opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
009.
freddie, pizza i prezencik prosto z serca,
theę trafiła strzała miłosnego strzelca
{outfit}

Freddie zamierzał wpaść do niej w czasie świąt — lub jakoś chwilę przed. Niestety jednak życie miało wobec niego inne plany, kurcząc jego wolny czas do takiego minimum, że nie zdołał odwiedzić swojej ulubionej koleżanki. Prezent, który przygotował, nieudolnie zawinięty w ozdobny papier i paskudnie poklejony taśmą (co nie znaczyło, że nie starał się podczas pakowania go) spoczywał na jego półce przez kilka kolejnych dni, stale przypominając mu o tym, że powinien wreszcie do niej wpaść — by spóźnić się z nim jedynie trochę, a nie o cały miesiąc. I chociaż wiedział, że za próba sprawienia jej przyjemności kryło się co koleżeńska sympatia, bo zdążył polubić ją w sposób, w jaki dawno nie polubił innej koleżanki, to naprawdę nie zamierzał przekuwać ich relacji w nic poważniejszego. Trochę z obawy, że skończyłoby się to znowu tak, że to on zaangażowałby się mocniej od drugiej strony, a trochę przez to, że nie sądził, by Thea faktycznie widziała w nim materiał na kogoś, z kim chciałaby sobie jakoś życie układać.
Kiedy więc wreszcie, jednego wieczora, jego występ został odwołany, chwycił go i wyszedł z domu. Miał wystarczająco dużo rozsądku w głowie, by poinformować ją wcześniej, że się zjawi — by wiedziała, że nie powinna teraz ruszać się z domu, cierpliwie zamiast tego oczekując na Fredericka. A on zahaczył nawet o restaurację, by zamówić im pizzę, bo nawet nie do końca zaznajomiony z gustem Thei podejrzewał, że takim rodzajem jedzenia nikt nie gardził. Podarował sobie branie ze sklepu alkoholu, uznając, że już ostatnim razem odrobinę wspólnie przesadzili, a on nie chciałby być łączony z ciągłym rozpijaniem małej kozy.
Miał więc trochę utrudnione zadanie, gdy pukał do jej drzwi. Stuknął w nie kartonem, czekając cierpliwie, aż się pojawi po drugiej stronie, by swojego księcia do środka wpuścić. Kiedy więc się pojawiła, zaszczycił ją szerokim uśmiechem, znad tego pudełka, a później wkroczył radośnie do środka, kierując się — jak zakładał — do salonu.
— Miałem wpaść dwa tygodnie temu, ale wiesz, ile musiałem dać świątecznych występów? Oszczędzę ci zgadywania: milion — wyjaśnił, odkładając na stolik pudełko z pizzą. Dzięki temu odsłonił paskudne zawiniątko, które trzymał w dłoni, którą wcześniej podtrzymywał karton. Wyciągnął je w stronę Thei, z szerokim uśmiechem.
— Proszę bardzo, teraz już nie będziesz mogła powiedzieć, że nigdy nie dostałaś typowo świątecznego prezentu — wygłosił, a gdy przejęła od niego paczkę, Freddie usiadł wygodnie na kanapie, czekając, aż otworzy pakunek, w którym znajdowała się figurka Mikołaja, która jeśli nacisnęło się przycisk, wykrzykiwała: Życzę ci kurwa zajebistych świąt! oraz para skarpetek w psie elfy. Ta pierwsza rzecz, jak łatwo się domyślić, bawiła Freddiego do tego stopnia, że zanim go zapakował, to dręczył Lenny tym dźwiękiem przez kilka dni.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
012.
Większośc ludzi w święta była dość mocno zabiegana, nawet jeśli nie zajmowała się śpiewaniem świątecznych piosenek. W jego przypadku brak czasu w tym okresie był szczególnie usprawiedliwiony, bo podejrzewała, że jego ukochana gitara towarzyszyła mu w tym okresie praktycznie zawsze i wszędzie, bo wiecznie biegał na jakieś występy. Thea co prawda o samej sobie nie mogła specjalnie powiedzieć, że nie miała świątecznego, wolnego czasu, ale na szczęście znalazła sobie i na to zajęcie. Spotkała się z siostrami, spędziła trochę czasu w rodzinnym domu, a resztę zagospodarowała na pracę w schronisku — w czasie świątecznym zawsze brakowało wolontariuszy i pracowników, bo każdy chciał się przygotować do wspólnego świętowania i spędzić czas z rodziną. Dla niej nie było to aż takim priorytetem, więc mogła doglądać do czworonożnych kumpli, którym opieka aktualnie — przy panujących upałach — była niezwykle potrzebna.
Wiadomość od Freddiego, z którym trochę się już nie widziała, była bardzo przyjemną niespodzianką. A że nie miała żadnych konkretnych planów, wymagających jej wyjścia z domu w najbliższym czasie, to nie musiała nawet kombinować (a w razie konieczności i tak chciała to zrobić, bo z jakiegoś powodu bardzo ucieszyła ją perspektywa spotkania się z nim), żeby to ogarnąć. Uprzątnęła tylko trochę mieszkanie i wyprowadziła jeszcze Zefira, który nadal u niej mieszkał, bo nadal nie znaleziono dla niego domu na stałe, a potem oglądała jakiś dziwny program o szukaniu prawdziwej miłości na jakiejś wyspie. Fantastyczny koszmarek.
