Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Słyszałaś, że mamy niańczyć jakichś dziennikarzy? – zapytał sierżant Simmons krzywiąc się z dezaprobatą na jakże fatalny i strasznie głupi pomysł.
- Sami się na to zgodzili. – Eve wzruszyła ramionami uznając, że cywile w pobliżu to nie ich problem. Chciała grać wyluzowaną i taka też była, choć z tyłu głowy pomyślała o trudnościach, z jakimi się spotkają musząc trzymać za rączkę australijskich pismaków.
- Założę się, że wymiękną po jednym dniu.
- Daje im dwanaście godzin.
Oboje popatrzyli na siebie z cwanymi uśmiechami, po czym rozeszli się w obie strony. Paxton chciała pospacerować ze swym psem Scoutem, który grzecznie trzymał się jej nogi i czujnie obserwował otoczenie. Nie wszystkie wojskowe obozy były duże. W każdym jednak, na tych okrutnych suchych terenach, było strasznie gorąco a piach właził wszędzie; pod ubrania, we włosy, do uszu, nosa, buzi i oczu. To był istny piaszczysty festiwal. Bez wyjątków. Nikt tego nie uniknie i nikt nigdy nie dowie się jak to jest, dopóki sam tego nie przeżyje.
Po paru latach dało się przywyknąć. Do klimatu, obecności broni wokoło, przystępnego jedzenia i picia ciepłej herbaty, która nawadniała lepiej niż zimne napoje. O lodzie można było zapomnieć i co najwyżej tylko marzyć.
- Zjadłabym gałkę lodów. Już nie pamiętam jak smakowały. – Podzieliła się swą myślą z psem, który spojrzał do góry i pomachał ogonem na znak, że chciałby się pobawić.
Z kieszeni wojskowych spodni wyjęła piłkę i rzuciła daleko przed siebie. Korzystając z okazji rozejrzała się dostrzegając nowe twarze w wojskowych ubraniach a wśród nich, nieco na uboczu, stała kłócąca się para. Młoda dziewczyna oraz starszy od niej mężczyzna zażarcie dyskutowali na temat, który obojgu się nie podobał. Kobiecie bardziej, bo widocznie to ona miała pretensje do towarzysza, który odpierał jej atak atakiem. Mało to postępowa komunikacja, ale na ten temat Eve wolała się nie wypowiadać.
Scout nosem szturchnął ją w dłoń i wcisnął w nią przyniesioną piłkę. Znów rzuciła i bezwiednie zrobiła parę kroków w kierunku cywilów.
- Nazywają ich „oddziałem samobójców”! Czy ja ci wyglądam na samobójczynię?! – Głos nieznajomej rozległ się dookoła na co Eve jedynie uśmiechnęła się pod nosem, bo to właśnie jej oddział nazywano w taki sposób. To zresztą było bardzo adekwatne określenie. Nikt normalny przez tyle lat nie godził się na pracę w pierwszej linii frontu.
- To szansa jedna na milion. Tylko dzięki moim układom możemy tu być. Nikt inny nie zdobędzie takiego materiału. – Ambicje starszego faceta zaślepiały go na tyle, że zapomniał o własnym życiu.
Wsłuchując się w dyskusję Eve nieświadomie nadal się do nich zbliżała, aż nagle pojawiła się na tyle blisko, że oboje ją zauważyli. Dopiero gdy wbili w nią swe spojrzenia zrozumiała, że powinna bardziej się kryć podsłuchując innych. Mogła tak dalej stać jak debil i się nie odzywać albo..
- Pani ma rację – Kiwnęła głową na nieznajomą. – Wyprawa z „oddziałem samobójców” to szaleństwo. Umieralność na pierwszej linii frontu jest wyższa o osiemdziesiąt procent w porównaniu z oddziałami idącymi za nimi. – Nie zamierzała przyznawać się, że należała do samobójców i nagle bardzo mocno zaczęło zależeć jej aby parka zrezygnowała. Wtedy wygra zakład z Simmonsem. – Czy naprawdę warto poświęcać życie dla paru zdjęć i kilkunastu zdań? – Popatrzyła na nich z pobłażaniem, jakby w tej chwili była najlepszym znawcą na świecie. Cóż, w porównaniu z nimi na pewno wiedziała więcej o tym miejscu, o czym świadczył wojskowy strój. Wiedziała także, jak źle potrafiło być i pakowanie w to cywili to najgorszy pomysł na świecie. Ktokolwiek wydał na to zgodę powinien spłonąć w piekle. Chwila.. już byli w piekle.
Znów nie zauważyła, kiedy Scout do niej wrócił. Stał przy nodze z piłką w pysku i grzecznie czekał jednocześnie patrząc na dziennikarzy tak, jakby doskonale wiedział, że jego pani właśnie prowadziła z nimi rozmowę (czemu się przysłuchiwał).
- Nieważne. Podpisałaś papiery, zgodziłaś się na wszystko, więc wieź się w garść albo wracaj do domu. – Starszy facet był bardzo niemiły i nim Eve zdążyła zwrócić mu uwagę ten zaczął się oddalać jak obrażona pannica.
