szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
008.
Teoretycznie mogli iść wszyscy do domu już dawno temu, ale jednak część ekipy zdecydowała się zostać i wypić wspólnie piwo lub innego drinka, ewentualnie pięć. Byli zmęczeni i zapewne przegrzani, więc siedzenie w restauracyjnej, klimatyzowanej części zamiast w kuchni, w której panował skwar było niesamowicie przyjemną odmianą. Zalane alkoholem kostki lodu również dawały ukojenie, wprawiając ich dość szybko w całkiem przyjemny nastrój. Na tyle, że nawet Marcy był gotowy zaśmiać się z żartów na temat jego obecności tutaj i nawet samemu żartobliwie na nie odpowiedzieć. Co prawda to nie tak, że nie integrował się ze swoim zespołem, jednak nigdy nie był specjalnie otwarty na tych spotkaniach. Ani poza nimi. Ani generalnie nigdy. Być może nieco się zmieniło w ostatnim czasie, skoro mieli za sobą nawet misję szykowania posiłków dla zmęczonych gaszeniem pożaru w okolicy strażaków i od dłuższego czasu dzielnie radzili sobie z falami klientów uciekającymi do nich nie tylko po jedzenie, ale przede wszystkim przed upałem. A może to po prostu alkohol wypity na zmęczenie w temperaturze, która mimo wszystko nadal była dość wysoka. Nie wnikał to, ale miał zadziwiająco dobry humor jak na siebie i była to dość przyjemna odmiana.
Przyjemną odmianą wydawało się też to, że jego relacja z Lenny od czasu grillowej integracji uległa nieco poprawie. To nie tak, że nale gawędzili sobie na papierosach i zaplatali warkocze przed pracą, żeby nie było im za gorąco podczas pracy w tym upale. Nadal palili w ciszy, ale ta cisza była zdecydowanie mniej krępująca i dziwna, przynajmniej dla niego. No i zdarzało się, że prowadzili coś na kształt rozmowy w kuchni. O pracy, rzecz jasna i nie używając zbyt rozbudowanych zdań, ale było to zdecydowanie więcej niż zdawkowe okej, które wcześniej było głównym składnikiem ich komunikacji. I chociaż nadal nie potrafił rozgryźć, o co z nią chodziło ani określić dlaczego czuł to dziwne napięcie, gdy znajdowała się w pobliżu, to nie zamierzał narzekać na to, jak to aktualnie wyglądało. Dlatego nawet się do niej uśmiechnął lekko, gdy podniósł głowę i ją zobaczył. Był aktualnie schowany po drugiej stronie baru szukał kolejnych butelek z napojami, aby wrzucić je do zamrażarki zanim skończą się poprzednie, a ona chyba przyszła zrobić sobie drinka, co również było jego planem, zanim wpadł na ten, który właśnie realizował.
Cześć Lenny — co prawda nie widzieli się dzisiaj po raz pierwszy, ale jednak w trakcie tej niespodziewanej integracji jeszcze ze sobą nie rozmawiali.
Co pijesz? — zapytał, podnosząc się i wskazując ruchem głowy na jej pustą szklankę. — Tylko nie mówi, że ten dziwny koszmar o smaku gumy balonowej, bo wtedy nie wiem, czy mogę zaoferować Ci zrobienie drinka — skrzywił się lekko. Już lepsze było po prostu mojito niż jakieś słodkie ulepki na ten upał. A on z jakiegoś powodu miał do niej trochę szacunku, smutno byłoby go stracić.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
005.
Większość z nich powinna być przyzwyczajona do upałów. Urodzeni i wychowani w tej części Australii musieli sobie z nimi radzić każdego roku. Ale Lenny i tak co roku miała wrażenie, że w okresie łagodniejszej pogodowo zimy zapomina o tym, co przeżywała kilka miesięcy wcześniej i gdy nadchodził gorąc, zwalał ją z nóg. W tym roku było wyjątkowo upalnie i sucho o czym ostatnio się przekonała w dość brutalny sposób. Klientom restauracji te temperatury też dawały się we znaki i wyżywali swoje frustracje z nimi związane na obsłudze. Dla wszystkich pracowników Salsy brzmiało to jak powody, żeby się ochłodzić i zrelaksować przy pomocy alkoholu, co też uczynili tuż po tym jak odłożyli mop do schowka. Nie pierwszy ani nie ostatni raz w ostatnim czasie. Odmianę dla Eleny stanowiła obecność Marcy’ego. Wcześniej się mijali, raz nie było jego, raz jej. Teraz jednak wyszła z zaplecza po przebraniu się w swoje “cywilne” ciuchy, w których nie było jej aż tak gorąco jak w sztywnym stroju kelnerki i natknęła się na niego stojącego za barem. Uśmiechnęła się subtelnie na jego widok, czując znajome szarpnięcie w okolicach brzucha.
Od czasu integracji atmosfera między nimi się zmieniła. Wciąż trudno byłoby ją nazwać wyluzowaną, ale część niezręczności zniknęła. Okej rzeczywiście przestało być najczęściej wypowiadanym przez nią w jego obecności słowem, zastąpiły je dłuższe wyrazy. Zwykle o pracy, czasem podpytywała go o potrawy i proces przygotowania. Z ciekawości, maskowanej chęcią posiadania szerszej wiedzy by lepiej usługiwać klientom restauracji. Lubiła go słuchać i dowiadywać się nowych rzeczy. Czasem udawała głupią, kiedy mówił o rzeczach, o których miała pojęcie. Nie była pewna dlaczego tak postępuje. Nie chciała by przestał opowiadać jej o tym wszystkim z taką pasją w głosie.
Heej — przywitała się z nim, nieco przeciągając samogłoskę. Zdziwił ją tym kolejnym w ciągu jednego dnia powitaniem, ale nie skomentowała tego na głos. Jedynie uniosła lekko brew. — Nie musisz mi oferować robienia drinka, sypię tylko lód i zalewam rumem. Kupują naprawdę dobry tutaj, więc grzech nie korzystać — wyjaśniła mu i przeszła na drugą stronę baru, stojąc obok niego. Wylała resztki wody ze swojej szklanki i nasypała lodu płynnym ruchem. — Kto pije dziwny koszmar o smaku gumy balonowej? — zapytała z zainteresowaniem, powtarzając po nim słowo w słowo i zerkając na niego w czasie sięgania do jednej z wyższych półek po Plantation, czyli rum infuzowany ananasem. — I co Ty pijesz? — zagadnęła go jeszcze. — Mogę Ci coś naszykować, mam doświadczenie — zaoferowała swoje usługi. Wątpiła by czytał jej CV i wiedział, że wcześniej przez cztery lata pracowała w pubie.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Organizm przyzwyczajał się zdecydowanie szybciej do tego, co przyjemne niż do tego, co było dla niego trudne do udźwignięcia. Fakt, że pracowali w gastronomii też im niczego nie ułatwiał. Na kuchni było gorąco i bez upałów za drzwiami, a gdy przewietrzenie pomieszczenia w trakcie przerwy było niemożliwe a wychodzenie na papierosa nie dawało chwili wytchnienia i ochłody, tylko wręcz odwrotnie, to było jeszcze gorzej. Szczególnie że gdy rosła temperatura na zewnątrz, to rosła też temperatura w kuchni, w której mimo wszystko mieli ograniczone możliwości chłodzenia się. Trzeba było więc z tym żyć i liczyć, że przetrwa się do końca upałów, aby można było znowu nieco odetchnąć. Takie wieczory były zdecydowanie potrzebne, żeby sobie to ułatwić.