Zostań — powiedziała do swojego (nie swojego) psa, gdy usłyszała dzwonek do drzwi i poszła otworzyć. — Milion to strasznie dużo — przyznała, uśmiechając się do niego szeroko i wpuszczając go do środka. — Mam nadzieję, że myślałeś o mnie za każdym razem, gdy śpiewałeś all i want for christmas — dodała zupełnie poważnym tonem, chociaż było to raczej w ramach żartu. W ich relacji było ich całkiem sporo, więc na pewno Freddie doskonale wiedział, o co chodzi.
To jest Zefir, chyba się jeszcze nie poznaliście — wskazała na psiaka, przypominającego nieco krótkowłosego owczarka szkockiego, który wręcz przebierał łapkami ze zniecierpliwienia, czekając na pozwolenie, aby przywitać się z gościem. — Mieszka u mnie tymczasowo — wyjaśniła. — I jest bardzo wylewny, więc muszę pozwolić mu się z Tobą przywitać — przeniosła wzrok z psa na Freda, patrząc na niego pytająco, a gdy wyraził zgodę, to rzeczywiście: Zefir został zwolniony z komendy i mógł się wylewnie przywitać.
Kupiłeś mi świąteczny prezent? — była nieco zdziwiona i kto wie, być może nawet lekko zawstydzona? Chyba tak. Usiadła na kanapie, na której oczywiście zostawiła mu miejsce, aby rozpakować podarunek. Zaśmiała się rozbawiona na widok Mikołaja, który był pewnie cholernie kiczowaty i przesadnie świąteczny, w dodatku wulgarny. — Czy to Mikołaj dla niegrzecznych dzieci? Czy to dlatego nigdy nie dostałam prezentu, bo zawsze odwiedzał nas ten dla grzecznych? — zapytała zupełnie poważnie, jakby co najmniej rozwikłałą zagadkę świąteczną, która męczyła ją od dawna. — Dziękuję, to naprawdę kochane — przyznała zupełnie szczerze z uroczym uśmiechem na twarzy. — I trochę zaskakujące, więc musisz mi wybaczyć, że ja dla Ciebie nic nie mam — dodała, nieco przepraszająco. — Ale nie znasz dnia ani godziny, gdy to nadrobię — obiecała mu uroczyście, że knuje coś niedobrego, ale na pewno miłego.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Na szczęście najgorętszy okres miał już zdecydowanie za sobą, a jego codzienność znowu miała sprowadzać się do pracy w sanktuarium, przeplatanej koncertami w tutejszym barze. Zdecydowanie lubił ten układ, bo pozwalał mu nie tylko mieć życie towarzystwie poza pracą, ale tez umożliwiało wygospodarowanie chwili na to, żeby poświęcić czas tylko konsoli, Hotdogowi i wygodnemu obijaniu się. Mógł też poświęcić trochę z dnia na to, by pojawić się u Thei na przykład. I wcale nie widział nic złego w tym, że wpadał do niej prawie bez zapowiedzi — a szczęście i ona nie odesłała go z kwitkiem. Pomijał w tym wszystkim świadomość, że może trochę nie powinien robić tego tak niespodziewanie, bo mogła prowadzić życie poza relacją z nim. Co nie byłoby dziwnego skoro pojawił się dość nagle i niespodziewanie w jej życiu.
— Oczywiście, a o kim innym niby miałbym myśleć? — zapytał bardzo poważnie, urażonym tonem, jakby łamało mu serce podejrzenie, że jakaś inna kobieta mogłaby wówczas po jego myślach krążyć. I była to zabawna i nieco smutna prawda, bo jeśli już ktoś miał się przewijać przez jego głowę podczas śpiewania romantycznych, świątecznych piosenek, to na pewno byłaby to właśnie ona.
— Hej Zefir — przywitał się i nawet przyklęknął, żeby się z Zefirem, który do niej podbiegł, odpowiednio przywitać. Pozwolił polizać się po twarzy nawet przyzwyczajony do tego, bo Hotdog robił dokładnie to samo. A kiedy pierwszy entuzjazm został opanowany, podniósł się w końcu, ruszając zapewne w stronę salonu i kanapy, na której mógł się już wygodnie rozsiąść.