- Co za palant. – Prychnęła z pogardą i spojrzała na kobietę, która na oko była w jej wieku. – To pani szef? Bo kłóciliście się tak, jakbyście byli kochankami. – Nie oceniała różnicy wieku. Sama pognała do wojska za starszym chłopakiem, choć nie był on aż tak stary jak tamten jegomość.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
#3

- Ty chyba sobie żartujesz – rzuciła wyraźnie poddenerwowana idąc krok czy dwa za starszym mężczyzną, który obecnie był jej przełożonym. Być może nie powinna się do niego odzywac w ten sposób, ale niestety inaczej się nie dzało. Nie pisała się na to! Mieli przyjechać tutaj, by zrobić materiał o tym jak wygląda życie cywilów mieszkających obok linii frontu. Tyle. Dlatego zgodziła się na tą podróż, gdyby wiedziała, że będą mieli przebywać na pierwszej linii frontu, to w życiu, by się tu nie wybrała. Chciała być korespondentem wojennym, oczywiście, że tak. Wiedziała jednak, że jeszcze nie jest gotowa na to, by aż tak mocno narazić swoje życie, poza tym... nikt jej nawet za to nie płacił. Była tu w ramach wolontariatu i nie miała najmniejszej ochoty na to, by narażać życie dla kilku zdjęć i pary linijek teksu. Także naprawdę miała nadzieję, że mężczyzna sobie żartuje w tej chwili.
Szła za nim próbując mu jakoś przemówić do rozsądku, ale nie chciał jej słuchać. Miał w dupie jej obawy czy w ogóle zdanie. Typowy biały mężczyzna, który za nic ma kobiety. Żałowała, że tu przyjechała, ale co miała zrobić? Nie mogła wrócić i się tak po prostu poddać. Nie. To nie wchodziło w grę. Musiała wziąć się w garść, nawet jeżeli to jej się nie podobało. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy w ich rozmowę wtrąciła się jakaś kobieta. Cóż, Judith doceniała jej słowa, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że facet i tak ją zignoruje. No i się nie myliła. Gdy facet od nich odeszdł to Judith tylko sobie westchnęła i pokręciła lekko głową z wyraźną dezaprobatą.
- Owszem, nie będę go bronić, a palant to i tak łagodne określenie – stwierdziła próbując się jakoś nieznacznie uśmiechnąć do nieznajomej kobiety. – Obrzydliwe – tym razem to aż się zaśmiała pod nosem. – O takiej kochance to mógłby tylko pomarzyć, żadna by z nim nie wytrzymała – dodała patrząc w stronę, w którą jej szef odszedł, jakby się zastanawiała czy gdzieś się nie czai w krzakach żeby podsłuchać o czym mówią. – Jest moim szefem, w sumie to wykładowcą i zaoferował mi wyjazd tutaj, ale nie powiedział nic o tym, że będziemy tak blisko frontu – wytłumaczyła krzywiąc się lekko, bo teraz się czuła jak skończona kretynka, że dała się na to nabrać. – Judith – przedstawiła się wyciagając rękę w stronę kobiety i spojrzała też na pieska. – Oww a co to za słodki psiak – przykucnęła, żeby się z pieskiem przywitać i trochę go pogłaskać. Głaskanie zwierzaka było dla niej trochę uspokajające.

Eve Paxton
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
O takiej kochance to mógłby tylko pomarzyć
Paxton automatycznie na te słowa zlustrowała kobietę wzrokiem. Mundur i przebywanie głównie wśród mężczyzn sprawiły, że stała się bardziej bezpośrednia w swym zachowaniu. Czuła się pewna siebie, ale też nie wstydziła oceniać innych kobiet w sposób, w jaki robili to mężczyźni łakomi na zaliczenie kogoś. Często towarzyszyła kolegom w żartach czując, że wtedy była kryta, bo przecież tylko im przytakiwała, kiedy ci oceniali pośladki jakiejś damy. Nie powiedziałaby jawnie, że podobała jej się druga kobieta. Aż tak szalona nie była. W wojsku niektóre rzeczy by nie przeszły zwłaszcza pożądanie tej samej płci.
- Musisz się wyróżniać wśród studentów, skoro wybrał właśnie ciebie. – Wciąż mogła podtrzymywać swoją wersję z kochankami, ale nie będzie odbierać kobiecie inteligencji. Mądrzy studenci dostawali bonusy tylko, że w takim miejscu nie wystarczy być tylko inteligentnym. Należało mieć charakter, który być może profesor-palant uwzględnił zabierając tą a nie inną studentkę na wyprawę.
- Sierżant Paxton. – Odruchowo uderzyła piętami o siebie jakby stawała na baczność, ale jednocześnie podała również dłoń; po ludzku i normalnie bez wojskowej maniery. – A to sierżant Scout – przedstawiła czworonoga, który po przekazaniu piłki w rękę Paxton, opuścił uszy i lekko merdając ogonem z ochotą przyjął pieszczotę ze strony nieznajomej. – Pies wojskowy. Amerykanie wyszli z tym pierwsi, więc Australijska armia też chciała mieć swoje. – Eve miała okazję posiadać jednego z takich psów, choć tak naprawdę – czym mogłaby się pochwalić, ale tego nie zrobiła – wytresowała pierwszą grupę psów K-9 dla Australijskiej Armii.
Stojąc prosto, jak na typowego żołnierze przystało, obserwowała zachowanie Judith wobec psa. Patrzyła również jak on reagował na kobietę, co było jej własnym wyznacznikiem tego, czy warto się z kimś zadawać. Eve ufała intuicji czworonoga (bardziej niż swojej).
