: 28 sty 2024, 20:13
Niestety należało się z tym zgodzić: żarty w kryzysie wieku średniego były dość żenujące praktycznie zawsze. Dlatego też pozostawało mieć nadzieję, że ich to nie dopadnie i przejdą przez ten etap bez żadnych fanaberii i szaleństw, które sprawią, że będą zachowywać się żałośnie, wprawiając wszystkich dookoła w poczucie zażenowania i zrezygnowania, bo przecież w takich momentach nie pozostaje nic innego, niż tylko złapać się za głowę albo pokręcić nią z dezaprobatą. Była dla nich nadzieja, może ich poczucie humoru na starość nie stanie się dużo gorsze. Chociaż na pewno nieco mniej aktualne, chyba to akurat dotyka każdego człowieka w… Hm, kwiecie wieku. Nie ma co od razu zakładać, że będzie źle. Nie leżało to w naturze Winniego raczej, więc i w tym przypadku raczej nie zamierzał takiego podejścia wyznawać bo i po co. Szczególnie, że przecież Winfred uważał, że ma jeszcze naprawdę dużo czasu, aby zacząć się martwić takimi sprawami. Co z tego, że był właściwie o mały krok od czterdziestki.
Winnie ze sportów tak naprawdę ogarniał przede wszystkim koszykówkę, a świata F1 nie ogarniał ani trochę. Ale to nic, nie na wszystkim musiał się znać, a na pewno też nie będzie oczekiwał, że Wren będzie mu tłumaczył jakiś żart. To nigdy nie przynosi nic dobrego i zazwyczaj wychodzi jeszcze dziwniej, także lepiej skupić się na tym, co aktualnie mieli do zrobienia, bo to też zapowiadało się jako nie najgorsza zabawa.
— To prawda. Podobne podejście do podstaw jest dość istotne — zgodził się z nimi. Czasami niestety można się w tej kwestii mocno pomylić, czego on był dość dobrym przykładem, bo początkowo wydawało się, że są z Celią z tej samej gliny. A on, naiwny i zakochany, nie wpadł nawet na to, że można tak sprawnie i przekonująco udawać. Najwyraźniej jednak pieniądze stanowią dla niektórych doskonałą motywację w każdym aspekcie.
— Byłeś aż takim wrzodem na tyłku, że przestała oczekiwać, że będziesz zachowywał się porządnie? — zapytał nieco złośliwie, ale w ramach żartu. — Mam nadzieję, że jeśli wdawałeś się w bójki, to dlatego, że już w szkole chciałeś bronić słabszych przed niesprawiedliwością — uniósł lekko brwi, w sumie zaciekawiony tym, jakim gówniarze był Wren. Winnie na przykład miał wrażenie, że jego życie w młodości było strasznie stereotypowe dla chłopaka z dobrego domu, wobec którego były stawiane konkretne oczekiwania i przez to dość nudne. Chociaż mimo to miał kilka historii, do których lubił wracać i w sumie nigdy nie narzekał na to wszystko. Być może dlatego, że nie lubił narzekać ogólnie, a może jednak naprawdę czuł, że nie ma za co. W końcu to nie tak, że stracił wszystko, bo siedział w książkach, czy coś.
Parsknął śmiechem na historię o śmietnakach — Winnie na szczęście ogarniał ten temat na tyle, żeby wiedzieć. — A wiesz, że są śmietany 12%, które są takie do deserów i takie kwaśne? — zapytał go nieco przekornie, bo jednak to też było ważne. Może lepiej, żeby on mu powiedział niż ta sama ekspedientka w sklepie ponownie? Taki dobry przyjaciel. Nie tylko żarty, ale też edukacja życiowa!
— Mam kumpla, który wychował się na farmie. I on miał z 8 lat to chodził pomagać rodzicom przy wszystkich dziwnych rzeczach. I nawet widział kurczaki, co biegały jeszcze chwilę bez głowy — poinformował go w ramach ciekawostki. — Pewnie uznałby nas teraz za mięczaków — zaśmiał się, bo nie przejmował się tym wcale, ale jednak to, jakie różnice w wychowaniu były ze wzgldu na to, gdzie się dorastało, było do fascynujące.
— Jesteś kochany, Wren że się troszczysz o moje uczucia — przyznał z rozbawieniem, a potem pokiwał głową, gdy prowadzący zajęcia powiedzieli, że nie będa oceniać ich publicznie. Parsknął śmiechem, gdy już odeszli, kręcąc lekko głową na zachowanie kolegi.
— Ty rozumiem, że nadal nie jesteś fanem, hm? — zagadał, zajmując się tam na pewno jakimiś rzeczami, aby pchnąć ich przygotowania jedzenia do przodu. — Może powinienem uznać to za wyzwanie i podjąć się znalezienia wina, które uznasz za najlepszy trunek alkoholowy, jaki w życiu piłeś, hm… — zastanowił się nawet nad tym, od razu szukając w głowie propozycji, które by mógł mu przedstawić w najbliższym czasie.