To prawda, jest naprawdę dobry — zgodził się z nią, chociaż on sam rzadko sięgał po rum. Zdarzało się to, ale zdecydowanie nie był człowiekiem, który wybrałby ten trunek jako pierwszy. Był to jednak całkiem dobry i sensowny wybór, na który na pewno nie zamierzał się skrzywić, w przeciwieństwie do tej dziwnej mieszanki z syropem o obrzydliwie sztucznym i słodkim smaku gumy balonowej. — Margaret i Anna na pewno — przeniósł wzrok na chwilę na ludzi, którzy rozsiedli się na sali, rozmawiając ze sobą dość głośno na jakiś temat, nie zwracając na nich najmniejszej uwagi, a w dłoniach dwóch wspomnianych osób łatwo można było zauważyć szklanki z tym paskudnym i nienaturalnie różowym drinkiem.
Przy mnie też raczej za bardzo się nie wykażesz, więc dzięki, poradzę sobie — zapewnił ją, biorąc szklankę żeby zapełnić ją lodem i zalać alkoholem. Podobnie jak ona, chociaż w jego przypadku nie był to rum, a gin, który zdecydowanie bardziej mu pasował. Nie było to jednak coś, przy czym rzeczywiście mogła jakkolwiek się wykazać, czy pochwalić się swoimi umiejętnościami.
Pracowałaś wcześniej za barem tutaj, czy gdzieś indziej? — zapytał, odwracając się w jej stronę, biorąc sporego łyka ze swojej szklanki. Podejrzewał, że to właśnie taką formę pracy miała na myśli, gdy mówiła o doświadczeniu. A nie to, że wychowała się w jakiejś pojebanej rodzinie, gdzie od dziecka nabierała wprawy w polewaniu drinków, na przykład. Albo coś innego, równie niezdrowego. Taką przynajmniej miał nadzieję, ale na głos niczego z tego nie zamierzał mówić, szczególnie że te myśli dość szybko się z jego głowy ulotniły. Nie trudno jednak było mu sobie wyobrazić ją w pracy za barem. Była raczej otwarta i komunikatywna, więc z pewnością nie miała problemu z dogadaniem się z większością klientów nawet tych pijanych (właściwie odnosił wrażenie, że był jedyną osobą, z którą nie do końca potrafiła się dotrzeć, chociaż zdecydowanie szło już im lepiej). Była też piękna, więc zapewne to pomagało jej wtedy zdecydowanie bardziej niż tutaj w zdobywaniu dobrych napiwków.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Na sali na szczęście nie panowały takie upały jak w kuchni, ale za to klienci podsycali metaforyczny ogień. Lenny robiło się gorąco z wkurwienia na nich w pewnych momentach i potrzebowała naprawdę dużo siły woli by ich nie rugać albo równać z ziemią za to, co mówili do niej i pozostałych pracowników sali. Głównie do niej, bo jednak nie była tak empatyczna by brać mocno do siebie to, co mówiono pod adresem reszty. Tego, co mówili do niej też nie brała ze sobą do domu, żeby roztrząsać, ale zdecydowanie podnosili jej ciśnienie i potrzebowała się jakoś zrelaksować po tym wszystkim. Albo wyładować te emocje w jakiś inny sposób, ale nocnych zajęć z kick boxingu nie było. A do innej metody, która przychodziła jej do głowy potrzebny był inny rodzaj towarzystwa. Takiego, którego nie zwykła szukać wśród ludzi, z którymi pracowała, a żadnych luźnych relacji z nikim obecnie nie miała, żeby móc napisać u up? Pozostawało picie i chłodzenie się.
Cóż, nie każda kobieta ma dobry gust — uznała żartobliwie i spojrzała w ich stronę by zobaczyć różowy płyn w szklankach. Jak pracowała za barem to na nie nie narzekała, bo upite tymi słodkimi ulepkami potrafiły dawać naprawdę dobre napiwki. Zachowywały się co prawda w sposób, przez który czasem wstyd jej było przyznawać się do swojej płci, ale faceci potrafili robić dużo gorsze rzeczy, więc generalnie pijani ludzie odwalali straszny szajs czasem. — Nie jesteś fanem koktajli? — zapytała go luźno. Kolejny, w teorii mało ważny fakt, ale za to personalne pytanie, więc ryzykownie. Mimo że czuła się w jego towarzystwie od czasu integracji bardziej komfortowo, wciąż miała pewne opory przed wkraczaniem na tematy życiowych preferencji i spraw osobistych. Napiła się sporego łyka ze swojej szklanki, obserwując jak Marcy przyrządza sobie gin z lodem. Sama by tam dorzuciła limonkę, ale nie miała zamiaru się mądrzyć. Wiedział co lubi. Gdyby był kimś innym to by mu ją tam sama wrzuciła bez pytania, ale w jego przypadku trzymała ręce przy sobie. Dużo przy sobie trzymała.
