pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Ostatnio chyba przekraczał pewne granice. Złośliwi stwierdziliby, że naoglądał się serialu Netfliksa z przystojnym stalkerem w tle i przez to musiał przekonać się na własnej skórze jak to jest. To byłoby nawet niezłe tłumaczenie i jeśli Chris podciągnąłby pod to jego zamiłowanie do kompletnego researchu to okazałoby się, że zwyczajnie bawi się w metodę Stanisławskiego dla pisarzy. W końcu jak chciał się wczuć bardziej w rolę obleśnego creepa, śledzącego kobiety to wypadałoby po prostu nim zostać. To znaczy to nie tak, że odhaczał punkt za punktem- on jedynie skupił się na tym, by podglądać z daleka dziewczyny swojego życia.
Przetestował to najpierw z Constance angażując do tego podłego hakera, któremu musiał zapłacić swoim ciałem. Dzięki temu w momencie namierzył tę hejterkę, która zostawiała mu niepochlebne opinie o książce. Były one jednak tak inteligentnie napisane, że nie mógł oprzeć się pokusie poznania jej i w ten sposób postanowił sięgnąć bruku zdobywając jej adres. Pewnie inna baba potraktowałaby go gazem pieprzowym i zakazem zbliżania na kolejne pięć lat, ale akurat ta jedna konkretna okazała się dziwnie wyrozumiała i nawet podjęła jakąś decyzję, by się z nim zaprzyjaźnić. Potem przespać na dodatek, co wprowadzało niejasny komunikat, jeśli chodzi o śledzenie kobiet. W końcu jak dotąd uważał, że jest to naganne i za tego typu przewinienie grozi jedynie chłosta i wygnanie, a tu jednak był to element gry wstępnej. Dla Chrisa było to po części końcem świata, bo gdzieś poprzestawiało mu się w głowie na dobre i uznał, że należy tak czynić. Z troski, rzecz jasna.
Salmy przecież od początku nie zamierzał przelatywać, ale jej ostatnie poczynania dały mu do myślenia i sprawiły, że postanowił patrolować sytuację uczuciową, w której kobieta się znalazła. Pewnie każdy mądry stwierdziłby, że to jej decyzja i powinien dać jej spokój, ale nie Haynes. On nadal czuł, że jest jej starszym bratem, a ci przecież nigdy nie pytali młodszej siostry o opiekę. Oni po prostu to robili i właśnie dlatego i Chris nie zamierzał jej dopytywać o to śledzenie. Pewnie również dlatego, że wściekłaby się i mogłaby mu nakopać, ale to pozostawiał już tylko dla siebie. Jak i to, że wreszcie szukał pewnej odskoczni od relacji z Cons, która poświęcała cały swój wolny czas przyjaciółce. Odwoził ją do szpitala i przywoził, dbał o to, by coś jadła i by przynajmniej pamiętała o prysznicu, ale i tak niewiele więcej miał do roboty, a słowa pocieszenia nie były czymś, co przyniosłyby jej jakąkolwiek pociechę.
Nudził się więc niesamowicie i jak to przystało na niego, z tej nudy nie wyszło nic dobrego. To znaczy upadł już naprawdę nisko i postanowił szpiegować Salmę. Na pewno porabiała coś ciekawego i przynajmniej poczuje się wciągnięty w wir normalnego życia.
Tak normalnego, że niecałe pół godziny później we wzburzeniu pisał do niej wiadomość, bo dostrzegł ją z tym jednym byłym, który był jak niekończąca się historia. To znaczy wolał sobie nie wyobrażać czy jeździła na nim jak Bastian na tym psie, ale do cholery, serio?
Czy to jej eko życie nie uderzyło za bardzo do głowy, skoro wierzyła w recycling nawet starych drani?
Te i wiele innych pytań zamierzał jej zadać, gdy wreszcie razem z Werterem zjawił się w jej siłowni licząc na to, że jak rozsądna kobieta pracuje, a nie robi tę sztuczkę z psem.
W towarzystwie własnego labradora brzmiało to niepokojąco i zdecydowanie nie chciał o tym myśleć, więc łaskawie zapukał do drzwi.
- CZY CIEBIE POPIERDOLIŁO?!- i choć nie podniósł głosu tak sobie wyobrażał literacki moment, gdy jego bohatera trafia szlag ze względu na tę jedną, niepokorną kobietę.
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
014.
Czy złośliwi mieliby rację, gdyby oczywiście tacy się pokusili o ocenę tej sytuacji? Oby nie, bo już sam koncept stalkowania ludzi był mocno niepokojący. A jeśli dodać do tego, że dorosły gość zaczął to robić, bo naoglądał się seriali, to należałoby go pilnie zabrać na terapię. Co prawda i bez tego można było uznać, że by mu się przydała, podobno praktycznie każdy potrzebuje terapii, ale Salma na razie nie uważała, aby było z nim tak źle, że należało go do tego zmuszać. Chyba. Taką miała nadzieję, ale istniało spore prawdopodobieństwo, że jak jej się przyzna, jakie rozrywki ostatnio sobie wybierał, to zacznie zmieniać zdanie.
