malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Gdzieś przeczytała, że nieszczęścia chodzą parami. Jak się okazało, zgodnie z jej niekonwencjonalnym życiem w jej przypadku preferowane były wielokąty, bo cały świat rozsypał się od czasu napaści na Desiree i nie chciał złożyć. Wprawdzie sama dziewczyna jakoś (słowo klucz dla zatroskanego jej stanem Flanna) dochodziła do siebie i rokowania były dobre, ale Julia nadal sprawowała cichą opiekę nad przyjacielem, zgodnie z prośbą jej dziewczyny dbając, by przynajmniej coś zjadł. Na domiar złego to na nią zawodowo spadła cegła w doglądaniu ostatniego etapu wernisażu, bo choć jej asystentki uwijały się jak w ukropie to Crane jako artystka musiała sprawować nad wszystkim pieczę. Do miasta powrócił też Vinnie i przyciągnął na łańcuchu te dawne demony, które usiłowała pogrzebać oświadczając jej, że jej gwałciciel znalazł się w więzieniu.
Myślała, że to tyle, że te sprawy zamkną jej złą passę i że przede wszystkim nie odwrócą jej uwagi od nieśmiałego stanu szczęścia, które ogarniało ją na myśl o Aidenie i ich niedawnym wyjeździe. Może z powodu tej euforii, która faktycznie potrafiła uderzyć do głowy, straciła czujność i w pewnym momencie została postawiona przed faktem, z którym długo nie chciała się zgodzić. Z tym, że Thompson od czasu powrotu nie odezwał się do niej i mimo tej całej otoczki dżentelmena sięgnął po całkiem nowoczesny ghosting zamieniając ich upojne chwilę w ułudę. Tak wielką, że gryzła się tym bardziej niż komukolwiek zdołałaby się przyznać. Przecież to wcale nie tak, że to była dla niej pierwszyzna. I tylko jakieś drobne ukłucie w okolicy serca wskazywało, że wierzyła, że tym razem będzie inaczej i że akurat ten mężczyzna ją w ten sposób nie skrzywdzi.
Stało się i nad tym myślała tego dnia w galerii próbując umiejscowić za pomocą nożyka czyste płótno w ramach, które wreszcie dostarczono i które okazały się tak niewymiarowe, że mogła tylko dziękować niebiosom za te wcześniejsze próby. Jeszcze miały szansę dojść nowe i nie będzie tragedii, więc powinna po prostu je zostawić, a nie próbować za wszelką cenę dopasować materiał, by wskazać swojej asystentce niedoróbkę.
Jaka z niej była pieprzona idiotka, że w ogóle uwierzyła jakiemukolwiek facetowi!
Przerabiała to już tyle razy, że niemal się zatrzęsła z poczucia własnej tępoty i właśnie wtedy, gdy jej myśli dryfowały gdzieś w okolicach drewnianego domku, zobaczyła na płótnie krew.
Pomyślała niedorzecznie, że w zasadzie Flann mógłby to sprzedać za jedną z tych bajońskich sum i pewnie krytycy zastanawiali się godzinami co autor miał na myśli, a dzieci interpretujące kiedyś obraz przeklinaliby autora. To był całkiem dobry pomysł na jedną z tych wyszukanych zemst.
Uśmiechnęła się do siebie i potem jak gdyby nigdy zaczęła szukać nożyka, obcierając rękę o koszulę, którą i tak nosiła jedynie do prac fizycznych i nie przejęła się zbytnio, gdy plama szkarłatu zaczęła się powiększać. Nie po raz pierwszy przecież zacięła się nożykiem malarskim, który na dodatek zostawiał paskudne i trudno gojące się rany po rękach. Pewnie dlatego jej asystentka prosiła, żeby zbytnio nie szarżowała przed wystawą, ale do cholery, Julia Crane nie była ze szkła i sobie poradzi z delikatną zadrą.
Nóż, gdzie ten pieprzony nóż?
I dopiero tępy i bardzo ostry ból sprawił, że spojrzała na dłoń, która ułożyła się pod dziwnym kątem i przypominała raczej Rączkę z Rodziny Addamsów, a nie rękę wielkiej pani artystki. Może dlatego, że znalazła nóż, który ulokował się gdzieś w wierzchu dłoni, zupełnie jakby ktoś nim przybijał wiadomość dla niej, choć chyba to ona powinna kogoś wezwać?
Nie wiedziała ile czasu zajęło to, że ktoś przybiegł, bo patrzyła zahipnotyzowana na ten nóż, którego nikt nie chciał ruszyć i z którym przewieźli ją na oddział ratunkowy. Właściwie powinna być wdzięczna, że ktoś tym się zajął, bo najwyraźniej nożyki malarskie wymagały odpowiednich zastrzyków i przez jakąś godzinę po zrobieniu zdjęcia rentgenowskiego debatowano jak delikatnie wyjąć to cholerstwo, choć ona myślami była gdzieś indziej. Może to z powodu upływającej krwi, a może z powodu tego, że już chyba osiągnęła apogeum zmartwień i nie mogła przyjąć niczego innego.
I chyba jednak powiedziała to w złej godzinie, bo wystarczył podniesiony głos ludzi, którzy ją tu przywieźli, a nagle jak na zawołanie zjawił się na tym nieszczęsnym dyżurze chirurg plastyczny.
Ten sam, który ostatnio jakoś zapomniał zadzwonić i ten sam, który sprawił, że Julia wreszcie ocknęła się z marazmu i spojrzała na niego dłużej.
- Doktorze Thompson- i skinęła mu głową na powitanie, mało brakowało, a konwencjonalnie zapytałaby jak mija dzień, ale przecież do cholery, był w pracy, ona była w gruncie rzeczy całkiem dobrze wychowaną kobietą, więc nie zamierzała dać po sobie poznać, że cokolwiek między nimi zaszło i w jakikolwiek sposób to na nią wpłynie. Zresztą miała nóż w ręce, powinna więc skupić uwagę na dłoni, którą maluje, a nie na nim, choć to było silniejsze od niej.
Może dlatego, że same te dwa słowa, te jakże oficjalne i właściwie sformułowane sprawiły, że do jej głowy zaczęły napływać obrazy, gdzie zwracała się do niego wprawdzie równie oficjalnie, ale w bardziej nagich i namiętnych okolicznościach śmiejąc się do rozpuku, gdy wreszcie palcami znaczył jej piegi na nagich ramionach.
I to chyba bolało tylko trochę mniej niż nóż- to jego zapomnienie, ale zawsze była silna, więc i teraz da radę. Z nożem, bo to pierwsze wymagało tego, by uciec od niego jak najdalej, a jak na razie nie miała dokąd.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Kiedy tylko Aiden wrócił na farmę tamtego niedzielnego popołudnia, to bardzo szybko poczuł się jak włamywacz ze świątecznych filmów o rezolutnym małym chłopcu — Kevinie, który niespodziewanie obrywa ciężkim przedmiotem w głowę. Może nie dosłownie, ale wciąż towarzyszyło mu uczucie zaskoczenia i idącego za tym zagubienia. Tyle tylko, że w przypadku lekarza nie było żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałby ponosić winę za swoje czyny. A tak to właśnie wyglądało. To znaczy, ten niespodziewany przyjazd córki i wszystko to, co wyznała mu jeszcze tego samego wieczora, wydawało się być karą od losu za chęć spędzenia dwóch dni na własnych zasadach, celebrując urodziny i wejście relacji z Julią na nowy poziom. Jeśli taki był koszt za jeden weekend, to Thompson nie chciał nawet myśleć, czym zapłaciłby, powiedzmy za nieco dłuższy wyjazd. Z drugiej strony lekarz aż tak bardzo nie zawierzał swojego życia losowi, więc bardzo szybko przestał w ten sposób łączyć dwa bezpośrednio następujące po sobie zdarzenia.
Nie oznaczało to jednak, że łatwo było mu przejść nad wyznaniami córki do porządku dziennego. Znów zaczęło mu doskwierać to poczucie winy, które bardzo często czuł podczas najtrudniejszych momentów w życiu drugiego dziecka. Niby już wiedział, że straconego czasu nie da się nadrobić, ale starał się w te dni dać córce możliwie najwięcej wsparcia, aby wiedziała, że mimo wszystko może na niego liczyć.
Szybko wróciły do niego problemy z bezsennością, tak znane od dłuższego czasu, o których ledwie kilkadziesiąt godzin wcześniej rozmawiał z Julią. Całkiem szybko poczuł też, że jest mu zbyt ciasno w dużym przecież domu i przynależących do niego pomieszczeniach gospodarczych. Teraz jednak jedyną drogą ucieczki nie były owce, bo miał pracę w szpitalu, która od lat była jego najwierniejszą towarzyszką. W szpitalach i na SOR-ach absolutnie zawsze potrzebne są osoby do obsadzenia grafiku na nocnych dyżurach, więc Aiden wpadł na genialny pomysł, by nieprzespane i tak noce spożytkować z korzyścią dla pacjentów. W dodatku okres świąteczno-noworoczny obfitował w urazy, przy których wymagana była interwencja chirurgiczna, toteż mężczyzna miał pełne ręce roboty, nie musząc przy tym skupiać się na prywatnych problemach. Wkrótce też wydarzyła się ta niekomfortowa dość sytuacja z Mitchem i mężczyzną, który podobno gotował dla niego i Julii, a z którym rudowłosy obecnie pracuje. Tym też starał się nie zaprzątać sobie głowy. Zamiast tego zajął się projektem uruchomienia specjalistycznej przychodni w szpitalu.
