opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
006.

piękny freddie, wino grzane, w głowie thea, to już podejrzane
{outfit}

Kręcił się po jarmarku już jakiś czas. Na plecach miał gitarę, bo pozwolił sobie zagrać nawet kilka świątecznych piosenek na specjalne życzenie, zgarniając kilka drobnych. Nie było to jednak wystarczająco opłacalne, by Freddie zechciał stać tam całą noc. Aktualnie zamierzał jedynie znaleźć prezent dla Salmy na święta, zanim zdecyduje się wrócić do Hotdoga.
W dłoni miał grzane wino, kupione na jednym ze stanowisk z kuchni innych krajów, które prawie już całkowicie dopił, rozglądając się niechętnie po stanowiskach, w poszukiwaniu prezentu. Nic nie wyglądało na tyle zachęcająco, by przykuć jego uwagę. Do tego stopnia, że nieco uspokojony grzanym winem Freddie, zaczął rozważać napisanie siostrze specjalnej piosenki — która byłaby prezentem idealnym, wprost z fredowego serduszka. Czuł ciepło rozlewające się w policzkach od alkoholu, ale nawet wtedy potrafił założyć, że siostra zabiłaby go brutalnym śmiechem.
Bliski był poddania się, gdy zobaczył Theę. Stała przy jednym ze stoisk (sama!), więc naturalnie wykonał te kilka kroków w jej stronę, z szerokim uśmiechem, na długo przez tym, nim zastanowił się, czy powinien. A skoro już stanął obok, to nie pozostawało mu nic innego, jak tylko uśmiechnąć się szeroko.
— Chyba jesteś moim świątecznym prezentem, bo właśnie rozglądałem się za elfim pomocnikiem — wygłosił z powagą. Rozejrzał się chwilę później po najbliższych stoiskach, a gdy namierzył to, w którym mógł dokupić sobie jeszcze jeden kubeczek grzańca, to wskazał na nie brodą, nie biorąc najwidoczniej nawet pod uwagę możliwości, że czekała na kogoś lub miała jakiegokolwiek inne plany. — Chodź po grzańca, a później wyjaśnię ci, co dalej — rzucił tajemniczo — prawie tak, jakby byli tajemniczymi agentami w filmie. Nadawał temu wszystkiemu nieco przerysowanego charakteru, ale nie sposób było nie traktować go poważnie, z tym jego szerokim uśmiechem.
— Musisz być moim wsparciem. Idziemy znaleźć albo zrobić prezent dla mojej siostry — zadecydował. Sam Freddie nie nadawał się za bardzo do wykonywania czegoś samodzielnie, dlatego szukał wsparcia. Jeśli okaże się, że i ona potrzebowała dobrej rady, to jak wiadomo — Fred znał się na wszystkim, więc chętnie podzieli się informacją, czy swoimi prezentowymi wyborami ucieszy najbliższych.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
010.
Z racji iż ona nadal nie potrafiła grać na gitarze, nie miała jej na plecach. Nie miała też właściwie większego celu, gdy krążyła między różnymi straganami na jarmarku, oglądając rękodzieła i świąteczne gadżety, których na nich nie brakowało. Wypiła dwa drinki z koleżanką na plaży i nie miała większych planów na resztę dnia, dlatego uznała, że zajrzy tutaj i zobaczy, co takiego można znaleźć w tym roku w tej okolicy na jarmarku. Być może będzie to okazja, aby nabyć jakiś świąteczny prezent dla kogoś? Może tak, może nie. Jak na razie nic konkretnego nie przyciągnęło jej uwagi ani nie wpadło w oko. Najwyraźniej do czasu, aż nagle obok niej nie pojawił Freddie. Zmarszczyła lekko brwi, podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć, gdy zaczął do niej mówić, bo była na tyle zamyślona, że odrobinę wybiło ją to z rytmu i zaskoczyło dość mocno, że ktoś sobie do niej gada.
Nie chcę być elfem, one noszą brzydkie buty — oznajmiła mu bardzo poważnie, marszcząc przy tym nos z lekkim zdegustowaniem, jakby co najmniej rzeczywiście upodobania modowe elfów sprawiały, że się musiała skrzywić. — I mają dzwoneczki na czapkach, jak owce — a ona była kozą, jak już zostało ustalone. Co prawda kozy też pewnie mogły mieć dzwonki, skoro krowy na przykład je też miewały, ale jednak nie było to najwyraźniej specjalnie istotne w jej poglądach. Ona była wolną kozą, nie nosiła dzwoneczka, żeby łatwiej było ją znaleźć. Pewnie niektórzy uważali, że to błąd, bo dość łatwo było ją zdeptać. — Ale mogę być pomocnikiem, i tak w sumie się nudzę — przyznała, bo przecież wcale nie oburzała się na elfy dlatego, że zamierzała kazać mu spadać. Miał szczęście, bo jego brak zastanowienia nad tym, czy na kogoś czeka, czy nie, nie stanowił większego problemu. Nikt nie miał do niej w najbliższym czasie dołączyć, więc mogła skorzystać z tego dziwnego zaproszenia.
