właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
005.
Trudno było poczuć mu klimat świąt, gdy pierwszy raz od wielu lat spędzał je w słonecznej Australii, a nie w zaśnieżonym, zimnym Londynie, który cały przypominał jeden wielki świąteczny stroik, bo na każdym rogu w centrum widoczne były liczne ozdoby, idealnie wpisujące się w klimat zimowy tego miasta. Tutaj był upał, święty Mikołaj w surferskiej wersji, którego zaprzęg zamiast reniferów ciągnęły delfiny i świąteczny obiad z najbliższymi w ogrodzie, aby korzystać z pogody. Zamiast pieczonego indyka i kasztanów, organizowano grille i popijano chłodzące napoje, a nie grzane wino, za którym nawet tęsknił, ale nie był aż tak szalony, żeby się zdecydować je zrobić w tych warunkach atmosferycznych. Poza tym, podświadomie wiedział, dlaczego mu tego trunku brakuje. Bo kojarzył mu się z Carson. Nie, żeby robił z niej alkoholiczkę, ale mieli bardzo spójne podejście do kwestii wina — nie bardzo uważali je za alkohol, więc często pojawiało się na stole do zwykłego obiadu.
Być może liczył, że udział w świątecznych zawodach w surfingu nieco mu pomoże lepiej wczuć się w australijską wersję świąt. Mikołajowa czapka, która znalazła się na jego głowie i trzecie miejsce, które udało mu się zająć w swojej grupie jednak nie zdziałały żadnych cudów. Pewnie ktoś mądrzejszy od niego wskazałby mu, gdzie leżał jego główny problem i nie do końca chodziło tutaj o pogodę, ale on wcale nie chciał dopuścić do siebie, że właściwie nie miał w tym roku za dużej ochoty na święta. Być może dlatego, że jedyny prezent, jakiego się spodziewał w tym roku były papiery rozwodowe, wręczone mu nie podczas wspólnego posiłku świątecznego, a przez próg drzwi frontowych co najwyżej, a być może nawet wysłane pocztą, jeśli Carson wróci do Londynu przed Bożym Narodzeniem. Czuł się niesamowicie dziwnie z faktem, że nawet tego nie wiedział. Prawie tak samo jak z tym, że właśnie widział ją na plaży, kilkanaście kroków od niego, gdy szedł z deską i mokrą czapką mikołaja w ręce, aby odłożyć to wszystko w bezpieczne miejsce.
Carson — nie było to pytanie, tylko chyba bardziej forma przywitania, bo przecież nie potrzebował od swojej (jeszcze) żony potwierdzenia, że to właśnie ona. — Zatęskniłaś za plażowaniem w święta? — zapytał, starając się brzmieć lekko, gdy podszedł bliżej. W pierwszym odruchu chciał zapytać, czy wpadła kibicować jakiemuś innemu byłemu w konkursie na najlepszego bałwana z piasku, ale z jakiegoś powodu wyparowało mu to zupełnie z głowy, gdy znalazł się naprzeciwko niej. Być może dlatego, że aura nagle wydawała się o wiele bardziej świąteczna, a może po prostu dlatego, że była jedną z ostatnich osób, które spodziewał się tu spotkać.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
004.
And if you're not made for me,
why did we fall in love?
Im dłużej przebywała w Lorne, tym bardziej wydłużała się lista powodów, przez które Carson nie mogła się tu odnaleźć. Nie dosłownie, oczywiście - mieszkała tu przez dwadzieścia lat, wciąż pamiętała, jak się dostać na rynek albo na plażę (nawet jeśli odwiedzanie tych miejsc teraz było trochę dziwacznym uczuciem), a mimo to czuła się równie zagubiona jak wtedy, gdy opuszczała Londyn z nadzieją, że pobyt w Australii rozwiąże jej problemy. Okazało się jednak, że ignorowanie zawodowych obowiązków na innym kontynencie nie pomagało, a zbliżające się święta jeszcze bardziej mieszały Carson w głowie. Wciąż czuła, że ktoś sobie robi z niej żarty, twierdząc, że już jest grudzień i pora dekorować choinki albo wyciągać chanukowy świecznik. To był idiotyczny rok: po ciężkiej wiośnie i lecie w Anglii przyszła… kolejna wiosna i kolejne lato w Australii, dlatego w głowie Carson mogli żyć właśnie w dowolnym miesiącu od czerwca do grudnia, ale czy to był na pewno grudzień? Nie była tego wcale pewna, dlatego zrobiła jedyną rozsądną rzecz, jaką mogła zrobić kobieta w jej sytuacji.
Nastukała się.
Na jej usprawiedliwienie - zapomniała, że picie alkoholu, gdy na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni, a ty z powodu upału prawie nic nie jesz, to nie to samo co picie do obiadu zjadanego w swetrze. Tym, że wypity alkohol szybko ją trzepnął, zaskoczona była pewnie wyłącznie Carson, ale postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce: wyszła z knajpy przy plaży (którą teraz postrzegała jako główną przyczynę własnego upadku - knajpę, nie plażę. No i z pewnością nie tę typiarę, którą Carson zobaczyłaby w lustrze). Planowała się trochę przespacerować, z nadzieją, że świeże powietrze pomoże jej wytrzeźwieć, dlatego gdy zobaczyła swojego męża, bohatersko przedzierała się przez cały ten australijski piasek, nie wiedząc za bardzo, dokąd idzie.
I nie, nawet nie próbowała udawać, że go nie obczaiła od góry do dołu, gdy już do niej podszedł. Albo to ona podeszła do niego, mogło jej się trochę mylić.
- Ani trochę - odparła dość pogodnie. Nie kłamała - w Londynie łatwiej jej było przetrwać święta, bo nie musiała mierzyć się z nieobecnością swojej mamy: nie było jej, tak samo jak całej reszty rodziny, która świętowała w Australii, tej brak był wtedy mniej dotkliwy. - Ale to miła odmiana, gdy nie musisz się zastanawiać, czy przeziębienie cię rozłoży do świąt, czy wytrzymasz do nowego roku - dodała, dotknęła swoich włosów i westchnęła. - Jestem trochę nastukana - ostrzegła go od razu, widocznie pogodzona z tym, że nie uda jej się tego ukryć. Westchnęła, nad sobą i nad życiem. - W którą stronę idziesz? Bo mnie wszystko jedno - i widocznie zamierzała od tej pory po prostu iść razem z Joeyem, nawet jeśli nikt jej nie zapraszał. A gdy ruszyła obok niego, postanowiła jeszcze popisać się błyskotliwością: - Wiesz, że masz mokrą czapkę? - upewniła się.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
W jego przypadku być może było odrobinę łatwiej, bo po pierwsze on nie przyjechał tu tylko na chwilę, ale z planem, że zostanie na zdecydowanie dłużej. A po drugie, powrót w rodzinne strony rzeczywiście rozwiązał część jego problemów, przede wszystkim tych związanych z życiem zawodowym, bo chociaż zajmował się czymś o wiele prostszym niż wcześniej, być może nieco bardziej prymitywnym nawet, to jednak potrafił odnaleźć w tym więcej satysfakcji na co dzień, a mnie przymusu, jak to miało przy okazji jego poprzedniej pracy, do której zupełnie stracił zupełnie zapał i nie wyobrażał sobie, aby miał do tego wrócić. Jednak nie ma co się łudzić, że nagle było jakoś idealnie i różowo. Część problemów wydawała się rozwiązać, ale na ich miejsce pojawiły się nowe, które nie dawały mu spokoju. I szczerze mówiąc trudno się dziwić. Musiałby być skończonym idiotą albo zapatrzonym w siebie narcyzem, żeby nie zastanawiać się nad tym, co dalej z jego małżeństwem i nie czuć się gównianie z tym, że żyli z Carson na innych kontynentach. Wbrew temu, jak wyglądała ich ostatnia rozmowa, wcale nie było mu wszystko jedno, wcale też nie był specjalnie na nią obrażony czy zły. Był po prostu rozgoryczony tym, jak to wszystko wyglądało, być może odrobinę zraniony i zirytowany, że nie ma pojęcia, jak to naprawić, żeby pogodzić wszystkie potrzeby i życiowe plany, które dość mocno się im rozjechały.
