#26
Ostatnio India spędziła trochę czasu z Esti, swoją ciocią, z którą odkąd mieszkały w jednym miasteczku, nawiązały o wiele lepszy kontakt niż wcześniej. Nigdy nie był zły, bo różnica wieku pomiędzy dziewczynami wcale nie była taka duża. To nie był żart, bo co to jest 13 lat, inne ciotki i wujkowie byli zdecydowanie dorośli? No właśnie. Ta relacja na odległość jednak nie była wcale taka mocna, ale teraz były wielkie szanse na to, aby się poprawiły. No więc brunetka przyznała się, że skoro od nowego roku będzie mieć zajęcia w Cairns, to raczej będzie musiała poszukać czegoś nowego, aby wciąż mieć pieniądze na mieszkanie samej, plus dojazdy na uczelnię. W związku z tym, przydałby się samochód... No, ale ona była zaradną dziewuchą i absolutnie nie liczyła na to, że rodzice jej dadzą, choć na ten moment sądziła, że miała ich trójkę. Mamę, której wciąż nie spotkała w Lorne Bay, ojczyma, którego kochała przez całe swoje życie no i ojca, którego wciąż nie znalazła. W trójkę mogliby się zrzucić na jakieś kieszonkowe, ale wiedziała, że podjęła takie, a nie inne decyzje życiowe, więc utrzymywała się sama.
To, że nie chciała brać pieniędzy, absolutnie nie znaczyło, że nie chce skorzystać z pomocy! Więc jak tylko Este zaproponowała, że zapyta swojego męża o to, czy nie znalazłby dla Indii jakiejś roboty, to ta się ucieszyła. Może nie mogła się poświęcić temu w 100%, na pełen etat, może z prawem nie miała nic wspólnego (tyle, że raz ją zatrzymali i wylądowała w miejscowym areszcie, ale o tym chyba nikt nie wiedział w końcu, na całe szczęście), ale wierzyła że jakoś pomoże w kancelarii. W końcu parę miesięcy pracowała w galerii w sztuki, więc co nieco wiedziała o sprawach administracyjnych i prowadzeniu biura. Miała nadzieję, że się to przyda.
Wystroiła się w domu, złapała autobus do Cairns, potem ubera pod wskazany adres... Uf, naprawdę będzie musiała zainwestować w auto, choć teraz niespecjalnie miała jakiekolwiek oszczędności. Ale na uberach na bank zbankrutuje!
-
Cześć-powiedziała. Znała już Layonella, więc nie palnęła głupiego "dzień dobry". -
Nie, a jak życzysz sobie, żebym do Ciebie mówiła? Mecenasie Neelsen?-zaśmiała się. Nie mówiła do niego na co dzień wujku, więc jeśli tutaj użyje takiego określenia, to tylko
złośliwie, czy w towarzystwie innych pracowników. Oczywiście, nie będzie przeginać, bo wiedziała, że prawnikami są sami poważni ludzie, którzy mogą nie mieć poczucia humoru i w ogóle jest to miejsce pracy. -
W ogóle to dzięki, że znalazłeś dla mnie jakieś zajęcia. Obiecuje, że będę się starać. I nie będę flirtować z Twoimi stażystami-puściła mu oczko, żartując oczywiście. Chwilowo nie w głowie jej były jakiekolwiek flirty.
Layonell K. Neelsen