bask in the glory of all our problems
: 14 lis 2023, 13:24
outfit
Callie postanowiła wreszcie zmądrzeć (tylko, że wcale nie - przyp. aut. ) i zaakceptować f a k t y. Fakty były takie, że śmierć w jej przypadku miała nadejść raczej szybciej niż później. Rak szyjki macicy - nieleczony (może tu właśnie tkwił geniusz Carter? LOL NIE) dawał o sobie znać coraz bardziej. Brunetka doszła jednak do wniosku, przytulając ostatnio w sanktuarium grubiutką, śmierdzącą acz przepiękną misię koalę, że skoro i tak ma się przekręcić - to wolałaby robiąc rzeczy fajne (i/lub głupie, cześciej to drugie) niż leżąc w szpitalu na chemii czy radioterapii, rzygając do wiaderka jakby juz jedną nogą w tym grobie leżała. Tak zaczęło się organizowanie kolejnych aktywności po to, by odhaczać kolejne punkty z listy. Jeszcze ze zbyt wielkim strachem patrzyła na punkty: "17. Skok ze spadochronem" czy "34. Zjedzenie twarogu" - zaznaczyć należy jednak, iż z tej wymienionej pary, to nabiał brzmiał dla Carter o wiele gorzej.
Jednym z punktów na liście była nauka surfingu, bo trochę sie spotykała ze stereotypowym traktowaniem podczas rozmów z ziomkami spoza Australii. Jak to "jesteś z Australii i nie umiesz surfować?" i inne "NIEMOŻLIWE" leciały w jej stronę, a ona chciała wreszcie odpowiedzieć "pierdol się, już umiem". Wcześniej nie miała potrzeby ryzykować życiem żeby poślizgać się po falach, ale skoro i tak miała niebawem umrzeć lub utknąć w szpitalnym łóżku? Nie szkodzi spróbować.
Odezwała się więc do ziomeczka, który jej kiedyś na zjeździe barmanów zaimponował krótką wróżbą - która oczywiście się nie sprawdziła (szok i niedowierzanie), ale opowiedziana była w taki bajeczny sposób, że oceniła vibe chłopca 10/10. Między siódmym drineczkiem a jedenastym wspominał, że kiedyś pracował w sklepie z rzeczami do surfowania, więc uznała że chyba miał o tym JAKIEŚ pojęcie. Umówili się na pustej plaży, bo jak się okazuje Flint to mężczyzna o szlachetnym usposobieniu i nie będzie byle gdzie pływał, pośród jakiegoś pospólstwa. Dla Callie to lepiej, że mniej oczu obejrzy jej porażkę, co nie? Jakimś cudem dotaszczyła na plażę deskę, którą wynajęła zgodnie z poleceniem kolegi. Kto to wiedział, że one nie są wszystkie takie same? Na pewno nie Carter. Dzień był ciepły i słoneczny, piasek przyjemnie masował bose stopy kobiety i na moment, w promieniach słońca, udało jej się zapomnieć o tysiącu pytań które zadawała sobie od miesięcy.
- Jakbym utonęła, to numer do egzekutora mojego testamentu mam w telefonie pod jedynką - zawołała wesoło do swojego dzisiejszego instruktora. - Nie próbuj mnie ratować, szkoda zachodu. Jakby mnie fale wyrzuciły na brzeg, jak jakąś ranną foczkę - to też nie dzwoń po pogotowie, nie ma sensu - tyle mu instrukcji na początek sprzedała, niby żartem, ale one były istotne! Szkoda hajsu podatników na leczenie jeszcze-żywych-zwłok. - Chociaż byłoby szkoda, żeby Lorne straciło najlepszą barmankę, co nie? - sprzedała koledze uprzejmą zaczepkę i kuksańca w boczek, NO ALE CÓŻ, reputacja Carter nie wzięła się znikąd! Aż żal, że większośc klientów chciała tylko żeby im nalać albo podać piwo.
