sprzedaje jaszczurki — petbarn cairns
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Muszę wyjechać gdzieś, w końcu naprawić sen
spill the tea little brother

Zapięła czarną bluzę z kapturem, na długi rękaw, odgarniając zaraz rozpuszczone włosy, które opadły jej na plecy. Poprawiła torbę na ramię, przyglądając się samochodowi, który kupiła dwie godziny temu od jednego z farmerów z poza miasta. Wyglądał na całkiem porządny, w dobrym stanie, chociaż cena była na tyle korzystna, że Orchid tylko czekała, aby się do czegoś doczepić. Ostatecznie nie znała się na samochodach aż tak dobrze, więc pomodliła się tylko na szybko do najświętszej panienki i zapłaciła mężczyźnie gotówką, odebrała kluczyki, po czym ruszyła nierówną drogą w stronę miasta. Nie miała ani wizy, ani prawa jazdy, bo wszystkie dokumenty zostały u porywaczy, ale musiała sobie jakoś radzić. Na szczęście zdołała odszukać swój paszport przed ucieczką, no i zgarnąć forsę. Nie chciała myśleć o ślubie z Amalią, jako o przepustce do uzyskania prawa pobytu, i wcześniej absolutnie tak nie myślała, ale teraz sprawa wyglądała nieco inaczej.

Po drodze odebrała telefon od Isaaka, który chyba był przekonany, że rozmawiał z Amalią. Poprosił o pomoc, bo wsiadł do złego autobusu, po czym wysiadł na przystanku, będąc pewnym że to dobry przystanek i zabłądził w uliczkach, które widział po raz pierwszy na oczy. Przygryzła dolną wargę i westchnęła powoli, po chwili zastanowienia mówiąc mu, żeby wysłał jej zdjęcie z nazwą ulicy i nie ruszał się z miejsca, a ona zaraz po niego przyjedzie. Doszła do wniosku, że to całkiem dobry pomysł, aby z nim porozmawiać i przy okazji pomóc. Może uda się jej podpytać o to, jak radziła sobie Amalia podczas jej nieobecności. Miała nadzieję, że Isaac i ona mieli kontakt przez te trzy miesiące i wiedział coś więcej, a chociaż trochę więcej, niż ona.

Wpisała odpowiednią nazwę ulicy w nawigacje, gdy już otrzymała fotografię i odłożyła telefon, skupiając się na drodze. Musiała na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, w której pozornie była bezpieczna, a mimo wszystko dalej oglądała się co jakiś czas przed ramię, żyjąc w ciągłym napięciu. Nawet teraz zerkała co jakiś czas we wsteczne lusterko, jakby miała lada chwila zobaczyć w nim znajomego, czarnego jeepa albo granatowego lub białego, nieoznakowanego vana. Przygryzła skórkę przy paznokciu prawego kciuka i zmrużyła lekko oczy. Jej paznokcie były w opłakanym stanie, a niektóre obgryzła tak mocno, że zostawiła zaczerwienione, piekące ranki. Była wrakiem człowieka, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, jak chodząca śmierć. Gdyby nie nadzieja na powrót do Amalii, to pewnie zamiast ucieczki faktycznie odebrałaby sobie życie. Tylko ta jedna rzecz, tylko ta jedna osoba, trzymały ją jeszcze przy życiu i dawały sił, aby dalej walczyć i starać się. Starała się, bardzo. Zaciskała zęby, wstawała z łóżka i patrzyła na swoje odbicie w lustrze, nawet jeżeli bez wyrazu.

Odnalazła brata ukochanej kilkanaście minut później, stojącego posłusznie przy słupie. Zatrzymała auto obok niego i opuściła szybę od strony pasażera.

Wsiadaj, Isaac! 一 zawołała, posyłając mu przy tym blady uśmiech, aby go nie wystraszyć. Z tego, co zrozumiała, chłopak był nieco opóźniony, co jednak absolutnie jej nie przeszkadzało. Była z natury wyrozumiała i opiekuńcza, więc tym bardziej była zadowolona, że jest w stanie go odebrać i bezpiecznie dostarczyć tam, gdziekolwiek zmierzał.

