May I never lose that terror that keeps me brave
: 10 gru 2023, 20:28
032.
I was always either too little or too much,
never just enough.
{outfit}
never just enough.
{outfit}
Było już za późno, żeby dzwonić po kumplach i pytać czy, któryś pójdzie do baru z nim. Postanowił, więc, że tym razem upije się w pojedynkę. Może nawet na lepsze by mu to wyszło, bo jednak nie będzie w stanie nikomu przynieść wstydu. A wiadomo, że pijany Joel mógłby do tego doprowadzić. Po wejściu do baru przywitał się z ludźmi, których widział pierwszy raz na oczy. Uśmiechał się kiwał głowami. Nie szukał znajomych. Był po prostu tak bardzo dumny ze swojego planu, że aż miał lepszy humor. Usiadł sobie przy barze, który swoją droga był dosyć zatłoczony jak na niedzielę. I tak późną godzinę. Czy ludzie nie mieli pracy? Nie mieli żadnych planów na następny dzień? Czy wszyscy mieli dokładnie taki sam plan jak on? Upić się na smutno i mieć wymówkę, żeby jutro nie robić absolutnie nic? To ostatnie byłoby idealnym scenariuszem. Miałby przynajmniej wsparcie w obcych ludziach. Zamówił sobie pierwsze piwo i patrząc na barową ladę zrozumiał dlaczego dzisiaj jest w lokalu taki tłum. Wieczór karaoke. Oczywiście, że humor od razu mu się poprawił. Tak, to była idealna okazja dla niego, żeby pokazać wszystkim jaki jest beznadziejny w śpiewaniu. Wiedział, że będzie potrzebował kilku piw, żeby się odważyć i wejść na scenę. Miał zamiar to zrobić. Karaoke nigdy nie odmawiał. Wierzył, że karaoke jest rozrywką, z której powinni korzystać tylko nieutalentowani ludzie. Ci którzy mieli talent mogli robić kariery, a nie zabierać przyjemność tym, którzy tego talentu nie mieli.
I tak przy kilku piosenkach zleciało mu parę piwek, w pewnym momencie nawet trzymał kolorowego drinka i nawet zdobył kilku nowych znajomych. Żadnego imienia nie zapamiętał, ale liczyło się tylko to, że dobrze się bawił. Teraz już był gotowy do tego, żeby zapisać się na swój występ. Miał nawet już wybraną piosenkę. A przynajmniej tak mu się wydawało, że miał ją wybraną. Musiał się jeszcze upewnić, że jego wybór jest dostępny. Stanął na końcu niezbyt długiej kolejki i rozglądał się po lokalu. W końcu dostrzegł Salmę.
- Hej! - Krzyknął, bo był święcie przekonany, że są bardzo dobrymi znajomymi. W końcu widział ją dwa razy w życiu, a raz nawet rozmawiali o tym, że dzisiaj nikt nie wywiózł śmieci. Podbił do niej zadowolony, żeby się przywitać, bo odnosił wrażenie, że była nim zaskoczona. - Cześć! - Przywitał się jeszcze raz i robił to trochę za głośno, ale to przez to, że był lekko podchmielony. Ale nie pijany!!! Po prostu był zrelaksowany i kochał ludzi. A przynajmniej tak próbował sobie wmówić. - Miałem nadzieję, że cię tutaj zobaczę! - Powiedział chociaż wcale tak nie było. Nie wiedział do jakich miejsc chadzała Salma. - Idę się zapisać na karaoke. - Pochwalił się. - Wiesz co... powinniśmy zaśpiewać jakiś duet! - Zaproponował, bo totalnie widział ich w jakiejś zajebistej rockowej piosence. Na pewno jakąś znał.