lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
001.
he hides all his problems behind a smile. only for you this smile is truly honest
Gale & Hugo
{outfit}
Życie Hugo było przez ostatnie pół roku niemalże wstrzymane - oprócz tego, że każdy dzień wyglądał niemalże tak samo jak poprzedni, chłopak próbował wyjść ze swoich problemów na prostą. Zaczął od zamknięcia się na te pół roku na oddział terapii zdrowia psychicznego - właściwie tuż po tym jak próbował ze sobą skończyć: choć naprawdę teraz nie lubił do tego wracać w rozmowach z kimkolwiek. Mało kto wiedział jaka główna była przyczyna trafienia na terapię: wspólnie z rodzicami stwierdzili, że nie będą nikomu o tym mówić aby przypadkiem nie było to w nieskończoność rozpamiętywane: on potrzebował wyciszenia po nieudanym związku, który dosłownie go zniszczył. Terapia pozwoliła mu otworzyć oczy na pewne sprawy, których wcześniej do siebie nie dopuszczał: przede wszystkim pozwolił sobie wreszcie uświadomić, że to nie on doprowadził do końca tego związku. Uporządkować własne zdrowie, które po różnych dawkach potrzebowało wreszcie stabilności: nie mógł za każdym razem sięgać po tabletki by uśmierzać chociażby samego bólu głowy, który przynajmniej raz w tygodniu się pojawiał. Również nie chciał zawodzić przede wszystkim swojego starszego brata, któremu zawdzięczać będzie prawdopodobnie do końca życia, choć w tamtym momencie był zły, że udało mu się zatrzymać proces przechodzenia dosłownie na drugą stronę, z której nie było już powrotu: uważał bowiem, że tak by było lepiej dla nich wszystkich: w najgorszych chwilach prosił ich, żeby go zostawili: był zdania, że tylko ich ranił ale w końcu zrozumiał, że musi coś z tym zrobić - dlatego stąd pojawiła się propozycja terapii, która miała postawić go na nogi.
Dziś miał się nie oglądać za siebie - nie wracać myślami do tamtego trudnego okresu: cienia samego siebie, który ledwo stał na nogach będący na leczniczych prochach: poskładanie głowy w jedną całość okazało się bardziej wyczerpujące niż przypuszczał: na szczęście w tym czasie kiedy siedział na terapii były przepustki z których chętnie korzystał by zobaczyć się nie tylko z rodziną ale też ze znajomymi, którzy wiedzieli gdzie aktualnie przebywa: nie mógł im nie powiedzieć i trzymać tego w tajemnicy, zresztą wiedział, że i tak by się prędzej czy później wydało. Najlepszy moment nadszedł w końcu kiedy oficjalnie mógł zakończyć terapie z pozytywnym wynikiem: lekarz prowadzący był z niego naprawdę dumny, że brał to wszystko na poważnie - rzadko bywało, żeby komuś na tyle zależało, żeby wyjść na prostą. On chciał. I teraz miał misję udowodnić to każdemu.
Wracając do "świata żywych" mógł wreszcie teraz skupić się na części jego życia, która była przez te pół roku wyłączona - skupić się na tym co było ważne: relacje, które trzeba było również poskładać albo odnowić. Złożył też papiery na studia i tym razem chciał to zrobić porządnie, niczego nie zawracać: nie był żadnym orłem nauki, ani przykładem systematycznej pracy jednakże wiedział, że tego przede wszystkim chcieli jego rodzice: aby wziął się w garść i robił coś pożytecznego. Miał dużo czasu aby przemyśleć to co przeszedł jednakże musiał ruszyć do przodu. Nie było łatwo: każdy dzień znów wydawał się być podobny, ale zaciskał zęby by nie wracać do starych nawyków. Całe szczęście dzień zajmowało mu głównie bieganie na zajęcia, które trwały często do wieczora. Wczoraj napisała do niego przyjaciółka, której dawno nie widział - dużo podpisali, Gale była zawsze blisko niego i tak jeszcze nie podejrzewał co konkretnie skłoniło rudowłosą do powrotu do miasteczka, ale nie zamierzał się poddawać. W końcu udało im się dogadać, żeby Gale do niego wpadła jak on skończy zajęcia. Wracając do domu, zahaczył do sklepu po drodze by kupić im jakieś jedzonko ale koniec końców zamówił jedzenie przez internet. Zdążył wpaść do środka, rzucić plecak na podłogę i wejść pod prysznic ale w tym czasie usłyszał właśnie dzwonek do drzwi -CHWILA, JUŻ OTWIERAM!! - wydarł się kiedy zakręcił wodę i wyleciał w samym ręczniku zasłaniającym jedynie dół, nawet nie mając chwili na wytarcie się i z rozmachem otworzył drzwi -Gale! Jak dawno cie nie widziałem! Wchodź! - rozpromienił się na widok dziewczyny, w pierwszej chwili myślał, że to kurier ale zdecydowanie wolał tą wersje -wybacz, że w ten sposób ci otwieram, dosłownie 10 minut temu zdażyłem wrócić i czułem sie totalnie spocony j - jęknął zmieszany, a potem musnął policzek przyjaciółkę -Rozgość się w salonie, ja pójdę się ubrać, dobra? - zaśmiał się aby rozładować napięcie i czmychnął do swojego pokoju w którym prędko nadciągnął na siebie spodnie i czystą bluzę po czym wrócił do Gale. -Hej... - powiedział już w końcu na spokojnie podchodząc do niej i pierwsze co zrobił to przytulił do siebie na powitanie, mimo, że dawno się nie widzieli.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#6

Gale zdecydowanie na tytuł przyjaciółki roku to nie zasługiwała. Mało tego, było jej do niej naprawdę daleko. Bo podczas gdy jej najbliżsi zmagali się z własnymi problemami, ona skupiona była tylko na sobie. Tak, brzmiało to cholernie egoistycznie, ale sama Tomphson nie mogła się z tym nie zgodzić. Bo jak inaczej wyjaśnić to, dlaczego unikała dłuższych rozmów nie tylko ze znajomymi z Sydney, ale i przyjaciółmi z Lorne Bay a nawet z bratem i ojcem, ograniczając się zwykle do krótkich smsów, wypranych z emocji? A to wszystko po to, by przypadkiem nikt nie dowiedział się, że wpakowała się w związek z przemocowcem, i nie próbował jej z niego uratować. Żeby nie wyszło na jaw, że z tego wszystkiego zawaliła studia i jej marzenia o zostaniu lekarzem, legły w gruzach? Czy to nie brzmiało całkowicie absurdalnie? Niestety, nie dało się ukryć.
