właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
006.

Aktualnie odrobinę nie nadążała za swoim własnym życiem i ciągle miała wrażenie, że ma za mało czasu. I że o czymś zapomina. Musiała więc nieco wyluzować i zacząć robić coś, co na razie wychodziło jej średnio, czyli delegować zadania na siłowni. To nie tak, że nie potrafiłą dyrygować ludźmi, bo brakowało jej pewności siebie, czy coś w tym stylu — absolutnie nie była nieśmiała ani zamknięta w sobie, nie uważała też wcale, że głupio wydawać polecenia komuś, kto pracował tam zanim ona przejęła to miejsce albo był od niej starszy. Po prostu miała wrażenie, że jeśli nie zajmie się na początku tym wszystkim sama, to nie zrozumie tego od podstaw, a wtedy jej nowy statek (jeśli po czymś miał płynąc to po pocie biednych ludzi, którzy się tam męczyli, więc to chyba niezbyt trafna metafora) nie wypłynie na szerokie wody.
Dzisiaj chyba stanęła na wysokości zadania, które sama sobie wyznaczyła. Zrobiła to, co musiała, czyli podpisała kilka umów z dostawcami i z nowym trenerem, który miał niedługo zacząć u nich pracę, poszła na jedno spotkanie i zadzwoniła w kilka miejsc, a potem przekazała zadania innym osobom, nie prosząc ich o wdrożenie w ten czy tamten proces. Poszła poprowadzić trening jedne i drugi, aby później mieć wolne. Musiała mocno walczyć ze sobą, żeby nie wrócić do biura, dlatego też gdy wracała do domu odezwała się do Chrisa, aby wprosić się do niego. Z winem na przykład, bo nie widzieli się trochę, więc chciała wiedzieć, co u niego. Ona będzie miała zajęcie, a on będzie miał towarzystwo. A miała wrażenie, że na pewno mu się ono przyda — szczególnie jeśli będzie to jej towarzystwo.
Wzięła prysznic, ogarnęła się nieco i przebrała, a potem ruszyła pod odpowiedni adres do sąsiedniej dzielnicy i zapukała do odpowiednich drzwi, do których trafiła bez większego problemu. Można by naprawdę uznać, że miała dzień pełen osobistych sukcesów. Teraz jeszcze dołoży do tego bycie wspaniałą przyjaciółką i będzie mogła zapisać w swoim pamiętniczku, którego nie miała, że spisała się na medal.
Witaj mój drogi — przywitała się ładnie, uśmiechając do niego nawet miło. — Czemu się nie odzywasz, jak ja się nie odezwę? — zapytała, pchając mu się od razu do środka, nie czekając nawet na zaproszenie, bo nie brała pod uwagę, że jej nie wpuści, skoro przecież się zapowiedziała. I nawet jeśli coś tam marudził, że nie miał czasu, to i tak powiedziała, że będzie, więc była. — Wyglądasz trochę, jakbyś bardzo gównianie spał albo jakby życie Cię przetyrało — przyznała, lustrując go uważnym spojrzeniem, gdy stawiała butelkę na blat. — Albo jedno i drugie — dodała, odwracając się do niego przez ramię, gdy wyciągała im kieliszki do wina, które na pewno wiedziała, gdzie trzyma.

pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak się (nie)szczęśliwie składało, że nigdy nie wierzył w przyjaźń damsko- męską. Ten wytwór wydawał się tak nieprawdopodobny jak jednorożec, czyli praktycznie koń z rogiem na czole. Dobrze, nawet w tak magiczną istotę (z brokatową otoczką) przychodziło mu uwierzyć łatwiej niż w to, że jakaś kobieta będzie dla niego na tyle aseksualna, by zapakować ją do szufladki z napisem przyjaciółka. Najwyraźniej jednak cuda się zdarzyły i tak w życiu Chrisa pojawiła się Salma, a on przez te wszystkie lata nie zrobił niczego, by zaciągnąć ją do łóżka. Uwierzył więc w istnienie niemożliwego i posiadanie dobrej duszy, której nie pragnie zbezcześcić przez fizyczne aspekty znajomości.
Sprawa jednak rypła się, bo uwierzył w to szczęście tak bardzo, że gdy przyszło mu poznać Constance, był pewien, że da radę z nią powtórzyć ten cały myk z przyjaźnią i nawet zawarł z nią układ, który wykluczał sprawy łóżkowe między nimi. Był czas, gdy to nawet nieźle funkcjonowało i już miał odnotować sobie w kajeciku to zwycięstwo nad własnymi popędami, gdy zwyczajnie przyszło mu się zmierzyć z tym, że jednak poległ na placu boju.
Dowiedział się o tym rano, gdy dziewczyna wyszła wyprowadzić jego psa na spacer, a on odkrył, że zamiast przyjaźni wszedł w jakąś głębszą relację. Na dodatek, taką, w której ona zna Wertera, choć przecież ustalał z byłą żoną, że psa mają znać tylko bliskie im osoby.
To wszystko przyniosło Chrisowi taki natłok myśli, że był o krok od rozplątania tego po swojemu i przespaniu się z kimkolwiek. Zamiast jednak tego dostał telefon od jego prawdziwej i mało seksownej (w jego oczach) przyjaciółki, więc z ulgą zgodził się na degustację jakiegoś wymyślnego wina, połączoną z jękami.
Niekoniecznie takiego kalibru jak Haynes potrzebował, ale w tym wypadku nie zamierzał wybrzydzać. Żartował, oczywiście, cieszył się bardzo, bo Salma była kobietą i choć sam ledwo to zauważał, podejrzewał, że rozjaśni mu ona zakamarki kobiecego umysłu i sprawi, że zrozumie Constance i jej pęd do związku po jednej nocy.
Otworzył jej więc od razu i wpuścił ją do środka, choć nie potrzebowała szczególnego zaproszenia ani instrukcji, gdzie odnaleźć wino.
- Ja też cieszę się niezmiernie, że ci widzę, moja ty droga - zacmokał, bo to słowo nadal miało dla niego dość pejoratywne określenie. A może ostatnio za wiele czasu spędzał z młodymi ludźmi? W końcu miał nowego bratanka i znajomą influencerkę. Oboje zaś (o zgrozo!) podejrzewali go o bycie boomerem. Jego zaś bardziej przerażało, że znał to słowo.
Poczekał jednak aż Salma klepnie obok niego na kanapie i zacznie się psychoterapia z winem w tle.
