chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Chyba jednak wizja zostania babcią przed czterdziestką była dla niej abstrakcyjna z tego zestawu hipotetycznych scenariuszy. Wiedziała, że raczej bycie matką wymagałoby ją wiele trudu i musiałaby to być świadoma decyzja, a przecież takiej nie podejmowało się od razu. Poza tym serce pękło jej przy poprzednich ciążach, więc zdawała sobie sprawę, ile trudu kosztowałoby utrzymanie kolejnej. Jak dotąd jeszcze na ten temat rozmawiali bardzo zdawkowo i głównie wtedy, gdy byli znajomymi. Obecnie jedyne, co zaprzątało im głowę w tej chwili to było skuteczne zabezpieczenie przed ciążą, a nie wizja rodzicielstwa. I może to brzmiało źle, ale jak na razie Julia nie zdawała sobie w pełni sprawy, że Aiden jest ojcem dorosłych dzieci. Wiedziała, że je ma, gdzieś majaczyły na ich horyzoncie, ale nigdy dla niej go nie definiowały. Podobnie, zresztą, mogła powiedzieć o jego zawodzie czy poprzednich małżeństwach.
Sama wręcz nienawidziła tych etykietek, jakie zwykło nakładać społeczeństwo, więc każdy nowy człowiek w jej życiu był niczym tabula rasa i zazwyczaj występował samodzielnie. Nie mogła więc na razie skupić uwagi na tym, czym i kim się otacza. Po części to był rodzaj ucieczki od rzeczywistości i ignorowanie wszystkiego, co mogłoby po drodze im zaszkodzić.
Bo Julia nagle zapragnęła częściej budzić się w jego towarzystwie, niezależnie od tego jak teoretycznie do siebie nie pasowali. A może inaczej, właśnie dlatego, że fizycznie pasowali do siebie najbardziej i ten ogień sprawiał, że z ufnością brnęła w tę relację. To pewnie było najbliższe jakiejś chemicznej mieszance hormonów, która uderzała do głowy jak najlepszy szampan powodując wyciszanie najbardziej niedorzecznych myśli o tym, że może być zwyczajnie im za trudno.
Na razie nie było, a ona uśmiechała się, gdy patrzył na nią z podziwem, gdy przyznała się do wzięcia trampek.
- Powiem ci, że perspektywa tego, że musiałbyś nosić mnie na rękach była całkiem, całkiem, ale chyba wolę cię zmęczyć w inny sposób - zaśmiała się i tak, był dżentelmenem w każdym calu, zawsze nienagannie ubranym i umiejącym się zachować, ale wiedziała, co robi, gdy tak spacerowała obok niego, przyodziana jedynie w jego koszulę i wspomnienia z ubiegłej nocy. Mogła już nawet stawiać zakłady, że nie wytrzyma za długo i cóż, zgarnęłaby całą pulę, gdy wreszcie się pojawił. Tylko po to, by mogła znowu całkowicie zwariować i oddać mu się cała, choć Julia daleka była od takich konotacji odnośnie seksu.
Nie była przecież niewinną dziewicą, a kobietą, która dobrze wiedziała kogo i czego chce, więc dla niej nie było mowy o żadnym poświęceniu, a raczej właśnie o kontroli, która zawsze ją pociągała. Uwielbiała, zresztą, obserwować jak Aiden już na dobre wychodzi z roli dżentelmena i przestaje być taki spokojny. Ten ogień, zwykle głęboko ukryty sprawiał, że chciała dotrzeć głębiej, poznać go jeszcze lepiej i nie chodziło nawet o to fizyczne poznanie, choć tak naprawdę i z tym dopiero zaczynali. Chciała wiedzieć o nim możliwie jak najwięcej i to zaintrygowanie miało być w przyszłości motorem ich relacji. Nie mogłaby przecież być z kimś blisko, kto nie stanowiłby dla niej wyzwania, a Julii trudno było zaimponować.
Najwyraźniej jednak do czasu, bo patrzyła na lekarza znacznie częściej niż mogłaby przypuszczać na razie jednak zwalając to na orgazmy i fizyczną bliskość, która potrafiła być uzależniająca.