- Rzucisz mu piłkę? – zaproponowała wyciągając dłoń ze wspomnianym przedmiotem ku kobiecie. – Temu twojemu profesorowi – Wróciła do tematu, bo przecież miała interes w zniechęceniu kobiety do dalszej pracy (zakład z Simmonsem był ważny). – ambicja wyjadła wszystkie szare komórki. O ile jakieś zostały, bo podobno testosteron robi to wcześniej. – Uśmiechnęła się pod nosem rozglądając się na boki, jakby serio szukała w okolicy podsłuchującego je profesorka. – Bardzo dużo ryzykujecie. Podobno „oddział samobójców” to sami szaleńcy. Kto normalny chciałby iść oczyszczać drogę innym oddziałom, żeby ci czuli się bezpiecznie? – Pokręciła głową, jakby nie wierzyła w istnienie takich ludzi, jakby sama tą osobą nie była. – Jest wiele rzeczy, które możecie – z tym twoim profesorkiem – opisać. Na wschodzie jest wioska. – Ręką wskazała kierunek. – Mamy tam swoich ludzi, więc powinno być względnie bezpiecznie. Dwa dni temu schwytano tam jednego z dowódców wrogów. Był kryty przez kobiety. Cały ich tłum stanął naprzeciw naszych wojsk, żeby go bronić. To jest warte opisania; czemu to zrobiły i w jaki sposób przekonano je, żeby odpuściły. – Starała się zachęcić kobietę do zmiany kierunku i namówienia na to profesorka. Aż tak bardzo zależało Eve na wygranej i zarazem chroniła swój oddział, bo żaden z nich nie chciałby niańczyć dwóch cywili. To zbyt duża odpowiedzialność i jeszcze większe ryzyko.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Uśmiechnęła sie i kiwnęła głową. – Chciałabym powiedzieć, że wyróżniam się odwagą, ale chyba jak widać, to jednak po prostu głupotą – nikt mądry nie zgodziłby się na to, żeby tak się narażać tylko dlatego, że jakiś stary dziad ją okłamał. Ona jednak nie miała zamiaru zrezygnować. Wkurzała się, ale jednocześnie zgodziła na przyjazd tutaj i teraz musiała się mierzyć z konsekwencjami. Być może nie na to się pisała, ale nie da temu draniowi satysfakcji. Głupota jak nic.
- Miło mi panią poznać, pani sierżant – posłała kobiecie uśmiech, ale piesek zagarnął w końcu jej uwagę. – Czym się zajmuje tutaj? – Zapytała zaciekawiona i obawiała się, że kobieta zaraz jej powie, że wyszukuje jakiś min czy czegoś w tym stylu, a to byłoby dla Judith okropne. Pewnie zwierzęta były używane do tego typu działań i umierały w strasznych warunkach. Obrzydliwe. Miała nadzieję, że ten merdający ogonkiem czoworonog ma lepsze warunki pracy.
- Oczywiście – kiwneła głową, bo zabawa z psem była jakąś namiastką normalnego życia, które zostawiła w Australii decydując się na przyjazd tutaj. Można było chwilowo poczuć się prawie beztrosko. Wzięła od kobiety piłkę i rzuciła psu, a ten pobiegł, żeby ją odzyskać. Judith z uśmiechem patrzyła jak zadowolony wraca ze swoją zdobyczą. – Szkoda gadać – westchnęła – ten człowiek jest niereformowalny. Uparł się na to i jestem pewna, że sobie nie odpuści. Sama wolałabym pisać o czymś bardziej wartościowym niż o tym jak poruszają się wojska, no ale... jestem od niego niestety zależna. – Ludzie powinni się dowiedzieć o tym co przeżywają niewinni cywile, a nie o tym, że kolejna wojska została przejęta. Dla większości zwykłym zjadaczy chleba, coś takiego nie miało większego znaczenia. – Najwyraźniej podążanie za „szaleńcami” jest lepsze – wzruszyła ramionami, bo już nie miała za bardzo innej możliwości. Wiedziała, że nie da rady wyperswadować tego pomysłu z głowy swojego profesora. – Czyli o tych ludziach krażą legendy wśród reszty żołnierzy? – Zapytała zainteresowana. Może to byłby temat na ciekawy artykuł... wywiad z kimś takim, z jednym z tych samobójców. – Wiadomo kto jest członkiem tego zepsołu? – Może w tych plotkach znajdzie się chociaż odrobina prawdy i Judith dowie się z kim powinna taki wywiad spróbować przeprowadzić.

Eve Paxton
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Robi za wojskową maskotkę. – Nie mogła powiedzieć prawdy na temat Scouta. Wtedy mogłaby się zdradzić, nawet jeśli nie każdemu oczywiste było gdzie pracowały psy K-9. Paxton jednak nie wiedziała, z jaką osobą miała do czynienia. Sądząc po studiach i wyborze profesora (tej konkretnej studentki) kobieta była ponadprzeciętnie inteligentna, więc mogła szybko wpaść na to, z kim rozmawiała i że przez cały czas Eve udawała, że wcale nie należała do grupy szaleńców. To dziecinna zabawa, ale przez ostatnie miesiące razem z chłopakami Paxton łapała się każdego możliwego rodzaju humoru, nawet jeśli ten oznaczał okłamanie jakiejś tam dziennikarki.
- Na pewno? – zapytała o zależność Judith względem profesora. – Jesteś pełnoletnia. Możesz robić co ci się podoba byleby zatwierdził to tutejszy koordynator albo dowódca. Nie musisz słuchać się tego kutafona, który przy pierwszej okazji zsika się w majtki. – Różnie bywało, chociaż oddział Eve nigdy nie zabierał ze sobą cywili. To było niedorzeczne. Aż ciekawiło ją, kto to zatwierdził i kto dostał w łapę godząc się na takie szaleństwo. – Ten twój profesor to cwaniak. Zaufałaś mu i zapewne nie czytałaś dokumentów, które dał ci do podpisania. – Niemożliwe aby przylecieli tu „tak po prostu”. W którymś momencie Judith musiała podpisać dokumenty zrzekające się praw do oskarżenia armii Australijskiej o wszelkie uszczerbki na zdrowiu (i śmierć). Czemu ich nie przeczytała? Albo przeczytałam i uznała, że to standardowa procedura? Paxton była tego ciekawa, dlatego długo wpatrywała się w blondynkę gotowa się uśmiechnąć na widok kolejnej walki złości studentki wobec profesora, co na swój sposób uważała za urocze.
