poławiacz i sprzedawca — port w sapphire river
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
...
nothing but a barefaced lie
ㅤㅤZnowu nie domyła okien, konstatował po cichu, mrużeniem i tarciem oczu upewniając się, że to nie one płatają mu figla; matka zajmowała się tym za rzadko, żeby cokolwiek sobie z tego robić i teraz tłusty, żółtawy zaciek ciągnął się wzdłuż drewnianej, okiennej ramy, wżerając się w cienkie, poprzeczne szprosy. Lubił to okno, bo w przeciwieństwie do innych, zamiast na wklejony w krajobraz, mały plaster przydomowego podwórka (składający się głównie z pousychanych chaszczy i rozkopanej szmacianką ziemi), z kuchni wychodziło prosto na ulicę, a na ulicy zawsze działo się coś, co nie tylko stanowiło napęd dla słodko-mdławych, dziecięcych rozkojarzeń, ale i pożywkę dla wyobraźni, w którą dezerterował ze strachu (wtedy) albo z nudów (za jakiś czas), w zależności od panujących w domu nastrojów.
ㅤㅤMiał osiem lat, długie, cienkie nogi sterczące poza wysokim taborkiem na tyle, żeby móc rozhuśtać je w powietrzu i wyrastał właśnie z lekkiej, ale i tak dokuczliwej wady wzroku. Wiedział, że tata będzie za to okno zły, bo tata zły był z a w s z e – jak nie na pracę (w żywy kamień klął na cały ten system, na przeczuwaną w kościach falę zwolnień i na pieniądze – ze wszystkich tych rzeczy na pieniądze najbardziej), to na nich. Jak nie na nich, to na matkę, która na wąską werandę wychodziła w filcowanych kapciach i koszuli nocnej złożonej z cienkich ramiączek i dekoltu ledwie przysłaniającego wzgórki małych piersi. W ustach ściągniętych cienkimi, pionowymi zmarszczkami zawsze trzymała munsztuk papierosa. Niedopałki na złość gasiła w jego piwie. Do dziesiątych urodzin zdążył wypracować w sobie przekonanie, że mama z tatą tak naprawdę w ogóle się nie lubili.

all my dodgy dealings
ㅤㅤK l a u s t r o f o b i c z n i e – tak czuł się w domu, który na złość wrastającym w adolescencję ciałom (wczesną u niego i Audrey, późną u Franka), proporcjonalnie kurczył się i ciasno ugniatał całą ich trójkę, sprawiając, że oddychali tym, czym mogli – więc lepkim, zapoconym powietrzem, oparami wygrzanego na gazówce obiadu, papierosami matki, piwem ojca (w tych przeplatanych okresach, kiedy akurat był w domu, a nie w więzieniu) i tanim dezodorantem Franka, który już dawno wyszedł z domu (czasem do pracy, czasem na robotę), ale gryzącej chmury bardzo-męskiego odoru zdawał się nie zabierać ze sobą wcale, tylko zostawiać im, pod jego nieobecność, na przypilnowanie. Tylko nie marzeniami, bo marzeniami w domu Jenningsów łatwo było się zachłysnąć.
ㅤㅤW tamtym czasie, to jest kiedy Frank zaczął znikać częściej i na dłużej, do domu zakradając się pod postacią mętnego, pozbawionego konturów cienia (zwykle środkiem nocy albo dopiero o bladym świcie), Hector więcej czasu spędzał w szkole; w bukolice zebranej przypadkiem, młodocianej sfory (bardziej niż grupy) rzadko kiedy przyznawał, że zna mijaną na korytarzu Audrey. Coraz częściej zawijał dłonie w pięści, zagryzał zęby, nerwowo żuł spuchniętą wargę i spluwał w bok metalicznie naszłą ślinę; rósł przed innymi, spinał łopatki, zawsze udawał większego, niż był w rzeczywistości, uciekał rzadko, ale jeśli, to aż do twarzy nabrzmiałej płomiennym wysiłkiem. Frank powtarzał, że skoro sobie na coś pozwolił, to na to zasłużył i od tego czasu ciężko było mu wierzyć, że mogłoby być inaczej.

just got deadly
ㅤㅤŚwiat zaczyna się na domowej werandzie, pod urżniętą, glinianą donicą, pod którą matka chowa czasem klucze; kultywuje w ten sposób dogorywający, dawno pozbawiony sensu zwyczaj. I tak nikt ich nie odwiedzał. Dalej jest popielniczka, rozkasłana czasem przez dmące z rzadka zrywy wiatru. Tusz do rzęs Audrey rozmazany na lustrze w łazience. Ciężarki i kalendarze Franka, na których różnie utylizował i regulował nadmiary kipiącego testosteronu. Świat kończył się w rafandynce ojca, w gorliwie czczonej przez niego butelczanej figurynce, do której gwintu Hector przyciskał czasem oko i wyobrażał sobie jak to jest.
ㅤㅤJeszcze w trakcie i tuż po szkole zaczął pracować w porcie u starego Jeremiaha (silną postać zawartą w wąskim, artretycznym szkielecie obciągniętym wypaloną słońcem skórą, w czerstwej twarzy i grzbietach sękatych dłoni i przedramion usianych plamkami wątrobowymi); potem w fabrykach przetwórstwa, wreszcie: na kutrach i statkach. Czasami były to tygodnie, innym razem miesiące i lata, które trzymały go z daleka od miasteczka.
ㅤㅤMorze nie miało początku, ale zawsze kończyło się tam, gdzie Jennings wracał do domu.

Obrazek
Hector Jennings
02.09.1995
Lorne Bay, Australia
poławiacz ryb i sprzedawca na targu
targ rybny w sapphire river
sapphire river
kawaler | uparcie twierdzi, że hetero
Środek transportu
Toyota Corolla z '05, z permanentnym bałaganem na miejscu pasażera, dziecięcym fotelikiem na tyle, zagraconym bagażnikiem i przycinającymi się pasami bezpieczeństwa.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Hector większą część tygodnia spędza w porcie i na targu rybnym; zastaniesz go zajętego pracą - w zależności od sezonu zarobionego po łokcie rozładunkiem albo obróbką ryb i obsługą jednego z pawilonów, w których jest zatrudniony po znajomości. Poza tym, że najłatwiej jest się na niego natknąć w Sapphire River, włóczy się wszędzie tam, gdzie dłuższe urzędowanie nie wiąże się z beztroskim przepuszczeniem całej swojej wypłaty.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodzeństwo.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Hector Jennings
Aslan Tsallatti
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany