: 29 gru 2023, 23:17
Specyficzna? Stosunkowo często słyszała, jak ktoś używa wobec niej tego właśnie określenia i nie była na tyle tępa, żeby nie domyślić się, że zazwyczaj działało jako eufemizm do powiedzenia czegoś niemiłego. Nie, żeby specjalnie ją to obchodziło - zapierała się przecież rękami i nogami przed tym, że opinia innych ludzi znaczyła dla niej cokolwiek i chociaż nie raz już dawała świadectwu temu, że tak naprawdę było zupełnie na odwrót, odmawiała uparcie zmiany tego poglądu na samą siebie, bo nie była jeszcze gotowa na kolejną dawkę autorefleksji, odkładała to w czasie. Na razie wystarczyło jej tyle, że z życiem nie radziła sobie wcale tak zajebiście jak by sobie tego życzyła, że dała się ojcu sponiewierać do rangi ochłapu mięsa jak skończona pizda, że zamiast nie przejąć się tym zupełnie i uznać zwyczajnie, że Bart Monroe był nic nie wartym gnojem, szukała w tym wszystkim jednak własnej winy i że - ogólnie rzecz biorąc - z dnia na dzień odkrywała tylko coraz więcej swoich słabości, zamiast rosnąć w siłę, tak jak to miała w planie.
Dlatego należało zasięgnąć po scenariusz awaryjny - a takim było zejście z tego świata, zanim całkowicie upodobni się do tych wszystkich osób, którymi tak ogromnie gardziła. I oczywiście, że musiało to nastąpić w sposób efektowny - kto jak kto, ale Viper Monroe akurat w żadnej mierze nie marzyła o durnym zwisaniu z gałęzi przy rodzinnym domu; jeśli miała odejść to tak, żeby być post mortem na ustach wszystkich mieszkańców tej zapyziałej wiochy. Opcja z domem pogrzebowym była wręcz iście genialna. Nie oszacowała jednak najwyraźniej wystarczająco dokładnie tego, jak wiele leków powinna przyjąć. Cóż, może myślała, że to gówno, które ćpa Happy jest jednak trochę silniejsze - gdyby tak było, to może jakoś usprawiedliwiłaby tym fakt, że nazwał ją swoją dziewczyną przy swojej durnej siostrze i jej paskudnym facecie, bo przecież na haju ludzie robili różne durnoty. Najwyraźniej jednak Bright był zwyczajnie głupi i przy okazji też wybitnie nieprzydatny, bo równie dobrze mogła się nałykać witaminy c, na jedno to wychodziło. A może jej organizm zbyt już przyzwyczaił się do tego wymiotnego odruchu? Nie wiedziała, co dokładnie nie zadziałało, ale miała precyzyjny plan zbadania tego dokładnie przed kolejną próbą - oby tym razem była skuteczna. Najbardziej frustrowało ją, że musiała wymyślić coś nowego, równie (albo bardziej) widowiskowego. Trzeba było przyznać, że jak na to, że tkwiła w depresji, dopisywały jej niezłe pokłady kreatywności.
Żeby okazać swoją wyższość (no bo z jakiego innego powodu?) nad tymi ż a ł o s n y m i przepychankami, zdecydowała się nawet nie napluć jej jadem prosto w twarz, kiedy chuchnęła na nią tym paskudnym, papierosowym dymem. Mogła sobie ta Mia gadać, co chciała, Viper i tak nie miała zamiaru tak łatwo uwierzyć w to, że mogła sobie oglądać wątroby ludzkie, kiedy tylko miała na to ochotę. Być może odrobinę przemawiała przez nią zazdrość, choć wolała określać ją mianem „zdrowego rozsądku”.
- Czy ludzie piszą w testamentach, jaki wybierają kolor szminki? Jakbym chciała gotycki makijaż do grobu, to ktoś by mi go zrobił? - zapytała, siląc się na obojętny ton, zupełnie jakby wciąż planowała odgrywać, że wcale jej to nie interesowało, a całą tę rozmowę odbywała jedynie z braku lepszego zajęcia. Zaraz wzruszyła ramionami. - W sumie to mam to gdzieś. Ja napiszę - oznajmiła z przekonaniem, bo nawet jeśli taka nie była powszechna praktyka, to przecież Viper Monroe istniała po to właśnie, aby budować nowe trendy. Powiedziawszy to, przyjrzała się znowu ranie bitewnej swojej rozmówczyni.
- Macie tu chyba wodę w kranach, nie? Nasącz gazik zimną i przyłóż. Chyba, że lubisz tak wyglądać, jak jakaś Krwawa Mary - niby coś zasugerowała, niby wyraziła coś na kształt troski, ale na koniec przecież tak czy siak musiała przewrócić oczami.
mia ginsberg
Dlatego należało zasięgnąć po scenariusz awaryjny - a takim było zejście z tego świata, zanim całkowicie upodobni się do tych wszystkich osób, którymi tak ogromnie gardziła. I oczywiście, że musiało to nastąpić w sposób efektowny - kto jak kto, ale Viper Monroe akurat w żadnej mierze nie marzyła o durnym zwisaniu z gałęzi przy rodzinnym domu; jeśli miała odejść to tak, żeby być post mortem na ustach wszystkich mieszkańców tej zapyziałej wiochy. Opcja z domem pogrzebowym była wręcz iście genialna. Nie oszacowała jednak najwyraźniej wystarczająco dokładnie tego, jak wiele leków powinna przyjąć. Cóż, może myślała, że to gówno, które ćpa Happy jest jednak trochę silniejsze - gdyby tak było, to może jakoś usprawiedliwiłaby tym fakt, że nazwał ją swoją dziewczyną przy swojej durnej siostrze i jej paskudnym facecie, bo przecież na haju ludzie robili różne durnoty. Najwyraźniej jednak Bright był zwyczajnie głupi i przy okazji też wybitnie nieprzydatny, bo równie dobrze mogła się nałykać witaminy c, na jedno to wychodziło. A może jej organizm zbyt już przyzwyczaił się do tego wymiotnego odruchu? Nie wiedziała, co dokładnie nie zadziałało, ale miała precyzyjny plan zbadania tego dokładnie przed kolejną próbą - oby tym razem była skuteczna. Najbardziej frustrowało ją, że musiała wymyślić coś nowego, równie (albo bardziej) widowiskowego. Trzeba było przyznać, że jak na to, że tkwiła w depresji, dopisywały jej niezłe pokłady kreatywności.
Żeby okazać swoją wyższość (no bo z jakiego innego powodu?) nad tymi ż a ł o s n y m i przepychankami, zdecydowała się nawet nie napluć jej jadem prosto w twarz, kiedy chuchnęła na nią tym paskudnym, papierosowym dymem. Mogła sobie ta Mia gadać, co chciała, Viper i tak nie miała zamiaru tak łatwo uwierzyć w to, że mogła sobie oglądać wątroby ludzkie, kiedy tylko miała na to ochotę. Być może odrobinę przemawiała przez nią zazdrość, choć wolała określać ją mianem „zdrowego rozsądku”.
- Czy ludzie piszą w testamentach, jaki wybierają kolor szminki? Jakbym chciała gotycki makijaż do grobu, to ktoś by mi go zrobił? - zapytała, siląc się na obojętny ton, zupełnie jakby wciąż planowała odgrywać, że wcale jej to nie interesowało, a całą tę rozmowę odbywała jedynie z braku lepszego zajęcia. Zaraz wzruszyła ramionami. - W sumie to mam to gdzieś. Ja napiszę - oznajmiła z przekonaniem, bo nawet jeśli taka nie była powszechna praktyka, to przecież Viper Monroe istniała po to właśnie, aby budować nowe trendy. Powiedziawszy to, przyjrzała się znowu ranie bitewnej swojej rozmówczyni.
- Macie tu chyba wodę w kranach, nie? Nasącz gazik zimną i przyłóż. Chyba, że lubisz tak wyglądać, jak jakaś Krwawa Mary - niby coś zasugerowała, niby wyraziła coś na kształt troski, ale na koniec przecież tak czy siak musiała przewrócić oczami.
mia ginsberg