Stranger, baby, always keep me in your sweet memory.
: 12 lut 2024, 17:32
Z rzeczy, których Amanda nienawidziła najbardziej, zaszczytne pierwsze miejsce pełnił upał, który doprowadzał ludzi do białej gorączki. Niesamowite, że po latach mieszkania na jednym z najbardziej gorących kontynentów (sorry, Afryka) nie ogarnęli oni, że bywa gorąco i traktowali to jako wymówkę dla swojej rażącej kompetencji. Od rana więc miała na głowie karetkę pogotowia i policję, bo jedna z jej pracownic zemdlała i oczywiście musiała uderzyć się o kant biurka. Taka amatorka w jej wykonaniu doprowadziła do tego, że ona, jej szefowa będzie musiała tłumaczyć się wszystkim z tego, że jej meble mają kanty.
Niesamowite, że dorosłym ludziom, którzy podobno ogarniają chodzenie, nie zaproponowała zaokrąglonych rogów, które skutecznie przeciwdziałałyby tego typu wypadków. To było tak absurdalne, że nawet jej niemal zabrakło języka w gębie, a sytuacja tego pokroju nie zdarzała się nader często. Najwyraźniej jednak tu w Lorne Bay, do którego wracała w konkretnych interesach działy się cuda i powinna do tego przywyknąć.
W końcu dobry specjalista od wizerunku jest gotowy absolutnie na wszystko i nic nie powinno go zaskoczyć. Nawet to, że czasami są rzeczy, które mogą być nietypowe i jednocześnie intrygujące. Z tego też powodu postanowiła podejść do zagadnienia wnętrzarskiego tak jak postąpiłaby każda szefowa.
To znaczy całkowicie je olać i przyjąć, że upał rzucił się ludziom od BHP na głowę, skoro wymyślają takie pierdoły. Zapewne nazajutrz miała żałować tej drobnej niesubordynacji (a ta nie zdarzała się jej za często), ale obecnie postanowiła skupić się na ponownym rozpakowaniu swojego życia w Lorne Bay. Musiała przyznać się sama przed sobą, że zapomniała poinformować syna o swoim powrocie. Czasami miała problem z tym, by zdać sobie sprawę, że istnieje, ale to pewnie wynikało z ilości prywatnych szkół, do których go wysyłała.Wiedziała, że po czwartej straciła rachubę, ale robiła przecież wszystko dla jego dobra.
Powtarzała to jak mantrę, zwłaszcza wtedy, gdy sms od niego zastał ją w drodze do przyjaciela. O tym, by się u niego pojawić z dobrym alkoholem pamiętała, ale już o fakcie, że przebywa tu jej syn i zażąda od niej kasy za terapię, zapomniała. Powinna mu dołożyć bez słowa jako główny powód jego problemów, ale wtedy musiałaby się do tego przyznać, a nie było jej to na rękę. Jak i pobyt w tym miasteczku, ale skoro Polanski postanowił zostać mnichem, to jej obowiązkiem było dopilnowanie, by jego firma nie obróciła się w perzynę przez rządy tego erotomana, który miał nieszczęście być jego synem.
Tak w gruncie rzeczy, gdy przyglądała się temu człowiekowi, jakoś łatwiej przychodziło jej docenienie własnego dziecka. Przynajmniej w chwili kryzysu nie szukał seksualnego zaspokojenia w dziupli drzewa, a co do Adama nie mogła mieć takiej pewności. To dlatego po godzinie z nim czuła się tak bardzo zmęczona, że jakoś kroki same poniosły ją do Ronana.
Wprawdzie wolałaby pójść z nim do latarni, ale stwierdziła, że nie będzie ryzykować kolejnej wpadki ze złamanym obcasem, więc razem z butelką whisky pojawiła się na progu jego domu pukając do drzwi.
Maciupeńki szczegół?
Ostatni raz była tu jakieś cztery lata temu i zapomniała wspomnieć mu, że wyjeżdża, ale Amanda Finley jakoś nie do końca potrafiła w relacje międzyludzkie. Te okraszone mianem przyjaźni zaś spędzały jej czasami sen z powiek.
Niesamowite, że dorosłym ludziom, którzy podobno ogarniają chodzenie, nie zaproponowała zaokrąglonych rogów, które skutecznie przeciwdziałałyby tego typu wypadków. To było tak absurdalne, że nawet jej niemal zabrakło języka w gębie, a sytuacja tego pokroju nie zdarzała się nader często. Najwyraźniej jednak tu w Lorne Bay, do którego wracała w konkretnych interesach działy się cuda i powinna do tego przywyknąć.
W końcu dobry specjalista od wizerunku jest gotowy absolutnie na wszystko i nic nie powinno go zaskoczyć. Nawet to, że czasami są rzeczy, które mogą być nietypowe i jednocześnie intrygujące. Z tego też powodu postanowiła podejść do zagadnienia wnętrzarskiego tak jak postąpiłaby każda szefowa.
To znaczy całkowicie je olać i przyjąć, że upał rzucił się ludziom od BHP na głowę, skoro wymyślają takie pierdoły. Zapewne nazajutrz miała żałować tej drobnej niesubordynacji (a ta nie zdarzała się jej za często), ale obecnie postanowiła skupić się na ponownym rozpakowaniu swojego życia w Lorne Bay. Musiała przyznać się sama przed sobą, że zapomniała poinformować syna o swoim powrocie. Czasami miała problem z tym, by zdać sobie sprawę, że istnieje, ale to pewnie wynikało z ilości prywatnych szkół, do których go wysyłała.Wiedziała, że po czwartej straciła rachubę, ale robiła przecież wszystko dla jego dobra.
Powtarzała to jak mantrę, zwłaszcza wtedy, gdy sms od niego zastał ją w drodze do przyjaciela. O tym, by się u niego pojawić z dobrym alkoholem pamiętała, ale już o fakcie, że przebywa tu jej syn i zażąda od niej kasy za terapię, zapomniała. Powinna mu dołożyć bez słowa jako główny powód jego problemów, ale wtedy musiałaby się do tego przyznać, a nie było jej to na rękę. Jak i pobyt w tym miasteczku, ale skoro Polanski postanowił zostać mnichem, to jej obowiązkiem było dopilnowanie, by jego firma nie obróciła się w perzynę przez rządy tego erotomana, który miał nieszczęście być jego synem.
Tak w gruncie rzeczy, gdy przyglądała się temu człowiekowi, jakoś łatwiej przychodziło jej docenienie własnego dziecka. Przynajmniej w chwili kryzysu nie szukał seksualnego zaspokojenia w dziupli drzewa, a co do Adama nie mogła mieć takiej pewności. To dlatego po godzinie z nim czuła się tak bardzo zmęczona, że jakoś kroki same poniosły ją do Ronana.
Wprawdzie wolałaby pójść z nim do latarni, ale stwierdziła, że nie będzie ryzykować kolejnej wpadki ze złamanym obcasem, więc razem z butelką whisky pojawiła się na progu jego domu pukając do drzwi.
Maciupeńki szczegół?
Ostatni raz była tu jakieś cztery lata temu i zapomniała wspomnieć mu, że wyjeżdża, ale Amanda Finley jakoś nie do końca potrafiła w relacje międzyludzkie. Te okraszone mianem przyjaźni zaś spędzały jej czasami sen z powiek.