tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
To nie tak, że zazwyczaj miała jakieś dziwne zwyczaje, które polegały na kradzieży krasnali ogrodowych. Wręcz przeciwnie, wolała je zostawiać w ogródku na przykład, z oderwaną głową. Czasami improwizowała i pozorowała nimi sceny śmierci doprowadzając sąsiadki niemal do zawału, bo zaczynały wierzyć, że będą następne. Była wręcz przekonana, że tym sposobem udało się jej zapewnić panu Lovecraftowi niezłe dochody, bo kobiety padały jak muchy. Głównie dlatego jednak zaprzestała w końcu tych procederów, bo choć nie wyglądała, Mia Ginsberg miała całkiem duże serduszko, więc nie zniosłaby kolejnych zgonów nawet przez te szkarady, zwane ozdobami ogródka.
Niestety jej zmysł estetyki dalej cierpiał niewysłowione katusze, więc postanowiła zachowywać się bardziej racjonalnie, ale nadal pozbywać się tego badziewia. To znaczy już poprzestała być jedną z tych fanatyczek krasnali ogrodowych i skupiała się tylko na ogrodowych skupiskach całkiem słusznie wychodząc z założenia, że ktoś musiał stracić rachubę, skoro nakupił tego tyle, więc nie zauważy, gdy ktoś mu zabierze jednego albo dwa.
W końcu nie był to taki zły uczynek, bo nie zostawiała szczątków tego plastiku na posesji, więc właściciel nie musiał odczuwać traumy z powodu pozbycia się swojego ulubieńca. Tak właściwie jeszcze na dodatek celowała w te z tyłu, więc zdecydowanie mniej kochane niż te czołowe.
To wszystko świadczyło o tym, że Mia bardzo chciała zachować balans między swoją niespokojną i niepokorną duszą, a tym, że wcale nie chciała nikomu szkodzić. Musiała jednak przyznać, że wraz ze śmiercią Mindy jej nałóg przybrał na sile i po raz kolejny znalazła się przed domem, który pewnie mógłby zostać mokrym snem każdej Królewny Śnieżki. Krasnali było tam od groma i nawet jej szczęka opadła, więc nic dziwnego, że zabrała się ochoczo do pracy, by odgruzować ten ogród z tego koszmarku każdego architekta wnętrz. Powoli uwiązała u szyi krasnoludka pętlę (to wcale nie tak, że widziała w tym własną matkę, zwisającą beztrosko ze stropu) i zaczęła go ciągnąć w stronę swojego samochodu, zaparkowanego po przeciwnej stronie ulicy.
Najwyraźniej jednak plan miał to do siebie, że postanowił nie wypalić, bo zanim się obejrzała, okazało się, że krasnal jest przytwierdzony do gruntu niemal betonem. Pewnie w okolicy krążyła plotka o złodzieju i właściciele postanowili się zabezpieczyć odpowiednio. Przeklęła całkiem głośno, choć na niewiele się to zdało, bo nic nie ruszyło i poczuła, że została uwięziona. Owszem, było całkiem proste rozwiązanie do wcielenia w życie i nazywało się zabraniem nóg za pas i ucieczką z miejsca zbrodni. Najwyraźniej jednak przez jej życie przetaczało się takie pasmo porażek, że nie była w stanie zdecydować się na kolejną.
Z tego powodu była przekonana, że albo ona pokona krasnala albo krasnal ją i wcale jej nie przeszkodziło to, że ulicą szedł jakiś mężczyzna i właśnie przyglądał się w jej stronę.
Pewnie z daleka wyglądało to tak jakby ciągnęła jakiegoś pokracznego psa po trawniku, więc z uśmiechem pochyliła się nad nim i nawet pogłaskała tę szkaradę.
- Waruj, waruj! - a co miała niby mówić do wymyślonego zwierzęcia, który nawet nie szczekał na przybysza.
Mia Ginsberg była tak zdesperowaną i spanikowaną dziewczyną w tym momencie, że mało brakowało, a sama by zaczęła wściekle ujadać, by nie wyszło, że jest pospolitą złodziejką krasnali ogrodowych.

darcy g. mortensen
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
003.
Nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego ludzie chcą z własnej, nieprzymuszonej woli układać takie straszydła na swoim trawniku. NIby wiedział, że utrzymanie go w stanie pięknej zieleni w Australii latem było naprawdę trudnym zadaniem, ale lepszy żółty i wyschnięty kawałek trawy, niż jakieś pole minowe, gdzie miny stanowią obrzydliwe krasnale ogrodowe we wszystkich kolorach tęczy, z przerażającymi uśmiechami i całym tym swoim krasnalowym stylem bycia, który sprawiał, że Darcy czuł obrzydzenie, lekkie przerażenie i w sumie wszystko to, co najgorsze. Nie był jednak na tyle zaangażowany w sprawę, aby być pogromcą tych postrachów z okolicznych ogródków. Patrzył na nie z obrzydzeniem, czasami wręcz się wzdrygał gwałtownie, gdy jego wzrok padał na te szkarady, jakby co najmniej dostawał bardzo wysokiej gorączki. Nigdy jednak jakoś nie wpadł na to, aby dopuścić się kradzieży lub zniszczenia takiego oto skrzata, który w sumie nie wiadomo, co miał robić na tym trawniku. Ptaków nie odstraszał, spadomisie by się tylko wkurzyły, że tego się nie da zjeść, a złodzieje pewnie byli przyzwyczajeni do różnych dziwactw ludzi, więc na pewno nie bali się takiego czegoś.
Zastanawiał się czasami, czy jest osamotniony w tej swojej niechęci do krasnoludków przed domami. Jakimś cudem to cholerstwo osiągnęło międzynarodową popularność i wystawiane było nie tylko w Australii, ale też na innych kontynentach, co sam sprawdzał, bo niestety w Europie też trafił na te koszmarki. Czy było więc możliwe, że ludzie raczej je kochali albo ewentualnie ignorowali, nie rozumiejąc problemu, a on był w tej znacznej mniejszości, dlatego nie spotkał do tej pory nikogo, kto tak samo mocno jak on nienawidzą tego raniącego braku estetyki. Zdziwił się więc, gdy w ciemności dostrzegł kogoś, kto z uporem próbował jednego z tych krasnali wyrwać. Nie chodziło tu rzecz jasna o jakikolwiek podryw czy inne szmery-bajery, a o wyrwanie z ziemi takiego gada i usunięcie go z widoku publicznego. Aż przystanął, patrząc ze zdziwieniem na tę scenkę. Zmrużył oczy i uszczypnął się, w dość teatralny sposób, w przedramię, aby upewnić się, że mu się nie przewidziało. Był pijany, więc było to możliwe, a nie od dziś wiadomo, że zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza. Nawet względem siebie.