Na razie jednak jej dzień był względnie spokojny. Miała za sobą dwa treningi, zdążyła coś zjeść, poplotkować z kilkoma osobami z zespołu i wymienić się z nimi uwagami na temat rzeczy, na które było warto zwracać uwagę w ramach wprowadzanych przez nią cały czas zmian. Zjadła też coś na szybko, aby potem zamknąć się w swoim biurze, dając znać recepcjonistce, że gdyby ktoś jej szukał, to będzie właśnie tam, zajmować się papierkową robotą. Szła jej ona coraz lepiej i coraz więcej mogła oddelegować innym, ale nadal była to jej najmniej ulubiona czynność związana z prowadzeniem swojego własnego biznesu. Przewracała często oczami, widząc kolejne takie same rubryczki do uzupełnienia i miała wrażenie, że głowa robi jej się strasznie ciężka, gdy sprawdza kolejną fakturę, aby móc zacząć sprawniej szacować koszty z uwzględnieniem sezonowości i wdrażanych zmian, a nie bazując tylko na tym bałaganie, który zostawił jej poprzedni właściciel. Aktualnie zrobiła sobie chwilę przerwy, odchylając się na krześle i wyciągając ręce do góry, aby nieco rozciągnąć plecy, gdy drzwi się otworzyły z dość dużym impetem, po tym, jak ledwo zdążyła rzucić proszę, gdy pojawił się w nich Chris ze swoim psem, który oczywiście od razu przyciągnął jej spojrzenie, wywołując na twarzy uśmiech — pies, nie Chris. Na mężczyznę spojrzała, unosząc znacząco brwi ku górze, wstając od swojego biurka, żeby podejść przywitać się najpierw z Werterem, oczywiście. — Cześć przystojniaku — mruknęła do niego, drapiąc go po głowie i za uchem, zerkając przy okazji w górę na Chrisa. — Cześć, Chris. Świetnie wyglądam? Ach wiem, ostatnio nawet lepiej niż zwykle, miło że zauważyłeś. Praca mi służy i mam się naprawdę dobrze, dzięki za troskę! — rzuciła nieco sarkastycznie, podnosząc się od jego pupila i zatrzymując naprzeciwko przyjaciela, który ewidentnie był wzburzony. Mogła mieć jakieś podejrzenia, o co mu chodziło, jednak osobiście uważała to za coś na tyle absurdalnego, że miała resztki wiary w mężczyznę i w to, że nie przyszedł tutaj robić jakiejś awantury, bo coś widział, albo wydawało mu się, że widział — jeszcze tego nie ustalili. — Chcesz najpierw powiedzieć, co u Ciebie słychać, czy wyjaśnić mi, dlaczego jestem taki zirytowany i uważasz, że mnie popierdoliło? — dopytała, nieco bezczelnie, najwyraźniej niewiele sobie robiąc z jego poirytowania, na co dość jasno wskazywała jej odrobinę pobłażliwa mina. — Napijesz się czegoś? — zapytała jeszcze. — Nie wiem, czy proponować Ci kawę, czy raczej melisę, bo ewidentnie coś Cię rozjuszyło mocno, martwię się o Ciebie. W tym wieku trzeba dbać o serduszko, wiesz? — Salma doskonale wiedziała, że igra w tym momencie z ogniem, dając mu do zrozumienia, że przecież nie wie o co mu chodzi i że zupełnie nic się nie dzieje, więc może to traktować pobłażliwie, ale nie mogła się odrobinę powstrzymać. Szczególnie że wiedziała, że gdy tylko jej wyjaśni swoje wzburzenie i jej przypuszczenia się potwierdzą, że ma to związek z jego ostatnią wiadomością do niej, to sama się na niego wkurwi. Mogła więc sobie trochę poużywać bezczelnie, zanim to nastąpi.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak właściwie Chris Haynes miał całą listę nietypowych zachowań i pewnie dlatego mocno ograniczał wpływy swojego psychiatry, bo byłby absolutnie zaniepokojony, gdyby poznał go bliżej. Inna sprawa, że mężczyzna zawsze uważał, że to tak naprawdę chodzi o jego zawód i pewien rodzaj ekscentryzmu, jaki się z nim wiąże. Sądził, że ma kilka nawyków, ale są one stosunkowo niegroźne. Jako pisarz wiedział jednak, że potem z tego typu pierdół tworzy się profil mordercy, więc starał się ograniczyć swoje przyzwyczajenia i nie stalkować ludzi za często.
To znaczy tych obcych, bo nadal zależało mu na bliskich, a skoro Salma już dzierżyła ten zaszczytny tytuł, musiała przywyknąć do tego, że czasami wchodził butami w jej życie. Na dodatek było to obuwie zabłocone, zakurzone i nie pierwszej świeżości. Okazywało się jednak, że miał nosa do spraw beznadziejnych, bo jasnym było, że znowu gwiazda o nazwie Leander zaświeciła na jej firmamencie, co zwiastowało wręcz jedną z tych milusich komet, które niszczą planetę ziemską.
Chris ostatnio lubił Ziemię, więc postanowił się nad nią ulitować i odbyć jedną z tych rozmów wychowawczych. Jeśli to nie pomoże, będzie musiał to dziewczę przełożyć przez kolano i spróbować dać jej klapsa. Tak, to było zdecydowanie w sferze marzeń, bo Hanes zdawał sobie sprawę, że prędzej przywali ona jemu i dlatego dla obrony wziął tego ps… zdrajcę.
Oczywiście, że pierwszy podbiegł do Salmy i zaczął ją lizać jakby się nie widzieli sto lat.
- Czyli jesteśmy u twojego tatusia i zachowujemy grzecznościowe formy? Jak się masz, Salmo? Czy aby na pewno nie straciłaś ostatnio rozumu?- powtórzył równie sarkastycznie jak ona, trzeba było przyznać, że pod względem przyjaźni dobrali się jak w korcu maku i w innych okolicznościach by go to nawet rozczuliło, ale te wymagały zachowania poważnej formy.
Na miłość boską, Werter, mógłbyś się opanować i zacząć być na serio?
Usiadł z rezygnacją na krześle i przelotnie zerknął na jej faktury.
- Uwzględnij koszt zwiększonej klimatyzacji. Przewidują kolejną falę upałów- wskazał palcem na konkretny zapis, a skoro paluszki miał na biurku to postanowił nimi postukać. Może w ten sposób odczyni ten żałosny urok i dowie się, że tylko mu się wydawało i tego człowieka nie było w jego życiu. Wiadomo, pomarzyć zawsze można.
- Możesz mi od razu polać alkoholu, bo jak zamierzasz mi powiedzieć jakim cudem sprowadziłaś sobie do życia nie jednego, a dwóch byłych to wiedz, że ja na trzeźwo tego nie zniosę- rozłożył ręce w geście bezradności. Dokładnie, był w takim wieku, że musiał na siebie uważać, a ona robiła mu coś takiego i to jeszcze w ten jeden sposób, który doprowadził go do białej gorączki.
- Czekaj, przeliteruję ci go- L E A N D E R- przy każdej zgłosce, jaką przyszło mu wypluć przy okazji tego imienia, krzywił się teatralnie.
Nie z powodu samego człowieka, bo uprzedzenia to przykra rzecz, ale z powodu tego, że takie igranie z dawnymi miłostkami zawsze kończy się źle, a on tej kobiecie by niebo przychylił i oddał nawet psa, który dalej warował u jej stóp.
Pieprzona czarownica.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Chyba każdy miał taką listę. Jedni mieli na niej rzeczy, które z punktu widzenia społeczeństwa wydawały się dziwniejsze, inni takie, które były uznawane za mniej groźne i niepokojące, ale chyba trudno nie mieć czegoś, co było takie typowe tylko dla tej konkretnej osoby. Salma znała Chrisa na tyle, aby móc dość szybko obalić jego teorię o tym, że to bycie pisarzem wykształciło w nim te nawyki i zachowania, bo pewnie wskazałaby bez problemu sytuacje, w których się one przejawiały jeszcze za smarkacza, gdy nikt go na poważnie w świecie literatury nie traktował, bo był gówniarzem bez ukończonej szkoły. Zdążyła się też nieco przyzwyczaić, że to ona tutaj ostatecznie była tą wyluzowaną. Chris mógł być prawilną mordeczką, ale najwyraźniej jak przychodziło co do czego, to spinał się mocno i podchodził do sprawy z ogromną porcją dramatyzmu. Co jednocześnie sprawiało, że się irytowała i przewracała oczami, ale też czuła się całkiem miło, bo wiedziała, że to przejaw jego troski i w gruncie rzeczy naprawdę chciał dobrze. Ona też chciała i robiła to w sposób, który dla niego często nie był wygodny. Od tego najwyraźniej ma się przyjaciół, być może w sytuacji, gdyby robili to w sposób bardziej dopasowany do siebie nawzajem, to nie dawałoby to odpowiedniego efektu? Trudno stwierdzić.
Zrobiła minę niezadowolonej nastolatki, która spóźniła się trzy godziny do domu po imprezie, więc wiedziała, że ojciec czeka na nią z kazaniem w drzwiach. Wychowawcze zapewne bardzo, nie wiadomo jednak, na ile efektywne. Nie od dziś wiadomo, że gadać to jedno, słuchać to drugie. ale usłyszeć i wyciągnąć wnioski to zupełnie inna bajka, która wcale nie musi się z tym wiązać.