Jedno również było pewne. Chociaż sama Gale prawdopodobnie jeszcze się nad tym nie zastanawiała, to bez wątpienia jej również przydałaby się terapia. Co do tego nie było chyba żadnych wątpliwości? Że po tym co przeszła, szansa na to, że poradzi sobie z tym wszystkim całkiem sama, bez pomocy specjalisty, była naprawdę minimalna. Ciekawe tylko ile potrzebuje sama Gale, żeby dojść do takich wniosków. Że jej problemy ze spaniem, z powodu koszmarów, w którym zwykle głównym bohaterem jest jej były partner, same nie znikną, jeśli nic z tym nie zrobi. Że obawa przed wyjściem sama z domu, gdy za oknem już się ściemniało, tak po prostu jej nie opuści. Że nie przestanie mieć tego ciągłego wrażenia, że ktoś za nią idzie, albo ją obserwuje gdzieś z daleka... Nie, jeśli nie da sobie pomóc komuś, kto naprawdę się na tym znał. Bo może i była silna (gdyby nie była, wciąż tkwiłaby u boku tamtego dupka i w życiu nie odważyłaby się na ucieczkę) ale obawiam się, że jednak nie aż tak, by dźwignąć to wszystko samodzielnie i samodzielnie to jakoś sobie w głowie poukładać. A powinna zacząć od tego, by przestać siebie obwiniać o całą tą sytuację. Ale to takie tylko moje skromne zdanie, może się nie znam.
Nie była w Lorne Bay jeszcze wcale tak długo, ale już zaczynały ją ogarniać wyrzuty sumienia, że nie dała znać nikomu z dawnych przyjaciół, na których czele stał właśnie Hugo. Nie czuła się tak naprawdę gotowa na to, ale jednak poczucie winy przejęło nad nią kontrole i ostatecznie w końcu do niego napisała. I nie mogła też odmówić, kiedy zaproponował spotkanie. Ale naprawdę obawiała się tego spotkania. A konkretniej to tego, że chłopak zacznie zadawać zbyt dużo pytań, na które ona nie chciała odpowiadać. Wahała się cały czas i już była bliska odwołać jednak ich spotkanie w ostatniej chwili, ale wówczas dowiedziała się, że jej brat jednak wychodzi z domu i nie wiadomo kiedy wróci, ojciec miał nockę w szpitalu, a ją ogarnęła panika na myśl, że miałaby zostać w domu całkiem sama. Dlatego ostatecznie pojawiła się u Hugo pod drzwiami. I może faktycznie troszkę przed czasem, ale to dlatego, że wyszła z domu razem z Mitchem, byle nie musieć iść sama całą drogę.
Gdyby jednak wiedziała, że przyjdzie tak bardzo nie o czasie, to jeszcze chwilę by się wstrzymała. Dobra, wcale nie, nie czuła się zbyt pewnie pod drzwiami nawet przez tą chwilę, dopóki Hugo jej nie otworzył... w samym ręczniku, cały mokry, z włosami z których skapywała kropla za kroplą. No troszkę zdębiała na ten widok, nie powiem. I z tego wszystkiego to się słowem nie odezwała, kiedy ten wciągnął ją do mieszkania i kazał jej się rozgościć.
- Cóż, takiego powitania to ja się nie spodziewałam - przyznała zgodnie z prawdą, dopiero w momencie kiedy ten wrócił już całkowicie ubrany i pozwoliła mu porwać siebie w objęcia. Sama również go mocno przytuliła i wtedy dotarło do niej, jak ona za nim tęskniła! - Naprawdę dobrze Cię widzieć, Hugo - przyznała, kiedy już się odsunęła delikatnie i posłała mu delikatny uśmiech. Był to jednak bardzo niepewny uśmiech i nie obejmował oczu, co nie świadczyło o tym, że wcale się na jego widok nie cieszyła, a bardziej o tym, że mimo tej radości na jego widok, to było coś, co ją trapiło.
- Ty pierwszy - opowiadaj co mnie tu ominęło - taktyczne zagranie, najpierw wysłuchać przyjaciela i zyskać na czasie. Bo przecież wiadomym było, że nie wykręci się od tłumaczeń, co tu robiła i na jak długo przyjechała.

Hugo Langford
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
On również znalazł się w potrzasku uczuciowym - jak mógł tak bardzo kochać kogoś, kogo w ogóle nie obchodził?
Najgorsze w tym wszystkim było uświadomienie sobie jaka jego była już dziewczyna była naprawdę: trudno było mu przełknąć całą prawdę, która opierała się na tym, że oszukiwała go na każdym kroku. Musiał przejść naprawdę spory odcinek. Najgorsze jednak było przełknięcie myśli, że znało się fałszywy obraz, którego nie chciał do siebie dopuścić: nie potrafił znieść tego obrazu, który nie pasował do sylwetki zupełnie innej: kochał ją do tego stopnia, że był wstanie dać jej szansę - pokazać jej, że jest wstanie dać to czego potrzebowała, zmienić się dla niej, cokolwiek czego chciała: ale ona mu nie dała na to szansy, ona potraktowała go w najgorszy sposób umawiając się z jego najlepszym kumplem. Przez dłuższy czas czuł się jak kompletne, bezwartościowe zero - uczucie, którego naprawdę nie poleca nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Zdradę kumpla nie potrafił przeboleć ani wymazać z pamięci - jak połączył kropki, dlaczego była taka oschła wobec niego, dlaczego raniła go na każdym kroku a on naiwnie tłumaczył sobie pogorszonym stanem nastroju albo, że to on musi zasłużyć sobie w jakiś specjalny sposób, żeby było lepiej. Ta relacja zniszczyła go od środka: jego pewność siebie poszybowała z automatu w dół do najniższego poziomu: po zerwaniu stał się jeszcze bardziej skryty i niedostępny dla świata chociaż tylko najbliższe mu osoby wiedziały, że to jego codzienne prawidłowe funkcjonowanie było wyłącznie przykrywką -a potem było już tylko gorzej, prawdziwa jazda bez trzymanki: nawet nie zauważył jak w wpadł w wir uzależnienia od substancji, do których nie powinien mieć dostępu. Terapia wstrzymała jego życie na trochę, ale dzięki niej mógł ruszyć od początku, z czystym kontem.