Na grzańca? — spojrzała na niego zaskoczona. — To wyjaśnia, czemu jesteś takim rumianym jabłuszkiem — zażartowała sobie, wyraźnie rozbawiona, bo rzeczywiście: na jego twarzy widniały rumieńce, które mogły być spowodowane i samym winem, i faktm, że pił je w tym rozgrzewającym wydaniu. — Nie jestem pewna, czy to nie okaże się dla mnie zabójcze, ale skoro zapraszasz, to kim ja jestem, aby odmawiać wina — nawet jeśli były w nim jakieś dziwne przyprawy i pomarańcze. Poszła razem z nim, aby stanąć w kolejce po ten magiczny, rozgrzewający napój. — a co lubi Twoja siostra? — zapytała, bo było to dość ważne. — I co potrafisz zrobić sam? — to było jeszcze ważniejsze. Wiedziała, że umie grać na gitarze, śpiewać i karmić kangury. Potrzebowała więcej informacji.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Miała więc całkiem sporo szczęścia, bo Freddie zdecydowanie prezentował się jak ktoś, kto miał na swoje życie tego dnia skrupulatny plan. Minę miał przecież tak zaciętą, jakby faktycznie planował najbardziej niesamowite rzeczy. Poniekąd może i tak było, ale w większej mierze na jego ocenę oddziaływał alkohol — gorący alkohol, wypity gorącego dnia. To wystarczyło, by odbiło się to w postaci rumieńców na jego policzkach, prognozując, że w głowie miał nie więcej, niż całkiem zabawny bałagan. W przeciwnym razie byłby bardziej powściągliwy w swoich powitaniach i nie tryskałby takim przesadzonym entuzjazmem w stosunku do niej. Nie dlatego, że jej nie lubił, ale dlatego, że życie go nauczyło przecież, że lepiej zgrywać niedostępnego, niż startować z sercem na dłoni do każdej kobiety.
— Nie musisz ich mieć — obiecał. Nie zamierzał w żadnym wypadku zmuszać jej do tego, by przekraczał swoje modowe granice — tym bardziej że oceniając to zarówno trzeźwym, jak i pijanym okiem, musiałby przyznać całkiem szczerze, że podobała mu się całkiem taka, jaka była. W koleżeński, zupełnie niewinny sposób! I dlatego, że już nauczył się przecież, że Thea była kozą — nawet, jakby ją tak nazwał, to bez żadnych obaw, że przypłaciłby to złamanym nosem. — Wspaniałe to wieści, bo ze mną nie będziesz — dał jej znowu słowo, nie mając co do tego żadnych wątpliwości. Nie wątpił w siebie przecież wcale. Nawet jeśli szukanie prezentów uważał za rozrywkę może i nie najlepszą, to jednak on sam, drepczący obok, dodawał temu wszystkiemu wystarczająco dużo uroku, by jej dzień nabrał jeszcze więcej słońca, radości i świątecznej atmosfery.
— Dziękuję bardzo, to takie miłe, że chyba najmilsze, co mi dotychczas powiedziałaś. A od niedawna mówisz milej, niż wcześniej — zauważył. Nie było to najpoprawniej skonstruowane zdanie, ale Freddie nie miał czasu na to, by przejmować się tak nieistotnymi drobiazgami. Był człowiekiem z misją, więc spieszył się, nie wiedząc nawet do końca dokąd. — Umrzemy razem, ale osobno. Nie jak Romeo, czy Julia, bo to bardzo patetyczne, przesadzone i dramatyczne — wygłosił. Mogli wybrać w razie czego ławkę na placu zabaw i zjeżdżalnie — tak, by umierać obok, ale nie do końca. Przystanął obok i nawet zaczął tupać nóżką niecierpliwie, niczym postać z kreskówki.
— Mnie lubi — zapewnił, bez wahania. Nic innego nie przychodziło mu do głowy w tej chwili, chociaż podrapał się po niej. — Bić się lubi też, jest trochę nerdem i ogląda sitcomy. Polubiłabyś ją szybciej, niż polubiłaś mnie — zauważył nagle, mrużąc oczy. Nie można było jej nie lubić i to nie tylko dlatego, że była jego siostrą. Ogólnie robiła fajne wrażenie, radząc sobie na pewno z ludźmi lepiej, niż Freddie. — Grać umiem — przypomniał jej. Niewiele więcej raczej potrafił, bo już przecież to w swojej głowie zdążył porządnie przeanalizować.


wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Pytanie tylko: czy ten plan był dobry? Miała się wkrótce o tym przekonać, skoro przedstawił go jej z ogromnym zaangażowaniem. Miała wrażenie, że potrafił się nim wykazać bez względu na to, jakie atrakcje planował — nawet jeśli było to chodzenie po stoiskach na lokalnym jarmarku. Thea robiła to co roku, oglądając te wszystkie urocze rzeczy i wyszukując te najbardziej kiczowate. Rzadko jednak decydowała się na zakup czegoś z rękodzieł czy innych dostępnych tu świątecznych rzeczy, które zapewne wiele osób uznałoby za wspaniały świąteczny podarunek — sporo ludzi przecież to właśnie tutaj kupowało prezenty. Ona jednak nie potrafiła sobie wyobrazić, że któraś z jej sióstr ucieszy się na glinianą, ręcznie robioną figurkę Mikołaja na desce surfingowej albo koszulkę ze śmieszny hasłem nawiązującym do świąt.
To dobrze, cieszę się, że jesteś taki wyrozumiały w tej kwestii — odetchnęła z ulgą, chociaż było to raczej przerysowane, bo nawet jakby miał odmienne zdanie na temat strojów elfów, to i tak by nie zmienił jej postrzegania tej kwestii.
Nawet całkiem Ci w to wierzę — zmrużyła lekko oczy, jakby się nad czymś bardzo ważnym zastanawiała, jednak nic więcej nie powiedziała, tylko ruszyła z nim, aby ustawić się przy stoisku, w którym sprzedawali grzane wino. Szaleństwo. — Robisz ranking miłych rzeczy, które Ci mówię? To bardzo słodkie, nie wiedziałam, że aż tak zajmuje Twoje myśli, Fred — rzuciła żartobliwie, bo jednak no szanujmy się, nie była na tyle szalona, aby mu sugerować takie rzeczy na poważnie. Z ich dwójki to podobno on nie wątpił w siebie wcale. Ona raczej miała do tego skłonności to raz, a dwa wcale tego nie chciała, bo przecież bycie dobrymi ziomeczkami było bardzo miłe i chyba warto na tym poprzestać.
Zupełnie nie widzę sensu w tym, co teraz powiedziałeś, ale uznajmy, że to nieważne — czy Romeo i Julia też nie umarli razem, ale osobno? — Ważniejsze jest to, że jakoś nie przekonuje mnie to, że odrzuca Cię coś, bo jest zbyt dramatyczne — Freddie był trochę drama queen w jej oczach i lubił przesadne i przerysowane zachowania, więc jakoś jej się to nie kleiło. Ale jej oskarżycielski ton był i tak nieco żartobliwy, na pewno bywał czasami poważny. Na przykład jak sprzątał kupy po knagurach.
Tak właśnie brzmi, jakbym mogła — pokiwała głową. — To wiem, ale jakbym była Twoją siostrą, to raczej nie cieszyłabym się jakoś bardzo z kolejnej piosenki na święta, bo pewnie i tak grasz potem kolędy dla dziadka zupełnie za darmo — to trochę sprawiało, że taki prezent tracił na wartości, skoro inni dostawali to na zawołanie. — I trudno będzie Ci się schować pod choinką, musimy wymyślić coś innego — stwierdziła poważnie, gdy odbierali już ich wino i nawet się napiła, bo może jej to pomoże wymyślić jakiś super prezent. — Jakie sitcomy lubi? — to ważne pytanie, które może ich trochę naprowadzić na trop jakiś.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
W jego głowie wcale nie pojawiła się taka myśl. Prawdopodobnie dobrze by to o nim świadczyło, gdyby podczas planów dotyczących poszukiwania prezentów, wziął pod uwagę to, że może niekoniecznie znajdzie tutaj coś pasującego do Salmy. Chociaż większe prawdopodobieństwo istniało, że już niedługo nie pozostanie jej nic innego, jak tylko przygotować specjalną półkę na wszystkie te wspaniałe rzeczy, które jej Freddie prosto z serca zdążył na święta podarować.
— Nie mogę ci na to nic powiedzieć — zapewnił ją z taką powagą, jakby co najmniej po każdym spotkaniu skrupulatnie spisywał w swoim małym, zielonym kajeciku, wszystkie te miłe słowa, jakie okazjonalnie z jej ust w jego stronę padały. Nic takiego może i miejsca nie miało, ale na pewno siedziały mu one miło we wspomnieniach — zdecydowanie bardziej się tam rozgaszczając, niż te paskudne wspomnienia, związane z początkiem ich znajomości. Tamtych zdołał się wygodnie pozbyć, odkrywając przy okazji, że potrafił się z Theą dzięki temu naprawdę dobrze dogadać.
