Family Christmas in NYC
: 15 gru 2023, 17:40
Miała wyjątkowo dobry humor, strasznie cieszyła się na wspólne wyjście na łyżwy! Była pewna, że spędzą święta razem, tutaj w Londynie i będzie wręcz bajkowo. Obawiała się jedynie reakcji córki Angelo na to, że jakieś babsko się pojawi w jej życiu. Ona była dokładnie w tej samej sytuacji, przecież Bruce spiknął się z Vivien i jej to strasznie przeszkadzało, mimo iż teoretycznie była już dorosłą, młodą kobietą. Co będzie musiało czuć to dziecko, które niedawno straciło matkę, zmieniło całe swoje życie i jeszcze tu się jej jakaś laska wpieprza z butami i odbiera uwagę tatusia? Niepojęte. Myślała nad tym trochę i doszła do wniosku, że zostanie tu do końca semestru będzie dla nich wszystkich zdecydowanie korzystniejsze. Angelo przyzwyczai Valentine do myśli o tym, że niedługo nie będzie jedyną kobietą w życiu ojca, ona przygotuje ojca na szok i wszyscy będą zadowoleni. Muszą być, bo ileż można mieć problemów? Przecież kiedyś musi wreszcie wyjść dla nich słońce!
Miała się wysuszyć, ubrać w jakieś wygodne, ciepłe ciuszki i zejść na dół, gdzie miał czekać jej ukochany ze swoją córką. Jakże się przeliczyła!
Wnet poczuła czyjąś rękę na swoich ustach, silnie je zatykającą, tak by nie wydobył się z nich żaden przypadkowy dźwięk, który kogoś by zaalarmował. Spanikowała, przeraziła się i chciała się wyrwać, przez co ręcznik z jej ciała zsunął się na ziemię i była nagusieńka, taka jak ją pan Bóg stworzył. Dosłownie...
Ten głos, ten zapach! To jedyne co zdążyła zarejestrować i przetworzyć, ale przerażenie było zdecydowanie silniejsze od racjonalnego myślenia. Nie minęły trzy sekundy od bardzo nieprzyjemnego i piekącego zastrzyku tak perfidnie wbitego w jej nagie ciało a ona zaczęła słabnąć, odpływać w słodki sen pozbawiony obrazów. Walczyła z tym uczuciem przez chwilkę, ale kompletnie ją odcięło, stała się wiotka niczym marionetka.
Biedna kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego co się z nią dzieje, jakie widoki ma Angelo i jak się z tego pod nosem nabija. Nie wiedziała, że ją pakuje, nie wiedziała, że ją ubrał i właśnie wywozi na drugi koniec świata. Nic — zero świadomości czegokolwiek.
Niespodzianka... Cudowna, nie ma co! Przecież miał jej dać czas na przemyślenia, miało być inaczej, a znów wyszło jak zawsze — po Angelowemu.
Świadomość powoli zaczynała jej wracać, z tyłu głowy czuła tępy pulsujący ból, jakby miała migrenę czy coś w tym stylu. Jej powieki były bardzo ciężkie, podłoże, na którym się znajdowała wydawało się pływać. Czy ona była na jakimś statku? Próbowała się poruszyć, ale jej ręce i nogi były jakieś takie ciężkie i nie chciały z nią współpracować. Rozchyliła powieki, obraz był mocno rozmazany, nie mogła złapać ostrości. Docierało do niej wrażenie światła i cienia. Widać było, że zaczyna dochodzić do siebie, ale odpływała i wracała do żywych przez kilka minut, nie mogąc się skupić.
Podjęła jeszcze jedną próbę otworzenia oczu i w końcu się udało, zaczęła odzyskiwać ostrość widzenia, zaczęła się rozglądać, próbując zrozumieć co się właściwie wydarzyło i kiedy wróciła skołataną pamięcią do tego co się działo przed utratą przytomności, dostała jakiegoś dziwnego strzału adrenaliny, który spowodował to, że chciała się poderwać z miejsca, ale coś jej uniemożliwiło ten ruch, więc zaczęła panikować jeszcze bardziej. Dopiero kiedy spojrzała przed siebie zobaczyła obrazek, którego się nie spodziewała. Ona była święcie przekonana, że porwał ją jakiś wróg Nostry i zaraz będą Angelo albo innych członków Rodziny szantażować jej osobą. Poważnie panikowała i myślała, że zaraz będzie żegnać się z życiem!
A ten cholerny drań siedział sobie ze szklaneczką alkoholu, przypatrywał się przerażonej blondynce w zamyśleniu i jeszcze wyglądał tak cholernie seksownie, że to było coś niewyobrażalnego!