W sumie, to jemu wisze kasę za to miejsce — mruknęła, wzdychając ciężko, bo wiedziała doskonale, że będzie to rozmowa typu ciężka, tylko chyba aktualnie jeszcze do końca nie rozumiała o czym. Jej zdaniem nie działo się absolutnie nic takiego, co wymagałoby tak wzburzonej reakcji. Musiała więc poczekać aż w końcu jej wyjaśni o co chodzi.
Bo zostałam blondynką? No przestań Chris, nie sądziłam, że wierzysz w stereotypy… — stwierdziła bezczelnie, zdając sobie sprawę, że trochę igra z ogniem wkurwiając go dodatkowo.
Skąd pomysł, że mam tu alkohol? — czy miała? Pewnie tak.— Ale pijesz sam — dodała, żeby był świadomy, bo ona nie zamierzała tego robić w pracy. Niby nie miała już żadnej grupy treningowej, ale jednak nie czułaby się z tym dobrze. Chociaż gdy skończył swoją wypowiedź, to zaczęła się nad tym poważnie zastanawiać, czy aby na pewno nie chce czegoś mocniejszego. Na razie jednak nie pojawiła się żadna butelka.
Kurwa, nikogo sobie nie sprowadziłam — oburzyła się. — Wróciłam w rodzinne strony po latach Chris, to całkiem normalne, że są tu ludzie z mojej przeszłości — wytknęła mu, bo uważała to za sensowne wyjaśnienie. — Poza tym, to nie dwóch moich byłych, jeden tak właściwie — och oczywiście, że teraz postanowiła być przesadnie precyzyjna, wytykając bezczelnie, że przecież była w związku tylko z Leanderm. Z Redem nie, nigdy nic sobie nie deklarowali i nadal pozostawali na tym etapie. To, że go lubiła to inna sprawa.
Tak, Leander jest moim byłym. Mieszka w Lorne, jest lekarzem w szpitalu i uważam go za przyjaciela prawie tak długo, jak Ciebie — poinformowała go spokojnie. — Tylko jemu nie kradłam jabłek, tylko… Coś innego — przewróciła oczami. Musiał pogodzić się z faktem, że miała innych męskich przyjaciół. Niewielu, a jednym z nich był jej były. Z którym zdarzało jej się sypiać, gdy już był podobno jej byłym No wielkie halo. — Także: gdzie leży problem, hm? I po co się tak irytujesz? — zapytała, siadając sobie na biurku naprzeciwko niego głaszcząc sobie psa, który rzeczywiście, nadal grzecznie siedział obok niej. Dobry Werter.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak, na drugie powinien mieć królowa dram, ale jakoś jego rodzice nie wpadli na ten pomysł i nadali mu swojsko brzmiącego Williama, zupełnie jakby się spodziewali, że zostanie jednym z tych farmerów. Właściwie kiedyś za czasów swojej ogromnej popularności zastanawiał się nad posiadaniem koni i podrywaniem kobiet na lasso (z jego umiejętnościami szybciej by jakąś zabił niż złapał), ale potem stanęło tylko na byciu rozpuszczonym gówniarzem. Takim, który przy tupaniu nogą dostaje to, czego chce, więc przyjaźń z tak niezależną istotą jak Salma stanowiła dla niego wyzwanie. O dziwo, nigdy nie wpadł na to, by zamienić ją na jedną ze swoich fanek, które by się z nim zgadzały na każdy temat.
Najwyraźniej może i był rozpieszczony i nie udało mu się zrealizować swoich kowbojskich pragnień, ale przynajmniej miał szczęście do ogarniętych kobiet, więc powinien spuścić z tonu. W teorii jednak było to proste, a w praktyce śmiertelnie obawiał się, że gdzieś kobieta sobie zrujnuje życie, więc zachowywał się nieco jak samiec alfa, przekonany, że tylko on ją może uratować. Wiedział- a raczej się domyślał- że dziewczyna spuści mu za to łomot.
Powinna więc docenić, że wybrał nawet odpowiednie miejsce do tego procederu.
- Jak chcesz go spłacić to mam jakieś lewe środki z honorarium- poinformował ją lojalnie, bo wiedział, że ceniła sobie niezależność, a poza tym jak mógł odmówić istocie, która trzymała alkohol na specjalne okazje jak właśnie napad przyjaciela, który domagał się ważnych informacji. - Skoro piję sam to polej- zachęcił ją, ale wiedział, że tak łatwo nie pójdzie, więc wywrócił oczami. - Lubię blondynki. Mam złe skojarzenia z taką jedną, co mnie spaliła, ale tak poza tym to lubię- i pewnie mógłby dalej się z nią patyczkować, ale wreszcie chyba wiedziała, że za każdym razem gotuje go coraz bardziej i postanowiła przejść do meritum, które może i nie brzmiało dla niego najlepiej, ale przynajmniej była szansa ją zrozumieć.
Przecież nie był aż takim potworem, by nie ogarniać, że z byłymi może w życiu pojawić się pewien rodzaj sentymentu, ale zdecydowanie nie był w stanie zrozumieć, czemu tak zjawiskowa kobieta jak Salma musi korzystać z mężczyzn z odzysku zamiast zwyczajnie poznać nowych.
- Dobra, akurat tak przypadkiem się nawinął, tak?- upewnił się. - I świetnie, że jest lekarzem, brawo dla niego, ale z tego co pamiętam, rozstaliście się, więc nie gadaj mi tu o przyjaźni. Ja ci się nigdy do majtek nie dobierałem, więc nie możesz tego porównywać- odrzekł dość kategorycznie, ale po chwili lekko złagodniał. - Martwię się, Salmo. Zwyczajnie martwię się, że ktoś ci złamie to serduszko, którego udajesz, że nie masz, a masz i ja jestem tego świadkiem- próbował jej to wytłumaczyć najlepiej jak umiał, ale nic nie mógł poradzić na to, że jak sam jej kiedyś wspominał, znacznie lepiej w takich wypadkach wychodziło mu pisanie, ale przecież nie napisze jej ody do porzuconego kochanka.
Spojrzał na Wertera (jego była żona skrzywdziła go tym imieniem) i westchnął sobie.
- A poza tym czuję się obrażony tym, że uważasz go za przyjaciela. Masz mnie- stwierdził dobitnie, choć to była trochę szczeniacka próba wpuszczenia jej w maliny, bo przypuszczał, że za tym całym pojawieniem się jej byłego kryje się coś więcej i on zamierzał się do tego dokopać. Powoli, bo przecież research wymagał czasu i odpowiednich umiejętności, a Chris Haynes wręcz doskonale zdawał sobie sprawę, że trafił na ostrą przeciwniczkę.
Zamierzał jednak walczyć i grzebać (bez)skutecznie w przeszłych relacjach swojej przyjaciółki, bo była jedną z kobiet, dla których zrobiłby wszystko.