Dlaczego mówisz waruj do tego brzydkiego wariata? — zapytał konspiracyjnym szeptem, który chyba wcale nie był szeptem, gdy podszedł nieco bliżej. — To nie jest pies, jak chciałaś tego z psem to patrz, tam jest — wskazał wśród tego przerażającego zbiorowiska krasnala, który miał swoich rozmiarów psa obok siebie. Pies był równie przerażający co krasnal, co było skandaliczne, bo przecież psy są najlepsze. — Ty go ustawiasz po nocy, żeby było ich więcej, czy… — tu zniżył głos, robiąc kilka kroków w jej stronę i rozglądając się nieco nerwowo (w jego głowie bardzo tajniacko) w obie strony, zanim wrócił wzrokiem do dziewczyny. — Czy nienawidzisz tych gnojków w ogrodach i chcesz się ich pozbyć? — zapytał w końcu tak, jakby właśnie rozmawiali o dokonaniu zamachu stanu, zabiciu premiera czy innego króla, żeby przejąć władzę nad światem. Ale szczerze? Trochę się tak czuł, bo przecież jeśli jego podejrzenia się potwierdzą, jeśli znalazł swoją krasnalową partnerkę w zbrodni, to mieli szansę zmienić ten świat na lepsze.

mia ginsberg
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Przywykła do tego, że jest osamotniona w swojej krasnoludkowej vendetcie. Owszem, zdarzały się przypadki koleżanek, które dość jasno wyrażały swój sprzeciw wobec tej skrzatowej mafii, ale potem nadchodziły urodziny ich matek i prowadzały je do wielkich supermarketów, gdzie stały równiutko poukładane te szkarady. Każdy, dosłownie każdy w tym samym miejscu był poplamiony farbą, zupełnie jakby ktoś robił je w fabryce na odpieprz.
Jak można było coś takiego potem stawiać na swoim trawniku? Na dodatek, co drugi z nich pachniał uryną psa, bo przecież należało wroga obsikać, co właściciele uważali za urocze.
Już wolałaby sobie wystawiać swoich trupów na podwórku, przynajmniej byli organiczni i się rozkładali w ziemi. Za to te pieprzone krasnale miały żyć wiecznie i kiedyś, gdy zaskoczy ich apokalipsa i zombie będą przedzierać się przez planetę, na samym końcu ostaną się te stworki.
Poza tym, którego zamierzała mocno zutylizować (jeszcze musiała dorwać skądś młotek i dokończyć dzieła) i pewnie by właśnie go transportowała na swoim rowerze, gdyby nie jakiś creepy sąsiad. Tak oceniła na pierwszy rzut oka po kraciastej koszuli i spodenkach, które ustawiały go gdzieś na pozycji pedofila/sympatyka wędkarstwa.
Mia Ginsberg nie wiedziała co gorsze i gotowa była nawet użyć tej cementowej głowy w geście samoobrony, ale potem przypomniała sobie, że nie jest dzieckiem i tym bardziej żadna z niej złota rybka, bo nią ewentualnie można było się udławić. Przypadek Mindy pokazywał to całkiem dobitnie.
Poza tym wiedziała cokolwiek o życiu i spotykanie mężczyzny w ciemnym zaułku podczas próby kradzieży krasnala ogrodowego zawsze kończyło się źle. Nie, żeby to robiła wcześniej, ale na pewno kinematografia, zwłaszcza tych netflixowych lotów znała takie przypadki.
I pewnie była przygotowana na ten atak, gdyby nie jego słowa, które sprawiły, że najpierw odwróciła się w poszukiwaniu tej szkarady z psem (a widok pewnie będzie się jej zawsze śnił po nocach), a potem zastygła.
Nieczęsto bowiem spotyka się bratnią duszę, a tak się poczuła, gdy usłyszała jego słowa. Były one tak jednak niedorzeczne, że siłą rzeczy powtórzyła jego manewr z oglądaniem się na wszystkie strony, zupełnie jakby ten koleś miał być jakimś szpiegiem albo występować w jakimś show. Brzmiałoby to całkiem sensownie, gdyby jeszcze Mia kogokolwiek znała poza martwymi, a oni nie zwykli zgłaszać swojej makijażystki do programu telewizyjnego.
Z tego powodu musiała to być prawda i mało brakowało, a z tej radości (której na jej twarzy nie było widać) przeskoczyłaby parkan, by uściskać swojego krajana.
- Nienawidzę tych małych paskud - wyjaśniła wreszcie, by i on mógł poczuć ten dziwny zryw solidarności, który teraz ją opanował jak ciepły wiatr. - Kiedyś jeszcze inscenizowałam nimi morderstwa, ale ludzie znowu je przywracali na trawnik, więc stwierdziłam, że codziennie będę zabierać jednego. Piszą o mnie nawet gazety lokalne - pochwaliła się, bo miała czym. W swoim życiu osiągnęła niewiele, ale z tego procederu wśród krasnali ogrodowych była dumna i jeśli ten nieznany dotąd człowiek również będzie tym zachwycony, to już mógłby się jej nawet oświadczać.
A tak serio wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
- Mia jestem. Po prostu Mia - bo wszyscy wokół szukali jakiejś Amelii, na co zareagowała równie alergicznie jak na te zwłoki na lince.

darcy g. mortensen
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
On z kolei podejrzewał, że ludzi mocno na te obrzydliwe krasnale było zdecydowanie więcej. Przecież na świecie było tyle pięknych rzeczy, które wychodził często spod ludzkiej ręki, więc nie było możliwe, aby na tym świecie wszyscy uważali, że te małe szkarady są piękne albo chociaż urocze czy zabawne. Nie sądził jednak, że ktoś w miasteczku podejmuje się polowania na nie i próbuje sprawić, że będzie ich trochę mniej. Była to bardzo szlachetna inicjatywa. Niezgodna z prawem, co prawda, ale była to kwestia, która w jego pijanej głowie nie bardzo istniała. Przecież od razu wiadomo, że w takim bohaterskim działaniu nie można doszukiwać się niczego złego.