- Ostatnio głównie mnie kobiety tyrają. Moja nowa pani wydawca domaga się szkicu kolejnej części, a moja przyjaciółka mnie zaliczyła. Rozumiesz już czemu tak wyglądam? - dopytał i westchnął, bo on naprawdę starał się być porządnym człowiekiem. To życie zrobiło z niego palanta, który wymigał się po seksie z wyjątkową kobietą. - A co u ciebie? - rzucił, ale nie było to pytanie na odczep. Akurat ta kwestia od zawsze go frapowała w tym doborowym towarzystwie.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Ona na szczęście nie potrzebowała aż takiego rozdzielenia tych kwestii — być może miała zdecydowanie więcej samokontroli niż on, a może po prostu wystarczyło jej, że raczej nie czuła z Chrisem żadnej chemii. Ich relacja była też taką, która trwała całe lata, znali się jeszcze, gdy byli dzieciakami, które absolutnie nie rozpatrują innych w kategoriach czysto fizycznych i seksualnych — to chyba sporo ułatwiało, chociaż nie umknęło jej uwadze oczywiście, że gdzieś w pewnym momencie przestał być chłopcem, a stał się mężczyzną. Przystojnym mężczyzną, ale to nie znaczyło, że od razu chciała go rozbierać. Nawet jeśli nigdy nie zawarli żadnego paktu, który miałby ich zobowiązywać do wstrzemięźliwości w tej kwestii. Zbyt wiele mogłoby to skomplikować. Nie musiało, ale mogło i chociaż Salma lubiła ryzyko, to podobno zawsze warto mieć wyjątki, które potwierdzają regułę.
Chris zdecydowanie był wyjątkiem w jej życiu, bo niewiele osób mogło tak bezkarnie przy niej narzekać. Była człowiekiem czynu — działała, zamiast siedzieć i płakać, brnęła do przodu nawet wtedy, gdy wydawało jej się, że bagno, w którym ugrzęzła stopniowo ją wciąga coraz mocniej. Innych też do tego motywowała po wysłuchaniu ich problemów, pomagając im szukać rozwiązań. Z Chrisem było nieco inaczej, chociaż to nie tak, że nie starała się dla niego, bo oczywiście też to robiła i była wsparcie. Tylko szanowała, że akurat on potrzebował nieco innego wsparcia. I że rzeczywiście może już nie powinna dołączać do grona kobiet, które go tyrały. Chociaż w momencie, gdy te słowa padły z jego ust, spojrzała na niego z lekkim powątpiewaniem.
Jak to kobiety Cię tyrają, Chris? — uniosła lekko brwi, rozlewając im od razu całą butelkę do dwóch kieliszków. Kogo miała tu oszukiwać, że była damą? Przecież nie jego, skoro on obok damy to może czasami leżał, ale nie po to, aby rozmawiać z nią o dobrych obyczajach i kulturze na salonach. Dlatego też nie było co się bawić w pozory, skoro mogła być tutaj sobą. Zajęła miejsce obok niego na kanapie, siadając sobie na niej po turecku, twarzą do niego.
Panią wydawcę na razie zostawię, ale… — zrobiła przerwę, aby napić się wina i odstawić kieliszek na stolik kawowy. — Masz inną przyjaciółkę? — zapytała, nieco dramatycznie, ale przecież to poważna sprawa. — Która jest kobietą? — dodała, unosząc bardzo wysoko brwi, bo było to jednak zaskakujące przy jego podejściu. — Myślałam, że jestem wyjątkowa… — westchnęła tak, jakby co najmniej jej w tym momencie serce złamał, co jednak było dość mocno naciągane. Ona miała na przykład przyjaciół płci męskiej też innych, o których coś tam słyszał, ale nigdy ich ze sobą nie zapoznała. Taka ilość testosteronu mogłaby się okazać zbyt przytłaczająca dla takiej drobnej osoby. — Co to znaczy, że Cię zaliczyła i w czym leży problem? — potrzebowała doprecyzowania problemu. — W tym, że to nie Ty zaliczyłeś ją? — nie była pewna, co prawda, jak dokładnie rozpoznaje się różnicę, ale jej romanse i przelotne relacje seksualne miały chyba inny charakter niż jego.
Złamałam ostatnio os komuś, komu wcale nie chciałabym go łamać, klub się rozwija, a ja uczę kobiety, jak się bić, jest super — streściła mu na szybko, bo jednak uznała, że do niej mogą wrócić później.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak, na pewno wiązało się to z tym, że Chris był mężczyzną i pojmował nieco inaczej kwestie seksualności. Na dodatek jeszcze mógł z całą śmiałością stwierdzić, że był czas, gdy niemal na równi był uzależniony od seksu, alkoholu i sławy. Obecnie nieco wydoroślał i okrzepł, ale nie znaczyło to, że nagle zacznie wieść skromny żywot. Wychodził z założenia przecież, że najlepsze pewne rzeczy opisywać z autopsji, więc musiał przeżyć swoje, by przypadkiem nikt mu nie zarzucił, że jego proza jest papierowa. Pewnie dobrze, że w międzyczasie nie wpadł na pomysł, by opisać zauroczenie przyjaciółką, bo wtedy Salma znalazłaby się na pierwszej linii ognia.
Jeszcze na dodatek mogłoby im się to spodobać, więc wówczas mieliby problem.
Na razie jednak na tak zuchwałe plany się nie zanosiło, a on czerpał pełnymi garściami z tej relacji stricte przyjacielskiej i pozbawionej tego ognia. Nie do końca jednak, bo do ognia by za nią wskoczył. Po prostu w przeciwieństwie do wielu kobiet w jego życiu nie musiałaby się rozebrać, by oczekiwać od niego poświęcenia. Z całą pewnością można było więc rzec, że jest wyjątkowa, dlatego jej słowa o jakiejś innej były jak nóż wbity prosto w serce.
Nie porównywał kobiet ze sobą, głównie dlatego, że Constance zdawała się być starą panną w klimatach Austen. Nieszczęśliwie jednak okazywało się, że jemu blisko do tych romansowych książąt, które kręcą takie klimaty.
- Wszystkie kobiety - odpowiedział jednak jej na początek, a potem zaśmiał się lekko, gdy zaczęła wypytywać o tamtą dokładnie tak jak robi to zdradzana żona. Akurat to znał z autopsji i musiał przyznać, że była szalenie przekonująca w tej roli. - Jest inna, ale chyba średnio się z nią przyjaźnię, skoro dobrałem się jej do majtek - zauważył z rozbawieniem i to był ten moment, gdy musiało paść całe opowiadanie. - Zachowałem się jak Joe Goldberg i wystalkowałem dziewczynę, która mnie obrażała. Widzisz, okazała się całkiem do rzeczy poza kiepskim gustem literackim. I tak, dosłownie ona mnie zaliczyła, bo to nie tak, że ktoś gada o przyjaźni, a potem siada na stole przed tobą i sobie czeka aż ją weźmiesz - wytłumaczył gorączkowo i dopiero wtedy (lepiej późno niż wcale) dotarł do niego sens jej słów. Tak absurdalnych, że nie powstrzymał śmiechu. - I ja przepraszam bardzo, ale czy ty myślisz, że ona wzięła jakieś wielkie dildo i mnie zaliczyła? - cytując klasyka właśnie za to ją kochał, choć na jej podejrzenia obecnie kręcił mocno głową próbując ją uświadomić, że wcale nie tak lubi się bawić.