Wszystko to sprawiło, że niedawny wyjazd wydawał się Thompsonowi tak bardzo odległy i za każdym razem, gdy już sięgał po telefon, by napisać albo zadzwonić do Julii, to albo wyrzuty sumienia mu na to nie pozwalały, albo innym razem dochodził do wniosku, że nie powinien niepokoić kobiety swoimi problemami. Szczególnie tak pokrewnymi z jej prywatnymi demonami, których wolałby jednak nie przywoływać. Choć przecież nie poznał jeszcze całej historii, to ciąża i kontrolujący chłopak już teraz wyglądały na historie, które połączyłyby Gale z Julią. Pewnie, nie on powinien decydować o tym, co powinno, a co nie powinno dotrzeć do uszu Crane. Powiedzmy jednak sobie szczerze, że Aiden znalazł się w trudnym położeniu i nie wiedział, czy lepiej będzie, jak do skutku będzie zamawiał córkę do złożenia zeznań przeciwko tamtemu chłopakowi, czy lepiej byłoby wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę, a przynajmniej wykorzystując do tego pieniądze i znajomości.
Z drugiej zaś strony wiedział, że rozmowa mogłaby mu pomóc w poukładaniu sobie wszystkiego w głowie. Tylko czy aby miał już prawo prosić Julię o tak wielką przysługę? Bo w jego rzeczywistości nie pieniądze są najwyższą formą wsparcia, ale właśnie możliwość powierzenia komuś swoich bolączek.
Póki nie znajdował rozwiązania do swoich rozterek, pozostawała mu praca, w której był jeszcze bardziej profesjonalny niż na co dzień. I tak któregoś popołudnia, jedna z tych nierozwikłanych rozterek zmaterializowała się na izbie przyjęć. Jej pojawienie się wzbudziło nie lada poruszenie wśród personelu. W końcu do pacjentki wezwano też Thompsona. Gdy ten tylko zobaczył, kto leży, a może niekoniecznie leży na łóżku, poczuł się, jakby zobaczył ducha. Przebiegły mu przed oczami wszystkie obrazy ostatnich dni, rozpoczynając na wiadomości, od której właściwie rozpoczął się jego wyjazd z Julią, a kończąc na tamtej sytuacji z Mitchem, która też w pewnym sensie była powiązana z kobietą.
- Julio. - skinął głową, patrząc wyłącznie na kobietę. Po chwili sam siebie przywołał do porządku, bo byli w okolicznościach, w których liczyła się każda minuta.
Odchrząknął.
- W porządku. Proszę o przedstawienie sytuacji. - spojrzał na osobę, która jak sądził, ściągnęła go tutaj. W tej samej chwili dostał też do ręki tablet z informacjami zebranymi z wywiadu i dotychczasowymi wynikami badań. Miał tam też dostęp do pełniejszej historii medycznej Julii, ale widząc nóż wbity w jej dłoń, to nie miało w tej chwili większego znaczenia. Teraz trzeba było działać. - W pierwszej kolejności zajmę się wyjęciem noża. - stwierdził, obrzucając krytycznym spojrzeniem lekarza dyżurnego, który już dawno powinien się tym zająć. - W następnej kolejności upewnimy się, że nie pozostawi po sobie żadnych trwalszych śladów niż blizna, z którą zresztą w dłuższej perspektywie też będzie duża szansa się pożegnać. - kontynuował. Szybko zresztą przeszedł do pierwszego z zapowiedzianych kroków, wykonując przy tym wszystkie inne procedury, które niezbędne były przy tego typu urazach. - Teraz najważniejszym jest upewnić się, że żadne ścięgno ani mięsień nie uległo uszkodzeniu. Gdyby do tego doszło, będziemy eliminować każdy problem po kolei. Proszę o wykonanie tych badań. - wyciągnął do odpowiedniej osoby tablet z rozpiską. - Nie, sam się tym zajmę. - zadecydował. Wiedział, jak ważne dla kariery Julii są jej dłonie, chciał więc mieć pewność, że wszystko zostanie wykonane prawidłowo. Druga kwestia była taka, że zależało mu, aby zostać z Julią sam na sam.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Powinien jej powiedzieć. Nie miała może gotowych recept na takie sytuacje, ale przecież kto je posiadał. Umiała jednak oddzielić swoje skomplikowane życie od dramatów osób, na których jej zależało, a przecież Aiden był jedną z nich. Już pomijając to miał prawo domagać się od niej czegoś w rodzaju zadośćuczynienia, bo przecież ostatnio wykorzystała do granic możliwości jego dobroć i chęć pomocy. Poza tym Julia sama uważała się za silną kobietę, więc to nie było tak, że miałaby powód skupiać się na własnych dramatach. Te, owszem, nie zniknęły i momentami czuła się jeszcze bardziej samotna niż wcześniej (zwłaszcza, gdy nie było go obok), ale zaciskała zęby, by udowodnić wszystkim, że da radę.
Ratunkiem zawsze była sztuka i to właśnie ona sprowadziła ją tutaj, choć nie była pewna czy którykolwiek malarz tak nierozważnie wbiłby sobie nóż w swoją dłoń. Cóż, godziny bezsenności, zamartwiania o bliskich i zdenerwowania najwyraźniej zbierały całkiem tragiczne żniwo i powoli do Julii docierała powaga tej sytuacji. Nie zamierzała jednak rozklejać się tutaj, na ostrym dyżurze, skoro już jej zespół doprowadził do lekkiej scysji, oczywiście w imieniu ochrony jej cennej dłoni. Podejrzewała, że pewnie w innych okolicznościach może i ona też byłaby w stanie spalić oddział, ale przecież na niewiele by się to zdało, więc wybrała bierne obserwowanie wszystkiego. Zapewne dopiero z wyciągnięciem noża miała odczuć brak krwi, który już teraz ją osłabiał, a i tak starała się dzielnie trzymać rękę w jednej pozycji czując na sobie wzrok kilku rezydentów, którzy pewnie codziennie stykali się z bardziej frapującymi urazami. Może i powinna być bardziej kreatywna?
Na tę myśl niemal się nie zaśmiała, więc podejrzewała, że w kroplówce, którą jej podpięli, znajduje się coś na wszystkie bolączki.
Najwyraźniej do momentu, w którym lekarzem prowadzącym (lub dyżurującym) nie okazał się sam Aiden, który był równie zaskoczony jej widokiem jak ona sama.
Przyłapała go na jednym z tych długich spojrzeń, które kiedyś jeszcze ze sobą namiętnie wymieniali, choć miała wrażenie, że od tego momentu minęły lata świetlne i że teraz oboje znajdują się po przeciwnych stronach barykady. Co gorsza, przecież nie doszło do żadnej kłótni czy awantury, która zamknęłaby sprawy między nimi. Zepsuło się tak zupełnie bez powodu i to wywoływało w Julii poczucie okrutnej wręcz krzywdy, co było również zabawne.
W końcu często sama tak kończyła relacje łóżkowe, gdzieś w myślach pojawiał się Dillon, którego konsekwentnie unikała, bo nie czuła do niego zupełnie niczego, a tu rugała pana doktora, który okazał się… Cóż, Ainsley miała rację i Aiden Thompson okazał się być mężczyzną, który ją wykorzystał. To wszystko teraz musiało powoli do niej wracać, gdy słyszała jego niski i spokojny głos, wydający polecenia lekarzom jakby był do tego stworzony. Poza krótką chwilą w łazience nie miała nigdy możliwości obserwowania go przy pracy, więc zapewne w innych okolicznościach sprawiałoby jej to przyjemność, ale obecnie czuła się tak bardzo nie na miejscu, że gdyby nie ten nóż uciekłaby.
W tym była całkiem niezła. W tym i w konfrontacji, ale ta w otoczeniu zespołu medycznego wydawała się jej sporym nietaktem, więc postanowiła postawić na to pierwsze. Pośrednio.
- Ależ nie ma najmniejszego powodu, by pan doktor się tym zajmował. Sam- i wstała delikatnie czując, że nóż niebezpiecznie zaczyna się chwiać. - Zapewne ma pan ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś dłonie przypadkowej artystki, prawda? - i może mówiła grzecznie, ale spojrzenie, jakie mu rzuciła, sugerowało, że niekoniecznie mówi o samym procesie wyjęcia noża. Mógł napisać, zadzwonić, przynajmniej wysłać jakiś znak dymny, by mogła się upewnić, że żyje i wszystko jest w porządku, a nie zniżyć się do tego, by sprawdzać po cichu w szpitalu czy przyjmuje pacjentów. To wszystko do niej wróciło i gdyby tylko miała bardziej sprawne ręce to chętnie zostałaby z nim sama i spróbowała go nimi udusić, ale w tych okolicznościach chciała po prostu, by ktoś wyjął jej z ręki to zardzewiałe paskudztwo i mogła wrócić do domu.
Sama.
Najwyraźniej i ją karma dopadła całkiem dotkliwie za te dwa dni czystej i niezmąconej niczym radości, może niepotrzebnej w obliczu tragedii Flanna. To musiało być to i teraz absolutnie nie chciała go widzieć. Już nie.
