Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Lato było cholernie nieznośne tego roku. Ciągły skwar i palące słońce dawały się wszystkim we znaki, a Mitchowi już w szczególności. Jego blada, piegowata skóra nie była przystosowana do takiej ekspozycji na promienie słoneczne i pomimo wylewania na siebie hektolitrów kremów z filtrem i unikania otwartych przestrzeni wyglądał jak burak. Dlatego też przemykał zacienioną częścią chodnika poważnie rozważając, czy nie powinien zacząć używać parasola. Nie byłby jedyną osobą chroniącą się w ten sposób, choć zdecydowanie rzadziej widywał mężczyzn z parasolem. W ogóle najchętniej nie wychodziłby z domu i przeczekał największe upały na zimnej posadzce w kuchni. Niestety te czasy letniego nieróbstwa już dawno minęły i teraz musiał pracować. Dobrze, że w knajpie mieli klimatyzację. Ale nie samą pracą człowiek żyje. Codziennie musiał odwiedzać szpital przyjmując odmierzoną dawkę metadonu w ramach terapii odwykowej i raz w tygodniu odwiedzał swoją psychoterapeutkę. W Lorne Bay upał był mniej dokuczliwy przez dużą ilość zieleni, ale tu w Cairns, gdzie królowała betonoza było nieznośnie.

I dziś, jak co tydzień był właśnie ten dzień niezręcznych zwierzeń na kozetce. Zawsze był rozbity po tej rozmowie i potrzebował dłuższej chwili, żeby się pozbierać. W dłuższej perspektywie te spotkania robiły robotę, sam to dostrzegał i rozumiał. Wiele spraw już poukładał w swojej głowie, ale wiele zostało jeszcze nie poruszonych, a całe mnóstwo rozgrzebanych. Jak na przykład temat związków jego ojca, który po raz kolejny poruszyli na dzisiejszej terapii. Coraz lepiej radził sobie z tym zagadnieniem. Nie wściekał się już tak na to, że znowu się z kimś spotyka, bo zaczął trochę inaczej do tego podchodzić, odkąd sam spotykał się z Vermotem. Nadal jednak miał problem z zaakceptowaniem, że mogłoby to być coś poważniejszego. Ewentualny kolejny ślub nadal wywoływał w nim te same, niezdrowe emocje. No chyba, że tą tajemniczą kobietą, z którą spotykał się Aiden była Charlotte. Ale ona przecież wyjechała… Szkoda. Dziś wiele czasu poświęcili właśnie jej szukając powodów, dla których Mitch w końcu ją zaakceptował, aby móc przełożyć to na kolejną potencjalną partnerkę ojca.

Miał jakąś godzinę do końca zmiany Aidena, więc postanowił poczekać i wrócić do domu razem z nim. Gabinet jego terapeutki był blisko szpitala, więc nie musiał cierpieć w upale zbyt długo. Raptem kilka ulic, kilka zakrętów i już miał szpital w zasięgu wzroku, choć niespecjalnie go widział. Szedł na pamięć zamyślony nad słowami, które dziś usłyszał. I pewnie szedłby tak dalej, gdyby nagle nie wpadł na kobietę wychodzącą z kawiarni wytrącając jej kubek z mrożoną kawą.
- Najmocniej przepraszam, ja nie… Charlotte?! - rozdziawił usta ze zdziwienia. Czyżby miał zwidy? To pewnie ten upał dawał mu się we znaki i zniekształcał obrazy w jego głowie, niczym fatamorgana na pustyni. Tyle dziś myślał o byłej macosze, że zwizualizował ją sobie w postaci tej obcej kobiety. Albo naprawę tu była
i ściągnął ją myślami.
- Co tu robisz? Ojciec mówił, że wyjechałaś - zmarszczył brwi. Czyżby go okłamał?

przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
/ po grach

Tegoroczne lato było tak upalne, że aura dawała się we znaki niemal wszystkim. W szpitalu pojawiało się coraz więcej pacjentów, którzy niekoniecznie wychodzili obronną ręką ze starcia z aurą, a i ona sama szukała czasem ratunku w miejscach innych, niż klimatyzowane pomieszczenia placówki, w której pracowała. Jej niemalże codziennym rytuałem stały się odwiedziny w pobliskiej kawiarni, która oferowała naprawdę dobrą mrożoną kawę. Nie dość, że sama w sobie była mocna, to jeszcze blondynka za każdym razem dostawała dodatkową porcję bitej śmietany, która skutecznie poprawiała jej humor. Nie było więc nic dziwnego w tym, że reszta dnia zaczęła nagle wyglądać w jej głowie znacznie przyjemniej.
A byłoby jeszcze lepiej, gdyby dane jej było wypić chociaż kilka łyków więcej.
Nie sądziła, że ktoś na nią wpadnie, a już na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że napastnik wytrąci jej z ręki oręż kawę.
- No choler... - powstrzymała się przed dokończeniem przekleństwa, bo jednak nie wypadało, żeby bluzgała na przypadkowych ludzi na środku chodnika. Fakt, nie użyła może mocnego słowa (zdarzało się, że w pracy używał tych o znacznie większym ciężarze gatunkowym), ale chyba jednak dobrze się stało, że zacisnęła zęby. Tym bardziej, że znała osobę, która na nią wpadła i zdecydowanie nie zamierzała budować międzynimi zbędnego negatywnego napięcia.
- Mitch... Mitchell? - poprawiła się. Uznała, że zwracanie się do niego pełną formą imienia będzie jednak najwłaściwsze. - Nie, nic się nie stało. To tylko kawa.
Machnęła ręką na swój napój, który rozlewał się teraz po chodniku. Było tak ciepło, że kostki lodu wrzucone do kubeczka niemalże topiły się w oczach. Zdaje się, że w tych warunkach fatamorgana stanowiła coś niemalże naturalnego, nieodłączną częścią australijskiego lata, ale Hargreeves zdecydowanie nie była złudzeniem.
- Bo wyjechałam - odparła niemal natychmiast. - Ostatnie miesiące spędziłam za granicą. Wróciłam kilka tygodni temu i od razu wróciłam do pracy.
Wskazała głową na pobliski szpital. Traf chciał, że jej etat był jeszcze wolny, skorzystała więc z szansy i ponownie została ordynatorem. Najwyraźniej nie tylko wojskowi, jej poprzedni pracodawcy, cenili sobie jej doświadczenie. Teraz miała go jeszcze więcej. Raz jeszcze miała okazję sprawdzić się w trudnych i wymagających warunkach, więc tu, na miejscu, w porządnym miejskim szpitalu, nic nie powinno jej zaskoczyć.
- Krótko po powrocie odezwałam się do Aidena, dałam mu znać, że wróciłam, że jestem cała...
Przez chwilę gryzła się z myślami. Chciała chyba powiedzieć coś w stylu "myślałam, że dał ci znać", ale... Relacje jej i byłego pasierba nie był chyba aż tak idealne, by nawet cos takiego sugerować.

Mitchell Thompson
ODPOWIEDZ