Nie potrzebował zbyt dużo czasu, aby zauważyć, że nie była aktualnie specjalnie trzeźwa. Lekko zarumienione policzki i błyszczące oczy mogły oczywiście być też spowodowane panującym upałem, ale znał ją na tyle, aby wiedzieć, jak wygląda, gdy jest wstawiona.
Jest to spory plus, to prawda — trudno się z tym nie zgodzić. On zdecydowanie znalazłby więcej zalet tej zmiany, jednak siłą rzeczy: wiedział, że ona nie postrzega tej kwestii tak samo. Nie dodał, że tutaj najwyraźniej warto zastanowić się, czy aby na pewno w tej temperaturze można wypić tyle samo alkoholu co w nieco innym klimacie, nie zamierzał jej przecież prawić kazań. Nie robił tego w tej kwestii w czasach, gdy byli prawdziwym małżeństwem, więc tym bardziej głupio robić to teraz, gdy chyba już do końca nim nie byli.
Zdążyłem zauważyć — nie zamierzał jej okłamywać, że jakoś wybitnie się z tym faktem kryła. — Bardziej pozytywnie, czy dramatycznie nastukana? — dopytał, bo w sumie po pierwsze było to dość istotne, a po drugie był ciekawy. Musiał wiedzieć, na co się przygotować. Czy na zabawną, pijaną Carson, czy może nieco rozhisteryzowaną i dramatyczną wersję. Cokolwiek by go nie czekało, zamierzał dotrzymać jej jednak towarzystwa przynajmniej do czasu, aż nie wytrzeźwieje. Albo on nie upije się z nią zupełnie przypadkiem, ale tego nie brał w swojej rozsądnej głowie pod uwagę.
Odstawię deskę, a potem możemy poszukać Ci trochę cukru, hm? — zaproponował, trochę się cieszą, że najwyraźniej sama zamierzała iść z nim, a nie musiał jakoś specjalnie jej męczyć, żeby nie uznała głupio, że może pójdzie spać na tej rozgrzanej plaży, czekając aż wytrzeźwieje. — Wiem — przyznał z lekkim rozbawieniem. — Słyszałem, że tak się zdarza, gdy się wchodzi w niej do wody, ale wolałem sprawdzić osobiście — nie było to aż takie kłamstwo. To znaczy tego akurat nie sprawdzał, bo było oczywiste, ale w wielu innych kwestiach był upartym osłem, który musiał o wszystkim przekonać się sam, zamiast ufać ślepo innym.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
To prawda - nie widziała zbyt wielu plusów spędzania grudnia w Australii: im dłużej tu była, tym częściej zaczynała myśleć o swoim przyjeździe do domu nie jako o wakacjach, ale jako o porażce, ostatecznym dowodzie na to, że Carson jednak się nie udało. Trudno było jej zachwycać się tutejszą plażą, wysokimi temperaturami albo długimi dniami, bo przecież już odkąd była nastolatką, wiedziała, że kiedyś wyjedzie z Lorne Bay. Teraz wszystkie te elementy typowej australijskiej zimy odrobinę działały jej na nerwy, po prostu dlatego, że zawsze chciała od nich uciec. A z drugiej strony - było w tym coś dziwnie kojącego. Przecież Carson była przyzwyczajona do grudniowych upałów od dzieciaka. Dopiero potem musiała przestawić się na angielską pluchę i wcześnie zapadający zmrok. W dodatku niemal za każdym razem, gdy mówiła, skąd pochodzi, ludzie w Londynie reagowali na to z pewną przesadą: zbyt dużym entuzjazmem i zainteresowaniem, jakby Carson podała im nazwę zupełnie wymyślonego państewka. Miejsce, w którym się urodziła i które zawsze wydawało jej się zupełnie normalne, wręcz nudne, nagle stawało się czymś dziwnym, rodzącym stanowczo za wiele pytań (i co, wy naprawdę surfujecie w święta?). Z tego powodu miło było wrócić do czegoś, co wciąż pamiętała i być wśród ludzi, którzy, podobnie jak ona, przyjmują to jako zupełny pewnik, a nie powód do dziwnej ekscytacji. Do tego jednak nie zamierzała się jeszcze przyznawać.
- Hm? Och, nie, jestem raczej wesolutka - odparła beztrosko. Miała całkiem dobry humor, co było dość przyjemną odmianą: niby ile można czuć, jak nagle zalewa cię trudny do okiełznania smutek, który dusi cię w piersi tak, że z trudem łapiesz oddech, a potem niespodziewanie zaczynasz płakać tak bardzo, że nie potrafisz przestać - a wszystko dlatego, że twój mąż już cię nie kocha.
Zmarszczyła lekko nos i pokręciła głową: - Ja nie słodzę - przypomniała mu, a potem chyba uświadomiła sobie, że to nie było najmądrzejsze. Pokręciła głową raz jeszcze, jakby chciała przekazać, żeby nie zwracał uwagi na to, co właśnie powiedziała. Założyła sobie włosy za uszy, próbując tym samym doprowadzić się do porządku (powodzenia). - Trochę cukru, tak. Byle nie w kostkach. A masz jakąś wodę? Taką do picia, nie do pływania - w tym momencie wyglądał jej na kogoś, kto mógłby mieć przy sobie butelkę z wodą. Choćby dlatego, że Joey miał przy sobie mokrą czapkę. To ostatnie widocznie nie dawało jej spokoju - ruszyła obok niego, patrząc na swojego wkrótce - byłego - męża z pewną podejrzliwością, zupełnie jakby chciała mu powiedzieć, że to było dość głupiutkie z jego strony (widocznie pijana Carson lubiła zdrobnienia, którymi trzeźwa Carson gardziła).
