szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
009.
Potrzebował czasu, aby ochłonąć po tym, jak potoczył się tamten wieczór, gdy zniknęli z Lenny za drzwiami kanciapy Gary’ego. Potem wrócili do reszty, jakby nigdy nic, udając że nic się nie stało zarówno przed innymi, jak i przed sobą. Nie rozmawiali o tym wtedy i może to był błąd, bo gdy zaczął logicznie myśleć (nie o tym, bo to mu wykluczało logikę z brania udziału w przemyśleniach), to wiedział doskonale, że nie ma najmniejszych szans, aby to nie wpłynęło na ich relację zawodową, jeśli jakoś tego nie uporządkują. Wiedział jednak też, że tamtego wieczoru, gdy zakładał spodnie na tyłek, przyglądając się jej, jak robiła to samo, a potem wymknęła się przez te same drzwi, przez które tu weszli — upewniając się, że na pewno nikt ich nie zauważył, nie był w stanie sformułować konkretnych wniosków. Rozmowa więc raczej niewiele by wtedy dała.
Teraz zbierali tego żniwo. Ich nić porozumienia, którą budowali dość wytrwale i z trudem ze względu na ich ścierające się nieco charakter i odmienne podejścia do wielu kwestii, poszło w zapomnienie. Ich pierwsza wspólna zmiana była cholernie dziwna i nienaturalna, druga i trzecia również. Marcy sam nie potrafił stwierdzić, czy zupełnie się nie składało, aby porozmawiali, bo ciągle coś się działo i restauracja była wiecznie pełna, czy po prostu obydwoje szukali wymówek, aby tego nie robić. Jedyną okazją do tego tak naprawdę były przerwy na fajkę, które był jakby krótsze i też nie do końca wydawało się na miejscu, aby się pozbawiać tego momentu odcięcia na rzecz układania tego między sobą. Albo, po raz kolejny, była to wygodna wymówka, aby dalej udawać, że nic się nie stało. Marcy mógł być jednak człowiekiem, który mówił mało, ale nienawidził niedopowiedzeń i napiętej atmosfery w pracy. Było to ostatnie, czego tutaj chciał, a doskonale wiedział, że napięcia w kuchni są jak wirus i łatwo się przenoszą na innych. I powodują plotki, a to raczej ostatnie, czego chcieli. Dlatego kolejna zmiana była momentem, w którym uznał, że musi coś z tym zrobić. Byli już właściwie na finiszu — gości było coraz mniej, a godzina zamknięcia się zbliżała coraz bardziej, więc mogli zrobić chwilę przerwy i zacząć sprzątać. Widział kątem oka, jak Lenny wychodzi do tyłu, zapewne żeby zapalić, gdy rozdawał zadania ekipie, aby każdy wiedział, gdzie i co sprząta, gdy już skończą przerwę. A gdy wszyscy wszystko wiedzieli, poszedł zapalić, co absolutnie nikogo nie zdziwiło. Wyszedł na zewnątrz, nieco zwalniając w drzwiach, gdy spojrzał na palącą Lenny. Przerzucił fartuch przez ramię, zatrzymując się obok niej i odpalając swojego papierosa.
Powinniśmy pogadać — odezwał się dopiero, gdy zdążył zaciągnąć się dwa razy. Stał obok niej, w niewielkiej odległości, więc nie musiał mówić zbyt głośno. Nie patrzył jednak na nią tylko przed siebie, dalej paląc, a wolną rękę wsuwając do kieszeni spodni.
Nie musimy teraz — dodał, żeby nie myślała, że przyszedł jej zabrać przerwę. — Zamykam dzisiaj, zostaniesz? — zapytał lakonicznie, przenosząc na nią wzrok. Będzie pusto, ale jednocześnie nadal będą w pracy (chociaż czy to coś zmienia, skoro zdecydowanie nie traktowali tego miejsca jako neutralny grunt?). — Mogę Cię potem odwieźć, jedziemy w podobnym kierunku — nie raz padło już to, że obydwoje są rzeczywiście z Lorne, więc mógł ją zabrać, jeśli chciała. Nie zamierzał jej jednak do niczego zmuszać, dlatego czekał na jej odpowiedź w skupieniu.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
007.
Tak jak wyszli kanciapy i udawali, że nic się nie stało, tak Lenny planowała udawać dalej. Wiedziała, że to głupie, nieodpowiedzialne i dziecinne, tak samo jak tamten wieczór, wyłączając dziecinne, bo to co robili za zamkniętymi drzwiami dziecinne z pewnością nie było. Nie wiedziała za to jak zacząć z nim rozmowę na ten temat ani co właściwie chciała przez nią osiągnąć. Była tak pogubiona w swojej relacji z Marcy’m. Chciała tego wszystkiego, co się wydarzyło tamtej nocy, nie było co zwalać całej winy na wypity alkohol, upał i emocje panujące wśród załogi po ciężkim dniu. Tylko co potem? Dokąd ich to doprowadziło i czego chciała dalej? Nie była nawet pewna w stu procentach czy go lubiła, czy tylko ją fascynował. Jeśli chodziło o to drugie to prędzej czy później to uczucie musiało wyparować, co pozostawiłoby ich w dość dziwacznej sytuacji, bo wątpiła by z ich charakterami mogli po prostu pogodzić się z takim stanem rzeczy i żyć obok siebie, pracując ramię w ramię. A co jeśli naprawdę go lubiła? Kolejne dziecinne określenie, ale żadne inne nie przychodziło jej do głowy. Bo nawet zauroczeniem tego się nazwać nie dało. Czuła to kilka razy w życiu i było to uczucie o wiele bardziej romantyczne i delikatne niż to, co czuła wobec Marcello. To było bardziej przyziemne, szorstkie i prawie wulgarne w swojej obcesowości. Co to jednak było? Nie miała pojęcia. Gubiła się w rosnącej liczbie pytań bez odpowiedzi. Więc udawała. Nieudolnie.
Znów szukała pierwszej lepszej wymówki, żeby od niego odejść ilekroć musieli się do siebie zbliżyć. Znów nie potrafiła znaleźć słów i wróciła do używania okej, które sprawiało, że miała ochotę odgryźć sobie język i go wypluć. Było nienaturalnie. Było niekomfortowo. Było dziwnie. Wróciły te określenia, które zdawały się odejść w zapomnienie po integracji. Pracy było jednak na tyle dużo by nie mieli czasu na to by podjąć choć próbę rozmowy. W teorii mogli po zakończeniu i posprzątaniu restauracji, ale zawsze wychodziła w czyimś towarzystwie. Bardzo często na miasto, namawiając pozostałą część obsługi frontowej na wyjście, a nie zostawanie w Salsie tak jak to uczynili tamtej pamiętnej nocy (na szczęście nie w męskiej ubikacji). Nawet palić zaczęła jakby nieco mniej, chociaż odbijała to sobie po wyjściu z lokalu.