Gdzie indziej. Nie musiałam nosić czarnego uniformu i być zapięta pod szyję — powiedziała, nakreślając trochę klimat swojego poprzedniego miejsca pracy. Obecnie ten strój wkurzał ją nieziemsko, bo było w nim bardzo gorąco. Nawet teraz wciąż było jej ciepło, a miała na sobie szorty i bandeau oraz koszulkę z siateczki, więc co dopiero mówić o długich spodniach i koszuli. — Zapaliłabym, ale myśl o wychodzeniu na ten upał sprawia, że się waham — przyznała się i przeniosła wzrok na Reddingtona. Może jakby miał więcej zaparcia by zapalić to by się złamała i poszła z nim. Po sekundzie jednak piosenka się zmieniła na Barracudę, co spowodowało, że Wendy (jej pracowa żona, znacznie bardziej wstawiona niż Elena czy Marcy) pisnęła i zawołała ją głośno, żeby przyszła z nią zatańczyć. Lenny zwróciła spojrzenie na chwilę tam, a potem z powrotem na Marcy’ego, zastanawiając się co powinna zrobić. — Idziemy? — zapytała go pod wpływem impulsu, bo wizja gadania z nim dalej wydawała jej się bardziej kusząca niż spędzania czasu z przyjaciółką. Nie miała pojęcia czemu.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Różnica temperatur między tymi pomieszczeniami rzeczywiście była spora, ale trudno stwierdzić, czy to dobrze, skoro Lenny musiała kursować między kuchnią, a salą z gośćmi, aby podawać im do stolików jedzenie. A takie zmiany drastyczne, między gorącą kuchnią a pomieszczeniem z klimatyzacją, podobno wcale nie były zdrowe. Podnoszenie ciśnienia przez gości na pewno też nie, ale niestety — niewiele można było na to poradzić. Było to ryzyko wpisane w pracę z kontaktem z klientem i ogólnie gastronomię. Niemniej jednak Marcy miał dużo szacunku i podziwu do tego, że mimo wszystko potrafiłą wybrnąć w miarę profesjonalnie z takich sytuacji, radząc sobie w tych niezbyt przyjemnych dyskusjach, gdzie klient oczywiście był przekonany, że ma rację i wszystko mu się należy. Dla niego była to totalna abstrakcja, dlatego nigdy nie wyobrażał sobie pracować po drugiej stronie kuchennej ściany. I chociaż to, co robił, bardzo mu odpowiadało, to trudno mówić o tym, że było to relaksujące zajęcie. Liczyła się każda sekunda, nie było miejsca na potknięcia, a fanaberie gości często docierały też do niego, więc musiał podejmować szybkie decyzje, jak temu zaradzić i jednocześnie nie zbaczać z kursu oraz nie robić opóźnień. Teraz jednak teoretycznie mógł się rozluźnić i odprężyć, bo nic już dzisiaj na nich nie czekało, poza zrobieniem kilku drinków dla samych siebie. Nie do końca to jednak mu wychodziło. Naiwnie zrzucał w swojej głowie to lekkie napięcie na fakt, że po prostu nie czuje się komfortowo wśród ludzi, ale gdzieś w środku, bardzo głęboko doskonale wiedział, że wcale nie chodzi o grupę współpracowników, a o jedną konkretną współpracownicę.
Na szczęście radzą sobie świetnie same i żadne z nas nie musi im tego przyrządzać — trochę godziłoby to w jego dumę gastronomiczną. To nie tak, że przekreślał wszystkie cukierkowe smaki, ale jednak gdy pracował z produktami spożywczymi to unikał tych, które na pierwszym miejscu miały w składzie cukier, a potem jeszcze więcej cukru, sztuczne aromaty i barwniki, i w sumie to na tym koniec. Sam lepki i słodki zapach tego syropu sprawiał, że aż go mdliło. — Nie bardzo — przyznał. W jego szklance co najwyżej mógł pojawić się grejpfrut i rozmaryn razem lub osobno, więc dobrze, że nie dorzucała mu na siłę limonki. Chociaż nie potrafiły chyba określić, jakby na to zareagował, gdyby zrobiła to w tym momencie ona. — Chyba, że chcesz się popisać swoimi umiejętnościami, wtedy mogę zaryzykować — dodał po chwili, przenosząc na nią zaciekawione spojrzenie. Było to raczej spore wyzwanie, bo podejrzewał, że trudno było jej określi, co mógł lubić.
Rozumiem — skinłą lekko głową, gdy wyjaśniła mu tę kwestię, przesuwając wzrokiem przelotnie po tym, co aktualnie miała na sobie. Nawet nie próbował siebie samego oszukiwać, że oglądanie jej w bardziej codziennym, a nie służbowym, wydaniu, było jeszcze przyjemniejsze dla oka. — Dlaczego zmieniłaś kierunek? — zapytał, zastanawiając się, jak bardzo przekracza w tym momencie granicę, pytając ją o coś, co jednak można było zaliczyć do kwestii osobistych. Mniej lub bardziej, w zależności jaki był powód.
Już chyba nie jest tak źle — na pewno zdecydowanie lepiej niż jeszcze kilka godzin temu, gdy nie zrobiło się ciemno i palące słońce dodatkowo podnosiło temperaturę, mimo iż już chyliło się ku zachodowi.
Powstrzymał grymas, który sam cisnął mu się na twarz, gdy usłyszał pisk kogoś na sali, nie odwracając się jednak w tamtą stronę. — Śmiało, ja raczej wybiorę się na papierosa — przyznał, czego raczej można było się po nim spodziewać. Zdecydowanie nie zamierzał tańczyć w tym miejscu i w tym gronie. I w tym stanie, bo do tego musiałby być naprawdę pijany. — Jeśli masz ochotę jednak dołączyć, to zapraszam — uniósł lekko brew, przyglądając się jej i czekając na jej decyzję.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
To słodkie, że martwił się o to czy się przeziębi przez te zmiany temperatur podczas zabierania dań dla paskudnych gości. Praca z ludźmi nie była jej pierwszym wyborem, została zmuszona przez okoliczności, ale nauczyła się jak to robić i jak sobie z nimi radzić, więc teraz korzystała z tych zdolności. Wciąż nie posiadała żadnego wykształcenia ani umiejętności (potrafiła grać na gitarze i śpiewać, ale nawet nie myślała o tym, żeby próbować na tym zrobić karierę), które pozwoliłyby jej szukać roboty w innej dziedzinie, ale w tym momencie nie była nawet pewna czy by tego chciała. Za dużo wysiłku włożyła, żeby się nauczyć wszystkiego, co wiedziała, żeby to teraz przepadło. I była w tym całkiem niezła, chciała stawać się lepsza, może z czasem mieć większe obowiązki i więcej pieniędzy. Polubiła się z trybem życia, jaki wymuszała na człowieku robota w gastro i nie była pewna czy poradziłaby sobie w normalnych warunkach. A do tego potrafiła wyciągnąć w ciągu tygodnia znacznie więcej pieniędzy niż znajomi, którzy pracowali od ósmej do szesnastej. Czasami bywało gorzej, ale zawsze jakoś dawała radę. Oboje więc byli na swoich miejscach. Pytanie tylko czy obok siebie to wciąż było dobre miejsce dla nich obojga?