Razem z Gale mogliby sobie przybić piątkę w zaniedbywaniu najbliższych sobie ludzi - wcale nie był lepszy od dziewczyny i naprawdę nie robił nic z tego, że był taki czas, że praktycznie wcale się nie odzywała: trochę wtedy mimo wszystko zastanawiał się czy się na niego przypadkiem też nie obraziła? Nie zdziwiłby się - był czasami w takim stanie, że bez kija po prostu nie podchodź najlepiej: trochę to egoistyczna myśl, ale ta cisza w pewnym sensie była nawet mu na rękę - po prostu zajmował się na tyle swoimi problemami by nie zawracać sobie jeszcze głowy choć fakt, z czasem gdy już jego umysł co raz bardziej trzeźwiał z letargu w jakim był częściej zastanawiał się czy coś niepokojącego się działo w życiu przyjaciółki. Na własnej skórze doskonale wiedział co znaczyło takie 'znikanie' i zwykle nie wróżyło to niczego dobrego. Kochał być sam w domu: przez jego mieszkanie przewijało się zwykle naprawdę sporo osób: a to przyjaciółka Candy, która często u niego i starszego brata bywała, często zostając na noc i w sumie już nawet przydzielił jej pokój, który tak jakby należał do niej już, albo znajomi Hucka, którzy urządzali planszówki - czasem z nimi grywał, czasem wychodził wtedy na miasto albo zamykał się u siebie w pokoju. Nie zrobiłoby na nim wrażenia, jakby ktoś następny chciałby zamieszkać pod jego dachem, także zawsze istniała taka opcja!
-Naprawdę jeszcze raz przepraszam! - jęknął zmieszany, zasłaniając oczy dziewczyny dłońmi, tak, żeby nie musiała gorszyć sobie widoku jaki właśnie zastała. On sam zazwyczaj należał do osób tych powolnych co niemal w zwolnionym tempie wykonują nieśpiesznie jakąkolwiek czynność, ale tym razem (jak na siebie) w mgnieniu oka doprowadził siebie do normalnego stanu -Jak dobrze cię widzieć, Gale! Miałem wrażenie, że przepadłaś już na amen - nie gryzł się w język, czasem paplał to co mu przychodziło do głowy i taka też była jego pierwsza reakcja odkąd kontakt z Thompson się odnowił. Nie chciał od razu zasypywać dziewczyny milionami pytań, które od początku kłębiły mu się w głowie zaraz po dostaniu pierwszego esemesa - czekały tylko na odpowiedni moment, zapewne długo nie wytrzyma w napięciu -Jesteś głodna? Właśnie miałem robić sobie jakiś szybki obiad, może zjemy razem, co? - zaproponował gdy w końcu uwolnił rudowłosą z przyjacielskiego uścisku. Nawet nie docierało do niego jeszcze jak bardzo był stęskniony za jej towarzystwem.
-Co u mnie...? Od czego by tu zacząć... - zaczął kręcić się po kuchni, przygotowując potrzebne składniki do ogarnięcia wspomnianego wyżej obiadu. Huckberry był zdecydowanie lepszym kucharzem, ale ostatnio podpatrzył od niego jak przygotowywał na szybko jakiś chiński makaron z warzywami i miał nadzieje, że dziś też mu wyjdzie jak jemu ostatnio -Tak w wielkim skrócie, niecały miesiąc temu wyszedłem z terapii psychiatrycznej, jestem po zerwaniu z dziewczyną i teraz....jakoś w miarę leci - wzruszył ramionami, dochodząc do wniosku, że nie będzie wielce trzymał Gale w jakimś wielkim niepotrzebnym napięciu. Wygadał niemalże wszystko od razu, chociaż może powinien mimo wszystko trochę być bardziej powściągliwy? -Nie, nie rób takiej miny, naprawdę jest teraz ze mną....dobrze. Pogodziłem się z myślą, że Lily już nie ma, zresztą... straszna była z niej oszustka. Tyle, że jakby ci to powiedzieć, jest to totalnie długa historia - mówił jak najęty, jednocześnie będąc już niemalże w połowie przygotowania im jedzenia -Możesz nam nakryć do stołu? Talerze są o w tej szafce, a sztućce o w tamtej - kiwnął ręką, trzymając w niej łyżkę, którą zamieszał w sosie.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wydawać by się mogło, że po prostu oboje nie mieli szczęścia w miłości. Ale przynajmniej jak się już otworzą na siebie i zaczną zwierzać się sobie i opowiadać tak prosto z serduszka o swoich rozterkach miłosnych (i nie tylko), to będą w stanie zrozumieć się nawzajem idealnie.
I rzeczywiście najgorsze było uświadomienie sobie prawdy i wycofanie się z danej relacji. Gale zmagała się przecież dokładnie z tym samym. Ile czasu żyła usprawiedliwiając przemocowe zachowania swojego chłopaka? Byle tylko nie przyznać, że on krzywdzi ją na każdym kroku i to wcale nie była miłość z jego strony. Bo umówmy się, jak się ludzie kochają, to nie wbijają sobie noża w plecy, prawda? A to, chociaż oczywiście nie dosłownie, eks Gale robił bardzo często.
- Dobra, już dobra - mruknęła, siląc się nawet na uśmiech pod nosem, bo przecież naprawdę nic takiego się nie stało! Przynajmniej ten ręcznik miał i zasłaniał najbardziej intymną część jego ciała, w innym wypadku mogłaby być faktycznie porządnie zmieszana. I możliwe, że wówczas miałaby długo problem spojrzeć mu w oczy. No cóż...
- No, pewnie niewiele brakowało - mruknęła, jakby bardziej do siebie niż Hugo, na jego stwierdzenie, iż myślał, że przepadła. Faktycznie im bardziej nabierała dystansu do sytuacji w której znalazła się w Sydney, tym bardziej docierało do niej to, że rzeczywiście mogłoby się to skończyć tak, że odcięłaby się całkowicie od dosłownie wszystkich. Chociaż ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy sama by przestała się odzywać, bo doszłaby już do takiego etapu wstydu przed wszystkimi, czy prędzej to ten dupek by to na niej wymusił, zabronił kontaktu ze starymi znajomymi, z rodziną, może zabrał jej nawet telefon, ucinał dostęp do internetu pod swoją nieobecność i pilnował na każdym kroku, patrzył jej co chwile na ręce. Był do tego zdolny, wiedziała to. Może nie wtedy, gdy żyła u jego boku i usprawiedliwiała każde jego zachowanie, ale teraz, kiedy na spokojnie, w bezpiecznym miejscu z dala od niego, przeanalizowała sytuację i jego zachowanie kilkukrotnie.