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zdecydowanie bardziej by to do niego pasowało. Aż dziwne, że do tej pory Salma nie namówiła go po pijaku, aby jednak wysłał podanie do urzędu o zmianę imienia — na pewno dało się to zrobić online, Australia w tej kwestii powinna być bardziej ufna niż Japonia, która nawet bankowość elektroniczną miała upośledzoną i niesamowicie ją irytowało to w tamtym kraju (ale chyba tylko to). Ewentualnie mogłaby też namówić go na tatuaż. Skoro sama była ich fanką, to mogłaby go podpuścić na jakiś matching, czy coś, a skończyłby z koroną oraz odpowiednim do niej podpisem na pośladku. Albo w jakimś bardziej widocznym miejscu. Czy było to okrutne? Owszem, ale jednak stalkowanie przyjaciół też się do tej kategorii zaliczało. Nawet jeśli dlatego, że chciał dla niej dobrze i się o nią troszczył.
Doceniam słoneczko, ale sobie poradzę. Spłacając jeden dług robiąc inny dług niewiele zyskam — wyjaśniła mu, bo nawet jeśli pieniądze były lewe i upchnięte gdzieś między skarpetkami, to jednak nie oznaczało to, że jego by nie chciała spłacić. Jej niezależność w tej kwestii była raczej nie do podważenia. W innych kwestiach czasami się łamała i korzystała z pomocy, której podobno nie trzeba było zwracać.
Ona się nie liczy jako kobieta, jako blondynka, jako generalnie nikt — o to, to. Dokładnie takie zdanie miała o tej… Sama nie wiedziała, jak to określić. Wariatka było obraźliwe dla wariatów, jak wiadomo. Wyciągnęła z szafki w biurku butelkę alkoholu, wzięła szklankę ze stolika i polała mu. — Nie mam lodu, więc smacznego — mruknęła, podsuwając ją w jego stronę. No niestety, musiał pić ciepłą.
No nie wiem Chris, czy przypadkiem, czy nie przypadkiem. Mieszka tu, ma tu rodzeństwo i syna, ja tu mieszkam też. A że jest lekarzem, to można go spotkać w szpitalu. Przypadkiem, bo nawet jeśli nie mam metra sześćdziesiąt, to mnie nie leczył — przewróciła oczami, czując się dziwnie, że w ogóle musi się z czegoś tłumaczyć. — Ja do Twoich też się nie dobierałam, ale co to zmienia? Można rozstawać się z ludźmi w zgodzie, a relacje mogą ewoluować, wiesz? Mam nadzieję, że wiesz, po tylu latach terapii… Bo chodzisz na nią, prawda? — upewniła się. Było to w tym momencie nieco złośliwe, przynajmniej na początku, ale potem dotarło do niej, że dawno o to nie pytała, a przecież Chris bądź, co bądź, swoje w życiu przeszedł. A i bez tego, że ktoś próbował ich spalić, ludzie potrzebowali wsparcia. — Zresztą dobierał do majtek to obrzydliwe określenie, nie sądzisz? Jakby ktoś kogoś do czegoś zmuszał, a zaręczam Ci, że za każdym razem ściągałam je z własnej woli — tak było, nie zmyślała. I miała z tych czasów bardzo miłe wspomnienia. Nie dodała, że nie tylko ze względu na tę kwestię była przekonana, że w jakiś sposób Leandra będzie zawsze kochać, bo podejrzewała, że Chris wyciągnie nieodpowiednie wnioski, mimo że nikt nie próbował tutaj reanimować pogrzebanego dawno związku, który nie miał szansy na szczęśliwe zakończenie w tamtej formie.
Coś tam podobno mam — mruknęła nieco naburmuszona, że jej to wypomina, po czym westchnęła. — Wiesz, że tak się ze mną nie da — przypomniała mu. — Chronić mnie za wszelką cenę, bo tak naprawdę daje to odwrotne skutki, jeśli tylko mam ochotę — zapewne nie raz i nie dwa tego doświadczył. — A jak mi ktoś złamie serduszko, to przyjdę do Ciebie, wypłakać się w ramię, a Ty będziesz mógł powiedzieć a nie mówiłem? i mnie przytulić, a potem upić. Albo odwrotnie, wszystko jedno — jak będzie wolał, nawet może wcisnąć wtedy jakieś kazanie.
Zaśmiała się lekko, kręcąc głową na jego kolejne słowa. — Ach wiedziałam, że chodzi o Ciebie — wytknęła mu. — Co najmniej, jakbyś ty nie miał innych przyjaciółek… — skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając mu się nieco triumfalnie. — A jak o tym mowa… Co tam u Twojej wyjątkowej przyjaciółki, która postanowiła Cię przelecieć? — zapytała słodko, celowo dobierając słowa trochę tak, żeby go odrobinę zirytować. Ale z umiarem!
Skąd w ogóle wiesz o tym, że widziałam się z Leandrem? — zapytała, wracając jeszcze na moment do tematu, nieco podejrzliwie. Nie mówiłą mu o tym. Nie dlatego, że chciała to ukryć, po prostu sama nie robiła z tego jakiegoś wielkiego wydarzenia, bo jakby nie było po co.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Z pewnych przyczyn zawsze jej powtarzał, że po transplantacji tatuaże to kiepski pomysł. Głównie chodziło o jego zdrowie (sprawa oczywista), ale coś mu mówiło, że znając jej ułańską fantazję jeszcze skończyłby z serduszkiem w wątpliwym miejscu. Tam, gdzie słoneczko nie dociera mówiąc kolokwialnie. Może i to byłaby tajemnica poliszynela, ale te w jego środowisku rozchodziły się za szybko i nim by się obejrzał, całe środowisko literackie paplałoby o jego maciupeńkim tatuażu. Z tego powodu musiał się jakoś bronić przed zakusami pijanej Salmy. Jak na razie szło mu o tyle dobrze, że to jej ciało pokrywały nowe malunki, a on pozostawał nieskazitelny. Tak miało zostać, choć wiedział, że jeśli przyzna się do swoich niecnych praktyk ze stalkingiem w tle to za karę pewnie otrzyma jakąś durną dziarę.
Sam sobie był winny.
Wróć, winna była Constance i to, że nie poświęcała mu dostatecznie wolnego czasu, więc do jego głowy wpadały tego typu głupotki.
- Mi akurat byś mogła oddać w naturze. Dosłownie, ktoś musi wyprowadzać Wertera- stwierdził, żeby sobie nie roiła w głowie, że będzie domagał się spłaty w inny sposób. Właściwie byłoby to całkiem seksowne, gdyby dotyczyło kogokolwiek innego niż jego najdroższa przyjaciółka. Na liście kobiet, których nie zamierzał tykać była właśnie ona i Pearl, która odpowiadała za podpalenie. Nie mówił nigdy Salmie o tym, że niecałe kilka miesięcy temu próbował dociec prawdy i jego szalony plan spalił na panewce, bo dziewczyna broniła się za dobrze. Wydawało mu się to już jednak obsesją, do której nie miał ochoty się przyznawać.
Wolał więc dyplomatycznie wzruszyć ramionami.
