DPS -> CNS
: 09 sty 2024, 20:37
#1
Był XXI wiek, jak to możliwe że wciąż trzeba było siedzieć w tych metalowych puszkach zwanych samolotami? Bianca ich nie znosiła. Gdyby nie fakt, że trzeba było siedzieć godzinami w samolocie, to na pewno podróżowałaby jeszcze więcej. Miała nadzieję, że już za parę lat będzie można pstryknąć palcami i znaleźć się w wybranym przez siebie miejscu. Niestety, na razie trzeba było pojawiać się na lotniskach.
Lubiła żyć w miejscu, gdzie niemal tak samo długo trwa podróż na Bali, gdzie mają najlepsze spa, plaże i miejsca do wypoczynku, jak do Melbourne, które znajdowało się w tym samym kraju. Można było więc przewidzieć, gdzie Bianca wolała latać, prawda? Urządziła sobie parę dni dla siebie w tym raju na ziemi, w swoim ulubionym hotelu, aby wypocząć zanim będzie musiała się stawić na corocznej gali sylwestrowej Zimmermannów. Wypadało się tam pojawić, choć ona specjalnie za tym nie przepadała. Nie, żeby nie lubiła takich imprez. Uwielbiała się odstawić i wyglądać jak milion dolarów, pić drinki i bawić się z osobami takimi jak ona. Tylko, że nie do końca przepadała za swoimi rówieśnikami od Zimmermannów. A szczególnie za jedną z nich... No, ale to była zupełnie inna historia, o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłaby powiedzieć matce i tym wytłumaczyć swoją nieobecność. Dlatego też musiała skrócić swój urlop i na sam koniec grudnia wskoczyć w samolot i pojawić się w rodzinnej miejscowości.
Spakowała swoją walizkę, pojawiła się na lotnisku i odprawiła się szybko. Nie był to jej pierwszy raz, wiedziała co i jak. Oczekując na swój lot, siedziała w kawiarni sącząc mrożoną latte z syropem orzechowym i przeglądała swoje social media. Już ją głowa zaczynała boleć na samą myśl o podróży. Poprawiła swoje duże okulary na nosie i westchnęła. Na całe szczęście miała miejsce w klasie biznesowej, więc będzie mogła spokojnie się rozłożyć i nie myśleć o niczym.
Weszła na pokład jako jedna z ostatnich, przecież nigdzie się jej nie spieszyło. Została poprowadzona do swojego miejsca, po czym miła stewardessa zapytała, czy ma ochotę na kieliszek szampana oraz czy życzy sobie, aby po starcie rozłożyć jej siedzenie. Oczywiście, że tak, co to za głupie pytanie. Przewróciła tylko oczami i usiadła na swoim miejscu, sięgając do torebki, aby wyciągnąć telefon, który miał jej umilić następne minuty. Czekali na kogoś? O matko, czy ta osoba nie potrafiła się posługiwać zegarkiem? Miała nadzieję, że ta osoba nie zajmie miejsca obok nie. Na całe szczęście ta spóźnialska osoba przeszła obok niej, nawet na nią nie zerkając. Jednak siedzenie przed nią było zajęte, słyszała jak tam ktoś się kręci. I miała olbrzymią nadzieję, że to nie dziecko. Nie znosiła siedzieć koło dzieci w samolocie. Na ziemi nie były one takie uciążliwe. Jednak jej ulga trwała krótko, bo stewardesa zaczęła rozmawiać z pasażerką z przodu a ten głos to Bianca by rozpoznała zawsze. Na odległość, na innym kontynencie i z zamkniętymi oczami. No czad. Ten świat był zdecydowanie zbyt mały na je dwie. A samolot już na pewno. Booże, za jakie grzechy! -Przepraszam, boli mnie głowa-powiedziała, ściszając głos, aby Gaia nie mogła jej rozpoznać. Choć pewnie i tak by nie rozpoznała, nie rozmawiały ze sobą od lat, a dla Zimmermann zdecydowanie dawna przyjaciółka i ukochana była już przeszłością i nikim ważnym.
gaia zimmerman
Był XXI wiek, jak to możliwe że wciąż trzeba było siedzieć w tych metalowych puszkach zwanych samolotami? Bianca ich nie znosiła. Gdyby nie fakt, że trzeba było siedzieć godzinami w samolocie, to na pewno podróżowałaby jeszcze więcej. Miała nadzieję, że już za parę lat będzie można pstryknąć palcami i znaleźć się w wybranym przez siebie miejscu. Niestety, na razie trzeba było pojawiać się na lotniskach.