- Jasne, chętnie coś z tobą zjem - zaczynała się rozluźniać w jego towarzystwie coraz bardziej. Była mu wdzięczna, że nie zaatakował jej pytaniami tak od razu, tylko dał jej nieco odsapnąć od tego. Miała bowiem wrażenie, że od dnia kiedy wyjechała z Sydney, co chwilę zmuszona była się przed wszystkimi tłumaczyć. I chociaż obawiała się, że w tym przypadku to też nastąpi, to cieszyła się chociaż tym, że Hugo nieco to odwlekał.
- Przykro mi - powiedziała cicho, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Naprawdę mu współczuła, bo poniekąd wiedziała co znaczy taki zawód miłosny i jak to boli. - Okej... więc cieszę się, że stanąłeś po tym wszystkim na nogi - odparła, po tym jak zjebał ją za tą jej minę... halo, to przecież była troska! Ale jak sobie chciał. Nawet wymusiła na sobie jakiś delikatny uśmieszek. Nie miała zamiaru ciągnąć go za język, bo wiedziała bardzo dobrze co to znaczyło i sama tego przecież nienawidziła!
- Jasne - podniosła tyłek, kiedy poprosił ją o nakrycie do stołu i pokierowała do szafek, według jego instrukcji.
- I wiesz, jakbyś kiedyś jednak chciał się wygadać, to zawsze chętnie wysłucham - rzuciła trochę z automatu, bo w sumie to nie była do końca pewna, czy była gotowa zgrywać dobrą przyjaciółkę i oferować swoje ramię do wypłakania. Bo chociaż z jednej strony, zawsze to można choć na chwilę zapomnieć o swoich problemach, to czy nie miała ich na głowie zbyt wiele, by sobie dokładać jeszcze zmartwień i problemów innych? No ale skoro już te słowa padły z jej ust, to przecież się nie wycofa. Zwłaszcza, że po tych miesiącach ignorowania i zaniedbywania przyjaciół teraz czuła się zwyczajnie zobowiązana to nadrobić!

Hugo Langford
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czasami bywało tak, że przez różne okoliczności, które warstwowo na siebie się nakładały potrafiły rozjechać nawet najtrwalsze przyjaźnie - Langford często obawiał się takich chwil, w których orientował się, że niektórych osób po prostu już nie było w jego życiu - i nie była to niczyja wina: ani ich ani jego: czasami tak się działo, choć trudne było to do zaakceptowania. Nie powinno tracić się kontaktu z osobą, która POWINNA być ważna. On przynajmniej tak to rozumiał: angażowanie się aby przypadkiem nie doprowadzić do jakiegokolwiek zaniku. Gdy Gale co raz to mniej zaczynała odpisywać, co raz mniej wiedział co się u niej działo trochę obawiał się, że ich przyjaźń mogła się rozjechać - zastanawiał się czy to nie była jednak jego wina, czy nie za mało starał się mimo wszystko o przyjaciółkę? Nie był przysłowiowym wrzodem na tyłku, który chciał wiedzieć dosłownie wszystko co się u niej działo, ale fakt, martwiło go to milczenie, zbywanie wiecznym brakiem czasu na wszystko, wykręcaniem się. Obydwoje pochłonięci swoimi ciężkimi doświadczeniami z toksycznymi ludźmi powinni szukać wzajemnego wsparcia, a nie jeszcze bardziej się od siebie odcinać. To prawda, przyjeżdżał czasem do Gale, gdy już naprawdę czuł, że musi się zobaczyć z przyjaciółką: zawsze jednak była w obecności swojego chłopaka, zawsze było dziwnie, dlatego z czasem zaniechał tych spotkań. Wiedział, że on nie lubił jej kolegów, wiedział, że miał jakiegoś niezdrowego fioła na jej punkcie i cholera dlaczego mu się nie zaświeciła czerwona lampka? Może gdyby namieszał, może Gale wcześniej by się wyrwała z tego związku? Coś mu nie pasowało, oczywiście nie był zadowolony ale nie chciał też się wtrącać - te spotkania były na tyle rzadkie, że naprawdę niewiele wiedział co Gale przeżywała.
-Nie rób tak więcej, dobra? Wiesz, że nie cierpię jak nie dajesz znaku życia, wiem, że brzmię teraz trochę jak twoi starzy, ale po prostu na niewiedza jest gorsza od wszystkiego...wierz mi - położył dłoń na jej ramieniu, chcąc dać jej w ten sposób do zrozumienia, że mogła do niego zawsze przyjść: o każdej porze dnia i nocy, drzwi jego mieszkania zawsze będą dla niej otwarte. Może nawet jego mieszkanie posłużyć jak kryjówka przed światem, nie było najmniejszego problemu. Wiedział jak czasem trudno było wyjść z własnego strachu: przechodził dokładnie ten sam proces co ona. Zmagał się dokładnie z tym samym gównem, z którego trudno było się uwolnić. Wychodzili jednak silniejsi, z podniesioną głową, gotowi stanąć czoła wszystkim przeciwnością, bo przecież już los ich przeczołgał, prawda? -Wiesz...to się nie stało od tak, jak zapewne się domyślasz - pstryknął w tym samym czasie palcami, chcąc zademonstrować w ten sposób jak bardzo był daleki od chwalenia siebie za 'wychodzenie' na prostą -....podejrzewam, że wcale nie jestem nawet w połowie, bo wciąż się karcę za to, że czasem..wracam do niej myślami - westchnął głęboko, odwracając na chwilę głowę w bok. Był głupi i naiwny, wciąż licząc na to, że może to było jakieś zwykłe nieporozumienie. -No wiesz, dobrze, że jesteś - zaśmiał się aby nieco rozładować atmosferę dając jej lekkiego kuksańca w bok.