Nigdy nie widział żadnego filmu, w którym ktoś spotykał człowieka, który kradł krasnale. Nigdy w sumie nie widział żadnego filmu czy serialu, w którym krasnale odgrywały jakąś ważniejszą rolę. Być może mniej lub bardziej świadomie unikał takich rzeczy, skoro krasnale budziły w nim jakiś dziwny niepokój i sprawiały, że od razu miał nieco gorszy humor. A może po prostu miał w życiu dużo szczęścia i nigdy nie trafił na coś takiego, co mogłoby go odrobinę zniszczyć niepotrzebnie. Teraz jednak najwyraźniej trafił na kogoś, kto wdrażał bardzo niecny plan w życie i Darcy był tym po prostu zachwycony. W momencie, w którym przyznała na głos, że rzeczywiście, jest wrogiem krasnali ogrodowych, Darcy uśmiechnął się do niej szeroko, czując jak ogarnia go bardzo dziwne uczucie radości i ekscytacji jednocześnie. Bo oto znalazł właśnie kogoś, kto łączył się z nim w tej nienawiści i w dodatku wychodziło na to, że miał szansę aby zostać jej wspólnikiem w tej pięknej zbrodni.
Jest to miód na moje uszy — powiedział, gdy przyznała się wreszcie, że mają dokładnie takie samo podejście w tej kwestii. — Już miałem momenty w swoim życiu, w którym byłem przekonany, że ludzie z jakiegoś powodu naprawdę uważają te okrutne zbrodnie na sztuce za coś uroczego — skrzywił się wręcz teatralnie, ale powstrzymał się przed tym, aby się otrząsnąć.
Inscenizowałaś morderstwa? — powtórzył po niej wyraźnie zaskoczony. — Brzmi to okrutnie, ale jednocześnie uważam, że całkiem się należało — przyznał po szybkim przemyśleniu sprawy. — Ja też na przykład dostaję prawie zawału za każdym razem, gdy widzę te maszkary w drodze po bułki, także brzmi fair — dodał. Nie był co prawda pewien, czy ktoś dostał zawału widząc swojego krasnala zaangażowanego w scenę śmierci i szczerze mówiąc nikomu nie życzył tego, bo jednak głupio, ale mimo wszystko on sam też cierpiał mocno przez te obrzydliwe upodobania.
Czyli jednak warto zaglądać do lokalnej prasy — mruknął pod nosem, kiwając głową z uznaniem. — Gratulacje, to dobra sława, nawet jeśli oni do końca tego nie widzą — jego gratulacje były oczywiście jak najbardziej szczere, bo uznawał to za naprawdę duży sukces.
Mia. Okej — skinął głową, przyjmując to do wiadomości. — Darcy, po prostu Darcy — przedstawił się również, bo tak wypadało chyba. — Czy mogę Ci pomóc z… Tym? — nie wiedział, jak do końca to nazwać, ale chciał jak najbardziej się do tej inicjatywy przyłączyć.

mia ginsberg
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Mia Ginsberg na ogół była spokojną dziewczyną. Może to wynikało z faktu, że w pracy otaczała się raczej wyważonymi (a raczej wywożonymi) ludźmi i jeśli chciała porozmawiać z kimś w ogóle (a nie tylko z kimś inteligentnym jak głosiło stare przysłowie) to musiała mówić do siebie. Ba, musiała nawet nauczyć się ze sobą spierać, bo co to za frajda, gdy ciągle się sobie przytakuje. Z tego też powodu nie należała do istot szczególnie nerwowych bądź mściwych. Wprawdzie tworzyła listę do odstrzału, zanim to było modne, ale nigdy jej nie użyła, więc była dobrym człowiekiem. Poza tym, do jasnej cholery, jeszcze była dziewicą, więc gdyby teraz umarła to pewnie poszłaby do nieba i jeszcze została męczennicą.
Co to miało wspólnego z krasnoludkami?
Również nie podejrzewała siebie o tak wielki gen nienawiści, który rozgościł się w jej żyłach jak jedna z tych złośliwych wróżek. A może i diabełek? Siedział on zawsze na ramieniu i podszeptywał, że gdzieś czeka na nią kolejny krasnal i ma szansę go zgładzić. Robi to dla dobra ludzkości. Była przekonana, że Anakin Skywalker miał te same myśli przed wyrżnięciem młodych Jedi, ale przecież ona nie miała żadnego mistrza nad sobą. Byłą samotna w swej krucjacie, więc nic dziwnego, że aż tak bardzo zaświeciły się jej oczy na widok kogoś, kto rozumie i podziela ten wstręt do wszędobylskiego plastiku.
Była, trzeba było jej to przyznać, pesymistką i sądziła, że już nie znajdzie drugiego takiego.
- Nie rozumiem ludzi. Dla mnie ludzkość w ten sposób zmierza ku zagładzie. Co następnego? Łabędzie na stawie czy może jednorożce, które sobie patatają przez zielony ogród? - pokręciła głową na te upiorne wizje, choć nic absolutnie nie mogło równać się z tymi czerwonymi gębami, które wyglądały tak jakby krasnoludki również były pijane. Może to była tajemnica ich sukcesu. Ludzie się z nimi identyfikowali.
Nie wiedziała, ale musiała przyjrzeć się bliżej swojemu bratu, któremu właśnie zwierzyła się ze swojego największego grzechu obok kwestii Mindy, ale jakoś ją akurat nie chciała wyciągać z grobu.
- To wychodzi na to, że mściłam się w twoim imieniu. Które najbardziej cię denerwują? - dopytała, bo bliska była do żałosnego wyznania, że odtąd będzie poświęcać tę zemstę jemu całkowicie. - Poza tym nikt nie umarł. Zauważyłabym, bo pracuję w branży - wyszczerzyła się i chyba bodaj po raz pierwszy tak beztrosko się przyznawała do tego przed jakimkolwiek chłopakiem.
Zazwyczaj przecież słyszała, że nie powinna chwalić się tak głośno tematyką funeralną, bo jest niesmaczna (kanibale mieli ciut inne zdanie na ten temat) i nie zdobędzie żadnego mężczyznę na tego typu wyznania. Nie, żeby próbowała jakiegokolwiek zdobyć, nawet jeśli sprawa miała dotyczyć tego antyfana krasnali.
Pewnie dlatego wszystko jej było jedno, choć zrobiło się jej jakoś cieplej, gdy ze szczerego serca jej pogratulował.