— Nie wiem niestety, nie za bardzo znam się na Mikołajach — przyznał, robiąc niby zawstydzoną minę. Ten był odpowiednio kiczowaty i przesadzony, by nie mógł sobie odpuścić, uznając jednocześnie, że to dokładnie to, co chciał jej podarować. By nie mogła więcej mówić, że nigdy nie dostała prezentu typowo świątecznego. Zaśmiał się krótko na jej słowa, a potem pokręcił głową, wyciągając sobie kawałek pizzy z pudełka, bo na pewno nie oczekiwał prezentu od niej. — I tak nie znalazłabyś lepszego Mikołaja ode mnie, Thea, więc nie ma problemu. Gdybym chciał prezenty, to bym odpowiednio wcześnie cię poinformował, że przyniosę ci jeden — przypomniał jej, zagryzając te logiczne wnioski kawałkiem pizzy, bo zgłodniał od tego spaceru i niespodzianek. Bycie romantycznym księciem podsycało apetyt, jak wiadomo.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Czy on mógł mieć tak naprawdę kiedykolwiek najgorętszy okres za sobą, skoro sam był taki gorący? Wątpię (i niczego nie żałuję, to było silniejsze ode mnie — wtrącenie autorki). Bardzo miło z jego strony, że postanowił poświęcić jej część swojego dnia i się tutaj pojawić. Całkiem ją ucieszyła ta jego zapowiedź, że wpadnie i ma wyczekiwać (może nawet to robiła, nigdy mu się nie przyzna) jego osoby w napięciu. I chociaż jakieś życie tam miała, to z jakiegoś powodu wizja spotkania z nim była przyjemniejsza niż wyjście ze znajomymi na plażę. I to wcale nie dlatego, że jak były wysokie fale, to mogła łatwo pod nimi zniknąć. Radziła sobie z surfowaniem mimo niskiego wzrostu, poważnie. Na szczęście radziła sobie też z ukryciem odpowiednim, że jednak przyjemnie się jej zrobiło na jego widok nie tylko dlatego, że go całkiem lubiła. Ale też dlatego, że cholernie dobrze wyglądał.
Absolutnie nie mam pojęcia, Fred — przyznała z teatralną ulgą jednak, skoro przyznał jej rację. Obydwoje wiedzieli co prawda, że nie było to na serio, ale to nic. Nie miała takich podejrzeń, bo nawet jeśli byłoby to miłe, to jednak nie była zadufana w sobie, aby uznać, że każdy facet w jej życiu na pewno się w niej zakochuje, albo coś. Po prostu bawiło ją to, jego najwyraźniej też, to kto im zabroni. — Masz jakiegoś muzycznego crusha? — zapytała w sumie trochę bez powiązania z tematem, ale w jej głowie zadziałały jakieś bardzo rozległe sieci powiązań, które doprowadziły do tego pytania.
Wspaniale, zaakceptował Cię, czyli nie chce Cię zjeść — stwierdziła pogodnie, siadając sobie wygodnie na kanapie, podwijając jedną nogę pod tyłek, aby usiąść w dziwnej, aczkolwiek zadziwiająco wygodnej pozycji, która umożliwiała jej siedzenie bokiem, czyli twarzą do Freda. — No dobrze, trudno. Może w przyszłe święta dowiem się czegoś więcej o tym, jak to z nimi jest — pokiwała głową z poważną miną, jakby co najmniej naprawdę planowała zgłębić tę kwestię, a nie zapomnieć o niej za dwa dni. Mikołaj mógłby niby jej o tym przypomnieć,ale logiczne, że będzie jej przypominał tylko o Fredzie.
Ma to trochę sensu, ale nie do końca mnie przekonuje — przyznała, biorąc kawałek pizzy. — Zapomniałam przez Ciebie jak być porządnym człowiekiem, co chcesz do picia? — zapytała, biorąc gryza i odkładając ją na bok nieco w pudełku. Spojrzała na niego prawie groźnie przez ramię, jakby rzeczywiście była to jego wina, ale uśmiech jednak ją zdradził, gdy szła do kuchni, aby sprawdzić, co mogła mu zaproponować. — Mam… Piwo, wodę gazowaną i niegazowaną, colę, prawilną z cukrem, nie żadne zero i sok pomarańczowy — wymieniła rzeczy, które znajdowały się w jej lodówce. Widać, że bogata z domu. - I rum - tak to też miała, ale uznała, że w sumie to było pewnie wczesne popołudnie, a nie wieczór.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Freddie też nie był jeszcze gotowy przyznać że gdyby miał do wyboru wyjście ze znajomymi, a spotkanie z Theą, to postawiłby na drugą opcję. Niby dotychczas w jego życiu pojawiała się w większości przypadkiem i jedynie kilka razy, ale to wystarczyło, by zrozumiał, że ten krasnoludek budzi w nim jakieś cieplejsze uczucia i interesuje bardziej, niż potencjalne koleżanki, które gdzieś, kiedyś stawały na jego drodze. I oczywiście zdawał sobie doskonale sprawę, że nazwanie jej tak na głos mogłoby sprawić, że ich relacja skończyłaby się dokładnie w tym momencie, bo nie byłaby szczęśliwa z porównania jej do mini człowieka z kolorową czapką.
— Śpiewałem ci już różne rzeczy, nie powinnaś w to nigdy wątpić, Amaltheo — powiedział poważnie, nawiązując do wieczora, kiedy pojawiła się, gdy śpiewał i do ostatniego zapewnienia wyciągniętego ze świątecznej piosenki. Uśmiechnął się nawet do niej lekko tajemniczo na kolejne pytanie i pokręcił głową. — Mam, ale chyba nie mogę ci jeszcze tego zdradzić — przyznał, uznając, że powinien trochę tajemniczej aury wokół siebie jednak zachować. Nie mógł przecież odsłaniać się zbyt łatwo — tym bardziej że o tym prawdziwym crushu nie mówił nikomu. Nawet Lenny nie wiedziała, bo śpiewał ją głośno tylko, gdy jej nie było w domu.