A gdy wreszcie udało jej się rozwiązać tę wyjątkowo trudną zagadkę, aż przystanęła. - No coś ty - powiedziała, gapiąc się na niego tak, jak gdyby właśnie jej powiedział, że deski surfingowe przejęły władzę nad światem. Spojrzała w stronę wody, a potem na Joeya. I znów w stronę wody. - Oni naprawdę dalej to robią?! - oni, nie wy, nawet jeśli Joey ewidentnie był w to zaangażowany. Bardzo ją to odkrycie podekscytowało - na tyle, że przez chwilę wyglądała, jakby była gotowa iść oglądać resztę konkursu. Na szczęście Carson udało zebrać się w Carson (czyli w środku, a nawet w środeczku) i mogli ruszyć dalej, gdziekolwiek Joey zamierzał odłożyć deskę. - No dobrze - zaczęła. - Więc surfujesz. I co ty tu jeszcze robisz?

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Mówienie o zachwycie i ekscytacji w jego przypadku nie było może do końca na miejscu, ale zdecydowanie było w nim o wiele więcej pozytywnych odczuć względem tego miejsca. Przede wszystkim odczuwał tu spokój — jakby jednak pasował tu zdecydowanie lepiej niż do Londynu, w którym przestał czuć się potrzebny i nie miał już swojego miejsca. Jakby to, że tu naprawdę surfowało się w święta i mógł to zrobić, zamiast przedzierać się przez zakorkowane miasto, które dodatkowo sparaliżowała cienka warstwa śniegu na drogach, było sposobem na to, aby złapać pełen oddech i stwierdzić, że to święta, które chciał spędzić. Nawet jeśli umówmy się — nie był specjalnym fanatykiem samych w sobie świąt, na pewno nie w takiej popularnej formie śpiewania wspólnych kolęd, ubierania choinki czy czegoś takiego. Dla niego święta zawsze były związane z ludźmi. Bliskimi, z którymi chciało się ten czas spędzić po swojemu — wcale nie zmuszając się do zjedzenia kolejnej porcji świątecznych dań, których się nie lubiło, ale robią swój ulubiony obiad, otwierając do niego lepsze niż zazwyczaj wino i pozwalając sobie na bycie razem bez wiszącego nad głową widma kolejnego dnia, w którym będzie trzeba zrobić tylko wszystko. I nawet jeśli miał ten swój piasek i plażę, i ocean na którym mógł surfować, i święta, które chciał spędzać, to problemem było to, że nie miał jedynej osoby, z którą chciał je spędzać. I nagle to wszystko dość mocno blakło, jakby życie chciało mu przypomnieć, że nie można mieć nigdy wszystkiego.
Cieszy mnie to — przyznał zupełnie szczerze. Cieszyło go to po pierwsze dlatego, że miło było widzieć Carson w dobrym humorze, nawet jeśli było to spowodowane upojeniem alkoholowym i nadmiarem słońca. A po drugie dlatego, że absolutnie nie chciał się z nią w tym momencie kłócić. Nie tylko dlatego, że kłótnia trzeźwego z pijanym zawsze była bezcelowa, ale tak po prostu.
Pamiętam, Carson — zapewnił ją z lekkim rozbawieniem, gdy przypomniałą mu, że nie słodzi. Pamiętał bardzo dużo jej nawyków i preferencji i wiele szczegółów, które nigdy pewnie już mu się nie przydadzą, skoro dopiero co proponowałą mu oddanie pierścionka. I chociaż nie powinno być to dziwne, to i tak okazało się trudne do przełknięcia. I wiązało się z koniecznością oswajania się stopniowego z myślą o tym, że to koniec.
Co złego jest w cukrze w kostkach? — zapytał z zainteresowaniem, przyglądając się jej. — Mam w aucie, zaraz tam będziemy — i rzeczywiście, nie minęło dużo czasu, gdy dotarli do odpowiedniego pojazdu, a on mógł podać jej butelkę wody z turystycznej lodówki, która była w bagażniku, więc nie musiała się obawiać, że się poparzy.
Jesteś dziwnie zszokowana tym faktem — ten zwyczaj było obecny w Lorne odkąd tylko pamiętał i nie zmienił się w trakcie ich życia tutaj, więc wątpił, aby miało nastąpić to w ciągu najbliższych kilku czy nawet kilkunastu lat. Niewiele było osób w Australii, które nie potrafiły pływać na desce, więc chętnych nigdy nie brakowało. — Zrobili z tego imprezę charytatywną i chyba jest jeszcze bardziej popularne niż było — być może dlatego, że moda na działania charytatywne miała się bardzo dobrze i świetnie wyglądała na instagramie, a może po prostu ludzie mieli dobre serduszka.
Zapiął deskę na dachu swojego auta, mocując ją odpowiednio, żeby przypadkiem jej nie stracić, a potem spojrzał ponownie na Carson przez moment zastanawiając się nad odpowiedzią. — W tym momencie rozmawiam z moją pijaną żoną — wiedział, że wcale nie o to pytała, ale nie wiedział, co miałby jej powiedzieć. Żyje, mieszka, pracuje. Ma psa? Tak skupił się na tym, że jednocześnie chciał i nie chciał z nią o tym rozmawiać, że nawet nie zauważył, że zupełnie naturalnie nazwał ją swoją żoną. Którą niby była, ale obydwoje wiedzieli, jak to wyglądało.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Trochę ją to zaskoczyło - to, że Joey pamiętał. Pewnie nie powinno jej to dziwić: to przecież tak działało, prawda? Kiedy spędzasz z kimś tyle lat, to chyba normalne, że w twoim mózgu powstaje specjalna szufladka poświęcona tej osobie - gdzieś obok szufladek na ulubione sceny z filmów i książek, na przykre sytuacje z dzieciństwa, które zostawiły po sobie ślad albo szufladki na wszystkie te ważne, dorosłe rzeczy, o których powinieneś pamiętać, jak numer ubezpieczenia i zalecenia lekarza, ale one wpadają do tej nieszczęsnej szufladki, która zamyka się z trzaskiem, sprawiając, że natychmiast zapominasz o wszystkim, co się w niej znalazło. Przecież Carson też miała w głowie taką, która gromadziła wszystkie te informacje dotyczące Joeya: na którym boku śpi i czy ma lekki sen, czy soli więcej, czy mniej, czy lubi jeść w łóżku albo gadać w trakcie oglądania filmów, czy robi listy zakupów i potem się ich trzyma… To sprawiało, że jeszcze po tym, jak Joey wyjechał do Australii, zdarzało jej się chwycić opakowanie lodów, które jadł tylko on, a scrollując instagram o pierwszej w nocy, trafiać na memy, które od razu chciała mu wysłać, zanim sobie nie przypomniała. Powinna więc łatwo przyjąć do wiadomości, że on mógł mieć podobnie, a rozstanie z kimś nie sprawiało, że magiczna gumka nagle pozbawi cię wszystkich wspomnień. Jego wyjazd do Lorne traktowała jednak dużo bardziej osobiście niż by chciała: komunikat nie chcę dłużej mieszkać w tym mieście w jej głowie oznaczał mniej więcej nie chcę dłużej być twoim mężem, a z kolei: chcę wyjechać do Lorne w słowniku Carson można przetłumaczyć jako nie jesteś wystarczająco dobra, żebym został tu z tobą. A skoro tak, żeby w ogóle przetrwać te miesiące, najłatwiej było zrobić z niego, cóż, tego złego: tego, który nie tęskni, któremu nie jest ciężko z ich rozstaniem i który zdążył już wszystko zapomnieć.
