęła, próbując zachować powagę, jednak bezskutecznie, bo wciąż chichotała, niewzruszona zdenerwowaniem chłopaka. Ucichła dopiero wtedy, kiedy poczuła gwałtowne pchnięcie. Fuknęła oburzona, chwiejąc się niebezpiecznie i pewnie gdyby nie lekcje gimnastyki na które uczęszczała w młodości, a dzięki którym miała wciąż niezachwianą równowagę, upadłaby tyłkiem na twardą jezdnię. Rozeźlona, uniosła natychmiast głowę, zdmuchując z oczu jasne pukle włosów, które spłynęły jej na czoło. Nikt, nigdy, w całym jej życiu nie potraktował jej w taki sposób.

W tak bezczelny, a jednocześnie normalny, ludzki.

Broszka od nieszczęsnego welonu uwierała jej głowę i właśnie na nią Penelope przekierowała całą swoją frustrację, wyszarpując ją z rozczochranych już włosów. Długi tiulowy materiał, pofrunął z wiatrem w stronę ulicy, wprawiając kierowców w palpitację serc i samą Penny, kiedy jeszcze chwilę obserwowała jak czarny sedan z jej welonem na przedniej szybie ledwo uniknął zderzenia z barierką. Nie trwała jednak w tym zawieszeniu zbyt długo, bo jej wybawca miał przecież zamiar odjechać bez niej. Zacisnęła usta i kuśtykając na jednym obcasie obeszła gruchota, otwierając zamaszyście drzwi pasażera. Niezrażona tym, jak chłopak ją potraktował i jak bardzo był zirytowany posadziła tyłek na siedzeniu, zatrzaskując z hukiem drzwi, by zaraz posłać mu rozgniewane spojrzenie.

-Jesteś strasznym dupkiem wiesz- prychnęła pretensjonalnie, odwracając się w jego stronę i zapierając jedną dłoń na kokpicie. Drugą zaś na fotelu. Westchnęła, kręcąc głową, bo dupek był chyba największą obelgą na jaką było ją stać.

-Ty nic nie rozumiesz. Ty nie masz czasu? Ja przez ciebie nie mam życia. Nie mam dokąd wracać, Boże - jęknęła żałośnie, łapiąc się za głowę, bo dopiero kiedy wypowiedziała te słowa na głos, jej życiowy tragizm stał się prawdziwie namacalny.

-Ojciec na pewno myśli, że z tobą uciekłam, wydziedziczy mnie- ciągnęła i wreszcie z prawdziwą desperacją, tak wielką, jak desperacja Ivo by się jej pozbyć, chwyciła go za rękaw, ciągnąc mocno, by oderwał ręce od kierownicy i na nią spojrzał. Powieka nawet jej nie drgnęła, kiedy na niego spoglądała -Jadę z tobą. Jesteś mi to winien- zarządziła niezachwianym tonem, by puścić chłopaka wreszcie i jak gdyby nic sięgnąć po pas. Szarpnęła go raz i drugi, bo wcale nie współpracował, a w końcu wpięła i oparła się o siedzenie. Dopiero wtedy wypuściła nagromadzone w płucach powietrze z pozornym spokojem.


Ivo Stewart
Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ivo nigdy nie doświadczył materiału wyprasowanych koszul ani smaku kawioru, który rodzice mogliby przygotować na podwieczorek. Jego rodzina była skromna, mocno nieidealna i naznaczona alkoholizmem ojca oraz zdradą matki — był tego owocem. Mimo tego do pewnego czasu w miarę dobrze funkcjonowali jako jedna społeczność. Było w porządku — o ile na głos nie wypowiadano żali i pretensji. Niestety ta sztuczna otoczka pękła, w dniu, w którym Pani O’Biren zdecydowała się na kontrakt poza granicami Lorne Bay.

Ale, Ivo uważał, że może to i lepiej; że w końcu nikt nie musiał udawać, że relacje w ich rodzinie były normalne.
Zmarszczył brwi, kiedy Penny gwałtownie wybuchła śmiechem. Był okropnie poważny w swoich uczynkach; okropnie zależało mu, aby przerwać ceremonię Elsy, dlatego nie mógł podzielić tego paskudnego humoru nieznajomej. Wszakże właśnie kilka przecznic dalej, spod jego pieczy, wymykała się ukochana.