— Dzisiaj odrzuca mnie bardzo. Dzisiaj jest dobry dzień, ja dla wyrównania jestem świetny, więc to nie czas na dramaturgię jeszcze — wygłosił, uznając, że było to bardzo logiczne. W planach miał przecież znaleźć prezent, który podaruje Salmie, więc to on skupiał jego uwagę w pierwszej kolejności — Ale nie myśl, że mnie twoje zarzuty nie oburzają, bo tutaj w środku to czuję — zapewnił, układając sobie rękę w miejscu, gdzie biło Fredowe, delikatne serduszko. Minę miał przy tym na tyle poważną, że nie sposób było kwestionować jego szczerości w tej chwili.
Zaśmiał się głośno tak, jakby powiedziała coś więcej, niż jedynie prawdę. Pokręcił jednak powoli głową, bo niestety nigdy nikt w rodzinie nie płacił mu za śpiewanie — nawet świątecznych piosenek i kolęd. A szkoda, bo rzecz jasna robiłby to z przyjemnością. — Niestety nie śpiewam, ale jak będziesz chciała, to przyjdę grać tobie. Nawet za darmo — zaoferował się wspaniałomyślnie, dostrzegając w tym wszystkim szansę na pobrzdąkanie komuś i pośpiewanie. Napił się w międzyczasie wina, czując natychmiast przyjemne rozgrzewające ciepło — które nie przeszkadzało mu nawet wtedy, gdy żar lał się z nieba. Szaleniec. — Śmieszne. Brooklyn może? Nie wiem, The Office — przyznał, ale bez przekonania. Wydawało mu się jednak, że prędzej w tę stronę powinni zmierzać, niż w kierunku Friendsów, czy The Bing Bang Theory.


wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Nie będę wypowiadać się za Salmę w tej kwestii, bo nie jest to odpowiednie miejsce na to. Thea jak na razie była na pewno dość optymistycznie nastawiona, bo chyba uważała, że skoro Fred szuka tutaj, to uznał, że to dobry pomysł, biorąc pod uwagę upodobania siostry. Niedługo się przekona, że była nieco naiwna w tej kwestii, ale do tego czasu zapewne będzie ją to jeszcze bardziej bawić, bo wleje w siebie gorący alkohol, gdy na zewnątrz również było bardzo gorąco, przez co tolerancja na procenty była odrobinę mniejsza.
Szkoda — wzruszyła ramionami, mówiąc to takim tonem, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że w takim razie ona nie może mu powiedzieć czegoś w zamian. Tak naprawdę nie wpadła jeszcze, co to by miała być za ewentualna tajemnica, no ale przecież nie było to istotne, skoro on nie zamierzał dzielić się swoimi sekretami. Nie będzie naciskać, najwyraźniej to jeszcze nie ten etap znajomości. Albo po prostu Fred dzielił się tajemnicami tylko na piżama party, podczas robienia sobie maseczek i zaplatania warkoczy.
Co sprawiło, że to taki dobry dzień? — zapytała z zaciekawieniem, bo przecież zawsze był jakiś powód. Nawet jeśli było to po prostu to, że wstał rano wyspany i pozytywnie nastawiony. Liczyła jednak chyba trochę na jakąś zabawną albo chociaż ciekawą historię, bo jednak Freddie zdążył ją przyzwyczaić do tego, że opowiadał strasznie dużo głupot. Tych niekoniecznie realistycznych, i tych, które mogły się zdarzyć, ale w jego opowieści brzmiały jak jakaś historia ze świata szybkich samochodów, pięknych kobiet, pościgów i dużych pieniędzy.
Nie rozumiem wcale, dlaczego Cię oburzają, przecież już nie jestem wredna i akceptuję Cię takim, jakim jesteś — stwierdziła, nieco obruszona tym, że uznał to za coś niemiłego. — A z naszej dwójki mimo wszystko Ty masz większą skłonność do dramatyzowania… — nie mógł się z tym kłócić. Ona była chyba bardziej niemiła, jak ktoś ją zdenerwował. A najczęściej, chociaż tego nie doświadczył, bo jednak nie byli na tyle blisko, po prostu zamykała się w sobie, czując to właśnie tam w środeczku.
Hmmm, wspaniale, będę o tym pamiętać — pokiwała lekko głową. Co prawda nie sądziła, aby miało to się wydarzyć, bo jednak chyba trochę głupio, ale zawsze warto wiedzieć, że są takie opcje.
Przez to, jak jest gorąco, ten grzaniec wcale nie wydaje się aż taki ugrzany — podzieliła się z nim swoim spostrzeżeniem, gdy napiła się ze swojego kubka. — Nie wiem, czy znajdziemy tu coś z The Office albo Brooklynu — przyznała szczerze, bo jednak wydawało się to średnio realne. — Ale możesz jej zrobić świeczkę. Albo nie wiem, miskę — rzuciła pierwsze rzeczy, które przyszły jej do głowy, a widziała takie stoiska tutaj.

opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Z pewnością nie można było odmówić mu tego, że się starał. Nieco pokracznie, dość kiepsko i chaotycznie — z wybujałą wyobraźnią, podlaną dodatkowo alkoholem. Nie miał jednak w żadnym momencie złych intencji, także w momencie, w którym do tego chaotycznego poszukiwania idealnego prezentu, wkręcił też zupełnie niewinną Theę. Która po prostu stanęła mu na drodze, stając się nie tylko towarzystwem, ale miłym wybawieniem!
— Kiedyś się dowiesz — dał jej słowo. O ile tylko nie wypadnie mu to z pijanej głowy, może zdoła go dotrzymać. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę jego szeroki, rozanielony uśmiech i roziskrzone spojrzenie, to można dośc poważnie zakwestionować szansę na ewentualny sukces. Teraz jednak — tak przede wszystkim — nie był to czas na poznawanie i roztrząsanie sekretów. Musieli ruszać śmiało po zakupy, by zadbać nie tylko o prezenty, ale i odpowiednią ilość popijanego alkoholu też. I mógłby w tym momencie przysiąc, że miał coś jeszcze do załatwienia, ale to, zdaje się, opuściło w tej chwili jego głowę i nie potrafiło znaleźć miejsca, by jednak do niej wrócić.
— Mam wino, a potem znajdę prezent dla Salmy. Też masz wino. Tutaj nie ma pola do narzekań, Thea. Są tylko plusy dodatnie, żadnych ujemnych — wygłosił z nadzieją, że tym sposobem sama to dostrzeże. Humor mu naprawdę mocno dopisywał i nawet nie wiedział, czemu dokładnie. Nie zauważył nawet, że polepszył się na widok Thei, którą mógł wkręcić w poszukiwanie wspólnie prezentu. Nawet nie po to, by ewentualnie niezadowoloną minę siostry uznać za wynik kiepskiego wyboru Amalthei, bo naprawdę nie o to chodziło!
— Tylko czasami — mruknął, machając przy tym ręką, by podkreślić, jak nieważne i małe to było. Przecież nie przekraczał jakiegoś nierozsądnego powodu, ze swoim dramatyzmem. Chwilowo zupełnie wypadło mu z głowy, że może faktycznie — czasami bywał przesadzony i karykaturalny.
Pokiwał głową, przyznając jej rację, zanim uniósł kubek, żeby napić się kilku łyków alkoholu. — Okej, świeczka chyba okej. Każdy lubi świeczki, nie? — zapytał poważnie. Jeśli nie, to niech wyprowadzi go z błędu, bo pijany Freddie był w tej chwili święcie przekonany, że to naprawdę dobry pomysł. — A ty co byś chciała? — zagadnął nagle, zainteresowany. Może i to byłby dobry trop, skoro juz przecież ustalił, że na pewno by się polubiły.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Na to akurat mimo wszystko nie miała zamiaru narzekać jakoś specjalnie, a już na pewno nie na poważnie, bo był to całkiem miły rozwój wydarzeń, nawet jeśli zupełnie się tego nie spodziewała. Nie sądziła też do końca, że okaże się jakkolwiek przydatna, bo jednak nie znała jego siostry, więc trudno było cokolwiek doradzić. Ale to nie oznaczało, że nie może spróbować to raz, a dwa spędzić z nim czasu i udzielić chociaż mentalnego wsparcia.
Mam pewne wątpliwości, nie będę Cię oszukiwać — przyznała uczciwie, przyglądając mu się z lekkim rozbawieniem. — Chyba jest spory potencjał, że jutro nie będziesz tego w ogóle pamiętał — dodała, w ramach wyjaśnienia, bo to nie tak, że uważała, że ją oszukuje. Jednakże wiele znaków w tym momencie wskazywało na to, że mogą go pokonać przeciwności losu w postaci zbyt dużej ilości grzanego wina. Czy da radę z tym żyć, jeśli nigdy się nie dowie? Trudno stwierdzić. Ale chyba nie pozostało jej nic innego, jak sprawdzić w praktyce, skoro sama do końca nie była już pewna, o czym rozmawiali.
Skoro tak stawiasz sprawę, to ciężko się z tym kłócić — ona przynajmniej nie zamierzała kontynuować tego, bo jednak nie miała zamiaru przecież narzekać. Bo rzeczywiście, nie miała na co. A jego dobry humor był chyba nieco zaraźliwy. Bo chociaż jej własny nie był do tej pory najgorszy, to teraz jakoś i tak było jej weselej i milej, patrząc na jego uśmiechniętą gębę.