- Nie są tacy źli.Ci cali szaleńcy, ale zdecydowanie odradzała studencie iść z tymi wariatami, bo przecież Eve zależało na wygranej zakładu. – Legendy, mity, plotki i różnie dowcipy, ale więdną od nich uszy. Żołnierze nie są zbyt zabawni. Sądzą, że są, ale.. słyszała kiedyś pani goryli rechot? Ja nie, ale kiedy jeden z nich mówi coś głupiego a reszta durnie się śmieje to na myśl przychodzi mi właśnie goryli rechot. I jeszcze przy tym dziwnie poruszają ramionami. – Nie wydała dźwięku, ale poruszyła ramionami góra dół w sposób, jakby w dziwny sposób łapała oddech, ale właśnie tak śmiali się faceci rozbawieni przez durnowate żarty, które nigdy nie powinny wyjść poza krąg oddziału. – Jeszcze brakuje, żeby się przy tym bili w klatę. – Niczym pan i władca świata. Paxton sobie z nich żartowała, ale kochała tych chłopaków. Swój oddział traktowała jak rodzinę zwłaszcza, że i oni przyjęli ją jak siostrę. Nie od początku, ale szybko się do niej przekonali.
Popatrzyła na psa, który z piłką w pysku czekał tuż przy Judith aż ta zabierze zabawkę i znów nią rzuci. To dobrze świadczyło o kobiecie. Psy idealnie oceniały ludzi a przynajmniej ich intencje.
- Wiadomo – odpowiedziała tajemnicza o cmoknęła z nutką niezadowolenia. – Jeżeli ci powiem, to możesz się nimi zainteresować i wtedy nie odpuścisz. Pójdziesz tam narażając swoje życie a tego – z całego serca – odradzam. – Z serca i z kieszeni, bo zakład będzie ją słono kosztować. - Jeżeli chcesz, to zaprowadzę cię do dowódcy i z nim porozmawiasz. - Nie czekając na odpowiedź gestem dłoni wskazała kierunek. Grała dalej w tę grę przekonana, że nie przegra. Nie mogła, bo potem głupio będzie spotkać kobietę, gdy ta jednak przyjdzie z profesorem do oddziału Paxton.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Biedny - odpowiedziała ze smutkiem. - A co jak mu sie cos stanie? Psa pewnie trudniej upilnować niż żołnierzy – chociaż z drugiej strony czasem zwierzęta wydawały się być bardziej rozumne niż co po niektórzy. Na przykład ten piesek na pewno był bardziej inteligentny niż jej wykładowca, któremu najwyraźniej życie było nie miłe. Szkoda tylko, że ciągnął ją przy tym w dół ze sobą. Obrzydliwe. – Tu bym się niestety nie mogła z Toba zgodzić. Jeżeli rzeczywiście wszystko pójdzie po jego myśli to po powrocie zablokuje mi wszystkie ścieżki kariery po powrocie. Zrobi mi z życia piekło i cóż… wtedy będę żałować, że tu nie zostałam. – Dobrze wiedziała, że nie wybaczyłby jej takiej zniewagi i nie miałaby czego w ogóle szukać w redakcjach w Cairns i okolicach. Zależało jej na swojej karierze i nie zamierzała jej utracić tylko dlatego, że źle wybrała mentora. – Wątpiłam w to, że chciałby zrobić coś tak głupiego. W domu czeka na niego żona i dziecko, po co miałby ryzykować życie skoro ma do kogo wracać – Najwyraźniej nic nie wiedziała jeszcze o świecie, a już na pewno nie o starych durniach, którzy bardziej cenili sobie „dobry materiał” niż własną rodzinę. – A jak to jest z Tobą? Jesteś równie szalona co on? – Może Judith popełniła jaką gafę i skrytykowała swojego przełożonego tak mocno, a kto wie, czy jej rozmówczyni nie miała podobnych przeżyć jak i on. Może też zostawiła w domu kogoś i szukała sławy w tym podłym miejscu.
Zaśmiała się słysząc jej porównanie do goryli, ale szybko się powstrzymała, bo jednak nie wypadało naśmiewać się z żołnierzy. Chyba nie. Starała się jak mogła żeby nie zrobić sobie przypału, już wystarczy, że ma problem z przełożonym. – Jestem sobie w stanie wyobrazić ten śmiech, faceci maja podobnie jak przychodzą grupkami na siłownie – rzuciła i pokręciła lekko głową cały czas powstrzymując kolejną falę śmiechu. – Oni chyba po prostu ominęli coś w ewolucji – dodała przyciszonym głosem nieco pochylając się w stronę kobiety, by ta ją mogła lepiej usłyszeć. – Może to jednak nie Afganistan, tylko nas wywieźli na jakąś planetę małp – to akurat byłoby ciekawe. – Swoją drogą bałam się tego filmu jak byłam dzieckiem, coś mnie w nim przerażało – po latach śmiać jej się chciało z tej swojej głupiutkiej trwogi przed zmyślonymi postaciami z filmów.
- Może nie są aż tak interesujący jak się wydaje co? – Spojrzała na nią i na chwilę przystanęła. – Może to banda idiotów, których wysyłają tam, gdzie nikt inny nie chce? A może wręcz przeciwnie. Jak widzisz już jestem zainteresowana więc i tak będę narażać swoje życie. – Poza tym, nie zostanie tutaj, gdy jej profesor ruszy z tym Legionem Samobójców. – No dawaj, powiedz mi… kto to taki? – Powiedziała i złapała ją za rękę żeby ją zatrzymać. Nie chciała isć do dowódcy, bo była pewna, że to będzie tylko kolejny frajer, który nie potratuje jej poważnie.