Słysząc jej słowa, zacisnął usta w wąską kreskę. W żadnym stopniu nie uważał się za głupca — choć za desperata już owszem. Nic więc dziwnego, że ostatecznie odepchnął sylwetkę blondynki i ponownie zasiadł za kierownicą Jetty. W obecnej sytuacji nie zamierzał dalej toczyć tej niefortunnej rozmowy, przez którą jedynie tracił cenny czas.

Nie wiedział, co działo się przez ten krótki okres na ulicy, kiedy pozostawił Penelopę samą; nie wiedział, że jej welon utknął na szybie jakiegoś sedana i o mały włos nie spowodował wypadku. Zaaprobowany odpalaniem silnika, skupił się wyłącznie na opracowaniu kolejnego planu działania. Niemal był skłonny zapomnieć o swojej niedorzecznej pomyłce, jednak ta zdecydowała ponownie pojawić się w jego samochodzie.

Spadaj stąd — rzucił wzburzony. Na krótką chwilę odwrócił się w stronę kobiety, aby obdażyć ją ostrzegawczym, groźnym spojrzeniem. Nie był skory do żartów, a zwłaszcza do jazdy z nieprawidłową panną młodą na tylnej kanapie. Winni byli się rozstać i to w dodatku jak najprędzej. — Ale mnie to nie obchodzi. Wróć do kościoła i przeproś narzeczonego. Skoro cię kocha, to na pewno wybaczy. Powiedz mu jakąś ckliwą historię i będzie po dramacie. Na pewno cię szuka — mówił nerwowo, acz starał się zachować wszystkie racjonalne argumenty.

Ivo nie znał Penelopy; nie wiedział, że jej ślub stanowił pewnego rodzaju kontrakt, pomiędzy dwoma dobrze usytuowanymi rodzinami; nie wiedział, że w tym całym bałaganie stanowiła jedynie kartę przetargową. Żyjąc w społecznym niżu, podobne sytuacje napotykał wyłącznie w fabule filmów. Nie spodziewał się, że jego panna młoda była upadłą księżniczką, którą w rzeczywistości — przypadkiem — wyzwolił.

To powiedz im prawdę — zaproponował kolejne rozwiązanie, choć mogło ono zabrzmieć najmniej wiarygodnie. W obecnych czasach już nikt nie przerywał ceremonii zaślubin. Ludzie byli bardziej ograniczeni i stanowczo mniej uparci, aby walczyć o miłość. Tylko Ivo stanowił cudaczny wyjątek. — Gówno ci jestem winien — oświadczył z przekąsem, po czym w końcu ruszył.

Pod drugi kościół podjechali niespełna siedem minut później. Akurat otworzyły się ogromne wrota, a z wnętrza wyszła Elsa w towarzystwie swojego domniemanego męża.

Ivo zaparkował na krawężniku. W międzyczasie goście zaczęli obrzucać parę ryżem i monetami, a on pośpiesznie wysiadł z jetty, informując przy okazji Penny, że nie powinna się ruszać. Nie wyglądał jak gość weselny. Miał na sobie szary dres, który na prawym łokciu nosił ogromną plamę po tłuszczu.

Stanął na końcu wianka ludzi i wystąpił z szeregu, kiedy Elsa i nieznajomi, planowali wszystkich minąć. Próbował rozmawiać; próbował prosić, aby przerwała tą farsę i wróciła z nim do mieszkania. Ktoś nagle zabuczał, ktoś inny rzucił ryżem w jego kierunku. Kobieta nieustannie kręciła głową, a widocznie zniecierpliwiony pan młody popchnął Ivo na bok, aby utorować im drogę do drogiego, przystrojonego Mercedesa.

Tym razem już się nie poruszył; tym razem jedynie spoglądał, jak miłość jego życia odjeżdża z innym, bogatszym mężczyzną. W aucie zaś czekała kompletnie nieznana mu kobieta.

Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie

Nieważne ile jeszcze razy chłopak rzuciłby spadaj stąd w jej kierunku, Penelope najwyraźniej rozumiała te słowa bardzo opacznie, albo zwyczajnie nie chciała ich rozumieć, bo nie miała przecież dokąd spadać. Bo choć miała dwadzieścia jeden lat, wciąż mieszkała z rodzicami. Tam, zamknięta w swojej wieży nie mogła robić niczego, co godziłoby w nieskazitelną reputację jej rodziny, choć dziewczyna wcale z tego powodu nie ubolewała, uwielbiała w końcu towarzystwo Sofii, a jej przyjaciółki były zbyt puste, by mogła dzielić z nimi swoją codzienność. Nie zrozumiałyby tego, że zamiast ględzenia o innych pannach z sosjety wolałaby zatopić się w lekturze. Po ślubie miała uwić miłosne gniazdko z Tristanem w apartamencie w centrum, który sprezentował mu ojciec na nową drogę życia, choć na samą myśl o dzieleniu z nim łóżka nieprzyjemny dreszcz przechodził po jej kręgosłupie. Nie łudziła się wcale, że Tristan darzył ją jakimkolwiek uczuciem, ślepo zapatrzony w obietnice ojca, choć jego reputacja nie była tak nieskazitelna i z pewnością mimo to nie miałby nic przeciwko, by położyć się obok swojej żony i skonsumować związek. Nieraz słyszała o jego podbojach i nie tylko ona, bo Richard Wallace również.

Ale Tristan był przecież mężczyzną i miał do tego pełne prawo, co nieustannie napawało Penelopę obrzydzeniem do własnego ojca.

-Ale ja go nie kocham- wtrąciła się nagle, wzdychając i przewracając oczami. Zaśmiała się mimowolnie, bo samo wyobrażenie Tristana biegającego za nią po Cairns wydawało jej się zbyt abstrakcyjne, i nie pasujące zupełnie do obrazka młodego mężczyzny, który bardziej kochał pieniądze ojca Penelopy niż ją samą. Prędzej mogła wyobrazić sobie już Richarda Wallace, który próbował odnaleźć swoje nieposłuszne dziewuszysko z paskiem w ręce.

Wzdrygnęła się mimowolnie, kiedy z ust chłopaka znów padło nieprzyjemne słowo, jednak nie odezwała się już więcej, bo wreszcie dopięła swojego i jetta znów włączyła się do ruchu. Wolała milczeć, choć nie dała wcale zapomnieć o swojej obecności. Świąteczna piosenka, która leciała w radio nagle zaczęła jej przeszkadzać, więc wyciągnęła palec, by ją przełączyć. Wnętrze samochodu z każdą kolejną stacją, którą Penny zmieniała wypełniały znajome, stare piosenki o nieszczęśliwej miłości, które sprawiły, że niebieskie oczy blondynki zerkały jedynie niepewnie w kierunku napiętej w złości sylwetki jej towarzysza.

Nie znała go i nic o nim nie wiedziała, jednak mimowolnie poczuła nagłe ukłucie zazdrości. Nie względem samego chłopaka, ale względem uczucia, jakim darzył swoją dziewczynę. Piosenka wprawiła ją w iście melancholijny nastrój i przez kolejne minuty jazdy była w stanie myśleć jedynie o tym, jak bardzo chciałaby, żeby ktoś ją tak pokochał. Nie Tristan, ktokolwiek.

Nie odezwała się też, kiedy zatrzymali się przed kolejną świątynią i chłopak kazał jej się nie ruszać. Już chciała przypomnieć mu, że przecież nie miała dokąd, jednak ten zamknął za sobą drzwi, przerywając jej wpół zdania. Przewróciła znów oczami i wściubiając nos w szybę wpatrywała się w rozdzierające serce obrazki rozgrywające się na jej oczach. W ułamek sekundy, kiedy tylko dostrzegła przebłysk złości w oczach panny młodej zrozumiała, że nie musiała wcale robić jej miejsca w gruchocie, bo ta z pewnością nigdzie się ze swoim byłym chłopakiem nie wybierała.

Penelope nie znała historii tej dwójki, a blondyn równie dobrze mógł być przecież jej wielbicielem, jednak nie mogła nic poradzić na to, że nieprzyjemne uczucie ścisnęło jej gardło, a ciałem targnęło współczucie, przez które znalazła w sobie choć trochę zrozumienia. Przyozdobiony balonami mercedes odjechał, za nim inne samochody za miliony, a na placu pozostał już tylko jej nowy kolega i kilku dzieciaków zbierających rozsypane po chodniku monety. Penelope chciała uchylić okno, by rzucić doń słowem pocieszenia, jednak kiedy objęła spojrzeniem starą korbkę i nigdzie nie dostrzegła żadnego przycisku, westchnęła wychodząc znów na upalne powietrze. Pokonała kilka kroków poświęcenia, z bosą stopą, kuśtykając i ze skrzyżowanymi rękami stanęła naprzeciwko chłopaka. Wydawał się być obojętny.