-Wiesz, że planowałem znów do ciebie przyjechać? Ale...bałem się trochę jak zareaguje twój partner i wolałem ciebie na to nie narażać...chociaż...słyszysz co mówię, nie? To mi daje mega do myślenia - zerknął na nią podejrzliwym wzrokiem, odwracając się tyłem do niej by po chwili podejść z patelnią, aby nałożyć im dwie porcje tortilli -mam nadzieje, że będzie zjadliwe - speszył się, bo odkąd nie był na garnuszku u rodziców, mieszkał sam z bratem trochę w końcu musieli zacząć stawiać pierwsze kroki w kuchni, chociaż on zdecydowanie wolał jednak jadać na mieście.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie była łatwa sytuacja. Mamy tutaj bowiem do czynienia z dwoma osobami, które lubią obwiniać o wszystko samych siebie. Taka właśnie była Gale i potrzebowała jeszcze sporo czasu nim dotrze w końcu do niej, że ona naprawdę była w tym wszystkim ofiarą i to nie tak, że ludzie jej to mówili tylko z grzeczności czy dlatego, że ją lubili. Gdyby więc dziewczyna usłyszała, że Hugo miewał myśli, że to z jego winy się Gale nie odzywała, szybko wybiłaby mu takie myśli z głowy. To ona tutaj była tą idiotką, która wpakowała się w to całe gówno, a do tego wszystkiego odcięła się prawie od wszystkich jej bliskich, ze strachu, nie tylko przed swoim pojebanym partnerem ale też przed oceną właśnie tych jej najbliższych. Tak, bała się co pomyślą sobie o niej przyjaciele jak dowiedzą się, że wpakowała się w związek z przemocowcem, który rok wcześniej zapłodnił ją, wyparł się ciąży, upokorzył ją przed całą uczelnią a niedługo po zapewnieniu, że żałuje, że się zmienił i że już nigdy nic takiego nie odwali, zaczął ją kontrolować, a na końcu nawet podnosić na nią rękę (ale to oczywiście była jej wina, bo go prowokowała...).
A może dobrze jednak, że nie próbował mieszać? Bo istniała jeszcze opcja, że tylko pogorszył by sytuacje. Tylko Gale jedna prawdopodobnie wiedziała, do czego tak naprawdę zdolny był ten chłopak. I wolę sobie nie wyobrażać nawet, co mogłoby mu przyjść do głowy, gdyby ktoś zechciał się wtrącać w ich życie. Zapewne by się wściekł... a wściekłego Kyle'a najlepiej było jednak unikać. Gorzej jak było się Gale która to z nim mieszkała.
- Przepraszam - mruknęła, szczerze skruszona, gdy dostała od Hugo opieprz, za to, że tak mało się odzywała. Miał rację, nie mogła mu tego przecież nie przyznać. Ale nie była gotowa na to, by wyjaśnić mu, z czego ten brak kontaktu w ostatnim czasie wynikał. Nie miała na to siły. Jeszcze nie. Potrzebowała czasu. - I obiecuje, że na razie nigdzie się nie wybieram, więc jeszcze będziesz miał mnie dosyć - dodała, siląc się nawet na rzucenie takim pół-żartem i nawet posłała mu delikatny, aczkolwiek słaby uśmiech.
Wysłuchała go, tak jak obiecała. Nie wtrącała się, bo prawdę powiedziawszy, nie była psychologiem ani terapeutą, więc cóż mogła na ten temat powiedzieć? A nie chciała mu tutaj zaszkodzić, poprzez powiedzenie jakiejś głupoty, którą wziąłby sobie do serca. Chwalił się, że zrobił mega postęp, a ona była z niego dumna, tak najzwyczajniej w świecie. Nagle jednak tak po prostu urwał opowiadanie o sobie i tak wyskoczył z tym tekstem o Gale. Zaskoczył ją. Tak po prostu, wręcz się wzruszyła ciutkę! Ale starała się jednak to ukryć, więc zaśmiała się nieco nerwowo pod nosem, po tym jak dostała tego kuksańca.
I nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, to wspomniał o swoich planach i Gale aż zdębiała! O mało nie wypaliła, jak dobrze, że jednak tego nie zrobił, ale zdążyła się ugryźć w język.
- Tak, wiesz.. On nie przepadał za goścmi... - urwała, bo złapała się na tym, że w dalszym ciągu go broniła... Dlaczego to robiła? Przecież nie musiała już dłużej tego robić. Uwolniła się od niego, tyle. A jednak, jak widać to było silniejsze od niego. - Zresztą... to już nie ma znaczenia - dodała cicho, jakby podejmując próbę zakończenia tematu Kyle'a.
- Na pewno wyszło smaczne - zapewniła chłopaka, kiedy nakładał jej jedzenie. Ona w przeciwieństwie do niego samego w niego wierzyła, ot co! Najwyżej się przejedzie i zamówią pizze... no wielkie mi halo! Ważne, że próbował, o!

Hugo Langford
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby tylko dowiedział się całej prawdy wcześniej, na pewno nie pozwoliłby swojej przyjaciółce być w takiej okropnej relacji - na pewno nie wierzyłby rudowłosej gdyby zapewniała go, że jeszcze żywi jakieś pozytywne uczucia do gostka, od którego powinna trzymać się z daleka. Ale on akurat rozumiał to doskonale - sam był w takim związku, sam wiedział jak ciężko jest uwolnić się ze szponów siły manipulacji, zanim zrozumie się, że nie warto si3 poświęcać dla takiej relacji. Jemu również było ciężko uwierzyć w inne oblicze swojej dziewczyny, która okazała się zupełnie inna. Być może dlatego był taki wyczulony, nie chciał, żeby jego przyjaciółka przechodziła przez podobne piekło uczuciowe. Gale miała o tyle gorzej, że związek odbił się na jej studiach, on jedynie poniósł niewielkie straty w porównaniu z tym jakie konsekwencje poniosła. Żałował jedynie, że nie mógł być dla niej jakimś bardziej konkretniejszego wsparcia w momentach w których najbardziej tego potrzebowała bo po prostu o niczym nie wiedział - zajmował się swoim własnym rozpadającym związkiem, który próbował jeszcze kilka razy ratować. Wybaczać tyle ile się dało razy, ale koniec końców sam się poczuł na tyle źle i zawiedziony, że nie starczyło mu sił na kolejne próby. Wcale nie było to takie proste, oddzielić grubą kreską to co przechodzili obydwoje. Dlatego wcale nie naciskał na Gale, nie chcąc jej przecież spłoszyć. Cieszył się chwilą, że wreszcie się zobaczyli po takim czasie, chociaż trochę kuło go serce, że tyle czasu zajęło im aby tak się zobaczyć.
