Strona 2 z 2

: 12 mar 2024, 20:37
callaghan macreary
Jej problemy brzmiały lepiej niż jego. Jakiekolwiek problemy brzmiały dla niego lepiej niż jego własne. A do tego lubił jej słuchać i z nią rozmawiać. Tak po prostu. Nie miał pojęcia dlaczego, ale nie musiał się w tym doszukiwać drugiego dna, wynajdować ukryte znaczenia albo komplikować to w jakikolwiek sposób w swojej głowie. Nie miał zamiaru psuć prostoty, która była mu obecnie potrzebna.
To urocze, że wzięłaś sobie moje słowa do serca i wciąż je pamiętasz — stwierdził żartobliwie, uśmiechając się do niej rozbawiony. — Mam takich znacznie więcej w głowie — zapewnił ją pół żartem, pół serio. Rzeczywiście, wymyślił ich już krocie na przestrzeni wszystkich spotkań w sali fizjoterapeutycznej w szpitalu. Z jedno albo dwa nawet dzisiaj. Była to jego własna, prywatna rozrywka, która na początku służyła do odwracania swojej uwagi od bólu po tym jak już uwierzył w to, że wcale nie była trzema dziewczynkami stojącymi jedna na drugiej w kitli. Jednak z nią mógł się kilkoma podzielić, jeśli by tylko chciała. Wierzył, że miała wystarczająco dużo dystansu do siebie by się z tego śmiać, a nie na niego obrazić.
Łowię to złe określenie — przyznał się po chwili. — Zarzucam wędkę, piję piwo ze znajomymi i od czasu do czasu coś weźmie — wyjaśnił bardziej dokładnie i wzruszył ramionami. Chyba można to było wciąż uznać za łowienie ryb. Czysto technicznie. Potem je wypuszczali i wracali do popijania zimnego piwka z turystycznej lodówki. Jakby miał się tym zajmować tak na poważnie, z całą powagą, ciszą i wyczekiwaniem, to by chyba zwariował jeszcze szybciej niż się to działo jak siedział za długo w domu. Nie zdziwiło go jej zaskoczenie. Rzeczywiście nie wyglądał jak ktoś, kto może tam przesiadywać godzinami. — Nie jest to dla każdego, ale raz się warto przejść na pewno — podsumował krótko swoje zdanie na ten temat. On miał tam kartę stałego klienta i wykupione wejścia na rok, ale nie oznaczało, że ona też miała to polubić.
Nie będę samolubnie powstrzymywał Cię od spotkań z innymi pacjentami — powiedział, odkładając na bok swoją kanapkę, której resztka jeszcze mu została. — Nie jestem taki zaborczy — rzucił żartobliwie, patrząc jak się zbiera. On jeszcze chciał dokończyć kanapkę i zjeść ciastko, ale nie miał zamiaru jej w tym celu zatrzymywać. — Do zobaczenia jutro — powiedział jej na do widzenia i patrzył jak odchodzi.

koniec, kailani fairfield