Eve Paxton
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Sama oceń – stwierdziła na temat tego, czy była podobnie szalona co samobójczy profesor. – Niedługo po szkole bez pamięci zakochałam się w starszym chłopaku, za którym pojechałam do wojska tylko po to aby ten po pół roku mnie rzucił. – Nie bała się do tego przyznać ani nie zamierzała tworzyć niestworzonych historii na temat tego, jak znalazła się w wojsku. To nie było powołanie, które ją nagle tknęło. Jak głupia zaciągnęła się przez chłopaka. Miłość do armii pojawiła się później i tylko dzięki temu została. Nie przez patafiana Lorenzo, który okazał się chujem a ona zbyt głupia i zauroczona aby dostrzec, że jego uczucia wobec niej nie były tak silne, jak to sobie uroiła. Sparzyła się, ale też wyciągnęła z tego lekcję, więc na twarzy Eve nie było smutku albo rozgoryczenia. Podeszła do tego jak do zwykłej anegdotki, która miała na celu ocenienie, czy była szalona czy jednak nie.
- Słyszałam, że faceci dorastają do szóstego roku życia. Potem już tylko rosną – odpowiedziała równie konspiracyjnym tonem z uśmiechem przyjmując żarty na temat swych kolegów. Wiedziała, że i tak by się nie obrazili, a nawet postaraliby się aby przekonać je co do własnych racji. Że te wszystkie żarty były bezpodstawne a oni naprawdę są super dorośli i nie brzmieli jak ryczące małpy. To byłoby jeszcze lepsze i Eve miałaby z tego kolejną falę śmiechu, przed którym jednak powstrzymała się przy Judith. Mogły się uśmiecham, ale głośne wyrażanie rozbawienia przyciągnęłoby niechciane jednostki. Nie żeby Paxton uznała dziennikarkę za swoje znalezisko, ale przecież miała misję zniechęcenia dziewczyny do dalszej pracy w czym przystojni żołnierze mogliby jej przeszkodzić.
Niestety jakby się Eve nie starała Judith już tutaj była. Może gdyby miała do czynienia z przestraszoną łanią, to poszłoby łatwiej, ale ta konkretna osoba wydawała się być silniejsza niż na pierwszy rzut oka. Była zła, ale luźno podchodziła do tematu profesora. Nie panikowała ani nie płakała, choć na pewno w środku czuła strach na myśl, że miałaby iść na front. Tak na tę chwilę postrzegała ją Paxton, która powoli czuła w ustach gorycz przegranej.
Z zaskoczeniem spojrzała w dół na swoją dłoń złapaną przez Judith, która pokusiła się o ów śmiałość.
- Sama się przekonasz – stwierdziła z tajemniczym uśmiechem. – Zapewne niedługo was do nich zaprowadzą. Powodzenia. – Uwolniła swoją dłoń i razem ze Scoutem pozostawili dziennikarkę.. właściwie z niczym. Z jedną wielką tajemnicą i przekonaniem, że oddział samobójców naprawdę nim był.

Paxton nie bała się konfrontacji z Judith ani ujawnienia kłamstw, którymi starała się nią karmić. Była daleka od kajania się z powodu własnych psotów nakręcanych przez zwykły zakład. Ciekawiła ją jednak reakcja dziewczyny. Czy będzie zła? Czy uzna ją za wariatkę? A może coś jeszcze? Pojawienie się nowych twarzy w obozie od zawsze było traktowane jak święto, coś ciekawego, czym warto się zainteresować, jak budką z lodami. Zabawa i radość trwała chwilę; jak Eve sądziła, w tym przypadku będzie podobnie.
- To oddział dziewiętnasty. – Kapitan wszedł do namiotu wraz z dziennikarzami i ręką wskazał na znajdujących się tam żołnierzy.
- Co to ma być? – Simmons nie wierzył, że to naprawdę się wydarzy. Dwójka cywili miała im towarzyszyć? To jakaś paranoja.
- Jakieś obiekcje sierżancie?
- Kapitanie. Nie możemy ich ze sobą brać. To..
Eve odcięła się od kłótni między mundurowymi. Czuła, że znała jej przebieg oraz zakończenie, które nie będzie im na rękę. Ani jej ani oddziałowi, który choć na widok młodej dziewczyny (kapitana) stanął na baczność to nikomu nie uśmiechało się pilnowanie komuś tyłka. Mieli swoje własne do obrony.
Ciemnymi oczami powędrowała w stronę dziennikarki próbując wyłapać jej wzrok. Kiedy to zrobiła posłała tamtej bezczelny uśmiech i zaczepnie pomachała brwiami.
