Te smaki i zapachy to my, mieszane uczucia
: 09 lis 2023, 21:40
Nie spodziewał się, że kiedyś w jego życiu pojawi się dziecko. Wprawdzie w swojej egzystencji, którą pozorował na Bukowskiego wiele było momentów, gdy zabezpieczenie stało się nieprzydatnym gadżetem i spodziewał się, że kiedyś wyskoczy jakaś kobieta i powie, że ma z nim dziecko. To wprawdzie brzmiało jak słaba telenowela, bo baby raczej nie unosiły się honorem i nie trzymały ciąży w tajemnicy, ale liczył się z taką możliwością. Pewnie gdzieś na świecie istniał jakiś jego potomek i był nieziemsko przystojny. Tak bardzo, że wszystkie bezzębne laski w przedszkolu jego. Na razie jednak nikt się taki nie objawiał, więc wnioskował, że może spokojnie pożyć do osiemnastki tego berbecia. Wówczas pewnie zamarzy mu się poznanie dawcy spermy i będzie musiał stać przed wyborem czy pójść z nim w relację kumpelską czy zabawić się w ojca.
Do tego czasu jednak był bezpieczny i przekonany, że wcale nie grozi mu na razie ojcostwo. Tak było jednak do momentu, gdy w jego życiu jak tornado nie pojawił się jego bratanek. Wprawdzie mógł wyrzucić go ze swojego mieszkania i udawać, że ta cała historia nie miała miejsca, ale jakimś cudem wmieszał się z nim w jedną z tych niezręcznych opowieści, które pewnie przekaże swoim wnukom na łożu śmierci. O ile rzecz jasna, się ich doczeka. Do tego czasu był przekonany, że zabierze tę tajemnicę do grobu i na dodatek zobowiąże Pertha do tego, by powstrzymał swój młodzieńczy nawyk tweetowania o wszystkim swoim przyjaciołom (czy jak to się diabelstwo nazywało) i nie rozpamiętywał tego wydarzenia dostatecznie. Z tego też powodu postanowił zająć to dziecię lat dwadzieścia parę i oddał mu do rąk własnych swojego psa, a sam zdecydował się skupić na sprawach najważniejszych.
Na osobie najważniejszej, choć jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział jednak, że coś ostatnio poszło nie tak (cudowny eufemizm, wszystko poszło nie tak) i musiał to jakoś naprawić, choć nie bardzo wiedział jak.
Z tego powodu zaopatrzył się w butelkę wina i kwiaty (sprzedawczyni doradzała mu gumki, ale nie był aż tak dosłowny) i wylądował przez znajomymi drzwiami czując się dosłownie jak kretyn. Skoro jej wmawiał, że dla jej dobra mają się tylko przyjaźnić to te słoneczniki nie były zbyt dobrym pomysłem. Potrzebował jednak ją czymś przeprosić, a swoje pokłady kreatywności wyczerpał na regulaminowych, trzydziestu stronach swojej nowej książki. Z tego też powodu czuł się w obowiązku, by kupić jej kwiaty, ale zdecydowanie nie zamierzał jej sprzedać jakiegoś beztroskiego tekstu, że są piękniejsze jak ona.
Były, bo choć otworzyła mu w swoim stałym zestawie flanelowej koszuli i jeansów to on nadal pamiętał jej piękne ciało, które miało pójść w zapomnienie jak każde słowo jego nowego kryminału. Uśmiechnął się więc i z trudem powrócił do rzeczywistości, w której byli zaledwie przyjaciółmi.
- Cześć. Nie uprzedzałem, ale muszę z kimś pogadać o moim ojcostwie - metody na podryw (sic! przyjaciele, Chris) miał dość ciekawe, trzeba było przyznać. Nie potrafił jednak się na niej skupić dostatecznie, a potrzebował kogoś, kto zrozumie całą tę pokręconą sytuację. Podejrzewał jednak, że oszczędzi jej szczegółów w stylu zamawiałem płatny seks, by zapomnieć o tobie. Tak, zdecydowanie tego powinien jej oszczędzić.
constance callaghan
Do tego czasu jednak był bezpieczny i przekonany, że wcale nie grozi mu na razie ojcostwo. Tak było jednak do momentu, gdy w jego życiu jak tornado nie pojawił się jego bratanek. Wprawdzie mógł wyrzucić go ze swojego mieszkania i udawać, że ta cała historia nie miała miejsca, ale jakimś cudem wmieszał się z nim w jedną z tych niezręcznych opowieści, które pewnie przekaże swoim wnukom na łożu śmierci. O ile rzecz jasna, się ich doczeka. Do tego czasu był przekonany, że zabierze tę tajemnicę do grobu i na dodatek zobowiąże Pertha do tego, by powstrzymał swój młodzieńczy nawyk tweetowania o wszystkim swoim przyjaciołom (czy jak to się diabelstwo nazywało) i nie rozpamiętywał tego wydarzenia dostatecznie. Z tego też powodu postanowił zająć to dziecię lat dwadzieścia parę i oddał mu do rąk własnych swojego psa, a sam zdecydował się skupić na sprawach najważniejszych.
Na osobie najważniejszej, choć jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział jednak, że coś ostatnio poszło nie tak (cudowny eufemizm, wszystko poszło nie tak) i musiał to jakoś naprawić, choć nie bardzo wiedział jak.
Z tego powodu zaopatrzył się w butelkę wina i kwiaty (sprzedawczyni doradzała mu gumki, ale nie był aż tak dosłowny) i wylądował przez znajomymi drzwiami czując się dosłownie jak kretyn. Skoro jej wmawiał, że dla jej dobra mają się tylko przyjaźnić to te słoneczniki nie były zbyt dobrym pomysłem. Potrzebował jednak ją czymś przeprosić, a swoje pokłady kreatywności wyczerpał na regulaminowych, trzydziestu stronach swojej nowej książki. Z tego też powodu czuł się w obowiązku, by kupić jej kwiaty, ale zdecydowanie nie zamierzał jej sprzedać jakiegoś beztroskiego tekstu, że są piękniejsze jak ona.
Były, bo choć otworzyła mu w swoim stałym zestawie flanelowej koszuli i jeansów to on nadal pamiętał jej piękne ciało, które miało pójść w zapomnienie jak każde słowo jego nowego kryminału. Uśmiechnął się więc i z trudem powrócił do rzeczywistości, w której byli zaledwie przyjaciółmi.
- Cześć. Nie uprzedzałem, ale muszę z kimś pogadać o moim ojcostwie - metody na podryw (sic! przyjaciele, Chris) miał dość ciekawe, trzeba było przyznać. Nie potrafił jednak się na niej skupić dostatecznie, a potrzebował kogoś, kto zrozumie całą tę pokręconą sytuację. Podejrzewał jednak, że oszczędzi jej szczegółów w stylu zamawiałem płatny seks, by zapomnieć o tobie. Tak, zdecydowanie tego powinien jej oszczędzić.
constance callaghan