Prędzej bym im tym syropem chlusnęła w twarz — prychnęła. — Chociaż on jest tak gęsty, że nie wiem czy dałoby radę — zastanowiła się z ustami wygiętymi w wyrazie głębokiej pogardy. Głównie wobec cukrowego ulepu, ale też osób, które go piły. Już nie była barmanką, nie musiała się z tym kryć podczas stania za barem. — Słusznie — skwitowała z uznaniem. Grejpfrut i rozmaryn to też były bardzo dobre dodatki. Mogła się domyślić, że Marcy ze swoją wyszukaną paletą będzie gustował w nich, a nie chamskiej limonce. Nie podejrzewała go o purytanizm kulinarny, obstawiała, że je to samo, co inni ludzie, przynajmniej od czasu do czasu, ale zdążyła się zorientować, że nie ma gustu pierwszego lepszego Smitha z ulicy. Zmierzyła go wzrokiem i zmrużyła lekko oczy, zastanawiając się co takiego by mu przyrządziła, gdyby miała okazję. Jej wzrok zatrzymał się nieco dłużej na jego bicepsie, ale zaraz się opamiętała, zrzucając swoje chwilowe fantazje o tym, że mógłby ją bardzo łatwo podnieść i posadzić na kuchennym blacie na upał, który ewidentnie rzucił się jej na mózg. Zrobiło jej się cieplej, co było calkiem przyjemne, pomimo panującego upału. Musiała się mocno skupić na koktajlu dla niego i napić swojego alkoholu. — Mogę — stwierdziła z pewnością siebie, podejmując to wyzwanie. Nie chciała, żeby uznał ją za tchórza, który przechwala się swoimi zdolnościami, ale jak przyjdzie co do czego to nie może nic zaprezentować. — Daj mi chwilę — rzuciła i na kilkadziesiąt sekund zniknęła w kuchni, skąd wróciła z dwiema brzoskwiniami i kilkoma gałązkami bazylii. Wszystko inne mogła znaleźć za barem. Dopiła do końca swój rum i wzięła się do roboty. Pracowała szybko i sprawnie. Mogła już nie stać każdej niemal nocy za barem, ale pamięć mięśniowa robiła swoje, a od czasu do czasu wciąż mogła trenować podczas imprez ze znajomymi. Na których piła zdecydowanie mniej niż kiedyś, ale to zupełnie inna historia. Dodała pokrojoną brzoskwinię do shakera, razem z garścią liści bazylii, zalała to niewielką ilością soku z cytryny i zgniotła razem crusherem. — Zostaniemy przy ginie, żebyś mógł jutro pracować — rzuciła z pewnym przekąsem, ale nie miała niczego złego na myśli. Zostawiła shaker na chwilę, żeby smaki się przeżarły, a w tym czasie napełniła dwie wysokie szklanki lodem oraz drugą brzoskwinią pokrojoną w plastry. Wlała płyn do obydwu, dodała ginu, lillet, zamieszała i dolała do pełna wodą gazowaną. Za garnisz służyła jedynie bazylia, bo lubiła prostotę. Spróbowała drinka ze swojego szkła zanim przesunęła drugie w stronę Marcy’ego. — Jakby nie było tak gorąco to zrobiłabym Ci coś innego — wyjaśniła. To jednak wydawało jej się stosowne na tę pogodę.
Chciałam czegoś innego i nowego — powiedziała, wzruszając ramionami. Nie było to czyste kłamstwo, ale też nie do końca prawda. Potrzebowała czegoś innego. Czegoś, co nie zachęca do picia w takich ilościach jak to kiedyś czyniła i imprezowania tak często jak zwykła była robić zanim zniszczyła życia tylu osób. Nie dała po sobie jednak poznać, że za tą zmianą kryło się cokolwiek więcej niż jej zblazowane znudzenie. I tak udzieliła znacznie bardziej wyczerpującej odpowiedzi niż zrobiłaby to, gdyby Reddington zapytał ją o to wcześniej.
Parsknęła śmiechem, kiedy usłyszała jego słowa. Zupełnie nie o to jej chodziło. I wizja tego, co by się stało, gdyby jednak przystał na jej propozycję była absurdalna.
Nie zapraszałam Cię do tańca — wyjaśniła z szerokim uśmiechem na ustach, bo wciąż bawiło ją to jak mało co wcześniej. — Tylko właśnie na fajkę — dodała i ruszyła w stronę kuchni z drinkiem w dłoi, żeby nie przedłużać. Przytrzymała mu drzwi wahadłowe, żeby nie dostał nimi przypadkiem w ryj i skierowała się ku tylnemu wyjściu, gdzie udawali się by zapalić.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Gdyby pokusiła się o określenie jego zachowania, jako słodkie na tym etapie ich znajomości, to istniałaby spora szansa, że mocno by się cofnęli. Po drugie dlatego, że Marcy nie był osobą, do której takie określenie pasowało i starał się o to w znacznym stopniu każdego dnia. Po drugie przez to, że było niewiele wyjątków, które mogły tak do niego mówić, nawet jeśli było to ironiczne — na chwilę obecną właściwie była to jedynie jego siostra i Bowie się do tego grona zaliczały. I w tym momencie raczej wątpił, aby Lenny miała do tej grupy niewielkiej dołączyć. Nawet jeśli po tym, jak ich relacja nieco się zmieniła, a napięcie zelżało (albo przynajmniej zmieniło swój charakter), to miał coraz mniejsze wątpliwości, że Salsa mogła się okazać nie najlepszym miejscem do dalszego rozwoju, jeśli będą tutaj we dwójkę. On miał nieco przerośnięte ego, a ona była trochę zuchwała, ale jakoś się pomieszczą.
Mogłoby okazać się to trudne — zgodził się z nią, bo miała sporo racji. Wzdrygnął się lekko nawet na samą myśl, ale pewnie bardziej wewnętrznie niż tak, że mogła to zauważyć. Mógł ją trochę polubić, ale bez przesady, nie będzie przy niej okazywać emocji za bardzo. Wystarczy już, że pozwolił sobie na nikły uśmiech. I to nie raz! To na pewno też ten upał. To jednak naprawdę zdradliwa sprawa. — Nie robiłaś takich wspaniałych mieszanek w poprzedniej pracy? — zapytał, a w jego głosie nawet było można wychwycić coś takiego, jak zaciekawienie, co raczej nie było zbyt częstą rzeczą. Im więcej czasu z nią spędzał, gdy potrafili zamienić ze sobą choć kilka słów i to czasami nawet takich bardziej prywatnych, tym bardziej ciekawy jej był. Było to dziwne i dość zaskakujące odkrycie, z którym chyba się jeszcze do końca nie pogodził, oszukując samego siebie, co też utrudniało hamowanie się przed zadawaniem takich pytań. Ignorowanie problemów najwyraźniej miało swoje plusy i minusy.
Przyglądał się jej dość uważnie, opierając się tyłem o blat baru. Patrzył na nią trochę tak, jakby chciał odkryć, co w jej głowie teraz siedziało. Albo jakby prowadzili bardzo dorosły pojedynek na spojrzenia, ale w sumie nie do końca, bo kontaktu wzrokowego nie utrzymywali, skoro ona błądziła gdzieś spojrzeniem.
Uniósł lekko brwi, gdy uznała, że może się tego podjąć. Co prawda nie uważałby jej za tchórza, gdyby się na to nie zdecydowała, jednak musiał przyznać, oczywiście sam przed sobą, że był ciekawy, co takiego wymyśli. — Okej — stwierdził tylko, bardzo lakonicznie i czekał całkiem cierpliwie, aż wróci z kuchni i zabierze się za przygotowania. Nie miał zamiaru jej przeszkadzać, jednakże przyglądał się jej działaniom, które wyglądały bardzo profesjonalnie i pewnie, co całkiem mu się podobało. Lubił to, że gdy czegoś się podejmowała, to rzeczywiście wyglądała na osobę, która wie co robi i to nie tylko w kwestii stania za barem, na czym ewidentnie się znała.