Nie znam każdego, więc nie wiem — stwierdziła zupełnie poważnie. — Ale chyba nie znam też nikogo, kto nie ma chociaż jednej świeczki w swoim domu — dodała po chwili zastanowienia. — Więc może to dobry trop. A wiesz, jakie zapachy lubi Twoja siostra? Tak, żeby nie dać jej czegoś, co dla niej śmierdzi? — to było ważne. Jeśli nie, to może jednak powinni iść lepić miskę. Bez odgrywania słynnej sceny z Uwierz w ducha.
Nie wiem, nie myślałam o tym — przyznała, zgodnie z prawdą i napiła się swojego wina, które znikało może nieco zbyt szybko. — Właściwie chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo nigdy nie dostałam takiego normalnego prezentu. Poza tym beznadziejnym losowaniem w szkole — nienawidziła tego, bo jednak nigdy nie było wiadomo, co kupić za te grosze, więc każdy dostawał coś bezużytecznego. Napędzanie konsumpcjonizmu w pełnej krasie. Od rodziców jednak pewnie zamiast prezentów panny Henderson dostawały prezent, żeby same sobie coś wybrały. — Tam jest jakiś stragan, w którym mają stare książki, czy Twoja siostra lubi czytać? — zapytała, bo to miejsce przyciągnęło jej uwagę, a ona specjalnie nie chciała w tym momencie myśleć o sobie i prezentach, bo jak powiedziała to na głos to uznała, że to, co dla niej było normą, dla kogoś innego może okazać się dziwne.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Istniała spora szansa na to, że Thea, nieznająca przecież Salmy wcale, okaże się zdecydowanie bardziej przydatna, niż wesoły Freddie, któremu po głowie chodziły tylko głupoty. Grzaniec, którego nie należało pić w taką pogodę, przyjemnie rozgrzewał jego policzki, sprawiając, że nie miał pojęcia, czy było tak gorąco faktycznie, czy tylko on to tak odczuwał. Nie przejmował się tym jednak wcale — nawet jeśli utrudniało to skupienie się na jakiejkolwiek, logicznej myśli i wniosku.
— Ustawię przypomnienie — zaoferował, szukając po kieszeniach telefonu, chociaż prawda była taka, że już na tym etapie nie bardzo kojarzył, o czym dokładnie miał pamiętać. I po tym, jak wyciągnął go wreszcie, spojrzał na zablokowany ekran ze zdjęciem Hotdoga, zastanawiając się przez chwilę, co powinien zrobić, zanim wzruszył zagubiony ramionami i wsunął go znowu do kieszeni, potwierdzając dokładnie zarzuty, które Thea mu tak śmiało wysnuwała. Nie było możliwości, by nawet w niedługim czasie Freddie pamiętał, o czym dokładnie teraz mówił i jakie obietnice Henderson składał.
— Komplikujesz moje wspaniałe pomysły — przyznał, wzdychając ciężko. Był przekonany, że świeczka to wspaniały pomysł tak długo, aż nie zauważyła, że rozsądnie byłoby dopasować zapach do jej preferencji. A gdy to zrobiła, to do Freddiego dotarło, że nie do końca wiedział, w którą stronę powinien się kierować. — A istnieją takie neutralne? Albo może po prostu świąteczny miks, bo jak nie lubi, to zrzuci się na święta? — zapytał ostrożnie, chcąc zweryfikować z Theą to, czy jego pomysł, aby na pewno był dobry. Sam wiedział z każdą chwilą niby coraz mniej, ale wcale nie zabijało to uśmiechu i entuzjazmu, z jakim podchodził do realizowanego zadania. Uniósł w międzyczasie kubek i napił się trochę wina, znowu czując, jak go powoli rozgrzewa od środka.
— Jak to nie dostałaś normalnego prezentu? — zapytał, zatrzymując się nagle, niezwykle poruszony tą wizją. W pijanej głowie Freddiego pojawiła się bardzo dramatyczna wizja, przedstawiająca małą smutną Theę która czekała na coś od rodziców i każdego roku nie znajdowała pod choinką, ani w skarpecie niczego, co można było nazwać prezentem. Musiał się z tego powodu napić jeszcze trochę wina. — Chyba lubi. Czy ja w ogóle znam swoją siostrę? — zapytał dramatycznie, bo zaczynał to poważnie kwestionować. Nie wiedział w tej chwili nic, ponad to, co już zdążył jej przekazać. Wstyd mu odrobinę było już z tego powodu, ale nie był to czas na smutne roztrząsanie tego, czy aby na pewno był ostatnio bratem na medal. Musieli w końcu coś wybrać!