- Nie wiem, ale coś na pewno - odparła w sprawie cukru. Jej koleżanki i przypadkowe influencerki co chwilę informowały o tym, że odstawiają cukier, a dietetyczki zachęcały do używania ksylitolu, więc coś musiało być na rzeczy. Nie umiałaby jednak wytłumaczyć, o co im wszystkim chodzi: cały cukrowy rant trafiał w głowie Carson do tej szufladki z informacjami, które wlatywały jej jednym uchem, a wylatywały drugim. - Ja po prostu mam ochotę na batona - wyjaśniła mu, dlaczego sama postanowiła wzgardzić cukrem. Kiedy była wstawiona, wydawało jej się, że to ważne i że musi to wyjaśnić, żeby Joey nie kazał jej teraz jeść białego cukru łyżeczką, skoro chciał jej znaleźć “trochę cukru”. Na szczęście nie miała żadnych uwag dotyczących wody i po prostu przyjęła od niego butelkę, by zaraz wziąć łyka. W innych warunkach czułaby się pewnie teraz okropnie niezręcznie: ciężko byłoby jej się odnaleźć w sytuacji, gdy niby stoi ze swoim mężem, ale ma auto z deską surfingową na dachu i lodówką turystyczną, bo to wszystko wydawałoby jej się zbyt obce. Na szczęście wypiła wystarczająco dużo wina, by bardziej przejmować się tym, że Joey wygląda jak hotówa, niż jego nowym Samochodem Surfera.
Uniosła nieco brwi w odpowiedzi. - Może teraz ja cię zaszokuję - zaczęła i mogła trochę przekręcić to słowo, ale sama nie wyłapała swojego przejęzyczenia. - … ale wyobraź sobie, że moi rodzice nie zabierali mnie na bożonarodzeniowe imprezy na plaży - brała w niej udział kilka razy, już kiedy była nastolatką i chodziła na plażę z koleżankami, ale to zawsze była impreza, o której głównie słyszała i którą mogła obserwować z boku, a nie brać w niej udział jak wszyscy inni. Podobnie jak wiele innych, bożonarodzeniowych tradycji, które Joeyowi mogły wydawać się oczywiste, ale dla wychowanej w żydowskiej rodzinie Carson - zupełnie nie. A potem już tylko spojrzała na niego z wymowną miną: nie znosiła imprez charytatywnych (o czym mógł doskonale wiedzieć), ale na szczęście wypiła o jeden kieliszek wina za mało, żeby teraz wygłaszać wściekły monolog na ich temat.
Wypiła jednak wystarczająco dużo, by nie zirytować się, że Joey nie odpowiedział jej na pytanie. Zamiast tego przekręciła lekko głowę w bok i spytała: - Z kim się zamieniłeś na głowy? - jedyną poprawną odpowiedzią było z chujem, a mina Carson jasno wskazywała, że jest bardzo, ale to bardzo dumna z tego żartu. Nie musiał odpowiadać, bo zaraz potem dodała: - Chodź, wezmę cię na drinka.
I, oczywiście, nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, że została nazwana pijaną żoną. Mogła mu proponować, że zapisze go do newslettera swoich byłych chłopaków i proponować, że zwróci mu pierścionek, ale wciąż, tak głęboko, w środku, była jego żoną. Ale tylko trochę nastukaną, a nie pijaną, to ważne rozróżnienie.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Chyba nawet, gdyby był tym złym (chociaż i tak potrafił dostrzec w niektórych momentach, gdy podchodził do sprawy względnie obiektywnie, że wina była bardziej po jego stronie), to wymazanie tylu wspólnych lat życia wydawało się niemożliwe. Nie potrafił nadal nie tylko zapomnieć tego, jakie były jej przyzwyczajenia i nawyki oraz preferencje w wielu, często bardzo błahych i codziennych rzeczach, ale też sam łapał się na tym, że i w nim te nawyki nadal siedziały. Te, które wynikały z tego, że małżeństwo wymagało kompromisów, które wdrażało się stopniowo również w tych najdrobniejszych czynnościach codziennych, dostosowując się do Carson w jednym, gdy ona nieco naginała swoje wcześniejsze przyzwyczajenia, aby dostosować się w czymś innym do niego. Takie rzeczy nie uciekały z pamięci zbyt szybko, a on nawet nie chciał, aby to się stało. Tak naprawdę bardziej pielęgnował te nawyki i przyzwyczajenia, nie próbując nawet ich za bardzo zmieniać, zamiast odrzucić i przystosować się w tych codziennych kwestiach, które w znacznym stopniu tworzą życie, do tego, co miał aktualnie. Bo nawet jeśli zachował się jak idiota i nie potrafił tego wszystkiego pogodzić (bo walczyły w nim dwa wilki, trudna sprawa), to nadal była najważniejszą i najbliższą mu osobą w życiu. Co sprawiało, że trudno było nie tęsknić. I jeszcze trudniej było przejść przez to lekko.
Okej — pokiwał głową z lekkim uśmiechem rozbawienia, który pojawił się na jego twarzy. — Będziemy go w takim razie unikać dla bezpieczeństwa — zapewnił ją zupełnie poważnie. Co wcale nie było przeszkodą, bo przecież nie zamierzał zabierać jej na cukier w kostkach. Lepiej sprawdziłoby się jakieś owocowe smoothie, do którego nie doleje alkoholu, ale najwyraźniej Carson miała inne plany. — Batona, okej. Masz jakieś wymagania w tym przypadku? — może nie mógł mieć zaokrąglonych brzegów albo być zbyt płaski, skoro kształty ewidentnie odgrywały dla niej istotną rolę? A może po prostu w tym przypadku pijana Carson miała ochotę na konkretnego batona? To ważne informacje.
Przyglądał się jej pytającym spojrzeniem, gdy zaczęła mówić o tym, że go w tym momencie postanowi zaszokować, czekając na to, co ma mu do zakomunikowania. Być może odrobinę się na nią zapatrzył i z lekkim opóźnieniem, chociaż liczył, że niezauważalnej dla kobiety, która była nastukana, jak mu sama radośnie oznajmiła, zareagował na te słowa, krótkim parsknięciem.
