i turned out liking you a lot more than i originally planned
: 20 gru 2023, 20:09
Dwadzieścia cztery.
Kiedy wczorajszego popołudnia zadzwonił Jasper (miał przylecieć do Sydney dopiero za dwa tygodnie; praca, rodzice, dziewczyna żalił się, choć Dante nie oczekiwał z jego strony poświęceń), nazwał go dzieckiem. Ale na jego biurku leżała podpisana umowa w sprawie zakończenia stażu i rozpoczęcia poważnej współpracy w kancelarii Clyde & Co; przecież jego nazwisko zostało wymienione już w czterech różnych artykułach, a on posiadał swoje własne mieszkanie w jednej z najlepszych dzielnic miasta. Nie czuł się d z i e c k i e m, choć być może przypisywane mu teraz dwadzieścia cztery (co brzmiało i tak lepiej, niż dwadzieścia trzy) lata nie czyniły z niego ani człowieka dorosłego, ani poważnego.
Tym bardziej kiedy musiał odwołać urodzinowe przyjęcie; część znajomych upierała się, by spotkać się choćby w barze, ale Dante nie mógł opuścić wieczorem mieszkania — Penny spała w jego łóżku, Penny snuła się po mieszkaniu, Penny płakała, zapadała w letarg i nigdy nie wybaczyłaby mu, gdyby po prostu wyszedł. Nie pamiętała nawet o tym, by złożyć mu życzenia, o co nie mógł się gniewać.
Zaplanowali to cztery miesiące wcześniej. Dom rodzinny Penny, cała jej rodzina, garstka przyjaciół i znajomych. Skłonienie jej do tego, by u w i e r z y ł a, że to jej pomysł, zajęło mu niespełna dwa tygodnie; żalił się na ciasne wnętrza barów, uskarżał na skromność wszystkich urodzinowych przyjęć. Nie znam twojej rodziny, poskarżył się, choć ich związek był chwiejny i niejasny, a on wciąż odmawiał przedstawienia jej Jasperowi. Penny się jednak ucieszyła, wierząc w to, że do sierpnia Celeste wyzdrowieje; mieli wyprawić jej święta, przypadające po raz drugi pod koniec lipca; jeśli byłaby w szpitalu, Dante obiecał zmierzyć się z lekarzami i wiążącym ich regulaminem, dzięki czemu mogliby wnieść do jej sali sztuczne drzewko i kilka prezentów. Grill — jeszcze świąteczny — miał być wyprawiony dopiero osiemnastego sierpnia, na jego urodzinowym przyjęciu. A wiesz, że on też ma wtedy urodziny? Trochę szybciej, ale moglibyśmy połączyć ze sobą te imprezy.
Oczywiście, że wiedział.
Ile ma lat, którego dnia wypadają jego urodziny; gdzie i od jak dawna pracuje. Z jego internetowego profilu poznał imiona jego najbliższych przyjaciół, prześledził imponującą historię edukacji i dowiedział się wreszcie, że tak jak i on, pochodzi z Lorne Bay.
Achilles Cosgrove stał się jego niewielką obsesją.
Achilles Cosgrove go nie lubił.
A on udawał, że czuje to samo. Dotychczas nie posiadali zbyt wiele sposobności ku temu, żeby porozmawiać; Penny twierdziła, że gdyby okoliczności były inne, mieliby szansę się zaprzyjaźnić; powtarzała mu w dodatku, by się tym wszystkim nie przejmował, a on kiwał z obojętnością głową. Nie zależało mu.
Chociaż, oczywiście, zależało. Wyłącznie z jego powodu zasugerował tę imprezę; wiedział, że dzięki niej mogliby w końcu porozmawiać. Mógłby mu uświadomić, że nie jest nieinteresujący, nudny, infantylny. Nigdy wcześniej nie zależało mu na poznaniu żadnego mężczyzny, który nie wiązałby się jakoś z jego pracą — winę zrzucał na sukcesy, mieszczące się na achillesowym koncie, łączące ich Lorne Bay i magię zapisaną w jego imieniu.