- Wszyscy zrozumieli? – Kapitan uniósł głos a do Paxton dotarło, że go nie słuchała. Jak to jednak bywało w wojsku, po prostu się zgodziła żołnierską panierą mówiąc „Tak, kapitanie!”. – Przynieście dodatkowe dwie prycze. Mam nadzieję, że panienka nie ma problemu z dzieleniem przestrzeni z mężczyznami. – Kapitan, starszy facet, wydawał się podjarany rzucaniem owieczki w stado wilków. Eve była wprawiona i ją to nie ruszało, ale kogoś, kto wylądował w obcym i niebezpiecznym miejscu wśród grona testosteronu (z jedną kobietą) mógł to być drastyczny skok na głęboką wodę. – Proszę się rozgościć.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Skrzywiła się, bo wyznanie było raczej bolesne. Z drugiej strony, kto nie był kiedyś wychujany przez faceta niech pierwszy rzuci kamieniem. – Współczuję – powiedziała i nawet delikatnie ułożyła dłoń na jej ramieniu zupełnie zapominając o czyms takim jak naruszanie przestrzeni osobistej. – Najwyraźniej był palantem – dodała usmiechając się do niej, próbując ją tym nieco podnieść na duchu. Judith jeszcze wtedy nie wiedziała jak sama za parę lat zostanie porzucona przez dwóch obzrdyliwych samców. – Musiał miec nie po kolei w głowie, żeby rzucić taką kobietę – no wydawała się być miła i miała psy, a przecież zwierzęta wyczuwały złych ludzi więc na pewno nie była złą osobą. – I jak mam być szczera to wcale to nie brzmi jakbyś była szalona. Byłaś po prostu zakochana, chociaż pewnie czasem to można pomylić z szaleństwem – sama pamiętała jak straciła głowę dla Parkera i pewnie wtedy nie koniecznie zachowywała się racjonalnie. Pewnie czasem robiła akcje jakby zostało jej w głowie tylko pół mózgu i później tego żałowała.
Zaśmiała się, bo równiez takie powiedzenie słyszała. – I zmieniają zabawki na droższe – dodała posyłając kobiecie kolejny uśmiech. Humor jej się zdecydowanie poprawił. Przynajmniej przestała się wkurwiać na swojego mentora. W sumie jakie miała wyjścia? Zostać i po prostu zachowywać się tak, by ograniczyć możliwość dostanie kulki w łeb, albo wyjechać co wiąząłoby się z jej karierowym samobójstwem. Była pewna, że jej wykłądowca robiłby jej pod górkę ze wszystkim, byle tylko pokazać jak bardzo uraziła jego męską dumę przez swój wyjazd. Z drugiej strony Judith nie była też pierwszą lepszą boi dupą. Myslała racjonalnie, ale też czasem nie bała się zaryzykować. Teraz postanowiła zostać i postawić wszystko na jedną kartę jakkiekolwiek byłyby tego później konsekwencje. – Dzięki – odpowiedziała i z uśmiechem pożegnała kobietę zostając sama. Niestety musiała wrócić do typa, z którym tu przyjechała. Starała się zachowywać jak najbardziej neutralnie, nawet jeżeli wciąż uważała, że oboje popełniają teraz mały błąd.
Nie miała jednak zbyt wiele czasu do namysłu, bo wkrótce ktoś po nich przyszedł i zaprowadził do dowódcy, który mniej więcej powiedział im czego się mogą spodziewać i jakie panują na miejscu zasady. Oczywiście jej wykładowca miał tysiące pytań, ale Judith nieco się wyłączyła obserwując otoczenie. Nie potrafiła się jakoś skupić na tym co jest teraz, bo ciągle odpływała myślami do tematów, które mogłaby zrealizować zostając nieco w tyle. Czy serio relacja z pierwszej linii frontu obchodzi kogoś bardziej niż życie ludzi, którzy na tych terenach mieszkali i chyba najbardziej odczuwali skutki tej wojny i walk. Czuła, że omija ich coś, czego później będą dość mocno żałować.
Z rozmyślań wyrwał ją jednak fakt, że musieli się ruszyć żeby zostać przedstawionym zołnierzom, z którymi będą przez chwilę współpracować. Judith przeleciała spojrzeniem po osobach, aż trafiła na wcześniej poznaną kobietę. Zmarszczyła nieco czoło, bo własnie poczuła, że trochę sobie ktoś z nią pogrywa. Nie odwzajemniła jej uśmiechu tylko spojrzała ponownie na kapitana oddziału, który najwyraźniej nie był osobą, która dawała sobie wchodzić na głowę. Judith doceniała i szanowała ten typ ludzi. Tą drobną uszczypliość ze strony kapitana skierowaną w jej stronę Mansley zbyła tylko uśmiechem, bo nie czuła potrzeby wdawać się z nim w dyskusję na ten temat. Na pewno nie będzie się czuła całkowicie komfortowo, ale była jednak w pracy. Jej komfort nie miał teraz aż tak wielkiego znaczenia. Jakoś przeżyje.
Judith grzecznie zostawiła swoje rzeczy na jednej z przyniesionych prycz i widząc, że jej wykładowca już poszedł nagabywać biednych wojskowych do tego, by opowiedzieli mu o swoich najstraszliwsych traumach, machnęła tylko na niego ręką. Uważała, że nie facet wybrał sobie do takich rozmów naprawde mało odpowiedni moment, szczególnie, że wojskowi patrzyli na nich raczej z dezaprobatą. Judith rozejrzała się dookoła i dostrzegła znajomą kobietę. Śmiałym krokiem podeszła w jej stronę. – Musiałaś się dobrze bawić wcześniej. – Rzuciła nieco unosząc brew. Nie była zła, ale nie przepadała jak ktoś robił sobie z niej żarty, szczególnie w takim miejscu. – Dobrze wiedzieć, że ludzie w wojsku mają poczucie humoru – dodała krzyżując ręce na wysokości ramion. – Powinnam żądać od Pani Sierżant, jakiejs rekompensaty za takie naigrywanie się z mojej osoby – po jej twarzy gdzieś tam nawet błąkał się jakiś tam cień usmiechu, który jednak bardzo starała się opanowac. Próbowała być poważna.


