The streets of town were paved with stars; It was such a romantic affair
Mimo że Arthur nie spodziewał się odmowy ze strony Samuela to i tak ucieszył się, że ten zgodził się na wspólne zakupy - uwielbiał spędzać z nim czas, a zakupy w samotności nie były taką frajdą jak te u boku przyjaciela. Gdy pożegnali się przez telefon ogarnął jeszcze kilka spraw w księgarni, bo uznał, że przez zamknięciem należałoby złożyć zamówienie na książki, które powoli się kończyły na półkach, przy okazji też zrealizował wszelkie zamówienia internetowe (tak, jego księgarnia również miała taką opcję, w końcu trzeba było iść z duchem czasu), a gdy w końcu na zegarku zaczęła zbliżać się siedemnasta i umówione spotkanie z narzeczonym wyłączył komputer, zgarnął wszelkie najważniejsze rzeczy do kieszeni (głównie klucze i telefon), po czym wyszedł z lokalu, zamknął za sobą drzwi na klucz i wpakował się na siedzenie pasażera w samochodzie, który zaparkował tuż przed drzwiami księgarni.
- No hej - przywitał się radośnie, zupełnie jakby nie widzieli się nie wiadomo jak długo (nie to, że jakieś dwie godziny wcześniej rozmawiali przez telefon na kamerce), zatrzasnął za sobą drzwi i objął palcami kark Samuela, przyciągając go do siebie i całując czule na powitanie. Czasem miał wrażenie, że nie potrafi się z nim już witać inaczej, ale najwyraźniej musiał po prostu nadrobić te stracone dwadzieścia pięć lat znajomości, podczas których nie miał ku temu okazji. Znaczy dobra, okazję miał, ale jakoś nie był w stanie się do tego zabrać.
- Powiedziałeś pani Ani, żeby została dzisiaj dłużej, prawda? - upewnił się, odrywając się wreszcie po chwili od jego ust i zapinając pas. Tak już miał, że mimo że ufał w zdolności organizacyjne swojego partnera, to jednak wolał zapytać i się upewnić. Zresztą, akurat Sammy miał podobnie - i dobrze, bo często gdyby nie pytał Arthura o niektóre całkiem logiczne i oczywiste rzeczy, to w końcu okazywałoby się, że nie zostały zrobione lub załatwione. Fella trzeba było czasem pilnować jak dzieciaka, ale do tego pewnie Monroe się przyzwyczaił przez te wszystkie lata.
- W ogóle to stęskniłem się za tobą - owinął ręce wokół jego szyi, co było nieco utrudnione teraz, gdy już miał zapięty pas, ale i tak jakoś dał radę. Na moment przytulił się do niego, opierając głowę o ramię dziennikarza, po czym wreszcie odsunął się i usadził się grzecznie na fotelu pasażera, sprawdzając jeszcze czy klimatyzacja była nastawiona na ulubioną przez niego temperaturę. - Jedziemy do Coles? Chyba tam kupimy najwięcej rzeczy w jednym miejscu, żeby nie jeździć tu i tam - wywrócił oczami, spoglądając znów na przyjaciela i czekając aż ten odpali silnik. W międzyczasie ułożył dłoń na jego udzie i pogłaskał go po nim delikatnie. - Udało ci się trochę popracować w spokoju jak skończyliśmy gadać? - rzucił jeszcze chwilę później, gdy już jechali przed siebie, bawiąc się radiem i szukając jakieś piosenki, której dało się słuchać w podróży i która nie denerwowała jego uszu. Klik, klik, klik.
Samuel Monroe