- To chyba jedyna kobieta, którą tak jawnie krytykujesz. W innych okolicznościach mógłbym być nawet z tego dumny- uśmiechnął się lekko, gdy podała mu szklankę, bo przecież whisky pijało się bez lodu. Tego typu dodatki jedynie zabijały smak, choć Chris był praktycznie po stronie Amerykanów i stwierdzał, że tego typu napój smakuje jak trucizna pędzona na szczurach. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie dnia bez szklaneczki i manager słusznie wnioskował, że to już alkoholizm. Zawsze odpowiedział mu, że to domena dobrych pisarzy i właściwie to samo mógł odpowiedzieć teraz Salmie. Domeną dobrych literatów było wyciąganie daleko idących wniosków i snucie hipotez. Nie był pewien czy są słuszne, ale miał prawo się o nią martwić. O nią i jej przyjacielskie zapędy w stosunku do byłych, bo przecież to zawsze zwiastowało problemy i późniejsze złamane serca.
Akurat tego chciał uniknąć, jeśli chodzi o nią.
- Jak to jest, że ty wszystko chcesz zamienić w żart? Nawet to, że ten sukinsyn jest pediatrą- mruknął i westchnął głęboko, bo pomimo tego, że sam był człowiekiem rosłym i dobrze zbudowanym, w tej kwestii poczuł się zupełnie bezsilny. - I zupełnie nie wiem, co ma do tego moja terapia, ale tak, chodzę tam co czwartek i akurat moja pani psychiatra nie chce zdjąć przede mną majtek. Mówi coś o etyce zawodowej, ale widziałem Lucyfera i wiem, że to całkiem możliwy scenariusz- puścił jej oczko uprawiając właściwie tę samą grę co ona i oddalając temat jak najbardziej się dało. Niepotrzebnie, bo skoro ta młoda dama uparła się, że będzie po jej to już mógł wywiesić białą flagę i oznajmić, że się poddaje.
Może wówczas zachowałby godność i nie wyszłoby, że ją śledzi?
- Nigdy nie mówiłem a nie mówiłem - sprostował jednak, bo pewne rzeczy musiały paść. Co do całej reszty kiwnął głową. - Niech ci będzie. Upijemy się na smutno i uderzymy w miasto. To brzmi jak dobry plan po etapie byłego- zaakcentował śmiesznie, ale nie zamierzał jej już dręczyć. Była dorosła (podobno) i umiała zadbać o siebie (też ponoć), więc postanowił dać jej szansę.
A może chodziło o to, że po raz pierwszy miał komu wygadać się odnośnie tej całej sprawy z Constance?
- Widzisz, jej najlepsza przyjaciółka została napadnięta akurat wtedy, gdy chciałem jej wszystko wyjaśnić, więc nie wypadało. Tym sposobem nadal się przyjaźnimy i jestem cicho. Świetny scenariusz, co? Nie, żeby mi nie było szkoda tej lekarki, bo to coś absolutnie przykrego, ale nadal timing jest kiepski- mówił prędko próbując jakoś ukryć fakt, że owszem, szpiegował ją i stąd wiedział, że się widuje z byłym.
- Natknąłem się na was przypadkiem. W miejscu publicznym- uściślił, ale zerkał cały czas na boki unikając jej wzroku.
Miał wrażenie, że zaraz ziemia się zatrzęsie z gniewu tej kobiety i to on, Chris zostanie ofiarą owego trzęsienia.
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Co złego było w serduszku? Zdecydowanie nie potrafiłaby pewnie zrozumieć tego uprzedzenia. Poza tym, jeśli skończyłby z serduszkiem na tyłku, to tak naprawdę było całkiem łatwo je ukryć… Po prostu musiałby nie ściągać majtek z tyłka gdzie popadnie i wszystko będzie w normie. Jeśli to robił, to być może powinna z nim poważnie porozmawiać. Nie planowała oczywiście go ograniczać, bo nigdy nie uważała, że ludzie nie mają prawa robić tego, co ich babcie nazywali puszczaniem się na prawo i lewo — sama robiła to w trakcie swoich podróży. Ale jednak jeśli Chris ściągał gacie na spotkaniach literackich, to już jednak brzmiało niepokojąco. Chyba że po oficjalnych zebraniach mieli jakieś nagie party i inne orgie. Wtedy to inna sprawa i może lepiej, że w to nie wnikała. I nie zamierzała, bo ten temat na razie na szczęście się nie nasuwał. Na szczęście, bo jednak najwyraźniej i bez tego mieli do obgadania trochę spraw. Na przykład te dotyczące jego przyjaciółki Costance. I tego, dlaczego obraża ludzi, którzy byli dla niej ważni. I dlaczego ją śledził. No brzmi jak poważna lista poważnych tematów do których może nie wystarczyć mu ta butelka, którą mu wyciągnęła.
Jak mi go podrzucisz na trochę, to będę go wyprowadzać i zabierać tu ze sobą, żaden problem — kochała psy wszystkie, a takie z którymi dobrze się znała, jak to miało miejsce z Werterem zapewne, tym bardziej. Więc oczywiście, że mogłaby to zrobić dla niego. — Ale nie w ramach spłacania długu, tylko dlatego, że to najlepszy boy — good było niewystarczające, wiadomo.
Pewnie znalazłoby się ich jeszcze kilka, ale nie ma co rozprawiać o ludziach postępujących haniebnie — była generalnie zdania, że nie powinno się roztrząsać po latach takich rzeczy. To znaczy: warto wyciągać wnioski, jasne. Ale Salma nienawidziła wszystkich podcastów i seriali true cirme, które sprawiały, że o różnych zbrodniarzach robiło się głośno i ludzie śledzili ich historie zafascynowani. Z psychologicznego punktu widzenia może i takie to było, ale od tego są badania naukowe, a nie serial z gwiazdorską obsadą na Netflixie.
Wzruszyła ramionami, bo nie zamierzała mu życia układać. Pewnie niejednokrotnie komentowała fakt, że picie codziennie to rzeczywiście problem, jednak na siłę mu tego nie wyperswaduje. A aktualnie nie zdawał się być na aż tak złym etapie, żeby miała powody, żeby zaciągnąć go za szmaty na odwyk. A pewnie dałaby radę. Teraz jedynie ją nieco wzdrygnęło na myśl o ciepłym alkoholu, ale na szczęście nie ona go piła.
Nie wiem, może bym tego nie robiła, gdybyś się tak nie spinał o nic? — odpowiedziała pytaniem na pytanie. — I prosiłabym jednak, żebyś nie obrażał ludzi, którzy są dla mnie ważni — dodała, a ton przy tym miała poważny i nawet odrobinę ostrzejszy, bo bardzo jej się to nie podobało.
Dopóki nie wyrastają Ci na plecach skrzydła w dowolnym kolorze, to myślę, że nie możesz się porównywać do tego serialu — bardzo kiepskiej jakości, w jej opinii. Ale w sumie oglądała to wyrywkowo zjarana, więc była mało obiektywna. Na szczęście jednak zapamiętała, że były tam skrzydła, niesamowite. — W każdym razie cieszę się, że chodzisz na terapię do etycznej lekarki — dodała, w ramach miłego akcentu w tej rozmowie. Żeby potem nie powiedział, że jest niedobra, zła i okrutna, bo się tylko na niego wkuriwa. Nie zawsze tak było na szczęście, ale aktualnie miała wrażenie, że specjalnie testuje jej cierpliwość. I chociaż w jednej sprawie udało im się osiągnąć jakiś kompromis i ustalili plan działania w przypadku ewentualnego złamanego serca, to jednak nadal nie przeszli przez wszystkie istotne tematy.