- Zadzwonię i wyślą helikopter z Melbourne. Pewnie tam też mają specjalistów- zdecydowała tym razem unikając jego wzroku. Była w stanie poświęcić nawet te kilka godzin, ale zdecydowanie nie chciała doprowadzić ich do momentu, w którym będzie mu musiała powiedzieć głośno, że mógł przynajmniej być szczery z nią od początku i nie obiecywać jej dłuższej relacji. Zrozumiałaby. Cholera, wszystko by zrozumiała, tylko nie tę pieprzoną ciszę, która teraz objawiła się tylko między nimi, bo przecież personel za jego poleceniem zajął się innymi sprawami i w sali panował niesamowity chaos. To nawet nie był odpowiedni czas na jakąkolwiek rozmowę, więc miała nadzieję, że już posłucha (tak jakby kiedykolwiek to robił) i porzuci ją na pastwę lekarzy dyżurujących.
W końcu porzucanie wychodziło mu całkiem nieźle, prawda?
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Oczywistym wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem w relacjach, nie tylko tych romantycznych, ale w nich szczególnie, powinna być pewna wzajemność we wspólnym przeżywaniu radości i bolączek codziennego życia. Nie może być jednocześnie tak, że ktoś oczekuje odwdzięczenia się tym samym za wyciągnięcie pomocnej dłoni jakiś czas wcześniej. Tak przynajmniej kształtowało się to w światopoglądzie Aidena, toteż nie pomyślał sobie podczas pierwszej pełnej rozterek nocy, że dobrze byłoby teraz ściągnąć do siebie Julię, aby odpłaciła mu się tym samym, za jego nieprzespane noce, nie zawsze w przyjemnych okolicznościach. Owszem, czuł i wiedział, że jej obecność w jakimś sensie przyniosłaby mu ukojenie, ale mógł też podejrzewać, jaką cenę w następnym etapie przyjdzie zapłacić za to Julii. Widział, jak zatraciła się w chęci pomocy swojemu przyjacielowi i jego dziewczynie, wiedział też, że dla niego też byłaby skłonna się tak poświęcić. Tylko kto tym razem mógłby pomóc jej?
W tamtym momencie Aiden wierzył, że decyduje się na mniejsze zło, nie wciągając artystki w swoje problemy. A właściwie to nawet nie bezpośrednio swoje, bo centrum tego wszystkiego była Gale, i to córkę Thompson w tamtej chwili musiał postawić na pierwszym miejscu swojej listy priorytetów. Odkładając wszystko na bok, postarać się zrozumieć i okazać maksimum wsparcia. Pewnie, gdyby coś dotyczyło wyłącznie jego, to też sytuacja wyglądałaby trochę inaczej. Miał za to do czynienia z bardzo delikatnymi tematami, z którymi w ogóle nie czuł się komfortowo. Wiedział też po ostatnich doświadczeniach, że córka nie ma co liczyć na wsparcie matki. Samemu przyszło mu zmierzyć się z tymi pociskiem, nie miał na kogo przerzucić odpowiedzialności. Związek z Julią wciąż wydawał się zbyt świeży. Jednocześnie gdzieś tam zdawał sobie sprawę, że jeśli swoimi decyzjami z ostatnich dni zaprzepaści tę relację, to bardzo długo będzie sobie pluł w brodę. Pozostawało mu liczyć na wyrozumiałość Julii, gdy już ugasi wszystkie pożary i z wolną od zmartwień głową zdecyduje się porozmawiać z Julią o tym wszystkim.
Jak to często w życiu bywa, ktoś zdecydował za niego i widząc Crane na izbie przyjęć, pozostało mu nic innego, jak tylko zająć się urazem i zmierzyć z sytuacją między nimi. Nie było drogi ucieczki, zresztą nie był mężczyzną, który zdecydowałby się właśnie na nią. Może to dlatego słowa Julii wydawały mu się zupełnie bez sensu, jakby były wypowiedziane pod wpływem adrenaliny i środków, które przez kroplówkę sukcesywnie były wprowadzane do krwiobiegu kobiety. Zresztą co jak co, ale pacjentka, nawet taka, z którą niedawno spędził bardzo upojne chwile, nie będzie wydawała mu poleceń służbowych. - W tym miejscu na głowie mam troskę o zdrowie pacjentów. Tak się składa, że jesteś moją pacjentką. - rzucił, wciąż skupiając się wyłącznie na śladzie, który pozostawił po sobie nieszczęsny nożyk. Najgorsze było to, że nie wyglądał jakby był pierwszej nowości. Nie wiedział, z jakimi środkami miał styczność, dlatego zlecił również szczegółowe badania z krwi. - Poza tym wszystkim, to ważne. - stwierdził, tym razem przenosząc wzrok na twarz Julii. Jej skóra była blada, wygląda na to, że straciła więcej krwi, niż mogłoby się wydawać przy tego typu urazie. To wszystko wyjdzie w wynikach badań, wówczas dostosuje odpowiednie rodzaje kroplówek. Teraz walczył z chęcią objęcia dłonią policzka Julii i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Zarówno jeśli chodzi o powód jej wizyty w szpitalu, jak i całą resztę, znacznie bardziej prywatnych spraw. Z zamyślenia wyrwało go stwierdzenie Julii. Wszystko był w stanie zrozumieć, ale nie ryzykowanie własnego zdrowia, dla braku chęci przebywania z nim w jednym pomieszczeniu. Powinien zachowywać się profesjonalnie, ale też wiedział, że przynajmniej pobieżnie musi wyjaśnić kobiecie swoje milczenie. Tyle tylko, że w tym pomieszczeniu kompletnie nie było na to warunków, stąd jego pomysł o samodzielnym przeprowadzeniu części badań.
- Może jeszcze przed wyjęciem noża byłby to dobry pomysł. Zabezpieczylibyśmy uraz i transport byłby możliwy, ale teraz nie jest to bezpieczne dla Twojego zdrowia. - wyjaśnił. Pewnie, gdyby Julia się uparła, to nie było takiej siły, żeby zatrzymać ją w tym szpitalu. Wytłumaczyć mogłaby to, chociażby faktem, że szpital w Cairns nie dysponował najnowocześniejszymi możliwymi rozwiązaniami, i nikt by się nie doczepił. Aiden miał jednak nadzieję, że zaufa mu, a przede wszystkim nie będzie ryzykowała swojej sprawności. - Rana została zaopatrzona. W tej chwili pielęgniarka pobierze od Ciebie krew do badania, zaraz potem powtórzymy RTG. Następne kroki będą zależne od jego wyniku. Julio, jaka jest Twoja decyzja? - zapytał. W głębi ducha miał nadzieję, że Crane nie zawezwie zaraz swojej asystentki i nie każe jej załatwiać transportu do innego szpitala. Wówczas Aiden nie zważając na nic, wyszedłby ze swojej zawodowej roli.


Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Nigdy nie zastanawiała się nad tym jaką cenę przychodzi jej płacić za wsparcie osób bliskich. Być może robiła to instynktownie, bo nie miała rodziny i przynajmniej w ten sposób czuła się potrzebna, a może zwyczajnie łatwiej było zmagać się z cudzymi problemami niż z własnymi. W alternatywnej rzeczywistości zapewne zostałaby lekarzem, który oddaje się cały swojej pracy i powołaniu. W tej obecnej ciągle szukała osób, którym mogła zapewnić swoje wsparcie, rzadko finansowe, bo wychodziła z założenia, że pieniądze nie rozwiązują wszystkich problemów. Owszem, mogła wspierać pewne organizacje i to robiła, ale najlepiej czuła się w towarzystwie ludzi, którzy ją potrzebowali. Niezależnie od tego czy byli to obcy czy też najbliżsi.
Spalała się przy tym, racja, ale Julia była typem kobiety, która we wszystko angażowała się na całego i trudno było jej w tym przeszkodzić. Jej temperament i ogromna wrażliwość pomagały jej w byciu świetną artystką, ale koniec końców musiała zmagać się z równie okrutną empatią, która sprawiała kłopoty. Mimo tego dla ludzi pokroju Aidena rzuciłaby wszystko i ta myśl pewnie też napawałaby ją przerażeniem. Nie z powodu samego ciężaru jego problemów, bo przecież od początku wiedziała, że ma dzieci i przez to ich relacja może być bardziej skomplikowana, ale dlatego, że w tak krótkim czasie stał się dla niej tak istotny. Nie rozumiała do końca jak to działało, bo przecież rok temu byli zaledwie znajomymi, a teraz…
Teraz chciała właściwie wziąć ten zardzewiały nożyk i sprawić mu ból za te wszystkie dni milczenia. Nie wiedziała czy to kwestia leków czy adrenaliny (kolejny hormon), która sprawiała, że czuła się bardzo nabuzowana. Być może do głosu dochodziła sama atmosfera tego miejsca, które tętniło dźwiękami maszyn, chaosem i niemal lotniskowym zamieszaniem. Miała wrażenie, że wszystko to sprawia, że czuła się tak potwornie zdenerwowana, zirytowana bądź nawet wściekła, a przecież to było jedna z tych okoliczności, gdy należało zważać na gesty i słowa.