Nie była taka wspaniałomyślna i przewidująca. Nie przejmowała się pozostałą częścią załogi. Myślała, że z czasem rozejdzie się to po kościach i nikt się nie zorientuje, że między nią a szefem kuchni coś się zmieniło. Była smarkulą, nie patrzyła dużo dalej niż czubek własnego nosa, choć wciąż nieporównywalnie dalej niż to czyniła przed tym jak jej życie wyjebało się do góry nogami z jej własnej winy.
Ona jeszcze sprzątać za bardzo nie mogła, bo miała ostatnie rachunki do zamknięcia, więc nie mogła się przypadkiem pobrudzić ani przesiąknąć zapachami kuchni. Miała za to chwilę wolnego, bo wydała ostatnie dania, sprawdziła jak się mieli jej goście i wiedziała, że będzie tam potrzebna dopiero za kilka minut. Zrobiła więc to, co prawie zawsze czyniła w takich chwilach. Odpięła kilka guzików swojej czarnej koszuli, żeby się odrobinę ochłodzić i odpaliła peta. Liczyła, że on będzie zajęty i będzie miała spokój, a nie niekomfortową ciszę. Podniosła głowę, kiedy usłyszała jak drzwi się otwierają. Przeliczyła się. Zaciągnęła się papierosem jak gdyby nigdy nic. Wzdrygnęła się, zaskoczona, kiedy się odezwał i spojrzała na jego profil. Nie odezwała się na początku.
Zostanę — powiedziała, dopiero gdy zapytał. Może miał coś, co będzie chciał jej powiedzieć i będzie się mogła ustosunkować? Nie była przyzwyczajona do tej niepewności i niewiedzy. Zwykle wiedziała czego chciała, a jak nie to i tak podejmowała decyzje szybko, żeby się tego dowiedzieć. Skoro jednak nie mogła wychodzić z inicjatywą, bo nie miała pojęcia co powiedzieć to mogła przynajmniej reagować. Jeśli on zdecydował się ją wreszcie zagadać to nie zamierzała tchórzyć. Chociaż na myśl o tym, że będzie z nim zamknięta w samochodzie, bez możliwości ucieczki aż dojadą do Lorne trochę ją przeraziła. — Zobaczymy — stwierdziła więc, spoglądając na niego z udawanym spokojem, pod którym buzowała cała masa emocji. — Jak wszyscy wyjdą — zaznaczyła jedynie, choć podejrzewała, że niepotrzebnie, bo Marcy też wolałby uniknąć zapewne scenek przed resztą załogi. Zgasiła swojego papierosa i weszła do środka, zerkając na niego jeszcze raz zanim zamknęła za sobą drzwi.
Chcesz drinka? — zapytała go, kiedy wyszedł z zaplecza na przód. Miała już na sobie cywilne ciuchy i włosy związane w luźny kok, z którego wymykało się sporo kosmyków, ale przynajmniej nie ciągnął jej tak jak kucyk lub inne ścisłe upięcia, które nosiła w czasie godzin pracy. Kończyła układanie starterów sztućcowych na następny dzień. Uznała, że może z alkoholem pójdzie im łatwiej.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Udawanie było wygodne, podobnie jak ignorowanie. Marcy był w tym całkiem niezły — zarówno w przypadku ignorowania ludzi, jak i w kwestii ignorowania problemów. Niestety, dotyczyło to raczej bardziej indywidualnych kwestii, o których nikt nigdy nie nauczył go mówić, właściwie wręcz przeciwnie — raczej wyniósł w dzieciństwie lekcję, że narzekanie i użalanie się nad sobą jest poniżej godności, więc należy zachować to dla siebie, co też robił. Ta sprawa jednak była innej natury zupełnie i pozostawienie jej nierozwiązanej było tak głupie jak zostawienie ryby na blacie w kuchni na noc w tej temperaturze. Może mieli odrobinę więcej czasu w tym przypadku aż ta sprawa zacznie śmierdzieć i robić się trudna do zniesienia oraz zauważalna przez wszystkich. Dlatego uznał, że czas jednak coś z tym zrobić. Czy wiedział co? Nie miał zielonego pojęcia. Odczekał te kilka dni, aby samemu ułożyć sobie cokolwiek w głowie i dać im czas na ochłonięcie. Bo jakkolwiek to wszystko nazwać i gdziekolwiek szukać powodu, to trudno było nie dopuścić do siebie faktu, że było w tym strasznie dużo emocji. Część z nich nadal z nim została, bo z jakiegoś powodu Marcy dalej czuł to przyciągnie do Lenny. Oszukiwał się chyba trochę, wtedy gdy zamykał na klucz kanciapę po tym, jak ją opuścili, że to minie. Skoro dotarli do etapu kulminacyjnego, którego żadne się nie spodziewało, ale ewidentnie chciało, to przecież powinno to opaść. Ale pomylił się w tej kwestii dość mocno. Wisiało to nadal w powietrzu, a że wiedzieli, że potrafią posunąć się naprawdę daleko, ale jednocześnie nie mieli pojęcia, jak to ugryźć i co sądzi druga strona, było dziwnie, nienaturalnie i bardzo niezręcznie.
Najłatwiej było mu zrzucić to na czysty pociąg fizyczny. Lenny była niesamowicie piękna i atrakcyjna, i najwyraźniej miała w sobie to całe coś, które sprawiało, że odczuwał do niej niesamowicie silne przyciąganie. Zwierzęcy magnetyzm, w którym nie chodziło o nic innego, niż seks, więc nie będzie to przecież aż takie trudne do przeskoczenia. Niestety, problem polegał na tym, że jakaś część w jego głowie była świadoma, że to nie jest aż takie proste, jakby chciał i potrzebował o wiele głębiej się nad tym zastanowić, aby znaleźć na to odpowiednią nazwę — czego nie chciał absolutnie robić. A po drugie, nawet jeśli miałby rację co do swoich motywacji, to nie potrafił nadal zupełnie rozgryźć jej. Grunt był więc niebezpiecznie grząski, co mocno podkopywało jego pewność siebie. Która w środku i tak była dość mizerna poza kuchnią. Nawet jeśli całkiem nieźle sobie radził z ukrywaniem tego.
Okej — odpowiedział tylko, bardzo neutralnym tonem, gdy się zgodziła, a potem pokiwał głową na brak konkretnej odpowiedzi w kwestii propozycji podwózki. — Oczywiście — jasne, że nie chciał scen ani wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, próbując na własną rękę rozwikłać zagadkę ich relacji, której oni sami nie umieli rozwiązać. Nienawidził plotek. I właściwie był jedną tych nielicznych osób, która nie zmieniała zdania, gdy plotki zaczynał dotyczyć kogoś innego, niż on.