Och — było to och w którym było zarówno współczucie, odrobina smutku i przerażenia i dużo empatii. — Brzmi to okrutnie. I dla tej lekarki i dla Twojej przyjaciółki — przyznała, bo jednak nie chciała nawet myśleć, jakie to ciężkie musiało być do udźwignięcia. — Dla Ciebie też nie najłatwiejsze — dodała, bo przecież o nim nie zapomniała. — A nie sądzisz, że nie wiem, mógłbyś być lepszym wsparciem jako ktoś więcej niż przyjaciel? — zapytała, ale nie było to w żaden sposób osądzające czy nakłaniające do tego, było to po prostu pytanie, bo ona nie miała pojęcia, jak to się układa.
Dziwnie się zachowujesz, jak mówisz o tym przypadku — mruknęła, przyglądając mu się uważnie, analizując jego zachowanie. — I czy to na pewno było miejsce publiczne, czy zostałeś podglądaczem, Chris? — w sumie było to lekko ironiczne i żartobliwe, ale jak powiedziała to na głos, to w sumie straciła pewność, czy powinno.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak właściwie to niewiele pamiętał z orgii i pewnie to był kolejny powód, dla których powinien ograniczyć picie. Jego psychiatra już kilka razy zwracał mu uwagę, że to co nazywa hedonizmem, w innych kręgach uznaliby za alkoholizm, ale obracał to zawsze w żart. Póki był w stanie funkcjonować i pisać książki na swoim poziomie (a nawet na lepszym) to nie dał się wkręcić w ramy jakiegoś menela. Zdawał sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak ukryty nałóg i że jest wysokofunkcjonujący przez swoją pozycję, ale przecież to nie był jeszcze powód do alarmu.
Jak i fakt, że owszem, zdarzało mu się być ekshibicjonistą, ale wszystko przebiegało raczej w kontrolowanych warunkach i przy dziewczynach, które go kręciły. I vice versa, choć ostatnio z przerażeniem odkrył, że zaczynają się pojawiać w jego czuprynie siwe, pojedyncze (j e s z c z e) nitki, które zwiastowały nadejście kresu młodości i przywitanie się z erą seksownego tatusia. Wujkiem już został, ale miał wrażenie, że dla Pertha był raczej tym przeklętym boomerem, który rozdaje mu kasę. Nic dziwnego- okoliczności ich spotkania były dość nietypowe łagodnie mówiąc. Mniej łagodnie, doprowadził do tego, że na jego widok dzieciak uciekał spłoszony, bo przypominało mu się, że stryj pomylił go z pracownicą seksualną. Wszystko to stanowiło dowód, że nie, Chris nie powinien rezygnować z terapii, nawet jeśli miał na to ochotę.
Na pozostawienie Wertera nie bardzo, bo nie po to heroicznie walczył ze swoją byłą o prawa do opieki, by tak po prostu go podrzucać, ale musiał uśmiechnąć się, gdy widział jak dogaduje się z Salmą. Bestia zawsze umiała wyczuć ludzi i do tych dobrych miała wyjątkowego nosa, co było widać na załączonym obrazku.
- Powiem ci, że to taki wabik na ludzi. Od razu miałabyś kilka randek- niekoniecznie z byłymi, więc może warto spróbować? Gdyby był coachem (a takie zadatki miał tylko w relacji z Astorią) to z miejsca by jej to doradził.
Sam przecież faktycznie pogrzebał przeszłość głęboko i wyjątkowo nie był dosłowny, bo pomimo wielu negatywnych uczuć nie doszedł do zamordowania Pearl. Wręcz przeciwnie, dziewczyna dość beztrosko rozwijała swoją karierę dziennikarską, a on uznał to za przejaw jego człowieczeństwa, że potrafił to wszystko zostawić za sobą. Nie mógł się jednak z nią zgodzić do końca, bo gdyby nie to odkopywanie spraw z przeszłości to mógłby zawiesić na kołku swoje pisanie. Może i wyobraźnię miał ogromną, ale w kryminałach musiał sięgać po znajomych motywów i źródeł, by nie przeczytać znowu jednej z miażdżących recenzji.
- Nikt nie postępuje haniebnie bez powodu. Lubię je znać- odpowiedział więc swobodnie i pewnie powinien zwracać uwagę na jej wzrok pełen dezaprobaty przy piciu alkoholu w klubie tego typu (do którego sam czasem uczęszczał), ale nie był w stanie się opanować. Jeszcze nie odkrył w czym polega problem, ale wiedział, że ma rację- nie powinien obrażać ludzi, którzy kiedyś z nią byli. Niezależnie od tego, że robił to z czystej troski i z poczucia, że mogą zrobić jej krzywdę. Była dużą dziewczynką, a on chyba próbował tym rodzajem kontroli wynagrodzić sobie fakt, że sprawy z Constance przebiegały zupełnie inaczej.
Dopił whisky i spojrzał na nią dłużej.
- Po prostu się martwię. O ciebie, o nią. O moją terapię też- przyznał szczerze. - Nie chcę, by ktokolwiek was krzywdził, a ostatnio już ona płakała mi w ramię i byłem kompletnie bezradny. Nie umiem jej mówić, że wszystko będzie dobrze, gdy świat jest tak okrutny i nie umiem nie zastanawiać się do czego prowadzi ten twój rajd po byłych. A poza tym etyczna lekarka odradza mi bycie w związku- wyjaśnił i zapatrzył się w drzwi, zupełnie jakby się obawiał, że nagle Constance przez nie wejdzie i przyłapie ich na tej niedorzecznej rozmowie.
- Myślisz, że którakolwiek kobieta tego potrzebuje przy problemach? Jeszcze większego emocjonalnego bagażu?- i sam był ciekawy odpowiedzi, więc ponownie wrócił spojrzeniem do Salmy, by… uciec wzrokiem, gdy tylko przejrzała jego jakże kurwa sprytny plan ze szpiegowaniem. - Czy ty, kobieto, nie wiem, myślisz, że żyjesz w jakimś świecie You i mam czapeczkę z daszkiem i cię śledzę, bo jesteś moją Beck?! Tylko proszę, powiedz mi, że nie masz czerwonej chochli, którą się… DOBRA, LEKKO CIĘ ŚLEDZIŁEM- niemal wykrzyczał te słowa. - Tylko zanim coś powiesz, byłem bardzo samotny ostatnio i nie miałem weny i szukałem natchnienia i nie spodziewałem się, że tak wyjdzie- wytłumaczył czując, że jak przystało na rozchwytywanego pisarza właśnie płonie rumieńcem.