Musiała przyznać, że po raz pierwszy nakładała na siebie takie ograniczenie czując, że pewnych kwestii nie wypada poruszać. Nie ze względu na siebie, ale właśnie Aidena, który tak cieszył się z powrotu do szpitala. Nie mogła mu tego zepsuć jakimś obyczajowym skandalikiem czy uczuciową telenowelą, w której byłby zamieszany. Jej może niemądre słowa były więc jedynie próbą załagodzenia tej całej sytuacji i uniknięcia przez nią samą konfrontacji.
Dopiero jego głos- stanowczy i dość jasno stawiający sprawę przywołał ją do porządku. Jasne, ona sobie cuda wyobrażała, a dla niego była tylko pacjentką, której wyjął przed chwilą nożyk wątpliwej jakości. Postanowiła więc się na tym skupić.
- Wzięłam go z zaopatrzenia galerii. Nie wiem czy nie był zanieczyszczony i jestem uczulona na penicylinę- po części po tych informacjach należało przyjąć, że postanowiła zostać, ale i tak wysłuchała tego, co ma do powiedzenia i choć korciło ją, by przekornie poprawić to jego Julio na bardziej oficjalnie pani Crane, kiwnęła wreszcie głową.
Może dlatego, że patrzył na nią i dostrzegła jakiś rodzaj zawahania na jego twarzy, jakiś przebłysk tamtego wzroku, którym ją obejmował za każdym razem, gdy wpadał do niej na te bezsenne noce, które spędzali całkowicie niewinnie. Była w tym troska i jakaś nieodgadniona opiekuńczość. I choć teraz Julia mogła się zakładać o to, że tak traktuje wszystkie pacjentki (zwłaszcza te ładne), przemówiło jej to na tyle do rozsądku, że już nie zamierzała stąd wyjeżdżać. A może chodziło o to, że gdy wreszcie wstała, zachwiała się i musiała się złapać metalowego wózka.
Najwyraźniej taki mały nożyk może wyrządzić sporo krzywdy.
- Dobrze, zostanę- i choć nie była pewna czy to słuszna decyzja, gestem odprawiła asystentkę siadając z powrotem na tej pieprzonej kozetce i podając pielęgniarce zdrową rękę do badań. Ta druga zdawała się pulsować, ale skoro Aiden stwierdził, że zabezpieczył uraz to nie miała powodu, by mu nie wierzyć.
Przynajmniej pod tym względem, bo gdy wreszcie odpięli jej kroplówkę i wyszła z nim na korytarz, oparła się na minutę o ścianę próbując dojść do siebie.
- Mogłeś mi powiedzieć od razu, że z tego nic nie będzie. Zrozumiałabym- powiedziała w końcu korzystając z okazji, że byli sami i że wreszcie może na te kilka minut porzucić te role pacjentka- lekarz, które w innych okolicznościach byłyby całkiem erotyczne i pobudziłyby jej wyobraźnię. Obecnie jednak czuła, że adrenalina wzrasta i niekoniecznie w ten przyjemny sposób powodując chęć zamordowania mężczyzny za ten jego stoicki sposób i skupienie się na jej fizycznym urazie. Idealny lekarz, teraz to rozumiała bardziej niż wcześniej.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden miał rodzinę, w sumie całkiem wcześnie dorobił się swojej własnej, a i tak najbardziej w życiu poświęcał się pracy. Szczególnie w młodych latach trudno było mu odnaleźć równowagę między życiem rodzinnym i zawodowym. Co prawda osoby, które znają go stosunkowo krótki czas, pewnie nie wydałyby takiego werdyktu, ale to pewnie ze względu na zmiany, które zachodziły w Thompsonie w ciągu kilku ostatnich lat. To trochę jakby został ojcem i mężem szybciej, niż realnie był na to gotowy. Ktoś by powiedział, że nie on pierwszy i nie ostatni, jednak dla lekarza to dosyć trudne do przepracowania. Głównie ze względu na problemy, z jakim mierzą się dzieciaki. Pewnie gdyby byli przeciętnymi studentami, którzy lubią sobie poimprezować, ale mieliby hamulec ustawiony w jakimś bezpiecznym miejscu, to dziś nawet nie miałby tego typu dylematów. A jednak miał, i wraz z przyjazdem córki, te ponownie w niego uderzyły. Chciałby móc ot, tak przejść z tym wszystkim do porządku dziennego, znów zająć się własnym życiem, ale nie było to takie proste, gdy zawsze wtedy miał przed oczami te wszystkie lata dzieciństwa bliźniaków, gdzie zdecydowanie nie zajmowały go w takim stopniu, w jakim powinny własne kilkuletnie czy później nastoletnie dzieci.
W tych okolicznościach praca była dla niego namiastką samodecydowania o własnym życiu. Poświęcając czas pacjentom, nie miał wyrzutów sumienia, że może bardziej właściwe byłoby namówienia Mitcha to zrobienia badań na obecność narkotyków i podsunięcie córce namiarów do specjalistów, którzy byliby ją w stanie lepiej zrozumieć, niż on sam. Gdyby zajął się jakimkolwiek innym aspektem swojego życia prywatnego, te wrzuty uderzyłyby w niego bardzo szybko. Prawdę mówiąc, miał już taki moment, że pomyślał o kolejnej przeprowadzce na inny koniec świata. Ale z drugiej strony, dlaczego miałby przemeblowywać życie, w którym odnalazł sens i spotkał kobietę, od której wolałby nie uciekać? Nie miało to najmniejszego sensu, dlatego mężczyzna powinien zawalczyć o to, by jego życie wyglądało tak, jak on by sobie tego życzył. Zawodowo układało się całkiem nieźle. Zaraz będzie miał więcej pracy, ale tej, którą najbardziej lubi, która jest motorem napędowym dla jego ambicji i źródłem spełnienia. A prywatnie? Z jednej strony los sam podsunął mu okazję do rozmowy z Julią. Choć trzeba przyznać, że nie okoliczności nie były najbardziej komfortowe, to Thompson postanowił ją wykorzystać.
W pierwszej kolejności chodziło jednak o zdrowie Crane, dlatego mimo wszystko podszedł do sprawy profesjonalnie. Nikt nie mógłby mu zarzucić, że pracuje nieostrożnie albo bagatelizuje uraz. Nawet jeżeli Julia nie była najłatwiejszym we współpracy pacjentem.
- W takim razie rozszerzymy zakres badań. - strapiony skinął głową. Zastanawiał się przez chwilę, z jakich składników składają się farby i inne substancje, których malarz używa w swojej pracowni. To już chyba nie te czasy, w których za kolor i trwałość odpowiadają toksyczne związki chemiczne. W każdym razie miał taką nadzieję, bo jakąkolwiek pewność będzie mógł mieć dopiero w momencie, w którym spłyną do niego wyniki analiz z laboratorium. - Ostrożnie. Straciłaś jednak sporo krwi. Zawartość kroplówek też może powodować zawroty głowy. - złapał kobietę w pasie, dostrzegając, jak zachwiała się w momencie próby podniesienia się. Miał nawet w planie zorganizować dla niej wózek inwalidzki, jednak Julia wymyśliła nieco inny plan na siebie. Po załatwieniu wszystkich formalności wyszli na korytarz, gdzie atmosfera akurat w tym momencie była spokojniejsza, niż na sali, na której rozmawiali jeszcze przed momentem.
- Gale przyjechała. - zaczął. Jednak dostrzegając, że Julia ma trudności z utrzymaniem się na nogach, szybko załatwił u pielęgniarek wózek i mogli udać się na RTG. - Po tym jak dałem jej pieniądze na usunięcie ciąży, wróciła do tego gnojka, a on potraktował ją jeszcze gorzej. Teraz znów od niego uciekła i była w domu gdy przyjechałem z naszego wspólnego weekendu. - mówił spokojnie. To pewnie zawodowe okoliczności pozwalały mu zachować opanowanie i przez cały ten czas przygotowywać sprzęt do wykonania rezonansu. Chwilę później wszedł do pomieszczenia, w którym czekała Julia i kucnął przy wózku, na którym siedziała. - Przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby z tego, że z nas mogłoby nic nie wyjść. - odgarnął włosy Julii na jedną stronę i na moment dotknął opuszkami palców jej policzka. - Dzięki Tobie Julio, to były moje najlepsze urodziny. Jednak muszę Cię prosić o wyrozumiałość, bo gdy tylko przekroczyłem próg domu, to przytłoczyły mnie rodzinne problemy. - dotknął jeszcze czoła szatynki, zauważając, że prawdopodobnie ma podwyższoną temperaturę, a potem troskliwie podwinął rękaw jej koszuli do góry, by chwilę później ułożyć rękę Julii we właściwym położeniu.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Powinna dać sobie prawo do bycia zdenerwowaną. W końcu przeżyła ogromny szok widząc ten nóż i trafiając tutaj na oddział. Nie miała dobrych wspomnień ze szpitalem, a akurat ta placówka zawsze miała kojarzyć jej się z jej najgorszymi urodzinami, które spędziła próbując ogarnąć zrozpaczonego Flanna. Poza tym to właśnie tu przed laty rodziła swoją córkę, którą potem podali jej martwą. Te wszystkie wydarzenia sprawiały, że Julię nosiło i chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. Wbrew pozorom i tego, że zachowywała się irracjonalnie na jego widok, doceniała obecność Aidena. Miał w sobie coś, co ją łagodziło i sprawiało, że chwilę zatrzymywała się w swoim temperamencie, nawet jeśli początkowo obmyślała sobie w głowie scenariusze na jego śmierć w okrutnych męczarniach.
