025.
ell & erick
roommate adventures worth remembering
outfit
Zacząć należałoby od tego, że Ell k o c h a ł a ten dom. W przeszłości należał do dziadków dziewczyny, którzy przed śmiercią zdecydowali się oddać go jej starszej siostrze. Halle niestety zmarła – znacznie wcześniej niż Ell by sobie tego życzyła. Własność domu stanęła pod znakiem zapytania, a ponieważ wciąż mieszkał w nim owdowiały mężczyzna, Ell musiała się przyłożyć, by – delikatnie to ujmując – wykopać go z własności jej rodziny. Owszem, od początku nie przepadała za mężem siostry, ale niechęć nie była głównym powodem chęci pozbycia się go. Z czasem zdołała się nawet do niego przekonać, co jednak nie powstrzymało jej przed wyrwaniem chatki z jego rąk.
I całe szczęście, że jej plan się powiódł! W innym wypadku ona, Suzie, a teraz również jej starszy brat, mieszkaliby pod m o s t e m. Z pewnością byłoby im niewygodnie – ale równie w i l g o t n o.
O bycie dziwakiem podejrzewała Ericka i bez przesiadywania pod umywalką; ostatecznie był przecież bratem Suzie! Zresztą, każdy był dziwakiem na swój sposób, a ona była tego idealnym przykładem; oficjalnie wolała jednak, by nazywano ją e k s c e n t r y c z k ą, bo brzmiało jakoś bardziej wyrafinowanie. Skąd ona właściwie zna takie wyszukane słowa?!
W każdym razie, po kilkugodzinnym spacerze, wróciła do domku z naręczem kamieni, których potrzebowała do zaplatania biżuterii. Naturalnie każdej własnoręcznie wykonanej ozdobie nadawała certyfikat autentyczności, pod którym sama się podpisywała, ale nie uznawała tego za oszustwo, bo przecież kamienie naprawdę pochodziły z aborygeńskiej d z i c z y! Szczerze mówiąc, powodzi nawet nie zauważyła. W tym domu tak często dochodziło do mniejszych lub większych usterek, że w końcu przestała zwracać na nie uwagę. Dopiero słowa Ericka sprawiły, że spojrzała pod nogi; potuptała w miejscu, jak dziecko ciesząc się z tego, że wora rozpryskiwała się na boki.
— Nie dość, że jest skwaśniałym burakiem, to jeszcze nie potrafi porządnie naprawić rury — wycisnęła spomiędzy zębów, usilnie powstrzymując śmiech. Odłożyła kamienne zdobycze na stół pokryty ceratą i podeszła bliżej. Kucnęła przy Ericku i spojrzała mu na ręce.
— Tak, to rzeczywiście problem z uszczelką — oceniła swoim f a c h o w y m okiem.
— Ale skąd wziąłeś nową? Pewnie ten poprzedni zostawił po sobie trochę gratów — mówiła, ponownie odnosząc się do Bradleya, który – jako złota rączka – miał naprawić wszystko, co tego wymagało. Widocznie z marnym skutkiem, czego Ell z pewnością długo nie zapomni.
— Mam jakoś pomóc? — spytała, zerkając na mężczyznę ze spojrzeniem wyraźnie wskazującym na to, że wolałaby trzymać się od tego z daleka.
— Wiem! Mogę zwrócić się do przodków z prośbą o pomoc! — krzyknęła nagle i klasnęła w dłonie, a przez gwałtowność swojego ruchu, straciła równowagę i wpadła tyłkiem w rozlaną na podłodze wodę.