-
Jest tylko jeden sposób na to, żeby się przekonać. – Rozłożył ramiona zadowolony. Byli w idealnym miejscu, żeby sprawdzić umiejętności Luny. A Parker był całkiem spoko człowiekiem. Nie lubił oceniać ludzi. Nawet jakby Lunie szło z tym wszystkim naprawdę tragicznie to i tak wmówiłby jej, że była jedną z lepszych jakie widział. Starał się podnosić na duchu jak największą liczbę ludzi. Ten świat był okropnym miejscem, nikt nie potrzebował ludzi, którzy nie wspierali innych ludzi. Guillebeaux wiedział, że to syzyfowa praca, wiedział, że w pojedynkę świata nie zmieni, ale wiedział też, że jego pozytywne słowa mogą zmienić czyjeś nastawienie. Mogą sprawić, że czyjś dzień będzie lepszy. A to zawsze miła sprawa. Dwie osoby będą się czuły lepiej. Małe kroczki.
-
Nie powiedziałem, że tego nie robisz. – Teraz to się zastanawiał czy powiedział coś nie tak. Może to nie tak, że Gaia była dla niego dzieckiem, ale jednak była znacznie młodsza od niego. Aż za młoda. Parker pewnie zrujnowałby jej tylko życie, bo ona chciałaby gadać nie wiem… o tipsach i hybrydach, a Parker na przykład o podatkach i o przecenach w Coles. –
Wiem, że nie jestem stary. – Zaśmiał się. –
Jestem po prostu starszy od ciebie. Chodziło mi tylko i wyłącznie o to. – Nie miał problemu z kontaktami z ludźmi w różnym wieku, ale też zgadywał, że często w relacjach później wychodziły te różnice, bo ludzie chcieli różnych rzeczy. –
Nie rozumiem. Myślałem, że chciałaś się nauczyć rzucać lassem. – Dobra, teraz to on zgłupiał, bo w ogóle niczego nie ogarniał. Rozejrzał się nawet po okolicy i zatrzymał wzrok na aucie, z którego wysiadła. Sprawdzał czy ktoś sobie nie robił z niego jaj czy go w coś nie wkręcał.
-
No mam jeszcze kilka innych par jakbyś chciała zobaczyć. – Parker nie patrzył przy czapsach na modę. Dla niego najważniejsze było to, żeby czapsy spełniały swoją funkcję. Wiadomo, fajnie jak przy tym ładnie wyglądały. Futrzaste jednak w takiej Australii by się nie sprawdziły. Nie chciał sobie przecież niczego ugotować, co nie? No tak czy siak odłożył na razie te czapsy na bok. Jeszcze przyjdzie na nie czas.
-
Wydaje mi się, że może tak być. – Zgodził się z nią. Nie chciał jej tutaj czarować, miał zamiar ją motywować. –
Ale pamiętaj, że tak jest właściwie ze wszystkim. Trochę treningów i człowiek ze wszystkim może dojść do perfekcji. – Nie było ludzi bez talentów. Byli tylko tacy co się za szybko poddawali, albo nie próbowali nowych rzeczy.
-
Spróbuj jeszcze raz. Zbierz linę dokładnie. – Podszedł do niej i pokazał jej jak zwinąć ponownie lasso. –
Musisz się zrelaksować. Wyobraź sobie, że jesteś… nie wiem… w jakimś klubie i idziesz potańczyć. Wyłącz swój mózg. Pozwól na to, żeby twoje mięśnie się zrelaksowały. – Odnosił wrażenie, że Luna może jest nieco zestresowana, albo sztywna. Oczywiście zakładal, że z nerwów, a nie, że jest sztywniarą czy coś!