Przebrał się w cywilne ubrania, chociaż nie ma się co oszukiwać, że specjalnie różniło się to od tego, co nosił w pracy, poza brakiem fartucha rzecz jasna. Czas spędzony na sprzątaniu, a potem na ogarnięciu się nieco nic mu w głowie nie rozjaśnił, więc nie było sensu dłużej tego przeciągać. Wyszedł z części kuchennej przez wahadłowe drzwi, zerkając na Lenny, zatrzymując się po drugiej stronie baru, naprzeciwko niej i pokręcił lekko głową na propozycję drinka.
Prowadzę później — przypomniał jej, bo przecież jego propozycja podwózki nie dotyczyła tego, że zawiezie ją do Lorne autobusem albo na elektrycznej hulajnodze na minuty. Przyglądał się jej przez moment, co jednak nie ułatwiło mu sformułowania kolejnego zdania, więc musiał chyba przestać.
Zdaję sobie sprawę, że udawanie, że nic się nie stało może być kuszącą opcją, ale w praktyce nie wychodzi to najlepiej — powiedział w końcu, unosząc lekko brwi i zerkając na nią tak, jakby chciał jej przekazać, że nie mogła się z tym kłócić, bo sama musiała przyznać, że to czuła. — Dlatego powinniśmy jakoś to ułożyć, bo podejrzewam, że żadne z nas nie chce zmieniać miejsca pracy, a jeśli tego nie ogarniemy, to będzie tylko gorzej — dodał, starając się brzmieć w miarę możliwości poważnie i rozsądnie. Jak mu wychodziło? Cholera wie. Być może wydawał się po prostu, jak prawie zawsze, zdystansowany i pragmatyczny. — Nie żałuję tego, co się stało — przyznał, bo uznał że warto o tym powiedzieć. Oparł się dłońmi o blat baru, pochylając się lekko nad nim i przyglądając stojącej po drugiej stronie Lenny uważnie. — A Ty? — siłą rzeczy jej opinia też była dość istotna, a ta kwestia jego zdaniem stanowiła jakiś punkt wyjścia.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Widać było ten wpływ lat i dojrzałość, bo sama by się nie zdecydowała na podjęcie tego tematu. Teraz już nie musiała o tym myśleć skoro czekała aż wyjdzie z zaplecza, ale wcześniej planowała poczekać aż cała sprawa rozejdzie się po kościach i wątpiła by coś ją pchnęło do samodzielnej zmiany podejścia w tej kwestii. Ale skoro już mieli rozmawiać, zamierzała stawić temu czoła. Czymkowiek by to nie było, bo w tej kwestii wciąż była zagubiona i nic się nie zmieniło odkąd Marcy poprosił ją o zostanie po zamknięciu. Minęła co prawda tylko jakaś godzina z hakiem, w czasie której musiała dużo robić i nie miała za bardzo czasu na myślenie o tym jak podejść do tego tematu ani, tym bardziej, co chciała mu w ogóle powiedzieć. Musiała iść na żywioł i liczyć, że niczego nie popsuje w sposób permanentny, bo wówczas musiałaby zacząć szukać nowej pracy.
Też liczyła po cichu, że pociąg do mężczyzny minie po tej nocy, ale nic takiego nie miało miejsca i nie do końca wiedziała jak z tym handlować. Ani czy się do tego przyznawać, chociaż podejrzewała, że trudno jej będzie udawać nonszalancką i zblazowaną przy nim. Nie wychodziło jej to ewidentnie i emocje brały górę. Na różny sposób, ostatnio głównie w postaci niekomfortowej, pełnej napięcia ciszy, którą każde spędzało wewnątrz swojej głowy, zatopione w myślach różnorakiej natury. Czasem zerkała na niego ukradkiem, mając nadzieję, że uda jej się odczytać coś z jego twarzy, ale równie dobrze mogłaby próbować czytać ze ściany obok niego. Nie znała go wystarczająco dobrze. Cały ten bajzel był czymś zupełnie nowym dla niej. Wcześniej zawsze wiedziała czego chce i nawet jeśli z początku nie miała pojęcia jak to osiągnąć, polegała na swoim instynkcie, pewności siebie i niezłomnej wierzę w to, że świat należy do odważnych. Czyli do niej. Dużo się jednak pozmieniało w ostatnim czasie i cały jej światopogląd runął w gruzach, instynkt okazał się należeć do niedojrzałej gówniary, która nie patrzyła poza koniec własnego nosa, pewność siebie odkryła swoją prawdziwą twarz pychy i egoizmu, a z tego ostatniego to mogła się już co najwyżej śmiać. Cała ta mieszanka więc sprowadzała się do tego, że Lenny błądziła po omacku, próbując wypracować swoje podejście do wielu spraw od nowa. I teraz miała z tym ogromny problem. Wiedziała co zrobiłaby Elena sprzed wypadku. Nie miała nawet pomysłu na to co ma zrobić obecna Elena.
No tak — mruknęła. Z przejęcia nie połączyła tych faktów. Nalała im więc wody z węża do szklanek z lodem i dorzuciła porcję owoców, które zostały z dzisiejszego serwisu, a potem przesunęła jeden napój w jego stronę. Po drugi od razu sama sięgnęła. Patrzyła na niego uważnie, gdy mówił. Miał rację, więc nie zaprzeczała. Nie dała po sobie nijak poznać jednak, że się z nim zgadza, po prostu przyglądała mu się w skupieniu, łowiąc każde słowo by nic jej nie umknęło. Jeśli próbował brzmieć dorośle i poważnie to nawet mu to wychodziło. W każdym razie ona była pod wrażeniem. Kiedy wspomniał o tym, że nie żałował tamtej nocy, zrobiło jej się przyjemnie ciepło w środku i musiała powstrzymać lekkie drżenie, szczególnie po tym jak znalazł się bliżej niej. Jej wzrok na chwilę opadł w dół, gdzieś w okolice jego prawego obojczyka. Podniosła go gdy zadał jej pytanie.
