Dzisiaj miała spotkanie z Connorem, któremu sprzedała dom jakiś czas temu. Formalności związane z domem udało załatwić się o wiele szybciej z czego bardzo się cieszył, ponieważ mężczyźnie zależało na czasie, bo nie miał gdzie mieszkać. Od razu kiedy się o tym dowiedziała zaproponowała spotkanie w Cairns na lunchu.
Zaprosiła mężczyznę do bardzo przyjemnej restauracji, która uwielbiała za to w jaki sposób została urządzona, a dodatkowo podawali pyszne jedzenie.
Na miejscu pojawiła się chwile wcześniej. Zarezerwowała im stolik, ponieważ w tych godzinach jest spory ruch, a nie chciała wyjść na idiotkę, kiedy zaprosi swojego klienta na obiad i okaże się, że nie mają gdzie usiąść.
Po chwili pojawił się Zeimer, na twarzy Rei pojawił się uśmiech i wyciągnęła rękę na przywitanie.
- Witam, cieszę się, że znalazłeś dla mnie czas - zaczęła.
Connor Zeimer
Dorosłość potrafiła być okrutna. Connor wielokrotnie przekonał się o tym na własnej skórze. Sam także powoli dobiegał do czterdziestki, ale chwilami czuł się tak, jakby dalej miał dwadzieścia lat. Przez długi czas prowadził tryb życia, który nie był typowy dla ludzi w jego wieku. Nie miał rodziny ani stałej partnerki. Skupił się na pracy oraz na drobnych przyjemnościach. Podróżował, rozwijał swoje pasje, podrywał dziewczyny. Jakiś czas temu zapragnął zmiany. Był typem osoby, która kiedy chciała coś zmienić, brała sprawy w swoje ręce. Gdy wpadła mu w oko Rea, postanowił sobie, że zrobi wszystko, aby zdobyć jej serce. W tej chwili wiedział już, że nie będzie to proste, ale nie był kimś, kto poddawał się na samym starcie. Zamierzał chociaż powalczyć. Chamberlein była piękną kobietą i nigdy nie dałby jej czterdziestu lat. Jego zdaniem wyglądała z dziesięć lat młodziej.
Na dzisiejsze spotkanie Connor przybył w przerwie od pracy. Prezentował się nienagannie, miał na sobie eleganckie spodnie i dobrze skrojoną koszulę. Było gorąco, więc zrezygnował z marynarki. Mógł sobie na to pozwolić, bo miał same mniej formalne spotkania. Kiedy dotarł na miejsce, kelner zaprowadził go do stolika, przy którym siedziała Rea. Kobieta prezentowała się zniewalająco. Miała w sobie coś wyjątkowego. Ciągnęło go do niej. Nigdy nie czuł się w taki sposób.
— To ja dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas w swoim napiętym grafiku — przywitał ją uśmiechem i uścisnął jej drobną dłoń. Nie chciał być nachalny. Zajął miejsce naprzeciwko niej.
— Świetnie dziś wyglądasz, ta szminka jest wyjątkowo twarzowa — skomplementował ją, a następnie zerknął do karty. Menu było szerokie. — Jeszcze tu nie jadłem. Polecasz coś konkretnego? — zapytał zainteresowany. Był ciekawy, co mu poleci. Miał nadzieję, że nie będzie to makaron z muchomorem albo innym trujakiem.
Rea K. Chamberlein
Kobieta jest bardzo profesjonalna. Nigdy nie daje odczuć nikomu, że jest od niej gorszy w jakiś sposób, ponieważ nigdy tak nie uważa. Dla niej każdy człowiek jest taki sam, nie ważne od statusu społecznego. Inaczej ma się sprawa, kiedy ewidentnie człowiek jest po prostu okropną osobą to wtedy sytuacja ma się inaczej. Nie uważa, że Connor jest złym człowiekiem, wybrał sobie taką ścieżkę życiową i to jest dobre, ona miała swoją, trochę wyboistą, jednak udało się wyjść na prostą. Dobrze jej się z nim rozmawiało.
- W końcu jesteś moim klientem i jakby nie było sąsiadem - powiedziała Rea z uśmiechem. Ona jak na razie mieszkała u córki, ale musi się szybko wyprowadzić, bo nie chce siedzieć jej na głowie. - Dziękuje - powiedziała z uśmiechem. - Ty również prezentujesz się wytwornie w tym wydaniu - odwzajemniła komplement z takim samym wyrazem twarzy. - Mają cudowne jedzenie, polecam makaron z owocami morza - odparła.