Ich o to nie posądzam, ale Oscara już bardziej — przyznał, bo przecież podobno od tego było starsze rodzeństwo. Przynajmniej w rodzinach, które można było określić mianem normalnych. Jego własna nigdy do tego zaszczytnego grona nie należała, dlatego też nie bardzo znał takie podejścia z doświadczenia. Nigdy nie miał dobrego kontaktu ze swoim młodszym bratem, ale zdawał sobie sprawę z faktu, że w przypadku jego żony i zięcia (albo szwagra, nie mam pojęcia, kto jest kim) wyglądało to zupełnie inaczej. Między innymi to sprawiało, że dawno temu miał spore opory przed tym, żeby poddać się uczuciom, które między nimi zaczęły się pojawiać. Szkoda, że nie pomyślał o tym samym, gdy pakował walizki, żeby wyjechać na inny kontynent. — Tak właśnie myślałem, że nie przekona Cię to do wzięcia udziału — jej mina w tym momencie dość jasno dawała mu do zrozumienia, że nie zaczęła organizować w Londynie charytatywnych aukcji ani oddawać na nie swoich książek. Albo jego rzeczy lub prezentów od niego, to niesamowicie budujące.
Niestety nie z Tobą, a mam wrażenie, że to dzisiaj jeszcze ciekawsze miejsce, niż zazwyczaj — Carson była piękną kobietą, od której nawet teraz (a może zwłaszcza teraz, gdy wiedział dość boleśnie, że stracił ją ze swojego życia na własne życzenie) nie potrafił oderwać wzroku, ale to nie sama uroda sprawiała, że go do niej przyciągało. Lubił jej poczucie humoru, jej sieci skojarzeń, które pojawiał się przy różnych tematach i lubił z nią dyskutować zarówno o rzeczach dość poważnych, jak i o tych pozornie błahych. No i nie ma co się oszukiwać: jakaś część niego bardzo chciała wiedzieć, co tak naprawdę myśli o tym wszystkim, co działo się z ich wspólnym życiem. Ale jednocześnie nie na tyle, aby nie być przerażonym na samą myśl, że miałby zapytać ją o to wprost.
I kto Cię odwiezie wtedy do domu, nastukaną jeszcze bardziej? — mimo poddania tego pomysłu pod wątpliwość, zamknął auto, żeby móc ruszyć z nią w kierunku obleganych beach barów i foodtrucków, których w okolicy plaży nie brakowało.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby każda decyzja - przeprowadzka, rozwód, zmiana pracy - była równie mało skomplikowana co wybór batona. Bo nad tym Carson nie musiała się wcale zastanawiać: od razu pokiwała głową na znak, że owszem, ma być bardzo konkretny. - Może być Snickers - poinformowała. - Albo może Kinder Bueno? Ale tylko białe - dodała szybko, bo uważała, że ten z białą czekoladą jest dużo lepszy od klasycznego, dlatego jadła tylko te pierwsze. Namyślała się jeszcze chwilę nad tym, jaki baton powinien zamykać dzisiaj jej pijane top 3, ale ostatecznie musiała zaakceptować swoją porażkę i wzruszyć ramionami. - Albo jakiś inny, wszystko mi jedno - naturalnie: w przypadku Carson wszystko jedno zwykle kończyło się na ojej, wcale nie mam na to ochoty, fujka, ale skoro wymyśliła już sobie dwa batony, może uda im się coś znaleźć.
Uśmiechnęła się lekko na myśl, że Oscar miałby ją zabierać na bożonarodzeniowe imprezy i wzruszyła lekko ramionami. - Oscar pewnie zaczął się ze mną kumplować dopiero po tym, jak przestałam się jarać Mikołajem i zrobiłam się fajna - stwierdziła. Carson, co było dość typowe dla tych rodzin, w których między dziećmi występują spore różnice wieku, trochę wychowywała się jak jedynaczka. Jej brat i siostry wchodzili już w okres nastoletni, gdy się urodziła, więc nie miała w domu towarzyszy zabaw, raczej pryszczate stwory, niezadowolone z tego, że rodzice kazali im zająć się gówniarą kilka godzin. Nie przypominała więc sobie, żeby w dzieciństwie była szczególnie blisko z Oscarem lub siostrami, a z perspektywy czasu nawet nie dziwiła się im, że mieli lepsze rzeczy do roboty niż zabieranie młodszej siostry na plażę. Jeszcze by im utonęła i rodzice daliby im szlaban, za dużo zamieszania. - Nie mam nic przeciwko imprezom charytatywnym - zaprotestowała. I może mogłaby tu postawić kropkę, ale ona postawiła mówić dalej: - Mam coś tylko przeciwko ludziom, którzy biorą w nich udział. Ale nie zrozum mnie źle, nie mówię teraz, że to źle, że ty bierzesz. To znaczy: masz o wiele większe wady niż to - na przykład to, że ją zostawił i kupił sobie dom w Lorne, jakby nie mógł chodzić na basen w Londynie. Albo brać dłuższe prysznice, zrzuciliby się przecież na rachunki za wodę.
Nie wytrzymała i roześmiała się: - Aha, bo myślałeś, że pozwoliłabym ci odwieźć mnie do domu? - spojrzała na niego zupełnie szczerze zachwycona głupotą tego założenia. Oczywiście, że by się nie zgodziła - mogła być pijana, ale wciąż miała swoją godność Porzuconej Kobiety. Niewiele więcej jej już zostało, więc musiała to w sobie pielęgnować. - Ty wiesz, że nie masz spodni? - dopytała jeszcze. Nie, żeby Carson to przeszkadzało, chyba po prostu chciała mu pokazać, że po alkoholu dalej jest bardzo błyskotliwa i spostrzegawcza (powodzenia, typiaro).
Ta błyskotliwa Carson ruszyła z Joeyem z powrotem w stronę plaży, planując chyba zabrać go do knajpy, z której sama niedawno wyszła (tym bardziej, że zostawiła tam swoje papierosy). Nie zdążyli jednak tam dojść, bo po drodze natknęli się na foodtruck, którego właściciel widocznie upadł na głowę - motywem przewodnim byli bowiem PIRACI. A Carson z jakiegoś powodu bardzo się to spodobało, więc zaciągnęła tam wkrótce-byłego-męża: głównie po to, żeby z bardzo poważną miną spytać sprzedawcę, czy sądzi, że jeśli Carson napije się teraz rumu, będzie potem rzygać. Skoro zaprzeczył - a miał na głowie piracką czapkę i papugę przytwierdzoną do ramienia, wyglądał jak człowiek godny zaufania - nie pozostało im nic innego jak kupić drinki i usiąść z nimi na plaży.