Jak i czyjś dotyk, bo choć oboje byli zaspokojeni, nadal plątały im się ręce i szukali swojego towarzystwa. Musiała jednak zadbać o to, by faktycznie wyglądać najpiękniej, więc jego słowa sprawiły, że położyła kosmetyczkę i przyjrzała się mu.
- Wiem - odpowiedziała pewnie, bo przecież na pięknie się znała jak mało kto i przez to nie mogła uważać się za brzydką. Zresztą Julia Crane nigdy nie była jedną z tych dziewcząt, które na komplementy odpowiadają słodkim kręceniem głowy i udawaniem, że wcale tak nie myślą. Gdyby była odrobinę brzydsza, zapewne miałaby w życiu nieco mniej zmartwień, a mężczyźni nie traciliby dla niej głowy. Może i ktoś też w końcu zacząłby traktować ją poważniej, a nie jak ślicznotkę, która dobrze się prezentuje. Nie mogła być tak żałosna i twierdzić, że uroda jest przekleństwem, ale na pewno była wyzwaniem i nie tylko dla niej, ale dla ludzi, z którymi się widywała. - Ale… - i właśnie wszystko zawierało się w tym, że to właśnie dla niego chciała być tą najbardziej wyjątkową i najpiękniejszą. - Nie wiedziałam czy dla ciebie jestem - dokończyła więc, choć po części nieco się z nim droczyła. Przecież widziała to w jego oczach wczoraj, poczuła, gdy zachłannie przesuwał dłońmi po jej wypukłościach i tracił głowę, gdy wreszcie stanęła przed nim całkowicie naga. Mógł ją tak naprawdę oszukać we wszystkim- mieć gdzieś żonę, partnerkę, kogokolwiek- ale nie w tym spojrzeniu, którym skanował każdy fragment jej ciała. Cmoknęła go w usta i potem od razu zaśmiała się i pokręciła głową. - I dość, bo rozmażesz mi całkiem szminkę - i złapała też jego ręce kładąc na blacie, bo z jego dotykiem nawet kreski nie wychodziły jej równo, a przecież o posługiwaniu się takimi narzędziami wiedziała wszystko.
Dokończyła jednak znacznie szybciej niż powinna, stęskniona jego dłoni, którą wreszcie ujęła, gdy byli gotowi do wyjścia. Jeszcze wcześniej musiała złamać niepisaną zasadę i włączyć telefon, by ogarnąć rezerwację na wieczór, ale o tym jeszcze nie miał prawa się dowiedzieć. Wszystko po to, by świętowali w najlepszym miejscu.
- Wiesz, że nie paliłam już od doby? - zagadnęła go. - Jako lekarz możesz być ze mnie dumny - choć pewnie, gdyby spali u niej albo u niego wyciągnęłaby papierosa zaraz po ich seksie. Nie było nic lepszego od dzielenia się wspólnym papierosem, gdy oddech dopiero wracał do normy. - Już pomijając to, że sam popalasz - dodała, musiał przywyknąć do tego, że Julia po tematach się wręcz ślizgała, a gdy była w najlepszej formie (jak teraz) reagowała na wszystko tak żywo, że wreszcie zamiast dalej trzymać jego dłoń, owinęła ją sobie wokół talii. Była tym razem fizycznie już głodna i jednocześnie nakręcona już ze względu na ich wieczór. To wszystko sprawiało, że trudno jej było reagować spokojnie. W końcu mieli jeszcze cudowną perspektywę spędzenia kilkudziesięciu godzin w swoim towarzystwie. - Trochę żałuję, że nie wzięłam szkicownika, ale wtedy mógłbyś mnie stracić - zastrzegła i aż zaniemówiła, bo mogli iść dopiero na śniadanie (obiad), ale byli już tak blisko lasu tropikalnego i tej feerii barw, że Julia nie mogła się temu oprzeć. Nie z jej wrażliwością na piękno, które teraz zdawało się być dla niej jeszcze bardziej kuszące, bo miała je z kim przeżywać.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Gdy mężczyźni się przedstawiają, to na ogół w ogóle w pierwszej kolejności nie myślą o poinformowaniu innych o tym, że są rodzicami, a więc i Aiden podążając za utartymi przez pokolenia schematami, nie uważa, że posiadanie dzieci jakkolwiek go definiuje. Nie chodzi też o ukrywanie tego, zresztą Julia całkiem szybko dowiedziała się o jego synu, bo z racji na swoje kłopoty ten był mocno obecny w życiu Aidena. On jednak nie chce i nigdy nie chciał, by rodzicielskie zmartwienia były centrum jego wszechświata. Brzmi to dość egoistycznie, ale z jego punktu widzenia życie kompletnie straciłoby sens, gdyby w momencie pojawienia się na świecie dzieci, musiał poświęcić się wyłącznie im. Gdyby teraz po raz kolejny został ojcem, to pod kilkoma względami mógłby skorygować swoje postępowanie, ale nie zaprzedałby za dziecko, całego siebie. Pewnie byłby obecnym rodzicem, bo za niczym już nie musi gonić, nie ma kariery do zbudowania i nie musi już udowadniać, że niczego nie załatwiło mu nazwisko znane w świecie medycznym, ale wciąż chciałby zachować w tym własną niezależność.