Nie żałuję — powiedziała zgodnie z prawdą. Nie dodała jednak z miejsca, że myślała o tym by powtórzyć tę noc, może nie w kanciapie Gary’ego, ale to był tylko jeden szczegół. Na razie postanowiła się tak nie odsłaniać, tylko poczekać na rozwój wydarzeń. — Miło mi słyszeć, że dla Ciebie też nie było to złe doświadczenie, ale jakoś nie czuję, żeby coś się między nami zmieniło — przyznała się po chwili milczenia, jaka między nimi zapadła. Świadomość ta sprawiła jedynie, że jeszcze bardziej kusiła ją wizja pocałowania go. I wszystkiego, co następował potem. Podejrzewała jednak, że nie był to klucz do rozwiązania ich problemu, a naprawdę próbowała się na tym dzisiaj skupić. Napiła się zimnej wody, tym razem ciesząc się, że jednak nie ma w niej alkoholu. — Jakie mamy opcje, Marcy? — zapytała go, licząc, że może on ma jakiś pomysł, skoro wyszedł z propozycją tej rozmowy.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Najwyraźniej potrafił w jakimś stopniu wyciągać wnioski z minionych wydarzeń. Nie był w tym co prawda mistrzem, ale z jakiegoś powodu czuł, że nie powinien bagatelizować tej kwestii i musiał zachować się dorośle i odpowiedzialnie, biorąc to na siebie. Czekanie na jej ruch byłoby dość żałosne i przede wszystkim chamskie z jego perspektywy. Bo nie tylko jednak trochę dłużej żył na tym świecie, ale też był w bardziej komfortowej pozycji w kwestiach zawodowych — nie miał podstaw do tego, aby mieć jakiekolwiek obawy, że wpłynie to znacząco na jego życie tutaj, bo mimo wszystko, jak sama ostatnio stwierdziłą, bez niego ta karuzela średnio działała. Nie należał też do ludzi, którzy przejmowali się krzywymi spojrzeniami innych i chociaż zależało mu na dobrej atmosferze w kuchni, to byłby w stanie przeżyć, jeśli ktoś by miał do niego jakieś prywatne zastrzeżenia. Tak długo, jak nie będzie się to wiązać z brakiem subordynacji. Ona mimo wszystko znajdowała się nieco niżej w hierarchii to raz, a dwa zdawała się przywiązywać większą wagę do stosunków międzyludzkich niż on — być może między innymi dlatego, że jej staż w pracy w gastro był krótszy niż jego, więc nie zdążyła się uodpronić, a może po prostu trafiała do lepszych miejsc niż on. Albo po prostu była to kwestia tego, że była zupełnie inną osobowością, niż on.
Fakt, że zdecydował się na podjęcie tematu wcale nie sprawiał, że było to dla niego proste do rozegrania. Nie wiedział, co chciał jej powiedzieć, a tym bardziej nie wiedział, czego miał spodziewać się po niej. Nie sprawiało to wszystko również, że był mniej tym zestresowany, chociaż na szczęście to był tylko i wyłącznie jego problem, bo w udawaniu, że emocje i nerwy go w życiu nie dotyczą, był wybitnie dobry od dziecka, a z wiekiem tylko i wyłącznie podnosił swoje zdolności w tym zakresie, wchodząc na coraz wyższe poziomy. Dlatego też, pozornie bardzo spokojny i opanowany, wyszedł z części dla personelu, biorąc przygotowaną przez nią szklankę wody i starał się brzmieć w miarę możliwości neutralnie i spokojnie, i przede wszystkim: logicznie i rozsądnie. Przyglądał się jej przy tym bardzo uważnie, starając się wyłapać jakąkolwiek reakcję z jej twarzy czy gestów, jednak dawała w tym momencie całkiem niezły popis swoich umiejętności w zakresie braku okazywania emocji. W innych okolicznościach mógłby jej pogratulować, ale w zaistniałej sytuacji było to nieco irytujące i frustrujące, bo wszystko mu utrudniało, nie dając absolutnie żadnych wskazówek.
Okej — poczuł, że odetchnął w środku z ulgą i spadł z niego jakiś ciężar, gdy przyznała, że ona również nie żałuje. Był daleki od rozluźnienia się, ale jednak była to dla niego istotna informacje. — To sprawia, że mamy jeden dość istotny problem mniej — gdyby żałowała, sprawa byłaby raczej jeszcze trudniejsza do ogarnięcia i wyprowadzenia na chociażby neutralną. A tak… No cóż, a tak to możliwości było sporo.
Uniósł lekko brwi, nie spuszczając wzroku z jej twarzy, nie do końca wiedząc, czy odnosi się do tego, że nic się między nimi nie zmieniło po tym, jak ściągnęli z siebie ubrania, czy może jednak wcześniej. — Ja odnoszę wrażenie, że dość szybko wróciliśmy do chodzenia wokół siebie na palcach, nie wiedząc, jak się zachować. Zupełnie, jak na początku — powiedzenie tego na głos, używając liczby mnogiej, co było jak najbardziej poprawne, było dla niego bardzo wymagającym zadaniem. Chyba bardziej niż się spodziewał, bo przecież wiązało się z przyznaniem nie tylko do tego, że wywarło to na nim wrażenie i wzbudzilo jakieś konkretne, nie do końca pochlebne (bo przecież strach nie był czymś, czym można się chwalić, prawda?) emocje. Ale również do tego, że sam też niewiele wiedział — ani jak to traktować, ani co z tym zrobić.
Podejrzewam, że wbrew pozorom całkiem sporo — zmarszczył lekko brwi, siadając na barowym stołku, cały czas znajdując się po drugiej stronie blatu. — Możemy sobie podziękować za miły wieczór, którego nie żałujemy i przejść tylko do utrzymywania profesjonalnych, czysto zawodowych relacji — zaczął spokojnie, nie do końca zastanawiając się nad tym, czy na pewno ma to sens. — Możemy też spróbować wrócić do tego etapu, gdy potrafimy ze sobą rozmawiać nie tylko o tym, ile talerzy jeszcze musimy przygotować — zrobił przerwę, aby się napić i chyba kupić sobie trochę czasu, zanim poda kolejną opcję. — Albo możemy to zupełnie niezobowiązująco kontynuować — dokończył, wymieniając chyba wszystko, co przyszło mu do głowy. — Jeśli widzisz jakieś inne możliwości, to śmiało — zachęcił ją oczywiście, jeśli coś pojawiło się w jej głowie.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Inna osobowość tak. Obawa o swoje stanowisko tak. Ale nie do końca z tych powodów, które podejrzewał. Prawdy znać nie mógł, bo nie chwaliła się nikomu, że nie dość, że musi radzić sobie zupełnie sama to jeszcze próbuje wspierać babcię wychowującą jej brata. A w Salsie nie dość, że płacili nieco powyżej minimalnej krajowej to potrafiła wyciągać bardzo dobre napiwki bez konieczności picia alkoholu, noszenia ubrań odsłaniających kluczowe elementy jej ciała i temu podobnych spraw. Przychodząc tu miała mocny zamiar nie robić niczego, co tę sytuację narazi na szwank. I niby nie przejmowałaby się tym, że reszta obsługi zaczęłaby na nią krzywo patrzeć albo mieć do niej jakieś wąty jakby się dowiedzieli albo nawet jakby Marcy stracił do niej sympatię, ale mogło to wpłynąć chociażby na to, że zaczęłaby nagle dostawać mniejsze napiwki z puli, którą dzielili się zwykle po równo. Istniało bardzo dużo sposobów by uprzykrzyć życie komuś, kogo nie lubisz. A nie miała pojęcia jakby się zachował jakby sprawy między nimi przybrały brzydszy obrót. Teraz mogła go uważać za całkiem dojrzałego, który podszedł do sytuacji o wiele lepiej od niej, ale wszystko mogło się bardzo szybko zmienić jakby uraziła jego dumę. Mogła być młoda i niezbyt wiele jeszcze przeżyć, ale zdążyła się już przekonać, że mężczyźni potrafią być pod wieloma względami równie zawistni i emocjonalni jak kobiety, wbrew temu co uparcie twierdziło społeczeństwo.
