Strona 1 z 1

Hector Jennings

: 12 sty 2024, 23:04
Hector Jennings
nothing but a barefaced lie
ㅤㅤZnowu nie domyła okien, konstatował po cichu, mrużeniem i tarciem oczu upewniając się, że to nie one płatają mu figla; matka zajmowała się tym za rzadko, żeby cokolwiek sobie z tego robić i teraz tłusty, żółtawy zaciek ciągnął się wzdłuż drewnianej, okiennej ramy, wżerając się w cienkie, poprzeczne szprosy. Lubił to okno, bo w przeciwieństwie do innych, zamiast na wklejony w krajobraz, mały plaster przydomowego podwórka (składający się głównie z pousychanych chaszczy i rozkopanej szmacianką ziemi), z kuchni wychodziło prosto na ulicę, a na ulicy zawsze działo się coś, co nie tylko stanowiło napęd dla słodko-mdławych, dziecięcych rozkojarzeń, ale i pożywkę dla wyobraźni, w którą dezerterował ze strachu (wtedy) albo z nudów (za jakiś czas), w zależności od panujących w domu nastrojów.
ㅤㅤMiał osiem lat, długie, cienkie nogi sterczące poza wysokim taborkiem na tyle, żeby móc rozhuśtać je w powietrzu i wyrastał właśnie z lekkiej, ale i tak dokuczliwej wady wzroku. Wiedział, że tata będzie za to okno zły, bo tata zły był z a w s z e – jak nie na pracę (w żywy kamień klął na cały ten system, na przeczuwaną w kościach falę zwolnień i na pieniądze – ze wszystkich tych rzeczy na pieniądze najbardziej), to na nich. Jak nie na nich, to na matkę, która na wąską werandę wychodziła w filcowanych kapciach i koszuli nocnej złożonej z cienkich ramiączek i dekoltu ledwie przysłaniającego wzgórki małych piersi. W ustach ściągniętych cienkimi, pionowymi zmarszczkami zawsze trzymała munsztuk papierosa. Niedopałki na złość gasiła w jego piwie. Do dziesiątych urodzin zdążył wypracować w sobie przekonanie, że mama z tatą tak naprawdę w ogóle się nie lubili.

all my dodgy dealings
ㅤㅤK l a u s t r o f o b i c z n i e – tak czuł się w domu, który na złość wrastającym w adolescencję ciałom (wczesną u niego i Audrey, późną u Franka), proporcjonalnie kurczył się i ciasno ugniatał całą ich trójkę, sprawiając, że oddychali tym, czym mogli – więc lepkim, zapoconym powietrzem, oparami wygrzanego na gazówce obiadu, papierosami matki, piwem ojca (w tych przeplatanych okresach, kiedy akurat był w domu, a nie w więzieniu) i tanim dezodorantem Franka, który już dawno wyszedł z domu (czasem do pracy, czasem na robotę), ale gryzącej chmury bardzo-męskiego odoru zdawał się nie zabierać ze sobą wcale, tylko zostawiać im, pod jego nieobecność, na przypilnowanie. Tylko nie marzeniami, bo marzeniami w domu Jenningsów łatwo było się zachłysnąć.
ㅤㅤW tamtym czasie, to jest kiedy Frank zaczął znikać częściej i na dłużej, do domu zakradając się pod postacią mętnego, pozbawionego konturów cienia (zwykle środkiem nocy albo dopiero o bladym świcie), Hector więcej czasu spędzał w szkole; w bukolice zebranej przypadkiem, młodocianej sfory (bardziej niż grupy) rzadko kiedy przyznawał, że zna mijaną na korytarzu Audrey. Coraz częściej zawijał dłonie w pięści, zagryzał zęby, nerwowo żuł spuchniętą wargę i spluwał w bok metalicznie naszłą ślinę; rósł przed innymi, spinał łopatki, zawsze udawał większego, niż był w rzeczywistości, uciekał rzadko, ale jeśli, to aż do twarzy nabrzmiałej płomiennym wysiłkiem. Frank powtarzał, że skoro sobie na coś pozwolił, to na to zasłużył i od tego czasu ciężko było mu wierzyć, że mogłoby być inaczej.

just got deadly
ㅤㅤŚwiat zaczyna się na domowej werandzie, pod urżniętą, glinianą donicą, pod którą matka chowa czasem klucze; kultywuje w ten sposób dogorywający, dawno pozbawiony sensu zwyczaj. I tak nikt ich nie odwiedzał. Dalej jest popielniczka, rozkasłana czasem przez dmące z rzadka zrywy wiatru. Tusz do rzęs Audrey rozmazany na lustrze w łazience. Ciężarki i kalendarze Franka, na których różnie utylizował i regulował nadmiary kipiącego testosteronu. Świat kończył się w rafandynce ojca, w gorliwie czczonej przez niego butelczanej figurynce, do której gwintu Hector przyciskał czasem oko i wyobrażał sobie jak to jest.
ㅤㅤJeszcze w trakcie i tuż po szkole zaczął pracować w porcie u starego Jeremiaha (silną postać zawartą w wąskim, artretycznym szkielecie obciągniętym wypaloną słońcem skórą, w czerstwej twarzy i grzbietach sękatych dłoni i przedramion usianych plamkami wątrobowymi); potem w fabrykach przetwórstwa, wreszcie: na kutrach i statkach. Czasami były to tygodnie, innym razem miesiące i lata, które trzymały go z daleka od miasteczka.
ㅤㅤMorze nie miało początku, ale zawsze kończyło się tam, gdzie Jennings wracał do domu.

Obrazek
Hector Jennings
02.09.1995
Lorne Bay, Australia
poławiacz ryb i sprzedawca na targu
targ rybny w sapphire river
sapphire river
kawaler | uparcie twierdzi, że hetero
Środek transportu
Toyota Corolla z '05, z permanentnym bałaganem na miejscu pasażera, dziecięcym fotelikiem na tyle, zagraconym bagażnikiem i przycinającymi się pasami bezpieczeństwa.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Hector większą część tygodnia spędza w porcie i na targu rybnym; zastaniesz go zajętego pracą - w zależności od sezonu zarobionego po łokcie rozładunkiem albo obróbką ryb i obsługą jednego z pawilonów, w których jest zatrudniony po znajomości. Poza tym, że najłatwiej jest się na niego natknąć w Sapphire River, włóczy się wszędzie tam, gdzie dłuższe urzędowanie nie wiąże się z beztroskim przepuszczeniem całej swojej wypłaty.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodzeństwo.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Hector Jennings
Aslan Tsallatti

: 15 sty 2024, 23:35
lorne bay
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!