adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Wow.
Nie do końca wiedziała, czy to kwestia wypitego alkoholu, odpowiedniego nastroju czy po prostu bliskiej odległości, ale nagle, trochę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyczuła jego zapach i musiała przyznać, że był to zapach przyjemny. Pachniał inaczej, niż Charlie i to było dobre. Gdyby używał tej samej wody po goleniu, wspomnienia sprawiłyby, że Gwen od razu by odskoczyła, a tak... Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że prawdopodobnie chwila ta trwała odrobinkę dłużej, niż powinna, ale to przecież nie jej wina, prawda? I to nie jej wina, że znów delikatnie się uśmiechnęła. Po prostu nie.
- Ale kiedyś nam się uda, prawda? Kiedyś oboje staniemy na obie nogi, chociaż na chwilę i nawet gdybyśmy oboje mieli się zaraz przewrócić - zaśmiała się. Trochę żartowała, trochę to ubarwiała, ale chyba nie chciała, żeby ich rozmowa wyglądała znów jak spęd stetryczałych emerytów. Okej, sama to zaczęła, ale trochę już wypiła i nie chciała znów marudzić. Nie tym razem.
- Och - przytaknęła. - Znaczy... Chyba może, ale nie jestem pewna, czy chcę... Powinnam proponować jej teraz cokolwiek innego poza wodą i suchym chlebem? Sama nie wiem, powinnam chyba trzymać ją z daleka od wszystkich używek...
Ale wiadomo, że wina obie sobie nie odmówimy, prawda? Nie po to były przyjaciółkami, w dodatku najlepszymi, żeby siedzieć przy wspomnianej wodzie. Jednocześnie Gwen naprawdę nie chciała jej zaszkodzić. Nie chciała zrobić czegoś, co przerwałoby jej terapię. Nie chciała też szkodzić sama sobie, więc na pewno nie pójdzie z Pandą nigdzie w miasto.
- Ja też - przyznała. - Cas, ja... Ja wiem, że to moja przyjaciółka i prawdopodobnie powinnam bronić jej niczym swojego dziewictwa konstytucji, ale... Zjebała. Ja to wiem. Andrew to wie. Ona to wie - zapewniła Macfarlanda, chociaż sama nie była tego tak do końca pewna. - Mają dziecko. Muszą się dogadać.
Chociażby dla dobra dziecka, jej przyszłej chrześnicy. No i dla dobra ciotki Gwen, która zmagała się ze swoimi własnymi problemami i niekoniecznie chciała teraz zajmować się sprawami przyjaciółki. Znaczy... Wiadomo, dla Pandy wszystko, ale jeśli coś może obyć się bez Fitzgerald, tym lepiej. Halo, była trochę niepełnosprawna!

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Odwzajemnił ten jej delikatny uśmiech i lekko odgarnął włosy z jej twarzy. Nie był to jednak wbrew pozorom jakiś mocno romantyczny gest, ot, delikatny, który można było równie dobrze zinterpretować jako odrobinę przyjacielski. Pokiwał powoli głową.
– Oczywiście, że tak. Jeśli nie, to Adam będzie nam musiał zwrócić hajs za tę rehabilitację i godziny udręki – zaśmiał się dźwięcznie i pokręcił głową. Wiadomo, żartował, ale w sumie taka była prawda. Godziny pracy nad sobą i własnym ciałem musiały w końcu przynieść pożądany efekt – on bardzo starał się w to wierzyć i miał nadzieję, że faktycznie tak się stanie, nawet jeśli zwątpienie dopadało go zdecydowanie częściej niż myśli optymistyczne.
– Rozumiem – pokiwał głową, nie miał zielonego pojęcia, jak wygląda rekonwalescencja po odwyku i miał po prostu nadzieję, że Pandora sobie ze wszystkim poradzi – lubił ją, serio. – Mam tylko nadzieję, że teraz jest z nią lepiej – dodał jeszcze, bo wiedział, że były z Gwen przyjaciółkami i gdzieś tam Gwennie teraz w końcu mogła mieć ją bardziej przy sobie, co powinno być pozytywnym doświadczeniem, nie?