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Na razie nie była tak optymistycznie nastawiona do tematu. Być może dlatego, że uznawała trochę, że będąc siostrą Freda, Salma musiała być przyzwyczajona, że dostawała dziwne prezenty, które on wymyślał mniej lub bardziej przypadkowo. W końcu głupoty w jego wesołej głowie nie pojawiały się tylko przez grzańca… Przynajmniej jej się tak wydawało. Nie znała go jednak jeszcze na tyle, żeby mówić to na głos i jednoznacznie ocenić tę kwestię. Ale dotarła do momentu, w którym chciała zgłębić ten temat i poznać go lepiej. I była to całkiem miła świadomość, że dotarła do takiego etapu od tego, że przecież nie aż tak dawno robili wszystko, aby sobie dopiec.
Och, czyli jest jakiś termin, kiedy to się stanie? — spojrzała na niego z zaciekawieniem, bo miał teraz jej uwagę. Patrzyła więc na jego poczynania z rozbawieniem wypisanym na twarzy, a gdy w końcu zagubiony schował telefon do kieszeni, zaśmiała się wesoło, wyraźnie rozbawiona. — Tak właśnie myślałam, Freddie — poklepała go nawet po ramieniu lekko, jakby chciała mu dać znać, że mimo jego wad go wspiera, bo co miała zrobić? Nie obrazi się przecież, szczególnie że sama musiałaby się zastanowić chwilę, aby przypomnieć sobie, o co mu chodziło. A bawiła się z nim jednak całkiem dobrze, także nie było sensu robić awantury (albo scen). — Będę miała na uwadze, żeby nie robić sobie zbytnich nadziei z Twoich obietnic — dodała bardzo bezczelnie, z niewinnym uśmiechem i napiła się swojego wina. Na szczęście nie była już dla niego wredna, bo pewnie by musiała wtedy dodać, że najwyraźniej jest z tych facetów.
Wcale nie, przecież Ci pomaga — oburzyła się nieco i dla lepszego efektu nawet się zatrzymała, żeby tupnąć nóżką z obrażoną miną, że takie plotki i pomówienia tutaj uskutecznia, jak ona się stara, żeby nie popełnił gafy okrutnej. — Świąteczne są na pewno, a neutralne to chyba bez sensu? One nie pachną — tak jej się wydawało, że nie istniały świeczki zapachowe neutralne, bo chyba dla każdego co innego jednak mogło być neutralne, a takie bezapachowe to dla wszystkich. Czy jej logika miała sens? Trudno stwierdzić, to grzane wino najwyraźniej rozleniwaiło mocno głowę, gdy było się takim małym krasnoludkiem i było ponad 30 stopni. — Upiłeś mnie trochę — przyznała, przekrzywiając głowę. — Ale trochę, więc możesz upić mnie bardziej — zadecydowała, po przemyśleniu tej sprawy.
Moi rodzice nie lubili specjalnie się wysilać i po prostu robią świąteczny przelew, a jak byłyśmy małe, to zabierali nas do sklepu z zabawkami, żebyśmy sobie coś wybrały — brzmiało to dla niej zupełnie normalnie, więc na koniec wzruszyła niedbale ramionami. — Nie wiem Fred, ale wierzę w Ciebie — dodała poważnie. — Musisz ją znać, bo przecież to Twoja siostra — no była to logika, z którą kto, jak kto, ale on nie mógł się kłócić.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Freddie na pewno miał na koncie ze trzy piosenki dla Salmy, które dostawała od niego z okazji świąt i urodzin w czasie, gdy był najbardziej spłukany. Teraz w jego życiu wiodło się trochę lepiej — nie tak, jak mogłoby, gdyby ktoś w tym zapyziałym Lorne Bay w końcu poznali się na chodzącym talencie. Kiedy jednak Freddie rozwinie skrzydła, podbijając daleki świat swoją twórczością i talentem, niewykluczone, że dostanie coś jeszcze ładniejszego. Samochód jej kupi, mieszkanie albo konika. Nie wiedział jeszcze, ale na pewno powróci do tematu nie tylko trzeźwy, ale też odpowiednio bogaty.
— Wymyślę go trzeźwy — dał jej słowo. Wtedy miało to z pewnością więcej sensu, bo nie tylko zdoła zapamiętać, o co dokładnie chodziło, ale może dotrzymać rzucanego przypadkowo słowa. Niewykluczone jednak, że i o tej małej obietnicy zapomni, gdy tylko jutrzejszego dnia otworzy oczy i poczuje, jak ciężką miał głowę z powodu tego, że odrobinę przesadził z alkoholem. Wydął niezadowolony usta na jej słowa i pokręcił głową. — Jestem bardzo słowny i ci to jeszcze udowodnię — zapewnił ją z mocą i pełnym przekonaniem. Ręce przesunął nawet tak, by do poważnej miny dołożyć i odpowiednią postawę — wziął się pod boki i spojrzał na nią co najmniej karcąco, urażony niesamowicie słowami, które w tej chwili rzucała na wiatr. Mógł nie mieć jeszcze pomysłu na to, w którym momencie faktycznie ją zaskoczy, ale nie znaczyło to wcale, że planował poddać się już na starcie — tym bardziej że w taki bezczelny sposób na jego ego zagrała.