A może właśnie w tym tkwiło całe clue tej sprawy? Zamiast zajmować się dłonią i lękiem o jej sprawność wolała na moment skupić się na mężczyźnie i na tym, co wydarzyło się między nimi. Nie pokusiłaby się o określenie tego jako rozproszenie uwagi, ale musiała przyznać, że to podziałało. Nie dopuszczała do siebie strachu, choć chyba znała już na tyle Aidena, by dostrzec tę jedną zmarszczkę na jego czole, świadczącą o trosce i zaniepokojeniu.
W innych okolicznościach pokusiłaby nawet o pytanie czy wszystko będzie dobrze, ale nie chciała być dla niego aż tak słaba, więc zacisnęła zęby i uznała, że wyjaśni jej to wszystko w stosownym czasie. Do tego momentu wybrała opcję, w której nie martwi się na zapas. Wypadałoby z tego miejsca podziękować jej bliskim, którzy nauczyli ją zamiatania problemów pod dywan i chodzenia po nim z gracją.
Jak i teraz, gdy pomimo obcasów jedynie się zachwiała, ale najwyraźniej leki, które jej podawali, były na tyle silne, że musiała podziękować spojrzeniem Aidenowi, który w momencie ją złapał. Jak kiedyś i to kiedyś musiało teraz dość mocno zawracać jej biedną głowę, która już i tak pękała od zobowiązań, problemów i na dodatek strachu o prawą dłoń.
- Dam sobie radę- odrzekła spokojnie, ale to wcale nie było tak, że bliskość jego ciała nie uderzyła w nią, bo spojrzała mu dłużej w oczy i choć nadal jej wzrok mógłby zabić, tym razem delikatnie złagodniała. Jak zawsze, gdy pozwalała mu nieco bardziej wejść w jej świat, którego zazwyczaj mocno strzegła. Jak i swojej prywatności, więc cieszyła się pomimo wszystko, że to tylko Thompson będzie miał wgląd w jej kartę.
Ta radość jednak trwała irracjonalnie krótko, bo gdy załatwił jej wózek, poczuła się absolutnie bezbronna i to uczucie było najgorsze na świecie. Żadna kobieta nie chciałaby paradować tak przed mężczyzną, do którego zaczynała coś czuć i przed mężczyzną, który ją intencjonalnie zostawił po upojnych chwilach. Mogła się z nim wprawdzie szarpać (i pewnie początkowo to robiła), ale nareszcie zrozumiała, że na tym etapie nie będą sobie równi, bo był jej lekarzem, więc musiała stosować się do jego poleceń. To było mocno irytujące dla jej charakteru, ale jednocześnie dorosła już na tyle, by wiedzieć, że buntowanie się przeciwko jego słusznym radom byłoby sprzeciwem tylko dla zasady.
Nie znaczyło to jednak, że nie chciała uzyskać pewnych odpowiedzi, więc gdy wreszcie zaczął ich udzielać, spojrzała na niego uważnie.
- Gale przyjechała- powtórzyła to jeszcze raz, bo musiała poukładać to sobie odpowiednio w głowie, co z toną leków w kroplówce i brakiem wcześniejszej rozmowy na temat jego dzieci było dość trudne. - Rozumiem, że mówisz o córce?- i chyba w tym momencie musiała podziękować Bogu, w którego nie wierzy za Dianę, której szaleństwo polegało na zmianie koloru włosów i wyprowadzce gdzieś na Kubę. Prawdopodobnie, bo Julia nie była nawet tego pewna. Doceniła jednak to, że dał jej moment, gdy przygotowywał RTG, a potem gdy wreszcie kucnął naprzeciwko niej, z ociąganiem położyła zdrową dłoń na jego ramieniu.
A potem się uśmiechnęła, gdy padła dość jasna deklaracja, choć mogła skupić uwagę tylko na jego dłoni, którą delikatnie dotykał jej policzka.
- Mogłeś napisać. Zrozumiałabym, że jesteś teraz zajęty i…- nie czułaby się w tym momencie jak skończona idiotka, która robi mu wyrzuty, bo zajmował się własnym dzieckiem. Dla Julii przecież to było oczywiste, że w tym momencie córka była dla niego najważniejsza i nie miała z tym żadnego problemu, nawet jeśli wolałaby o tym wiedzieć tydzień wcześniej. Tak właściwie jednak obecnie nie miała innego wyjścia jak zaakceptować jednak fakt, że wolał to przemilczeć i nawet mogła podać kilka racjonalnych argumentów za tym, że jednak tak postąpił, więc kiwnęła wreszcie głową.
- To zróbmy ten rentgen i wypuść mnie do domu. Porozmawiamy, jak to wszystko się uspokoi- zadecydowała i podniosła się z wózka dosłownie na kilka sekund, by oderwać go od własnej dłoni i pocałować delikatnie w te usta zaciśnięte w cienką kreskę z powodu zmartwienia. Przecież się ułoży, o n i są w całkiem dobrym miejscu i nie ma co o co się martwić.
Równie prędko jednak poczuła się jak ta szmaciana lalka, którą ktoś ciągnie z tyłu za linkę, bo nagle poczuła jak jej ciało ogarnia bezwładność, a sama widzi tylko czarną plamę.
Zemdlała i pewnie to znaczyło mniej więcej tyle, że nie, Aiden jej nie wypuści po rentgenie do domu.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden zrobi wszystko, ażeby było dobrze. W tej chwili priorytetem jest sprawna ręka Julii, to na fachowym podejściu do medycznego przypadku powinien się skupiać. Co momentami nie przychodzi mu z taką łatwością, jak mogłoby się wydawać. Już teraz nie mógłby określić dokładnej liczby tego, ile razy pomyślał o porzuceniu roli lekarza, ile razy chciał po prostu przytulić kobietę, szepcąc jej do ucha pełne wsparcia słowa. Jeśli by spróbować doszukać się plusów w tej sytuacji, to na pewno Thompson jeszcze bardziej niż zazwyczaj chuchał na zimne, w obawie przed konsekwencjami, które mogłyby przyjść w późniejszym czasie. Nie pracował tak często na oddziale ratunkowym, teraz wziął dodatkowe dyżury ze względu na chęć ucieczki od domowych problemów. Nie uważał, że ze względu na brak częstej praktyki brakuje mu kompetencji, po prostu pewne procedury charakterystyczne dla tego typu pracy, nie weszły mu tak bardzo w krew, jak chociażby poruszanie się po sali operacyjnej.
Gdy już będzie pewien, że zrobił wszystko, by wykluczyć ewentualne długofalowe konsekwencje, wtedy przyjdzie czas na czyny, które będą miały sprawić, alby i prywatnie wszystko między nimi wróciło do normy. Chciałby wszystko opowiedzieć Julii, choć wciąż miał wątpliwości, czy aż w takim stopniu obarczać ją kłopotami rodziny Thompson. Będzie o tym myślał we właściwym czasie, teraz chciałby zrobić zdjęcie i przeanalizować wyniki z krwi, które najpewniej zaczną spływać dopiero za jakiś czas. Do tego momentu dobrze, aby Julia odpoczęła i to zarówno fizycznie, jak i psychicznie, bo może i wyglądała teraz, jakby trzymała się dobrze, ale Aiden mając tę prywatną wiedzę, związaną z jej poprzednią wizytą w tym samym szpitalu, wie, że to wszystko, co się stało, może w kobietę zacząć uderzać z opóźnieniem.
- Wiem, że dasz sobie radę. Teraz jednak potrzebujesz pomocy mojej i reszty zespołu. - skinął głową, odwzajemniając to spojrzenie, którym Julia go obdarzyła. Kontakt wzrokowy w tym przypadku zdawał się działać, choć tylko oni wiedzieli, jakie ma on dla nich tak naprawdę znaczenie.
Z tym zespołem, to może trochę przesadził. Tutaj każdy miał pełne ręce roboty i to był naprawdę cud, że krew została Julii tak szybko pobrana. W tych okolicznościach Aiden nie mógł dyrygować swoimi współpracownikami, jak ma to miejsce na wspominanej już wcześniej sali operacyjnej. Tutaj podział obowiązków był jednak inny, toteż gdyby zaszła taka potrzeba, to i on przeprowadziłby nawet najprostsze czynności.
- Wszystko, co robię, robię dla Twojego dobra. - tłumaczył cierpliwie, gdy nawet grymas na ustach kobiety mówił mu, że niekoniecznie chciałaby się czuć tak bardzo bezbronna, zdana na łaskę ludzi i sprzętu medycznego. Może gdyby byli sam na sam, wówczas okazanie słabości przyszłoby jej łatwiej, ale nie tutaj, w otoczeniu lekarzy i pacjentów w najróżniejszym wieku.