Eve Paxton
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Siedząc na swojej pryczy głaskała leżącego przy jej nogach Scouta. Nie dało się nie dostrzec nerwowej atmosfery wprowadzonej przez obecność dwóch cywili. Żaden z żołnierzy nie był zadowolony zwłaszcza, że od dzisiaj wisiała nad nimi odpowiedzialność za życia dodatkowych osób. Jakby mieli za mało roboty ze swymi żywotami? Z tym aby samemu przetrwać w oddziale, do którego mało kto chciał trafić.
Słysząc znajomy głos uniosła wzrok. Nie spanikowała ani nie zamierzała się kajać. Faktycznie, dobrze bawiła się udając, że nie była jedną z oddziału samobójców. Nie czuła też potrzeby wywołania u Judith sympatii do siebie zwłaszcza, że nadal podejrzewała ich krótką karierę w tym miejscu. Albo zginął albo sami zrezygnują uświadamiając sobie z czym się mierzyli.
- Może trochę – przyznała na temat swojej zabawy i uśmiechnęła się szeroko, odrobinę bezczelnie, ale nadal zbyt pięknie jak na kogoś, kto wcześniej kłamał Mansley prosto w twarz.
Wzorkiem powędrowała do skrzyżowanych ramion i z powrotem na twarz (która podczas tej fabuły przeszła chyba z 3 operacje plastyczne, heh).
- Rekompensaty, powiadasz. – Wyprostowała się i nonszalancko odchyliła ciało do tyłu ręce opierając za sobą na pryczy. Znacząco zlustrowała kobietę wzrokiem ucząc się tego zachowania od chłopaków z oddziału. Jak to mówili - Z kim przystajesz, takim się stajesz – w efekcie czego Eve w oddziale zachowywała się bardziej tak jak jej koledzy, choć nadal daleko jej było do „gorylego śmiechu”. – Tylko, że chyba przy nich nie wypada, co? – Popatrzyła na boki dając do zrozumienia, że chodziło o obecność innych osób a po jej głowie.. cóż, krążyły różne myśli. – Żartuje. – Uśmiechnęła się szerzej. – Jesteś bardzo ładna, ale.. – Ale co? Bezczelnie nie dokończyła tego zdania i uniosła się z pryczy stając naprzeciwko Judith. – To był tylko zakład. Razem z Simmonsem – Wskazała na kompana nieświadomego, że właśnie zdradzała ich mały sekret. – założyliśmy się o to, że zrezygnujesz zanim tu przyjedziesz. – Była szczera aż do bólu. Kłamstwem daleko nie zajdzie. Przynajmniej nie w armii chyba, że miałaby wmawiać tutejszym cywilom, że wszystko będzie dobrze, bo akurat tego nie mogła im szczerze obiecać. Armia Australijska cechowała się tym, że nie strzelała do ludzi. Mieli chronić a nie zabijać, choć tego samego nie mogła powiedzieć o ich wrogach.
- Nie zrezygnowałaś – podsumowała. – To godne podziwu, choć też głupie. – Wcześniej rozmawiały o tym jak głupi był ich oddział. Jak ryzykownie było pracować na pierwszej linii frontu w ramach akcji czyszczenia drogi dla reszty wojska. Judith właśnie robiła to samo. Decydowała się na ogromne ryzyko a to już była głupota.
- Więc.. – Postanowiła wrócić do poprzedniego tematu robiąc mały kroczek ku Mansley tym samym zmniejszając między nimi dystans do minimum. – ..jaka forma rekompensaty by cię zadowoliła? - Spojrzała bezpośrednio w oczy Judith i nieugięcie się z nimi mierzyła. Była w swym zachowaniu do przesady buńczuczna i wyrachowana, bo chciała mieć z tego również coś dla siebie.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Nie lubiła gdy ktoś sobie z niej żartował, w szczególności jeżeli miało to dotyczyć jej pracy. Traktowała to wszystko poważnie, w końcu było to związane z rozwojem jej kariery. Może i była młoda, ale naprawdę starała się być w pełni profesjonalna, bo cholernie zalezało jej na tym, by po studiach znaleźć dobrą pracę. Chciała pisać o ważnych sprawach, chciała pokazywać to co dzieje się w świecie, dobrego i złego. Może czasem starała się nawet za bardzo, na tyle by narażac swoje życie.
- Troszkę... yhym... – pokiwała głową unosząc przy tym lekko brew. Nie ładnie tak naigrywac się z ludzi, którzy prawdopodobnie zostaną zabici przy pierwszym lepszym wybuchu. No odrobinę empatii do takich biedaków, a w szczególności do Judith, która została tu trochę zwabiona podstępem, a której duma nie pozwalała na to żeby się ruszyć i wrócić do domu. Chciała pokazać, że sobie poradzi, ale cóż. Najwyżej zginie w pierwszej lepszej akcji, być może wtedy ktoś powie o niej w telewizji. Byłby to jakiś plus. – Myślę, że oni nie mieliby nic przeciwko, może by się przyłączyli – powiedziała, bo podłapała jej żart. Judith nie należała do nieśmiałych osób, ciężko było ją też zawstydzić. Wkurwić? Owszem, ale zawstydzić nie koniecznie. Może dlatego, że miała siostrę, która była piękna i mądra, gdyby ktoś miał ją zawstydzać to Sadie i to każego dnia. – Ale? Nie w Twoim typie? – Zapytała unosząc delikatnie prawą brew. Judith co prawda nie miała aż tak wysokiego mniemania na swój temat żeby uważać, że jest w typie każdego, ale nie żeby w okolicy były jakieś nasilenie pięknych kobiet. Na razie widziała dwie, siebie i Eve. No chyba, że dziewczyna wolała mężczyzn, wtedy takich to akurat miała pod reką. – I Ty sądziłaś, że ucieknę czy, że zostanę? – No skoro to był zakład to musiała być jedną ze stron. – Bo nie wiem komu powinnam podziękować za wiarę we mnie – najwyraźniej chyba najbardziej to dziękować powinna swojemu profesorowi, bo on wierzył w to, że nie wyjedzie, głownie dlatego, że straci wtedy jakiekolwiek możliwości kariery w Cairns.