Właściwie podobnie sytuacja ma się w przypadku związków, gdy przychodzi już moment, w którym do życia wkrada się rutyna i codzienność. W tej sferze mówiąc kolokwialnie, nie zdecydowałby się na wspólne konto w mediach społecznościowych z partnerką. Gdy jest się w związku, to oczywiste jest, że ma się na siebie nawzajem duży wpływ, ale na Boga, pozostańmy w tym wszystkim sobą, miejmy własną przestrzeń.
Obecnie jednak Aidenowi nie jest w głowie żadna przestrzeń i wygląda na to, że Julia również nie ma z tym najmniejszego problemu. Zresztą początek relacji zawsze rządzi się swoimi prawami. W dodatku Aiden ma świadomość, że to już być może ostatni powiew szaleństwa w jego życiu, gdy nie jest jednocześnie postrzegany jako śmieszny, dlatego nie zamierza się ograniczać. Wręcz przeciwnie, ma zamiar czerpać z tego do ostatniej kropli, by za dwadzieścia lat móc z uśmiechem na ustach wrócić we wspomnieniach nawet nie tyle do obecnie trwającej wycieczki, ile do całej historii znajomości z Julią. Kto wie, może jak wszystko ułoży się pozytywnie, to wspominać będą sobie wspólnie, ale dość już tych wizji Julii i Aidena jako starych ludzi.
- Jesteś przepiękna. - zapewnił, patrząc w oczy kobiety z tego zupełnie nieistniejącego dystansu, jaki dzielił ich, gdy zatrzymał się przy Julce nakładającej makijaż. Całkowicie po dżentelmeńsku odsunął grzywkę opadającą na oczy szatynki i uśmiechnął się tajemniczo. Miał kilka pomysłów na to, jak mógłby zapewnić o atrakcyjności szatynki w jego oczach, przy których jej makijaż pozostałby w zasadzie w stanie nienaruszonym, ale tym razem już się powstrzymał.
Tych kilka chwil spędził na tarasie, oddychając rześkim powietrzem, mimo że godzina daleka już była od poranka.
- Mogę zacząć prowadzić eksperymentalną metodę uwalniania od używek. - zażartował, ujmując dłoń Julii, a po chwili podążali już ścieżką w kierunku resortowej restauracji, która miejmy nadzieję, oferowała jeszcze ofertę śniadaniową. - Ja palę tylko towarzysko. Wiesz, dużo człowieka omija, gdy pozostaje w pomieszczeniu, a część imprezy czy konferencji przenosi się do palarni. - wyznał. Właściwie tylko dlatego w dorosłym życiu sięgał po papierosy, zresztą ich wspólne doświadczenie z papierosem na weselu też miało głębszy sens, o którym nie muszą mówić głośno, ale zdaje się, że oboje sobie zdają z niego sprawę.