Nie, żeby Salmie te informacje były w jakikolwiek sposób potrzebne do szczęścia.
Za to jemu zdecydowanie były potrzebne więcej szczegółów, zwłaszcza gdy temat zszedł na jakiś przypadkowo złamany nos.
- Komu? Czy będą z tego dzieci? - ale spoważniał, bo akurat w kwestii samoobrony kobiet robiła sporo dobrego i pewnie jako były mąż, przyszły chłopak i oby nie ojciec chętnie by ją za to wyściskał. - Jestem z ciebie szalenie dumny, wiesz? Aż miło popatrzeć, co wyrosło z tego łobuza, który zawsze kradł mi jabłka na przerwach - musiał wpleść sentymentalny wątek w swoją wypowiedź, ale przecież takie przyjaźnie były najlepsze.
Od piaskownicy po grób. Czyżby znalazł tytuł swojej nowej książki?

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Trochę to stereotypowe podejście i zrzucanie na płeć oraz testosteron, ale nie było co się oszukiwać — odgrywało to na pewno rolę w przypadku mężczyzny takiego, jak on. Niby Salam też nie stroniła od romansów i jednorazowych przygód, ale mimo wszystko na pewno miała zdecydowanie niższe statystyki niż on w tej kategorii. Dlatego nawet do głowy jej nie przyszło, aby z nim tutaj próbować rywalizować. Oczywiście nie tylko z tego powodu, z innych też, bo przecież byłoby to nieco niemoralne i nie na miejscu zupełnie. Zdecydowanie łatwiej chyba byłoby jej udźwignąć jego potencjalne zauroczenie i jakieś ataki fanek, których pewnie kobieta, która zawróci mu mocniej w głowie, powinna się spodziewać. W końcu nie da się ukryć, że Chris był cholernie przystojnym facetem, który miał grono miłośniczek nie tylko jego literatury, ale też (a może w niektórych przypadkach nawet przede wszystkim) tego, jak wyglądał.
Słyszałam, że czasami to komplikuje przyjaźń — przyznała, marszcząc brwi. — Chociaż podobno nie zawsze — dodała w ramach pocieszenia lekkiego, bo może nie powinien aż tak sobie to wyrzucać? — Zdarzało mi się sypiać z przyjaciółmi jednej i drugiej płci, i w sumie prawie zawsze udawało się to wszystko utrzymać bez jakiegoś wielkiego dramatu… — nie było to kłamstwo wymyślone po to, aby jakoś mu dodać otuchy, skoro wyrzucał sobie, że się dobrał do majtek przyjaciółki.
Parsknęła śmiechem na jego pytanie, a potem położyła mu dłoń na ramieniu. — Chris — zaczęła bardzo oficjalnie, chociaż na jej twarzy nadal widoczne było rozbawienie. — Nie będę oceniać Twoich upodobań, nie musisz się martwić… — trochę się z niego nabijała w tym momencie, ale nie kłamała. Szanowała wszelkie potrzeby, zainteresowania i upodobania oraz fetysze. Tak długo, jak nie krzywdził nikogo, oczywiście. — I owszem, jest to jedna z opcji, przynajmniej mniej-więcej, które pojawiły się w mojej głowie — no co go będzie okłamywać, skoro miała bardzo bujną wyobraźnię, okej. Może też powinna zacząć pisać książki? Albo chociaż podrzucać mu pomysły, bo chyba nie miała talentu pisarskiego? Jest to jakiś plan na życie. — Ale brałam też pod uwagę, że to, kto kogo zaliczył zależy od tego, kto wykazał się inicjatywą i sprowokował sytuację — wyjaśniła, unosząc lekko brew w pytającym geście. — A to, czy to będzie wielki dramat zależy tak naprawdę chyba od tego, jak się z tym czujesz i czy na pewno to przyjaciółka, czy może jednak nie tylko — kontynuowała. Oczywiście to, jakie miała zamiary i potrzeby emocjonalne kobieta też było ważne, ale do tego przejdą zaraz.
Pamiętasz tego faceta, z którym… hm, miałam wakacyjny romans, jak ostatnio przyjechałam na trochę do Lorne? — wspominała mu o nim na pewno, chociaż miała nadzieję, że Chris nie domyślił się, że przyspieszyła swój powrót do podróżowania po Azji dlatego, że przestał być to dla niej tylko romans. — Spotkaliśmy się w bardzo przypadkowy sposób i doszło do lekkiego nieporozumienia, przez co przypadkiem złamałam mu nos — wyjaśniła. — Ale nie, nie będzie z tego dzieci. Chociaż się całowaliśmy, ale na szczęście to do tego nie prowadzi. Inne rzeczy w moim przypadku też nie, więc nie musimy jechać na wycieczkę do jakiejś miłej kliniki — zapewniła go. Pewnie by go zabrała, jakby musiała. Jakby dostała narkozę, to jego podrywanie pielęgniarek na pewno byłoby hilarystyczne.
Dzięki, te Twoje jabłka na pewno się do tego przyczyniły — wyszczerzyła do niego zęby w pięknym uśmiechu, gdy ją pochwalił. Zdecydowanie była to piękna relacja. I dobre jabłka.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział, że kobiety do niego lgną. Głównie wynikało to z jego skromności, rzecz oczywista i z poczucia pewnej wyjątkowości. Nie każdy intelektualista drugi etat spędzał na siłowni i nie każdy miał na tyle cięty humor, by to swoje ego nie pompować, ale wyśmiewać. Gdyby tak popatrzeć z boku, mogliby go uznać za ideał, ale on, Chris cenił ludzi pokroju Salmy. Takich, którzy potrafili wbrew pozorom dostrzec w nim nie tylko człowieka, ale debila, który skakał z kwiatka na kwiatek, bo nie potrafił się niczym nasycić. Może i wynikało to z jego pracy twórczej i szukania kolejnych wrażeń, a może po prostu był jak ten przysłowiowy osioł, któremu groziło raczej przysłowiowe padnięcie przy zbytku i przepychu.
Powinien zdecydowanie na to uważać.