- No, dobra. Jestem gotowa. Tak naprawdę to wcale nie, ale już za późno na ucieczkę. Co teraz? - posłała niepewne spojrzenie desce, która wydawała się jakaś wielka i toporna, a potem ściągnęła ubrania i rzuciła gdzieś na piasek, pozostając w jednoczęściowym czarnym kostiumie. Koleżanka jej powiedziała że tak trzeba, bo ze zwykłego sznurowanego dwuczęściowego bikini po pierwszym zderzeniu z wodą nic by nie zostało - a świecić cyckami przed kolegą nie zamierzała.
joshua flint
Callie postanowiła wreszcie zmądrzeć (tylko, że wcale nie - przyp. aut. ) i zaakceptować f a k t y. Fakty były takie, że śmierć w jej przypadku miała nadejść raczej szybciej niż później. Rak szyjki macicy - nieleczony (może tu właśnie tkwił geniusz Carter? LOL NIE) dawał o sobie znać coraz bardziej. Brunetka doszła jednak do wniosku, przytulając ostatnio w sanktuarium grubiutką, śmierdzącą acz przepiękną misię koalę, że skoro i tak ma się przekręcić - to wolałaby robiąc rzeczy fajne (i/lub głupie, cześciej to drugie) niż leżąc w szpitalu na chemii czy radioterapii, rzygając do wiaderka jakby juz jedną nogą w tym grobie leżała. Tak zaczęło się organizowanie kolejnych aktywności po to, by odhaczać kolejne punkty z listy. Jeszcze ze zbyt wielkim strachem patrzyła na punkty: "17. Skok ze spadochronem" czy "34. Zjedzenie twarogu" - zaznaczyć należy jednak, iż z tej wymienionej pary, to nabiał brzmiał dla Carter o wiele gorzej.
Jednym z punktów na liście była nauka surfingu, bo trochę sie spotykała ze stereotypowym traktowaniem podczas rozmów z ziomkami spoza Australii. Jak to "jesteś z Australii i nie umiesz surfować?" i inne "NIEMOŻLIWE" leciały w jej stronę, a ona chciała wreszcie odpowiedzieć "pierdol się, już umiem". Wcześniej nie miała potrzeby ryzykować życiem żeby poślizgać się po falach, ale skoro i tak miała niebawem umrzeć lub utknąć w szpitalnym łóżku? Nie szkodzi spróbować.
Odezwała się więc do ziomeczka, który jej kiedyś na zjeździe barmanów zaimponował krótką wróżbą - która oczywiście się nie sprawdziła (szok i niedowierzanie), ale opowiedziana była w taki bajeczny sposób, że oceniła vibe chłopca 10/10. Między siódmym drineczkiem a jedenastym wspominał, że kiedyś pracował w sklepie z rzeczami do surfowania, więc uznała że chyba miał o tym JAKIEŚ pojęcie. Umówili się na pustej plaży, bo jak się okazuje Flint to mężczyzna o szlachetnym usposobieniu i nie będzie byle gdzie pływał, pośród jakiegoś pospólstwa. Dla Callie to lepiej, że mniej oczu obejrzy jej porażkę, co nie? Jakimś cudem dotaszczyła na plażę deskę, którą wynajęła zgodnie z poleceniem kolegi. Kto to wiedział, że one nie są wszystkie takie same? Na pewno nie Carter. Dzień był ciepły i słoneczny, piasek przyjemnie masował bose stopy kobiety i na moment, w promieniach słońca, udało jej się zapomnieć o tysiącu pytań które zadawała sobie od miesięcy.
- Jakbym utonęła, to numer do egzekutora mojego testamentu mam w telefonie pod jedynką - zawołała wesoło do swojego dzisiejszego instruktora. - Nie próbuj mnie ratować, szkoda zachodu. Jakby mnie fale wyrzuciły na brzeg, jak jakąś ranną foczkę - to też nie dzwoń po pogotowie, nie ma sensu - tyle mu instrukcji na początek sprzedała, niby żartem, ale one były istotne! Szkoda hajsu podatników na leczenie jeszcze-żywych-zwłok. - Chociaż byłoby szkoda, żeby Lorne straciło najlepszą barmankę, co nie? - sprzedała koledze uprzejmą zaczepkę i kuksańca w boczek, NO ALE CÓŻ, reputacja Carter nie wzięła się znikąd! Aż żal, że większośc klientów chciała tylko żeby im nalać albo podać piwo.
- No, dobra. Jestem gotowa. Tak naprawdę to wcale nie, ale już za późno na ucieczkę. Co teraz? - posłała niepewne spojrzenie desce, która wydawała się jakaś wielka i toporna, a potem ściągnęła ubrania i rzuciła gdzieś na piasek, pozostając w jednoczęściowym czarnym kostiumie. Koleżanka jej powiedziała że tak trzeba, bo ze zwykłego sznurowanego dwuczęściowego bikini po pierwszym zderzeniu z wodą nic by nie zostało - a świecić cyckami przed kolegą nie zamierzała.
joshua flint