Life is a drink, your love's about to make the stars come out
{outfit}
Ale Claire musiała się wygadać. Pozwierzać się. Dodać sobie odwagi. Musiała pozbyć się z serca tych wszystkich wątpliwości związanych z chłopakami. Młodymi mężczyznami, którzy sprawiali, że jej biedne, słabe serce nie wiedziało, gdzie ma się podziać. Sprawiali, że Claire wątpiła w każdą podjętą decyzję. Jeszcze bardziej wątpiła w to wszystko po porwaniu, którego doświadczyła. Co prawda była przez większość czasu nieprzytomna, ale to traumatyczne przeżycie spowodowało, że na chwilę miała serdecznie dosyć chłopców, którzy wpakowywali ją w kłopoty. Albo takich, którzy określani byli mianem bad-boya.
Wiedziała już, że przenocuje u przyjaciółki. Dlatego, gdy obydwie wyrzuciły z siebie wszystkie niesprawiedliwości związane z miłostkami i związkami, jednogłośnie stwierdziły, że warto jeszcze na chwilę pokazać się ludziom. Dlatego rozdzieliły się w salonie i Claire w pierwszej chwili miała wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy nagle zderzyła się z kimś ramieniem. Odwróciła się nawet w jego stronę, by przeprosić za bycie tak niezdarną, co kompletnie nie mieściło jej się w głowie, gdy nagle spostrzegła znajomego rudzielca.
–– O! Homer! –– zawołała radośnie – można rzecz, że nawet podejrzanie radośnie – bo jednak alkohol robił swoje. Uśmiechnęła się szeroko. –– Dasz mi marynarkę? –– spytała ze zmarszczeniem czoła. Było jej zimno – zawsze po alkoholu było jej zimno. –– Z kim tutaj jesteś? Na pewno nie ze mną, bo przecież pamiętałabym, że cię zapraszałam –– oznajmiła z rozbrajającą szczerością i chwyciła go za nadgarstek, by pociągnąć chłopaka na kanapę przy kominku, który chyba nigdy się nie palił i Claire szczerze zastanawiała się po co dziewczynom kominek, którego nawet raz w życiu nie przepaliły.