: 24 mar 2024, 15:37
Joel chyba potrzebował tego, żeby praca dostarczała mu adrenaliny. Gdyby tego nie miał to jego życie byłoby jeszcze nudniejsze niż zakładał, że jest. A tak to przynajmniej miał pracę, która go z tej rutyny wyrywała. A jednocześnie nie była to adrenalina, która w jakikolwiek sposób rujnowała mu życie. Nie żył w wiecznym zagrożeniu. Ludzie, których zazwyczaj ochraniał byli ludźmi, którzy po prostu mieli paranoje i przesadzali z tym jak ważnymi ludźmi byli. Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy mogli być narażeni na niebezpieczeństwo, ale to nie tak, że atakowano ich dwadzieścia cztery godziny w ciągu doby. Były momenty, gdzie najzwyczajniej na świecie się nudził, albo był po prostu szoferem zamiast ochroniarzem.
- Wbrew pozorom wcale nie jest tak, że ktoś jest ciągle zagrożony. – Wyjaśnił. – Celebryci bardziej chcą być oddzielani od fanów, z którymi nie chcą się akurat widzieć. A wiesz… lepiej to wygląda jak ja im zabraniam zbliżyć się do ulubionej gwiazdy niż jak jakaś gwiazda ewidentnie unika swoich fanów. – Wiadomo, że to wtedy jest bardzo zła reklama i taka osoba traci na reputacji. Trochę dziwne jakby unikała swoich fanów w otwarty sposób, a następnego dnia rozpowiadała jak to ona tym wszystkim fanom zawdzięcza właściwie wszystko. Musieli się pilnować, a jednocześnie nadal byli ludźmi, którzy nie musieli ciągle dilować z obcymi ludźmi. Joel to rozumiał.
- Jasne. Super. Pracuje w systemie zmianowym, więc gdzieś tam regularnie zawsze mam wolne. – No chyba, że wypada coś pilnego, albo trzeba kogoś zastąpić, albo kiedy na przykład jakiś klient prosi o konkretnego ochroniarza. Dużo rzeczy się zdarza. A ochraniając paranoików, łatwo dochodzi do sytuacji, gdzie ufają tylko ograniczonej liczbie osób i proszę o asystę konkretnego ochroniarza. – Jezu. Mam nadzieję, że nie narobię sobie wstydu. – Wypuścił powietrze. Nie miał jakiejś szczytowej kondycji, ale nie był też lamusem, który jednak spędza całe dnie na kanapie. Nie mógł sobie na to pozwolić przy takiej pracy. Musiał o siebie dbać.
- Dokładnie. – Zgodził się kiwając głową. – Za każdym razem jak dostawałem nowego klienta czy klientkę i mi mówili, że to znana osobistość to oczywiście byłem trochę podekscytowany, bo wiadomo, ze zawsze fajnie spotkać kogoś sławnego, ale ostatecznie to nigdy nie poznawałem osoby, która stała przede mną. – Wzruszył ramionami. Już pomijał nawet fakt, że przy tych obecnych wszędzie retuszach i filtrach, ciężko rozpoznać taką osobę na ulicy. Po prostu Joel absolutnie nie ogarniał tego kto jest teraz znany i za co. A jeszcze w dobie tych Instagramów i TikToków to już w ogóle. Poza tym w dzisiejszych czasach wystarczy napisać coś śmiesznego na twitterze i nagle jesteś internetową osobistością. Bez sensu, ale niestety tak się dzieje.
- No mi też by się odechciało. Wolałbym wrócić do domu niż czytać jakąkolwiek umowę. To już chyba naprawdę ktoś zdesperowany na przespanie się ze sławną osobą, kontynuowałby coś takiego. Ale no też się im nie dziwię. Mają tych psychofanów, rozumiem, że mają swoje potrzeby, są ludźmi, ale jednocześnie próbują chronić własne tyłki. – Pewnie panowie nie chcieli być wrobieni w jakieś dzieci, albo nie chcieli po prostu, żeby ktoś łaził i rozpowiadał, że są słabi w łóżku czy coś. Nie wiedział jak to mogło wyglądać od strony kobiet. Chociaż znając życie kobiety to po prostu musiały pilnować swojej opinii, bo świat bardzo chętnie opisałby jakąś kobietę jako kurwę, tylko dlatego, że lubi seks. Typowo.