Celest jednak nie wyzdrowiała. Nie dotrwała nawet do świąt; jasnym było, że niedługo umrze, chociaż Penny wierzyła, że za kilka dni jej siostra miała otworzyć ze zdumieniem oczy i wyznać, że czuje się już całkowicie zdrowa.
Udało się mu wydostać nad ranem z mieszkania wyłącznie dlatego, że miał zaplanowanych kilka spotkań; odszedł bezszelestnie. Bez pożegnania. Penny odezwała się dopiero przed pięcioma minutami, kiedy wychodził z mieszkania Beth, której podrzucił urzędowe papiery.
Zostanę u ciebie jeszcze dzisiaj.
Nie odpisał. Nie odebrał, kiedy dzwoniła.
Pokonując schody, przeskakiwał po kilka stopni; być może udawanie, że żadnej Penny i żadnej Celeste nie ma, że mieszka wciąż w tanim mieszkaniu nad rzeką, że odbywa wciąż staż i pracuje wieczorami w restauracji jako kelner, że odmawia sobie różnych wygód, takich jak winda, by dbać o formę, było, na ten moment, przyjemniejsze. A może jednak po prostu Jasper miał rację, kiedy powiedział, że powinien nacieszyć się młodością; masz na wszystko jeszcze czas, Dante.
Minął dwa piętra, kiedy zaciskając mocniej dłoń na poręczy zatrzymał się i wstrzymał na moment oddech. — Achilles? — chociaż bez wątpienia był to on, nawet jeśli leżąc u progu schodów mógł być kimkolwiek. — Och, boże, tylko się nie ruszaj — zbiegł, wyobrażając sobie, że Cosgrove połamał sobie nogi bądź kręgosłup; że uszkodził głowę, że najlepiej byłoby od razu wezwać pogotowie, ale Dante był już przy nim i nie wiedział, czy może, nawet w takich okolicznościach, go d o t k n ą ć.
Był pewien w dodatku, że Achilles nie wie. Że nie ma pojęcia, kim jest Dante.
Kiedy wczorajszego popołudnia zadzwonił Jasper (miał przylecieć do Sydney dopiero za dwa tygodnie; praca, rodzice, dziewczyna żalił się, choć Dante nie oczekiwał z jego strony poświęceń), nazwał go dzieckiem. Ale na jego biurku leżała podpisana umowa w sprawie zakończenia stażu i rozpoczęcia poważnej współpracy w kancelarii Clyde & Co; przecież jego nazwisko zostało wymienione już w czterech różnych artykułach, a on posiadał swoje własne mieszkanie w jednej z najlepszych dzielnic miasta. Nie czuł się d z i e c k i e m, choć być może przypisywane mu teraz dwadzieścia cztery (co brzmiało i tak lepiej, niż dwadzieścia trzy) lata nie czyniły z niego ani człowieka dorosłego, ani poważnego.
Tym bardziej kiedy musiał odwołać urodzinowe przyjęcie; część znajomych upierała się, by spotkać się choćby w barze, ale Dante nie mógł opuścić wieczorem mieszkania — Penny spała w jego łóżku, Penny snuła się po mieszkaniu, Penny płakała, zapadała w letarg i nigdy nie wybaczyłaby mu, gdyby po prostu wyszedł. Nie pamiętała nawet o tym, by złożyć mu życzenia, o co nie mógł się gniewać.