-wiesz....po prostu bardzo się o ciebie martwię... - chciałaby, żeby miała tą pewność, że o niej mimo wszystko myślał. Może to nie było zbyt wiele z jego strony, ale koniec końców nie chciał jej szkodzić swoimi przyjazdami, chociaż trudno było mu się powstrzymywać. Oni byli dla siebie - tak przynajmniej chciał, żeby było: chciał, żeby wiedziała, że może na nim polegać, on w żaden sposób nie ma zamiaru oceniać przyjaciółki - jedynie martwiło go to jak wypowiadała się o swoim byłym -a obserwował ją teraz uważnie, niby cały czas żartując ale widział jak bardzo walczyła ze swoją miną. - eh, i tak nie przebijesz Candeli - mrugnąl do niej okiem, wspominając o ich wspólnej przyjaciółce, z którą często się przecież widywali wcześniej. -na pewno jeszcze kogoś znajdziesz, wiesz? - powiedział cicho, Chociaż zapewne teraz będzie potrzebowała teraz raczej przerwy niż pakowanie się w jakoś kolejny zwiazek. On zresztą teraz też, na razie unikał ładowania się w cokolwiek. -Heh...zaraz się przekonany! Smacznego - jęknął z zrozpaczoną minął, wgryzajac się w swoją tortillę ale, że się w tym samym czasie śmiał z samego siebie i swoich małych umiejętności kulinarnych to aż się zaksztusił i zaczął dławić pierwszym kęsem -ughh, dziręki, ja to mam pecha - odchrząknął głęboko gdy mu klepnęła kilka razy w plecy.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Łatwo było powiedzieć, dużo trudniej zrealizować. Bo nawet jeśli by Hugo wiedział, to niewiele by mógł zrobić, bez współpracy z Gale. A niestety, dziewczyna by nie współpracowała wcale, a to przed strachem, że może być przecież jeszcze gorzej! No bo dlaczego nie zdecydowała się uciec od niego wcześniej? Przecież nie dlatego, że nie dostrzegała, w jakim potrzasku się znalazła. To uświadomiła sobie już jakiś czas temu... I był przecież taki jeden osobnik, który za wszelką cenę próbował przekonać ją, by uwolniła się od Kyle'a. Co prawda Perth działał na odległość, ale to naprawdę nie był największy problem. Gale po prostu miała do tego dojrzeć sama. I na szczęście to właśnie się stało i dlatego teraz była właśnie tu, w Lorne Bay, gdzie wkrótce wreszcie poczuje się w pełni bezpieczna.
wiesz....po prostu bardzo się o ciebie martwię...
Nie wiedzieć czemu, jakoś tak ciepło się dziewczynie na serduszku zrobiło, słysząc te słowa. Jasne, zdawała sobie sprawę z tego, że byli na świecie ludzie, którzy się o nią martwili - jej ojciec, jej brat, jej przyjaciele. Więc to nie tak, że była zaskoczona tym faktem. Ale jakoś tak, z jakiegoś powodu, usłyszenie tego tak wprost, z ust Hugo, sprawiło, że zrobiło jej się po prostu miło.
- Obiecuje, że więcej nie będę dawać Ci powodów do zmartwień i będę informować Cię na bieżąco co dzieje się w moim życiu... ale pod jednym warunkiem - odparła po dłuższej chwili, podczas której po prostu trawiła słowa Langforda. - Ty musisz obiecać mi to samo - dodała, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Ale trzeba przyznać, że brzmiało to na bardzo sprawiedliwy deal!
Zaśmiała się na wzmiankę Hugo o ich przyjaciółce, ale prawdę powiedziawszy był to śmiech nieco wymuszony, gdyż w rzeczywistości myślami była zupełnie gdzie indziej. I dopiero następne słowa sprowadziły ją na ziemię.
- Jasne, pewnie tak - mruknęła, jakby od niechcenia. Ale w rzeczywistości po prostu wolała o tym nie myśleć. Rzeczywiście, nie potrzebowała teraz związku i żyła aktualnie w przeświadczeniu, że już nigdy nie zaufa chłopakowi. Cóż, to chyba normalne po zakończeniu takiej toksycznej relacji, czyż nie? Ale na pewno potrzebowała czasu.
Sama nie zdążyła wziąć nawet gryza swojej tortilli, kiedy Hugo zaczął się krztusić. Oczywistym było, że od razu rzuciła się do pomocy i zaczęła odruchowo z siłą klepać go po plecach. I dopiero kiedy już miała pewność, że wszystko było okej i nie będzie tutaj świadkiem śmierci przyjaciela odetchnęła z ulgą.
- Spokojnie, powoli, jedna porcja mi wystarczy, nie zjem Ci wszystkiego - pozwoliła sobie na żarcik, tak dla rozluźnienia atmosfery.

Hugo Langford
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Próbował sobie w myślach przypomnieć kiedy ostatni raz się widzieli - i mimowolnie wykrzywił usta, uzmysławiając sobie, że skoro tego nie pamięta to ich ostatnie spotkanie musiało być całkiem dawno. Szczerze nie znosił takich sytuacji, w których ktoś po prostu rozmywał się z niewyjaśnionych przyczyn; nie podejrzewał na początku, że Gale utknie w jakimś paskudnym związku, z którego nie da się tak zwyczajnie odejść jak to bywa przy normalnych rozstaniach. Jego myśli raczej krążyły wokół tego, że na pewno zrobił coś, przez co jego przyjaciółka stwierdziła, że nie ma dłużej na niego samego siły - trochę nawet by się nie dziwił, bo w tamtym czasie bywał często nieznośny: może też i lepiej dla samej rudowłosej, że tak rzadko akurat wtedy miała z nim styczność. Przynajmniej była jedną z nielicznych osób, które nie widziały go w tak marnym stanie, niemalże totalnie na dnie.