- Pytasz… pytasz czy musiałem podpisywać takie kontrakty? – Zapytał rozbawiony. – Jeśli o to pytasz to nie, nie miałem okazji skorzystać z czegoś takiego. Ale moja była dziewczyna jest publikowaną autorką. Pisarką. W sumie to była. Chyba już nie pisze. – Nie był pewien co tam u Scarlet, bo w końcu się odkochał i ruszył dalej ze swoim życiem, a żeby to zrobić, to musiał przestać interesować się jej życiem. – Ale nigdy nie musiałem niczego podpisywać. – Wtedy to nawet nie wiedział, że coś takiego trzeba było robić, bo jeszcze nie pracował jako prywatny ochroniarz, a przynajmniej nie na takim poziomie na jakim znajduje się obecnie. – Ale nie raz pilnowałem drzwi i wpuszczałem prawników z umowami. – Dodał z uśmiechem, bo to już mu się niestety zdarzało. Okropna i niezręczna sytuacja, ale cóż… taka praca. Dobrze przynajmniej, że nie musiał niczego słuchać, a celebryci po czymś takim lubili dawać spore napiwki ochronie, żeby i ich milczenie sobie zapewnić.
- To odważnie. Nie obawiałaś się tego, że wywołasz jakąś bitwę? – Reinkarnacja reinkarnacją, ale może Salma trafiła na jakąś psychofankę, która była gotowa walczyć o tytuł dla swojej idolki. A wiadomo, że Whitney nie mogła się bronić sama, więc wysyłała wojowników w postaci takich właśnie ludzi. – Wróciła jeszcze kiedyś? Ta kobieta, nie Whitney. – Chociaż nie zdziwiłby się gdyby zaraz wyszły ploty, że Whitney jest na tej samej wyspie, na której siedzi Elvis, 2Pac i Michael Jackson.
- Szanuję. Serio. Ja bym chyba nie mógł się powstrzymać w oczekiwaniu na najlepszy moment. – Opłaciło się poczekać, bo wtedy jednak żart bardzo ładnie wylądował. Nie ma nic lepszego niż żart opowiedziany w idealnym momencie. – Byczków? – Uniósł brwi. – Czy to mężczyźni, którzy w jakiś sposób zaczynają ze sobą rywalizować tak intensywnie, że dochodzi do rękoczynów? – Wyobraził sobie dwóch, sporych rozmiarów typów, którzy porównują swoje bicepsy i ostatecznie naprawdę zaczynają się kłócić o to, który ma większy biceps. I przy tym wszystkim naprawdę drobnych rozmiarów Salma, która próbuje ich rozdzielić.
- Wbrew pozorom wcale nie jest tak, że ktoś jest ciągle zagrożony. – Wyjaśnił. – Celebryci bardziej chcą być oddzielani od fanów, z którymi nie chcą się akurat widzieć. A wiesz… lepiej to wygląda jak ja im zabraniam zbliżyć się do ulubionej gwiazdy niż jak jakaś gwiazda ewidentnie unika swoich fanów. – Wiadomo, że to wtedy jest bardzo zła reklama i taka osoba traci na reputacji. Trochę dziwne jakby unikała swoich fanów w otwarty sposób, a następnego dnia rozpowiadała jak to ona tym wszystkim fanom zawdzięcza właściwie wszystko. Musieli się pilnować, a jednocześnie nadal byli ludźmi, którzy nie musieli ciągle dilować z obcymi ludźmi. Joel to rozumiał.
- Jasne. Super. Pracuje w systemie zmianowym, więc gdzieś tam regularnie zawsze mam wolne. – No chyba, że wypada coś pilnego, albo trzeba kogoś zastąpić, albo kiedy na przykład jakiś klient prosi o konkretnego ochroniarza. Dużo rzeczy się zdarza. A ochraniając paranoików, łatwo dochodzi do sytuacji, gdzie ufają tylko ograniczonej liczbie osób i proszę o asystę konkretnego ochroniarza. – Jezu. Mam nadzieję, że nie narobię sobie wstydu. – Wypuścił powietrze. Nie miał jakiejś szczytowej kondycji, ale nie był też lamusem, który jednak spędza całe dnie na kanapie. Nie mógł sobie na to pozwolić przy takiej pracy. Musiał o siebie dbać.