- Darcy? Czy to nie ten z Pride and Prejudice? - i mimo wszystko parsknęła nieco, bo jak widać na załączonym obrazku, do czegoś uprzedzony był, więc wszystko się zgadzało, prawda?
Na tyle, że na jego propozycję pomocy skinęła entuzjastycznie głową.
- Patrz. Zaklinował się i nie mogę go wyjąć. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie zamontowali jakichś alarmów - wówczas cała jej misja ratowania świata sczezłaby na niczym, a do tego dziewczyna nie mogła dopuścić.

darcy g. mortensen
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy potrzebował swojej odskoczni i jakiegoś szaleństwa, które pomagało w rozładowaniu emocji. Nawet jeśli człowiek spierał się głównie sam ze sobą. A może przede wszystkim wtedy? Trudno stwierdzić, jak to prezentowało się w jej przypadku, skoro było to wyuczone zachowanie na potrzeby dostosowania się do środowiska, w którym się obracała. I mało rozmownego towarzystwa, które nie zaspokajało potrzeby socjalizacji. Krasnale był całkiem niezłym celem, przynajmniej zdaniem Darcy’ego. Co prawda jego niechęć do tych dziwacznych ozdób ogrodowych najwyraźniej nie była aż tak intensywna, jak jej, bo do tej pory nie uciekał się do czynów względem tych stworów, ale i tak doskonale ją rozumiał aż za dobrze. Czasami co prawda, w ramach swojej dość osobliwej formy terapii sam projektował brzydkie krasnale, aby ludzie mogli stawiać je w swoich simsowych ogrodach. Uważał jednak, że na tym powinno się skończyć. Tam nikt, kto nie chciał, nie musiał ich oglądać, więc jego zdaniem Ci, którzy chcieli mieć takie brzydkie maszkary na trawniku, powinni po prostu pograć w jakąś grę, w której można projektować i ustawiać różne brzydkie rzeczy. A nie tak bezczelnie obnosić się ze swoimi dziwactwami w rzeczywistości. Jego tolerancja w tym momencie była wystawiana na bardzo poważną próbę, którą do tej pory jako tako udawało mu się zdać, ale jednak teraz sprawa wyglądała inaczej. Miał dowód na to, że ktoś inny też chętnie pozbył się wszystkich krasnali ogrodowych i w dodatku prowadzi w tym celu konkretne działania. Jakże mógł odpuścić w takim przypadku i pozostawić dziewczynę samą? Byłoby to bardzo okrutne i niesolidarne z jego strony.
Ugh, łabędzie — aż się wzdrygnął na myśl o tych złośliwych ptakach w krasnalowym wydaniu. Do jednorożców nie żywił uczuć ani negatywnych, ani pozytywnych, ale każdy wie, że łabędzie to złośliwe bestie. Plastikowe lub ceramiczne, ustawione przy oczku wodnym czy innym stawie w ogrodzie brzmiały jak prawdziwy koszmar. — Nawet nie chcę o tym myśleć — przyznał, wyraźnie skrzywiony, nie ukrywając swojej niechęci.
Doceniam to bardzo — zapewnił ją poważnie, może nawet wręcz podniośle, ale uznał, że sytuacja jest do tego jak najbardziej odpowiednia. — Te, które ludzie ustawiają w jakieś nienaturalne scenki. Wiesz, uprawianie ogródka, wspólna herbatka, albo jeszcze gorsze rzeczy — aż się wzdrygnął na samo wspomnienie tego, co ludzie potrafili zrobić z krasnalami i na jakie pomysły wpaść. Szczególnie że niektóre był dość rozpustne. Nie tylko pijane, na co wskazywału ich rumiane policzki, ale też czasami nawet się obnażały, chociaż nie miały nic do zaprezentowania. Chociaż może to i lepiej. — I te dziwadła, które stoją przy czymś i udają, że sikają — dodał jeszcze, bo to było chyba dla niego najbardziej niezrozumiałe. Dlaczego ktoś chciał mieć dekorację, która udaje, że sika mu na trawnik albo ogrodową fontannę?
W branży umarłych? — jego pijany umysł, dodatkowo pochłonięty faktem, że poznał kogoś o podobnych zainteresowaniach, nie bardzo potrafił w tym momencie połączyć fakty, aby dojść do tego, co mogła robić. Uznał więc, że zamiast pytać jej, czy jest może córką Hadesa i ma takiego ładnego pieska z trzema głowami, lepiej po prostu poczeka, aż sama mu wyjaśni, jeśli uzna to za stosowne.
Był tam taki, chociaż nie było to jego imię — przyznał jej rację. Gdyby poznali się w innych okolicznościach pewnie by westchnął nieco, bo słyszał to pytanie milion razy. — Moja matka, fanka Jane Austen, nadal jest z siebie niesamowicie zadowolona — krzywy uśmiech pojawił się na jego twarzy, bo co miał zrobić. Żył z tym od lat, zdążył się przyzwyczaić i nawet polubić swoje imię, więc nie będzie płakać ani się żalić. Poza tym, nie czas i miejsce na to, robota czeka.
Skubany — skomentował, rozglądając się dookoła. — Tam jest jakaś szopa ogrodowa, może mają tam łopatę? — wskazał ruchem głowy na niewielki, drewniany budynek z boku domu.

mia ginsberg
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Właściwie jeszcze nie robiła nic złego. Pewnie policja nie zgodziłaby się z nią i uznałaby to za naruszanie własności osobistej, ale jaką własność stanowiły krasnale? Kto o zdrowych zmysłach wybierał się do marketu budowlanego i wyjeżdżał stamtąd z jakąś gipsową miniaturką, którą należało postawić na trawniku?
Na dodatek stwierdza, że wypadałoby ją obudować takimi zwierzętami jak plastikowy łabędź, co nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia, bo to przecież nie tak, że jest staw i się kładzie te ptaki. Nie, trzeba położyć ich koło krasnoludków, żeby spotkały się dwa zupełnie sprzeczne światy. Dla Mii Ginsberg, która przecież zbyt logicznym człowiekiem nie była, było to zniewagą nie z tej ziemi i gdy stwierdził, że jego przerażają scenki rodzajowe, zrobiła jednoznaczną minę.
Taką, którą mógł potraktować za całkowitą aprobatę przy równoczesnym obrzydzeniu na samą myśl o fakcie, że coś takiego istnieje.