-To teraz możemy już jechać po moje rzeczy? - spytała niepewnie, stojąc pośrodku placu z żałosną miną i czerwonym nosem.

-To jak ty właściwie się nazywasz?- spytała chwilę później, kiedy siedzieli znów w gruchocie, a Penny próbowała przebić się przez tą niezręczną ciszę. Mijali znajome budynki, zbliżając się pomału do zamkniętego osiedla, na którym mieszkała z rodzicami odkąd przyszła na świat. Osiedle było strzeżone i w pewnym momencie na ich drodze wyrósł szlaban. W budce siedział krępy mężczyzna z wąsem, który łypnął podejrzliwie na nieznane auto, jednak gdy dostrzegł machającą do niego Penelopę pokręcił jedynie zdegustowany głową i pozwolił wjechać im do wylęgarni największym bufonów Cairns.

-Mój ojciec nas zabije jeśli się tu na niego natkniemy więc lepiej mi pomóż- wymamrotała, spoglądając na chłopaka błagalnie, kiedy stanęli już pod ogromną rezydencją z białej cegły. Penelopa wypadła z auta i włamała się do własnego domu, korzystając z kluczyka pod doniczką. Jak w zwyczajnym, skromnym domostwie.



Ivo Stewart
Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ivo przez kilka sekund, które w jego mniemaniu wydawały się mocno wydłużyć, spoglądał wścibskim spojrzeniem w oczy Penelopy. Początkowo nie rozumiał słów, jakimi zdecydowała się obdarzyć wnętrze starej jetty; nie rozumiał jak mogła stanąć przed ołtarzem z kimś, kogo nie kochała. Jednak pomimo wielu upartych myśli, drążących do tego, aby zadał pytanie na głos, ostatecznie zacisnął usta, racząc ją wyłącznie wymownym milczeniem. Zdecydowanie była dorosła i miała prawo zdecydować, czy wychodziła za mąż z miłości, czy dla pieniędzy — bo tylko to przyszło mu do głowy.

Czy Elsą kierowały podobne pobudki? — zastanowił się mimowolnie, choć prędko spróbował przegnać sprzed oczu ten okropny scenariusz.

Spróbował, dopóki nie ujrzał jej przed kościołem. Wyglądała pięknie w mocnym, ciemnym makijażu oraz w obszernej, śnieżnobiałej sukni. Miała loki, których nigdy nie lubił, ale teraz musiał przyznać, że mocno pasowały do jej aktualnego wizerunku. Wyglądała pięknie, chociaż również brzydko w towarzystwie obcego mężczyzny. Była obca, kiedy spoglądała na Ivo z pogardą; była obca, gdy nakazała mu wrócić do domu i nie przeszkadzać.

Czy właśnie tym różniła się kobieta, która kochała przyszłego męża? Penelopę bez problemu pozwoliła zabrać się spod pieczy Tristiana. Nawet teraz, kiedy był skłonny zwrócić jej wolność, upierała się, aby zostać.
Co? — bąknął, nie do końca świadom, że oblicze Penny właśnie stanęło przed nim na chodniku. Tępo, acz dosyć obojętnie spoglądał na odjeżdżające auta i potrzebował chwili, aby ocknąć się z tego dziwnego stanu, który zaatakował jego rozum.

Najchętniej powiedziałby jej, aby spadała; aby w końcu się od niego odczepiła i wróciła do kościoła; najchętniej — wedle życzenia Elsy — powróciłby do mieszkania i zatopił żal w kieliszkach wódki. Nie był przygotowany na rozstanie, a co dopiero na ślub ukochanej z innym; nie wiedział, co winien zrobić, by poczuć przynajmniej odrobinę ukojenia. Na zewnątrz był skałą, jednak wewnątrz cierpiał katusze.

Spuścił wzrok i dosięgnął nim błękitnych oczu Penelopę. Patrzyła na Ivo wyczekująco i chyba tylko mieszanka zmęczenia oraz smutku sprawiła, że potaknął.

Ivo — po raz pierwszy odpowiedział bez zbędnego oporu, choć z wciąż słyszalnym napięciem w głosie. Nie przedstawił się pełnym imieniem, czego nie przywykł nigdy robić. Świat znał go jako Ivo; nie Constantina.

Kierował się we wskazaną przez Penelopę stronę. W Helenie bywał dosyć rzadko, dlatego bez krzty zawahania korzystał z jej wskazówek, chociaż nie wydał z siebie więcej ani jednego słowa. Po prostu mechanicznie mruczał albo pobekiwał coś pod nosem dając kobiecie do zrozumienia, że rozumiał. Myślami wciąż był w innym miejscu, dlatego nie od razu zareagował, kiedy oznajmiła, że potrzebowała pomocy.