— Jeśli tylko się czegoś dowiem, to dam ci znać — zapewnił ją w międzyczasie. Jego wiedza była okrojona, ale jeśli miało to spędzać sen z jej powiek, to postara się zgłębić tę wiedzę u źródła. Nawet jeśli nie do końca wiedział, gdzie takowego szukać. Oparł się ramieniem o oparcie kanapy, żeby też siedzieć z twarzą skierowaną w jej stronę, kończąc w międzyczasie swój kawałek pizzy.
— Musisz po prostu pogodzić się z faktem, że jestem wspaniałym człowiekiem, więc możliwe, że jeszcze będę zaskakiwał cię w życiu po prostu — przyznał. Nic konkretnego może i po głowie mu nie chodziło w tej chwili, ale kto wie? Prezent też był całkiem niespodziewanym pomysłem, który wpadł mu do głowy jedynie w wyniku jednej z ich rozmów. Możliwe, że i ta dzisiejsza zainspiruje go jeszcze w jakiś konkretny sposób. — To może być piwo w sumie. Mocne trunki lepiej nie, bo trochę pożałowałem ostatnio przesadzonej ilości grzańców — przyznał. Było miło oczywiście i całe to poszukiwanie prezentów stanowiło miłe wspomnienie, ale ilość popijanego alkoholu odbiła się na nim kolejnego dnia, sprawiając, że pękała mu głowa dość paskudnie przez cały dzień.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Nikt nie chciał być porównywany do małego kumpla Królewny Śnieżki. Nosiły brzydkie, kolorowe ubranka, co samo w sobie do niej nie pasowało i bardzo dziwne czapki — co było bez sensu, bo jak ma się dziwną głowę (obstawiała, że miały), to mogły zasłaniać ją jakąś względnie normalną czapką, a nie takim dziwnym czymś, co było podejrzane dość mocno. No i, Thea nie znosiła Królewny Śnieżki. Z klasycznych księżniczek lubiła tylko jedną, a reszta nie do końca była księżniczkowata, tylko imponowała jej swoim uporem i samodzielnością. Ona nadal się taka nie czuła. Chyba.
Wybacz, to się więcej nie powtórzy — zapewniła go. — Której piosenki masz najbardziej dość po tych wszystkich koncertach? I czy Mairah Carey jest zamawiana najczęściej, czy jednak Wham? — zapytała z zainteresowaniem szczerym, bo w sumie nie miała pojęcia. Nie była może świątecznym Grinchem, ale radosnym elfem też nie, więc nie do końca znała się na tym wszystkim, to raz. Dwa… Ciekawiła ją jego perspektywa. No i trzy, chciała po prostu z nim rozmawiać, bo nawet te pozornie błahe tematy często okazywały się całkiem interesujące z nim. Albo całkiem zabawne, ewentualnie jedno i drugie.
Jak to nie możesz, oczywiście że możesz — oznajmiła pewnie i stanowczo, marszcząc nos w geście niezadowolenia. — No nie bądź taki, nikomu nie zdradzę tego sekretu, a jak mi nie powiesz, to nie będę mogła spać przez Ciebie po nocach — oznajmiła mu i dźgnęła go palcem w umięśnione ramię, robiąc dość wymowną minę. No bo co, chciał mieć ją na sumieniu? — Możemy zrobić handel wymienny, Twoje TOP3 crushe muzyczne za moje — zaproponowała jeszcze, unosząc lekko brwi, patrząc na niego pytająco. — Ewentualnie możemy zgadywać, ale tylko jeśli umiesz w konkretne podpowiedzi - taka opcja też jej pasowała. Może powinna z innymi wariantami poczekać, aż upewni się, że jej mały szantaż nie zadziała, ale cóż. Być może była dla niego za miękka jednak. No trudno, nie zrobiła sobie z tego wiele w tym momencie, bo uśmiechnęła się do niego pięknie, gdy zapewnił ją, że jak się czegoś dowie, to się z nią podzieli informacjami.
Hmmm… — mruknęła, wyciągając butelki z lodówki i zgarniając otwieracz też, żeby mieli czym je otworzyć. — Jestem chyba w stanie jakoś sobie z tym poradzić i ostatecznie pogodzić — przyznała i nie było to kłamstwo. Sam fakt jego obecności w jej życiu wydawał jej się z jakiegoś powodu coraz milszy, więc jeśli planował jeszcze szykować dla niej jakieś niespodzianki, to jakże mogłaby narzekać? Bez sensu. — Musiałeś śpiewać świąteczny szajs na kacu? — zapytała nawet z lekką troską, wracając do niego i zajmując miejsce obok na kanapie. Oczywiście, że była księżniczką, więc podała mu to wszystko,aby on zajął się otwarciem obydwóch butelek. — Jak podobał się Twojej siostrze prezent? — prawie zapomniała, że był jakiś cel tamtego spotkania.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Rozsądnie więc postanowił zachować takie porównywania dla siebie. Zdążył poznać ją na tyle, by wiedzieć, że czepianie się jej wzrostu bardzo ją denerwowało, a przecież nie po to przyniósł jej prezent, by zaraz miłe wrażenie zacierać niezbyt ładnymi słowami. Nie miałoby to żadnego sensu.