- Zgadza się. Chodzi o siostrę bliźniaczkę Mitcha. - skinął głową. Wygląda na to, że rodzeństwo nie tylko pod względem koloru włosów i jasnej karnacji jest do siebie bliźniaczo podobne, bo i w toksyczne relacje oboje pakuje się z takim samym umiłowaniem. Czy to kwestia braku pełnej rodziny w tradycyjnym jej rozumieniu? Aiden musiałby kiedyś poszukać badań na ten temat, może nauka pozwoli mu zrozumieć ten problem, bo na własną ręką jakoś nie jest w stanie tego pojąć. - Masz rację, wolałbym tutaj o tym nie rozmawiać. - skinął głową. Zanim podszedł do aparatury, przelotnie pocałował Julię w czubek głowy. Teoretycznie, poprzez to wyznanie nic nie stało się w jego życiu prostsze. Z drugiej zaś strony spadł mu kamień z serca, bo Julia nie miała go już za skończonego dupka, który zaciągnął ją wtedy do buszu tylko po to, by do cna wykorzystać okazję. Co prawda przed jej niespodziewaną wizytą w szpitalu nie myślał, że artystka mogłaby to w taki właśnie sposób odebrać, ale pierwszych kilka minut ich spotkania dało mu do zrozumienia, że tak to właśnie z jej perspektywy wygląda.
Dobrze, że Crane siedziała już na tym wózku, bo chirurg w pierwszej chwili nie zorientował się, że coś jest nie tak. W przeciwnym wypadku mogłaby sobie jeszcze głowę rozbić, tym samym wydłużając swój pobyt w szpitalu. No właśnie, bo miał jej powiedzieć, że oczekiwanie na komplet wyników potrwa kilka godzin, więc właściwie dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby została w szpitalu do rana. Nie zdążył jednak wydobyć żadnego słowa, gdy dostrzegł, że straciła przytomność. W tej chwili lista priorytetów musiała ulec aktualizacji. Na pierwszym miejscu było ocucenie Julii, gdy już to się udało, to Julia mogła dostrzec zmianę otoczenia. Znów leżała na szpitalnym łóżku, tyle tylko, że teraz podpięta pod jeszcze większą liczbę urządzeń. Wybudzenie miało być tylko kwestią czasu, tymczasem zajęło Julii nieco dłużej. Gdy zaś otworzyła oczy, to mogła dostrzec twarz zatroskanego Thompsona.
- No dzień dobry Julio. Czyżbym tak bardzo przynudzał, że postanowiłaś uciąć sobie drzemkę? - zaczął żartobliwie, szybko jednak przeszedł do typowych pytań o miejsce i dzień tygodnia. - Początkowo myślałem, że zemdlałaś ze względu na nadmiar emocji, jednak wyniki z krwi wskazują na stan zapalny, który rozwija się w twoim organizmie. Jednoznacznie wiążemy to z urazem, z którym dzisiaj do nas trafiłaś. - wydał werdykt po przeprowadzeniu wszystkich niezbędnych procedur.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Potrzebujesz mojej pomocy, odbijało się głośnym echem w jej głowie sprawiając jej dodatkowy dyskomfort. Jeśli kiedykolwiek chciała się mierzyć z jakimkolwiek mężczyzną, pragnęła, by przebiegało to na równych warunkach. Nie tak jak teraz, gdy czuła się słaba i bezbronna, a momentami nawet dziwnie nieprzytomna. Najwyraźniej jednak ostatnio serio musiała srogo nagrzeszyć (również, a nawet wyłącznie z nim), skoro znalazła się w takiej sytuacji i to na dodatek z Aidenem. Tym samym, którego tak heroicznie broniła przed Ainsley, że ich kilkuletnia przyjaźń stała się przeszłością. Nie rozmyślała o tym w kategoriach zysku czy straty, ale i tak uderzyło ją to, że była w stanie to zrobić i to dla mężczyzny, który dość niedawno wszedł do jej życia.
Najwyraźniej z równym impetem jak do tego szpitala, choć akurat Julia z wielu rzeczy nie zdawała sobie sprawy. Nadal była tu tylko i aż pacjentką, która obserwowała z lekkim przerażeniem to, co się wokół niej dzieje. Nie nazywała jeszcze tego lęku głośno kierując się złotą zasadą, że jeśli o tym nie mówi, tego nie ma. Nie mogło więc dziać się aż tak bardzo źle, a poza tym była pod najlepszą opieką i to wiedziała nawet, zanim Aiden zdobył się na wyjaśnienie ich sytuacji. Mogła być na niego wściekła (łagodnie rzecz ujmując), mogła szastać karcącymi spojrzeniami na prawo i lewo oraz być pacjentką z piekła rodem, ale nadal wiedziała, że jest jednym z najlepszych specjalistów w swoim fachu i miała szczęście, że to właśnie on był na dyżurze. W innym wypadku już mogłaby pożegnać się z karierą, którą przecież na dobrą sprawę dopiero rozpoczynała. Kiedyś zapewne byłaby mu skłonna za to podziękować, nawet jeśli życie rzuciłoby ich w inne kierunki.
Na to się jednak nie zanosiło, bo choć nie mieli czasu na żadną pogłębioną rozmowę, jego krótkie wyjaśnienie sprawiło, że w momencie zrozumiała tę ciszę w eterze. Mogła być wściekła na niedojrzałe porzucenie, na jakieś zlekceważenie jej, ale jeśli do tego wszystkiego dochodziło dziecko, nawet pełnoletnie, sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
- Aiden? Przepraszam- odpowiedziała w końcu, gdy potwierdził jej przypuszczenia, że chodziło o jego córkę. Najwyraźniej nie bez powodu jakiś czas temu zdecydował się uciec do owiec i Julia mając nawet tak szczątkowe informacje zaczynała to wszystko rozumieć. Nie powinna jednak reagować tak histerycznie, więc zdecydowała się na te krótkie przeprosiny i choć pewnie potem w ramach żartu miała mu wmawiać, że to była tylko kwestia gorączki, czuła, że w jakiś sposób zawiodła i nie było to dobre uczucie. W końcu mężczyzna dotąd w żaden sposób nie nadużył jej zaufania, a wszystko to co między nimi się działo, wynikało w równej mierze z jej decyzji, nawet jeśli żartowali sobie, że z premedytacją ją uwodził. To wszystko jednak musiało zaczekać na bardziej dogodną porę i okoliczności, ale nie ukrywała uśmiechu, gdy przechodząc pocałował ją przelotnie w głowę. Tego typu pocałunki zdecydowanie nie były doceniane, a sama Julia uważała, że są najbardziej kojącą rzeczą na świecie. I właśnie to miała zapamiętać, to uczucie spokoju i przeświadczenia, że wszystko będzie dobrze, bo niedługo potem zemdlała i obudziła się podpięta do czegoś, co monitorowało najwyraźniej stan jej zdrowia. Nienawidziła tych małych ekraników, bo zawsze były zapowiedzią czegoś poważniejszego, choć właściwie najpełniej o tym przekonała się, gdy dostrzegła zatroskanie na twarzy Thompsona. Tak duże, że w pierwszym odruchu miała ochotę podać mu dłoń, ale po pierwsze, ta prawa była dziwnie zabandażowana, a po drugie, nadal był jej lekarzem i nie chciała się zbytnio afiszować.
Mimo to musiała parsknąć cicho, gdy stwierdził, że przynudzał.
- Nie wiem czy powinnam to mówić, ale to był pierwszy raz od bardzo dawna, gdy faktycznie się wyspałam- zauważyła lekko rozbawiona, ale gdy tak leżała w pozycji horyzontalnej faktycznie czuła się już całkiem nieźle, zaopiekowana za pomocą kroplówek i swojego prywatnego lekarza, do którego teraz uśmiechała się. - Ostatnio dość często budzę się przy tobie. Podejrzewam, że jednak możesz mieć coś z Teda Bundy’ego albo być jednym z tych stalkerów, którzy podglądają ładne i śpiące dziewczyny- szepnęła, bo to właściwie był ich całkiem prywatny żart, ale dzięki temu Aiden mógł stwierdzić, że z głową Julii jest nieźle, skoro pamiętała ich wspólne konwersacje.
Żarty żartami, ale infekcja nie brzmiała dobrze, zwłaszcza jeśli wychodziła w krwi, więc spojrzała na niego dłużej.
- Co z moją ręką?- zapytała w końcu i zrozumiała, że to pytanie chciała mu zadać od początku równie mocno jak i to dotyczące sytuacji między nimi, ale w obu przypadkach bardzo mocno obawiała się odpowiedzi. Tak bardzo, że wreszcie wysunęła lewą dłoń w jego kierunku, by w razie czego mógł ją złapać. Tyle, że dla Julii Crane nigdy nie było żadnej alternatywy- była ona i malarstwo i sądziła, że Aiden będąc chirurgiem rozumiał to doskonale. Jeśli zaś miał zawalić się jej cały świat, to właśnie z nim chciała to przeżyć.