Chociaż teraz mógł okazać swojej przyjaciółce wsparcie, którego wcześniej nie mógł okazać: trochę tak jakby miał związane ręce, a teraz chciał ją zapewnić, że dalej między nimi nic się nie zmieniło. Nie chciał więcej zatapiać się w tym gównie, które ich oboje otaczało. A przyjazd Gale traktował jak wstęp do nowego początek - teraz miało powoli wszystko zacząć przecież iść ku lepszemu dla tej dwójki. Obiecał sobie być lepszym przyjacielem, takim, jakim powinien być dla niej. Obydwoje mieli teraz gorszy czas w swoim życiu i wiedział, że takie wsparcie naprawdę pomaga - sam przechodził to na własnej skórze i źle się czuł kiedy nikogo nie miał w pobliżu. Nie od razu to wiedział, dopiero po jakimś czasie sporo połączyło mu się kropek. Niewiele brakowało a mógł przekroczyć tą cienką granicę. W tym czasie starał sobie odpowiedzieć na jedno proste pytanie - czego pragnął, czego potrzebował: i zdał sobie sprawę, że nie miał bladego pojęcia. Nie wiedział co chciał z sobą zrobić, nie miał dla siebie zwyczajnie pomysłu. Był zmęczony tym jak bardzo nie panuje nad tym co się wokół niego działo. Trudno też było pozbyć się starych przyzwyczajeń i od tak działać w jakimś nowym kierunku. Trudno było się pogodzić z myślą, że kochało się kogoś, kto absolutnie ich wykorzystywał.
-Po to jestem tutaj, Gale. I pamiętaj, możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy - dodał jeszcze, zerkając na rudowłosą, jakby wciąż nie wierzył, że właśnie przed nim stała. Choć minęło tyle czasu miał wrażenie, że nie zmieniła się praktycznie wcale - zapamiętał ją tak jak ostatnim razem, chociaż jedynie wyraz twarzy pozostawał smutniejszy. To rzucało się w oczy najbardziej. Nie chciał by między nimi był dystans, ale po takim czasie nie widzenia się było to zwyczajnie naturalne -...i chyba masz mi dużo do opowiedzenia, co? - spróbował jeszcze raz wyciągnąć coś od przyjaciółki, skoro już tutaj była. Nie lubił odpuszczać, a wiedział, że rozmowa dużo zawsze dawała - może gdyby Gale trochę mu nieco rozrysowała to wszystko, zeszłoby z niej jakieś napięcie, które od niej wyczuwał? Mogła mu zdecydowanie ufać - i tak nie miałby komukolwiek wyjawiać jej sekretów i tajemnic. Ale z drugiej strony dopiero przyszła, więc to zdecydowanie mogło być dla niej za wcześnie na jakieś zwierzenia głębsze. Położył jej dłoń na ramieniu i lekko zacisnął na nim palce -ale to następnym razem, nie dzisiaj - uśmiechnął się i jeszcze raz przytulił na chwilę do siebie Gale. Co mógł na to poradzić, że był aż tak stęskniony za przyjaciółką! I był dobrej myśli, że skoro zakończyła tamten etap, teraz będą się częściej odwiedzać, tak jak to było wcześniej.
ugh, dzięki, ale zareklamowałem się jako kucharz - zaśmiał się gdy już się uspokoił po udławieniu i małej pomocy rudowłosej, która poklepała go po plecach. Często tak miał, że ledwo coś zaczynał jeść to mu jakimś dziwnym sposobem blokowało się w niemieckiej dziurce i powodowało takie ataki -...to wracasz na stałe do Lorne? Czy jesteś tu...przejazdem? - zapytał ciekawsko podnosząc brew do góry, popijając sok.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cokolwiek Hugo by sobie w tej swojej głowie nie wmawiał, Gale naprawdę uważała go za dobrego i wspierającego przyjaciela. Najwyraźniej to dziewczyna mocno tu nawaliła, jeśli przez odsuwanie go od siebie, pozwoliła mu myśleć, że nie był wystarczający. Dla niej był najlepszy! Chyba powinna mu to po prostu powiedzieć i podbudować trochę tę jego niską samoocenę, brak pewności siebie i wiary w swoje możliwości!
- Jesteś kochany Hugo, naprawdę - no w końcu to powiedziała. Po tych słowach podniosła się ze swojego krzesła i znów przytuliła się do chłopaka, tak na potwierdzenie swoich słów. Plus... naprawdę za nim tęskniła. I tęskniła też za takimi ciepłymi przytulasami. Szczerze mówiąc, nie pamiętała kiedy ostatnio jej (eks)chłopak uraczył ją takimi drobnymi, czułymi gestami. Właściwie to z ostatnich paru miesięcy to głównie pamiętała jego ataki furii, awantury i ciągłe pretensje. I właśnie tedy, gdy myślami znów była w tamtym mieszkaniu z Kylem, padły kolejne słowa Hugo. Mimowolnie totalnie się spięła. I tym razem to zdecydowanie nie mogło to umknąć uwadze przyjaciela, bowiem wciąż była wówczas w jego objęciach. Nie miała więc możliwości, by się z tego wywinąć i udawać, że wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Ttak.. - udało jej się wydusić tylko tyle, odsuwając się nieznacznie od Langforda. Jasne, wiedziała, że była mu winna wyjaśnienia... ba, ona naprawdę chciałaby być z nim szczera i opowiedzieć mu o wszystkim, co się działo przez ostatnie miesiące w jej życiu, o tym co skłoniło ją do przyjazdu tutaj... ale nie była na to jeszcze gotowa. Ledwie przyjechała, ledwie udało jej się szczerze porozmawiać z bratem, potem ojcu (chociaż nawet im nie powiedziała wszystkiego), nie miała już siły by przeprowadzić tę rozmowę raz jeszcze. Dlatego naprawdę odetchnęła z ulgą, kiedy nie naciskał, a wręcz sam stwierdził, że niekoniecznie musi się spowiadać mu dzisiaj. - Wkrótce opowiem Ci wszystko Hugo, obiecuje - powiedziała cichutko, pozwalając wziąć się w objęcia po raz kolejny. I była już przekonana, że swoim zachowaniem, ale też i tonem głosu którym odpowiadała Hugo, zdradziła się już całkowicie i chłopak nie mógł mieć już żadnych złudzeń, że Gale przeszła przez jakieś piekło... tylko na razie mógł się tylko domyśleć, co to takiego było.
Ostatecznie wreszcie wróciła na swoje miejsce i w końcu spróbowała tego co przygotował chłopak.
- Daj spokój, to jest naprawdę smaczne! - odezwała się wreszcie, bo najwyraźniej Hugo naprawdę nie wierzył w siebie, albo lubował się w umniejszaniu sobie... ale już Gale nad tym popracuje!