— A takie, które lubią każdy? Nie wiem, pomarańcza, wanilia, pierniki? — wymieniał po kolei, wychodząc z założenia, że coś z tego, mogłoby faktycznie nadać się w przypadku Salmy. Powoli jednak Freddie dochodził do etapu, gdy był gotowy wyciągnąć telefon po to, by zadzwonić do siostry, zapytać o prezent lub chociaż odpowiednie nuty zapachowe. — Chętnie — przytaknął, rozglądając się od razu za stosikiem, w którym mogliby dokupić alkoholu. Nie udało im się wprawdzie nadal dojść do porozumienia w kwestii prezentu, ale nie zmniejszało to jego chęci na popijanie sobie grzańca wprost z kubeczka.
— To smutne bardzo. Jesteś jak taka smutna bohaterka filmowa, Thea. Chociaż one najpierw powinny pokazać się z najgorszej strony, żeby potem dodać smutną historię i wzbudzić jednak miłe uczucia — podsumował, ustawiając się w kolejce. Nie kłamał, jednak naprawdę uważał, że to na swój sposób niesprawiedliwe, bo nawet jemu święta kojarzyły się odrobinę inaczej. A nie było co kłamać, że państwo Hemmings byli idealnymi rodzicami. — Jakbyś była bohaterką, to moją ulubioną — podsumował na koniec, by nie miała wątpliwości co do tego, że byłby fanek, nawet gdyby faktycznie pozostawała paskudna.
— To alkohol, potem świeczki, a potem słodycze i zamówię jej coś geekowskiego — podsumował na koniec, uważając to za wspaniały plan. Bo był, prawda?
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Zmrużyła lekko oczy, przyglądając mu się uważnie niczym jakiś detektyw z kreskówki, bo jednak średnio mu wierzyła w to zapewnienie aktualnie.
Hmmm… No dobrze, powiedzmy, że Ci wierzę — zawyrokowała ostatecznie. — Jak kłamiesz, to pamiętaj, że wiem, gdzie pracujsz i Cię znajdę w Tingaree bez problemu — zapewniła go, żeby był świadomy. Tak naprawde do końca nie wiedziała po co i co niby miałaby zrobić, ale czy to było ważne? Absolutnie nie. Głowa jej się nieco przegrzała, ale najwyraźniej kojarzyła jeszcze podstawowe fakty, skoro pamiętała, że Freddie pracuje w azylu w Tingaree z kangurami. — O, wiem też, gdzie mieszkasz. Czy ja jestem stalkerką Fred? — spojrzała na niego, otwierając szeroko oczy, jakby rzeczywiście tego się obawiała, po czym uśmiechnęła się ładnie i niewinnie. — Nie jestem, jak coś — wyjaśniła mu sama, aby mieli jasność w tej kwestii. To po prostu było przeznaczenie (albo autorki postów, nigdy się nie dowiemy), że tak na siebie wpadali to tu, to tam. — Nie każdy lubi waniliowe rzeczy — oznajmiła z przekonaniem, marszcząc brwi. Być może jej głowa popłynęła w nieco innym kierunku niż świeczki, więc pokręciła nią lekko. — Coś wybierzemy, będzie super — zapewniła go jednak po chwili zupełnie pewna, że nie kłamie. No w najgorszym wypadku siostra pewnie będzie się z niego trochę nabijać, liczyła że jest na tyle w porządku, że nie wyrzuci go z rodziny i znajomych na fejsie za nietrafiony prezent.
A nie pokazałam się od gorszej strony? — trudno mówić czy najgorszej, ale jednak mieli swój okres, w którym bardzo mocno się spinali i kłócili, rzucając głównie nieprzyjemne i złośliwe uwagi. Brzydkie czasy, nie chciała do nich wracać. — Jesteś przesłodki — przyznała, bo w jej pijanej głowie było to w tym momencie wyjątkowo urocze. Aż jej się jeszcze cieplej zrobiło, a było to wyzwanie, skoro był upał a oni pili grzane wino. W grudniu w Australii, no szaleńcy. — Ale nie jestem smutna, przecież się uśmiecham — zapewniła go jeszcze, bo przecież była teraz bardzo wesoła. A potem zgodziła się na jego plan i wprowadzili go w życie. Zajęło im to wszystko bardzo dużo czasu. Ale jakieś dwie godziny i kolejne dwa grzane wina później odnieśli sukces i mogli wrócić do domu. Do którego Fred chyba musiał odprowadzić Theę tym razem, bo szła już bardzo krzywo. A szkoda, żeby taka fajna kózka skończyła marnie.

frederick hemmings koniec, buzi <33
ODPOWIEDZ
cron