Odruchowo odpiął pas i spojrzał na Penelopę. Z pewnością chciał odmówić; z pewnością zamierzał ponownie oznajmić, że ma spadać. Niestety tym razem nie oparł się jej błagalnym oczom i jedynie westchnął z ogromny zrezygnowaniem.

Posiadłość już przed bramą wzbudzała podziw, ale kiedy stanął przed elewacją zrozumiał, że została zbudowana z intencją przepychu. Każdy element świadczył o bogactwie, mieszkających tam ludzi.

Ivo cały czas podążał śladem towarzyszki. Z obojętnym stosunkiem stawiał krok za krokiem nie przejmując się faktem, że ona skradała się jak w jakimś niepoprawnym filmie akcji. Wsunął dłonie do kieszeni i jednocześnie dogadawszy zdobień, wspiął się po marmurowych schodach na piętro. Wszędzie było sterylnie czysto.

Więc boisz się ojca? — zapytał. Ostrożnie wszedł za Penelopą do obszernej, jasnej sypialni. W tym miejscu również panował porządek, choć damskie akcenty deklarowały, kto zajmował to podejrzenie. Począł doglądać półek na których stały różne bibeloty, łóżka z ogromem poduch oraz toaletki z podłużną kozetką. Wziął do ręki jedną ze znajdujących się tam szminek. Logo Chanell znowu dało mu do zrozumienia, że wszedł do groty wysoko sytuowanej rodziny. — Na pewno nie chcesz porozmawiać z narzeczonym? Jak chcesz to powiem mu, co dokładnie zaszło. Może to odkręcę — zaproponował, chcąc niejako wziąć w końcu na siebie odpowiedzialność.


Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie

Ivo.

Penelope zmarszczyła tylko czoło, wpatrując się dyskretnie w lico blondyna. Pozwoliła sobie, po raz pierwszy przyjrzeć się dokładniej jego twarzy, spojrzeniem tak intensywnym, które gdyby mogło to wypaliłoby dziurę w jego poliku. Jego twarz była napięta i całkowicie zobojętniała ale mimo to Penny musiała przyznać, że była też przystojna. Nie chcąc, by przyłapał ją na tym gapieniu się, zjechała błękitnymi oczami niżej, zatrzymując je na niechlujnej bluzie dresu, która była na domiar złego poplamiona. Zmarszczyła nos, krzywiąc się nieznacznie i w duchu przyznając, że gdyby ona była mężczyzną, który porywa swoją kobietę sprzed ołtarza to z pewnością nie zrobiłaby tego w poplamionych ciuchach. Bardziej niż ta plama tłuszczu jej uwagę przykuły jednak rysujące się pod materiałem bluzy, napięte mięśnie. Chrząknęła nagle, odwracając buzię w stronę okna i upominając chłopaka, by nie pominął zakrętu, a przez resztę drogi do rezydencji Richarda i Rosalie Wallace zastanawiała się, co to właściwie za imię, Ivo.

Brzmiało europejsko.

Nie zdążyła jednak zapytać, bo wjechali na bufońskie osiedle, a potem, zbyt zajęta nerwowym krzątaniem się po pokoju, całkiem o tym zapomniała. Zasapana marmurowymi schodami, wbiegła do jasnej sypialni, rzucając w kąt białe pantofle, które odebrały jej dobre parę centymetrów wzrostu. Tupot jej bosych stóp był jedynym co przerywało ciszę w pokoju, bo nie od razu zdobyła się na odpowiedź. W pierwszej kolejności chwyciła za telefon, który leżał wciąż pod ładowarką na szafce nocnej. Penelope nie zabrała go ze sobą do kościoła, bo nie potrzebowała uwieczniać na zdjęciach najgorszego dnia swojego życia. Spojrzała na ekran, z piętrzącymi się powiadomieniami. Jej skrzynka pękała w szwach, a wszystkie wiadomości spływały od ojca. Był wściekły i bluzgał okropnie, nie szczędząc Penelopie przykrych słów, kiedy wreszcie odważyła się odsłuchać wiadomości z poczty głosowej. Zaśmiała się gorzko, nieco zawstydzona, że stojący tuż obok chłopak musiał tego słuchać. Nie dało się nie usłyszeć, kiedy Richard Wallace musiał pewnie wrzeszczeć do telefonu i pluć na ekran.