O siebie się nie martwisz? — zapytał lekko rozbawiony, unosząc brwi, gdy wspomniała o ginie. Uznał, że nie bez powodu przygotowałą dwie szklanki i nie sądził, aby planowała zrobić drinka dodatkowego, żeby nawrócić ich koleżanki z pracy, albo coś, tylko raczej dla siebie. — Ale dobrze wiedzieć, że o mnie owszem — było to nieco zuchwałe i wykraczające poza dotychczasowe ramy ich relacji, ale z jakiegoś powodu nie poczuł się tym ani trochę skrępowany. Podszedł aby wziąc gotowego drinka, zmniejszając jednocześnie między nimi dystans. Właściwie do minimum, czując wręcz bijące od niej ciepło, gdy pochylił się jeszcze dodatkowo lekko, aby sięgnąć po szklankę.
Rzeczywiście, masz doświadczenie — przyznał, dość zagadkowo i raczej mało wylewnie, bez określenia tak naprawdę tego, czy mu smakuje, czy nie do końca. — Całkiem dobrze wyszedł Ci ten popis, nie żałuję podjętego ryzyka — dodał jeszcze, już nieco bardziej rozwiewając ewentualne wątpliwości i nawet unosząc jeden kącik ust w uśmiechu prawie niewidzialnym, ale jednak obecny.
Rozumiem — no, może trochę. On nigdy w kwestii zawodowej nie chciał niczego innego, więc mógł zrozumieć to tylko przy przeniesieniu tego w swojej głowie na nieco inny grunt.
Całe szczęście — skwitował tylko. — Musiałbym stracić do Ciebie sporo szacunku — poinformował ją jeszcze, zgodnie z prawdą. Wziął swojego drinka i ruszył za nią, aby mogli wyjść, a gdy już to zrobili, zamknął drzwi, aby ciepłe powietrze nie dostało się do środka i wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę, aby wysunąć je najpierw w jej stronę, częstując ją. — Teraz tym bardziej doceniam, że to drink dostosowany do pogody — przyznał i napił się jeszcze ze szklanki, zanim odstawił ją na parapet i wziął papierosa dla siebie i go odpalić, przenosząc na nią wzrok po raz kolejny tego wieczoru.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Nie zrobiłaby tego na głos, a gdyby upał serio rzuciłby się jej na mózg tak mocno, że jednak przyszłoby jej to do głowy, robiłaby to tylko i wyłącznie w ironicznej formie. Nie zdarzało jej się używać słowa słodkie w żaden inny sposób, nie licząc określania smaku czegoś. Nie musiał się jednak martwić. Nie sądziła by była to granica, którą będzie im dane przekroczyć kiedykolwiek, choć nie powinna tego tak ostatecznie zakładać. W końcu jeszcze miesiąc temu by się zarzekała, że nigdy nie będą ze sobą rozmawiać inaczej niż podczas godzin pracy na tematy inne niż wiążące się z punktami styku ich stanowisk. Tymczasem właśnie razem pili i obgadywali dwie dziewczyny z obsługi, a przez jej myśli przewijały się obrazy, na które niegdyś zareagowałaby wzdrygnięciem. Teraz zadrżała z zupełnie innych pobudek. Elena nie lubiła prawić banałów, ale tym razem musiała przyznać, że życie potrafiło być przewrotne i zaskakiwać w miejscach, w których człowiek nawet by nie podejrzewał, że powinien uważać.
Ależ oczywiście, że robiłam. I gardziłam sobą w każdej sekundzie, ale nie aż tak jak ludźmi, którzy je zamawiali — przyznała szczerze, spoglądając na niego ze spokojem w oczach. Ale tylko powierzchownym. Mówiła mu zdecydowanie więcej niż przywykła i niż zwykła się dzielić z kimś, z kim się nie kumplowała. A jego z pewnością nie mogła tak określić. W zasadzie to nie wiedziała jak miałaby jego osobę ubrać w słowa. Ale nie miała już nic przeciwko temu by go poznać bliżej, na tyle, na ile miał zamiar jej pozwolić i móc nadać jego osobie bardziej konkretny kształt w swojej głowie. Chociaż kształty to on miał całkiem konkretne… Jezus, jaka ona była głupia przez te upały. Odurzały jak dym z blanta. Nie mogła się na niego gapić. Jeszcze by sobie pomyślał coś, co w zasadzie było zgodne z prawdą, ale nie chciała by nabrał przekonania, że Lenny ma na jego temat takie myśli. Nie wiedziała co się z nią działo, ale zrzucała to na temperaturę.
Ja mam młody organizm, szybko się regeneruje — odpowiedziała mu bez żadnego emocjonalnego zabarwienia, ale zerknęła na niego z zaczepną miną. Nie miała zielonego pojęcia ile ma lat, nie dałaby mu mniej niż dwadzieścia pięć ani więcej niż trzydzieści, ale nie sądziła by był w jej wieku, więc mogła sobie stroić bardzo łagodne, niemal niewinne żarciki z jego wieku. Badała teren czy znaleźli się już na takim etapie, na którym było to akceptowalne przez niego. — Bez Ciebie ta karuzela się nie kręci — przypomniała mu, kiedy wracała do zajęcia, które na chwilę przerwała. Jej dbałość o jego samopoczucie była więc częściowo egoistyczna, bo potrzebowała by był w pełni sił, jeśli miała zarabiać pieniądze. Klientela się znacząco poprawiła odkąd wprowadzono jego menu i dostawała znacznie wyższe napiwki, co oczywiście ją cieszyło. Przygryzła wargę od środka, kiedy się do niej zbliżył na tyle, że widziała jak włosy mu się zawijają na lekko wilgotnych skroniach. Zamiast założyć je za jego ucho, złapała za swojego drinka i napiła się czym prędzej, jakby to miało poprawić jej stan. W rzeczywistości mogło go tylko pogorszyć. Czekała w lekkim napięciu na werdykt z jego strony. Napięcie było tam już zanim doszło do tego, że miał oceniać jej koktajl, ale teraz zostało spotęgowane. Nie denerwowała się, bo była pewna swoich umiejętności i w najgorszym wypadku mógł określić ten drink jako poprawny, ale taki, który nie trafił w jego gusta. Jednak o to właśnie chodziło, więc liczyła, że prawidłowo go oceniła. Wydęła lekko usta, bo inaczej by się uśmiechnęła, kiedy ją pochwalił. Jak małolata. Opanowała się szybko. — Nie przyzwyczajaj się, za barem występuję tylko gościnnie — skwitowała więc jego delikatny komplement, nie chcąc robić z niego większej sprawy niż rzeczywiście był. Napiła się zamiast tego ze swojej szklanki. Orzeźwienie było jej potrzebne. Alkohol już niekoniecznie, ale nie miała pod ręką bezalkoholowej wersji tego drinka.