– Zjebała nie zjebała. Depresja poporodowa i leki to wina lekrza. Jej wina, że nie zauważyła w porę co się dzieje, ale… Samemu najtrudniej zauważyć – westchnął cicho. Miał wielu przyjaciół z PTSD, którzy się powoli staczali w otchłań depresji, zupełnie tego nie zauważając. Współczuł im, ale nikt nie widział swoich własnych symptomów, a gdy bliscy zaczynali rozumieć, często było za późno. – Nikt nie jest tutaj bez winy. Mówiłem mu, że może powinien do niej zadzwonić, ale nie słuchał – wzruszył ramionami, bo uważał, że zawsze wina leżała po obu stronach i tym razem nie było w tym miejscu różnicy.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Romantyzm w jej życiu umarł dawno temu, więc totalnie nie spodziewała się tego, że może zarumienić się w takiej sytuacji. To naprawdę nie jej wina! Może powinna teraz speszyć się swoją własną reakcją, ale... Przy nim czuła się dobrze, spokojnie, bezpiecznie i może właśnie to był ten rodzaj normalności, którego potrzebowała, żeby wrócić do życia? Bo chciała wrócić. Naprawdę. Po prostu... Udawanie, że jest inaczej i unikanie bolesnej walki o samą siebie, było znacznie łatwiejsze. On to rozumiał, dlatego czuła się przy nim tak naturalnie i opuszczała gardę, którą trzymała wysoko w obecności innych.
- Wiesz, gdybyś zdecydował się wystąpić wtedy na drogę sądową, to na tę jedną sprawę mogłabym wrócić do zawodu i nas reprezentować - ona też się zaśmiała. Oczywiście żartowała. Na pewno nie będzie takiej konieczności. Adam postawił ją na nogi po wypadku, którego nie miała prawa przeżyć, więc była pewna, że dojście Caspiana do pełni sił było tylko kwestią czasu, zawziętości i ciężkiej pracy. Poradzi sobie, a Gwen będzie trzymała za to kciuki.
- Chciałabym, żeby było dobrze. Nie chcę wtrącać się w ich relacje, bo to nie moja sprawa i sama mam na głowie wystarczająco dużo własnych problemów... - zawiesiła na moment głos. - Żałuję, że mnie przy niej nie było, ale nie zbawię całego świata. Nie w tym stanie. Wiem, że nikt tego ode mnie nie wymaga - wolała od razu to zaznaczyć - ale momentami mam wrażenie, że powinnam zrobić dla niej coś więcej. To normalne, że tak się czuję?
Zerknęła na niego, szukając chyba poparcia i tego, że mężczyzna zdejmie z jej ramion odrobinę wyrzutów sumienia. Wcześniej nikomu o nich nie mówiła, bo i przyjaciółka była na drugim końcu świata. Wtedy wydawało jej się, że i tak robi więcej, niż inni, bo dzwoniła. Teraz chciała już odpocząć. Niech Andrew i Pandora wezmą odpowiedzialność za swoje relacje, wszystkim wyjdzie do na dobre, a Gwen nie będzie czuła się jak ktoś pozbawiony uczuć. Miała je, po prostu teraz były... No właśnie. Trudne do jednoznacznego określenia.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
W jego życiu również trochę przymarł romantyzm, ale on z tym żył – zupełnie szczerze, pogodził się gdzieś tam, że żadna kobieta raczej nie chciała się umawiać z marudnym kaleką. On sam z takowym by się umawiać nie chciał, a ostatnio był bardziej problematyczny niż nie. Tak czy siak, on również chciał wrócić do życia i chyba powoli, powoli mu się to udawało. Odetchnął głęboko i spojrzał na Fitzgerald.