- Salma, ja cię przepraszam bardzo, bo ty może jesteś ideałem, ale najwyraźniej skoro obyło się bez dramatu to ktoś musiał cię wyjątkowo słabo ruchać. Kobiety mają taki pstryczek, wiesz i w chwili porządnego orgazmu przywiązują się do partnera. Potem wiadomo, chcą głębokich rozmów, a facet już myśli jedynie o śnie. Tak to działa - wyszczerzył się, by wiedziała, że żartuje, ale po części musiał przyznać, że nie zgadza się z tym konceptem bycia przyjaciółmi po tym jak się widywało swoje nagie ciało. Jasne, uprawiał jednorazowy seks, wręcz był ekspertem w tej kategorii, ale mimo wszystko ciągle nie zapraszał po tym dziewczyn do swojego życia. Czym innym było pieprzenie się z kimś, a czym innym opowiadanie mu o swojej matce.
Rozdzielenie tych dwóch sfer wiązało się z pewną higieną w życiu.
Ależ on pieprzył, zdecydowanie potrzebował większej ilości alkoholu.
Albo nowej przyjaciółki, bo ta stara popsuła się, gdy zaczęła go podejrzewać o takie niecne rzeczy. Nie, żeby nigdy nie uprawiał seksu z mężczyznami, bo i to się zdarzało w jego zwichrowanym życiorysie, ale nigdy chyba nie dałby się przelecieć kobiecie nawet takiej jak Constance.
- Proszę mi nie implikować takich rzeczy, ale racja, ona zaczęła i ona generalnie jest wszystkiemu winna. Miała być przyjaźń, zwyczajne koleżeństwo, a teraz mam wrażenie, że poszła o krok za daleko i nie wiem jak to poukładać, zwłaszcza gdy… - czy gdzieś w jego gardle zawisły słowa, że całkiem ją lubi i to jest ten problem? Obawiał się, że mogło tak być, więc westchnął i pokręcił głową. - Nie zamierzam się pakować w nowy związek. To zawsze jest studnia bez dna dla zdesperowanych kretynek - i pewnie zdzieliłaby go w łeb, gdyby nie była taka zajęta opowiadaniem mu o mężczyźnie jej życia. Nie, żeby był pewny tego faktu, ale zazwyczaj kobieta nie opowiadała o byle kim w ten sposób. Nie wiedział jednak czy bardziej wzruszyło ją złamanie tego nosa czy pocałunki.
- Dobra, powoli, to kiedy go całowałaś, a kiedy łamałaś nos? I sorry, ale totalnie mogą być z tego dzieci, w pismach dla nastolatków czytałem gorsze historie - zauważył z rozbawieniem i przyjrzał się jej. - Poza tym jak cię znam, będziesz czuła się winna albo wkurzona i prędzej czy później wylądujecie w łóżku - zauważył zupełnie jakby jej robił psychoanalizę, ale zdolności do tego typu rzeczy odziedziczył chyba po swoim bohaterze, bo wychodziło mu całkiem niemrawo.
Za to uśmiech do niej wychodził mu najpiękniej i nie potrafił się przed nim powstrzymać, gdy w pamięci przywołał smak jabłek i na moment pozwolił sobie odpłynąć do czasów, gdy to było jego największe zmartwienie, a nie podłe baby. Z doświadczenia Salmy wywnioskował jednak, że w zasadzie z mężczyznami jest podobny problem i całkiem go to uspokoiło, bo wychodziło na to, że oboje muszą znosić swój ciężki los.
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Skromności? Od tej strony Salma nigdy go nie poznała i zdecydowanie wątpiła, aby była to jego mocna strona. Dlatego się z nią nie afiszował, bo jeszcze wyszłoby, że czegoś nie umie. Znali się już tyle lat, że Salma zdążyła trochę zrozumieć mechanizmy, którymi się posługiwał w swoim życiu, aby radzić sobie z tym, z czym tak naprawdę sobie nie radził. Nie oceniała go, bo przecież sama często nie była lepsza. Uciekała, gdy sprawy się komplikowały. Albo robiły zbyt poważne, bo w kwestii uczuć i emocji sama była tchórzem. Chociaż oczywiście uwielbiała mówić, że było inaczej.
Uniosła lekko brew, słuchając jego kolejnych słów z bardzo pobłażliwym uśmiechem na ustach. Dobrze, że ani przez moment nie wzięła go na poważnie, bo po co się denerwować, jak on tylko pierdolił głupoty.
Taki ładny, a taki głupi — westchnęła i nawet dłoń wyciągnęła (mocno w górę, bo była krasnalem), aby poklepać go po policzku. — Po pierwsze, oczywiście że jestem ideałem, a nie może — fakt, że poddawał to pod wątpliwość był skandaliczny, powinien to wywnioskować po jej oburzonej minie. — Po drugie, cieszę się, że zadbałeś o przyjemność swojej przyjaciółki. To bardzo miłe z Twojej strony — pochwaliła go, bo przecież należało to docenić. — Ale powiedz mi, jeśli ona na przykład wcale nie miałaby tego pstryczka i lubiła też orgazmy od innych ludzi, to byś był bardzo zły, czy raczej ucieszony? — uznała, że nie ma co owijać za bardzo w bawełnę, skoro rozmawiali przed chwilą o gigantycznym dildo w jego tyłku. Może nie wprost, no ale nieważne, obydwoje byli dorośli, wiedzieli o czym rozmawiają.
A mówiłeś jej, że nie chcesz pakować się w nowy związek? — zapytałą nad wyraz spokojnie jak na to, co przed chwilą powiedział. Zamiast jednak zdzielić go w łeb, uznała że poszuka mocniejszego alkoholu, bo chyba im się przyda. Na szczęście nie musiała wcale aż tak długo szukać. — Wiem, że teraz zmienię Twoje życie, więc napij się, usiądź wygodnie i posłuchaj, okej? — nie zamierzała tak naprawdę powiedzieć mu nic odkrywczego. Właściwie była to bardzo prosta rada, którą chyba każdy znał, ale zapominało się o niej często, gdy sprawa dotyczyła bezpośrednio jego własnej osoby. — Możesz z nią po prostu porozmawiać — powiedziała w końcu, gdy już zyskała jego uwagę. Tak po prostu, szczerze i bez poetyckiego owijania w bawełnę. — Nie musisz może od razu mówić jej, co czujesz, chociaż chyba coś tam jest, ale nie wiem, ustalić jakieś zasady — oczywiście z zasadami jest jeden poważny problem: trzeba się ich trzymać, żeby miały sens i rzeczywiście działały. Jednak nie o tym przecież w tym momencie rozmawiali.
Czy Ty mi insynuujesz, że moje życie będzie rodem z fotostory z jakiegoś szmatławca dla nastolatek, który kupują tylko po to, żeby dostać błyszczyk gratis? — zdecydowanie wolała zostać przy temacie jego problemów osobistych, zamiast wchodzić na swoje życie, jednak nie mogła pozostać obojętna wobec tego okrutnego porównania. Bardzo krzywdzącego, bo jednak Salma nie chciała być jakąś zakochaną idiotką, która utknie w studni bez dna, o której sam przed chwilą mówił. I przede wszystkim nie widziała miejsca w swoim intensywnym życiu na jakiekolwiek dziecko, a już na pewno nie swoje.