-Nie boje się ojca - mruknęła wreszcie, zanim nie zniknęła za dodatkowymi drzwiami, prowadzącymi do garderoby. Jej ton nie brzmiał jednak zbyt pewnie, a sprawiał wrażenie, jakby Penelope próbowała zapewnić o tym nie tylko Ivo, ale i samą siebie. Zatrzasnęła drzwi, żeby chłopak przypadkiem za nią nie polazł i z westchnieniem ulgi uwolniła się w końcu z objęć cholernie niewygodnej sukni. Odetchnęła głęboko, ciesząc się chwilę swobodnym przepływem powietrza, jednak zaraz poczęła wyrzucać wszystkie ubrania na środek pokoju. Niedbale, wrzuciła na siebie biały sweter i jasne, szerokie spodniej Na nogi wsunęła kozaki na obcasie i choć uwijała się jak mrówka, to wciąż wyglądała tak, jakby urwała się wybiegu.

Stanęła zaraz na palcach, zrzucając z najwyższej półki niewielką, markową walizkę, do której wepchnęła wyrzucone wcześniej ciuchy. Z szuflady wyjęła bieliznę i niedbale, z niewiadomych pobudek wcisnęła na głowę wielki, czarny kapelusz z wielkim rondem. Z naręczem różnych innych rzeczy wkroczyła wreszcie do głównej części sypialni, gdzie krzątał się Ivo. Bez słowa wyjrzała zza jego szerokich pleców i wyciągnęła z jego dłoni pomadkę, odkładając ją na miejsce.

-Skup się- rzuciła tylko, wzdychając. Pokręciła głową, podpierając się pod boki i wpatrując się w blondyna stanowczo –To nie jest mój narzeczony, tylko mojego ojca co najwyżej. Ja nie chciałam za niego wychodzić. Nigdy, pewnie nie dalej niż za miesiąc skoczyłabym z rozpaczy z mostu, chociaż to bardzo nieelegancka śmierć. Łyknęłabym więc jakieś proszki - urwała nagle, milknąc i spoglądając na moment w bok, jakby dotarło do niej, że zabrnęła zbyt daleko w swojej wybujałej, fantazyjnej wyobraźni i powinna się zamknąć.

-Nieważne. Ojciec zmusił mnie do ślubu i groził, że mnie wydziedziczy jak coś odwinę. Nie chce żebyś to odkręcał, bo sama nie odważyłabym się uciec, ale nie wiem co mam robić - westchnęła z rezygnacją, przysiadając na moment na miękkim materacu wysokiego łóżka. Przez chwilę wpatrywała się w puchaty dywan, a w końcu znów z nadzieją utkwiła błagalne spojrzenie w obojętnej sylwetce Ivo –Mogłabym zatrzymać się trochę u ciebie dopóki czegoś nie wymyślę? Proszę? - jej karty kredytowe z łatwością można było wyśledzić, jeśli już nie były zablokowane. Gotówka, która spoczywała w sejfie Richarda z pewnością rozwiązałaby jej problem dachu nad głową, ale jakoś, nie chciała zostawać sama, ze świadomością, że naprawdę nie miała nikogo.


Ivo Stewart
Szef Kuchni — the prawn star
26 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Słowa Penny nie brzmiały wiarygodnie, jednak Ivo nie czuł się na tyle zaangażowany w ich znajomość, aby podważyć jej odpowiedź. Wcześniejsze reakcje kobiety dały mu wystarczająco powodów do podejrzewania, że właśnie minęła się z prawdą.

Trzask drzwi na nowo wygłuszył pomieszczenie. Ivo przeniósł wzrok ze szminki na własne odbicie, które rysowało go w barwach nędzy. Nigdy nie przykładał wagi do własnego wyglądu, choć pilnował, aby do pracy chodzić w schludnym ubraniu. Dziś, przez wzgląd na towarzyszące mu nerwy, nawet nie obejrzał się w lustrze, stąd nie zwrócił uwagi na wytarty, poplamiony dres. Nie musiał zgadywać; doskonale wiedział, co musiała pomyśleć o nim Elsa.

Wtem do pomieszczenia wróciła Penelopa. Natychmiast odłożył ramkę i posłał w stronę kobiety jedno z bardziej niezrozumiałych spojrzeń na jakie było go właśnie stać. Blondynka miała na głowie cudaczny kapelusz, który zupełnie nie pasował do jej pozostałego, normalnego stroju. Ivo z dezaprobatą ściągnął brwi i złapał się za boki.