– Trzymam za słowo, jesteśmy umówieni – wyciągnął w jej stronę dłoń z odgiętym małym palcem, coby przyrzeczenie uroczyste odebrać. No halo, on nie żartował, wiedział doskonale, że jeśli nic się nie poprawi, to będzie wkurwiony, więc byłby całkiem skłonny pozwać swojego rehabilitanta, chociaż przecież tego rodzaju rehabilitacje wymagały czasu i poświęceń i cholernie dużo zaangażowania. Tak czy siak, pokiwał delikatnie głową i uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Wiem, ja też. Po prostu… Martwię się o małą. Jeśli się nie dogadają, to ona będzie cierpiała na tym najbardziej – stwierdził, wzruszając ramionami, bo sam jednak był z rodziny, w której ojciec okazał się gejem i rodzice żyli osobno w dość kiepskawej atmosferze, dlatego też… Nie chciał tego dla Princess. – Myślę, że Pandora nie ma ci tego za złe. Rozumie twoją sytuację – wzruszył ramionami, bo akurat co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. – To normalne, że tak się czujesz, ale nie powinnaś tak się czuć. Wspierasz ją jak potrafisz i to się liczy, a Pandora to docenia, Gwen – uśmiechnął się, delikatnie nakrywając jej dłoń swoją dłonią i spoglądając jej w oczy. Co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Najważniejsze, że próbował wrócić, że chciał się otworzyć. Nie dało się zaprzeczyć, że bywał nieco zgryźliwy i problematyczny, ale miał ku temu powody. Nie każdy to rozumiał. Pozostawało tylko mieć nadzieję na to, że trafi się taka, której nie będzie to przeszkadzało bo sama również będzie marudną kaleką.
- Okej - szczerze się roześmiała. Wyciągnęła swój palec w jego kierunku, żeby przyrzeczeniu stało się zadość. Nie spodziewała się tego, ale tak, trzeba było przyznać, że było to szalenie miłe i chyba dodatkowo jeszcze ją podbudowało. O tak. Gwen naprawdę była gotowa podjąć to wyzwanie, chociaż serio, naprawdę mocno liczyła na to, że mimo wszystko uda im się jakoś podleczyć i nie trzeba będzie pozywać biednego Adama. Gdyby jednak, z jakiegoś powodu, byłoby trzeba pozwać kogoś innego, to Gwen zdecydowanie się tego podejmie. Już i tak kiełkowała w niej myśl o powrocie do zawodu, a Ben, przyjaciel jej i Charliego, z którym przed laty mieli rozkręcać biznes, sprawiał tylko, że chyba naprawdę tego chciała. Przynajmniej jakaś część jej, bo tej drugiej całkiem przyjemnie siedziało się w rodzinnym barze.
- Dogadają się. Są idiotami, ale dogadają się, bo obojgu im zależy na dziecku.
Taką przynajmniej miała nadzieję. Jej rodzina była prawdziwą rodziną, gdzie problemy rozwiązywało się dość szybko i równie szybko się o nich zapominało. Liczyła na to, że przebywając w jej domu Pandora coś z tego zapamiętała i teraz, w dorosłym życiu, sama będzie się do tego stosowała.
- Chciałabym, żeby tak było - uśmiechnęła sie delikatnie. Spojrzała na jego dłoń i delikatnie ją ujęła. Ten gest wiele dla niej znaczył i prawdopodobnie dlatego nawet nie zauważyła, że być może trwało to nieco dłużej, niż prawdopodobnie powinno, ale... Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Czy Gwen się tym przejęła? Już nie.
- Następna kolejka jest na mój koszt - zapowiedziała i od razu skinęła po barmana. Kolejna poszła pewnie już na jego konto i jakoś tak wyszło, że spędzili całkiem miły wieczór w Moonight, niekoniecznie rozmawiając od razu o samych przykrych sprawach.

/ zt
ODPOWIEDZ