Lubiła żyć w miejscu, gdzie niemal tak samo długo trwa podróż na Bali, gdzie mają najlepsze spa, plaże i miejsca do wypoczynku, jak do Melbourne, które znajdowało się w tym samym kraju. Można było więc przewidzieć, gdzie Bianca wolała latać, prawda? Urządziła sobie parę dni dla siebie w tym raju na ziemi, w swoim ulubionym hotelu, aby wypocząć zanim będzie musiała się stawić na corocznej gali sylwestrowej Zimmermannów. Wypadało się tam pojawić, choć ona specjalnie za tym nie przepadała. Nie, żeby nie lubiła takich imprez. Uwielbiała się odstawić i wyglądać jak milion dolarów, pić drinki i bawić się z osobami takimi jak ona. Tylko, że nie do końca przepadała za swoimi rówieśnikami od Zimmermannów. A szczególnie za jedną z nich... No, ale to była zupełnie inna historia, o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłaby powiedzieć matce i tym wytłumaczyć swoją nieobecność. Dlatego też musiała skrócić swój urlop i na sam koniec grudnia wskoczyć w samolot i pojawić się w rodzinnej miejscowości.
Spakowała swoją walizkę, pojawiła się na lotnisku i odprawiła się szybko. Nie był to jej pierwszy raz, wiedziała co i jak. Oczekując na swój lot, siedziała w kawiarni sącząc mrożoną latte z syropem orzechowym i przeglądała swoje social media. Już ją głowa zaczynała boleć na samą myśl o podróży. Poprawiła swoje duże okulary na nosie i westchnęła. Na całe szczęście miała miejsce w klasie biznesowej, więc będzie mogła spokojnie się rozłożyć i nie myśleć o niczym.
Weszła na pokład jako jedna z ostatnich, przecież nigdzie się jej nie spieszyło. Została poprowadzona do swojego miejsca, po czym miła stewardessa zapytała, czy ma ochotę na kieliszek szampana oraz czy życzy sobie, aby po starcie rozłożyć jej siedzenie. Oczywiście, że tak, co to za głupie pytanie. Przewróciła tylko oczami i usiadła na swoim miejscu, sięgając do torebki, aby wyciągnąć telefon, który miał jej umilić następne minuty. Czekali na kogoś? O matko, czy ta osoba nie potrafiła się posługiwać zegarkiem? Miała nadzieję, że ta osoba nie zajmie miejsca obok nie. Na całe szczęście ta spóźnialska osoba przeszła obok niej, nawet na nią nie zerkając. Jednak siedzenie przed nią było zajęte, słyszała jak tam ktoś się kręci. I miała olbrzymią nadzieję, że to nie dziecko. Nie znosiła siedzieć koło dzieci w samolocie. Na ziemi nie były one takie uciążliwe. Jednak jej ulga trwała krótko, bo stewardesa zaczęła rozmawiać z pasażerką z przodu a ten głos to Bianca by rozpoznała zawsze. Na odległość, na innym kontynencie i z zamkniętymi oczami. No czad. Ten świat był zdecydowanie zbyt mały na je dwie. A samolot już na pewno. Booże, za jakie grzechy! -Przepraszam, boli mnie głowa-powiedziała, ściszając głos, aby Gaia nie mogła jej rozpoznać. Choć pewnie i tak by nie rozpoznała, nie rozmawiały ze sobą od lat, a dla Zimmermann zdecydowanie dawna przyjaciółka i ukochana była już przeszłością i nikim ważnym.
gaia zimmerman