Miała trochę rozczochrane włosy i zaczerwienione policzki, pod pachą wciąż trzymała butelkę z resztką wody, którą od niego dostała, a gdy usiadła, sukienka podjechała jej trochę do góry, odsłaniając kawałek uda. Zignorowała to wszystko i gapiła się w swojego drinka, gdy powiedziała: - Tęsknię za tobą, wiesz? - zanim Joey zdążył coś odpowiedzieć, uśmiechnęła się i dodała szybko: - Nie musisz nic mówić - zapewniła i spojrzała na niego. - Po prostu… tęsknię za tobą.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, słysząc jak Carson poważnie traktuje kwestię batona, czując jednocześnie lekkie ukłucie gdzieś w środku. Trudno stwierdzić, czy była to bardziej tęsknota, czy może jednak żal do samego siebie, że potrafił porozmawiać z nią o preferencjach w kwestii słodyczy (ważna sprawa, nie oszukujmy się), ale w kwestii tego, jak pogodzić ich różne potrzeby tak, żeby jednak mieszkali nadal razem to już nie bardzo.
Nigdy nie jest Ci wszystko jedno w kwestii batona — oczywiście można byłoby powiedzieć, że gówno się znał, skoro mieszkał już jakiś czas na innym kontynencie. Ona po rozstaniu i przed rozwodem mogła postanowić zostać kimś innym i zmienić swoje przyzwyczajenia, bo taki miała kaprys albo po prostu tak wyszło. Wątpił jednak, że mogło wydarzyć się coś takiego i że dostając byle jakiego batona Carson uzna, że może być. Musiałby chyba wtedy zawieźć ją nie do domu, ale do szpitala, bo mogłoby to oznaczać, że ma jakiś udar cieplny.
Pokiwał lekko głową, uznając że nie będzie może wypytywać jej o Oscara bardziej w tym momencie, bo był to kierunek, który chyba mógł tworzyć potencjalne zgrzyty. Miało to jednak dużo sensu, chociaż Joey nie potrafił się odnieść do tej kwestii obiektywnie. On swojego brata nie zabierał nigdzie, bo obydwoje chodzili zupełnie innymi ścieżkami. I jak byli w tym wieku, że Mikołaj nie był już dla nich istotny, to te różnice były widoczne jeszcze bardziej.
Być może jednak lepiej było rozmawiać z nią o Oscarze i o tym, czym zaczęła się jarać, jak już była fajna i nie interesował jej stary typ z brodą (potem za jednego wyszła, więc nie wiem, chyba gubi się w zeznaniach…), niż poruszać kwestię imprez charytatywnych. Na jego twarzy pojawił się cierpki grymas, a on nie bardzo wiedział, jak powinien to skomentować. Zapytać, jakie wady najbardziej ją irytowały? To chyba dość ryzykowne, biorąc pod uwagę, że byli coraz bliżej momentu, w którym naprawdę powinni porozmawiać o rozwodzie.
Domyślam się, że masz całą długą listę — miał tego świadomość, dlatego uznał, że warto ją o tym zapewnić, żeby może uniknąć słuchania tego, co tam się znajdowało. Chociaż może powinien? Sam nie wiedział, walczyły w nim dwa wilki teraz mocno. A może dwie pirackie papugi, bo wilki chyba nie przepadają za pirackimi przygodami. A on z jednej strony chciał wiedzieć, jakie wady był aż tak straszne, że nie chciała być już jego żoną, ale z drugiej strony obawiał się tego, jak poczułby się słysząc to z jej ust w takich okolicznościach. I nie chodziło tu o to, że byli na plaży, a ona była lekko pijana.
Aha, bo myślisz, że zostawiłbym Cię tu samą albo pozwolił wracać pieszo? Są święta, złapanie ubera zajęłoby Ci wieki — na plaży był tłum ludzi, którzy zapewne niedługo zaczną się przemieszczać czy to na imprezy w pubach, czy żeby świętować w domu albo szukać prezentów na ostatnią chwilę na jarmarkach w innych częściach miasta. A on nie wyobrażał sobie, żeby miał ją zostawić. Przynajmniej teraz, bo gdy spierdalał z Londynu najwyraźniej nie był taki mądry. — I koszulki — dodał, jakby nie zauważyła. — Jesteśmy na plaży — przypomniał jej jeszcze. I było ponad 30 stopni. A on nie miał się czego wstydzić (niech nie udaje, że nie zauważyła, buziaczki).
Zapewne rozsądnie byłoby spróbować ją powstrzymać przed piciem rumu na rozgrzanej plaży, gdy wlała w siebie wcześniej sporo wina i była lekko nastukana, jak to określiła gdzieś po drodze. Wiedział jednak, że próby prawienia jej morałów okazałyby się daremne i zamiast przynieść efekty, rozpętałyby raczej tylko jakąś awanturę. Dlatego nie pozostało mu nic innego, niż dotrzymać jej towarzystwa i ewentualnie pomóc, gdy okaże się (szok i niedowierzanie), że pirat z foodtrucku ją oszukał. Chociaż nie tylko dlatego, że się o nią martwił, a wolał z dwojga złego zostać rozwodnikiem niż wdowcem, nie chciał jej zostawiać. Być może duży wpływ na to miał fakt, że z tymi zarumienionymi policzkami i włosami w nieładzie była najpiękniejsza na świecie oraz to, jak bardzo mu jej brakowało każdego dnia, a w tym okresie świątecznym odczuwał to jeszcze bardziej.
Jej słowa — mimo że trochę chciał to usłyszeć — okazały się zadziwiająco mocno bolesne. Nagle wzięcie głębszego oddechu okazało się trudniejsze niż chwilę wcześniej, bo nawet jeśli egoistycznie chciał, żeby za nim tęskniła, to jednak mimo wszystko była dla niego najważniejszą osobą. Chciał, żeby była szczęśliwa. I żeby było to dla niej łatwiejsze, niż dla niego. — Przykro mi — przyznał, zupełnie szczerze, przenosząc na nią wzrok i przyglądając się jej twarzy. — Ja za Tobą też — dodał, odrobinę ciszej i bardzo żałował, że objęcie jej teraz ramieniem i przytulenie do siebie wydawało się tak bardzo nie na miejscu.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Uśmiechnęła się, jak gdyby właśnie została przyłapana na gorącym uczynku, po czym wzruszyła lekko ramionami. Nachyliła się w stronę męża z miną wyrażającą pełną konspirację. - Może po prostu zapomniałam, jakie jeszcze mają tu batony - zwierzyła mu się w zaufaniu. Trochę żartowała - przecież słodycze dostępne w Australii nie różniły się aż tak od tych z Anglii - kolonializm, globalizacja, te sprawy - ale mimo wszystko nie zamierzała przecież kupować sobie teraz batona tim tam, żeby odgryźć jego rogi i zamoczyć w kawie. W domu zawsze wiedziała, jakie słodycze znajdują się w sklepie pod domem albo gdzie w okolicy znaleźć chipsy octowe, a w Lorne nie miała podobnej orientacji, co sprawiało, że czasami czuła się zwyczajnie zagubiona. Chociaż, żeby być fair, zagubiona czuła się chyba już od dawna i nie miało to dużego związku z Australią: ciężko było jej już w Londynie, gdy mieszkanie nagle opustoszało, a ona bez końca wierciła się w łóżku niepotrzebnie dużym dla jednej osoby, by wreszcie poddać się koło czwartej nad ranem i zapalić światło w sypialni, korzystając z tego, że nie było obok niej nikogo, komu mogłoby to przeszkadzać (a potem, gdy już udało jej się trochę przespać i zebrać do kupy, włączała komputer i próbowała pracować, dopóki nie odkrywała ze zdziwieniem, że już jest wieczór, ona cały dzień nic nie jadła i głowa jej pęka - dawniej robiła sobie przerwę po prostu wtedy, gdy Joey wracał do domu). Odejście Joeya nie wiązało się tylko ze złamanym sercem, ale też z kompletnym zagubieniem: w ogóle nie potrafiła odnaleźć się w codzienności, w której jego nie było. A przyjazd do Lorne nie zdołał niczego naprawić.
