: 01 lut 2024, 20:15
Uśmiechnęła się nieco smutno, bo to była akurat prawda. Nieważne co kobiety by zrobiły. Nieważne jak by zadziałały, zawsze miałyby przesrane. Zawsze byłyby źle postrzegane przez mężczyzn i w ogóle przez świat. Co najmniej w ogóle jakby opinia mężczyzn miała jakieś znaczenie. Nie miała, ale jakimś cudem jednak się liczyła, bo to nadal mężczyźni rządzili światem. Chociaż tak ogólnie to światem rządzili po prostu najbogatsi i najbardziej pojebani ludzie, ale Morgan w ogóle nie chciała się zagłębiać w takie tematy. Była za mało pijana i trochę się bała.
Znowu posłała Angie uśmiech. Co za ulga spędzić wieczór w doborowym towarzystwie, które nie ma z tobą problemu i z którym tak dobrze się dogadujesz. Uniosła nawet rękę, żeby przybić sobie pionę z Angie. – Piona. – Miała nadzieję, że Angie jej nie odmówi, bo odmówienie komuś piony było równie przykre jak danie komuś kosza. Z tym, że danie komuś piony absolutnie do niczego nie zobowiązywało. Morgan po prostu chciała poczuć to girl power. Brakowało jej tej pewności siebie po życiu jakie ostatnio wiodła.
- Jasne. Totalnie to rozumiem. – Pokiwała głową obiecując sobie, że nie będzie wścibska. Prawda jednak była taka, że teraz to Morgan chciałaby wiedzieć troszkę więcej. Na szczęście była naprawdę ogarniętą (momentami) dziewczyną i wiedziała, że nie będzie pytać. – W razie gdybyś jednak chciała o tym pogadać, to zapraszam. – Nie mówiła tego tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej. Sama dobrze wiedziała, że czasami lepiej jest pogadać z kimś nieznajomym, albo z kimś kogo się ledwo znało. – Dobra. To co byś chciała wiedzieć o naszym wspólnym wieczorze? – Zapytała rozbawiona widząc to jak Angie prawie się wkopała.
- Widziałam. – Parker nie był znany tak jak ona, ale jednak jak Angie zdobywała sławę, to i on gdzieś się tam przewinął. Poza tym był niewielką osobistością z tym swoim sanktuarium i to jak je promował i w ogóle zbierał hajsy. Poza tym no nie da się ukryć, że ludzie lubili na niego patrzyć. Morgan też. Dopóki oczywiście nie została przypisana do Teamu Angie. Teraz nawet nie myśli o tym, żeby iść i oglądać krokodyle. Nigdy w życiu! Gdyby wiedziała jaki był chamski dla Angie to już w ogóle byłaby bardziej wściekła na człowieka, którego nie zna. – I jak to działa? Sąd rozdzielał wam prawa i dni widywania czy sami się ze sobą dogadaliście? – Jej pytanie było szczere. Wiedziała, że rozwody potrafią być naprawdę tragiczne w skutkach i że ludzie lubią siać niepotrzebne zamieszanie z rozdzielaniem wszystkiego. W sumie to się nie dziwiła. Przechodzisz przez coś bolesnego stając naprzeciwko kogoś kto miał być twoją wiecznością, a stał się wrogiem, albo gorzej… kimś kogo nie znasz.
- Oh, proszę. Wiesz, że to jest bezpieczna strefa. Cokolwiek zostanie powiedziane tutaj, zostaje tutaj. Może niekoniecznie w tej loży, przy tym stoliku, ale tutaj. – Popukała się po głowie. Chociaż znając życie Morgan tak się upije, że ostatecznie nie będzie nawet pamiętała tego co Angie jej powiedziała. –Nie, nie. Pozwól mi. Ja pójdę nam po drinki. – Uśmiechnęła się ładnie, poklepała Angie delikatnie po kolanie, wyzerwowała swojego drinka, poczekała, aż Angie wyzeruje swojego i wzięła ich szklanki i ruszyła do baru. Nie musiała długo czekać na obsługę, zamówiła im po jeszcze jednym, wyjęła gotówkę, żeby od razu zapłacić i wróciła ze świeżymi drineczkami.