Najpierw złamałam mu nos, bo nie wiedziałam, że to on, potem mu go opatrzyłam, a potem się całowaliśmy — wyjaśniła mu ciąg wydarzeń, który jej zdaniem był bardzo logiczny i sensowny. I pomijając fakt, że wolałaby nie łamać mu nosa, to chyba skoro już to zrobiła, to była to jedyna słuszna kolejność.
Nie no, zwolnij. Przecież nie mówię, że nie chcę iść z nim do łóżka — to byłoby okropne kłamstwo, a Salma nie lubiła oszukiwać. Chyba że samą siebie, ale o to nikt nie mógł się na nią wkurzać, poza samą Salmą, rzecz jasna. — Nie wiem, za kogo Ty mnie uważasz, ale lubię dobry seks, Chris — poinformowała go znad swojej szklanki, z której się napiła też. — Ale jak już mówiliśmy, jestem ideałem, więc u mnie ten pstryczek nie działa — zero przywiązania się przecież. Mogła go oczywiście też lubić, bo Red był porządnym facetem, z którym dobrze się bawiła i czuła się przy nim bardzo swobodnie i dobrze, ale no nie ma co szaleć. I na pewno nie ma co wsadzać w to dzieci.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Jak mało kto zdawał sobie sprawę, że będąc poczytnym pisarzem nie da się być człowiekiem skromnym. Media, rzecz jasna, chciały go na takiego wykreować za pomocą jego wydawnictwa. To ono najpierw przedstawiło im wizję nieśmiałego pisarza z małego zakątka Australii, który tworzy nową jakość kryminałów. Wówczas miał, zresztą, jakieś siedemnaście lat i wygrywał swój pierwszy konkurs literacki. Okazywało się, że ta wizja na tyle się sprzedaje, że zaczęli ciągle ją wałkować i stał się kimś uwielbianym. Szkoda, że w międzyczasie jego ego wystrzeliło w kosmos, a na dodatek przejechał się na kilku ludziach stając się wobec nich nieufnym. Potem już poszło i z dobrego chłopca stał się bardzo wrogim mężczyzną zostawiając w swoim życiu tylko kilka osób, na których nigdy się nie zawiódł. Salma od zawsze należała do tego grona i dlatego pozwalał jej na więcej, choć na wiwisekcję jego durnych zachowań.
Jej kobieca perspektywa mogła okazać się cenna, ale przecież nie przyznałby się jej do tego na głos raczej przewracając oczami na jej słowa i śmiejąc się. Do momentu, w którym wypunktowała go tak pięknie, że pewnie w innych okolicznościach wstałby i zacząłby bić brawo. Tak, nie wyobrażał sobie zupełnie, gdyby jednak w życiu Constance pojawił się ktoś inny i dopiero słowa Salmy uświadomiły mu jak bardzo możliwa i przerażająca jest ta wizja.
- Ona nie puszcza się z każdym, tylko ze mną - uściślił głupio, bo przecież nawet nie rozpatrywałby tego w ramach ewentualnego puszczalstwa, ale coś szarpało jego nerwy tak bardzo, że nie zważał w tym momencie na słowa. Wręcz przeciwnie, chciał nadać temu pejoratywne znaczenie, zupełnie jakby chciał podkreślić, że to byłoby coś złego, co oczywiście nie było prawdą. To chodziło tylko o jego odbiór i o to, że był o tę przyjaciółkę zazdrosny, choć gdyby kobieta zapytała go wprost to od razu by zaprzeczył.
Nie umiał jednak sobie z tym zupełnie poradzić, więc cieszył się, że kobieta skupiła się na dalszych słowach, choć musiał parsknąć, gdy zaproponowała mu rozmowę.
- Kobiety. Wy o wszystkim musicie debatować, wyjaśniać, drążyć. Ja nie umiem tego racjonalnie ubrać w słowa. Po prostu po tej całej kraksie z byłą- która w chwilach jakiegokolwiek złego nastroju uciekała od niego i przez to przeżył jakiś nastoletni dramat w wieku lat czterdziestu - nie czuję się gotowy na kolejny związek. Jak mam to jej powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to tak, że ją wykorzystałem i porzucam? Ja tak nie umiem. Zdecydowanie preferuję kontakty, gdy laska z góry wie, że poza seksem do niczego między nami nie dojdzie - wyjaśnił bardzo jasno i pewnie mogłaby mu zarzucić, że i z Cons mógłby właśnie tak porozmawiać, ale cały sens zasadzał się w tym, że nie potrafił.
Nie umiał jej wprost powiedzieć, że jej nie potrzebuje, bo było wręcz przeciwnie, ale faktycznie, był durniem i zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
Z tego powodu z ulgą przyjął zmianę tematu, by przekonać się, że nie tylko on ucieka przed zobowiązaniami i chyba był w tym nawet odrobinę lepszy od Salmy, bo nikogo nosa do tej pory nie złamał.
- Widzisz, kochanie, to są podwójne standardy, a nie pisemko dla nastolatek. Ty łamiesz facetowi nochal i to jest urocze, ja bym już siedział - wypunktował ją ze śmiechem. - I pójdziesz z nim do łóżka, bo co, recycling uprawiasz i tęsknisz za starociami? Poza tym dobrze wiemy, że masz ten pstryczek, bo inaczej my też w ramach sportu byśmy zaczęli - wyszczerzył się i nie ukrywał, że zaczął o tym myśleć, choć oczywiście to było mocne teoretyzowanie.
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
W aktualnych realiach dalsze kreowanie go na taką osobę było wręcz absurdalnie śmieszne. Salma doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo rozmija się to z rzeczywistością, jednak pewnie i tak sama ciągnęła tę farsę, gdy przedstawiała go komuś. Pewnie niejednokrotnie to właśnie Chris towarzyszył jej na wszystkich wystawnych przyjęciach i bankietach organizowanych przez jej ojca, na których niestety musiała od czasu do czasu się pojawiać — skoro pożyczył jej pieniądze na klub, to tym bardziej nie miała wyjścia, ale już wcześniej starała się to przetrwać, bo chciała mieć z nim kontakt i czasami poświęcić się, ubrać ładną kieckę i pouśmiechać do wkurzających i sztywnych ludzi, pewnie pijąc z Chrisem tequilę za każdym razem, gdy ktoś powiedział coś snobistycznego.
