weterynarz — w lorne bay wildlife sanctuary
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Uciekła od agresywnego partnera, by objąć stanowisko weterynarza w sanktuarium w Tingaree i stara się zacząć układać życie w rodzinnym mieście.
002.
Renley & Angus
Some people smoke, others drink, and others fall in love, each one dies in a different way.
{outfit}
Wróciwszy do rodzinnego miasteczka, wielokrotnie zastanawiała się, czy nie popełniła błędu. Gdziekolwiek nie spojrzała, dostrzegała zmiany, a nie wszystkie uważała za dobre. Zniknęła lodziarnia, do której lubiła chodzić z mamą, gdy jeszcze uważała czekoladowe lody za najlepszą rzecz na całym świecie. Zamknięto również studyjne kino, niegdyś oferujące bilety za kilka dolarów (nawet popcorn był droższy niż wejściówka na seans), w którym była na pierwszej p r a w d z i w e j randce (wiele lat później dowiedziała się, że mimo błagalnych próśb, ekscentryczny ojciec przypadkiem wybrał się na dokładnie ten sam seans, by mieć córkę na oku). Nie powinna się temu wszystkiemu dziwić; sama również się zmieniła. Jednakże po doświadczeniach wyniesionych z poprzedniego miejsca zamieszkania liczyła (bardzo, bardzo liczyła), że w Lorne Bay poczuje się jak w domu. Chciała zaznać dziecięcej beztroski, uwolnić się od krzywd i zapomnieć o tym, co spotkało ją z ręki u k o c h a n e g o partnera. Niestety, zamiast słodkiej beztroski czuła s m r ó d.
W dodatku nie był to pierwszy raz! Zmęczona niełatwym dniem w pracy, wróciła do mieszkania, które pod jej nieobecność nagrzało się do – bez mała – miliona stopni. Momentalnie pożałowała, że nie poświęciła więcej czasu na znalezienie lepszego mieszkania, ponieważ to nie miało k l i m a t y z a c j i. Dlatego musiała uchylić balkonowe okno, musiała wpuścić do pokoju świeże powietrze, musiała odetchnąć. Niestety, w parze z przyjemną bryzą nadciągającą znad morskiego brzegu, do mieszkania wpadł wstrętny, gryzący papierosowy s m r ó d!
W pierwszym odruchu zamierzała po prostu zamknąć okno – odciąć się od obrzydliwego zapachu i zastąpić go aromatycznymi świecami (które gdzieś na pewno miała, w którymś kartonie, może w którejś szufladzie). Zbyt wiele jednak doświadczyła tego dnia nieprzyjemności – którym nie była w stanie zapobiec – dlatego, zamiast zamknąć okno, wsunęła stopy w pluszowe kapcie (przypominające zakochane koale, z których jedna trzymała w pyszczku brudną od kurzu różę) i wyszła na korytarz. Otwartą dłonią uderzyła w drzwi sąsiada. Raz. Drugi. Zacisnęła palce w pięść i zamachnęła się, by zapukać ponownie, gdy drzwi się uchyliły. Renley nie zdołała powstrzymać impetu mknącej ku drzwiom pięści, która zatrzymała się na torsie mężczyzny. Pierwsze, o czym pomyślała, to zapach papierosów. — Mógłbyś, p r o s z ę, przestać palić na balkonie — powiedziała, a chociaż użyła grzecznego zwrotu, dźwięk jej głosu bardziej przypominał groźbę.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Na przestrzeni ostatnich lat, mężczyzna nie dostrzegł aż tak wielu zmian. Owszem, gdzieniegdzie powstały nowe domy, w niektórych lokalach właściciele przeprowadzili renowacje i w końcu wyrównali chodnik pod piekarnią, którą odwiedzał o poranku. Nie przechadzał się zbyt wiele po mieście, decydując się głównie na podróże autem w kilka kluczowych miejsc, więc niewiele zdążył zaobserwować przez ostatnie pół roku. Mimo to, ciężko było mu się zaaklimatyzować na nowo w rodzinnym miasteczku i musiał przyznać, że obecne mieszkanie, wciąż było dla niego obcym miejscem. Lepiej odnajdywał się na sali treningowej, gdzie pomimo wielu nowych twarzy, czuł się jak u siebie.
Swobodne poruszanie się po mieszkaniu, znacząco utrudniała mu jedna z sąsiadek, która z każdą pierdołą waliła w jego drzwi, awanturując się o muzykę, zbyt głośno oglądany film czy źle zaparkowany samochód pod kamienicą. Nawet gdy wychodząc na taras, znajdował się na świeżym powietrzu, kobieta uczepiała się palonych papierosów, co w jego odczuciu było już rażącym przegięciem pały. Dni jak i noce były upalne, więc wielu lokatorów zostawiało otwarte okna by wpuścić do środka odrobinę tlenu ale przecież nie oznaczało to, że on musiał się dostosowywać do każdej pory roku, tylko dlatego, że mająca kija w tyłku przyjaciółka jego siostry tak sobie zażyczyła.