Gdzie cię podwieźć? Jadłeś już? 一 rzuciła, gdy chłopak usiadł już w fotelu i zamknął drzwi. Wykręciła i zawróciła auto, po czym skierowała je w stronę centrum. Jechała przepisowo, ograniczając prędkość do odpowiedniej. Nie chciała prowokować niepotrzebnych kontroli, bo to mogłoby się skończyć dla niej dużo gorzej, niż zwyczajnym mandatem.


uczeń — -
18 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Isaac uwielbiał szarlotkę. To nie była zwykła fascynacja, ale prawdziwa obsesja. Nawet pomimo swojego ograniczonego umysłu, potrafił wyrazić swoją miłość do tego deszczu jabłek, cynamonu i ciasta. Gdy tylko wyczuwał zapach szarlotki unoszący się z kuchni, jego oczy błyszczały jak dwie iskierki, a usta rozchylały się w wielkim uśmiechu.
Isaac był niezwykle zdeterminowany, aby zdobyć tę upragnioną szarlotkę. Cały ranek włóczył się za Samuelem i Arthurem jak przywiązana cienka nitka do balonika, który trzymał w ręce. Przypominał im swoje wielkie pragnienie, a jego usilne próby komunikacji, choć były nieco chaotyczne, były jednoznaczne: "Chcę szarlotki!".
Kiedy nikt nie wydawał się być zainteresowany spełnieniem jego prośby, Monroe postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W międzyczasie napisał nawet krótkiego smsa do Saula, pytając, czy może on zabierze go na ciasto; ale niestety, Saul nie odpisywał.
Isaac, widząc, że nikt nie zareaguje na jego uparte nalegania, zaczął wędrować sam w kierunku cukierni. Musiał tylko pamiętać, żeby wsiąść w autobus, wysiąść po trzech przystankach, skręcić w prawo na pierwszym rogu i potem iść prosto. Prosta droga, prawda? Ale nie w przypadku Isaaca.
Zamiast tego, znalazł się w prawdziwym labiryncie ulic miasta. Zadziwiające zapachy i dźwięki okolicznych sklepów i kawiarni wydawały się przyciągać go w różnych kierunkach. Zaczęło się od tego, że zobaczył ulicznego artystę malującego kolorową fasadę sklepu, która wyglądała na bajkową. Stał tam tak długo, że przechodnie zaczęli go ignorować. Następnie usłyszał odległy śpiew ulicznego muzyka grającego na gitarze, co go rozproszyło i skierowało w innym kierunku.
Isaac zaczynał coraz bardziej się gubić, a jego perspektywa na świat była tak różna od innych, że trudno mu było zrozumieć znaki i wskazówki na ulicy. W miarę jak chodził, stawał się coraz bardziej zagubiony, a każdy rogiem zdawał się prowadzić w zupełnie innym miejscu. W końcu przestał wierzyć, że jest na właściwej drodze i zaczął pytać przechodniów, ale ich odpowiedzi były równie niejasne, co jego pytania.
Zrezygnowany wyciągnął telefon, wybrał pierwszy lepszy numer, licząc, że należeć on będzie do któregoś z rodzeństwa. Gdy po drugiej stronie słuchawki odezwał się kobiecy głos, Isaac niemal podskoczył z radości, wierząc, że rozmawia z Amalią. Wysłał jej te zdjęcie, chociaż nie wiedział po co, ale bardzo ładnie się do niego uśmiechnął. Potem usiadł sobie na parapecie jakiegoś sklepu, bo jednak trochę się zmęczył tym całym spacerem, a ostatnio Isaac męczył się bardzo szybko.
Gdy podjechało jakieś auto, chłopak spojrzał nieco niepewnie. Zrobił kilka kroków w kierunku samochodu, z pewną dozą podejrzliwości. Bo nawet niedojrzały Isaac zdołał się czegoś nauczyć na własnych błędach i teraz już tak ochoczo nie wsiadał do nieznajomych pojazdów. Dopiero gdy usłyszał swoje imię, rzucił radosne – CZEŚĆ! – pięknie podane z uśmiechem tak miłym i ciepłym, że rozgrzać mogło nawet najbardziej zlodowaciałe serce.
- A gdzie Amalia? – spytał nieco zmieszany, bo jednak przecież rozmawiał z siostrą, a przyjechała jej dziewczyna, a to było zbyt wiele kropek do połączenia. Wsiadł jednak posłusznie na przednie siedzenie, a na tylne wrzucił kulę.
- Isaac chce szarlotkę. – wyjaśnił z uśmiechem.
niesamowity odkrywca
ajzak
sprzedaje jaszczurki — petbarn cairns
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Muszę wyjechać gdzieś, w końcu naprawić sen