- Tak, uprawianie ogródka z drewnianymi taczkami dla krasnoludków! Co za krzywdzący stereotyp, że oni muszą dla ludzi pracować. Nienawidzę Królewny Śnieżki- aż się zatrzęsła z oburzenia. - Kiedyś myślałam, żeby wyjechać do Sydney. Tam na pewno nie ma żadnego krasnoludka- podzieliła się z nim śmiałym planem, ale przerażało ją, że może nie mieć racji i pewnie gdzieś jest osiedle, gdzie prym wiodą te betonowe ludziki.
I choć wersja z córką Hadesa spodobałaby się jej znacznie bardziej niż to, czym przyszło jej się zajmować, musiała być bardziej precyzyjna, choć podejrzewała, że wówczas ten mężczyzna mógłby ją przestać lubić. Ludzie mieli jakieś problemy ze zmarłymi, a stawiali krasnale w ogródku. Mia nigdy nie potrafiła tego zrozumieć i dlatego na fali wspólnej antypatii z tym człowiekiem postanowiła mu się przyznać do tego, co dokładnie znaczy to obcowanie ze zmarłymi.
- Maluję nieboszczyków do ich ostatniej podróży- mogłaby użyć profesjonalnego określenia zawodu, ale był pijany, więc mógłby nie ogarnąć. Ona na trzeźwo momentami nie ogarniała, a poza tym miała wrażenie, że niewiele jej da fancy nazwa tego, co robi, skoro kończy się to tak, że ma przed sobą zimne ciało i musi znaleźć sposób, by je upiększyć. Zdecydowanie nie brzmiało to jak coś, czym chciałaby się zajmować w przyszłości, chyba że miałaby swój własny zakład pogrzebowy. Wtedy mogłaby pokusić się o coś takiego.
- Tak, to ja, dziewczyna grabarza i hejterka krasnoludków- dodała pragnąc rozładować atmosferę, którą wywołało pewnie wspomnienie traumy odnośnie imienia. Jej też by się podobało, nawet jeśli jej matka była fanką raczej przeciągania liny na swój kark, by go złamać niż literatury i biedna Mia nie czuła się na tyle uczona, by sprostać gustom literackim. Kiedyś pewnie zarobi na studia i pożegna tę pracę, więc postanowiła uśmiechnąć się jedynie pokrzepiająco.
- Darcy pasuje do ciebie. Brzmi tak nietuzinkowo- a przecież nie było nic zwyczajnego w mężczyźnie, który decydował się na ten desperacki krok w postaci kradzieży kolejnego krasnoludka. Spojrzała w kierunku, który jej wskazał i faktycznie była tam jedna z tych podłych szop, które służyły do trzymania w niej narzędzi. Taką przynajmniej miała nadzieję, bo w innym wypadku mogło się okazać, że jest tam jakiś niebezpieczny kangur albo inne emu i wtedy będą mogli pożegnać się z życiem w tej krucjacie.
Mia Ginsberg jednak nigdy do strachliwych nie należała i cokolwiek miało się znaleźć w tej szopie, było warte tego, by pozbyć się kolejnego krasnala.
- Dobra, mam wsuwkę. Umiesz otwierać zamki jak na filmach?- dopytała i jakoś w ferworze tego wszystkiego nie zauważyła, że może i kradzież kradzieżą, ale tutaj serio się gdzieś włamują i jak wreszcie ktoś ich przyłapie, to będą musieli bardzo szybko uciekać.
Najwyraźniej jej całkiem trzeźwy, ale straumatyzowany umysł potrzebował jakiejś odskoczni i adrenaliny, a ona pragnęła mu ją zapewnić.
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było spore prawdopodobieństwo, że obydwoje nie zrozumieją nigdy, co takimi ludźmi kierowało. Niestety, Darcy kiedyś zauważył, że te cholerne krasnale na dziale ogrodowym wcale nie są najtańsze. Co dodatkowo pogarszało sprawę w każdym chyba aspekcie. Po pierwsze, oznaczało to, że Ci ludzie byli na tyle szaleni, żeby wydawać niezłe sumy i zastawiać nimi swój trawnik. A po drugie, niestety zapewne policja mogłaby być rzeczywiście zdania, że to poważne naruszenie terenu prywatnego i kto wie, może nawet podciągnęliby to pod kradzież o określonej wartości. Więc przypał. Ale w tym momencie Darcy specjalnie się tym nie przejmował. Być może jednak przesadził z ilością alkoholu. Nie był nawet pewien, czy aby na pewno na alkoholu się skończyło…
Prawda? — zgodził się z nią ożywiony i oburzony jednocześnie, bo naprawdę było to niezwykle budujące, że ktoś miał takie samo zdanie, jak on w tej kwestii. — Skandaliczne. I jeszcze ten cholerny brak konsekwencji w tych wszystkich… Rzeczach na trawniku. To plastikowe, to z gipsu, a tamto cholera wie z czego jeszcze, a wszystko to w bardzo różnych skalach, przez co całość wygląda jeszcze bardziej absurdalnie — no musiał to wyrzucić z siebie najwyraźniej, bo było to coś, co go dusiło mocno. A że Mia zdawała się rozumieć doskonale, to była odpowiednią osobą, której mógł to powiedzieć i nie czuć się jak idiota. Bo ludzie często chyba tak to odbierali. Jeśli nie uważali, że krasnale są spoko (na szczęście nie miał takich przyjaciół, szanował się), to byli zdania, że takie zaangażowanie w ten temat jest co najmniej dziwne, może nawet niepokojące. Ale co oni mogli wiedzieć, skoro nie dostrzegali tego braku estetyki w tych kreaturach? Przecież on ich nie dyskryminował ani nie uważał za dziwnych, bo bali się pająków albo węży. Ach te podwójne standardy na każdym kroku.
Hm, to dość oryginalne zajęcie — przyznał. — To znaczy niby człowiek wie, że to się robi i ktoś musi się tym zajmować, ale jakoś do końca się nie myśli o tym na co dzień — wyjaśnił jej dość pokrętnie, o co mu chodzi. Nie miał w zwyczaju oceniać ludzi po tym, co robili. Bo jednak przecież każda praca to praca, żadna nie hańbi, prawda? On tak uważał. Dotyczyło to wszystkich, sex workerek również, więc malowania nieboszczyków również. Chociaż wcześniej nie wpadł po prostu na to, aby od razu uwzględnić to w tej kategorii, bo zapomniał o takim zawodzie.