Gdy wrócił z papierosa do salonu, zamknął za sobą balkonowe drzwi i sięgając po kolejne, zimne piwo wrócił na kanapę, by dokończyć oglądany na żywo mecz. Wtedy usłyszał jak ktoś wali w jego drzwi z impetem i jak się spodziewał, Renley przyszła z kolejną wizytą by uczepić się palonego na tarasie papierosa. Podniósł się i podszedł do drzwi, które otworzył pełen uśmiechu. Wspólny taras to mordęga. — A gdzie mam u licha palić? W mieszkaniu? — zapytał, choć spodziewał się, że kobieta po raz kolejny nakaże mu iść przed blok. Nie zamierzał jednak biegać po piętrach tylko po to by odpalić papierosa — Zamknij te cholerne okna i przestań w końcu tyle marudzić, kobieto — westchnął widocznie zmęczony.

Renley A. Shepherd
weterynarz — w lorne bay wildlife sanctuary
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Uciekła od agresywnego partnera, by objąć stanowisko weterynarza w sanktuarium w Tingaree i stara się zacząć układać życie w rodzinnym mieście.
Dzielenie przestrzeni nie było przyjemne, szczególnie kiedy bardzo pragnęło się odrobiny spokoju oraz p r y w a t n o ś c i. W dzieciństwie Renley dzieliła pokój z siostrą, co w ostatecznym rozrachunku miało więcej minusów niż plusów. Później wcale nie było lepiej. Wynajmowanie studenckiego mieszkania z najlepszą przyjaciółką było wprawdzie tym, czego od dawna wyczekiwała, lecz ostatecznie okazało się równie zajmujące. Nawet decydując się na wyjazd do Indonezji, gdzie zajmowała się egzotycznymi zwierzętami, wiedziała, że czekają na nią trudne warunki. Nie spodziewała się natomiast, że w Lorne Bay (niewielkim, spokojnym mieście, gdzie większość mieszkańców wiodło mało pociągające życie) będzie musiała mierzyć się z t a k i m sąsiadem.
Raptownie zabrała rękę, udając, że wcale nie uderzyła Angusa w pierś. Całym sercem kochała Sarah i prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie odpowiednio odwdzięczyć się za wszystko, co dla niej zrobiła, a z pewnością nie otrzyma wybaczenia, kiedy p r z y p a d k i e m zadźga jej starszego brata w samym środku czarnej nocy. — Nie obchodzi mnie, gdzie będziesz zatruwał siebie, Angus — warknęła, ściągając brwi, aby wydać się groźniejszą. — Nie zamierzam dusić się we własnym mieszkaniu, bo ty chcesz zajarać śmierdzącego peta! — zaznaczyła, krzyżując ramiona.
Wyżej uszu miała tych sąsiedzkich przepychanek. Sarah znużona przewracała oczami, ilekroć Renley opowiadała o kolejnych kłótniach, przeklinając jej brata. Początkowo przyjaciółka próbowała ją uspokajać. Tłumaczyła, że Angus to naprawdę d o b r y facet, ale akurat w to uwierzyć nie potrafiła.
Widząc jego cwaniacki uśmieszek, zirytowana Rene odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego mieszkania. Szeroko otworzyła balkonowe drzwi oraz wszystkie ona po czym – najgłośniej jak to tylko możliwe – włączyła chóralne pieśni ludowe.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
On zmuszony był dzielić przestrzeń z młodszą siostrą prawie do końca liceum, dlatego łapanie się prac dorywczych i spędzanie czasu ze znajomymi do późnych godzin nocnych wydawało mu się być jedynym sposobem na to by o d e t c h n ą ć. Gdy w końcu doświadczył niezależności i odrobiny prywatności, pojawił się w jego życiu sport i większość czasu tak czy inaczej spędzał poza swym mieszkaniem. Dopiero gdy pojawiła się w nim Laney, ponownie musiał nawyknąć do współdzielenia niewielkiej przestrzeni i zmiany wielu nawyków, które nabył mieszkając w pojedynkę. I poza tym, że wielokrotnie był ganiony za brak porządku, którego nie potrafił utrzymać przez porozrzucane ubrania czy pełen zlew to i tak wrócił by do tego bez namysłu.