Zaplanowali to cztery miesiące wcześniej. Dom rodzinny Penny, cała jej rodzina, garstka przyjaciół i znajomych. Skłonienie jej do tego, by u w i e r z y ł a, że to jej pomysł, zajęło mu niespełna dwa tygodnie; żalił się na ciasne wnętrza barów, uskarżał na skromność wszystkich urodzinowych przyjęć. Nie znam twojej rodziny, poskarżył się, choć ich związek był chwiejny i niejasny, a on wciąż odmawiał przedstawienia jej Jasperowi. Penny się jednak ucieszyła, wierząc w to, że do sierpnia Celeste wyzdrowieje; mieli wyprawić jej święta, przypadające po raz drugi pod koniec lipca; jeśli byłaby w szpitalu, Dante obiecał zmierzyć się z lekarzami i wiążącym ich regulaminem, dzięki czemu mogliby wnieść do jej sali sztuczne drzewko i kilka prezentów. Grill — jeszcze świąteczny — miał być wyprawiony dopiero osiemnastego sierpnia, na jego urodzinowym przyjęciu. A wiesz, że on też ma wtedy urodziny? Trochę szybciej, ale moglibyśmy połączyć ze sobą te imprezy.
Oczywiście, że wiedział.
Ile ma lat, którego dnia wypadają jego urodziny; gdzie i od jak dawna pracuje. Z jego internetowego profilu poznał imiona jego najbliższych przyjaciół, prześledził imponującą historię edukacji i dowiedział się wreszcie, że tak jak i on, pochodzi z Lorne Bay.
Achilles Cosgrove stał się jego niewielką obsesją.
Achilles Cosgrove go nie lubił.
A on udawał, że czuje to samo. Dotychczas nie posiadali zbyt wiele sposobności ku temu, żeby porozmawiać; Penny twierdziła, że gdyby okoliczności były inne, mieliby szansę się zaprzyjaźnić; powtarzała mu w dodatku, by się tym wszystkim nie przejmował, a on kiwał z obojętnością głową. Nie zależało mu.
Chociaż, oczywiście, zależało. Wyłącznie z jego powodu zasugerował tę imprezę; wiedział, że dzięki niej mogliby w końcu porozmawiać. Mógłby mu uświadomić, że nie jest nieinteresujący, nudny, infantylny. Nigdy wcześniej nie zależało mu na poznaniu żadnego mężczyzny, który nie wiązałby się jakoś z jego pracą — winę zrzucał na sukcesy, mieszczące się na achillesowym koncie, łączące ich Lorne Bay i magię zapisaną w jego imieniu.
Celest jednak nie wyzdrowiała. Nie dotrwała nawet do świąt; jasnym było, że niedługo umrze, chociaż Penny wierzyła, że za kilka dni jej siostra miała otworzyć ze zdumieniem oczy i wyznać, że czuje się już całkowicie zdrowa.
Udało się mu wydostać nad ranem z mieszkania wyłącznie dlatego, że miał zaplanowanych kilka spotkań; odszedł bezszelestnie. Bez pożegnania. Penny odezwała się dopiero przed pięcioma minutami, kiedy wychodził z mieszkania Beth, której podrzucił urzędowe papiery.
Zostanę u ciebie jeszcze dzisiaj.
Nie odpisał. Nie odebrał, kiedy dzwoniła.
Pokonując schody, przeskakiwał po kilka stopni; być może udawanie, że żadnej Penny i żadnej Celeste nie ma, że mieszka wciąż w tanim mieszkaniu nad rzeką, że odbywa wciąż staż i pracuje wieczorami w restauracji jako kelner, że odmawia sobie różnych wygód, takich jak winda, by dbać o formę, było, na ten moment, przyjemniejsze. A może jednak po prostu Jasper miał rację, kiedy powiedział, że powinien nacieszyć się młodością; masz na wszystko jeszcze czas, Dante.
Minął dwa piętra, kiedy zaciskając mocniej dłoń na poręczy zatrzymał się i wstrzymał na moment oddech. — Achilles? — chociaż bez wątpienia był to on, nawet jeśli leżąc u progu schodów mógł być kimkolwiek. — Och, boże, tylko się nie ruszaj — zbiegł, wyobrażając sobie, że Cosgrove połamał sobie nogi bądź kręgosłup; że uszkodził głowę, że najlepiej byłoby od razu wezwać pogotowie, ale Dante był już przy nim i nie wiedział, czy może, nawet w takich okolicznościach, go d o t k n ą ć.
Był pewien w dodatku, że Achilles nie wie. Że nie ma pojęcia, kim jest Dante.