— Mariah to królowa świąt — odpowiedział, czując lekki dreszcz na wspomnienie tego, ile razy musiał odśpiewać ten sam tekst podczas tegorocznych świąt. Nie prowadził szczegółowych zapisów — gdyby to zrobił, prawdopodobnie podsumowanie byłoby co najmniej przygnębiające. Nie zaśpiewałby tego po raz kolejny nawet wtedy, gdyby to Thea poprosiła. Wierzył jednak w nią wystarczająco by zakładać, że by mu tego wcale nie zrobiła, pozwalając mu jednak odpocząć trochę od tak oklepanego repertuaru.
— Dobra, to możemy po prostu wymienić się tymi crushami, ale jeśli komuś je wyjawisz, to będę musiał cię zabić. Nie będę kłamał, że chodzi tylko o piosenki i ich wnętrze, bo jestem prostym człowiekiem, chodzi o wygląd i muzykę — ostrzegł ją. Nie zabrzmiał jednak wcale poważnie, ani tym bardziej groźnie. Tym bardziej że ostatecznie i tak całkiem szczerze się do niej uśmiechnął, czując już lekkie zażenowanie w związku z tym, do czego planował się przyznać. — Na pierwszym miejscu będzie Taylor Swift, ale nie możesz ranić moich uczuć, wyśmiewając mnie. Dua Lipa i Ariana Grande — wymienił wszystkie te nazwiska, które w gruncie rzeczy całkiem do niego pasowały. Nigdy nie udawał, że mu jakiś ciężki rock jest bliski, skoro do kotleta grywał smętne ballady. Nie wszystkie może zaliczały się do jego ulubionych, ale część faktycznie całkiem mu odpowiadała — w przeciwnym razie męczyłby się bardziej, niż w czasie pracy w sanktuarium, gdy próbował doprowadzić do porządku klatki kangurów.
— Tak. Możesz wierzyć lub nie, ale bycie pomocnikiem Mikołaja to wymagająca fucha — podsumował, ciężko wzdychając — prawie tak, jakby mu ktoś kazał ubierać mikołajową czapkę do tego i za duże spodnie. Nic takiego na szczęście nie miało miejsca i mógł postawić na swoje żonobijki i ubrania, w których wyglądał fantastycznie. Bo, chociaż na pewno ciężko w to uwierzyć, zdarzały się i takie, które trochę mu uroku odejmowały. — Bardzo. Nawet nie sądzę, by udawała, jak coś, więc byłaś bardzo pomocnym, świątecznym skrzatem — dodał z rozbawieniem. Wcale nie nazywał jej tak przez wzgląd na wzrost! Chodziło jedynie o wspaniałą pomoc i wybawienie go z prezentowej opresji. Był jej wdzięczny, bo w przeciwnym razie pewnie znowu podarowałby Salmie piosenkę, którą zapomnieliby kolejnego dnia już. Niby nigdy nie narzekała, wiedząc, że posiadanie Freddiego w życiu to najlepszy prezent, ale miło czasami kogoś zaskoczyć.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Istniała możliwość, że gdy polubi go jeszcze trochę bardziej, to będzie mógł sobie na takie słowa pozwolić. O ile później jej to wynagrodzi na przykład i nie będzie to w bardzo złośliwym tonie. Na razie jednak chyba było lepiej trzymać się bezpiecznie z daleka od takich ryzykownych kwestii. Bo rzeczywiście, po co psuć atmosferę, skoro mogło być naprawdę miło? Amalthea miała wrażenie, że zdążyła się nawet za nim stęsknić, bo nie widzieli się jednak trochę czasu przez okres świąteczny. Było to całkiem dziwne odkrycie.
Trochę Ci współczuję, ale tak nie do końca, bo jednak przynajmniej mogłeś tyle o mnie myśleć, to nie najgorsze wynagrodzenie — było to nieco bezczelne i zuchwałe, co w połączeniu z jej niewinnym uśmiechem, jakby zupełnie nie wiedziała, że właśnie wychodzi na małego, napuszonego pawia i jakby wcale nie było to celowe, można było uznać za nieco zaczepne nawet.
Nie mógłbyś mnie zabić, Twoje życie stałoby się smutne — oznajmiła z powagą. Co prawda nie była w nim znowu aż tak długo i wcześniej jakoś sobie radził, ale to zapewne dlatego, że się nie znali. Jak już teraz wiedział, jaka jest wspaniała, to wiedział też, co traci i trudniej na pewno byłoby to przeżyć. — Ale obiecuję, nikomu nie powiem. Lubię być wyjątkowa — liczyła więc, że grono osób, które znało to TOP3 jest niewielkie. Uśmiechnęła się lekko, gdy zaznaczył, że wygląd również odgrywał tutaj rolę — nie spodziewała się raczej niczego innego, no bo jednak szanujmy się. To też było ważne. Gdy wymienił wszystkie trzy miejsca, pokiwała lekko głową i to nawet z uznaniem. — Dlaczego miałabym się wyśmiewać z Taylor? Nigdy nie wyśmiewam się z tego, kto jakiej muzyki słucha, przysięgam — zapewniła go. Co prawda jej zdaniem Taylor była niezbyt atrakcyjna wizualnie, ale nie o niej była ta lista. — Miałam kiedyś ogromnego crusha na Arianę — przyznała bez cienia wstydu. — Ale mi przeszło, teraz z byłych gwiazdek Disneya liczy się już tylko Zendaya — sto procent prawdy. — Frank Ocean, Alicia Keys i stawkę u mnie zamknie nasze jedyne pokrycie, czyli Dua — wyjawiła mu swoje TOP3 po przemyśleniu sprawy. — Ale gdybym nie brała pod uwagę tego, jak bardzo miło się na nich patrzy podczas słuchania, to to zestawienie wyglądałoby inaczej — poinformowała go też, bo jednak zdecydowanie wtedy wprowadziłaby tam zmiany. Ale skoro słuchała sporo starego rocka to logiczne, że te dziadki jej fizycznie nie pociągały.