W obecnej sytuacji, nie był jednak w stanie dojść do porozumienia w sprawie tarasu, który stanowił część wspólną dla niego i kobiety, którą miał za ścianą swego salonu. Nie chciał robić sobie wrogów wśród sąsiadów ale tylko jedna persona robiła mu pod górkę. Nie była przecież obcą mu osobą, bo znał ją od najmłodszych lat przez wgląd na to, że przyjaźniła się z jego siostrą. Nigdy nie byli jednak blisko i Angusa nie interesowały koleżanki Sarah, przez co czuł się teraz jak gdyby dyskutował z zupełnie obca kobietą. Osoba która przed nim stała, nie była osobą, którą opisywała młodsza siostra.
Następnym razem, stracisz palce — zagroził, choć rzeczą oczywistą było, że nie zrobiłby jej ani żadnej innej kobiecie krzywdy, niezależnie od tego czego by się dopuściła i jak reagowało jego ciało na wyprowadzane ciosy. Nie życzył sobie jednak by go biła.
To zainwestuj w klimatyzacje, mamy XXI wiek! — mruknął ze zrezygnowaniem, mając głęboko w poważaniu to jak radziła sobie z upałami — Nie ma tu zakazu palenia, a ta część tarasu należy do mnie, więc niewiele masz w tej kwestii do gadania. Chyba, że powietrze należy do ciebie? — oparł się ramieniem o futrynę i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej — Z tym też pójdziesz do mojej siostry, kablaro? — zapytał odrobinę zirytowany, nie chcąc przy kolejnym spotkaniu usłyszeć od Sarah, że ma odrobinę odpuścić, bo jej przyjaciółce wyrosła żyłka na czole, która niebawem pęknie.
Na szczęście dziewczyna wycofała się i wróciła do swojego mieszkania, a on mógł wrócić do oglądania meczu i zimnego piwa z którego upił zaledwie łyka. Po chwili rozbrzmiała jednak głośna muzyka, która przypominała kościelny chór i z powodzeniem zagłuszyła oglądane w telewizji mistrzostwa. Doskonale rozumiał tę grę i zdecydował się nie reagować — pogłośnił pilotem mecz i próbował kontynuować, jednak dobiegające zza ściany uniemożliwiały mu wypoczynek. Zerwał się w końcu i wciągając na stopy laczki, opuścił swe mieszkanie by dobijać się do jej drzwi tak, jak ona robiła to zaledwie kilka minut temu.
Co za złośliwy kawał babsztyla.. — wycedził przez zęby, a gdy w drzwiach pojawiła się brunetka, nerwy wzięły górę. Nie interesowały go słowne przekomarzanki, bo uważał, że w pewnym wieku, pewne rzeczy mu po prostu nie przystają, lecz wiedział, że Shepherd nie odpuści bez walki. — Ścisz tą cholerną pieśń pogrzebową! W ten sposób nie sprawisz, że przestane palić, a rozzłościsz jedynie resztę lokatorów — wykrzyczał, modląc się w duchu, by któryś z sąsiadów z tego piętra przyłączył się do niego.

Renley A. Shepherd
weterynarz — w lorne bay wildlife sanctuary
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Uciekła od agresywnego partnera, by objąć stanowisko weterynarza w sanktuarium w Tingaree i stara się zacząć układać życie w rodzinnym mieście.
Ucieczka od byłego partnera była dobrą decyzją, której podjęcie zajęło Renley zdecydowanie za dużo czasu. Nie powinna była się wahać, nie powinna była tłumaczyć agresywnego zachowania, którego dopuszczał się wobec niej mężczyzna powtarzający, że przecież bardzo ją k o c h a, że to nigdy więcej się nie powtórzy, że to ostatni raz, kiedy puściły mu nerwy. Prawdopodobnie – gdyby nie wsparcie, jakie otrzymała od przyjaciółki – wciąż tkwiłaby w samym środku bagna, które wciągało ją coraz głębiej. Niestety, z powodu i r y t u j ą c e g o sąsiada, nawet w Lorne Bay nie mogła zaznać spokoju.
Nie zawsze czepiała się jego b u c o w a t y c h zwyczajów. Nie była to pierwsza między nimi wymiana nieuprzejmości, ale wielokrotnie wcześniej Rene ignorowała smród papierosów wkradający się do jej mieszkania, hałas wydobywający się zza jego drzwi, gdy oglądał mecze, a nawet ujadanie psa (oby tylko nie był przez niego krzywdzony!). Jednakże miała parszywy dzień. Mimo wzmożonych wysiłków, a nawet konsultacji przeprowadzonych z dawnymi współpracownikami, nie była w stanie uratować jednego ze swoich podopiecznych. Zdarzało się, że traciła zwierzęcych pacjentów, lecz wciąż nie nauczyła się z tym godzić.