Cóż, frustracja z powodu niemożliwości odczytania czegoś z twarzy czy mowy ciała istniała w nich obojgu, bo Marcello obecnie też dawał z siebie wszystko. Przypatrywała mu się intensywnie, ale niewiele to dawało. Może jakby lepiej go znała? Nie było to jednak łatwe. Poznać go lepiej. Nie żeby mieli ku temu zbyt wiele sposobności, skoro spotykali się tylko i wyłącznie w pracy i raz na integracji dla obsługi. Pozostawało jej więc uczyć się powoli i ze skrawków. Nie była pewna czy chciała czegoś więcej.
Pokiwała głową, gdy oznajmił, że mieli jeden problem mniej. Co prawda, w jej opinii, sprawiało to, że mieli za to jeden inny problem więcej, ale na razie się tym nie dzieliła. Zachowywała dla siebie znacznie więcej niż zazwyczaj, ale czekała na to, co on miał do powiedzenia.
Tak, o tym mówiłam — przytaknęła mu. O to jej chodziło. — To, że oboje czujemy, że była to przyjemna noc nie zmienia tego, że zaczęliśmy się inaczej zachowywać. A raczej zachowywać tak jak robiliśmy to na samym początku — dopowiedziała więcej, skoro wcześniej ją źle zrozumiał. Lepiej tak niż błądzić dalej w niedopowiedzeniach, bo to z pewnością nie doprowadzi ich w żadne sensowne miejsce. I bez tego mieli wystarczająco dużo na głowie. Zgadzała się z nim w stu procentach. Znowu było dziwnie i niekomfortowo. Jak gdyby zrobili najpierw jeden krok w przód, a potem dwa do tyłu. Jej nieco łatwiej było się przyznać do tej porażki, choć nie było to wcale przyjemniejsze w związku z tym. Też musiała schować całkiem sporo swojej dumy do kieszeni. Wysłuchała jego propozycji, które i jej przeszły przez myśl, a jedne kusiły bardziej niż inne.
Wydaje mi się, że ta pierwsza nie do końca wchodzi w grę — przyznała, przyglądając mu się przeciągle. Skoro już znała te, które rozważał w swojej głowie, mogła pokazać część swoich kart. Było to ryzykowne i zupełnie niezgodne z jej zachowawczymi zapędami dotyczącymi utrzymania tej roboty, ale nie dało się ukryć, że dużo między nimi wciąż w powietrzu wisiało. Raczej nie mogło to minąć ot tak jak uznają, że tak ma się stać. Szczególnie, że czuła to tym mocniej, im bliżej niej był jak pozostawali tylko we dwoje. I choć można to było uznać za zbytnią pewność siebie, odnosiła silne wrażenie, że nie tylko ona to czuła. — Moglibyśmy spróbować być znowu… znajomymi — uznała ze zmarszczonymi brwiami. To określenie na ich relację nie pasowało jej do końca, ale na inne wpaść nie potrafiła w tym ani w zasadzie żadnym innym momencie. Była to jednak bardziej sensowna opcja z jej punktu widzenia. I bardziej możliwa do spełnienia. Bo chciała go wciąż poznawać, nie wracać do… Tamtego. Bała się jedynie, że jest to jednostronne. Gdyby jednak było to by tego nie proponował, prawda? Znała swoją wartość na tyle by wiedzieć, że jest kimś, kto ma całkiem sporo do zaoferowania drugiej stronie, jeśli ta tego chciała. Dotychczas nic nie wskazywało na to, że Marcy chce uciąć tę ich znajomość. Kazała więc tej cichej obawie się zamknąć. — Albo to trzecie — też to brała pod uwagę. I na tę myśl jej serce biło nieco szybciej i robiło jej się cieplej. Oparła wyprostowane na boki ręce o blat i nachyliła się lekko w stronę mężczyzny. — Na inne nie wpadłam — skłamała. Była jeszcze jedna, ale tę odrzuciła w kąt jak tylko przyszła jej do głowy, uznając ją za jakieś idiotyczne pokłosie książek, filmów i seriali, które oglądała jako nastolatka. Nie warto było o niej nawet wspominać. — Teraz pytanie brzmi która by nam najbardziej pasowała — powiedziała i przekrzywiła lekko głowę. Kiedy wypowiedział je wszystkie na głos i potencjalnie otworzył przed nią wszystkie trzy drzwi, chyba wiedziała, przez które chce przejść. Było to ryzykowne i niezgodne z tym, co sobie założyła, ale nie zawsze da się być rozsądnym. Tylko nie chciała być tą, która spróbuje przez nie przejść by odkryć, że Marcy zatrzaśnie jej owe drzwi przed nosem. Wówczas znaleźliby się w znacznie gorszym miejscu niż obecnie byli.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Trudno było mu zakładać, że potrafi ją rozgryźć i znać jej motywację, skoro tak naprawdę niewiele o niej wiedział. Z jej życia znał zaledwie garstkę faktów, głównie związanych z kwestiami zawodowymi, ona zresztą o nim podobnie. Mogli się obserwować w trakcie dnia pracy, co mu czasami — zupełnie podświadomie — się zdarzało i pozwalało wyłapać niektóre drobne nawyki, ale to nadal było prawie nic. Trudno na tej podstawie czy na podstawie tego, że widzieli się nago, wywnioskować, co mogło pchnąć ją do konkretnych decyzji, a co wręcz przeciwnie — sprawić, że nie chciała ich podjąć. Więc nic dziwnego, że zakładał rzeczy, które wydawały mu się oczywiste, a one mocno rozjeżdżały się z prawdą. Był dość mocno świadomy, że zapewne tak się dzieje, ale to i tak nie powstrzymywało go przed tym gdybaniem gdzieś w swojej głowie, gdy próbował poukładać sobie tę sytuację w głowie, próbując zrozumieć nie tylko siebie, ale też jakoś spojrzeć na to wszystko z jej perspektywy. Niewiele to oczywiście dało, bo możliwości były ograniczone. Wyszło z tego właściwie przede wszystkim tyle, że Marcy uświadomił sobie dodatkowo, że chciał dowiedzieć się o niej więcej i poznać odpowiedzi na wiele pytań. Zarówno tych bardzo banalnych, jak i tych bardziej osobistych, żeby mógł element po elemencie dopełniać układankę jej w osoby, poznając ją lepiej.