- Dokładnie. – Zgodził się kiwając głową. – Za każdym razem jak dostawałem nowego klienta czy klientkę i mi mówili, że to znana osobistość to oczywiście byłem trochę podekscytowany, bo wiadomo, ze zawsze fajnie spotkać kogoś sławnego, ale ostatecznie to nigdy nie poznawałem osoby, która stała przede mną. – Wzruszył ramionami. Już pomijał nawet fakt, że przy tych obecnych wszędzie retuszach i filtrach, ciężko rozpoznać taką osobę na ulicy. Po prostu Joel absolutnie nie ogarniał tego kto jest teraz znany i za co. A jeszcze w dobie tych Instagramów i TikToków to już w ogóle. Poza tym w dzisiejszych czasach wystarczy napisać coś śmiesznego na twitterze i nagle jesteś internetową osobistością. Bez sensu, ale niestety tak się dzieje.
- No mi też by się odechciało. Wolałbym wrócić do domu niż czytać jakąkolwiek umowę. To już chyba naprawdę ktoś zdesperowany na przespanie się ze sławną osobą, kontynuowałby coś takiego. Ale no też się im nie dziwię. Mają tych psychofanów, rozumiem, że mają swoje potrzeby, są ludźmi, ale jednocześnie próbują chronić własne tyłki. – Pewnie panowie nie chcieli być wrobieni w jakieś dzieci, albo nie chcieli po prostu, żeby ktoś łaził i rozpowiadał, że są słabi w łóżku czy coś. Nie wiedział jak to mogło wyglądać od strony kobiet. Chociaż znając życie kobiety to po prostu musiały pilnować swojej opinii, bo świat bardzo chętnie opisałby jakąś kobietę jako kurwę, tylko dlatego, że lubi seks. Typowo.
- Pytasz… pytasz czy musiałem podpisywać takie kontrakty? – Zapytał rozbawiony. – Jeśli o to pytasz to nie, nie miałem okazji skorzystać z czegoś takiego. Ale moja była dziewczyna jest publikowaną autorką. Pisarką. W sumie to była. Chyba już nie pisze. – Nie był pewien co tam u Scarlet, bo w końcu się odkochał i ruszył dalej ze swoim życiem, a żeby to zrobić, to musiał przestać interesować się jej życiem. – Ale nigdy nie musiałem niczego podpisywać. – Wtedy to nawet nie wiedział, że coś takiego trzeba było robić, bo jeszcze nie pracował jako prywatny ochroniarz, a przynajmniej nie na takim poziomie na jakim znajduje się obecnie. – Ale nie raz pilnowałem drzwi i wpuszczałem prawników z umowami. – Dodał z uśmiechem, bo to już mu się niestety zdarzało. Okropna i niezręczna sytuacja, ale cóż… taka praca. Dobrze przynajmniej, że nie musiał niczego słuchać, a celebryci po czymś takim lubili dawać spore napiwki ochronie, żeby i ich milczenie sobie zapewnić.
- To odważnie. Nie obawiałaś się tego, że wywołasz jakąś bitwę? – Reinkarnacja reinkarnacją, ale może Salma trafiła na jakąś psychofankę, która była gotowa walczyć o tytuł dla swojej idolki. A wiadomo, że Whitney nie mogła się bronić sama, więc wysyłała wojowników w postaci takich właśnie ludzi. – Wróciła jeszcze kiedyś? Ta kobieta, nie Whitney. – Chociaż nie zdziwiłby się gdyby zaraz wyszły ploty, że Whitney jest na tej samej wyspie, na której siedzi Elvis, 2Pac i Michael Jackson.
- Szanuję. Serio. Ja bym chyba nie mógł się powstrzymać w oczekiwaniu na najlepszy moment. – Opłaciło się poczekać, bo wtedy jednak żart bardzo ładnie wylądował. Nie ma nic lepszego niż żart opowiedziany w idealnym momencie. – Byczków? – Uniósł brwi. – Czy to mężczyźni, którzy w jakiś sposób zaczynają ze sobą rywalizować tak intensywnie, że dochodzi do rękoczynów? – Wyobraził sobie dwóch, sporych rozmiarów typów, którzy porównują swoje bicepsy i ostatecznie naprawdę zaczynają się kłócić o to, który ma większy biceps. I przy tym wszystkim naprawdę drobnych rozmiarów Salma, która próbuje ich rozdzielić.