Brzmisz jakbyś była najbardziej cool dziewczyną na dzielni — pokiwał głową z uznaniem i lekko się zaśmiał. — Kto wie, może kiedyś zainspiruję się tym w jakiejś grze — nie miał pewności co prawda, czy na pewno ten wieczór (noc) zapamięta, ale na to i tak nie miał wpływu, więc nie było to ważne. Mieli inny problem do rozwiązania, dlatego było lepiej skupić się na tym, co mogli ogarnąć rzeczywiście. A nie na rzeczach, które były nieosiągalne i trzeba było się z tym pogodzić.
Dzięki — wyszczerzył do niej zęby, uznając to oczywiście za komplement. Potem jednak skupił się na tym, żeby dostać się do tej szopy jak najciszej. Absolutnie nie brał pod uwagę, że to jakieś przestępstwo.
Umiem tylko oglądać to na filmach, ale mogę spróbować — mruknął, biorąc od niej wsuwkę, aby spróbować. — Nie może to być jakieś trudne, nie? — dodał, ale niestety, efektów nie było. — Na filmach i w grach to wygląda na łatwe — pokręcił głową, nieco zrezygnowany. — Albo to zbyt skomplikowany zamek… — czy go to trochę usprawiedliwiało? Chyba tak. To znaczy: taką miał nadzieję, że go to trochę usprawiedliwia.

mia ginsberg
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Prawdopodobnie całkiem słuszne było powiedzenie, że każdy prędzej czy później spotka swoich wariatów, ale jak dotąd Mii wydawało się, że jest niemal pierwszym człowiekiem na Księżycu z tym swoim brakiem uwielbienia dla ogrodowych koszmarków. Poprawka, raczej czystym hejtem, który wymierzała w ich stronę, choć pewnie ktoś mógłby jej zarzucić, że niezbyt się na tym zna. W końcu to przecież nie tak, że Ginsberg kiedykolwiek miałaby szansę na dom z białym płotkiem i ogródkiem, w którym można było umieszczać te kreatury. Jej znajomi więc często lekceważąco uznawali, że to wszystko czysta zazdrość i zawiść, bo przynajmniej ci sąsiedzi nie są bezdomni. Chyba nie szarżowała stwierdzając, że wolała być bezdomna niż mieszkać z tym w swoim otoczeniu.
- Kiedyś widziałam jeszcze ogromne, plastikowe kangury. Jeden się z nich otwierał i można było wyciągnąć małe kangurzątko- aż się otrzepała z oburzenia na to wspomnienie. Ludzie byli potworami i Mia wierzyła w to bardziej widząc takie maszkary na trawniku niż wtedy, gdy jej przyjaciółka ginęła po upadku na chodnik. Pewnie powinno ją to zmartwić, ale chwilowo była zajęta poznawaniem nowego kolegi.
- Nie wiem czy to jest takie oryginalne. W sensie wiesz, jest wiele makijażystek, ja po prostu miałam dość ludzi i stwierdziłam, że wolę, gdy się zamykają podczas mojej pracy. Potem natrafiłam na ogłoszenie i voila, maluję twoją babcię- wyszczerzyła się, bo mimo wszystko imponowało jej, że ten pan Darcy nie ocenia jej po jakimkolwiek uprzedzeniu, więc mogła być nawet dumna z tego, co robi. A już właściwie urosła o kilka centymetrów, gdy stwierdził, że jest taka cool. Zarumieniła się nawet lekko, choć nie wiedziała czy ze wstydu czy też ogólnego przeświadczenia, że rzadko bywała w takich okolicznościach. Dotąd jak kogoś poznawała to albo było to związane z Mindy (Dillon i Vinnie) albo ta osoba oświadczała jej, że umiera (pozdrowienia dla Adama), więc z przyjemnością odkrywała, że oprócz śmierci może ją łączyć z mężczyzną coś skrajnie innego. Wprawdzie krasnoludki nie brzmiały tak zacnie, ale przynajmniej chłopak nie wyglądał na takiego, który miał się przekręcić tylko dlatego, że poznał Mię.
To było budujące i niecodzienne.
- Tworzysz gry? Jakie? Jak to wygląda? I jakbyś mnie robił, chcę być ładniejsza- to nadal była nieco skupiona na sobie dwudziestolatka, choć raczej był to jeden z tych żartów. Jak i fakt, że uda się mu wsuwką wyważyć zamek, bo przecież, gdyby to było takie proste, non stop by kogoś okradali. Może nie z wyposażenia szopy, ale przecież nie każdy chce wykąpać z rabatki krasnoludka.
- A jakbyśmy zwyczajnie próbowali oporem wyważyć te drzwi? Są liche i drewniane, damy radę- i złapała go równie casualowo za rękę, bo przecież to była jedna z tych misji, która wymagała dziwnego porozumienia. Nie sądziła jednak, że plan się powiedzie i nie sądziła, że gdy otworzą drzwi do tego popieprzonego schowka znajdą w nim coś, co na pewno łopatą nie było. Gdyby Mia wiedziała, że ktoś oprócz krasnali ogrodowych trzyma w swojej szopie jakieś fragmenty kości nieznanego pochodzenia to pewnie by tego nie otwierała. Dobra, bądźmy szczerzy, jeszcze chętniej by tu zaglądała.
- Darcy, on chyba jest psychopatą. Myślisz to, co ja myślę?- dopytała, choć w jej spojrzeniu mógł odnaleźć jeden prosty komunikat: WIEJEMY.
Jeśli to były kości ludzkie to co zrobi z wariatami, którzy kradną mu z ogrodu krasnala?
I jak wierzyć w to, że tacy ludzie w ogóle bywali normalni?