Przez krótka chwilę, jeszcze zanim zaparkowała przy chodniku, oczekując aż Isaac wsiądzie do auta, przeszło jej przez myśl, że mogłaby wyciągnąć od niego trochę informacji z przeszłości Amalii i jej relacji ze starszymi braćmi. Może przy okazji dowiedziałaby się jeszcze czegoś, czegoś co miało być kolejną tajemnicą lub przemilczanym, ale z perspektywy Orchid, istotnym faktem. Kto wie, może ta cała dziwna sprawa nie ograniczała się tylko do Amalii, Olivera i Saula. Może obraz był dużo większy, a jej po prostu brakowało elementów. To trudna, niecodzienna sprawa i nie dziwiła się tak naprawdę narzeczonej, że tak długo o tym milczała. Może milczała jeszcze na inne tematy? To nie tak, że Orchid jej nie ufała, ale po takiej dawce nowych informacji do przyswojenia, w przypadku Amalii przyznania się do nich, obie były dosyć wyczerpane. Brazylijka postanowiła, że zbada sprawę po swojemu, bardziej dyskretnie, bez robienia tak dużej awantury, jak przed przyczepą, a przynajmniej nie w obecności Evy, która powinna skupić się teraz na leczeniu.

Czuła się odrobinę spięta, nie wiedząc czego spodziewać się po rozmowie z młodszym bratem Amalii, w zasadzie jeszcze dzieckiem, bo ile on miał lat? Szesnaście? Kiedy jednak chłopak wsiadł do auta i posłał jej piękny, szeroki uśmiech, automatycznie rozluźniła się i również uśmiechnęła, wątpiąc, że dałaby radę rozpocząć w jego towarzystwie jakąś niewygodną rozmowę. Ten temat nie powinien go dotyczyć i miała nadzieję, że jednak o niczym nie wie i nic z tych okropieństw nie dotarło do jego uszu albo co gorsza nie działo się na jego oczach.

Amalia jest w pracy. Ale ja mam czas i mogę cię zabrać na szarlotkę, a potem odwieźć do domu 一 odpowiedziała, przypominając sobie, że Amalia mówiła jej o zmianie miejsca zamieszkania młodszych braci. Co prawda nie znała adresu, ale Isaac pewnie znał. Nawet jeżeli nie i nie będzie jej umiał stąd pokierować, to zawsze mogła zadzwonić do Amalii i wziąć adres od niej. O ile będzie skora mu jej go dać, bo powiedzieć gdzie mieszkają Oliver i Saul nie chciała. Westchnęła ciężko, ale odgoniła te myśli i jeszcze raz zerknęła na chłopaka.

Zapnij pasy 一 poleciła łagodnym tonem, a kiedy to zrobił, ruszyła kierując się w stronę głównej ulicy, przy której na pewno będzie jakaś porządna cukiernia.

Jak to się stało, że tak całkowicie się zgubiłeś? 一 zapytała w pewnym momencie, zerkając na niego przelotnie. Na chwilę zatrzymała spojrzenie na jego telefonie, zastanawiając się czy ma w ogóle internet. W końcu mógł skorzystać z nawigacji, jeżeli nie wiedział gdzie się znajduje.


ODPOWIEDZ