- Naprawdę nie musimy się skupiać na psie. Poznasz go to zobaczysz, że to jest naprawdę ciężki typ, żeby mu wybrać imię. Jest zbyt uroczy. – Imię musiało być urocze, ale jednocześnie nie mogło być dla niego obraźliwe. Także dosłownie Morgan sama sobie stwarzała problemy.
Znowu posłała Angie uśmiech. Co za ulga spędzić wieczór w doborowym towarzystwie, które nie ma z tobą problemu i z którym tak dobrze się dogadujesz. Uniosła nawet rękę, żeby przybić sobie pionę z Angie. – Piona. – Miała nadzieję, że Angie jej nie odmówi, bo odmówienie komuś piony było równie przykre jak danie komuś kosza. Z tym, że danie komuś piony absolutnie do niczego nie zobowiązywało. Morgan po prostu chciała poczuć to girl power. Brakowało jej tej pewności siebie po życiu jakie ostatnio wiodła.
- Jasne. Totalnie to rozumiem. – Pokiwała głową obiecując sobie, że nie będzie wścibska. Prawda jednak była taka, że teraz to Morgan chciałaby wiedzieć troszkę więcej. Na szczęście była naprawdę ogarniętą (momentami) dziewczyną i wiedziała, że nie będzie pytać. – W razie gdybyś jednak chciała o tym pogadać, to zapraszam. – Nie mówiła tego tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej. Sama dobrze wiedziała, że czasami lepiej jest pogadać z kimś nieznajomym, albo z kimś kogo się ledwo znało. – Dobra. To co byś chciała wiedzieć o naszym wspólnym wieczorze? – Zapytała rozbawiona widząc to jak Angie prawie się wkopała.
- Widziałam. – Parker nie był znany tak jak ona, ale jednak jak Angie zdobywała sławę, to i on gdzieś się tam przewinął. Poza tym był niewielką osobistością z tym swoim sanktuarium i to jak je promował i w ogóle zbierał hajsy. Poza tym no nie da się ukryć, że ludzie lubili na niego patrzyć. Morgan też. Dopóki oczywiście nie została przypisana do Teamu Angie. Teraz nawet nie myśli o tym, żeby iść i oglądać krokodyle. Nigdy w życiu! Gdyby wiedziała jaki był chamski dla Angie to już w ogóle byłaby bardziej wściekła na człowieka, którego nie zna. – I jak to działa? Sąd rozdzielał wam prawa i dni widywania czy sami się ze sobą dogadaliście? – Jej pytanie było szczere. Wiedziała, że rozwody potrafią być naprawdę tragiczne w skutkach i że ludzie lubią siać niepotrzebne zamieszanie z rozdzielaniem wszystkiego. W sumie to się nie dziwiła. Przechodzisz przez coś bolesnego stając naprzeciwko kogoś kto miał być twoją wiecznością, a stał się wrogiem, albo gorzej… kimś kogo nie znasz.
- Oh, proszę. Wiesz, że to jest bezpieczna strefa. Cokolwiek zostanie powiedziane tutaj, zostaje tutaj. Może niekoniecznie w tej loży, przy tym stoliku, ale tutaj. – Popukała się po głowie. Chociaż znając życie Morgan tak się upije, że ostatecznie nie będzie nawet pamiętała tego co Angie jej powiedziała. –Nie, nie. Pozwól mi. Ja pójdę nam po drinki. – Uśmiechnęła się ładnie, poklepała Angie delikatnie po kolanie, wyzerwowała swojego drinka, poczekała, aż Angie wyzeruje swojego i wzięła ich szklanki i ruszyła do baru. Nie musiała długo czekać na obsługę, zamówiła im po jeszcze jednym, wyjęła gotówkę, żeby od razu zapłacić i wróciła ze świeżymi drineczkami.
- Naprawdę nie musimy się skupiać na psie. Poznasz go to zobaczysz, że to jest naprawdę ciężki typ, żeby mu wybrać imię. Jest zbyt uroczy. – Imię musiało być urocze, ale jednocześnie nie mogło być dla niego obraźliwe. Także dosłownie Morgan sama sobie stwarzała problemy.