- Co... co się stało? Gdzie ja jestem do cholery i czemu nie mogę się ruszyć?!- podniosła głos dosłownie bliska łez, ale zrozumiała gdzie jest i co się dzieje. Byli w samolocie! Wracali do Australii! Oni lecieli do domu! Przecież nie tak miało być, poczuła, że ogarnia ją złość. Trochę takie uczucie jakby została zdradzona, jakby ktoś jej wbił nóż w plecy, w tym przypadku strzykawkę w ramie. Jej ręce nagle zaczęły współpracować i była w stanie wypiąć się z siedzenia. Poderwała się na równe nogi, ale natychmiast pożałowała swojej decyzji, bo się zachwiała i poleciała do przodu, prosto w ramiona Angelo. Opadła na jego zwaliste cielsko, ginąc na jego tle. Dopiero teraz dotarło do niej, że jest w pełni ubrana, włącznie z bielizną.
O ja pierdole...- pomyślała z przerażeniem, uświadamiając sobie, że widział ją kompletnie nagą, taką zaniedbaną i odpychającą! Zachciało jej się przez to płakać, zrobiło jej się wstyd, ale to nie jej wina, że tak było! To był tak zwany antygwałt, odstraszacz seksualny, trochę też ocieplacz no i nie miała dla kogo się starać, co nie? Oblała się rumieńcem, miała w sobie teraz tyle sprzecznych emocji, że to coś niepojętego. Serce waliło jej jak oszalałe kiedy unosiła się na dłoniach, opartych o jego tors, żeby spojrzeć na twarz ukochanego mężczyzny.
- Jak mogłeś mnie tak nastraszyć? Jak mogłeś mnie uśpić i to zastrzykiem?! Wiesz jak nie znoszę igieł! Co to ma być za szopka? Jak można porywać ludzi bez ich zgody?! Znaczy... Jak w ogóle można ich tak bezczelnie porywać? Przecież prosiłam cię o czas a ty mnie wywozisz do Australii? I co ja teraz powiem ojcu? Przecież on cię zniszczy, a wtedy zniszczą jego, a jak ty będziesz zniszczony i on będzie zniszczony to ja też będę zniszczona. Cholera jasna Angelo, czy ciebie do reszty popieprzyło? - patrzyła na niego zła, obrażona, urażona, dotknięta do żywego jego brakiem poszanowania tego, o co go prosiła. Piękny powrót do siebie nie ma co, z przytupem i z grubej rury. Śmiesznie wyglądała taka naburmuszona i próbująca udawać kogoś groźnego. W tym momencie doszła do niej jeszcze jedna rzecz... Będąc w jej pokoju musiał widzieć zdjęcie Melanie, które potraktowała bardzo nieprzyjemnie, ciskając w nie rzutkami i malując jej wąsy, okulary i inne esy-floresy. Przecież ona się ze wstydu pod ziemię zapadnie i już spod niej nie wyjdzie. Nie ma takiej opcji, to koniec. Gabrielle chciała zniknąć z powierzchni planety, ale to chyba nie możliwe, skoro są na niebie.
Ares Kennedy
Miała się wysuszyć, ubrać w jakieś wygodne, ciepłe ciuszki i zejść na dół, gdzie miał czekać jej ukochany ze swoją córką. Jakże się przeliczyła!
Wnet poczuła czyjąś rękę na swoich ustach, silnie je zatykającą, tak by nie wydobył się z nich żaden przypadkowy dźwięk, który kogoś by zaalarmował. Spanikowała, przeraziła się i chciała się wyrwać, przez co ręcznik z jej ciała zsunął się na ziemię i była nagusieńka, taka jak ją pan Bóg stworzył. Dosłownie...
Ten głos, ten zapach! To jedyne co zdążyła zarejestrować i przetworzyć, ale przerażenie było zdecydowanie silniejsze od racjonalnego myślenia. Nie minęły trzy sekundy od bardzo nieprzyjemnego i piekącego zastrzyku tak perfidnie wbitego w jej nagie ciało a ona zaczęła słabnąć, odpływać w słodki sen pozbawiony obrazów. Walczyła z tym uczuciem przez chwilkę, ale kompletnie ją odcięło, stała się wiotka niczym marionetka.
Biedna kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego co się z nią dzieje, jakie widoki ma Angelo i jak się z tego pod nosem nabija. Nie wiedziała, że ją pakuje, nie wiedziała, że ją ubrał i właśnie wywozi na drugi koniec świata. Nic — zero świadomości czegokolwiek.
Niespodzianka... Cudowna, nie ma co! Przecież miał jej dać czas na przemyślenia, miało być inaczej, a znów wyszło jak zawsze — po Angelowemu.
