właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Od dziecka lubił mieć plan. Wszystko spisywał, robił listy i rozrysowywał projekty, aby działać zgodnie z nimi. Był dość specyficznym dzieckiem, które wszystko musiało mieć przemyślane i poukładane, aby zacząć coś realizować i też, żeby w ogóle coś powiedzieć. Przez to nieco odstawał od grupy rówieśniczej. Wydawała się ona mu w tamtym czasie zdecydowanie za głośna i zbyt lekkomyślna i nieracjonalna, chociaż były to słowa, które w ustach kilkuletniego chłopca brzmiały nieco abstrakcyjnie, dla niektórych wręcz groteskowo. Joey jednak się tym specjalnie nie przejmował — lubił swój świat. Znaczną część czasu spędzał w garażu i warsztacie z dziadkiem, który na emeryturze dalej zajmował się naprawianiem wszystkiego nie tylko w domu, ale też u sąsiadów, gdy Ci byli w potrzebie. To właśnie on zaraził go pasją do szeroko pojętego majsterkowania i nauczył go robić całą masę ciekawych rzeczy, wyjaśniając mu cierpliwie, jak działają różne mechanizmy, zachowują się materiały i jak obchodzić się z konkretnymi rzeczami. I zapewne to on w znacznym stopniu wpłynął na to, jaką przyszłość wybrał dla siebie Joaquim. To on też był jedyną prawdziwą rodziną dla Joey'a, którego rodzice nie przejmowali się za bardzo faktem, że posiadają dzieci.

Decyzja o kierunku studiów oczywiście nie był dziełem przypadku. Dokładnie przemyślał, co chce robić i zaplanował ścieżkę edukacji, a potem kariery, rozpisując bardzo długi plan, który był wyzwaniem trudnym do zrealizowania. Miał oczywiście plany awaryjne, ale wiedział, że jeśli z którymkolwiek z nich skończy, to nigdy nie będzie zadowolony. Dlatego dołożył wszelkich starań, aby dostać się na uczelnię w Anglii i uciec z Lorne Bay, w którym nie widział dla siebie przyszłości. Niewielkie miasteczko w Australii nie specjalnie gwarantuje dobrą pracę i możliwość rozwoju. Wiedział, że będzie tęsknił za dziadkiem, ale nie było mu żal zostawić za sobą rodzinnego domu, w którym nigdy się nie odnajdywał, ani rodzeństwa, z którym nie potrafił nigdy się dogadać. Dlatego gdy nadszedł czas, spakował się i wyruszył na podbój Wielkiej Brytanii, aby zdobyć wymarzone wykształcenie i robić w przyszłości wielkie rzeczy, które będą odmieniać codzienne życie ludzi. Taki przynajmniej był jego plan, a jak już zostało wspomniane — plany odgrywały w jego życiu bardzo ważną rolę.

Ona nie była planem, nie wpisywała się w to, co sobie ułożył sam, mając zamiar skupić się na karierze. Młodsza siostra przyjaciela na wymianie studenckiej, która potrzebowała wsparcia w zupełnie nowym miejscu dość szybko stała się dla niego kimś więcej, a ich wycieczki skupiały się na innych atrakcjach niż zwiedzanie Pałacu Buckingham czy Opactwa Westminsterskiego. Jej zupełnie inne podejście do życia zdawało się być powiewem świeżości, której tak bardzo w życiu potrzebował, aby w pełni rozwinąć skrzydła. Nigdy nie miał artystycznych zapędów, więc trudno mówić tu o tym, że była jego inspiracją. Jednak gdy była obok, czuł, że chce i może zdecydowanie więcej. Nic więc dziwnego, że dość szybko wręczył jej pierścionek razem z pytaniem, czy zostanie jego żoną, a ona się zgodziła. Do dziś nie potrafi określić, czy jej brat, a jego przyjaciel, cieszył się z tego faktu, czy jednak robił dobrą minę do złej gry — miał nadzieję, że to pierwsze, bo przecież ponad dekada różnicy wieku nie powinna być aż takim zmartwieniem.