Jej brwi powędrowały ku górze a wyraz twarzy trudno było odczytać inaczej niż jako niezadowolony, co było rzecz jasna spowodowane tym jednym konkretnym słowem, którego użył. Salma sama używała go stosunkowo często, ale jednak zawsze tylko i wyłącznie w swoim własnym kontekście, raczej ironizując odrobinę, niż mówiąc poważnie. To, że sypiała z różnymi mężczyznami i kobietami, bez zobowiązań i czasami nie była pewna, czy aby na pewno dobrze zapamiętała imię tej osoby, wcale nie oznaczało, że należy mieć ją za puszczalską.
I po co od razu takie słowa, Chris? — przewróciła oczami, rzucając mu gniewne spojrzenie. Nie potrwało to jednak długo specjalnie, bo westchnęła po chwili, zdając sobie w jakimś stopniu sprawę, że po prostu dość gównianie dobrał słowa, znała w końcu jego podejście do różnych spraw i był ostatnią osobą, która mogłaby uważać puszczalstwo za coś niedozwolonego w życiu. — Mogłabym uznać, że trafiłam w nieco wrażliwe miejsce, dlatego pierdolisz takie brzydkie rzeczy — wytknęła mu, ale wcale nie zamierzała na tym poprzestać. — Jesteś zazdrosny o nią, czy chodzi o Twoje ego i to, że potencjalnie mogłaby szukać dalszego zaspokojenia swoich potrzeb u kogoś innego? — wiedziała, że jest spore prawdopodobieństwo, że w tym momencie przekracza pewne granice, sugerując mu w ogóle, że był zazdrosny o cokolwiek i o kogokolwiek.
To jej kurwa list napisz, w pisaniu jesteś lepszy — mruknęła i aż się swojego drinka napiła. — Rozumiem to, też lubię takie sytuacje w większości przypadków — było to jasne i klarowne, i zdecydowanie prostsze, bo pozwalało na odsunięcie nie tylko uczuć, ale przede wszystkim wszelkich dramatów. A tych Salma nie była ani trochę fanką. — Ale tu jakby zaczęliście od czegoś innego, więc trochę ta zasada się nie nadaje — gdyby pasowała, to poklepała go po ramieniu, życząc powodzenia. Ale chyba jednak tak się nie dało. — Skąd w ogóle pomysł, że ona chce związku? W sensie: dała Ci to do zrozumienia? — jeśli w tym momencie jej powie, że przecież to kobieta, więc na pewno chce, to było spore prawdopodobieństwo, że Salma go po prostu uderzy. — Może chce Ci tylko pogratulować techniki i wrócić do przyjaźni? Albo pieprzyć się z Tobą bez zobowiązań, bo po co komplikować sobie życie? — jej zdaniem każda z tych opcji była tak samo prawdopodobna, ale to nie ona tu miała wszystkie informacje, więc niestety, mogła tylko gdybać. Aż mogłaby pomyśleć, że tak się uczepił tego związku, bo sam go tak naprawdę chciał.
Mam mniej niż metr sześćdziesiąt, faceci nie lubią przyznawać się, że ich potrafię poturbować — miało to sens, chociaż w tym przypadku nie miało absolutnie nic wspólnego z prawdą. Red nie najrozsądniej się zachował, gdy szedł za nią pustą uliczką w nocy, bo chciał jej oddać torebkę, ona była nieco pijana i za mocno się spięła, reagując bardzo instynktownie, co niestety przy jej zawodzie aktualnym mogło pójść w jednym kierunku. Głupio wyszło, uroczego nic w tym nie było, ale na szczęście sobie to wyjaśnili.
Vintage jest w modzie podobno, w tej kwestii nie można? — rozważała, żeby go rzucić poduszką, którą miała pod ręką, ale uznała, że to jednak walka z wiatrakami. On był sobą, ona sobą. Musieli tolerować, jak brzydko przekraczali wzajemnie swoje granice. — Moglibyśmy, ale co, jeśli okazałoby się, że jestem taka wyjątkowa i wspaniała, że to u Ciebie ten pstryczek by zadziałał? — stwierdziła bezczelnie, unosząc brew. — Nie podniósłbyś się po tym, kochanie — dodała, uśmiechając się niewinnie. Skromności w tym pomieszczeniu zdecydowanie brakowało.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Przed jej rodziną zgrywał jednego z tych inteligentów, którzy zwykle urywali się z Brooklynu i nawet zakładał rogowe oprawki okularów oraz tweed, by pokazać jak bardzo jest wolny od tej wszechobecnej mody. Tylko po to, by następnym razem błyszczeć w dopasowanej koszuli. Musiał przyznać, że zawsze bawił się wręcz wyśmienicie, choć nie było to zależne od organizatorów przyjęć, ale od Salmy, która bardzo celnie komentowała rzeczywistość. Czasami zastanawiał czym sobie zasłużył na tak mądrą, bystrą i piękną przyjaciółkę. Innym razem to jego przyjaciele zadawali mu to pytanie nie dowierzając, że spotykają się zupełnie na platonicznej stopie. Prawda była jednak taka, że za bardzo ją dotychczas szanował, by wkręcić ją w bagno zwane znajomością z nim samym.
Był na tyle egoistyczny, że nie zakładał nawet, że nie chciałaby się z nim widywać romantycznie.
Umiał jednak bez trudu i bez pudła rozpoznać ten kaprys, który świadczył o tym, że przekroczył pewną linię i jeśli życie mu było miłe (a ogólnie nie narzekał) to najwyższa pora, by się wreszcie wycofać z wypowiedzianych słów albo przynajmniej postarać się ją jakoś ułagodzić. Westchnął. Przecież znał jej stosunek do seksu i niezobowiązujących znajomości, więc dlaczego musiał tak głupio i zupełnie bezsensownie palnąć?
Najwyraźniej jednak był specem w tym zakresie. Jak tak dalej pójdzie to skończą mu się przyjaciółki.
- Wiesz, że nie miałem tego na myśli - zaczął od najważniejszego, a być może nieco kluczył nie chcąc odpowiadać na jej pytanie. Głównie dlatego, że sam nie miał bladego pojęcia co mu odbiło i jak ze spokojnego i wyważonego Haynesa stał się jakimś podłym samcem alfa, który odmawia kobiecie prawa do seksu. Nie rozumiał jak w ogóle doszło do tego, że był tak bardzo zazdrosnym typem i gdzie Constance awansowała do roli kobiety, której spotykanie się z innymi mierzi Chrisa tak bardzo. Generalnie czuł, że zgubił wątek i teraz zupełnie nie wiedział jak przekazać to Salmie, która dalej obserwowała go uważnie, zupełnie jakby umiała z niego wyczytać absolutnie wszystko. Nawet to, że ukradł swojej chemiczce papierosy w podstawówce. Była w tym niezrównana.
- Nie wiem, do cholery, ale sama myśl o tym, że miałaby innego, nastraja mnie dość morderczo - przyznał cicho starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie, choć przecież do cholery, wszystko się w nim gotowało i powinien zdecydowanie zacząć się leczyć z Cons, skoro już do tego dochodzi.
