Wake me up in Paris
: 07 sty 2024, 14:09
Jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziła, że w najbliższej przyszłości wróci do Paryża, aby zakończyć swoją przygodę z tamtejszymi studiami. Przy okazji musiała wysłać do Australii część kartonów z rzeczami, schowanymi w sporej szafie wynajmowanego z pozostałymi studenciakami, mieszkania. Co miesiąc przelewała pieniądze na konto koleżanki, urzędującej na miejscu, której ufała na tyle, aby nie podejrzewać ją o sprzedaż gratów, tudzież pozostawienia ich na pastwę losu, pod którymś ze śmietników.
Korzystając z hojności ojca, porwała się na zakup biletów w biznes klasie, z przesiadką w Sydney do Paryża i jednym przystankiem w Pekinie. Połączenie było skomplikowane, ze względu na spore odległości, ale to zdawało się nie przerażać Eleonore, zaangażowanej w wyprawę do Europy. Na miejscu miały spędzić zaledwie dwa dni, co nie pozwalało na pełne zgłębienie francuskich atrakcji. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby kiedyś wróciły w te rejony, w ramach wakacyjnego odpoczynku.
Póki co, mogły korzystać z udogodnień pokładowych, w tym rozbudowanej karty menu oraz gratisowych szpargałów, w formie jednorazowych kapci, kosmetyków, opasek na oczy, przekazanych do użytku kocy oraz minibarku, serwującego napoje jak w ofercie all inclusive. Przesiadka z Cairns w Sydney, którą pokonały standardowymi liniami, sprawiła, że Max nieco zgłodniała, niedługo po starcie zamawiając porządną sałatkę z kurczakiem oraz kieliszek prosecco. Z przyjemnością zamieniła buty na wygodne kapcie i nakryła się kocem, z racji klimatyzacji puszczonej na pokładzie. Mogłaby nieco bardziej rozłożyć fotel, zwinąć się w kłębek i zasnąć, ale na to również przyjdzie pora, kiedy pokonają przynajmniej połowę dystansu.
- Jak już wrócimy z powrotem do Lorne, poszukam pracy - stwierdziła nagle, kierując swoje słowa do Hartmann, tuż po tym, jak pilot ogłosił stopniowe podchodzenie do lądowania w Pekinie, sugerujące powrót do miejsc siedzących oraz zapięcie pasów. Wypadało, aby posiadała swoje pieniądze, nawet jeśli ojciec specjalnie nie narzekał na finansowanie pociechy. Być może traktował to jako rekompensatę za nieobecność Sarah, wciąż uznawanej za zaginioną.
- Będę musiała czymś zająć głowę - dodała, opuszczając wzrok na trzymaną dłoń Ellie. - Tak sobie myślę, że jeśli byś chciała…
Przerabiała ów pomysł wielokrotnie we własnej głowie, decydując ostatecznie, że to odpowiedni czas na oficjalne przedstawienie propozycji.
- … mogłabyś zamieszkać ze mną. Wprowadzić się.
Na jakiś czas, albo bezterminowo. Mogłyby wspólnie podzielić się rachunkami i robić wspólne zakupy, jak w stereotypowym związku, w którym… już chyba tkwiły. Parkins nawet nie zdążyła się zorientować, jak szybko dała się usidlić, myśląc o Hartmann, jak o najbliższej osobie. Chciała razem z nią dzielić swoją codzienność, o ile druga strona również będzie ku temu chętna.
Zrozumiałaby, gdyby Ellie wolała zostać przy mamie, jednak mimo wszystko, nadal tkwiłyby w jednej mieścinie, gdzie rodzina jest w zasadzie pod ręką. Nie była to żadna drastyczna decyzja, skutkująca ograniczeniem kontaktów z najbliższymi.
Korzystając z hojności ojca, porwała się na zakup biletów w biznes klasie, z przesiadką w Sydney do Paryża i jednym przystankiem w Pekinie. Połączenie było skomplikowane, ze względu na spore odległości, ale to zdawało się nie przerażać Eleonore, zaangażowanej w wyprawę do Europy. Na miejscu miały spędzić zaledwie dwa dni, co nie pozwalało na pełne zgłębienie francuskich atrakcji. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby kiedyś wróciły w te rejony, w ramach wakacyjnego odpoczynku.
Póki co, mogły korzystać z udogodnień pokładowych, w tym rozbudowanej karty menu oraz gratisowych szpargałów, w formie jednorazowych kapci, kosmetyków, opasek na oczy, przekazanych do użytku kocy oraz minibarku, serwującego napoje jak w ofercie all inclusive. Przesiadka z Cairns w Sydney, którą pokonały standardowymi liniami, sprawiła, że Max nieco zgłodniała, niedługo po starcie zamawiając porządną sałatkę z kurczakiem oraz kieliszek prosecco. Z przyjemnością zamieniła buty na wygodne kapcie i nakryła się kocem, z racji klimatyzacji puszczonej na pokładzie. Mogłaby nieco bardziej rozłożyć fotel, zwinąć się w kłębek i zasnąć, ale na to również przyjdzie pora, kiedy pokonają przynajmniej połowę dystansu.
- Jak już wrócimy z powrotem do Lorne, poszukam pracy - stwierdziła nagle, kierując swoje słowa do Hartmann, tuż po tym, jak pilot ogłosił stopniowe podchodzenie do lądowania w Pekinie, sugerujące powrót do miejsc siedzących oraz zapięcie pasów. Wypadało, aby posiadała swoje pieniądze, nawet jeśli ojciec specjalnie nie narzekał na finansowanie pociechy. Być może traktował to jako rekompensatę za nieobecność Sarah, wciąż uznawanej za zaginioną.
- Będę musiała czymś zająć głowę - dodała, opuszczając wzrok na trzymaną dłoń Ellie. - Tak sobie myślę, że jeśli byś chciała…
Przerabiała ów pomysł wielokrotnie we własnej głowie, decydując ostatecznie, że to odpowiedni czas na oficjalne przedstawienie propozycji.
- … mogłabyś zamieszkać ze mną. Wprowadzić się.
Na jakiś czas, albo bezterminowo. Mogłyby wspólnie podzielić się rachunkami i robić wspólne zakupy, jak w stereotypowym związku, w którym… już chyba tkwiły. Parkins nawet nie zdążyła się zorientować, jak szybko dała się usidlić, myśląc o Hartmann, jak o najbliższej osobie. Chciała razem z nią dzielić swoją codzienność, o ile druga strona również będzie ku temu chętna.
Zrozumiałaby, gdyby Ellie wolała zostać przy mamie, jednak mimo wszystko, nadal tkwiłyby w jednej mieścinie, gdzie rodzina jest w zasadzie pod ręką. Nie była to żadna drastyczna decyzja, skutkująca ograniczeniem kontaktów z najbliższymi.