Dobrze wiedziała, że to nie jest miejsce dla niej. To nie było miejsce dla nikogo kto nie umiał obchodzić się z bronią, a takich zdolności to Judith nie posiadała. Nigdy nawet w strzelanki na konsoli nie grała, nawet w Call of Duty, nic. Wiedziała, że głupim posunięciem było tu zostać, ale nie miala wyjścia. Duma i ambicja nie pozwalały jej na powrót. Dlatego tylko się uśmiechnęła lekko na słowa kobiety, bo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Spoglądała na nią, gdy podeszła nieco bliżej. Wzrokiem błądziła po jej twarzy czasem wpatrując się w oczy, czasem na sekundę zjeżdżając na jej usta. – Myślę, że wspólnie wymyślimy coś co będzie satysfakcjonujące dla nas obu – mruknęła nieco pochylając się w jej stronę i spojrzała na wyjście. – Skoro możemy jutro zginąć to może lepiej wykorzystać ten czas efektywnie – dodała i zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Na moment się tylko zatrzymała odwracając się w stronę kobiety. – To jak, idziesz? – Zapytała przypatrując się jej przez chwilę z lekkim uśmiechem, a później ponownie ruszyła przed siebie z nadzieją, że pani sierżant do niej dołączy.

Eve Paxton
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Myślę, że jesteś w typie każdego.. – Bawiła się dalej nie zdradzając swego osobistego zdania w tej sprawie. – ..kto lubi brunetki. – Sprecyzowała, bo jednak tę kwestię należało rozgraniczyć, chociaż gdyby Judith chciała to zdobyłaby nawet takiego typa. Przynajmniej zdaniem Eve, która jednak nie podzieliła się tym na głos. Wolała pozostawić między nimi pewną nutkę tajemnicy niż od razu wykładać wszystkie karty na stół.
- Nastawiałam się bardziej na to, że zdołam cię spłoszyć. Najwyraźniej powinnam być ostrzejsza. – Dosłowniejsza w tym, co mogło się dziać na pierwszej linii frontu. – To nic osobistego – dodała nie zamierzając jednak przepraszać, choć ów słowa można tak potraktować. Nie czuła się źle z tym co zrobiła. Że odrobinę się zabawiła urozmaicając czas spędzany w armii. Zwłaszcza na froncie, gdzie wszystko wydawało się być takie samo – mordercze, niebezpieczne, suche od żaru i drażniące od piasku. Poza tym nie zrobiła niczego wielce niewłaściwego albo niemoralnego. Zresztą przyznała, że Judith zrobiła na niej wrażenie swoim uporem, więc można uznać komplement za wyrównanie warunków.
Była ciekawa reakcji kobiety. Nie znała jej. Nie wiedziała, czy ta się zarumieni, zawstydzi, uderzy w policzek, odepchnie albo.. właśnie, albo zasugeruje satysfakcjonujące rozwiązanie pewnie krocząc w stronę wyjścia. Eve przyglądała się jej zastanawiając na ile faktycznie mogłaby sobie pozwolić i z tego zamyślenia najpierw wyrwał ją gwizd kolegi, a potem głos Judith.
- Simmons, zajmiesz się Scoutem? – poprosiła kolejno dając psu komendę aby ten został. – Tylko nie karm go suszoną wołowiną. – Mężczyzna uniósł ręce w geście pokazania, że nie miał takich zamiarów, chociaż ona dobrze wiedziała o tym jak bardzo rozpieszczał psa.
Ruszyła z Judith i przeszła u jej boku parę kroku, kiedy nagle obie stanęły.
- Nie wiesz dokąd idziesz? – Ni to pytanie ni stwierdzenie. – Mogę cię oprowadzić. – Wprawdzie wcześniej rozmawiały o rekompensacie za jej wyskok, ale i tego Eve nie brała na poważnie. Po prostu nie wierzyła, że kobieta naprawdę byłaby na to chętna. – Jeszcze jedna sprawa. – Przyśpieszyła kroku i stanęła naprzeciw brunetki. – Lepiej w oddziale nigdy nie mów, że „możemy zginąć”. Jasne, zawsze jest takie ryzyko, nie ważne w jakim oddziale się idzie, ale u nas.. Przynajmniej raz w miesiącu zabierają od nas trumnę. – Nie wiedziała jakim cudem sama jeszcze żyła. – W innych oddziałach tak nie ma. To my podbijamy statystyki śmierci, więc proszę nie mów przy chłopakach, że jutro mogą zginąć. – Nie była zła. Judith nie miała pojęcia, że robiła coś nieodpowiedniego. Tak naprawdę żaden z żołnierzy nie zwróciłby jej tej uwagi, bo wszyscy grali twardzieli, ale Eve doskonale wiedziała, jak na nich (i ją samą) to działało.
Wreszcie zeszła z drogi dziennikarki i wznowiły kroku.
- Czy w Australii czeka na ciebie ktoś wyjątkowy? Chłopak? Dziewczyna? – Pierścionka nie widziała, więc o narzeczeństwo ani o małżeństwo nie pytała. Chciała jednak nawiązać jakiś kontakt, zaczepić o temat i nieco urozmaicić im spacer po obozie, w trakcie którego krótko opisywała co znajdowało się w danych namiotach.
ODPOWIEDZ