Jej mina złagodniała i spojrzała na niego, przekrzywiając lekko głowę - tak jak wtedy, gdy chciała pokazać, że ona tylko żartowała i wcale nie chciała, żeby jej rozmówca się obraził albo zasmucił. - Wyjechałeś surfować w Australii - przypomniała mu. - To uważam za większą wadę niż chodzenie na imprezy charytatywne, nie chodziło mi o nic więcej, nie robię żadnej listy - dodała, na wypadek gdyby to nie było dla niego oczywiste. Jasne, pewnie zdarzało jej się zapędzać - podczas jakiejś sprzeczki w kuchni o dwudziestej drugiej, gdy łatwo przychodziło mówienie ty zawsze… albo ty nigdy…, ale nie miała osobnego pliku w google docsach, gdzie punktowała jego wady. Była z nim przez całe swoje dorosłe życie i nie wyobrażała sobie, że Joeya miałoby tu zabraknąć, więc po co miałaby to robić?
Na szczęście skoro przed chwilą wytknęła mu to porzucenie, nie mogła zrobić się nudna i po raz kolejny przypomnieć Joeyowi, że już raz zostawił ją samą, więc niby czemu nie mógłby tego zrobić drugi raz, na plaży. Trochę ją, rzecz jasna, korciło, ale jej redaktorzy dobrze ją wytrenowali i Carson zaakceptowała już, że powtórzenia to nie jest dobra rzecz (podobnie jak proza repetytywna). - Może zdarzy się świąteczny cud i zabiorę się do domu razem z Mikołajem - skwitowała tylko, nie przypominając mu już, że Carson teoretycznie wciąż była przecież na innej imprezie: wystarczyłoby wrócić do knajpy, z której wyszła i zabrać się z którymś z gości. Ale widocznie lubiła starych dziadów z brodą. - To akurat dobrze - odpowiedziała w sprawie jego koszulki, bo faktycznie: od początku nie zamierzała udawać, że nie docenia.
Nie spodziewała się chyba żadnej konkretnej reakcji: nie była wcale przekonana, że Joey odpowie jej tym samym, skoro wydawał się być irytująco zadowolony z życia w Australii. Dlatego jego przykro mi potraktowała jako przykro mi, ale ja za tobą nie i uśmiechnęła się do niego jeszcze szerzej, żeby na pewno wiedział, że to przecież żaden problem. A potem nie pozostało jej już chyba nic innego jak wydać z siebie jeden z tych odgłosów między śmiechem a parsknięciem i pociągnąć nosem, bo nagle uświadomiła sobie, że ma katar. - Nie przejmuj się, przejdzie nam - zapewniła go, a gdy uświadomiła sobie, że chyba cytuje teraz jakiś film, znów się uśmiechnęła. - To przecież tylko miłość - dodała to takim tonem, jakby chciała mu powiedzieć, że to zaledwie drobna niedogodność, z którą szybko się uporają. A potem - choć ona myślała raczej o całowaniu się, a nie o przytulaniu - uniosła swój plastikowy kubeczek, żeby się z nim stuknąć jak do toastu: skoro ludzie pili za początki miłości na weselach, równie dobrze można było pić za koniec miłości.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Zrobiło mu się cieplej — nie od upału, ale tak w środku— gdy widział ją w takim wesołym nastroju. Minęło sporo czasu od momentu, w którym ostatnio miał ku temu okazję, więc doceniał tym bardziej. Co prawda fakt, że musiała być w tym celu pijana rzucał spory cień na to wszystko, ale nie chciał się tym aż tak przejmować. To znaczy: przejmował się nią i tym, że będzie cierpieć od nadmiaru alkoholu, w dodatku w różnych wydaniach oraz tym, czy nie zgubi się w drodze powrotnej (skoro on jej odwieźć nie mógł), stwierdzając że nie chce się jej wracać, więc będzie spać na plaży. Ale dość samolubnie nie chciał tego brać pod uwagę w kwestii wspomnień z tego dnia, uznając dość rozsądnie, że nic z tego by nie miało miejsca, gdyby nie ilość wypitego na przyjęciu wina. Nie miał to do końca sensu, zdawał sobie z tego świetnie sprawę, ale trochę tego potrzebował. Nawet bardziej, niż się spodziewał.
Nie martw się, znajdziemy coś innego i lepszego niż tim tam — zapewnił ją, wspominając ten australijski baton. A właściwie trochę bardziej chyba ciastka, ale nadal był to pierwszy słodki przysmak kojarzący się wprost z Australią, który przyszedł mu do głowy. Mogli mieć aktualnie bardzo skomplikowaną relację, w której padało niewiele miłych słów przy ostatnim spotkaniu, ale nie był aż tak okrutny, żeby częstować ją australijskimi przysmakami, jakby co najmniej wierzył, że dzięki nim uzna, że może jednak warto tu mieszkać. Wolałby, żeby uznała tak dlatego, że chciała mieszkać z nim. Ale czy mógł mieć w ogóle na to nadzieję, skoro on nie uznał, że chce mieszkać z nią na tyle, żeby zostać w Londynie? W mieście, w którym już na długo przed wyjazdem czuł się obco i nie na miejscu i wydawało mu się, że tutaj będzie lepiej. I rzeczywiście, pod pewnymi względami się to udało. Nie wziął jednak pod uwagę, że samo miasto i otoczenie to nie wszystko, skoro najważniejsza część jego życia została na innym kontynencie. I bez niej trudno było mówić o tym, że ma tutaj w ogóle dom.
Pokiwał głową, zaciskając na dłuższą chwilę, jednak nie powiedział nic więcej. Nie posądzał jej o sporządzanie listy w czasach, gdy byli razem. Tak zupełnie naprawdę, a nie tak jak teraz. Ale po jego wyjeździe miała do tego całkiem spore prawo — znaleźć całą listę zażaleń pod jego adresem i wad, przez które ich małżeństwo aktualnie nie istniało i żyli w tym dziwnym zawieszeniu, gdzie nawet nie dał jej rozwodu, zanim uciekł. A teraz ona chciałą uciekać z Mikołajem, uważając to za cud, co poskutkowało tym, że spojrzał na nią z ukosa, wzdychając ciężko, ale darując sobie prawienie dalszych kazań — i tak nie miało to najmniejszego sensu w tym momencie, a on nie chciał spędzić tego czasu (chwilowej szczerości i jakiejś większej wrażliwości, którą ona najwyraźniej miała w sobie, bo była pijana, a on dlatego, że ją kochał i zupełnie naturalnie, widząc ją w takim stanie, był bardziej troskliwy i łagodny) na kłótni.