Problem polegał na tym, że Marcy nie był w tym dobry. Miał ograniczone umiejętności wpuszczania ludzi do swojego życia, na czym cierpieli często nawet jego najbliżsi i zdecydowanie nie był mistrzem komunikacji, co zapewne Elena już sama zdążyła wyłapać. Czy gdyby to, czego zdawał się chcieć zostało przed nią odrzucone, to okazałby się wrednym gnojem, który chciałby jej utrudnić życie? Tego nie wiedział, chyba chciałby myśleć, że nie. Był zdecydowanie człowiekiem dumnym, którego ego można było stosunkowo łatwo zranić, ale z drugiej strony nigdy nie uważał się za kogoś mściwego. Właściwie wręcz przeciwnie, raczej chyba wrzuca się do kategorii tych, którzy zbyt łatwo odpuszczali innymi, pozwalając aby spadło to na nich, jakby nie mogło zrobić to już większej różnicy.
Pokiwał bez słowa głową na jej wyjaśnienie, przenosząc na dłuższą chwilę wzrok na swoją szklankę, jakby owoce mieszające się z kostkami lodu i wodą był jakieś wybitnie interesujące. Tak naprawdę próbował pozbierać myśli, aby odnieść się do tego wszystkiego względnie rozsądnie.
Okej — zgodził się z tym bez zbędnego gadania, bo tak naprawdę ten punkt znalazł się na tej jego liście bardziej dla niej, niż dla niego. Fakt, że został odrzucony, był mu całkiem na rękę. — Czyli zostają dwa — lekki uśmiech wygiął jego usta. Na tyle lekki, że zapewne gdyby stała odrobinę dalej, to zupełnie by go nie dostrzegła, ale w tym momencie, gdy dzieliła ich jedynie barowa lada i nie było dookoła nikogo innego, co mogłoby ich rozpraszać, miała ku temu całkiem wygodną sposobność.
Uniósł lekko brwi, gdy określiła ich znajomymi, jednak nic nie powiedział. Po pierwsze dlatego, że nie miał lepszej opcji do końca też, a po drugie dlatego, że skoro mówiła teraz ona, to nie zamierzał jej przerywać. Nie była to prosta rozmowa z jakiegoś powodu. W innych okolicznościach postawienie granic i uznanie, że to po prostu casualowy seks byłoby o wiele łatwiejsze. Wmawiał sobie — dość naiwnie, oszukując samego siebie — że komplikacją jest tutaj praca, ale gdzieś z tyłu głowy wiedział, że to spory bullshit. Bo to nawet nie tak, że pierwszy raz miał romans z koleżanką z pracy. Ale tym razem było zupełnie inaczej. Co na szczęście dość łatwo mógł maskować takimi kwestiami, jak to, że obydwoje pracowali tu stosunkowo niedługo, na zupełnie różnych stanowiskach (pod względem nie tylko obowiązków, ale przede wszystkim szczebla w hierarchii) i nie mieli pojęcia, co mogłoby to przynieść, jeśli coś by się wydało. Dzięki temu nie musiał przyznawać się do niczego poważnego ani przed sobą, ani przed nią. Chociaż i w jego głowie, na dosłownie ułamek sekundy, pojawił się pomysł jeszcze jednej opcji, który jednak uznał za tak absurdalny, że od razu go gdzieś zakopał, skupiając się na realnych do osiągnięcia kwestiach, nie brzmiących durnie i naiwnie.
Chcesz znać opcję, którą wolę, czy tę, którą uważam za bardziej rozsądną? — zapytał, przekrzywiając lekko głowę i przyglądając się jej uważnie. — Bo mam wrażenie, że niestety się to rozjeżdża — dodał, zgodnie z prawdą, czując w tym momencie, że jednak powinien być fair. Potencjalne szkody mogły być w końcu większe po jej stronie. — Powrót do bycia znajomymi zapewne jest bardziej odpowiedzialny — kontynuował, chociaż podejrzewał, że nie było takiej konieczności. — Ale kontynuowanie tego, co zaczęliśmy ostatnio, jest zdecydowanie bardziej kuszące — nawet nie miał zamiaru zgrywać niedostępnego i udawać, że nie. — Ale wydaje mi się, że mimo wszystko jest to mniej rozsądne z Twojego punktu widzenia bardziej niż z mojego, więc nie zamierzam Cię do niczego namawiać — łezka wzruszenia, jaki to porządny i uczciwy facet, co nie namawia młodych dziewcząt do grzeszków.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Oczywiście, że dużo sobie zakładali, często błędnie, skoro znali tak mało faktów na swój temat. Naturalnym odruchem było wypełnianie tej pustki jakimiś elementami, które zdawały się pasować w teorii, a rzeczywistość okazywała się zgoła inna, kiedy już się ją odkryło. Lenny czasem próbowała go traktować jak klienta po drugiej stronie baru, ale tam zakładała bardzo płytkie aspekty drugiej osoby, co nie sprawdzało się na dłuższą metę w przypadku budowania bardziej długotrwałej relacji. A na to się w tym przypadku nastawiała. Nawet jeśli nie personalnej to zawodowej, skoro razem pracowali i chciała by ten stan się utrzymał. Chociaż nie było się co oszukiwać, liczyła też na tę pierwszą. Nie była pewna w jakim wymiarze, ale chciała go lepiej poznawać i wkładać w miejsce tych założeń prawdziwe elementy układanki, jaką tworzyła jego osoba.
Zdążyła zauważyć, że nie jest łatwy w kontaktach międzyludzkich. To nie ułatwiało niczego, ale sama zachowywała się podobnie. Była zdecydowanie bardziej zachowawcza niż dawniej i w tym przypadku zdawało się to działać na jej niekorzyść. Irytowało ją to dość mocno momentami, ale jakiś głos, łudząco podobny do głosu jej matki, przypomniał jej, że powinna się zachowywać jak ktoś dorosły, skoro teraz nie ma już innego wyboru. Problem polegał na tym, że nie do końca wiedziała jak to robić i nie miała nawet kogo zapytać o radę, więc wychodziło z tego coś pokracznego.