Może dzięki temu będzie łatwiej.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Słowa, mówiące o tym, że Julia w chwili obecnej potrzebuje jego pomocy, padły z ust Aidena wyłącznie w dosłownym ich znaczeniu. Mężczyzna nie planował kryć za swoimi wypowiedziami drugiego dna, bo po pierwsze — nie mógłby wówczas w maksymalnym stopniu skupić się na wykonywanej pracy, a po wtóre, kobieta już i tak była skołowana i jako lekarz zwyczajnie nie powinien dokładać jej powodów do rozmyślań. Najwyraźniej jednak jego prostolinijność nie spotkała się z oczekiwanym rezultatem, o czym Thompson nawet nie mógł mieć pojęcia. Tak samo zresztą, jak i o tym, że artystka porzuciła dla niego przyjaźń. Gdyby wiedział, wówczas pewnie przez chwilę nawet połechtałoby to jego ego, no bo kto czasami nie lubi poczuć się wyjątkowym, ale przecież przyjaciele również są ważną częścią życia, a zresztą lekarz zdążył już podzielić się z Julią swoim zdaniem na temat zarzucania całego swojego dotychczasowego życia, na rzecz partnera, nawet takiego, który byłby najwspanialszym człowiekiem na świecie.
Zarówno postępowanie Aidena z ostatnich dni, jak i decyzje Julii, pokazują, że ta dwójka ma przed sobą jeszcze wiele godzin spędzonych na rozmowach. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to całe lata, a może nawet i życie, na poznawanie się. Pomimo iż bardzo szybko połączyła ich dosyć wyjątkowa więź, ktoś powiedziałby nawet, że porozumienie dusz, to po prostu nie mają jeszcze prawa wiedzieć, jak reagowaliby w pewnych momentach, w których z racji na krótki czas znajomości, nie zdążyli jeszcze wspólnie doświadczyć. Dlatego nie zawsze będą postępować zgodnie ze swoim wyobrażeniem o sobie nawzajem, i właściwie nie ma tym nic złego. Dopóki będą w stanie porozumieć się poprzez szczerą rozmowę, poznając się tym samym coraz lepiej, to ich relacja może się tylko umacniać. Tego w każdym razie mężczyzna by sobie życzył, ale czy Julia nadal będzie chciała się z nim zdawać, tego być może nie powinien być taki pewien. Nawet jeśli kobieta zrozumie powody jego zamilknięcia, to niekoniecznie musi chcieć brać na barki Aidena z całym dobrodziejstwem inwentarza. On sam momentami walczył z chęcią odcięcia się od rzeczonego inwentarza, i właśnie wtedy najskuteczniejsza była ucieczka w pracę, nieważne czy chodziło o naukę technik wypasania owiec, czy wyuczony zawód mężczyzny.
Od rozmowy z Julią akurat nie chciał uciekać, szczególnie gdy znajdowali się tylko we dwoje w zamkniętej przestrzeni. Tyle tylko, że była to wciąż szpitalna przestrzeń, a on po prostu pewne prywatne sprawy, wolałby omawiać poza murami swojej pracy. Nie poznał jeszcze dobrze całego personelu, nie wiedział, jakie panują w tej grupie relacje i pomijając już profesjonalizm, chciałby zwyczajnie uniknąć plotek. Aczkolwiek, czy nie było już za późno na takie zmartwienia? Przecież pół roku temu, to tutaj w pierwszej kolejności przyjechał z Mitchem, który po raz kolejny w życiu sięgnął po narkotyki.
Sytuacja zresztą szybko potoczyła się w tak niekorzystnym kierunku, że rozmowa w rozumieniu dialogu, była wręcz niemożliwa. Aiden przekonał się, jak trudno jest skupić się na swojej pracy, w sytuacji, w której drżysz o zdrowie bliskiej osoby. Teoretycznie szybko wiedział, że to tylko zasłabnięcie i że rokowania w dłuższej perspektywie są dobre, wciąż czuł w dołku strach, który ustał dopiero w momencie, w którym Julia otworzyła oczy i dobrze przeszła wszystkie testy. W tym czasie Aiden zdążył lepiej przyjrzeć się historii chorób kobiety, co pozwoliło mu też wykluczyć pewne powikłania czy utrudnienia w sprawnym zabliźnianiu się rany.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to już nie wiem, czy wiadomość o tym, że będziesz musiała spędzić kilka najbliższych dni w szpitalu, będzie dobra, czy jednak zgubna. - puścił oko do kobiety, tym samym przekazując jej w nieco żartobliwym tonie, że w związku ze wspomnianym wcześniej stanem zapalnym, lepiej dmuchać na zimne i przeprowadzić proces leczenia pod okiem specjalistów.
- Z Twoją ręką wszystko będzie dobrze. Co prawda dosyć szybko wdało się zakażenie w ranę. Być może ma to związek z poprzednim urazem albo nóż był zanieczyszczony mocniej, niż się tego spodziewaliśmy. - tutaj na moment zawiesił głos, próbując sobie przypomnieć, w jakim miejscu Julia tych kilka tygodni temu poraniła sobie dłoń szkłem z pękniętego kieliszka. - Jednak wdrożyliśmy już antybiotykoterapię, która wkrótce powinna zacząć przynosić pozytywne rezultaty. - mówił spokojnie. Na ten moment nie było powodów do paniki. Stan Julii się nie pogarszał i to było w tej sytuacji najważniejsze, bo nie musieli toczyć nierównej walki z czasem.
- Nie doszło do uszkodzenia żadnego ze ścięgien, mięśni ani nerwów. Gdy tylko rana się zagoi, wszystko wróci do normy. - uśmiechnął się ciepło. Rozumiał strach Julii, nie było chyba człowieka na świecie, który lepiej mógłby postawić się na jej miejscu. Również dla niego sprawne dłonie były wszystkim, nawet nie pracując zawodowo, gdy poświęcał swój czas wyłącznie farmie, to właśnie one stanowiły kluczowy aspekt jego codziennej opieki nad zwierzętami. Nawet gdyby coś pozbawiło go czucia w jednym palcu, to byłoby bardzo trudne, a utraty całej ręki mógłby nie znieść. Trochę ze względu na to zrozumienie, ale głównie dlatego, że chciał okazać wsparcie Julii, uścisnął jej zdrową dłoń. Dużo łatwiej było mu okazywać wsparcie, niż je przyjmować, dlatego mimo okoliczności nie przejmował się tym drobnym gestem.
- Możemy przystąpić do zaszycia rany. Potrzebne będą trzy lub cztery szwy. Tym samym pozbędziesz się tego nieporęcznego opatrunku, co też będzie miało wpływ na proces gojenia. - zapewnił. To jest właściwie ta część pracy, która stricte należy do Aidena. Choć nałożenie kilku szwów mógłby zlecić stażyście, to z wielu powodów wolał zająć się tym sam.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Wiedziała, że jest po części na niego wściekła. Nie na tę sytuację z córką, ale postawienie jej w sytuacji, która przypominała jej najgorsze lata swojego życia. Po nim spodziewała się więcej i pewnie byłaby mu w stanie to wszystko wykrzyczeć, gdyby mieli ku temu sprzyjające okoliczności. Najwyraźniej jednak Julia dojrzała na tyle, by umiała czasami sama temperować swój charakter i wybierać mniejsze zło. Tym było odłożenie waśni na bardziej prywatny czas między nimi, choć (i to było bardziej niż pewne) wtedy będzie już tak stęskniona, że wybierze jednak możliwość objęcia go i wysłuchanie na spokojnie tej całej historii. Teraz czuła się jednak faktycznie tym wszystkim przytłoczona i wcale nie pomagało jej myślenie w tym momencie o Ainsley.
I choć po części Aiden faktycznie wywołał tę wojnę, to wiedziała, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Nie bez powodu kobieta dowiedziała się między słowami o jej straconej ciąży czy niechęci do całej rodziny Remingtonów. Niezależnie od tego, co między nimi miało zaistnieć, nie zrezygnowałby z nikogo ważnego dla niego. Nie na tym etapie, bo pewnie w przyszłości może do tego dojść, ale jak na razie dopiero się poznawali. Był to owszem, czas, w którym powinni rozmawiać, ścierać różne poglądy jak dotychczas i czuć się wreszcie usatysfakcjonowani osiąganiem kompromisu.
Sama Julia już na starcie wiedziała, że nie będzie łatwo, że są diametralnie różni, ale być może dlatego chemia między nimi była nie do przezwyciężenia. Wiedziała, że nic nie przyciąga się tak bardzo jak przeciwieństwa, choć momentami pewnie oboje będą chcieli siebie zamordować. Nie zamierzała jednak nawet teraz, gdy była lekko zdenerwowana jego zachowaniem, porzucać ich relacji. Dobrze wiedziała na co się pisze, gdy dowiedziała się, że ma dzieci i byłe żony. Dźwigał swój bagaż, ale naiwnością ze strony Crane byłoby oczekiwanie, że prawie pięćdziesięciolatek niczego nie przeżył. Oboje mieli za sobą trudne doświadczenia, a fenomenem, który sprawiał, że na twarz Julii wkradał się uśmiech, był fakt, że mimo wszystko w tym świecie zetknęli się ze sobą i mimo niesprzyjających okoliczności ich pierwszego spotkania teraz doszli do etapu, w którym byli obecnie.
Wykreślając jego brak kontaktu, ale musiała przyznać, że o tym zapomniała, gdy zobaczyła jak bardzo się martwił.
W tym momencie poczuła się jednak głupio, że mu dokłada. Niepotrzebnie to właśnie on został tutaj wywołany doprowadzając do sytuacji, gdy miał na głowie nie tylko Gale, ale i nieprzytomną Julię.
Może dlatego zaraz po wybudzeniu starała się być dzielna i podejść do tego lekko, choć musiał zauważyć grymas na jej twarzy, gdy uznał, że zostanie tutaj na kilka dni.