Nabroił, fakt.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Bycie alkoholikiem a bycie menelem to dwie różne kwestie — jako pisarz chyba powinien o tym wiedzieć. I Sal zakładała, że wiedział, tylko nie potrafił — a jakże inaczej — odnieść tego do samego siebie. Sama niejednokrotnie podejmowała ten temat, ale ostatecznie jej starania był równie owocne, co jego psychiatry. Siłą na odwyk go nie zaciągnie, nawet jeśli przecież mogłoby okazać się to całkiem zbawienne dla jego twórczości. Mógłby znaleźć tam sporo inspiracji i ciekawych tematów, które mógłby zgłębić w kolejnych książkach albo wykorzystać jako zalążek fabuły, który warto rozwinąć w różnych kierunkach. Chyba. Salma nie była pisarką i jej artystyczna dusza raczej odnajdywała się jedynie we wszelkich pracach manualnych. Malarstwo, rysunek, ceramika, rzeźba i drzeworyt to zapewne nadal nie wszystko, czego w tym zakresie w swoim życiu próbowała. Pisanie jednak zakończyła na etapie liceum, gdy oddała ostatni esej i napisała egzaminy. Teraz ograniczała je do pisania maili, które musiała wystosować do dostawców i innych partnerów biznesowych, żeby siłownia mogła funkcjonować i chyba na tym kończyły się jej umiejętności w zakresie długich form. Więc owszem, może jej porady nie były do końca obiektywne i sensowne, ale tylko w zakresie literatury. Reszta miała całkiem sporo sensu i można było uznać, że nawet trochę się na tym zna, skoro Chris nie był jedynym alkoholikiem w jej otoczeniu. Chociaż o tym drugim nie miał pojęcia. Że miał problem, że istniał jako człowiek obecny w jej życiu już owszem.
Jestem prawie pewna, że to lepiej działa u facetów, to jak z dziećmi. Za kobietą z wózkiem ogląda się mało kto, ale jak przyjdzie facet z bobasem w nosidełku, to nagle jest wielkie wzruszenie i zbiorowe piski zachwytu — aż ją wzdrygnęło na to, bo kilkukrotnie była świadkiem czegoś takiego i nie rozumiała jakim cudem nadal w społeczeństwie panował pogląd, że facet zajmujący się dzieckiem to jakiś cud natury, a nie coś, co powinno być zupełnie normalne.
Czasami po prostu trzeba sobie popłakać, Chris. I nic nie można z tym zrobić. Ty nigdy tego nie potrzebowałeś? — przekrzywiła lekko głowę. — Tylko nie wyskakuj mi tu teraz z tym całym bullshitem o tym, że faceci nie płaczą — zastrzegła od razu. No niech ma chociaż tyle przyzwoitości w sobie. Ludzie krzywdzili — oni obydwoje zapewne też niejednokrotnie to zrobili — i byli krzywdzeni. Nie można było nic na to poradzić, bo uchronienie się przed tym oznaczałoby samotne zamknięcie się w jakimś bunkrze, co też raczej nie wiązałoby się ze szczęściem.
Myślę, że generalnie nigdy nie chcemy mieć jeszcze większego bagażu emocjonalnego, przynajmniej dopóki nie dotrze do nas, że może wyjść z niego sporo dobrego — zmarszczyła lekko brwi. — Nowe rzeczy są chyba dla ludzi straszne. To znaczy na pewno są, szczególnie te emocjonalne — poprawiła się od razu, bo cóż. Ona sama do tej grupy należała. Odkrywanie świata, kultur, ludzi i wszystkiego, co nowe było dla niej ekscytujące i pochłaniające, ale jednak gdy przychodziło do emocji to i tak zachowywała się najczęściej głupio.
Nie mam zielonego pojęcia o czym do mnie mówisz, nie oglądałam You — mruknęła, przewracając oczami. Szybko jednak stało się to nieistotne. — Robiłeś co? — on wykrzyczał, ona wycedziła przez zaciśnięte zęby. — Jak byłeś samotny, to mogłeś do mnie zadzwonić — poinformowała go poważnie. Głos miałą niby spokojny, ale Chris znał ją na tyle, aby wiedzieć, że to gorsze niż by krzyczała. — Nie spodziewałeś się, że wyjdzie jak? — zapytała, starając się panować nad złością. — Że przypadkiem dowiesz się czegoś, co będziesz chciał poruszyć i wyda się, że mnie śledzisz? — uniosła brwi, patrząc na niego pytająco. No nabroił. Więc niech się tłumaczy.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Być może, gdyby Salma wyskoczyła z hasłem, że taka terapia w ośrodku zamkniętym wpłynęłaby ożywczo na jego twórczość to postanowiłby z miejsca spakować walizki. Owszem, to miejsce musiałoby być odpowiednio luksusowe i przypominać raczej spa dla celebrytów niż podłą klinikę, ale Chris dla weny zrobiłby praktycznie wszystko. Głównie dlatego, że ostatnio niewiele jej służyło i momentami czuł się jak zużyta, plastikowa siatka. Podejrzewał, że to określenie pożyczył sobie od Katy Perry, która śpiewała również, że jest fajerwerkiem, ale akurat w to jakoś trudno mu było uwierzyć, zwłaszcza w świetle wydarzeń, które rozgrywały się ostatnio w jego życiu. Z tego też powodu popełniał masę głupot, ale jeszcze nie były one na tyle druzgocące, by wreszcie zadzwonił do byłej żony i oświadczył, że nie da rady z psem.
Póki miał jeszcze na pokładzie Pertha to był przekonany, że jakoś wzajemnie ogarną, choć pewnie terapia i tak by mu się przydała, ale z innych względów.
- Pewnie masz rację. Wszyscy myślą, że to naturalne, że kobieta ogarnia takie rzeczy, ale jeśli pojawi się facet… Czasami żałuję, że nie chciałem dzieci, byłbym całkiem przystojnym ojcem i pewnie też miałbym rwanie jako ten samotny- uśmiechnął się przepraszająco, bo był przekonany, że zaraz od niej oberwie jakimś feministycznym kazaniem. To chyba była jedna z rzeczy, którą uwielbiał u niej najbardziej. Zawsze potrafiła stanąć w obronie swoich racji i nie była jedną z tych wydelikaconych panienek, którym wydawało się, że w ten sposób nie zyskają poklasku u mężczyzn. Wręcz przeciwnie, Chrisowi nic tak nie imponowało jak siła Salmy, nawet jeśli właśnie go przekonywała, że każdy potrzebuje chwili, by popłakać.
Westchnął.
- Wiesz co jest najgorsze? Okazało się, że była kiedyś zaręczona i ten gość ją zdradzał. Brzmi znajomo? To ja do niedawna. To okrutne ścierwo, które zdradza swoją dziewczynę, a wcześniej żonę- i jeszcze do podkreślenia tego klepnął się w pierś. Może i miał swoje powody (zwłaszcza w kwestii tej pierwszej), ale nie znaczyło to wcale, że nie poczuł dyskomfortu, gdy wreszcie poznał przeszłość Cons i okazała się ona bogata w jednego zdradzieckiego skurwysyna. Może i Chris od tego czasu zdążył dorosnąć i nieco się uspokoić pod tym względem, ale i tak zaliczył okrutne deja vu i od kilku dni prześladowało go to na tyle, że nie zamierzał się w nią angażować. Dla jej dobra, rzecz jasna.
Nie wyskakiwał jednak Salmie z takim tekstem, bo na pewno miała na to nazwę (mansplaining?), a wyjątkowo nie chciał już dziś nadeptywać jej na odcisk, bo coś mu mówiło, że już za późno i za chwilę kobieta będzie go chciała zabić.
Właściwie musiał przyznać, że miała całkiem słuszny powód ku temu, ale nie, nie będzie jej podpowiadać.