Od tego momentu plany zaczęły być wspólne i wydawało mu się, że to układ, który jednej i drugiej stronie pasował i jednocześnie był naturalną koleją rzeczy, bo przecież tak to działa w małżeństwie. U nich też działało, przynajmniej do pewnego czasu. Umknął mu gdzieś moment, w którym ich życia zaczęły toczyć się zupełnie innym rytmem. On wstawał wcześnie rano, aby pojechać do firmy, ona zarywała nocki, aby pracować nad kolejną książką. Mieli różnych znajomych, a wspólne zainteresowania nagle odeszły na dalszy plan, gdy każde skupiło się dużo bardziej na sobie, a nie na tym, co miało być ich wspólnym życiem. On zajmował się swoją karierą, ona swoją. Stawianie pracy na pierwszym miejscu brzmi jak najbardziej sztampowy powód, który oddala od siebie małżonków, ale w ich przypadku najwyraźniej sprawy nie miały potoczyć się jakoś oryginalnie.

Spędzanie całych dni w pracy poskutkowało nie tylko odsunięciem się od Carson, ale też wypaleniem zawodowym, które przyszło chyba jeszcze bardziej niespodziewanie, niż kryzys w małżeństwie. Męczył się przez jakiś czas, próbując odnaleźć w sobie miłość do tworzenia i projektowania. I chociaż nadal nie był w tym najgorszy, a jego umysł podsuwał mu różne, ciekawe rozwiązania techniczne, to nie potrafił czerpać z tego radości. Dlatego rzucił pracę, tak po prostu. Z dnia nadzień, bez żadnego planu, co raczej nie było zbyt mądre w przypadku normalnych ludzi, a co dopiero w jego - fanatyka planowania wszystkiego. Przez krótką chwilę był zachłyśnięty wolnością, jaką dawał mu brak pracy, oczekując w dość głupi i naiwny sposób od swojej żony, że i ona nagle znajdzie czas na każdą pierdołę, która wpadła mu akurat do głowy i zacznie spędzać całe dnie z nim, a nie nad książką czy jej promocją. Luz i swobodę bardzo szybko zastąpiła irytacja, a potem zrezygnowanie, gdy dotarło do niego, że po raz pierwszy w życiu nie ma na siebie pomysłu i nie wie, co ma robić dalej.

Powrót do Australii był pomysłem, który kiełkował w jego głowie od jakiegoś czasu, jednak odkładał go zawsze gdzieś na zakurzoną półkę pomysłów, które nigdy nie miały wejść w życie, znając podejście Carson do ich rodzinnej miejscowości. Jednak w momencie, gdy nie miał pracy i brakowało mu zajęć, zaczął mieć coraz bardziej wrażenie, że deszczowy Londyn go tłamsi i przytłacza. Bycie bohaterem smutnego teledysku podczas spacerów w deszczu czy w trakcie jazdy autem lub poranków w domu i patrzeniu na spływające po szybie krople, było coraz bardziej monotonne i depresyjne. Potrzebował słońca i energii, chciał zamienić to na piaszczyste plaże, wielkie pająki i węże oraz na surfowanie z rana, zaraz po pierwszej kawie. Niestety, nadal było to tylko jego marzenie. Dlatego też ostatecznie życzył swojej żonie szczęścia podczas bycia smutną bohaterką teledysków w deszczowym świecie samotnie, bo on wraca do domu. Brzmiało to dość abstrakcyjnie, skoro wyjechał jako nastolatek i wrócił tylko raz, na pogrzeb dziadka, ale wydawało mu się i tak jedynym słusznym rozwiązaniem.

W ostatnim czasie, układając sobie życie samemu, wielokrotnie miał wyrzuty sumienia i żal do siebie, że podjął tę decyzję, zostawiając Carson w Londynie. Nic z tym jednak nie zrobił, bo duma nie pozwalała mu na przyznanie się do tego, że chyba bardziej niż kocha piaszczyste plaże, to tęskni za żoną. Zamiast tego brnął w to swoje nowe życie dalej. Odszukał aktualnego właściciela łodzi dziadka, aby ją odzyskać, a za pieniądze zgromadzone w czasach, gdy był guru nowoczesnych technologii kupił warsztat samochodowy i dom, potem do tego obrazka dołączył psa. Żyje podobno tak, jak chciał żyć: codziennie jest na plaży, surfuje i zajmuje się swoim nowym biznesem, w końcu pracując tylko dla samego siebie, bez deadalineów nad głową i bez coraz większej presji i odpowiedzialności. Tylko chyba nie do końca mu to wychodzi, bo staje się w tym wszystkim coraz bardziej zgorzkniały i rozczarowany tym, jak mocno jego aktualne życie różni się od jego planu.

