Of all the things I've lost I miss my mind the most
I miss my mind the most
Nie chciał się nad sobą użalać, ale ucieczka Isaaca z domu stała się dla niego niezbitym dowodem na to, że nie nadaje się na opiekuna. Już wcześniej miał wrażenie, że ledwo trzyma wszystko w ryzach, próbując zaklejać dziecięcymi plastrami z super bohaterami rany, które potrzebowały profesjonalnego szycia, a nawet to prawdopodobnie do końca by ich nie zaleczyło. Nie był cudotwórcą i nigdy nie łudził się, że po tym, jak przejmie opiekę nad rodzeństwem wszystko magicznie się naprawi. Wyglądało jednak na to, że porażki piekły go nieco bardziej, niż wydawało mu się że będą. Nie chodziło tylko o to. Być może spodziewał się, że rodzeństwo odrobinę odetchnie pod jego dachem i że poczuje się nieco bezpieczniej, ale rzeczywistość wylała na niego kubeł zimnej wody, co było bardzo nieprzyjemne. Felix chyba zamknął się w sobie jeszcze bardziej i prawie nie wychodził z pokoju, Viper wystrzeliła z listem samobójcy i po rozmowie z nią musiał bardzo wiele rzeczy przemyśleć i zorganizować i teraz nagle, bez żadnych wcześniejszych sygnałów ostrzegawczych, Isaac uciekł, czego powody nie były Samuelowi znane. Trochę obawiał się, że jego stan psychiczny pogorszył się na tyle, że powodem ucieczki mogło być coś, co chłopak sobie wymyślił. Być może postrzegał rzeczywistość w coraz bardziej zniekształcony sposób? Może chemioterapia była dla niego jednak za trudna? Samuel był sam na siebie zły, że nie przebadał brata dużo dokładniej, posyłając go na kolejne testy. Tylko z drugiej strony to mogłoby go tylko jeszcze bardziej stresować i kółko by się zamykało.
Zabrał Adama spod jego domu, przekazując mu rysunek Isaaca, gdy tylko rozsiadł się na siedzeniu pasażera. Przez chwilę stal, dopalając papierosa z miną wyrażającą względne niezadowolenie. W końcu wyrzucił niedopałek za okno i ruszył, kierując się do centrum dzielnicy Sapphire River, aby gdzieś rozpocząć poszukiwania. Jednocześnie uważnie śledził ulicę, gdyby jakimś cudem Isaac i Casper mieli szwendać się bez celu na widoku.
一 Wiem, kurwa, że to moja wina 一 mruknął w końcu, spodziewając się niewybrednego komentarza ze strony Adama. 一 Jeżeli nie znajdziemy go do rana, to pojedziemy prosto na posterunek policji. Przecież gówniarz jest w trakcie leczenia. Ten jego kolega też się pod ziemię zapadł, rozmawiałem z jego ciotką, której zwinął kasę 一 mówił i chociaż ton głosu nie zdradzał jego wkurwienia, to styl jazdy już tak. Nie jechał co prawda zbyt szybko, ale zakręty ścinał gwałtownie, jakby jednocześnie nie chciał niczego i nikogo przeoczyć, ale i się spieszył. Właściwie taka była właśnie prawda.
Arthur został z Fabianem w domu i Samuel miał nadzieję, że Viper i Felix też tam zostaną. Myślał też trochę o swoim synu, którego tak naprawdę wychowywała do tej pory matka, a on co prawda spotykał się z Fabianem i wspierał ich jak mógł, ale czy na pewno miał pojęcie o tym, jak być ojcem? Jego własny nie przekazał mu zbyt wielu złotych rad. Zaczął się na poważnie obawiać, że wszystko spierdoli. Tym bardziej, że zarówno śmierć matki Fabiana i przejęcie praw nad młodszym rodzeństwem zbiegły się w czasie i już sam nie wiedział czy na pewno jest w stanie wszystkimi odpowiednio się zająć. Potrzebował urlopu i spędzenia większej ilości czasu z synem, który dalej był w żałobie po utracie rodzicielki, a jednocześnie przecież miał na głowie tyle innych problemów, które szczerze chciał rozwiązać. Tylko czy był w stanie to zrobić, szczególnie że dopiero zbierał doświadczenie w tym temacie. Nie był przecież Bogiem i bardzo daleko było mu do ideału.
Zerknął w bok na Adama, który był siłą rzeczy osobą, która znała go z całego rodzeństwa najlepiej i głównie dlatego to z nim chciał się dzisiaj spotkać. Być może poczuł się trochę lepiej, tak jak lepiej czuł się w jego towarzystwie w dzieciństwie, kiedy razem znosili trudności związane z wychowywaniem ich przez Barta i Grace.