Widziała jego bardzo lekki uśmiech i uznała go za oznakę tego, że jemu również te dwie opcje pasują bardziej niż bycie tylko szefem kuchni i kelnerką w tej samej restauracji. Mogła się oczywiście mylić, ale nie była to jedyna wskazówka z jego strony, więc założyła, że ma rację i również uniosła kąciki ust delikatnie do góry. Było to dla niej nowe. Zarówno sama sytuacja, bo nigdy wcześniej nie przespała się z kimś, kto był wyżej od niej w hierarchii miejsca, w którym pracowała, jak i tego typu rozmowa. Nie miewała problemu z określaniem swoich uczuć i pragnień. Była pewna wszystkiego co robiła i uznawała, że błędy są rzeczą ludzką i ma prawo je popełniać. Teraz, z wielu względów było inaczej. Bo może i wiedziała czego chce, ale, po pierwsze, nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą do końca, a po drugie, chciała być mniej samolubna i nie polegać jedynie na tym, czego ona chce, ale też rozważać to, co było lepsze i gorsze dla niej i jej najbliższego otoczenia. I, tak samo jak on, wmawiała sobie, że tylko o to chodzi. O pracę i o jej rodzinę, dla której chciała być wsparciem i stopniowo odbudować z nimi relacje. Nic więcej nie sprawiało, że ta sytuacja i rozmowa były skomplikowane. Nic a nic. Tylko trudno było trzymać się kurczowo rozsądku i tego, co powinna zrobić, a nie co chciała zrobić, kiedy byli tylko we dwoje, stojąc tak blisko siebie. Słuchała go, a jej serce zaczęło bić szybciej, gdy przeszedł do kwestii rozjazdu tego, czego chciał, a co było rozsądne. Prawie jakby czytał jej w myślach.
Wysłuchała go do końca bez przerywania, tak jak wcześniej on to uczynił i starała się powstrzymywać od uśmiechnięcia się szerzej. Skupiała się na jego słowach, żeby nie pozwolić wyobraźni od rozwinięcia skrzydeł. Wydawało jej się, że ma stosownie poważną minę, choć w środku robiło jej się przyjemnie ciepło. Szczególnie jak otwarcie przyznał się do tego, która opcja mu bardziej pasowała. Kiedy skończył tą bardzo odpowiedzialną i porządną nutą, pozwoliła sobie w końcu zrzucić maskę i wygięła usta w szerszym uśmiechu. Niewiele myśląc wychyliła się dość mocno do przodu i skubnęła jego wargę zębami, a potem powoli wróciła na swoje poprzednie miejsce.
Nie musisz mnie do niczego namawiać — zapewniła go spokojnym głosem. Najwyraźniej rozsądek dzisiaj nie wchodził w grę i stery przejęła stara Elena, która brała z życia to co chciała nie bacząc na konsekwencje. Tymi będzie się martwić później. Może dopiero jutro. Na pewno ją to dopadnie, ale w tej chwili nie było w niej niepewności. — Wiem, czego chcę — powiedziała i przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się mu z zaciekawieniem. Zrobiło jej się lżej jak już uzgodnili, że chcieliby tego samego. Dalej nie doszła w swoich rozważaniach niż do tego momentu, choć traktowała to w mało realistyczny sposób dotychczas, uznając to raczej za mrzonkę. Tymczasem teraz jej spoglądać na niego i zastanawiać się jak to wszystko rozegrać dalej.
Chyba skorzystam z tej podwózki, wiesz? — stwierdziła z przekorą i zadziornym uśmiechem, kiedy już przyszedł jej do głowy kolejny krok. — Najchętniej prosto do Ciebie — dodała śmiało, ale nigdy nie była z tych co chodzą wokół tematu na paluszkach jak już wiedzą co chcą powiedzieć albo zrobić. Nie miała zamiaru go na razie zapraszać do siebie. Głównie ze względu na swojego współlokatora. Nie dlatego, że się wstydziła albo chciała Marcy’ego ukrywać przed wszystkimi. Po prostu wolałaby, żeby nikt im nie przeszkadzał. Mogła się zaraz dowiedzieć, że w jego domu czeka dziecko albo narzeczona, ale na razie mogła żyć w błogiej nieświadomości. Nie podejrzewała go o nic takiego raczej, ale, jak już ustalili, słabo się znali na razie.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Im bardziej starał się wypełnić te luki sam, tym bardziej uwierało go, że ma niepełne informacje i zmuszony jest do gdybania na jej temat. Wzbudzało to w nim tylko dodatkowo ciekawość, gdy chciał ją poznać i jednocześnie odkryć, czy chociaż trochę udało mu się ją rozgryźć w jakichś kwestiach. I w których rozminął się z rzeczywistością kompletnie. Było to coś, co nie zdarzało mu się specjalnie często. Był raczej mistrzem izolowania się od ludzi, unikania relacji, które miały przyszłość i z czasem zyskiwały jakiś określonu cel oraz kierunek. Zazwyczaj przychodziło mu to niezwykle łatwo, a w jej przypadku bardzo szybko dotarło do niego, że nie jest to ani trochę proste. Bo wręcz przeciwnie, zamiast od niej się odsunąć i zbudować zdrowy (jego zdaniem) dystans, zapewniający zabezpieczenie przed jakimś zbliżeniem emocjonalnym czy zaangażowaniem, to chciał ją poznać. I co gorsza (znowu: jego zdaniem), chciał też jej dać poznać siebie. W tym momencie jednak starał się o tym nie myśleć, przynajmniej nie w taki dosłowny sposób, dający dobitnie do zrozumienia, że było w tym wszystkim coś więcej. Próby skupienia się na tym, co tu i teraz, bez brania pod uwagę wszystkich potencjalnych konsekwencji, były dość trudnym zadaniem, które wymagały od niego sporego wysiłku. A mimo to podejmował go z niezwykła lekkością, jakby była to jedyna słuszna droga.
Przyglądał się jej uważnie z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, które brzmiały tak, jakby próbował być chociaż trochę ostrożny i zdystansowany do tego, co mówi. Trochę po to, żeby nie zdradzać, jak bardzo chciał kontynuować to, co zaczęli całkiem niedawno, ale też po to, aby przypadkiem nie wywierać na niej żadnej presji. Niestety, jego pewność i przekonanie odnośnie tego, czego naprawdę chciał, były wręcz namacalne w tonie jego głosu, jednocześnie dość mocno odsuwając tę ostrożność i uniemożliwiając nabranie dystansu. Przynajmniej z jego strony.
Miał wrażenie, że spiął się jeszcze mocniej, gdy skończył mówić i czekał na jej reakcję. Był jak zestresowany dzieciak zapraszający szkolną sympatię na potańcówkę czy inny bal, przez co czuł się w środku odrobinę sobą zażenowany. Na zewnątrz starał się jednak nie zdradzać żadnych emocji poza ewentualnym zaciekawieniem w kwestii tego, co Lenny postanowi. Poważny i w miarę możliwości neutralny wyraz twarzy zmąciło dopiero delikatne drgnięcie kącików jego ust, gdy zobaczył uśmiech na jej twarzy. Poczuł w tym momencie sporą ulgę, a gdy wychyliła się w jego kierunku, przeszedł go bardzo niespodziewany, ale też przede wszystkim niezwykle przyjemny, dreszcz.
