: 10 mar 2024, 17:29
Szczęśliwie (choć może jednak nie do końca?) Flann aż taką pamięcią do niuansów wypowiedzi, nawet własnych, nie dysponował i wysoce prawdopodobne było, że po prostu nie pamiętał jak pewnego pięknego dnia, kiedy jeszcze ich spotkania można było nazywać randkami, zarzekali się oboje że po tym nie będzie miejsca na żadną przyjaźń. Jak czcze były to gadki pokazało im samo życie, wystarczyło bowiem kilka lat, by bez żadnego większego dramatu (czy jednak?) ich relacja zupełnie naturalnie ewoluowała w zupełnie platoniczną (trudne do wyobrażenia) przyjaźń. Uczucie, z którego był równie tak dumny jak z tego że na przyjaciela wybrała go sobie taka kobieta jak Julia. Uśmiechał się właśnie do tej myśli, myśli którą jednak miał zamiar zachować dla siebie - wiedział, że zdradzanie takich sekretów akurat Crane mogłoby spowodować, że jeszcze bardziej obrosłaby w piórka a nie wiedział, czy na takie wrażenia jest gotowy. Ostatnio i tak miał wrażenie, że to już ten czas kiedy powinien prewencyjnie omijać wszystkie lustra, bo jeszcze trochę a będzie się w nich hobbystycznie dopatrywał pierwszych siwych włosów, które oczywiście zagwarantuje mu Julia. Do spółki z drugą, Desiree, która też przecież namiętnie spędzała mu sen z powiek.
- Nie negowałem tego - pokiwał twierdząco głową, choć musiał przyznać, że był to mocno kurtuazyjny komplement dla pana doktora, który tak mocno zajmował głowę Julii. Facet mógł być nawet najlepszym chirurgiem, jakiego nosiła ta planeta, a w tym momencie Flann i tak wolałby się od tej części, w której był lekarzem, trzymać z daleka. Lekarzy i szpitali mieli z Desiree dosyć (przynajmniej od strony pacjenta) prawdopodobnie dożywotnio, więc bezpiecznie porzucił ten temat i tylko zaśmiał się lekko.
- Nie? Nie widzę miłości wszędzie. Za to te serduszka, które pojawiają się nad twoją głową niczym żarówka nad postaciami w bajkach, owszem. Crane, tobie takie banały się przecież nie zdarzały - dobrze pamiętał przecież wszystkie te mądrości o tym, jak to już dożywotnio będzie niezależna, potem te wszystkie krótsze lub dłuższe romanse, a tu nagle bach! Okazywało się że los i na taki kamień jak Julia potrafił znaleźć odpowiednią kosę i działo się. Znowu mógł uśmiechać się sam do siebie, bo liczył w tym momencie mocno na to, że cały ten Aiden okaże się na tyle przyzwoitym człowiekiem, że da tej dziewczynie całe szczęście, na które ona tak cholernie zasługuje.
- Dobrze wiesz, że to nie jest kwestia smęcenia - zaśmiał się lekko, ale skoro już mieli rozmawiać poważnie i to na dodatek o interesach, uznał to za doskonałą możliwość do zmiany tematu. - Owszem, rozmawialiśmy trochę o przeprowadzce, ale po pierwsze to nie nastąpi już-teraz-zaraz, a po drugie wcale nie wyniesieniu się daleko - kto by się spodziewał, że Flann Rohrbach w towarzystwie Julii potrafi być jeszcze taki tajemniczy? Rozsiadł się wygodniej - o ile było to w ogóle możliwe - na tym swoim śmiesznym szpitalnym krzesełku, i musiał przyznać że powoli rozumiał Desiree która z uporem maniaka twierdziła, że temu szpitalowi przyda się każdy jeden dodatkowy dolar bo potrzebne jest tutaj dokładnie wszystko. - A po drugie zaczniemy od podstaw, czyli czemu masz wątpliwości co do kontynuowania naszej współpracy? - skądś one w końcu musiały się wziąć, a takie akurat rzeczy wokal zawsze słyszeć wprost.
Czyżby Rohrbach wracał w końcu do swojego zawodowego trybu? Nie może być.