- Szczerze? Ciężko mi powiedzieć - powiedziała szczerze, zdecydowanie jednak ton jej głosu brzmiał zdecydowanie lepiej niż przed paroma chwilami. Wciąż nie był mocny i zdecydowany, ale nie brzmiała już na pewno, jakby się miała zaraz popłakać, tyle dobrego. - Tak naprawdę to sama nie wiem za bardzo co dalej... ale na pewno zabaluje tu dłuższą chwilę. - tym razem naprawdę nie próbowała się migać od odpowiedzi i była z nim naprawdę szczera. - I na pewno nie wrócę już do Sydney - dodała, tym razem tonem naprawdę zdecydowanym. I tak, ostatnim razem też się zapierała, że tam nie wróci, a jednak po czasie się przekonała... tym razem wiedziała, że nie było takiej siły, która zmusi ją do tego, by tam wrócić. Kropka.

Hugo Langford
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chyba potrzebował takiego zapewnienia z jej strony - po tak długim milczeniu, nie dawaniu o sobie znać po prostu zwątpił czy ich przyjaźń jeszcze w ogóle istniała? Odetchnie na pewno z ulgą jak się dowie, że nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Gale była jego przyjaciółką i chciał ją wspierać jak tylko mógł: na odległość to średnie wsparcie, jak nie praktycznie żadne. Rozumiał, że uwikłała się w jakieś paskudztwo, z którego musiała się wyplątać i potrzebowała na to czasu - ale jednocześnie czuł, że zawodził jako przyjaciel, w którym powinna czuć jakiekolwiek oparcie.
Przytulając do siebie Gale trochę odetchnął z ulgą, że między nimi wszystko było okey - przede wszystkim, gdyby nie było między nimi dobrze to prawdopodobnie przecież nawet by tutaj nie przyszła, a jednak była. To oczywiście mógł być tylko wstęp do kłótni, ale po kolejnych słowach Thompson, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Dopiero musiała minąć dłuższa chwila zanim odetchnął, że dłużej nie będzie musiał się o nią martwić. Choć nie wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Obydwoje przeszli przez uczuciowe piekło, po którym teraz będą musieli podnieść się na nogi: a wiadomo, nigdy nie było łatwe leczenie złamanego serca i coś już o tym wiedział, że nie łatwo było o wszystkim zapomnieć. Tych złych i dobrych przeżyć, ale głównie przeważały niestety te złe, które przypominały same najgorsze chwile. Sam trochę się przełamał, od razu kreśląc swoją sytuację, że znów był singlem jednakże dopiero się zobaczyli. Chciał spędzić odrobinę czasu z Gale i nacieszyć się jej obecnością jednocześnie nie męcząc jej już kolejnymi wyjaśnieniami, które i tak kłębiły mu się w głowie: jak mocno Kyle musiał przekroczyć cienką granicę, zmuszając Gale do wyjazdu? Nie chciał sobie tego wyobrażać.
-Ja....przyznaję się, że odkąd przestałaś odpisywać, zacząłem się po prostu nakręcać...a wiesz...naprawdę różne pomysły przychodziły mi po głowie - oderwał się znów od niej, mając wrażenie, że to przytulenie dziewczyny już odrobinę za długo trwa. Odsunął się kawałek dalej i zaprosił ją, żeby usiadła sobie do stołu by zaraz mogli zjeść to co przygotował przed chwilą -Wiesz co, po prostu rzadko mam okazję być w kuchni dlatego jestem taki oporny jeśli chodzi o gotowanie...często jadam na uczelni albo na mieście, no przyznaję, że kombinuje jak się da byle nie siedzieć we własnych garach - zaśmiał się na koniec, kreśląc przyjaciółce jak to próbował radzić sobie w tym marnym dorosłym życiu. Jak o tym myślał, to obiadki podsuwane pod nos przez rodziców były wyjątkowo dobrą rzeczą, za którą teraz serdecznie tęsknił -Czyli co....otwieramy zatem obydwoje nowy rozdział w życiu? Już bez wspomnień o przeszłości, tylko wracamy obydwoje na prostą? - wyciągnął kieliszek by nalać do niego wina i podniósł swój w oczekiwaniu na toast z przyjaciółką.
Gale Thompson
ambitny krab
kama
M.Hammett
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Przepraszam Hugo, naprawdę... Nie chciałam, żebyś się o mnie martwił. Gdybym wiedziała, że nie odzywanie się przyniesie odwrotny skutek... - w tym momencie urwała. Nie chciała bowiem go okłamywać, a prawda była taka, że nie, wcale nie odzywałaby się częściej, nawet gdyby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przez ten brak kontaktu Hugo świrował. Niestety, musiała przyznać się wreszcie do tej okrutnej prawdy, że odcinając się od wszystkich, wcale nie robiła tego dla ich dobra, tak jak wmawiała sobie to do tej pory. Robiła do głównie dla siebie. Dla własnego spokoju i żeby nie dawać Kylowi pretekstu do awantur. Wypowiadając swoje słowa, wróciła na miejsce i ponownie utkwiła spojrzenie w talerz. Na szczęście (dla niej) Hugo zaraz wrócił do tematu jedzenia i nie zmuszał jej do kontynuowania swojego 'tłumaczenia się'. Które i tak było bardzo marne.
- Wiesz... trening czyni mistrza. Dopóki nie zaczniesz próbować, nigdy się nie nauczysz. A im częściej będziesz coś gotował, tym lepiej Ci będzie to wychodzić - wiedziała co mówiła. Przez ostatni rok, Kyle przecież usilnie próbował z niej zrobić kurę domową - zabraniał jej wychodzić z domu samej (no chyba, że do sklepu, byle najbliższego, po zakupy), spotykać się ze znajomymi, zapraszać jakiś gości pod jego nieobecność i oczekiwał, że po powrocie do domu będzie czekała na niego z obiadkiem, w wysprzątanym na błysk mieszkaniu i najlepiej to jeszcze chętna na seks (ale to nie zawsze, to tylko jak jemu się chciało, wiadomo).
Zaraz jednak, na jego kolejne słowa, uśmiechnęła się delikatnie i oczywiście z przyjemnością przyjęła od niego lampkę wina.
- Tak, wracamy na prostą - powtórzyła za nim ze skinięciem głowy, bo naprawdę życzyła tego zarówno sobie jak i najlepszemu przyjacielowi. Dlatego również uniosła swój kieliszek, w geście toastu.

/zt <3
Hugo Langford
ODPOWIEDZ