Najwyraźniej jednak jeszcze śmiać się potrafił, bo gdy usłyszał o propozycji listu, wybuchnął gromkim śmiechem i spojrzał na nią uważnie.
- Nie, żeby coś, ale najlepiej wychodzą mi opisy zbrodni. Mam to zawrzeć w tym dziele czy sobie darować? - trochę się z niej naigrywał, ale już planował jej wynagrodzić odpowiednio to, że go słucha i jeszcze nie miała ochoty poćwiartować go żywcem. Była to sztuka warta wzmianki. - I to nie tak, że wiem na pewno, ale ona nie jest taka jak ty. Nie jest taka wyzwolona, wiesz - znowu próbował się nieudolnie tłumaczyć, ale miał nadzieję, że tym razem przyjaciółka go zrozumie doskonale. - Wierzy w miłość, księcia na białym koniu, a ja jestem pieprzonym sobą - wyjaśnił i wiedział, że wie o czym mówi.
Nie umiał w stałe związki czy długoterminowe zobowiązania, bo zazwyczaj trafiał na ładniejszą i ponosiła go fala, zwana pożądaniem. Dlaczego niby teraz miało się to zmienić?
- I hej, też bym się nie przyznał, gdybyś mnie pobiła! Trzeba mieć jakieś standardy - przyjrzał jej się znowu uważnie. - Czemu ci akurat na tym zależy? Na nim? - to wydawało mu się najdziwniejsze w tej całej historii, bo przecież Salma aż tak się nie przywiązywała, a tu nagle tak nalegała na kontynuację tej historii.
I choć on w głowie właśnie ją rozbierał (musiała mu to wybaczyć, był tylko mężczyzną nieodpornym na wdzięki kobiet), roześmiał się, gdy sprzedała mu tekst o pstryczku.
- Akurat z naszej dwójki to ty się tego boisz - zauważył rozbawiony. - Stąd od zawsze trzymasz się ode mnie z daleka, choć zaliczyłem wszystkie twoje koleżanki - i nawet wyciągnął dłoń, by je wszystkie kulturalnie policzyć.
Zdecydowanie oboje nie byli skromni.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Dobrze się składało, że się dobrze przy tym bawił, bo zbliżało się przyjęcie urodzinowe Salmy i ktoś z nią musiał na nie pójść. Gdyby były to bardziej okrągłe urodziny, to od tygodnia pisałby już ckliwy toast na tę okazję, ale w takich okolicznościach wystarczy, że będzie dobrze wyglądał i ją rozbawiał swoim towarzystwem. To akurat potrafił bardzo dobrze. Bo ona mogła być mądra, bystra i piękna, ale jemu niczego nie brakowało w żadnych z tych kwestii i nigdy nawet do głowy jej nie przyszło (no dobra, nie na poważnie), że musiałby jakoś mocno się starać, żeby zasłużyć. Może była nieco rozsądniejsza od niego, ale co do tego można mieć wątpliwości pewne. W końcu rozsądek ma taką magiczną cechę, że działa zazwyczaj, gdy chodzi o kogoś innego. Dlatego mogła z łatwością doradzać jemu, starając się podsuwać mu różne rozwiązania i wyjścia z sytuacji, ale gdy przychodziło do jej życia, to już niekoniecznie umiała sobie samej je przedstawić tak sensownie.
Na Twoje szczęście wiem — zapewniła go, całkiem spokojnie, chociaż jej wzrok na razie nie do końca złagodniał. Znała go jednak na tyle, że była w stanie uwierzyć w to zapewnienie i wziąć pod uwagę, że nieco go poniosło w emocjach, które ewidentnie nim targały.
To dość silne uczucia jak na Ciebie — stwierdziła, unosząc lekko brwi. — Ale skoro czujesz chęć mordu i czujesz się najlepiej w opisach zbrodni, to myślę, że dasz radę to w razie czego połączyć, jesteś prawie tak samo zdolny, jak przystojny — zapewniła go i nawet poklepała go po ramieniu, żeby wiedział, że totalnie go wspiera. I chociaż ton głosu miała nieco żartobliwy, to jednak w jednym była zupełnie poważna: na pewno da radę. W mało osób wierzyła przez tyle lat tak niezmiennie, jak w niego. Być może dlatego, że tak długo dawał radę z nią, a może dlatego, że przez te lata podnosił się z każdego gówna, które mu się trafiało. A nie ma co się oszukiwać, że życie rzucało mu pod nogi tylko płatki róż, dużo kłód i kolcy też tam było.
Księciem na białym koniu może nie jesteś, ale hej, niech się może dziewczyna opamięta. Miłość miłością, ale książąt to zbyt wielu już nie zostało, a już na pewno nie wolnych — zauważyła, bardzo rzeczowym tonem. — I większość z nich po ślubie zaczyna łysieć, więc zdecydowanie lepiej mieć australijskiego księcia kryminału z takimi pięknymi włosami — wyciągnęła nawet dłoń, aby przeczesać palcami jego czuprynę. — Nie wiem, zaproś ją na randkę. Albo nawet nie na randkę, tylko po prostu się spotkajcie i zobaczysz, czy znowu będziecie się rozbierać, czy pogadacie, czy może jeszcze coś innego? — szukała czegoś, co mogłoby mieć jej zdaniem sens. — Albo możesz po prostu znaleźć sobie jakieś rozproszenie — dodała jeszcze. Ona mogła nie uważać tego za słuszne, ale to nie była jej kwestia do rozstrzygania. Od tego ma się przyjaciół, aby ich wspierać, nawet jeśli nie do końca się zgadzali z wyborami. — Ładne albo zajmujące w inny sposób — no co tam sobie woli, wiadomo. Ona też mogła oczywiście dotrzymać mu towarzystwa. — Możesz też iść ze mną na moje urodziny, które organizuje mój ojciec. Zjemy coś dobrego, wzniesiemy sto toastów za mnie i inne takie. Same wyborem atrakcje, słyszałam że będą pokazy magii — zapewniła go i ze wszystkim mówiła całkiem poważnie, poza magią. Chociaż w sumie: jej ojciec lubił przesadzać, pewnie jak dożyje jej czterdziestki to sprowadzi słonie i wielbłądy, żeby oddać je pierwszemu lepszemu kandydatowi na jej męża.
Słuchaj, komiksowe superbohaterki zazwyczaj też są drobne i super seksowne, jak ja, a i tak potrafią skopać tyłek nawet największym twardzielom — szturchnęła go lekko naburmuszona, jakby co najmniej naprawdę czuła się urażona tym, że jej nie docenia. — Nie wiem, lubię go — przyznała, wzruszając ramionami. — A milej jest spotykać się w różnych celach z ludźmi, których się lubi zamiast z takimi, którzy są wkuriwający, prawda? — miało dla niej to dużo sensu. — Wiem, pewnie zastanawiasz się teraz, dlaczego niby spotykam się z Tobą, to dla mnie też zagadka — ten żart miał nieco rozluźnić atmosferę i pomóc w zmianie tematu na przykład.