Och biedny ty — mruknęła z rozbawieniem, wyciągając dłoń, aby pogłaskać go po policzku z lekkim uśmiechem i odrobinę udawanym współczuciem. Cofnęła ją jednak dość szybko, bo zdała sobie sprawę z faktu, że jednak było to jakieś przekroczenie granicy chyba.
Co robiłeś święta poza pracą? — zapytała lekko, nachylając się, aby ugryźć zaczęty kawałek pizzy i napić się piwa, zerkając na niego przez ramię.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Freddie już prawie nie pamiętał czasów, gdy trochę działali sobie na nerwy. Nie znaczyło to jednak wcale, że chciałby sobie je w pamięci odkopywać — z zaskoczeniem przecież odkrył, że dogadywanie się z nią było przyjemniejsze. I jakoś całkiem naturalnie od okazjonalnych spotkań dotarli do takich częstszych — nawet ładnie zapowiedzianych smsem.
— To prawda a ja naprawdę lubię o tobie myśleć — rzucił poważnie całkiem i nawet zgodnie z prawdą. Nie przejmował się myślą odnośnie tego, w jaki sposób to zinterpretuje — czy weźmie jego słowa na poważnie, czy może uzna to za jeden z wielu żarcików, które Freddie przemycał w ich rozmowę. On jednak nie bez powodu zachował powagę, gdy ją co do tego zapewniał — w końcu naprawdę często ostatnio w jego myślach gościła i wcale nie czuł się z tym jakoś źle.
— Byłoby bardzo smutne — potwierdził. Nie sądził, by po Lorne Bay chodziło więcej krasnoludków, gotowych znosić jego wspaniałe żarty i przekonanie, że był urodzonym księciem. A nawet jeśli by się taki egzemplarz trafił, to w gruncie rzeczy Freddie wcale go w swoim życiu nie potrzebował, bo wolał Theę — do czego się przecież przyznał nawet przed swoją siostrą. Usta mu lekko drgnęły i skinął głową. — Też uważam, że muzyka to bardzo indywidualna kwestia — przyznał. Pominął całkowicie fragment o tym, że pomogła mu wyleczyć złamane serce, bo niekoniecznie chciał przywoływać swoją byłą w tej rozmowie. Była całkowicie zamkniętym etapem — tak zamkniętym jak to tylko możliwe skoro zepsuła go trochę w kwestii związków i zaufania do kobiet.
— Mamy jakąś zgodność. Za kilka lat numerem jeden będzie Frederick Hemmings — zauważył pełen dziecięcego przekonania. Lata mijały i nieszczególnie wprawdzie w tym czasie poczynił kroki ku temu, by swoje marzenia spełniać, ale nadal wierzył, że kariera i świat muzyki stał przed nim otworem. Tylko Freddie nie odnalazł jeszcze, którędy się do tych drzwi dostać. Jak to zrobi to Thea zajmie zaszczytne pierwsze miejsce jego groupie.
Wcale mu ten mały gest nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie — był niespodziewany, ale miły, bo raczej dotychczas, poza tym jednym razem, trzymali ręce z dala od siebie, nie przekraczając więcej niespisanej zasady. A jak to zrobiła, to ciężej było mu się pozbyć z głowy randomowej myśli, że wcale nie miałby nic przeciwko gdyby tę rękę jednak zostawiła, bo granice były po to, by czasami je przekraczać.
— Nic ciekawego, trochę siedziałem z rodzicami, trochę z Salmą, a ty? — zapytał, starając się zejść na ziemię i wyrzucić z głowy wszystkie nieodpowiednie myśli, które nagle się w niej pojawiły.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Ona pamiętała je dość dobrze, chociaż raczej traktowała je jedynie jako przypomnienie, do czego wcale nie chciała dążyć w tej relacji. Ale jednocześnie stosunkowo łatwo było jej to ignorować, bo odkąd zaczęli podchodzić do siebie zupełnie inaczej, to nie tylko wszystkie negatywne wspomnienia się zacierały, a pozytywne wyostrzyły skutecznie, ale też odnosiła wrażenie, że Fred jest w jej życiu mocno obecny zdecydowanie dłużej niż był w rzeczywistości. I było to bardzo przyjemne uczucie, którego miała wrażenie, że dawno nie czuła. A może nawet wcale.