Nigdy nie tańczysz? — zapytała go luźno, ale nie tak do końca, bo jednak chciała poznać odpowiedź. Zdążyła się zorientować, że przy ich współpracowników raczej by tego nie zrobił. Nie tylko dlatego, że trzymał się na pewien dystans od wszystkich, ale też dlatego, że mogliby stracić do niego trochę tego podsycanego lekkim strachem szacunku, który chyba każdy miał. Nawet ona. Kiedy wyszli na zewnątrz, uderzyła ją fala gorąca. Oparła się o ścianę, która zdążyła trochę ciepła już oddać i była całkiem przyjemna. Sięgnęła wolną ręką po papierosa i zapalniczkę. — Dzięki — skwitowała i wsunęła fajkę między wargi by chwilę później ją odpalić i oddać mu ogień. — Mhmm — mruknęła nim się głęboko zaciągnęła, przymykając oczy na kilka sekund. Liczyła na to, że nikotyna okaże się dla niej zbawieniem w tej chwili, jak to wielokrotnie się działo. — Mam nadzieję, że to niedługo się skończy, inaczej chyba będę musiała brać zimne prysznice w czasie przerw — stwierdziła pół żartem, pół serio. — A szkoda tracić jedyny czas w trakcie roboty, jaki mam na fajki, żeby zamiast tego się chłodzić — dorzuciła, bo jednak odstresowanie się i spuszczenie z tonu było jej potrzebne pomiędzy obsługiwaniem klientów. — Co się w ogóle dzieje z resztą załogi, że zwykle palimy tylko we dwoje? — zapytała, bo ją to nurtowało i spojrzała na Marcy’ego jak gdyby mógł jej udzielić odpowiedzi na to pytanie. — Żyłam w przeświadczeniu, że w gastro każdy pali.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Być może był to jeden z powodów, dla których w jakiś sposób lubił i szanował. Były też inne czynniki, które na to wpłynęły, ale nie wszystkie aktualnie chciał nazywać. Było gorąco, łatwo było zboczyć z tematu i dać się ponieść wyobraźni, robiąc rzeczy, których można było potem żałować. Nie mógł jednak pozbyć się myśli, że po pierwsze bardzo mu odpowiada fakt, że ta relacja się rozwija i to zupełnie inaczej niż z innymi pracownikami. Oraz chyba z większością innych ludzi, bo prawda była taka, że od dawna nie trafił na kogoś, kogo tak bardzo nie potrafił rozgryźć, jak jej i kto zdawał się nie czuć nim zawstydzony w żaden sposób — mimo iż on sam nie uważał, że należało go nadal wrzucać do jednego worka z szefami kuchni, którzy mieli przed sobą świetlaną przyszłość i zasługiwali na miano wyjątkowych, to zdawał sobie sprawę, że jego doświadczenie w mniejszych restauracjach często budziło respekt. To, w jaki sposób się zachowywał zapewne tylko go podsycało, pozwalając utrzymać dystans, który jemu był potrzeby. Po drugie, trudno było mu uciszyć ten coraz odważniejszą i bardziej intensywną chęć, aby przekraczać razem z nią kolejne granice. I choć w tym momencie mógł jeszcze zrzucać to na upał, to niedługo się on skończy, a on wątpił, aby te myśli i chęci miały zniknąć.
Uśmiechnął się lekko na jej słowa, rozumiejąc ją w tej kwestii doskonale. Nie musiał długo w pamięci szukać takich momentów w swojej pracy, bo wystarczyło przypomnieć chociażby to cholerne taco z kurczakiem dla córki właściciela, które zmuszony był przygotować dla córki właściciela. — Bardzo profesjonalnie — przyznał i nawet pokiwał lekko głową z czymś, co chyba rzadko pojawiało się na jego twarzy, nawet rzadziej niż jakiś rodzaj uśmiechu: uznaniem. Rzadki rodzaj tego pokemona, ale jej się trafiło. NIe mogła się nim jednak cieszyć zbyt długo, bo potem musiał prychnąć cicho pod nosem z lekkim oburzeniem, gdy wytknęła mu wiek. Nie było to jednak coś, co tak naprawdę go jakkolwiek zabolało, dlatego lekki uśmiech był widoczny na jego twarzy, o ile dobrze się przyjrzała. Nie był już gówniarzem, ale najstarszy też nie. Podobno dużo życia jeszcze przed nim i czasami nie wiedział, czy się z tego cieszyć, czy nie. Uznał jednak, co prawda na razie zachowując to dla siebie, że być może powinien nieco częściej korzystać z jej gościnnych występów za barem, bo naprawdę dobrze sobie w tym radziła. Co najmniej tak dobrze, jak sprawdzała się w roli towarzystwa na papierosa.
Są wyjątki od tej reguły — normalnie zapewne by wcale się do tego nie przyznał, ale z jakiegoś powodu wcale nie chciał akurat jej zbywać krótkim nie, które często było raczej zgodne z prawdą, bo przecież raczej jego współpracownicy nie mieli nigdy okazji, aby zobaczyć te wyjątki.