Connor Zeimer
W stosunkach zawodowych Connor również był profesjonalistą. Nigdy nie podrywał swoich klientek. Zresztą, gdyby pozwolił sobie na takie posunięcie, Layo zafundowałby mu niezłą reprymendę. Wolał tego uniknąć, a kobiety poznawał w innych miejscach, niż praca. Rea od razu wpadła mu w oko. Wyglądała na silną kobietę, która wie czego chce. Szalenie kręciła go jej pewność siebie. Chciał lepiej ją poznać. Ciekawiło go jaką osobą jest prywatnie.
— Sąsiadem, huh? Będziemy mieszkać po sąsiedzku? — zapytał wyraźnie zaintrygowany. Podrapał się po brodzie, zastanawiając się nad jej słowami. W tamtej chwili poczuł się tak, jakby wygrał milion w totka. Ucieszył się, że będzie miał ją niemal na wyciągnięcie ręki.
Connor miał ochotę rzucić jakimś głupim tekstem, czymś w stylu, że nago wygląda nawet lepiej, ale nie chciał spalić swojej pozycji. Ugryzł się w język i tylko się uśmiechnął.
— W takim razie wezmę makaron. Uwielbiam owoce morza — przyznał i zamknął kartę. — Jak minęły ci ostatnie dni, zadomowiła się już w miasteczku? — zapytał szczerze zainteresowany. Był ciekawy, jak Rea czuła się w Lorne Bay.
Rea K. Chamberlein
Rea nie jest za tym, aby podrywać klientów, bo to naprawdę źle wygląda, oczywiście ma na myśli swoich pracowników, sama tego nigdy nie robi, jednak nie ma nic przeciwko związkom w pracy, ale jest zdania, że to nie powinno się przekładać na relacje w pracy. To wszystko psuje, a ona nie chce wymieniać pracowników i pracować w toksycznej atmosferze, bo to najgorsze co się może wydarzyć.
- Lorne Bay jest na tyle małe, że nie ważne gdzie mieszkasz i tak jesteś sąsiadem - zaśmiała się dźwięcznie odgarniając swoje długie włosy. Na jej twarzy pozostał uśmiech. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że faktycznie zostanie sąsiadką Connora. - Też się na to skuszę - zdecydowała w końcu, po czym zawołała kelnera i złożyła dla nich zamówienia upewniając się na to Connor ma ochotę do picia. Ona zdecydowała się na lemoniadę malinową. - Dla mnie Lorne zawsze jest domem, więc nie musze się w nim zadomawiać - powiedziała szczerze. - Ale sprawy układają się dobrze - dodała z delikatnym uśmiechem Chamberlein.
Connor Zeimer
— Coś w tym jest, ale tylko najbliższych sąsiadów można podglądać z poziomu własnego tarasu — rzucił z rozbawieniem. Miał nadzieję, że Rea się nie wystraszy. Connor miał sporo za uszami, ale nie był podglądaczem. Takie zachowanie uznawał za obrzydliwe. — Na wszelki wypadek będę zasłaniał rolety — dodał po chwili. Chociaż gdyby Rea chciała zobaczyć go nago, nie musiałaby się jakoś bardzo wysilać. Wystarczyłoby jedno słowo, a w tempie ekspresowym zrzuciłby z siebie wszystkie zbędne ciuchy.
— Cieszę się, że u ciebie wszystko dobrze, a skoro mowa o owocach morza, to kiedyś prawie zabiłem przez nie Layonella. Ma straszne uczulenie, a ja kompletnie o tym zapomniałem — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Teraz ta historia wydawała się zabawna, ale w tamtej chwili wcale nie było mu do śmiechu. Prawie wykończył swojego najlepszego kumpla, faceta który był dla niego niczym brat.
Rea K. Chamberlein
Zaśmiała się.
- Pamiętaj, że to zawsze działa w dwie strony, ciebie też mogą widzieć - powiedziała ze śmiechem. Rea nie jest jakąś dewotką. Jest dorosłą kobietą, dla której nie ma tematów tabu. - To jest bardzo dobre pomysł, bo nigdy nie wiesz kto pojawi się pod twoim domem - puściła do niego oczka po czym delikatnie się zaśmiała.
Kelnerka po chwili przyniosła ich zamówienie. Rea z uśmiechem podziękowała.