darcy g. mortensen
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było to dość głupie podejście. To znaczy jasne, wiele rzeczy bardzo nieprzyjemnych, obraźliwych lub czysto złośliwych było podyktowanych właśnie zazdrością. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że ludzie odrobinę przesadzali z przypisywaniem temu uczuciu wszystkiego, co negatywne. Jakby po prostu coś nie mogło się komuś nie podobać, bo tak. I tyle. A w kwestii estetyki w dodatku naprawdę miało to ogromnie dużo sensu. Nie bez powodu było tak wiele nurtów sztuki, stylów ubioru czy wystroju wnętrz, kolorów aut czy jeszcze czegoś innego, czego tylko dusza zapragnie. Ludziom podobały się różne rzeczy i wcale nie było to tak, że jak ktoś nienawidził intensywnych kolorów ścian w pomieszczeniach to dlatego, że skrycie o nich marzył. Podpisywanie wszystkiego zazdrością było chyba trochę chorobą aktualnie dominujących w świecie — szczególnie w świecie mediów społecznościowych — ludzi. Bywało to frustrujące, szczególnie że Darcy w swojej pracy zajmował się robieniem rzeczy, które miały być ogólnie postrzegane jako estetyczne. Ale nie każdy rozumiał, że ta estetyka musiała być dopasowana do charakteru gry oraz grupy docelowej, więc potem musiał łapać się za głowę, jak słyszał niektóre komentarze. Nauczył się na szczęście przestać na nie reagować jakkolwiek bardziej, po prostu najczęściej uśmiechał się z mieszanką politowania i pobłażania, mówiąc, że jasne, skoro tak ktoś uważa, to na pewno ma rację. Dla siebie, rzecz jasna.
To już jest skrajnie popierdolone. Ciekawe, czy chowali tam swoje dzieci prawdziwe, jak mieli ich dość i chcieli w spokoju wypić drinka nad basenem… — wyglądało, jakby się nad tym zastanawiał całkiem poważnie, chociaż tak naprawdę nie poświęcił temu zbyt wiele czasu, skupiając się na rozwiązaniu ich problemu.
Jeśli rzeczywiście ją malowałaś, to dobra robota — rzucił w ramach żartu trochę, bo w sumie jednak na pogrzebie babci nie bardzo skupiał się na tej kwestii. Przetrwał już jednak żałobę i aktualnie nie było to dla niego jakieś super ciężkie. Brakowało mu jej i dziadka, bo byli to ludzie, którzy byli mocno zaangażowani w życie jego i jego siostry, ale jednak bardziej wolał skupiać się na przyjemnych wspomnieniach niż załamywaniu nad czymś, czego przecież nie zmieni. — Ale i tak, myślę że to oryginalne i ciekawe. I pewnie bardziej wymagające niż malowanie celebrytek… Chociaż może mniej wkurwiające, bo bez tej paplaniny — tak, z tym mógł się zgodzić i bardzo szanował taki wybór, bo na samą myśl o pracy z influencerkami aż go wzdrygnęło. A jego kontakt z nimi przy promocji gier był minimalny, bo nie była to jego bajka.
Hmmm… Różne? Pracuję w EA, więc skaczę po różnych projektach, żeby nie robić ciągle tego samego — nie lubił monotonni w procesach twórczych, bo jednak obawiał się za bardzo wypalenia. — Jak będę pracował nad takim tytułem, do którego będziesz pasowała, to się odezwę po konsultacje względem wizerunku, okej? — zaśmiał się cicho. — Chociaż wcale nie uważam, że potrzebujesz być ładniejsza niż jesteś — nie była to jakaś próba żenującego podrywu, tylko zwykłe stwierdzenie faktu. Mimo iż był pijany i wziął wesołego piksa, to jednak nie był na tyle oderwany od rzeczywistości, żeby nie zauważyć, że jego nowa koleżanka jest jednak od niego sporo młodsza. Najwyraźniej jednak nie przeszkadzało mu to w podjęciu próby włamania się z nią do szopy z narzędziami. Tak, jak przewidywała, drzwi bardzo łatwo ustąpiły, a w środku… Cóż, zastali rzeczy, które bardzo mocno pobudziły wyobraźnię Daryc’ego. I na pewno nie było to coś, co spodziewał zobaczyć się tam albo gdziekolwiek indziej.
Spierdalamy — powiedział tylko cicho na jej słowa, chwytając ją za rękę i puszczając przodem, jednocześnie odwracając się przez ramię, żeby sprawdzić czy nikt się nie obudził i nie zapala światła w domu. Na szczęście nie, więc przemknęli cicho przez ogród, zostawiając krasnala, trochę wyciągniętego z ziemi, trochę nie, i odbiegając spory kawałek.
Chciałem powiedzieć, że powinniśmy może to gdzieś zgłosić anonimowo na przykład, ale chyba są tam nasze odciski palców… — stwierdził, gdy już znaleźli się w bezpiecznej w miarę odległości i mogli zwolnić.

mia ginsberg
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Mia i tak czuła się momentami jak jedna z tych idiotek, które nie miały punktu odniesienia. To nie tak, że ojciec po tylu latach nagle przypomni sobie o jej istnieniu i dzięki temu skończy jako jedna z tych dziewcząt, które stać na domek z ogródkiem. Pewnie, mogłaby w międzyczasie zakochać się w jakimś miłym chłopcu, który przy okazji miał pieniądze, ale w kostnicy spotykała albo samych sztywnych (uwielbiała te suchary) albo wdowców, więc było za wcześnie na takie podrywy.
Wprawdzie może i ostatnio odczuwała coś w stosunku do Dillona, ale wszystko to było zbyt świeże i nieokreślone, by wprowadzić go na przykład w to, że musi żyć wśród trupów, bo nie ma własnego domu. Można było rzec, że wiele rzeczy było jej obcych i była potworną ignorantką, na dodatek mszczącą się na krasnalach ogrodowych.
Ciekawe czy Darcy miałby odpowiednią grę na ten temat.
Albo na gafy, które popełniała biorąc pierwszy z brzegu przykład, jakim była jego martwa babcia.
- Sorry, myślałam, że ona jeszcze żyje- i uśmiech zakłopotania, jaki posłała w jego kierunku, dość jasno wskazywał na to, że owszem, było jej nawet dość przykro, co nie zgrywało się zanadto z tą dziewczyną, która zazwyczaj kradnie coś z ogródka.
Gdy poznało się Mię Ginsberg bliżej, okazywało się, że gdzieś chowa się dziewczyna z wielkim sercem, które jednak rzadko wywlekała na wierzch. Ponure okoliczności pracy nauczyły ją powściągliwości, a przynajmniej tak wmawiała rówieśnikom. Gdzieś jeszcze na orbicie był przecież ojciec, którego grały wszystkie rozgłośnie radiowe.
