: 14 sty 2024, 17:34
No dobra, u Fitzgeraldów akurat było sporo osób, które mogły albo upuścić małą Blanię na głowę, albo spowodować podobny uraz. W końcu miała starsze rodzeństwo, prawda? A z braćmi pewnie za dzieciaka lała się jak durna, co również mogło spowodować, że jest jaka jest. A dokładnie mogło ot spowodować to, że Blanche nie dawała sobie kaszę dmuchać a to tak naprawdę nie było niczym złym. Ba, to się naprawdę chwaliło, choć nie zawsze. Zawsze można było przegiąć, trzeba było wiedzieć, kiedy powiedzieć powiedzieć potrzymaj mi piwo a kiedy daj, potrzymam ci piwo. Wren należał do osób, które częściej powiedzą tą drugą kwestię i cóż... Trzymałby Blanche to piwo.
Każdy, nawet najbardziej normalna, czy przeciętna osoba na świecie (Wren) mógłby znaleźć coś podobnego w SHeldonie, Raju czy Wollowitzu, skoro oni byli nad wyraz przerysowanymi postaciami. I tak, było to zrobione celowo, żeby móc się z tego naśmiewać, jak to w sitcomach. A on to totalnie rozumiał i propsował. Uważał, że gdyby twórcy nieco spasowali, to wszystko by zepsuli. W końcu nie każdy sitcom staje się klasyką.
-W twoim barze mam ci alkohol stawiać?-zapytał lekko rozbawiony, powstrzymując się od tego, aby popukać się w głowę z dezaprobatą na jej słowa. Jednak nie wykorzystywał rodziny Fitzgeraldów, pijąc tutaj za darmo za każdym razem jak siedział tutaj jedną z ich gromadki. Grzecznie płacił za siebie, za Blanche też mógł, nie była alkoholiczką, która spowodowałaby jakiś uszczerbek w jego wyciągu z karty, czy tam stanie konta, bo to określenie jakoś sensowniej brzmi.
Cóż, może Blanche tak jak większość facetów uważała, że drinki są zbyt babskie dla niej? Wren nie był tym typem mężczyzny, co mówiłby, że skoro sie już z Fitzgeraldówną zaprzyjaźnił, to nie traktuje jej jako kobiety, ale jako kumpla. Wiedział, że jest kobietą, ale nie była taką hm.... Lubiącą róż, brokat i inne świecidełka. Mogła uważać, że kolorowe drinki są nie dla niej. A Wren wciąż pamiętał tamtą rozmowę z Callie, kiedy się zaprzyjaźnili. Cóż, miał dobry czas, skoro w krótkim czasie poznał trzy świetne babki; Daisy, Callie i Blanche. I nawet dwie z nich właśnie tutaj, w Moonlight bar.
-Nic konkretnego. Po prostu czy mówiła Ci coś o mnie... ee... o sobie, czy coś-czy teraz zachowywał się jak niepewna licealistka, która była na randce z bratem swojej przyjaciółki i zżerała ją teraz ciekawość, co ten powiedział na jej temat? Być może. A jeszcze bardziej było prawdopodobne, że nie wiedział jak nawiązać do tego, że Wheeler miała dziecko. Córkę dokładnie. -No czy była sama... czy z dzieckiem-wydukał w końcu, biorąc łyk whisky, choć to nie było żadne jedzenie, czy inna krówka ciągutka, która na dobrych kilka chwil pozwoliłaby nie tłumaczyć tych słów, które właśnie wyszły z jego ust.
Blanche Fitzgerald
Każdy, nawet najbardziej normalna, czy przeciętna osoba na świecie (Wren) mógłby znaleźć coś podobnego w SHeldonie, Raju czy Wollowitzu, skoro oni byli nad wyraz przerysowanymi postaciami. I tak, było to zrobione celowo, żeby móc się z tego naśmiewać, jak to w sitcomach. A on to totalnie rozumiał i propsował. Uważał, że gdyby twórcy nieco spasowali, to wszystko by zepsuli. W końcu nie każdy sitcom staje się klasyką.
-W twoim barze mam ci alkohol stawiać?-zapytał lekko rozbawiony, powstrzymując się od tego, aby popukać się w głowę z dezaprobatą na jej słowa. Jednak nie wykorzystywał rodziny Fitzgeraldów, pijąc tutaj za darmo za każdym razem jak siedział tutaj jedną z ich gromadki. Grzecznie płacił za siebie, za Blanche też mógł, nie była alkoholiczką, która spowodowałaby jakiś uszczerbek w jego wyciągu z karty, czy tam stanie konta, bo to określenie jakoś sensowniej brzmi.
Cóż, może Blanche tak jak większość facetów uważała, że drinki są zbyt babskie dla niej? Wren nie był tym typem mężczyzny, co mówiłby, że skoro sie już z Fitzgeraldówną zaprzyjaźnił, to nie traktuje jej jako kobiety, ale jako kumpla. Wiedział, że jest kobietą, ale nie była taką hm.... Lubiącą róż, brokat i inne świecidełka. Mogła uważać, że kolorowe drinki są nie dla niej. A Wren wciąż pamiętał tamtą rozmowę z Callie, kiedy się zaprzyjaźnili. Cóż, miał dobry czas, skoro w krótkim czasie poznał trzy świetne babki; Daisy, Callie i Blanche. I nawet dwie z nich właśnie tutaj, w Moonlight bar.
-Nic konkretnego. Po prostu czy mówiła Ci coś o mnie... ee... o sobie, czy coś-czy teraz zachowywał się jak niepewna licealistka, która była na randce z bratem swojej przyjaciółki i zżerała ją teraz ciekawość, co ten powiedział na jej temat? Być może. A jeszcze bardziej było prawdopodobne, że nie wiedział jak nawiązać do tego, że Wheeler miała dziecko. Córkę dokładnie. -No czy była sama... czy z dzieckiem-wydukał w końcu, biorąc łyk whisky, choć to nie było żadne jedzenie, czy inna krówka ciągutka, która na dobrych kilka chwil pozwoliłaby nie tłumaczyć tych słów, które właśnie wyszły z jego ust.
Blanche Fitzgerald