Nie mogę się skupić, bo przez satelitę na twoim łbie tracę zasięg — rzucił ni to żartobliwie, ni to poważnie w kontekście ironii. — To czemu twój ojciec nie weźmie z nim ślubu? — zagadnął. Poniekąd zaczął pojmować sytuację, w której znajdowała się blondynka; poniekąd rozumiał, dlaczego nie chciała dojść do porozumienia z bliskimi i zdecydowała się na dosyć radykalne środki, aby rzucić wszystko w cholerę.

Wsłuchał się we wszystko, co chciała mu powiedzieć. Skrzyżował ramiona i patrząc na nią spod delikatnie przymkniętych powiek, analizował ten trudny, wręcz niepojęty przypadek patologicznej relacji w rodzinie. W pewnym momencie przeszedł w głąb sypialni. Ściągnął z półki drewnianą ramkę, przedstawiającą zdjęcie młodszej Penelopy. Widniała na nim z dwojgiem starszych, wyniosłych ludzi, którym mimowolnie przypisał miano rodziców. Nie uśmiechali się, choć fotografia została wykonana na tle jakiegoś wodospadu; prawdopodobnie w czasie wakacji.

Tymczasem kobieta usiadła na materacu, a on odłożywszy ramkę, ponownie zwrócił się w jej stronę. Nie wiedział, co powinien teraz powiedzieć; nie wiedział, czy nawet wypadało mu się odezwać, dlatego jedynie westchnął ze słyszalną ciężkością. Miała poważny problem, ale z drugiej strony... to nadal nie była jego sprawa. Nie przywykł wchodzić z butami w cudze życie, choć niewątpliwie przez własny błąd został wplątany w znajomość z Penelopą.

Zwariowałaś? — rzucił nagle, kiedy w powietrzu zawisło to niespodziewane i niewygodne pytanie. Po raz kolejny zuchwale zadarł podbródek i stanąwszy przed siedzącą na łóżku blondynką, pochwycił w dwa palce jej podbródek. Zmusił ją, aby na niego spojrzała. — Czy ja ci wyglądam na opiekunkę dla dzieci? — mruknął, uprzednio charakterystycznie zmieniając rysy twarzy na bardziej wymowne; takie, które wręcz sugerowały odpowiedź. — Niestety to ty masz problemy z rodzicami. Nie mieszaj mnie w to — dodał prędko, przy czym wzmógł uścisk. Policzki Penelopy zmarszczyły się pod wpływem natarcia palców Ivo. — Pakuj się szybciej. Podwiozę cię do jakiejś koleżanki. — Tyle mógł zrobić. Tylko tyle, bo sumienie i ogromny żal w sercu, który hardo trzymał go w sidłach oraz własny, odrobinę egoistyczny temperament, nie namawiał do większego występku.

Penelope wallace
studentka, kelnerka — julius pizzeria
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Dziedziczka na wygnaniu próbująca nauczyć się życia w biedzie

W pierwszej chwili Penelopa zmarszczyła jedynie czoło w głębokiej konsternacji, bo ten nieśmieszny żart nijak nie współgrał z dramatem jaki zaczął rozgrywać się w jej głowie, kiedy coraz bardziej uświadamiała sobie, jak bardzo była skończona. Nie zrozumiała aluzji blondyna, bo przywykła do pochwał, które rzucały jej zachwycone owym kapeluszem koleżanki. Zaraz jednak zmrużyła lekko powieki, spoglądając w dół, na swoje ubranie i zezując w górę, na rondo kapelusza, które przysłaniało jej cały widok i które zaraz z oburzeniem strąciła z głowy, znów czochrając jasne pukle.

-To Hermès- rzuciła od niechcenia, choć wiedziała, że dla Ivo z pewnością nie miało to żadnego znaczenia –I świetny kamuflaż - dodała jeszcze, przewracając oczami. Choć z pewnością bardziej wtopiłaby się w otoczenie i uciekła przed ewentualnym, surowym spojrzeniem ojca, gdyby nie miała na sobie kapelusza przypominającego sombrero. Hermès upadł bezgłośnie na puchaty dywan, ale Penny podniosła go prędko i ułożyła na łóżku, jednocześnie spoglądając z rozbawieniem, przez ramię, na Ivo.