- Nie wiem czy mam się cieszyć, bo będę cię widywać dość regularnie czy denerwować, bo zawsze będziesz moim lekarzem- zauważyła, ale chyba jednak to pierwsze przeważyło, bo posłała mu całkiem niewinny uśmiech. Cóż, trudno było go uwodzić w tej jednorazowej i nieprzyjemnej koszuli, a raczej bluzce szpitalnej, którą jej założyła pewnie pielęgniarka.
O tym i o pewnych konwenansach zapomniała jednak, gdy oznajmił, że z ręką będzie wszystko dobrze. Dopiero teraz dotarło do niej jak bardzo się bała i gdy ścisnął jej dłoń, uniosła się, by delikatnie wpaść mu w ramiona i najpierw się zaśmiać, a potem poczuć jak wielka gula wędruje do jej gardła. Niewyobrażalnie się bała i teraz ten strach promieniował w całym jej ciele. Bez dłoni nie było Julii Crane i musiał jej wybaczyć to, że świętowała to po swojemu, choć trwało to zaledwie kilka sekund, bo od razu spłoszona go puściła i poprawiła się na poduszkach.
- To dobra wiadomość- ale unikała jeszcze jego wzroku próbując doprowadzić się do porządku z tymi niespodziewanymi łzami i z tym poczuciem ogromnej ulgi, która jak dotąd była zarezerwowana jedynie dla jej prywatnych odczuć. Myślała, że najbardziej obnażyła się przed nim podczas tego weekendu, gdy spędzali razem te dwie cudownie bezsenne noce, ale teraz okazywało się, że dużo więcej kosztowało pokazanie mu swojej słabości.
Wiedziała, że jako chirurg zrozumiałby, ale to nadal było dość intymne.
Wreszcie podniosła wzrok na niego.
- Ty mnie będziesz szyć?- dopytała i musiała podziwiać w tej sytuacji jego opanowanie, tę pewność siebie, która sprawiała, że był świetnym lekarzem, bo ona w podobnej sytuacji pewnie zleciłaby to komuś innemu. Tymczasem czuła się najlepiej zaopiekowana, nawet jeśli sytuacja między nimi wymagała pewnego zrośnięcia jak ta dłoń, którą teraz mu podawała. Ta sama nieszczęsna dłoń, którą już wtedy drasnęła szkłem, co chyba było jedną z najbardziej ponurych przepowiedni. A może to wszystko było na szczęście?
Myślała praktycznie o wszystkim nie odwracając jednak głowy od nici i jego sprawnych ruchów. Musiała przyznać, że zaczynała uwielbiać jego dłonie, choć chyba wolałaby obserwować je w innych okolicznościach.
- Widzisz, dyskutowaliśmy o tym, że pokażę ci jak pracuję, a tu ułożyło się tak, że to ty pierwszy mi to przedstawiasz. Muszę przyznać, że pewnie jestem twoim najgorszym przypadkiem, bo samo szycie wydaje się dość nudne i powtarzalne, co?- zapytała z zainteresowaniem świadomie nie poruszając tematu Gale.
Pewnie na dyżurze nie chciał o tym rozmawiać, choć liczyła na to, że gdy go skończy, uda się im wreszcie porozmawiać bardziej prywatnie i bez generowania niepotrzebnych plotek, które i tak pewnie powstaną. Z drugiej strony, nie robili nic złego- oboje byli wolnymi ludźmi, więc mieli prawo się spotykać, a i Julia i tak często żyła pod ostrzałem reflektorów, więc zdążyła już do tego przywyknąć.
Za to do jego troski niekoniecznie, więc mimo tego nieszczęsnego wypadku czuła spokój i to zawdzięczała jedynie jemu.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Z oczywistych przyczyn Julia nie kontynuowała tematu, niejako przystając na jego prośbę. Zresztą w okolicznościach omdlenia rozmowa była wręcz niemożliwa, ale Aiden i tak był wdzięczny i wierzył, że uszanowałaby jego prośbę, nawet gdyby RTG przebiegło bez zbędnych komplikacji. Z drugiej strony cały ten czas, od momentu wezwania go do pacjentki, którą okazała się Julia, do tej chwili, w której stroi przy jej łóżku, podparty o boczną barierkę, pozwolił mu dojść do wniosku, że kobieta miała prawo poczuć się odtrącona, nawet jeśli nie to było powodem zamilknięcia Thompsona. W tej chwili mężczyzna był pewien, że powinien o nad tym popracować, bo jednak Crane nie jest lekarką, jak jego poprzednie partnerki, z którymi zawsze w razie czego mógł minąć się gdzieś na korytarzu, by w kilku krótkich zdaniach powiedzieć, co akurat dzieje się w jego życiu. Tylko zrządzenie losu sprawiło, że również w tym przypadku spotkał Julię w szpitalu, ale przyszłość przecież nie będzie wyglądała w ten sposób. Na to i wiele więcej przemyśleń teraz Aiden będzie miał więcej czasu, bo wydaje się, że pożar z Gale został już ugaszony, choć w samej dziewczynie wszystkie te trudne doświadczenia będą tliły się jeszcze przez długi czasu, no i Julia też wyjdzie bez szwanku z ostatniego urazu. Jak zawsze, i tutaj istnieją minimalne szanse na komplikacje, które mogłyby doprowadzić w skrajnym przypadku do sepsy, ale prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest naprawdę znikome, więc nie ma co martwić się na zapas.
Cała ta sytuacja tylko utwierdzała Aidena w poczuciu, że dobrze działa pod presją, a im ona jest większa, tym lekarz jest bardziej zmobilizowany. Na przyszłość jednak wolałby, żeby za tę presję nie odpowiadały osoby mu bliskie. Bo choć faktycznie wszystkie obowiązku wykonuje wówczas z jeszcze większym poświęceniem, to gra nie jest warta tego całego dodatkowego stresu, który cały czas obecny jest gdzieś z tylu głowy, a on musi dodatkowo koncentrować się na tym, ażeby nie dać temu strachowi dość do głosu. Szczególnie w takim działaniu na gorąco, na oddziale ratunkowym ta walka jest najbardziej dotkliwa. Wówczas jeszcze najczęściej nie wie się, z jakimi chorobami współistniejącymi pacjent przychodzi, nieraz nie ma możliwości zapytać o to, bo pacjent nie jest kontaktowy albo właśnie trafia na oddział nieprzytomny.
Tożsame uczucie do tego, które dzisiaj towarzyszyło Thompsonowi, mężczyzna czuł ostatnio, gdy wiózł do szpitala syna z objawami typowymi dla syndromu odstawienia. Wtedy dodatkowo towarzyszyła mu bezradność. O ile teraz wydaje się, że Aiden jest oazą spokoju i trzyma się bardzo dobrze, to więcej niż pewne, że gdy za kilka lub kilkanaście godzin przyłoży głowę do poduszki, to galopujące myśli nie pozwolą mu zasnąć. Obecnie jednak jeszcze przez jakiś czas ponosi na sobie nieco już sfatygowaną zbroję i zajmie się dłonią Julii do końca. Potem może też przyjdzie czas na rozmowę, choć pewnie prędzej czy później znów wezwą go do kogoś z urazem wymagającym konsultacji chirurgicznej i będzie musiał wrócić do swoich obowiązków.
Korzystając z chwili spokoju, przytulił Julię do siebie. Wciąż mogła być słaba, byłoby to całkiem możliwe, ale podejrzewał, że jednak z innego powodu tak szybko z powrotem opadła na łóżko. - Gdybyś chciała innego lekarza, to śmiało możesz o tym powiedzieć. Właściwie to zaszyciu rany mogłabyś przejść pod opiekę chirurga ogólnego. - zaproponował. Czy on chciałby, aby Julia sobie tego zażyczyła? Zdecydowanie wolał sam zadbać o powrót kobiety do zdrowia. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że wiąże ich bliska relacja, artystka tym bardziej mogłaby sobie zażyczyć, żeby jej lekarzem prowadzącym był ktoś inny.
- Tak. Chciałbym mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - skinął głową. Spojrzał kontrolnie na Julię. W tym akurat przypadku lepiej, aby nie zażyczyła sobie bycia szytą przez kogoś innego, jednak dał jej szansę na wyrażenie swojego zdania. Gdy jednak nie doczekał się protestu, rozpoczął przygotowania do procedury. Sam zabieg miał trwać nie więcej niż dziesięć minut i zgodnie z przypuszczeniami pacjentki, założenie kilku prostych szwów nie było niczym ekscytującym. Mimo wszystko lepiej, aby wszystko było wykonane prawidłowo.
- Takie szycia stażyści wykonują w pierwszych tygodniach pracy na oddziale chirurgicznym. Najpierw trenują na kurczakach, a potem zszywają tego typu kilkucentymetrowe, proste rany. - podniósł na moment wzrok, przecinając się spojrzeniem z Julią i uśmiechnął się do niej. - Myślę, że zostanie Ci po tym blizna, ale istnieją skuteczne metody na ich usuwanie, dlatego jeśli zdecydujesz się na taki krok, możesz się do mnie zwrócić o każdej porze. - powiedział na zakończenie pracy. Potem jeszcze posprzątał po sobie i część oficjalną mieli już za sobą.
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