Słusznie — zgodził się z nią, gdy wspomniała o traceniu przerw. — Trudno się pali pod prysznicem — nie było to specjalnie odkrywcze, jednak trudno raczej się z tym kłócić. Chyba że Lenny miała na to jakieś sztuczki, jeśli tak, to na pewno chętnie posłucha rad od młodszej koleżanki. — Nie mam pojęcia — przyznał, opierając się o ścianę niedaleko niej, jednak bokiem, aby móc na nią spojrzeć w razie potrzeby, którą z jakiegoś powodu odczuwał. — Może dbają o zdrowie. Albo palą o co najmniej połowę mniej, co nie jest takie trudne — nie było to kłamstwem, stawiali dość wysoko poprzeczkę. — Albo się mnie boją — dodał. I chociaż było to raczej odrobinę żartobliwe, to mogło się kryć w tym sporo prawdy. — Cokolwiek by to nie było, nie narzekam na to, Twoje towarzystwo mi całkiem wystarcza — nie był pewien, czy powinien to mówić na głos, ale skoro już się wymsknęło, to nie pozostało mu nic innego niż to zaakceptować. Przecież nie zacznie się wykręcać jak jakiś gówniarz, zawstydzony tym, że powiedział dziewczynie jakiś komplement. Jak sama zdążyła zauważyć, nie był świeżo po dwudziestce. Ona też nie mogła być przesadnie smarkata, skoro wcześniej pracowała za barem, także mógł całkiem wygodnie uznać, że byli dwójką dorosłych ludzi i mogli tak właśnie rozmawiać (o ile komunikację z nim można nazwać pełnoprawną rozmową, ale ona chyba miała już do tego podstawy). W trakcie, gdy przyglądał się jej, gasząc gdzieś w międzyczasie swojego papierosa i o dziwo nie sięgając po kolejnego, w jego głowie przewijało się dużo myśli, które zdecydowanie powinny dotyczyć tylko dorosłych ludzi. I które raczej nie powinny się też pojawiać w jego przypadku na jej temat, ale niewiele mógł na to poradzić.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Też nie chciała rozmyślać o tym, że podobał jej się kierunek, jaki obrała ich relacja i była bardzo ciekawa dokąd dotrą. Granica zdawała się stale przesuwać, czasem w sposób, którego z początku nie wyłapywała, bo wychodziło to tak naturalnie. A oni i naturalnie wciąż brzmiało dla niej trochę jak oksymoron. Ale nie przeszkadzało jej to w drążeniu dalej i zbliżaniu się do niego. Krok po kroku, bardzo powoli i zachowując bardzo wiele za siebie. Było to dla niej coś zupełnie nowego i świeżego. Zwykle skakała na głęboką wodę bez zastanawiania się nad konsekwencjami i czasem przekonywała się, że dno jest boleśnie blisko. Tym razem miała być mądrzejsza, rozważniejsza i ostrożniejsza, skoro zaczyna z czystą kartą, w miejscu, gdzie nikt nie znał jej przeszłości. Z początku nie chciała mieć z nim nic więcej wspólnego niż wymagała tego ich praca. Coś ją jednak do niego stale przyciągało i teraz już się temu poddała. Może waga ewentualnych konsekwencji została przez nią wyolbrzymiona? Skoro zaszła tak daleko i się nie sparzyła to czemu miała przestać, w momencie, w którym zaczynało się robić naprawdę ciekawie?
Odwzajemniła jego uśmiech w podobnie subtelny sposób i skinęła mu głową. Pamiętała taco i nie wątpiła by był to jedyny taki moment w jego karierze. Uroki obsługi klienta. Nie było co się nad tym rozwodzić i rozpamiętywać personalnych porażek i ujm na godności.
Zdradzisz mi jakie? — zapytała zaintrygowana, opanowując zaskoczenie, które na chwilę pojawiło się na jej twarzy. Bo był to lekki szok. Myślała, że powie jej grobowym tonem, że taniec to dziecinada lub coś równie pogardliwego. Może wykorzysta to w przyszłości? Nie miała jeszcze pojęcia w jakim celu ani czy kiedykolwiek będzie miała ku temu okazję, ale bardzo chciała posiąść tę wiedzę.
Tak — przyznała mu, bo, niestety, nie znalazła jeszcze żadnego sposobu by to czynić. Jakby miała jakiś lifehack to by mu zdradziła. — Tylko w wannie się da — stwierdziła. Testowała wielokrotnie, mogła poświadczyć. Zaciągnęła ponownie, a potem sięgnęła po swojego drinka, kiedy wypuszczała z ust dym. Zaśmiała się krótko i cicho na jego słowa. To prawda, łatwo było palić znacznie mniej niż oni. Rozbawienie pozostało na jej twarzy, kiedy Marcy oświadczał, że może strach przed nim powstrzymuje ich przed chodzeniem na przerwy. — Może tak być — zgodziła się z nim i napiła się kilka przyjemnie zimnych łyków drinka. Nie wiedziała jakie nastroje panują wśród kuchennej części załogi, ale jej “strona” czuła respekt przed nowym szefem kuchni. W tradycyjnej, możliwe, że przestarzałej formie — lekkiego strachu, który sam Reddington zdawał się podsycać. Niekoniecznie celowo, choć tego Lenny nie potrafiła odgadnąć. A próbowała. Zgasiła peta w wystawionej nieopodal popielniczce i odwróciła się przodem do niego, wciąż oparta częściowo o ścianę. Kiedyś by go zdeptała i zostawiła, także postępy. Uniosła brwi na jego kolejne słowa. — Nie wiedziałam, że potrafisz prawić takie ładne komplementy — przyznała się nonszalancko, ale w środku działo się… dużo. I miała wrażenie, że nie tylko ona ma dzisiaj takie myśli, jakie od kilkudziesięciu minut krążyły jej po głowie. Kiedy zgasił papierosa, zrobiła krok w jego stronę, zmniejszając odległość między nimi do zaledwie kilkunastu centymetrów. — Ditto — mruknęła cicho, bo nie musiała mówić głośniej, żeby mógł ją usłyszeć. — O czym myślisz? — zapytała, spoglądając w jego oczy. Starała się dostrzec w nich coś więcej niż tylko lodowato niebieski odcień tęczówek. Szukała potwierdzenia, że nie jest osamotniona w swoich odczuciach, powodowanych upałem. Albo czymś innym. W tej chwili powody jej nie interesowały tak mocno jak skutki.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Było to jednocześnie niepokojące i ekscytujące w bardzo przyjemny sposób, który pobudzał skutecznie ciekawość popychając go do tego, aby rzeczywiście robić kolejne kroki i dowiedzieć się więcej. Zdawał sobie sprawę, że było to dość ryzykowne — nie tylko pod kątem pracy, bo w tym przypadku mogłoby być ewentualnie w jakiś sposób nieodpowiednie, jeśli przekroczą jakąś poważną granicę, której wydawało im się, że przekraczać nie będą. Ryzyko raczej dotyczyło bardziej niego samego. I tego, że Marcy nie był najlepszy w budowaniu jakichkolwiek relacji z ludźmi. A to z kolei tworzyło duże ryzyko, że wszystko bardzo szybko się posypie, utrudniając im życie i wspólną pracę. W przeciwieństwie do niej bywał przesadnie ostrożny, być może niektórzy nawet mogli stwierdzić, że był tchórzem, bo wszystko musiał sto razy przemyśleć, poukładać według własnych kryteriów i dopiero wtedy był gotowy podejmować decyzję, co czasami niestety przychodziło zbyt późno. W przypadku Lenny sprawa wyglądała zdecydowanie inaczej. Potrafił zapomnieć przy niej o stanowczo zbyt wielu rzeczach. Tego dnia, gdy najwyraźniej ich relacja zdążyła się rozwinąć, dzięki skrupulatnemu przesuwaniu granicy przez jedną i drugą stronę, że potrafili naprawdę ze sobą rozmawiać, odczuwał to jeszcze bardziej niż zwykle. Standardowo w towarzystwie emocji, których nadal nazwać nie potrafił i zdecydowanie nie chciał. Im więcej tego było, tym więcej komplikacji. Więc na jakiś pokręcony sposób dla niego to też było coś nowego i świeżego, chociaż wręcz odwrotnie. Co najmniej, jakby spotkali się gdzieś w połowie, na gruncie nowym dla każdego z nich.