Mógł w jakimś stopniu zadowolony z życia w Australii, tak jak zapewne ona była zadowolona z życia w Londynie. W końcu coś ich trzymało w tych zupełnie różnych miejscach na świecie, mimo że za sobą tęsknili, jak zadeklarowali w tym momencie. Ale daleko było mu do chociażby akceptacji, nie mówiąc już o zadowoleniu czy umiejętności przejścia do normalności w życiu bez niej. I to był największy problem, który był na tyle duży, że powinien jej teraz powiedzieć, że w sumie to już popływał na tej cholernej desce i może zacząć chodzić na ten basen w Londynie i brać dłuższe prysznice, o ile to będzie z nią. Życie z nią, ale prysznicami też oczywiście nie pogardzi.
Może — nie był co do tego przekonany. Nie potrafił wyobrazić sobie rzeczywistości, w której to rzeczywiście przechodzi i zostaje w tyle, ale uniósł kąciki ust w dość smutnym uśmiechu, nie odrywając wzroku od jej twarzy. Całowanie było pomysłem, który przemknął mu przez głowę nie raz i nie dwa, ale niestety — on był nadal trzeźwy. To znacząco utrudniało branie tego na poważnie, szczególnie że jej daleko było do tego stanu. — Jeśli Cię to pocieszy, to statystycznie masz zapewne zdecydowanie większe szanse na nową — stwierdził, w ramach nieco gorzkiego żartu. — W moim wieku już tylko żenujący kryzys wieku średniego i wyczekiwanie Twoich newsletterów do byłych — dopiero teraz stuknął swoim kubeczkiem w jej i się napił.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Wzięła łyka, a potem - trochę ostrożnie, z pewnym ociąganiem - położyła się na plecach. Nic sobie teraz nie robiła z tego, jak ciężko potem będzie pozbyć jej się piasku z włosów ani nawet z tego, że to leżenie wcale nie było aż tak przyjemne: ziemia była zbyt nagrzana. Gdyby teraz Joey po raz drugi spytał ją, czy upiła się na dramatycznie czy na wesoło, jej odpowiedź chyba musiałaby ulec zmianie. Nie czuła się w nastroju na dramatyczne gesty, ale coraz wyraźniej czuła, jak narasta w niej smutek, osadzając się ciężko w jej kończynach. Spróbowała jednak wziąć się w garść - oparła kubek na swoim brzuchu i spytała: - Można przeżyć więcej niż jeden żenujący kryzys wieku średniego? - przecież była przekonana, że Joey jest właśnie w trakcie swojego, chciał jej powiedzieć, że koło pięćdziesiątki może przyjść kolejny? Czy od pewnego wieku po prostu każde załamanie uważa się za kryzys? Dobrze, że była jeszcze na tyle młoda, by swój obecny kryzys móc dalej nazywać wakacjami i nikt się nie czepiał.
- A poza tym, to bzdura - dodała. To bardzo głupie z jej strony, ale - choć przy ostatnim spotkaniu wkładała wiele wysiłku, byle tylko przypadkiem nie szturchnąć go kolanem pod stołem i unikać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego - teraz miała przemożną ochotę, by go dotknąć. Przełknęła ślinę (jej ciało widocznie zapomniało, że jeszcze chwilę temu piła wodę i znów zaschło jej w ustach) i spojrzała w niebo, mrużąc oczy od słońca. - Statystycznie z każdym kolejnym rozstaniem radzisz sobie coraz lepiej - nie miała pewności, czy potwierdzają to jakieś badania, czy tylko opinia popularnej podcasterki, ale zakładała, że Joey też trochę szył, powołując się na własne statystyki. - Poza tym, zrobiłeś się teraz jakiś idiotycznie przystojny, a dziewczyny lecą na starszych facetów - nie mówiła teraz o sobie, to znaczy: trochę oczywiście tak, ale jej samej to umknęło, bo miała raczej na myśli te wszystkie wolne Australijki, którym do szczęścia potrzebny byłby tylko przystojny surfer z psem. Sama Carson uważała to za nieco poniżej własnej godności. - A ja, no cóż - kontynuowała, krzyżując nogi w kostkach. Dopiero wtedy wpadła na to, by dotknąć ręką własnego uda, próbując w ten sposób sprawdzić, czy sukienka nie podjechała jej przypadkiem zbyt wysoko. Nic takiego się nie wydarzyło, bo wcale nie była aż tak krótka, ale wypiła zbyt dużo wina, żeby wyciągać tego typu wnioski z łatwością. - O czym… a, jasne. Wiesz, nie chodzi tylko o to, że jesteś moim pierwszym dorosłym związkiem. Jesteś… jezu, przecież ja cię kocham, odkąd miałam jakieś osiemnaście lat. Rozumiesz? Kocham cię od zawsze. I nie wiem, jak się w ogóle żyje bez ciebie. Nie mam pojęcia, jak się z tego otrząsnę - oczywiście powiedziała to ostatnie zdanie z lekką ironią, bo zwykle w podobnych momentach ukrywała się za żartem albo chociaż sarkazmem, ale wcale nie żartowała. Patrząc na ich sytuację teoretycznie, z dystansu, rozumiała wszystko, co się wydarzyło: hipotetycznie akceptowała przecież to, że człowiekowi nie jest przeznaczona tylko jedna osoba na całe życie, a drogi mogą się zwyczajnie rozejść: że dwudziestokilkuletnia Carson mogła pasować do Joeya, ale ta trzydziestoletnia już nie i to oznaczało po prostu, że oboje dorośli. Ale w praktyce, gdy myślała o nich, a nie jakiejś wymyślonej parze z książki: miała złamane serce przez, jak była przekonana, miłość swojego życia i żadne nowe związki jej teraz nie interesowały. - Aha, nie gap się, jeśli widać mi teraz majtki - dodała, bo przecież nie udało jej się tego ustalić samej organoleptycznie, a podnoszenie głowy w tej sytuacji ją przerastało.
- Weź jeszcze łyka - zaproponowała, widocznie przyzwyczajona już do tego, że trzeźwy Joey miał w zwyczaju nie odpowiadać na jej pytania. Spojrzała na niego, by sprawdzić, czy zamierzał spełnić prośbę. Milczała jeszcze chwilę, aż wreszcie spytała: - Wrócisz do domu?
Chyba już znała odpowiedź, ale alkohol dodał jej odwagi do zadawania podobnych pytań, a przede wszystkim - bardzo, ale to bardzo potrzebowała usłyszeć odpowiedź. Choćby po to, by przestać się łudzić.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
ODPOWIEDZ