- Myślę, że znalazłbym sposób na odciągnięcie Cię od niego, ale rozumiem, dlaczego to miejsce może być inspirujące dla artysty. - stwierdził. On czuł tutaj spokój, czyli to, czego brakowało mu od kilku miesięcy. Wystarczyły dwie godziny drogi, a człowiek dosłownie i w przenośni łapał dystans. Na dłuższą metę raczej nie byłby w stanie żyć w takim buszu, ale z chęcią przedłużyłby ten wypad z jednego weekendu, na cały tydzień. To mogłoby dodatkowo poprowadzić jego relację z Julią w jeszcze bardziej interesującym kierunku. Jednak za jakiś czas prawdziwe życie znów da im o sobie znać.

Julia Crane
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zdecydowanie czymś złym byłoby ocenianie Aidena przez pryzmat bycia ojcem czy nawet byłym mężem. Julia nigdy jednak nie skupiała się na czyjejś przeszłości, głównie dlatego, że jej własna pozostawiała sporo do życzenia. Wiedziała, że żyła i że pewnie kilka konserwatywnych środowisk mogłoby to życie uznać za głęboko niemoralne, ale nigdy się tym zbytnio nie przejmowała. Oczekiwanie od partnera, by był krystaliczny czy nie miał przeszłości byłoby więc hipokryzją z jej strony. Pewnie, gdyby była większą romantyczką to stwierdziłaby, że długo siebie szukali, ale to chodziło raczej o to, że w określonym wieku trudno nie było mieć bagażu doświadczeń. Na rozmowy o dzieciach- własnych bądź jednej strony mieli jeszcze jednak sporo czasu. Jak i na określenie granic we własnym związku.
Zawsze uważała, że mężczyźni próbują ją nieco zaborczo zagarniać. Nie wiedziała z czego to wynika- być może z jej urody- ale często ktoś traktował ją jako swoją własność i próbował dopasować jej życie do swojego widzimisię. Zazwyczaj ponosił sromotną porażkę, bo jej niezależność wypływała na wierzch.
Wiedziała, że teraz, gdy była już dojrzałą kobietą oczekiwała partnerstwa, a nie całkowitemu oddaniu się partnerowi. Miała swój świat- swoją sztukę, motocykl, często muzykę i znajomych- i planowała najbliższej osobie uchylić drzwi, ale zdecydowanie nie miało to wyglądać tak, że on w ramach ich relacji jej zlikwiduje cały ten świat i każe skupić się jedynie na sobie. To pewnie bardzo prędko i kategorycznie położyłoby jej każdy związek.
Na razie jednak miała wrażenie, że pod tym względem dogadują się z Aidenem, choć nadal wszystko było świeże i kruche, co samo w sobie też stanowiło siłę. Te ukradkowe pocałunki, gesty, słówka, które sobie szeptali i wreszcie to całkowite oddanie się sobie- korzystała z tej beztroski jak nigdy uśmiechając się faktycznie najpiękniej, gdy potwierdził, co myśli na temat jej urody.
- Dziękuję. Ty też nie jesteś brzydki - i jeszcze zdążyła przejechać dłonią po jego zarośniętym policzku zupełnie jak w którymś momencie w nocy, gdy oświetlał ich tylko księżyc i kochał się z nią twarzą w twarz.
Musiała- a raczej musieli- się opanować i wreszcie coś zjeść, by wypełnić choćby minimum zaplanowanej przez niego wycieczki, więc ruszyli na śniadanie, choć nie mogła przestać się śmiać z jego podejścia do palenia. Głównie dlatego, że…
- Nie wiem, bo palę odkąd skończyłam siedemnaście lat, więc zawsze byłam w tych mitycznych kółeczkach, które wiedziały więcej. Tyle, że sam wiesz jak to jest z kobietami. Dżentelmeni rzadko przy nich o czymkolwiek ciekawym rozmawiają -zauważyła, bo cóż, zawsze dla większości miała być tylko ładną buzią i nawet będąc z nim pewnie traktowaliby ją jako uroczy ozdobnik pana doktora. Może tylko Julia potrafiła to wszystko obrócić na swoją korzyść, a raczej postawić wszystko pod swoje dyktando.