Świadomość powoli zaczynała jej wracać, z tyłu głowy czuła tępy pulsujący ból, jakby miała migrenę czy coś w tym stylu. Jej powieki były bardzo ciężkie, podłoże, na którym się znajdowała wydawało się pływać. Czy ona była na jakimś statku? Próbowała się poruszyć, ale jej ręce i nogi były jakieś takie ciężkie i nie chciały z nią współpracować. Rozchyliła powieki, obraz był mocno rozmazany, nie mogła złapać ostrości. Docierało do niej wrażenie światła i cienia. Widać było, że zaczyna dochodzić do siebie, ale odpływała i wracała do żywych przez kilka minut, nie mogąc się skupić.
Podjęła jeszcze jedną próbę otworzenia oczu i w końcu się udało, zaczęła odzyskiwać ostrość widzenia, zaczęła się rozglądać, próbując zrozumieć co się właściwie wydarzyło i kiedy wróciła skołataną pamięcią do tego co się działo przed utratą przytomności, dostała jakiegoś dziwnego strzału adrenaliny, który spowodował to, że chciała się poderwać z miejsca, ale coś jej uniemożliwiło ten ruch, więc zaczęła panikować jeszcze bardziej. Dopiero kiedy spojrzała przed siebie zobaczyła obrazek, którego się nie spodziewała. Ona była święcie przekonana, że porwał ją jakiś wróg Nostry i zaraz będą Angelo albo innych członków Rodziny szantażować jej osobą. Poważnie panikowała i myślała, że zaraz będzie żegnać się z życiem!
A ten cholerny drań siedział sobie ze szklaneczką alkoholu, przypatrywał się przerażonej blondynce w zamyśleniu i jeszcze wyglądał tak cholernie seksownie, że to było coś niewyobrażalnego!
- Co... co się stało? Gdzie ja jestem do cholery i czemu nie mogę się ruszyć?!- podniosła głos dosłownie bliska łez, ale zrozumiała gdzie jest i co się dzieje. Byli w samolocie! Wracali do Australii! Oni lecieli do domu! Przecież nie tak miało być, poczuła, że ogarnia ją złość. Trochę takie uczucie jakby została zdradzona, jakby ktoś jej wbił nóż w plecy, w tym przypadku strzykawkę w ramie. Jej ręce nagle zaczęły współpracować i była w stanie wypiąć się z siedzenia. Poderwała się na równe nogi, ale natychmiast pożałowała swojej decyzji, bo się zachwiała i poleciała do przodu, prosto w ramiona Angelo. Opadła na jego zwaliste cielsko, ginąc na jego tle. Dopiero teraz dotarło do niej, że jest w pełni ubrana, włącznie z bielizną.
O ja pierdole...- pomyślała z przerażeniem, uświadamiając sobie, że widział ją kompletnie nagą, taką zaniedbaną i odpychającą! Zachciało jej się przez to płakać, zrobiło jej się wstyd, ale to nie jej wina, że tak było! To był tak zwany antygwałt, odstraszacz seksualny, trochę też ocieplacz no i nie miała dla kogo się starać, co nie? Oblała się rumieńcem, miała w sobie teraz tyle sprzecznych emocji, że to coś niepojętego. Serce waliło jej jak oszalałe kiedy unosiła się na dłoniach, opartych o jego tors, żeby spojrzeć na twarz ukochanego mężczyzny.
- Jak mogłeś mnie tak nastraszyć? Jak mogłeś mnie uśpić i to zastrzykiem?! Wiesz jak nie znoszę igieł! Co to ma być za szopka? Jak można porywać ludzi bez ich zgody?! Znaczy... Jak w ogóle można ich tak bezczelnie porywać? Przecież prosiłam cię o czas a ty mnie wywozisz do Australii? I co ja teraz powiem ojcu? Przecież on cię zniszczy, a wtedy zniszczą jego, a jak ty będziesz zniszczony i on będzie zniszczony to ja też będę zniszczona. Cholera jasna Angelo, czy ciebie do reszty popieprzyło? - patrzyła na niego zła, obrażona, urażona, dotknięta do żywego jego brakiem poszanowania tego, o co go prosiła. Piękny powrót do siebie nie ma co, z przytupem i z grubej rury. Śmiesznie wyglądała taka naburmuszona i próbująca udawać kogoś groźnego. W tym momencie doszła do niej jeszcze jedna rzecz... Będąc w jej pokoju musiał widzieć zdjęcie Melanie, które potraktowała bardzo nieprzyjemnie, ciskając w nie rzutkami i malując jej wąsy, okulary i inne esy-floresy. Przecież ona się ze wstydu pod ziemię zapadnie i już spod niej nie wyjdzie. Nie ma takiej opcji, to koniec. Gabrielle chciała zniknąć z powierzchni planety, ale to chyba nie możliwe, skoro są na niebie.
Ares Kennedy