To dobrze — przyznał, przyglądając się jej dalej, nieco bardziej rozluźniony, ale też zdecydowanie bardziej rozproszony w tym momencie faktem, że otwierali przed sobą wiele możliwości. Bardzo ryzykownych, ale jednak przyjemnych możliwości, z których obydwoje chcieli skorzystać.
Trudno byłoby mi uwierzyć, że nie wiesz, czego chcesz — przyznał, a przez jego twarz przemknęło lekkie rozbawienie. Mógł niewiele wiedzieć o Lenny i nie znać historii jej życia, ale jednak zdążył poznać ją na tyle, żeby wiedzieć, że praktycznie zawsze miała swoją opinię i zdanie, a jej działania zazwyczaj były na tyle pewne i zdecydowane, że sprawiała mocne wrażenie osoby, która rzeczywiście wie, czego chce. Może nie zawsze wie, czy może tego chcieć oraz jak powinna się do tego zabrać, aby to osiągnąć, ale była młoda, więc miała czas, aby się tego uczyć. I nigdy do końca nie nauczyć, bo była to raczej niemożliwa sztuka do opanowania w każdej sytuacji.
Propozycja jest nadal aktualna, teraz nawet jeszcze bardziej — zapewnił ją, więc oczywiście mogła liczyć na ten transport. — Na to liczyłem — dodał, uśmiechając się do niej nieco zaczepnie, nie zamierzając jej wcale oszukiwać w tej kwestii. W jego domu na szczęście nie czekał nikt ani na niego, ani po to, aby im przeszkadza swoją obecnością, więc zdecydowanie był to odpowiedni kierunek. Zdecydowanie lepszy niż kanciapa Gary’ego. Chociaż prawdą było też to, że nawet jego samochód był milszym miejscem do ściągania z siebie ubrań.
Musisz coś jeszcze dokończyć i potrzebujesz pomocy, czy skoro mamy ustalone najważniejsze kwestie, możemy się zbierać? — jeśli musiała coś jeszcze zrobić, to jej pomoże. Bo był dobrym kolegą z pracy to raz, a dwa — nie ma co się czarować, że nie — chciał ją stąd zabrać do siebie.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Lenny nie miała problemu z dopuszczeniem go do siebie i daniem mu możliwości poznania jej lepiej, tak długo jak otrzymywała to samo w zamian. Nie chciała go prosić i wydzierać mu informacje kawałek po kawałku wbrew jego woli albo by były udzielane z niechęcią. Nie była zdesperowana. Była za to może młoda, ale na tyle doświadczona (albo widziała to w wystarczającej liczbie filmów i wyczytała z książek) by wiedzieć, że to budowało dość nierówny podział sił w relacji. Ostrożność była tu wskazana, ale nie potrafiła teraz o tym myśleć, podobnie jak o tych wszystkich możliwych konsekwencjach. Nie była z tych, którzy rozważają sytuację pod każdym względem i zastanawiają się nad różnymi scenariuszami czy potencjalnym wpływem na ich życie. Próbowała tego, skoro jej poprzednie podejście doprowadziło do nieszczęścia. Nawet dzisiaj podchodziła do tej rozmowy z takim założeniem i starała się w tym trwać, ale emocje i tak ostatecznie wygrywały w tym starciu z logiką.
Nie odczuła jego wewnętrznego zażenowania, natomiast napięcie w powietrzu sprawiło, że atmosfera między nimi zgęstniała. Sama się do tego dość mocno przyczyniała, ale nie miała zamiaru trzymać go długo w niepewności. Nie była okrutna, a do tego trudno jej się było powstrzymać przed zgodzeniem się z nim jak tylko powiedział, że trzecia była dla niego najbardziej kusząca. Uśmiech, który pojawił się na jego twarzy w odpowiedzi na jej własny sprawił, że jeszcze bardziej chciała go pocałować. Chyba pierwszy raz widziała by był tak szeroki. Złożyła sobie szybką obietnicę, że sprawi by pojawiał się częściej w jej obecności. Potraktowała to jako wyzwanie, a lubiła wyzwania, nie zważając na inne przyczyny, dla których chciałaby być powodem, dla którego Marcy się uśmiecha. A tych by mogła wymienić kilka, gdyby chciała się do nich przed samą sobą tak na poważnie przyznać.
Zaśmiała się cicho na jego słowa i pokiwała głową. Miał absolutną rację.
Słusznie — stwierdziła zawadiacko. Niepewność mogła kryć się w jej głowie, ale nie zdradzała jej w czynach. I jak już się do czegoś zabierała to trzymała się tego długo. Czasem może zbyt długo, bo miała problem z przyznaniem się do porażki, ale starała się sobie z tym radzić, zwykle nie do końca udolnie, ale od prób trzeba zacząć, żeby się czegoś w końcu nauczyć. Miał też rację z dalszą częścią. To że nie wiedziała czy powinna ani jak coś zrobić jej nie powstrzymywało. To były problemy, które się rozwiązywało jak się do nich doszło, bo po co sobie wcześniej zaprzątać tym głowę? Uśmiechnęła się jedynie lekko, kiedy oznajmił, że zabierze ją prosto do swojego domu. Dopiła resztkę wody, zgarnęła też jego szklankę i wyrzuciła resztki owoców do kosza, a naczynia spakowała do zmywarki i ją wstawiła. Po jego pytaniu zerknęła szybko na swoją torbę, ale wyglądało na to, że był w środku jej strój kelnerski, który musiała wyprać i (niestety) wyprasować. Rozejrzała się też po sali, chcąc dostrzec czy coś jeszcze zostało do zrobienia, ale wszystko zdawało się być na swoim miejscu.
Jak już posprzątałam dowody naszej rozmowy to możemy iść — stwierdziła, ubierając swoje słowa w żartobliwy ton. Chyba nie musieli uzgadniać na głos tego, że woleli by ich… bliższa znajomość pozostała tajemnicą przed innymi pracownikami Salsy. Wyszła zza lady i stanęła przed nim, przyglądając mu się z ledwie skrywaną ekscytacją, maskowaną spokojniejszym wyczekiwaniem. — Jeszcze tylko jedno — zmieniła zdanie i zrobiła krok w jego stronę by móc go pocałować. Tym razem tak naprawdę, porządnie i bez półśrodków. Minuta spóźnienia do drzwi jego mieszkania ich nie zbawi, a będzie to bardzo przyjemna minuta. yjemna minuta.

koniec, marcello f. reddington
ODPOWIEDZ