Ugh, wszystkie? — skrzywiła się teatralnie. — Mam nadzieję, że się regularnie badasz, bo Maddison miała spore problemy ze zdrowiem intymnym — stwierdziła głosem co najmniej oburzonej i obrażonej pani profesor, która przyłapała uczniów na całowaniu się za salą gimnastyczną. — Wiesz, w innych okolicznościach nawet bym rozważyła, żeby to sprawdzić — przyznała, przyglądając mu się uważnie. — Ale nie będę Twoim rozproszeniem, jestem na to za dobra i zbyt ważna dla Ciebie — tak, skromności tu nie było, ale mimo wszystko w kwestii tego, ile znaczyli dla siebie, się nie mylili. Przynajmniej ona o tym była mocno przekonana.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Prawda była taka, że Salma była jedną z niewielu kobiet, za którymi poszedłby w ogień. Może i to powiedzenie było niefortunne biorąc pod uwagę pożar i jego następstwa, ale przynajmniej w przeciwieństwie do większości osób on realnie wiedział, z czym to się wiąże. Wynikało więc z tego, że nie rzucał słów na wiatr i czymże dla niego w tych okolicznościach było zwykłe przyjęcie urodzinowe? Zwłaszcza jeśli dotyczyło JEJ i niezależnie od tego jak bardzo miało być pretensjonalnie, zrobiłby wszystko, by bawiła się świetnie. Takie myśli trochę budziły w nim niepokój, bo wynikało z nich, że jednak tak naprawdę niewiele brakuje mu do pospolitego pantofla, ale miał nadzieję, że dziewczyna na ten temat zamilknie na wieki.
Jak i również pozwoli mu żyć, bo nie przeoczył jej ostrego spojrzenia, choć zapewniała go, że wszystko w porządku. Kilka raz już boleśnie przekonał się o tym, że nie zawsze u kobiet tak to działa, więc wolał nie drażnić lwa, zwłaszcza że był doskonale świadom, że jego przyjaciółka może i jest drobnym słoneczkiem, ale ma siłę rażenia podobną do atomowej bomby. Lepiej więc było spuścić z tonu i dać jej wejść sobie nie tylko na głowę, ale i do głowy, bo perfekcyjnie odgadywała te targające Chrisem emocje. Te, które wolał trzymać dla siebie, bo wówczas musiałby obiecać Constance sporo rzeczy, na które jeszcze nie był gotów. Zdecydowanie jego ostatni związek uświadomił mu, że monogamia nigdy nie kroczy z nim w parze, a bardzo nie chciał skrzywdzić akurat tej dziewczyny.
Nic więc dziwnego, że był taki zagubiony, choć zawsze mu się wydawało, że im bliżej czterdziestki, tym będzie człowiekiem bardziej świadomym. Najwyraźniej jednak tak to nie działało i jak przyszło co do czego, okazywał się bardziej splątany niż wcześniej.
- Tak, najwyżej się przerazi i zmieni Australię na Nową Zelandię. Nic okropnego. Ewentualnie znowu zjedzie moje dzieło sztuki i odda mi z przypisami - aż się wzdrygnął na taką ewentualność, ale że (jeszcze) aż go tak to nie przerażało, nareszcie się roześmiał i upił wina. - Zaczynam wpadać w jakąś czarną dziurę pod tytułem UCZUCIA i to nie jest najlepszy stan. I nie, nie powiem jej, żeby poszła ze mną na randkę, bo mam włosy jak z reklamy szamponu. Jestem tego wart - i próbował poruszać głową, by odczepić jej rękę, ale wreszcie uznał to za swoje prywatne Waterloo. - Dobra, postaram się rozeznać temat i jakoś z nią pogadać na te wszystkie emocjonalne tematy. Obiecuję, że w międzyczasie nie dobiorę się jej do majtek - i nawet podniósł rączkę do góry, by złożyć przysięgę, ale podejrzewał, że łatwo mu się tak teoretyzowało, gdy tak siedzieli tutaj razem i nie widział na żywo dziewczyny, która mimo wszystko zawróciła mu w głowie.
Problem w tym, że w przeciwieństwie do innych postanowiła sobie w tej jego czaszce zamieszkać i nawet obecnie wybierała firanki, co go wkurwiało niesamowicie.
Z tego powodu postanowił skupić się na przyszłej jubilatce i aż zacierał rączki z radości na tę całą dekadencką imprezę.
- Hej, a czy będzie ten twój nowy absztyfikant? Skoro będzie magicznie, możemy go włożyć do skrzyni i przepiłować! - postanowił z entuzjazmem przyglądając się jej twarzy i każdej reakcji, bo przecież on musiał dowiedzieć się więcej! Spoważniał jednak po chwili i kiwnął głową. - Jesteśmy więc umówieni. I przestań do cholery jasnej, mnie bić! Już kumam, jesteś taką kobietą nietoperzem czy kimkolwiek innym - nie trzeba było długo się zastanawiać nad stosunkiem Chrisa Haynesa do jakichkolwiek superbohaterów poza nim, oczywiście.
- I jasne, jasne. Nie lubisz mnie, więc zabierasz mnie na swoją imprezę! To może zabawmy się i chodźmy we trójkę z tym tajemniczym jegomościem - zaproponował, bo przecież on musiał poznać kogoś, kogo ona lubiła.
Pewnie gdybałby tak dalej, ale jej wiadomość sprawiła, że pobladł i spojrzał na nią kręcąc głową.
- Ty żartujesz?! Czemu mi nie mówiłaś wtedy? Przecież musiałaś wiedzieć, każda by się pochwaliła - każda poza nią, co jasno mu właśnie dała do zrozumienia i pewnie o każdą inną odmowę Haynes by się obraził, ale nie ze strony Salmy.
- Po pierwsze, nigdy nie byłabyś rozproszeniem - sprostował jednak najpierw. - Jesteś za ważna, by nim być, masz rację. A po drugie, czułbym się tak troszeczkę jak podczas seksu z siostrą, a to mnie nie kręci - parsknął wracając do stanu, w którym dziewczyna była tylko i AŻ jego przyjaciółką.
- Będziesz z nim kręcić aż się na nowo zakochasz? - dopytał, bo jeśli miał sypać kwiatki na jej ślubie to musiała go do tego przygotować.
Najważniejsze jednak było to, że powoli przestawał myśleć o swojej nemezis o twarzy anioła.

salma l. hemmings
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ
cron