Naprawdę, naprawdę? — powtórzyła po nim, nieco niby sobie żartując, jednak chyba nie do końca jej to wyszło i zabrzmiało poważniej niż planowała. Zapewne dlatego, że jakoś cieplej jej się na te słowa zrobiło w bardzo przyjemny sposób. Ale czy można się dziwić? To w końcu bardzo miła rzecz do usłyszenia. Potrzebowała chwili, którą spędziła na przyglądaniu się jego twarzy, jakby nad czymś się zastanawiała, albo czegoś szukała, zanim jednak zeszła na ziemię. — W takim razie cieszę się, że mogłam pomóc przetrwać Ci ten ciężki czas — dodała, starając się już bardziej zabrzmieć lekko, aby głos w żaden sposób nie zdradził tego, że jednak zaczęła myśleć o tym być może odrobinę za dużo, doszukując się pewnie w tym rzeczy, które kompletnie nie miały sensu.
Cieszę się, że to mówisz, w kompletnie nie wymuszony przeze mnie sposób — no absolutnie, totalnie sam z siebie to powiedział. — Ale i tak mogę Ci powiedzieć, w duchu minionych świąt, czy coś, że moje bez Ciebie też na pewno byłoby mniej wesołe — zapewniła go zgodnie z prawdą. — Okazało się, że jednak jesteś całkiem zabawny, nie wiem jak do tego doszło — tak naprawdę zabawny był już wtedy, gdy się kłócili, ale przecież mu nie mogła wtedy tego powiedzieć i teraz też raczej nie powinna. Jeszcze za bardzo obrośnie w piórka i stąd wyfrunie.
Tak, to prawda, ocieram łezkę wzruszenia i zaraz napiszę do Duy Lipy na Instagramie, że jej muzyka łączy — stwierdziła z wyraźnym rozbawieniem na twarzy, nie sięgając nawet po telefon, który w tym momencie przecież nie był jej wcale potrzebny. Jeśli ktoś coś od niej chciał, to mógł poczekać. A w razie poważnych spraw zadzwonić, o czym poinformowałby ją zegarek, który miała na ręce. — To na pewno, czekam na ten moment — uśmiechnęła się do niego. — Będę musiała wtedy poważnie przemyśleć, czy bardziej będzie mi się opłacać chwalić tym, że kiedyś dedykowałeś mi piosenki w australijskim barze, czy jednak będzie to zbyt ryzykowne, bo będziesz miał bardzo zaangażowane fanki, które postanowią poświęcić jeden z elementów bielizny, przyniesionych na Twój koncert, żeby mnie udusić… — zrobiła minę, jakby rzeczywiście się nad tym zastanawiała. Szybko jednak przestała, bo przecież to problem na przyszłość.
Podobnie — nie kłamała. — Tylko zamień Salmę na Mallory, Eliane albo Meerę, bo siedziałam ze swoimi siostrami, a nie z Twoją — byłoby głupio, jakby była na święta u jego siostry i nie dała mu znać.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Kryło się w tym zaskakująco dużo prawdy, bo gdyby ktoś mu przypomniał, że właściwie ich relacja trwała zaledwie kilka tygodni, to musiałby samodzielnie przeliczyć to w głowie, zanim przyznałby mu rację. Thea się pojawiała przypadkowo, coraz mniej go irytowała, coraz częściej bawiła i sprawiała, że i on chciał stawać na wyżynach swojego wybitnego humoru — czego nie robił zawsze. Trudno w to uwierzyć, ale tak, potrafił zachować najciekawszą wersję swojej osobowości dla tych, którzy naprawdę zasługiwali na to, by obcować z urodzonym księciem. Nie wiedziała tego, może kiedyś jej powie.
— Oczywiście, że tak, Thea. Nie kłamałbym w tak poważnej kwestii, bo musisz wiedzieć, że super poważnie traktuję w życiu tylko trzy rzeczy: swoją muzyczną karierę i występy, Hotdoga i samego siebie — wyjaśnił. A jednak jego wcześniejsze słowo zahaczało o jeden z tych tematów, potwierdzając jego słowa. Niech to sobie też w swojej uroczej główce zakoduje na przyszłość, żeby nie było wątpliwości, czy mówił poważnie, jak deklarował, że o niej myślał w trakcie śpiewania jakiejś piosenki. W końcu romantyzm wręcz wylewał się z Freddiego, w każdej sekundzie jego życia. Posłał jej zadowolony uśmiech, gdy skinął głową, bo oczywiście, że odegrała w tym swój udział.
— Ja wiem jak nawet. Zaczęło się od moich rodziców i bardzo skomplikowanego dzieciństwa, w którym ojciec nie pogodzi się, że jego jedyny syn to tak naprawdę książę. Musiałem walczyć o swoje, postanowiłem wykorzystać humor jako swoją broń — wygłosił. Nie trzymało się to kupy może i wcale, ale mówił jednocześnie wszystko to, co przecież sobie w głowie ułożył. Niby jako jedyny w tej rodzinie miał mieć szlacheckie pochodzenie niby, ale były to szczegóły, nad którymi nawet nie warto było się jakoś specjalnie pochylać. Liczyło się przede wszystkim to, że stale mu chcieli boleśnie skrzydła podcinać, wmawiając, że ani księciem, ani gwiazdą nie był. Jeszcze!