- Malowanie nieboszczyków jest trochę jak malowanie ściany- zastanowiła się dłużej. - Wiesz, najpierw musisz wprowadzić odpowiednią teksturę, żeby ci to wszystko nie spłynęło, najlepiej szpachlą. Zaletą tej pracy jest to, że nie muszę być jakoś delikatna- oznajmiła z lekkim śmiechem, choć jak dla niej takiemu facetowi jak Darcy mogła czyścić buty. W końcu nie każdy ma tak kreatywny umysł, by tworzyć gry. Ona może i umiała rysować proste kreski, ale nijak się to miało do wizji, którą on wcielał w życie.
- Możesz zrobić ze mnie jakiegoś potwora albo strzygę. Lubię strzygi- i zarumieniła się biedna, bo nie była przyzwyczajona do tego, by ktokolwiek mówił jej, że była ładna. Owszem, była i widziała zawistne spojrzenia koleżanek, ale mężczyźni (a raczej chłopcy) woleli wybierać jakieś bezproblemowe wielbicielki komedii romantycznych, a nie dziewczyny pracujące w zakładzie pogrzebowym. - I hej, dzięki!- i może powinni zostać na tych delikatnych próbach flirtu bez podrywu, bo włamanie się do szopy było kiepskim pomysłem.
Na dodatek, takim, który pewnie doskonale wpisywałby się w konwencję Halloween, co pewnie w pracy by ją zachwyciło. Prywatnie wolała jednak nie oglądać zwłok, choć ostatnio najwyraźniej ją prześladowały, bo zanim się obejrzała, wpadała w stare, dobre towarzystwo ciała i to na dodatek w rozkładzie.
Nic dziwnego, że zareagowała impulsywnie i na dodatek pociągnęła za rękę nieznajomego dotąd chłopaka. Mówią jednak, że pierwsza zbrodnia łączy, więc powinna sobie pogratulować pomysłu zadzierania z właścicielem tego ponurego schowka.
Dopiero daleko od świateł i tego przerażającego miejsca zatrzymali się i mogła złapać oddech, który nagle zaczął galopować jak na maratonie.
- Dobra, to było intensywne- przyznała uśmiechając się, a na jego sugestię o zgłoszeniu tego procederu, bardzo szybko pokręciła głową. - Nie mogę być podejrzana o kolejne morderstwo. Nikt mi nie uwierzy, że to był znowu przypadek i tym razem zamkną mnie na dobre- wytłumaczyła mu, choć jasnym było, że to dość liche tłumaczenie, bo przecież Darcy zupełnie nie znał historii Mindy.
Tak naprawdę Ginsberg nie była nawet pewna czy koniecznie chce mu o niej opowiedzieć.
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze mogła liczyć na to, że pozna tam jakiegoś zasmuconego syna lub brata, który przyszedł załatwić wszystkie sprawy związane z pochówkiem bliskiej mu osoby. Co prawda Darcy wątpił, aby był otwarty na podryw w takiej sytuacji, ale zdawał sobie też sprawę z tego, że jednak ludzie bardzo różnie przeżywali ten okres i na różne sposoby radzili sobie z emocjami i uczuciami. No i podobno miłość można znaleźć wszędzie. Na tym też do końca się nie znał, bo takiej wielkiej i prawdziwej sam nadal nie znalazł, to też nie zamierzał się mądrować. Jednak chyba coś w tym całym gadaniu o tym, że nie zna się dnia ani godziny musiało być. Nie należało więc zamykać się na takie kwestie, skoro przecież na pewno na każdego czeka trochę szczęścia. Żeby jednak wyciągnąć go jak najwięcej, chyba konieczne było zrobienie wszystkiego we własnym tempie, a nie na siłę czy w pośpiechu, jakby gnanie do przodu miało być rozwiązaniem.
W porządku, minęło już trochę czasu. Poza tym moja babcia była takim człowiekiem, którego na pewno by ta sytuacja rozbawiła — zapewnił ją, uśmiechając się do niej ciepło, aby zapewnić ją, że naprawdę nie musiała czuć się zakłopotana specjalnie. W końcu jego dziadkowie przebierali się na jedne ze świąt za Pigi i Kermita, uznając że to świetny sposób na wręczenie wnukom i reszcie rodziny prezentów. Zainspirowani dość mocno swoją chwilową miłością do Muppetów.
To dość ciekawe porównanie — przyznał, a słowa te z jakiegoś powodu zapisały się gdzieś z tyłu jego głowy, chociaż w tym momencie nie był do końca świadomy tego, że jeszcze nie raz mu się to dziwne porównanie przypomni. Mia zdecydowanie była dość charakterystyczna i na pewno na wielu płaszczyznach niesamowicie oryginalna i wyjątkowa. I to w dodatku w ten bardzo naturalny sposób, bo to nie tak, że próbowała być taka inna na siłę. Wydawało mu się, że ona po prostu taka była.
Zapamiętam — obiecał jej. Czy mu się to uda, trudno stwierdzić, bo aktualnie nie miał wziętego na tapet żadnego tytułu związanego ze słowiańskim folklorem, ale jego projekty się zmieniał stosunkowo często, więc zawsze była na to szansa. Zdecydowanie większa niż na to, że włamie się z nieznajomą dziewczyną do szopy, w której zamiast łopaty znajdą ludzki szkielet. A jednak zdarzyło się i to, więc na resztę tym bardziej można liczyć.
Był w dość mocnym szoku, bo niby to nie tak, że Darcy życia nie znał wcale, bo do tej pory był trzymany pod kloszem, pod którym mu się wygodnie żyło. Zdawał sobie sprawę z faktu, że ludzie byli pojebani — i to nie tylko dlatego, że trzymali w ogrodach krasnale w dziwnych pozach i kolorach. Ale jednak to, co tam odkryli było naprawdę mocno zbijające z tropu i groteskowe, a już na pewno nie było to czymś, o czym człowiek na co dzień myśli.
Było — potwierdził, a potem zmarszczył brwi, przenosząc na nią wzrok. — Kolejne? — zapytał, zdecydowanie zbyt lekko i ze zbyt dużą ciekawością jak na to, jaką informację mu przekazała. — Jesteś bardzo intrygująca, po prostu Mia — przyznał. — Ale Twoje zamiłowanie do pracy w kostnicy nie jest związane z faktem, że chcesz dopilnować, aby Twoje ofiary wyglądały pięknie do samego końca, hm? — zażartował sobie, bardzo beztrosko. Gdyby był zupełnie trzeźwy i piksy nie działałyby na niego rozluźniająco, to zapewne podszedłby do sprawy nieco poważniej. .

mia ginsberg
ODPOWIEDZ