Jak na razie jednak skupiała się na rzeczach bardziej przyziemnych jak jego pewność siebie, którą skwitowała uśmieszkiem.
- Uważaj, bo stąpasz po bardziej cienkiej linii sugerując zerwanie mojego romansu ze sztuką. Lubię cię, ale uważaj - pogroziła mu palcem, choć po części miał rację, skoro oderwała się od tego widoku, by tylko na niego spojrzeć. Musiała jednak przyznać, że miał rację z tym, że ten wyjazd był dobrym pomysłem. Zupełnie inaczej się oddychało w tak zachwycających okolicznościach przyrody i zupełnie inaczej się jadło na świeżym powietrzu, gdy wreszcie mogła dorwać się do swojej ulubionej, czarnej kawy i francuskich tostów, które wcinała siedząc naprzeciwko niego.
Nie zawsze musieli rozmawiać i tego uczyli się nie tylko podczas tej wycieczki, ale i wcześniej, gdy po prostu leżeli obok siebie, a on głaskał jej włosy. To wspomnienie jednak teraz wydawało się jej odległe, głównie przez to, że do ich relacji wkroczyła pewna nieznana dotąd fizyczność.
- Nie sądziłam, że tak to wszystko potoczy się między nami. Na weselu - uściśliła, bo już po kolacji była teraz bardziej pewna. - Wtedy rok temu byłam w naprawdę ciemnym miejscu i zarzekałam się, że już nie wrócę do Australii - uśmiechnęła się lekko, bo ciągle nie mogła uwierzyć, że jednak to wszystko ułożyło się w ten jeden sposób.
Bardzo chciała, by tym razem to był dobry splot okoliczności.

Aiden Thompson
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Jeśli chodzi o romantyzowanie związków, to Aiden zawsze był od tego daleki. Bo choć wierzył w miłość, to już na wczesnym etapie życia przekonał się, że często ważniejsze są wpływy, czy podtrzymanie dobrej pozycji w środowisku. Nie oznacza to jednocześnie, że nie wierzy w miłość, po prostu wychodzi z założenia, że ostatecznie pamięta się te dobre momenty, nawet przekonał się na własnej skórze, że da się też tak, żeby rozstanie nad nimi nie przeważyło. W każdym razie będąc dojrzałymi ludźmi, trudno, aby nie mieli większej bądź mniejszej historii życia uczuciowego. Gdyby jej nie mieli, to dopiero byłoby dziwne. I gdyby spojrzeć na to wszystko z perspektywy lekcji, które mogli wraz z kolejnymi bardziej lub mniej udanymi związkami wynieść, to tym lepiej dla nich w teraźniejszości, bo pozwoli im to unikać paru błędów. Thompson zdawał się hołdować temu podejściu i uważał, że dzięki temu łatwiej jest mu zrozumieć przeszłość partnerki. Wiadomo, że każdy z nas ma też taką niewidzialną linię, która związana jest z własnym światopoglądem, za którą już nie jest mu tak łatwo przejść nad czymś do porządku dziennego i potrzebuje czasu, ażeby podjąć decyzję, czy będzie w stanie to zaakceptować.
Akceptacja jest też kluczem jeśli chodzi o zapewnienie przestrzeni swojemu partnerowi. Jeśli nie akceptuje się jego hobby, przyzwyczajeń i życia towarzyskiego, to taka relacja na dłuższą metę nie miałaby racji bytu. Trudno też wówczas o zbudowanie zaufania. Aiden potrzebował czasu dla siebie, dlatego oczywistym było zaoferowanie tego samego drugiej osobie. Gdyby miał taką partnerkę, która przyczepiłaby się do niego jak rzep, to taki związek skończyłby się bardzo szybko, bo czułby się jak ta śnięta ryba wyrzucona na brzeg.