Ciekawostki:
- Jest ogromnym fanem kuchni greckiej i uważa, że z sosem tzatziki prawie wszystko smakuje dobrze. Oczywiście pod warunkiem, że to rzeczywiście jest sos tzatziki, a nie chamski sos czosnkowy, w którym czuć tylko czosnek.
- Ogólnie jest bardzo dobrym kucharzem, tylko tak jakoś ostatnio dość rzadko mu się chce, bo gotowanie dla jednej osoby wydaje się mało satysfakcjonujące.
- Jest bardzo sceptycznie nastawiony do wszelkiego ptactwa, a przede wszystkim do drobiu. Takie żywego, ten na talerzu jak najbardziej uznaje.
- Kocha za to futrzaste stworzenia domowe. Dlatego kilka tygodni temu w jego życiu pojawił się pies — pudel. Spędzają razem bardzo dużo czas, szczególnie nad wodą, którą Karl uwielbia, podobnie jak jego właściciel. Gdyby ktoś go zapytał, w życiu by nie przyznał, że miał on za zadanie wypełnić nieco pustkę w domu, w którym brakuje mu Carson, ale chyba coś w tym jest.
- Nadal jest wielkim fanatykiem list, które robi przy każdej możliwej okazji, aby uporządkować pracę i plany. Bez tego czuje się mocno wybity z rytmu, dlatego też trzyma się swojego rytuału.
- Jest trochę szalony na punkcie kawy. Poranna, pierwsza kawa to kolejny jego rytuał i bardzo drażni go, gdy musi pić ją na szybko. W domu ma zawsze różne ziarna, przeznaczone do różnych alternatywnych metod parzenia i potrafi gadać o kawie godzinami.
- Jedyne dwa instrumenty, na których potrafi grać to ukulele i harmonijka, miał też epizod, w którym próbował grać na najbardziej niedocenionym instrumencie na świecie, czyli trójkącie. Ostatecznie i on nie docenił tej sztuki.
- Nie pije zbyt dużo alkoholu, a jeśli mu się to już zdarza, to tylko jasne piwo, gin i okazjonalnie rum. Nie gardzi też oczywiście dobrym winem, na którym całkiem nieźle się zna, ale jego nie uznaje do końca za alkohol.
- W jego zamrażarce zawsze jest ogromny zapas lodów, a w szafce na słodycze zawsze ma solidne rezerwy różnego rodzaju żelków.
- Gdy zacznie coś oglądać lub czytać i naprawdę się w to wciągnie, to może przesiedzieć całą noc, aby tylko dokończyć historię, nie dbając o to, że następnego dnia musi wstać do pracy.
- Po powrocie do miasteczka zupełnie przypadkiem zaczął rozwijać nowe hobby. Wynajduje stare meble, których nikt już nie chce, aby je odnowić i dać im drugie życie.
- Muzyka odgrywa w jego życiu bardzo ważną rolę i w sumie rzadko zdarza się, że gdziekolwiek przebywa w ciszy. Ma też kolekcję winyli i wieczorami często urządza sobie małe, prywatne (bardzo prywatne) karaoke, chociaż zdecydowanie nie jest to jego mocna strona.
- Na karaoke w barze jednak na pewno nie da się namówić, jest to rodzaj rozrywki, który nie powinien być organizowany w miejscach publicznych.
- Jeśli chodzi o gatunki muzyczne, które mu towarzyszą, to nie uznaje w tym zakresie ograniczeń i wszystko zależy od jego humoru. Jednego dnia będzie to Lenny Kravitz i Fletwood Mac, innego Madonna i Gwen Stefani, a jeszcze innego Kendrick Lamar.
- Na ogół rzadko wraca do tych samych filmów czy seriali, bo jego lista nowych rzeczy do obejrzenia systematycznie się powiększa. Wyjątkiem jest The Office, Parks and Recreation oraz Brooklyn 99 i kolejność nie jest tutaj przypadkowa.
joaquim woodrow monaghan
28/08/1981
lorne bay
właściciel, mechanik
lorne bay mechanic
fluorite view
oficjalnie nadal żonaty, heteroseksualny
Środek transportu
Udało mu się odzyskać starą łódź po dziadku. Na razie jednak nie jest ona zdatna do użytku, bo wymaga solidnego odnowienia, co Joey stara się zrobić samodzielnie.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
To tęsknota za piaszczystymi plażami była dla niego głównym bodźcem motywującym go do powrotu do rodzinnego miasteczka, dlatego to tam można spotkać go najczęściej. Oczywiście poza aktualną pracą i domem, gdzie również spędza sporo czasu.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Carson Monaghan (żona)

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Joaquim "Joey" Monaghan
Orlando Bloom
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
ODPOWIEDZ