- O matko, współczuje. Z uczuleniami nie ma żartów, a z tego co mówisz to musi poważnie reagować - powiedziała zmartwiona. Sama nie jest na nic uczulona, na szczęście, ale widziała, że nie ma z tym żartów, nawet jeśli u kogoś objawem jest wysypka. Może mieć gorszy dzień i dostanie duszności, albo nie daj boże wstrząsu anafilaktycznego. Ludzie bardzo rzadko noszą swoje leki na alergie, nawet ci, którzy porządnie reagują. Nie rozumiała tego w ogóle.
Connor Zeimer
— Dobrze, że mi powiedziałaś! Będę pamiętał, żeby wieczorem ubrać coś odpowiedniego. Myślę, że bokserki w hipopotamy będą idealne — rzucił żartobliwie i przewrócił oczami. Connor lubił klasykę, ale miał w swojej kolekcji kilka par zabawnych bokserek. Przeważnie były to jajcarskie prezenty od znajomych. On nie miał nic przeciwko, miał do siebie dystans i nawet w bokserkach w hipcie czuł się super męsko.
— Gdybyś chciała pozbyć się swojego szwagra, to już wiesz, jak to zrobić — uśmiechnął się konsternacyjnie. Miał jednak nadzieję, że Rea nie skorzysta z tej cennej wiedzy. Connor nie chciał stracić najlepszego przyjaciela, choć częściowo i tak już go stracił, kiedy się ożenił. Zeimer dalej nie mógł tego przeżyć, ale skoro Layo był szczęśliwy, to on także.
— Smacznego — rzucił z uśmiechem i spróbował makaronu. Danie pachniało świetnie, a jeszcze lepiej smakowało. Cóż, Rea miała naprawdę dobry gust, przynajmniej do jedzenia, bo z facetami w przeszłości bywało kiepsko.
Rea K. Chamberlein
Zaśmiała się
- Niby dobry wygląd to podstawa dobrych relacji, więc myślę, że to dobra droga - powiedziała rozbawiona Rea patrząc na niego, a oczy jej radośnie błyszczały. Była brana za kobiety oziębłą, a nawet zimną go jest kompletnie dalekie od prawdy, ale w pracy musiała się zachowywać, ale lubiła sobie pożartować.
- Dziękuję ci bardzo za cenne rady, ale myślę, że nie jestem na tyle odważna, aby mierzyć się z moją siostrą oraz rodziną Neelsen po czymś takim – rzuciła jeszcze z szerokim uśmiechem patrząc na Connora. - Ale nie mam powodów, aby cokolwiek mu zrobić, jeszcze - dodała również konspiracyjnie. Nie miała nic do Layonella, miała tylko nadzieje, że mężczyzna będzie dobrze ją traktować.
- Smacznego - dodała na końcu i również zajęła się swoją porcją. Jak zawsze było dobrze, Rea nigdy nie żałowała swoich wyborów. Jej małżeństwo źle się skończyło, ale było dobre przez dwie dekady.
Connor Zeimer
— Gdybyś zmieniła zdanie, masz mój numer. Pomogę Ci zatuszować sprawę, a w ogródku mam wystarczająco dużo miejsca, żeby coś zakopać — zaśmiał się i puścił w jej kierunku perskie oczko. Connor nigdy nie odmówiłby damie w opałach, zwłaszcza takiej damie! Jego zdaniem Rea była kwintesencją kobiecości. W swoim życie był z wieloma kobietami, ale żadna nie pociągała go równie mocno. Wiele oddałby, aby mieć ją dla siebie, ale musiał się postarać. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale miał w sobie sporo samozaparcia. Był wytrwały i łatwo się nie poddawał. Nie chciał być natarczywy, ale jednocześnie nie zamierzał poddawać się po pierwszej porażce. Takie zachowanie nie leżało w jego naturze, Connor był mentalnym zwycięzcą.
— Cieszę się, że załatwimy dziś wszystkie formalności związane z domem — przyznał z szerokim uśmiechem. Connor cieszył się, że już niebawem wprowadzi się do domu swoich marzeń. Brakowało mu własnego konta. Powoli zaczął się pakować, a jego kot był zachwycony kartonami, których w jego mieszkaniu nie brakowało. — Chociaż trochę mi smutno, że tu twoja rola się kończy. Może dałabyś zaprosić się na randkę? — Connor grał w otwarte karty. Nie był nastolatkiem i nie zamierzał robić głupich podchodów. Nie zamierzał ukrywać, że był nią zainteresowany. Spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczami, uważnie jej się przyglądając.