Angus wybrał zły dzień, by rozpocząć wojnę. A może to ona ją sprowokowała, by znaleźć ujście dla emocji?
Grozisz mi? Zdajesz sobie sprawę, że to karalne?! — przypomniała mu, bo tak samo jak na czyny należało uważać na słowa, a on pozwalał sobie na zbyt wiele w obu tych kategoriach.
Upadłeś na głowę, jeśli myślisz, że będę inwestować w wynajmowane mieszkanie — warknęła; nic dziwnego, że on również tkwił w takim, skoro tak nierozsądnie pochodził do wydatków. — A taras jest wspólny, co oznacza, że mam prawo oddychać czystym powietrzem! — zakomunikowała jeszcze zanim obrzuciła go zdenerwowanym spojrzeniem i wycofała się za swoje drzwi.
Wychowała się w rodzinie, która potrafiła grać sobie na nerwach – wszyscy byli s z a l e n i. Życie wśród nich nauczyło ją, by nigdy się nie poddawać, bez względu na to, jak niemożliwe wydawało się osiągnięcie celu.
Pukanie do drzwi usłyszała od razu, ale zamiast je otworzyć, w pierwszej kolejności postanowiła zagotować wodę na herbatę. Przecież w takim hałasie mogła nie usłyszeć delikatnego pukania.
Nie — odparła krótko, posyłając Angusowi słodki uśmiech, gdy już zdecydowała się otworzyć przed nim drzwi. Ostentacyjnie zerknęła na zegarek. — Mam jeszcze całą godzinę, zanim zacznie się cisza nocna. A to mieszkanie należy do mnie, więc niewiele masz w tej kwestii do gadania — wyjaśniła, korzystając z dokładnie tych samych słów, którymi odprawił ją zaledwie kilka minut wcześniej. — Herbaty? — spytała z niezwykłą uprzejmością, by jeszcze bardziej go rozjuszyć, choć wiedziała, że nie przyjmie propozycji.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Właśnie dlatego marzył o własnym terenie w środku lasu, gdzie nie musiałby się użerać z sąsiadami. Cenił sobie prywatność i święty spokój, a zdołał się już przekonać, że mieszkanie w bloku nie zawsze spełniało te oczekiwania. Na ten moment, wynajęty kąt wydawał się być najlepszą opcją by stanąć na nogi, jednak mężczyzna rozglądał się za jakąś dobra ofertą własnego terenu w Tingaree, w którą mógłby włożyć swe oszczędności. Wtedy nie musiałby się przejmować hałasami czy paleniem, a już na pewno nie uporczywą sąsiadką.
Nie strasz nie strasz, bo się zesrasz — powiedział prześmiewczo robiąc głupie miny. Niekoniecznie martwił się tym, że kobieta mogłaby gdziekolwiek zgłosić jego zachowanie czy też domniemane groźby, dlatego pozostało mu się z tego jedynie śmiać. Nie zrobiłby jej krzywdy, niezależnie od tego czego by się dopuściła. — A ja na nim palić — wzruszył ramionami obojętnie, nie widząc wyjścia z tej patowej sytuacji. Oboje mieli swoje prawa, jednak żadne nie zamierzało w tym temacie odpuszczać. Przez chwile jednak wierzył, że udało mu się zbyć sąsiadkę i będzie mógł w spokoju spędzić resztę wieczora. Nic bardziej mylnego!
Jako starszy brat, miał naturalny talent do wyprowadzania swej młodszej siostry z równowagi, więc nauczył się walczyć o swoje i nie odpuszczać. Nie spodziewał się jednak, że Shepherd okaże się być godnym przeciwnikiem, który nie ugnie się przed niczym. Czuł jednak, że był za stary na tego typu gierki i skakanie po mieszkaniach w celu udowodnienia swej racji, jednak najbardziej na świecie nie lubił z ł o ś l i w o ś c i.
Myślisz, że jesteś taka cwana? Ta cala szopka nie sprawi, że przestane palić i powiem Ci więcej. Gdy się denerwuje, kopce jak lokomotywa — oparł się o futrynę i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Jeśli chciała robić mu po złości, on nie zamierzał być bierny. — Kiedy piekło zamarznie, wariatko — prychnął i oderwał się od ściany, a następnie bez słowa pożegnania wrócił do swego mieszkania. Oglądanie meczu nie było łatwe, bo niezaleznie od poziomu głośności telewizora, wciąż słyszał dźwięk muzyki, dobiegającej zza ściany. Wierzył, że w końcu sama będzie mieć jej dość i nastanie błoga c i s z a.

koniec :ok:
Renley A. Shepherd
ODPOWIEDZ