- I oczywiście, że wiem, że mężczyźni płaczą. Mi też się zdarzało kilkakrotnie. Ostatnio jak Astoria Lindbergh rozstawała się ze swoją dziewczyną- przyznał, bo tak, był followersem i właściwie to był szalenie podekscytowany, gdy poznał ją na żywo. Może jednak zbyt wielką wagę przywiązywał do podobnych głupotek zamiast po prostu skupić się właśnie na emocjach? To one ostatnio wywoływały u niego taki popłoch i sprawiały, że działał bardzo nieracjonalnie.
- A jeśli ja przez te emocje znowu ją skrzywdzę?- zapytał wreszcie i to był ostatni moment, gdy miał prawo zadawać jakiekolwiek pytania, bo tylko poczuł jak zaciska się pętla na jego szyi w postaci ultraspokojnej przyjaciółki.
Dobre sobie, to raczej przypominało głos seryjnego mordercy, gdy zwietrzy kolejną ofiarę. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że to jest ten moment, gdy należało brać nogi za pas i wiedział to jego pies, który poruszył się przy niej niespokojnie.
- Salma, to nie tak. Nawaliłem, dobra. Zrobiłem coś niewyobrażalnie głupiego- zaczął, bo wiedział, że nie przyjmie żadnej bajeczki o tym, że się martwił. To chodziło raczej o to, że nadal szukał natchnienia do nowej książki i musiał uruchomić w sobie podłe instynkty. Nie sądził jednak, że tak łatwo się wygada poprzez jego byłego.
- Przepraszam- o, to też była nowość. Bez żadnego owijania w bawełnę bądź szukania u siebie wymówek.
Oboje jednak dobrze wiedzieli, że zawalił.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zachowała takie metody na przyszłość, gdyby rzeczywiście doszło do takiego momentu, gdy interwencja będzie niezbędna. Na razie miała w niego jeszcze sporo wiary, bo na swój pokrętny sposób ogarniał ten swój własny bałagan, który nazywał życiem. I psa. Jeśli zacznie zaniedbywać Wertera, może liczyć od Salmy na bardzo poważną pogadankę na temat odpowiedzialności, która zakończy się tym, że po prostu wpakuje go do auta i sama zawiezie na jakiś pobyt, podczas którego będzie mógł przemyśleć swoje zachowanie, podejście do życia i ustalić na nowo priorytety, żeby zacząć egzystować w zdrowszy sposób. Będzie na tyle miła, że nawet poinformuje jego przyjaciółkę, znaną również jako jego love interest, że to nie tak, że Chris ją olewa, po prostu został wysłany na nieco przymusowe, ale konieczne w jego przypadku wakacje w odciętym od świata miejscu. Zwanym kliniką odwykową, ale w sumie jeśli bardzo się uprze, to nazwie to zakonem mnichów. Chociaż jak wiadomo, sama nie była fanką kłamstwa w takich kwestiach.
Już nawet nie będę komentować, jak bardzo seksistowskie jest to, co mówisz, ale Ty i dziecko? Jak zacząłbyś podrywać i bajerować, to zapomniałbyś o tym wózku i zostawił dziecko w parku — niby ogarniał psa i to, żeby jednak nie zapomnieć o nim z wybiegu czy nie zostawić go przypadkiem przy ławce w lokalnym parku, ale dziecko to inny poziom odpowiedzialności, z którym trudno było jej uwierzyć, że Chris sobie by jakkolwiek poradził. I to jeszcze sam. Nie oceniała, ona też nie chciała mieć dzieci, między innymi dlatego, że była na nie po prostu zbyt wygodna. I że nie bardzo potrafiła odnaleźć w sobie instynkt macierzyński. Mogła być super ciocią, która przeprowadzi niewygodne rozmowy na temat seksu i antykoncepcji, dbania o zdrowie intymne czy pójdzie trzymać za rękę przy robieniu pierwszego tatuażu czy kolczyka w jakimś niestandardowym miejscu, ale wychowywanie takie na co dzień i swojego własnego? Zdecydowanie nie dla niej.
Brzmi znajomo — przytaknęła, bo przecież obydwoje doskonale wiedzieli, że Chris przez lata nie był najlepszym partnerem w relacjach o podłożu romantycznym. — To zapewne nie ułatwia niczego, ale wiesz, jakie mam zdanie w tej kwestii. Popełnianie błędów nie oznacza, że należy skreślać szanse na szczęście, bo nadal się na nie zasługuje. Tylko trzeba wyciągnąć wnioski, żeby móc z tego skorzystać — czy Chris potrafił wyciągać wnioski? Była to zagadka. W niektórych kwestiach na pewno i to nawet nie tylko w tych, które Salma bardzo uparcie próbowała wbić mu do głowy. Ale w innych bywało zapewne gorzej. Szczególnie jeśli coś — a ze zdradą chyba w jakiś sposób u niego tak było — stanowiło jego popieprzony mechanizm obronny, który w pewnym momencie przejmował kontrolę. To już sprawa zdecydowanie wykraczająca poza jej kompetencje, do omówienia ze specjalistą. — A ona wie, jak wyglądała Twoja związkowa przeszłość? — niby interesując się jego osobą nie trudno było trafić na plotki, ale różnie mogło być.
A kiedykolwiek w związku z Twoim własnym życiem, a nie cudzym? — czy to kogoś realnego, czy bohatera filmu lub serialu.
A chcesz ją skrzywdzić? — brak chęci oczywiście nie oznaczał, że tego nie zrobi. I jasne, w jakiś sposób dobrymi chęciami było to cholerne piekło wybrukowane, ale jednak intencje był ważne. I to, czy nie mówiąc nic nie krzywdzi siebie kosztem tego, że nie chce krzywdzić kogoś innego.
Niewyobrażalnie głupiego? Przekroczyłeś wszystkie możliwe granice, Chris — stwierdziła, zaciskając usta, aby powstrzymać się przed wylaniem wszystkich brzydkich emocji, które w tym momencie czuła. Nie dlatego, że było jej go jakoś szkoda i chciała go przed tym chronić. Po prostu na razie sama musiała sobie to uporządkować, aby jakoś sensownie to nazwać.
Nie wiem, czy się cieszyć z tego, że przepraszasz tak szybko, bo może to oznaczać, że zaczynasz dostrzegać swoje błędy szybciej, czy raczej bardziej martwić, bo może to oznaczać, że nie wiem, zdążyłeś zainstalować mi na telefonie jakieś gówno do śledzenia wszystkiego, co w nim robię — zmrużyłą oczy, krzyżując ręce na piersi, przygladając mu się dalej uważnie. Oby jednak nie było to prawdą, bo miała tam pewnie sporo rzeczy, których nie powinien oglądać jej przyjaciel. — Nawet nie wiem, jak to wszystko skomentować. Ani czy jestem bardziej wkurwiona, rozczarowana, czy jest mi po prostu smutno i źle, bo pozwoliłeś sobie na zupełnie bezprawne naruszenie mojej prywatności — a ona nie była przesadnie skrytą osobą i miała bardzo luźne granice, więc po prostu o wiele rzeczy wystarczyło zapytać. A nie robić coś takiego.

Chris Haynes
ODPOWIEDZ