Rea K. Chamberlein
- Lubię, małe hipopotamy są słodkie, chociaż duże to maszyny to zabijania, więc może to jest jakaś droga dla mężczyzn - powiedziała rozbawiona Rea. Kobieta starzała właśnie wrażenie zimnej i wycofanej przez swój wygląd, a tak naprawdę była ciepłą i wesołą osobą, która lubił rozmawiać. Z Connorem bardzo dobrze jej się rozmawiało, nie miała do niego uprzedzeń mimo tego co o nim słyszała, bo niby dlaczego? Rea nie jest typem człowieka, który wyrabia sobie zdanie o człowieku, którego nie zna na podstawie tego co słyszy. Wiadomo, że pierwsze wrażenie możemy zrobić tylko raz, a ona jest pozytywnie zaskoczona panem Zeimerem.
- Zapamiętam to sobie - po raz kolejny się zaśmiała. Brakowało jej takich rozmów, ponieważ większość osób, z którymi przebywa zachowywała się dość dziwnie z racji tego, że Rea miała za sobą ciężki rozwód, ale to nie spowodowało tego, że zmieniła się i nie chce rozmawiać. Nie. Ona tego pragnie, ponieważ jest takim typem człowieka. Nie ma nic przeciwko żartom czy rozmowie o małżeństwie, bo to, że jej się nie udało nie oznacza, że będzie innych tłamsić. Nie dajmy się zwariować, nie każdy kto ma coś takiego za sobą robi to innych, chociaż Rea nie rozumiała takich ludzi. Nie można tłamsić czy krytykować za to, że mu się życie układa.
- Tak, na szczęście się udało - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Cieszyła się, że szybko udało się sfinalizować umowę i Connor będzie mógł się wprowadzić dość szybko do swojego nowego domu. Kolejny sukces dla niej. - Bardzo ci dziękuje za zaproszenie, ale musze odmówić. Nie umawiam się z klientami - dodała na końcu. Taką miała zasadę i to nie chodzi o to jaki jest czy nie jest Connor. Kiedy umawiasz się z klientami sprawy się trochę komplikują.
Connor Zeimer
W bajkach hipopotamy wyglądały bardzo niewinnie, ale w rzeczywistości były prawdziwymi wojownikami. Były nie tylko potężne, ale też szybkie. Uznawano je za jedno z najbardziej niebezpiecznych i agresywnych zwierząt świata. Connor myśląc o hipopotamie, miał w głowie raczej obraz sympatycznej Glorii z popularnej animacji Madagaskar. Do dziś uwielbiał ten film! Nawet po latach miał do niego ogromny sentyment. Po dzisiejszej rozmowie Connor widział, że Rea miała dwa oblicza. Wyglądała na wyrachowaną uwodzicielkę, ale w głębi duszy była sympatyczną dziewczyną. Miała piękny uśmiech. Godzinami mógłby patrzeć, jak się śmieje.
Connor wiedział, że Rea była rozwódką. Miał świadomość, że to dość świeża sprawa. Nie wiedział za to, że Chamberlein ma dorosłą córkę. Kiedy Layonell zatrudnił Indię nie wnikał w to, kim jest. Jego przyjaciel napomknął tylko, że to rodzina Este. Pomyślał tylko, że to dobrze, że będą mieli w zespole kogoś zaufanego.
Tak zupełnie szczerze, Connor nie był zdziwiony, gdy Rea mu odmówiła. Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Nie był do tego przyzwyczajony, ponieważ to zazwyczaj kobiety o niego zabiegały. On też się starał, ale ze względu na jego wygląd i stan portfela nie narzekał na brak powodzenia u przedstawicielek płci przeciwnej. Nie lubił jednak, kiedy ktoś kręcił się koło niego tylko ze względu na pieniądze.
— Rozumiem — uśmiechnął się delikatnie i nieco zakłopotany podrapał się po głowie. Zastanawiał się, jak z tego wybrnąć. — Teoretycznie za chwilę nie będę już twoim klientem, więc będziesz mogła pójść ze mną na kolację z prawdziwego zdarzenia — wyszczerzył zęby i spojrzał na nią szczenięcym wzrokiem. Była to odpowiedź w stylu prawnika, takie małe zboczenie zawodowe.