Nie — pokręcił lekko głową. — Nie dzisiaj — dodał jeszcze, nie wykluczając jednak, że będzie dzień w którym rzeczywiście dowie się, jakie był to wyjątki. Co prawda chyba sam wolałby, aby nic takiego się nie wydarzyło, ale zaczynał się godzić, że wymykało się mu przy niej dużo kwestii, których normalnie by nikomu w pracy nie powiedział, nie widząc w tym sensu.
Miał wrażenie, że atmosfera między nimi gęstniała z każdą kolejną chwilą i nie miał to nic wspólnego z tym, że powietrze nadal było ciężkie i duszne przez upały. Było to zdecydowanie przyjemniejsze napięcie, którego Marcy wcale nie chciał unikać ani przerywać.
Sam jestem zdziwiony — stwierdził lekkim, nieco nonszalanckim tonem. — Po prostu nie lubię ich rzucać, dopóki nie jestem ich pewien — wyjaśnił jej jeszcze, dość cicho, ale skoro przysunęła się do niego na bardzo niewielką odległość, to nie musiał bardziej się przecież wysilać. Błądził wzrokiem po jej twarzy, bardzo pięknej co dostrzegał od samego początku, mimowolnie zatrzymując wzrok dłużej na jej usta. Z trudem oderwał wzrok od nich, aby spojrzeć jej w oczy.
O Tobie — była to bardzo krótka i bardzo szczera odpowiedź, pozbawiona kokieterii czy przesadnej nonszalancji. Pochłonęła całą jego uwagę w tym momencie. Na tyle, że nie do końca pamiętał, że ktoś tu zawsze mógł się pojawić. I zmącić to, co się między nimi działo, jednocześnie wyciągając jakieś pochopne wnioski. Chociaż… Chyba nie takie pochopne. — I o tym — dodał jeszcze ciszej, przyciągając ją delikatnie za szlufkę od jej krótkich spodenek, aby musnąć jej wargi swoimi ustami. Bardzo delikatnie, chociaż dość trudno było mu się powstrzymać. Zmusił się, aby minimalnie się od niej odsunąć, czekając na jakiś sygnał z jej strony, że może posunąć się dalej. Mógł być w tym momencie dość mocno pochłonięty przez nadmiar emocji, które się w nim kotłowały i dotyczyły tylko i wyłącznie jej, ale jednak miał granice, których nie przekraczał bez zgody. Ale gdy już ją otrzymał wcale nie planował się opierać swoim pragnieniom, które miał wrażenie, że narastały w nim dość długo, aby teraz wydostać się na powierzchnię i nie chciały dać się zepchnąć ponownie. A może on sam nie chciał? Nieważne. Zamiast się nad tym zastanawiać, przesunął powoli dłoń na jej plecy, aby objąć ją w tali, wsuwając rękę pod jej koszulkę ze zwiewnej siatki, muskając palcami jej nagą skórę i pocałował ją zdecydowanie bardziej stanowczo i namiętnie niż za pierwszym razem.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Wcześniej baczyła na to ryzyko. Trzymało ją w ryzach i skutecznie powstrzymywało przed przekraczaniem różnorakich granic, które wytyczała sobie wobec jego osoby. Na początku z powodu dyskomfortu, jaki odczuwała w jego towarzystwie, a później by oprzeć się tej kiełkującej fascynacji, jaką wywoływało nieuchronne obcowanie z nim. Dziś jednak wyrzuciła je przez okno. Czy to z powodu zaćmiewającego umysł upału, którym wygodnie się było zasłaniać, czy też dlatego, że gdzieś głębiej po prostu tego chciała? Nie myślała o tym, kiedy zadawała mu kolejne pytania i pozwalała sobie na coraz więcej. I zdecydowanie nie myślała o tym wychodząc z nim na fajkę. A przecież chyba czuła co może się stać jak odseparują się od pozostałych. Czuła to aż w opuszkach palców. I faktycznie, spotykali się w połowie drogi, każde robiąc coraz większe kroki ku drugiemu.
Nie była przyzwyczajona do tego, że mężczyźni jej odmawiają, ale nie była zła na to, że od niego właśnie ją usłyszała. Wzbudził w niej jeszcze większą ciekawość. Kolejna zagadka do odkrycia i na pewien sposób obietnica, że to jeszcze nie koniec tematu. Nie zamknął ostatecznie drzwi, możliwości pozostały. Mogła być cierpliwa i poczekać. Nie za długo, ale chwilę mogła.
Czyli tym bardziej należy go docenić – skwitowała, czując, że robi jej się cieplej, ale nie w ten paskudny sposób, jaki wywoływała fala upałów, tylko zupełnie odwrotny. Z trudem utrzymywała ręce przy sobie, ale przeciąganie tego napięcia i balansu na krawędzi też było… ekscytujące. Zadrżała lekko, gdy przyznał, że jego myśli krążą wokół niej. Prostota i szczerość zawarta w tych dwóch krótkich słowach była prawie tak dobra jak to, co mogło się między nimi wydarzyć. Czasami jego lakoniczność ją irytowała, ale w tej chwili ją doceniła. Prawie wstrzymała oddech po tym jak kolejny raz się do niej odezwał. Nie opierała się, bez wahania zrobiła ten jeden mały krok, który dzielił ją od niego. Nie była zadowolona, że trwało to tak krótko. Ledwie dotknęli granicy, której przekraczanie było dla niej jeszcze dzisiaj rano nie do wyobrażenia. Dlatego chwyciła materiał jego podkoszulki i tym razem to ona go do siebie przyciągnęła i pocałowała. Nie było w tym wcześniejszej delikatności tylko nagląca potrzeba by zaspokoić pragnienie, które narastało w niej cały wieczór. Przesunęła dłoń na jego umięśnione ramię, a drugą położyła na karku, gorętszym niż opuszki jej palców. Wygięła plecy, żeby znaleźć się jeszcze bliżej niego, bo ciągle było jej mało, ale nawet w tym momencie nie przyszłoby jej do głowy by robić cokolwiek więcej w alejce za restauracją. Ktoś z ekipy mógł w każdej chwili otworzyć drzwi, a przechodzień zobaczyć ich z ulicy. Dlatego bardzo niechętnie się od niego odsunęła, ale nie przerwała fizycznego kontaktu, pozostawiając ręce, tam gdzie były. Chociaż bardzo chciała je przesunąć gdzie indziej. Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, czując jak dociera do niej w pełni to jak gorąco się zrobiło. Czuła, że ma opuchnięte wargi i na końcu języka wciąż miała posmak jego papierosów. — Gary trzyma klucz do swojej kanciapy pod figurką senority — powiedziała, pewna, że Marcy zrozumie po co go o tym informowała. Ryzyko i konsekwencje? Nie znała tych słów w tej chwili.

marcello f. reddington
ODPOWIEDZ