— Możesz nie? Uzna cię za uroczego krasnala, zaprosi w podróż po świecie i jednak zostawisz miejscową gwiazdę na rzecz jakiejś światowej — dodał i zmarszczył nos lekko, jakby zniesmaczony wizją, która właśnie się w jego głowie zrodziła. Prawdą było, że wcale nie chciał jej przypadkiem ze swojego życia wyrzucać. Dlatego trzymał się tej wersji, bo była wygodna i bardzo obrazowa — no i przesadzona, jak i sam Freddie często. — Nie musisz się martwić o takie przyziemne rzeczy, będziesz przecież stała za kulisami, a nie pod sceną — przypomniał jej, głową lekko kręcąc, bo nie pozwoli swojej pierwszej fance na wystawanie pośrodku innych, mniej istotnych kobiet, które na jego punkcie zwariowały. W końcu Thea poznała się na nim wcześniej, więc należało to docenić.
— Mam nadzieję, że minęły ci miło, ale tylko trochę, bo jednak przez cały ten czas tęskniłaś za swoim nowym ulubionym Freddiem — przyznał i lekko wygiął usta, zanim napił się trochę piwa. Zdecydowanie powinna czuć w serduszku, że myśli o niej przy śpiewaniu każdej, pojedynczej piosenki o tym, czego na święta pragnie. Mówiłam, romantyzm się z niego wylewał.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Właściwie to kilka miesięcy, bo jakieś trzy, także szmat czasu! Na spokojnie można się zakochać. Można też najwyraźniej przejść od wkurzenia na sam widok drugiej osoby do szerokiego uśmiechu na twarzy, gdy tylko znajdzie się w zasięgu wzroku. Podobała jej się ta zmiana aż za bardzo i w tym momencie odrobinę się zamyśliła, zastanawiając się nad tym, że dokładnie tak było. Dziwne to odkrycie, chociaż z drugiej strony miała wrażenie, że wcale nie było ono specjalnie zaskakujące. Zapewne dlatego, że kiełkowało ono w jej głowie już jakiś czas, tylko bardzo sprawnie je ignorowała.
Trzy rzeczy to całkiem sporo — pokiwała głową z uznaniem. — I jestem pod wrażeniem, że siebie wymieniłeś na samym końcu, nie spodziewałam się takiej skromności po Tobie i całkiem mi nią zaimponowałeś — trochę sobie z tym momencie z niego bezczelnie żartowała, co mógł wyczytać z jej miny, ale cóż. Wiedział dokładnie, jakim była człowiekiem, także nie mógł nawet się obrażać. To w końcu nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, gdy doceniała jakieś jego starania czy zachowanie w mało oczywisty sposób. Ale nawet jeśli robiła to żartobliwie i ironicznie, to wierzyła mocno, że Freddie wiedział, jaka jest prawda. — Ale dobrze, nie będę już wątpić w takie zapewnienia, szczególnie że to bardzo miłe — uśmiechnęła się do niego pięknie na potwierdzenie tych słów, aby wiedział, że naprawdę było jej miło bardzo.
Mam same okrutne odpowiedzi, dlatego zachowam je dla siebie — poinformowała go całkiem rozbawiona tą przyspieszoną historią jego życia, uznając jednak, że nie będzie dla niego niemiła i powinien to docenić. Robiła to bowiem nie tylko dlatego, że ewidentnie ją rozbawił, ale też dlatego, żeby nie ranić jego serduszka. — Przykro mi, że Twój ojciec nie zaakceptował Twojego bycia księciem — dodała. Odrobinę ją kusiło, aby zapytać go o tę kwestię, ale trochę się cykała i nie wiedziała, czy może. — A czy ktoś inny uznał to chociaż za warte oficjalnego honorowania? — przekrzywiła lekko głowę, patrząc na niego z zainteresowaniem.
Uroczy krasnal może mnie średnio przekonać do wspólnej podróży po świecie — zmarszczyła zabawnie swój piegowaty nos, gdy usłyszała to określenie, jednak wcale się w tym momencie nie złościła. Zapewne więcej wyrozumiałości miałaby do jego siostry w tej kwestii, gdyby ją poznała i wiedziała, że ona też jest w sumie krasnalem, niewiele wyższym od niej samej. — Więc chyba nie musisz się martwić. No i już przestałam narzekać na Hemmingsa, którego poznałam, nie potrzebuję więcej — totalnie był jedynym księciem z Hemmingsów w jej życiu i nie przeszkadzałoby jej, gdyby tak zostało. — Wspaniale, a dostanę to na piśmie? — jej ton przez chwilę był całkiem formalny, jakby co najmniej mieli spisać jakąś umowę. — Wiesz, tak na w razie czego, zanim sława uderzy Ci do głowy i postanowisz o mnie szybciutko zapomnieć, więc będę musiała jednak rozważać robienie kariery w telewizji śniadaniowej na tym, że kiedyś śpiewałeś dla mnie Madonnę — celebryci tych czasów wybijali się czasami nawet na tym, że kogoś zamordowali i ludzie chcieli podpisywać petycje, żeby wyciągać ich z więzienia, bo byli przystojni, więc ona mogła na tym na pewno też.
Tak było, bez Ciebie żaden grzaniec już nie smakował tak dobrze… — westchnęła bardzo teatralnie, jakby co najmniej usychała z tęsknoty za nim każdego dnia. Swoje rozbawienie ukryła dość sprytnie za butelką z piwem, z której się napiła.

frederick hemmings
ODPOWIEDZ