— Nie mamy grupowego ugniatania winogron — zaśmiał się. — Ale mamy degustacje i zwiedzanie winnicy i uprawy winogron, ostatnio też zaczęliśmy organizować więcej eventów — starał się, aby to miejsce nie było nudne i sztywne. — Jakieś przyjęcia, wystawy i nawet malowanie przy winie — także jeśli chcieli, to i ślub Winnie mógł im zorganizować czy inne przyjęcie zaręczynowe. To znaczy: nie on konkretnie, bo na szczęście miał od tego innych ludzi. Jego nudziło to strasznie i nie czuł się ekspertem od wydarzeń.
Wren Rhodes
Winnie ze sportów tak naprawdę ogarniał przede wszystkim koszykówkę, a świata F1 nie ogarniał ani trochę. Ale to nic, nie na wszystkim musiał się znać, a na pewno też nie będzie oczekiwał, że Wren będzie mu tłumaczył jakiś żart. To nigdy nie przynosi nic dobrego i zazwyczaj wychodzi jeszcze dziwniej, także lepiej skupić się na tym, co aktualnie mieli do zrobienia, bo to też zapowiadało się jako nie najgorsza zabawa.
— To prawda. Podobne podejście do podstaw jest dość istotne — zgodził się z nimi. Czasami niestety można się w tej kwestii mocno pomylić, czego on był dość dobrym przykładem, bo początkowo wydawało się, że są z Celią z tej samej gliny. A on, naiwny i zakochany, nie wpadł nawet na to, że można tak sprawnie i przekonująco udawać. Najwyraźniej jednak pieniądze stanowią dla niektórych doskonałą motywację w każdym aspekcie.
— Byłeś aż takim wrzodem na tyłku, że przestała oczekiwać, że będziesz zachowywał się porządnie? — zapytał nieco złośliwie, ale w ramach żartu. — Mam nadzieję, że jeśli wdawałeś się w bójki, to dlatego, że już w szkole chciałeś bronić słabszych przed niesprawiedliwością — uniósł lekko brwi, w sumie zaciekawiony tym, jakim gówniarze był Wren. Winnie na przykład miał wrażenie, że jego życie w młodości było strasznie stereotypowe dla chłopaka z dobrego domu, wobec którego były stawiane konkretne oczekiwania i przez to dość nudne. Chociaż mimo to miał kilka historii, do których lubił wracać i w sumie nigdy nie narzekał na to wszystko. Być może dlatego, że nie lubił narzekać ogólnie, a może jednak naprawdę czuł, że nie ma za co. W końcu to nie tak, że stracił wszystko, bo siedział w książkach, czy coś.
Parsknął śmiechem na historię o śmietnakach — Winnie na szczęście ogarniał ten temat na tyle, żeby wiedzieć. — A wiesz, że są śmietany 12%, które są takie do deserów i takie kwaśne? — zapytał go nieco przekornie, bo jednak to też było ważne. Może lepiej, żeby on mu powiedział niż ta sama ekspedientka w sklepie ponownie? Taki dobry przyjaciel. Nie tylko żarty, ale też edukacja życiowa!
— Mam kumpla, który wychował się na farmie. I on miał z 8 lat to chodził pomagać rodzicom przy wszystkich dziwnych rzeczach. I nawet widział kurczaki, co biegały jeszcze chwilę bez głowy — poinformował go w ramach ciekawostki. — Pewnie uznałby nas teraz za mięczaków — zaśmiał się, bo nie przejmował się tym wcale, ale jednak to, jakie różnice w wychowaniu były ze wzgldu na to, gdzie się dorastało, było do fascynujące.
— Jesteś kochany, Wren że się troszczysz o moje uczucia — przyznał z rozbawieniem, a potem pokiwał głową, gdy prowadzący zajęcia powiedzieli, że nie będa oceniać ich publicznie. Parsknął śmiechem, gdy już odeszli, kręcąc lekko głową na zachowanie kolegi.
— Ty rozumiem, że nadal nie jesteś fanem, hm? — zagadał, zajmując się tam na pewno jakimiś rzeczami, aby pchnąć ich przygotowania jedzenia do przodu. — Może powinienem uznać to za wyzwanie i podjąć się znalezienia wina, które uznasz za najlepszy trunek alkoholowy, jaki w życiu piłeś, hm… — zastanowił się nawet nad tym, od razu szukając w głowie propozycji, które by mógł mu przedstawić w najbliższym czasie.
— Nie mamy grupowego ugniatania winogron — zaśmiał się. — Ale mamy degustacje i zwiedzanie winnicy i uprawy winogron, ostatnio też zaczęliśmy organizować więcej eventów — starał się, aby to miejsce nie było nudne i sztywne. — Jakieś przyjęcia, wystawy i nawet malowanie przy winie — także jeśli chcieli, to i ślub Winnie mógł im zorganizować czy inne przyjęcie zaręczynowe. To znaczy: nie on konkretnie, bo na szczęście miał od tego innych ludzi. Jego nudziło to strasznie i nie czuł się ekspertem od wydarzeń.
Wren Rhodes