-Wiesz, to samo mu powiedziałam- mruknęła, wielce z siebie zadowolona. Wspomnienie tego wieczoru i pierwszej zaręczynowej kolacji, kiedy po raz pierwszy postawiła się ojcu wciąż napawało ją zadowoleniem. Podnosiło też odrobinę na duchu, wtedy, kiedy nie wiedziała w jakich barwach malowała się jej nowa przyszłość. Jak miała wyglądać, pozbawiona majątku Richarda Wallace, który choć sprawił jej mnóstwo przykrości, to jednak był wygodny i niósł złudne szczęście. Uśmiechnęła się pod nosem, podążając spojrzeniem za Ivo, kiedy podniósł ramkę ze zdjęciem, wpatrując się w nie przez chwilę. Owa ramka nie wiązała się dla niej z żadnym sentymentem. Była postawiona na półce dla picu. Była świątecznym prezentem od siostry, którego Penelopa nie miała serca upchnąć w głąb szuflady, choć wiedziała aż za dobrze, z pewnością lepiej niż każdy, kto spoglądał na fotografię, jakie było jej drugie oblicze. Posępne miny rodziców nie wyrażały nawet odrobiny radości, bo dopiero co zdążyli pokłócić się o błahostki. Penelopa uśmiechała się z przymusu, pacnięta przez matkę, by przyzwoicie wyglądać.

Nie miała jednak głowy, by myśleć o zdjęciu i nieudanych wakacjach, skończonych niemal rozwodem, kiedy w powietrzu wciąż wisiało jej pytanie. Żywiła złudną nadzieję, że Ivo się nad nią zlituje. W końcu, niechcący, sam doprowadził do serii tych niefortunnych zdarzeń i pomimo swojego przeświadczenia, że gówno był jej winien, Penelopa nie mogła podzielić jego zdania. Czekała więc w napięciu, a kiedy wyraził sprzeciw, wypuściła głośno powietrze z wyrazem frustracji. Z pewnością zwariowała, jednak nie planowała mówić tego na głos. Nie protestowała, kiedy chwycił jej podbródek i posłusznie wlepiła w niego swoje błękitne oczy, z całych sił starając się, by nie dostrzegł w nich nawet grama złości. Chciała wziąć go na litość.

-A czy ja wyglądam ci na dziecko? - zawtórowała w tym równie wymownym spojrzeniu, unosząc sugestywnie jedną brew –I sam się w to wmieszałeś. Jesteś moim potajemnym kochankiem z którym uciekłam sprzed ołtarza, zapomniałeś? - prychnęła, nie mogąc się powstrzymać, choć z trudem już wypluwała z siebie słowa, kiedy Ivo ściskał jej policzki. Jej głos był zniekształcony i brzmiał tak, jakby naprawdę była dzieckiem. Wtedy też wreszcie odtrąciła jego palce, uśmiechając się złośliwie, nieprzejęta tym małym szantażem.

Bo przecież tą najprawdziwszą prawdę znali tylko Penny i Ivo. Ojciec myślał pewnie, że blondyn w dresach był jej chłopakiem z marginesu, którego przygruchała sobie, by zrobić mu na złość i z pewnością nie tylko Penelopa była obiektem jego gniewu. Przygryzła wnętrze policzka, z westchnieniem spuszczając wzrok na telefon, który ściskała w dłoni. Weszła w kontakty, wzdychając ostentacyjnie i przez chwilę przesuwała palcem, szukając nie wiadomo czego. W końcu jednak się poddała, blokując ekran.

-Moje koleżanki to same snobki. Całują ziemie po której chodzi mój stary - prychnęła, krzyżując ręce na piersi, jednak wstała i posłusznie podeszła do małej walizki, upychając w niej ubrania. Nie powinna ich gnieść, jednak nie miała czasu, by składać wszystko w równiutką kostkę.

-Zapłacę ci - rzekła po dłuższej chwili ciszy, przerywanej tylko jej żałosnym wzdychaniem, które miało wzbudzić choć odrobinę litości w bezwzględnym chłopaku, który swoją obojętnością powoli działał jej na nerwy, choć rozumiała, że miał złamane serce. Wreszcie też zapięła walizkę z garstką swojego życiowego dobytku i podparta pod boki zwróciła się do blondyna.

-Weź proszę moją walizkę i chodź na dół - rzuciła, jak zwykle kulturalnie, wychodząc z sypialni.



Ivo Stewart
ODPOWIEDZ