what the hell are you doing here, loca?
: 11 sty 2024, 14:17
001.
what the hell
are you doing here, loca?
{outfit}
are you doing here, loca?
{outfit}
Końcówkę nocnej zmiany, spędził na krótkiej, niekontrolowanej drzemce na blacie swego służbowego biurka, ignorując kręcących się pod drzwiami pracowników. Ocknął się, gdy usłyszał pukanie do drzwi, jednak nie zdążył się nawet wyprostować o kolega, stacjonujący kilka pokoi dalej, wychylił się zza drzwi.
— Robisz nadgodziny? Może spraw sobie kubek czarnej kawy? Lub dwa — rzucił kolega, kończący swa zmianę i roześmiał się. Na do widzenia jedynie machnął i zamknął za sobą drzwi.
Muñoz pospiesznie wyłączył laptopa oraz przyciszone radio i podniósł się leniwie z fotela, poprawiając na swym nosie okulary. Chwycił za swój plecak i opuścił biuro, zamykając za sobą drzwi. Zbiegając po schodach na parter, gdzie znajdowało się centrum całego komisariatu — rozległa dyżurka, przy której funkcjonariuszka przyjmowała interesantów, mężczyzna żegnał współpracowników, którzy dopiero zaczynali swa poranna zmianę i gdy zeskoczył z ostatniego stopnia, dostrzegł dziewczynę, która opierała się o ladę dyżurki. Ściągnął brwi i zatrzymał się, próbując przypatrzyć się jej twarzy, która zasłaniała burza ciemnych, długich włosów.
— Muñoz, pozwól no — rzuciła kobieta zza lady, nawołując go gestem dłoni. Wtedy młoda dziewczyna zwróciła na niego swój wzrok, a jego przypuszczenia się potwierdziły. Przełknął ciężko ślinę i poprawił wiszący na ramieniu plecak, robiąc kilka ostrożnych kroków w ich stronę. — Ta pani twierdzi, że w ciągu ostatnich dni miał miejsce jakiś napad w centrum. Nie przyjmowaliśmy żadnego zgłoszenia — pokręciła głową zdezorientowana i przeniosła wzrok na niego, licząc, że ten naprostuje całą sprawę, a kobieta po prostu sobie pójdzie. Nie lubiła kręcącej się w tym miejscu prasy, a od niej był czuć brukowce na kilometr.
— N-nie, pierwsze słyszę.. — zająknął się i pokręcił przecząco głową, a następnie przeniósł wzrok na dziewczynę, która przed dwoma laty zmiażdżyła jego serce na drobne kawałki. — Co ty tu robisz, Elaine? — zapytał, ciszej i zerknął kątem oka na służbistkę, która patrzyła na niego spod byka. Znajomość tak rozpytującej osoby z pewnością nie wypadła dobrze ale był ostatnia osobą, która spodziewałaby się jej właśnie w tym miejscu. Ostatnim razem gdy ją widział, prowadziła swe arcywspaniałe życie pogodynki. W Sydney. Być może znudziło jej się życie w metropolii i zatęskniła za prawdziwa, australijską fauną? Co prawda, kangury odwiedzić można było tylko w tutejszym sanktuarium ale Lorne miało znacznie więcej do zaoferowania aniżeli zabetonowane, pełne przepychu miasta.
elaine henderson