Może jakimś czynnikiem związanym z tym, że niektórzy mężczyźni nie pozostawiają pola do własnego życia swoim pięknym partnerkom, są głęboko ukryte kompleksy. W końcu zdają sobie sprawę z ich atrakcyjności i wiedzą, że są one takimi także w oczach innych, a więc budzi się w nich ten instynkt związany z obawą przed odfrunięciem partnerki do kogoś lepszego, a to prowadzi do chorobliwej zazdrości. Jeśli o to chodzi, to lekarz nigdy nie miał zbyt wielu powodów do kompleksów i może dlatego nawet imponowało mu jeśli jego kobieta robiła karierę albo chociażby jej pasją było coś oryginalnego.
- No widzisz. Sama stwierdziłaś, że te kółeczka wiedzą więcej. - przekomarzał się z Julią. Co do rozmów z podziałem na płci, to faktycznie wciąż obowiązywały zwyczaje z danych czasów, a już na pewno jeśli chodzi o rozmowy biznesowe. W środowisku medycznym dostrzegalne jest to aż nadto. Aiden nigdy tak naprawdę nie wprowadzał swoich partnerek w to środowisko, bo już do niego należały, ale w dłuższej perspektywie relacji z Julią, nie miałby z tym problemu. Podejrzewał, że później już sama znalazłaby tam dla siebie właściwe miejsce. Najpierw jednak Aiden sam musi rozeznać się w tutejszym świecie medycyny.
- Nie wiem, czy nie będziesz musiała przenieść tej relacji na inny, bardziej platoniczny poziom, bo nie mam w zwyczaju żyć w wielokątach. - powiedział żartobliwie, aczkolwiek w jego słowach kryła się prawda o Aidenie Thompsonie i Crane równie dobre mogłaby poczytać jego słowa, jako pewną deklarację. Gdyby zdecydowali się wprowadzić ich relację na wyższy poziom, to oczywiście nie traktowałby sztuki jako drugą kochankę Julii, ale osoby w tej roli już by nie zaakceptował. Jeśli to nie był czas na tak poważne deklaracje, to bez większego skrępowania mogli po prostu przejść do wyboru menu śniadaniowego.
- Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie byłem pewien czy w ogóle się tam pojawić. - stwierdził. Mało brakowało, a w ogóle by się po raz kolejny nie spotkali. Julia wtedy już zawsze byłaby dla niego tą kobietą z klubu, o którym w ostatnim roku usłyszał nieco więcej, przez co jej obecność tam mogła być dla niego odrobinę niepokojąca. Jednak nie do tego stopnia, żeby spędzać mu sen z powiek. - Gdybyś nie zdecydowała się wrócić, to na ślub Ainsley i Dicka też byś nie przyjechała? - podjął.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak naprawdę ciągle upewniała się w tym, że o związkach wiedziała niewiele. Być może wynikało to z tego, że do trzydziestki nie udało się jej utrzymać żadnego, a potem… Cóż, trudno poważną relacją nazwać małżeństwo, które zostało zawarte zbyt pochopnie. Najbliżej do tego stanu była, gdy zaczęli widywać się z Flannem, ale znowu oboje wtedy byli uwięzieni w małżeństwach i ich spotykanie się można było nazwać swoistą symbiozą dwóch artystów. Trudno było wtedy o tarcia, bo właściwie łączyła ich praca i przyjaźń na tyle silna, że przetrwała gwałtowne rozstanie, gdy okazało się, że Julia jest w ciąży z innym. Zaś Hyde był raczej wizją rodziny, którą zawsze pragnęła.
Bezskutecznie, bo wraz ze stratą jedynej rzeczy, która ich łączyła, zniknęła też więź między nimi, co zaowocowało postanowieniem Crane, by dać sobie czas. Aiden był pierwszą osobą, o której zaczynała w ogóle myśleć w perspektywie dłuższej relacji od wielu miesięcy i sama była zaintrygowana tym jak to wszystko się potoczy.
- Ależ oczywiście, że tak to działa. Nikotyna na pewno ma jakieś właściwości, które pobudzają zwierzenia, ale to ty jesteś lekarzem - spojrzała na niego rozbawiona. Bardzo lubiła to, że ciągle się ze sobą przekomarzali, że ciągle się przy nim śmiała, to był zdecydowanie dobry stan. Nie myślała jeszcze o różnicach w ich środowiskach, choć przecież Julia była odważną dziewczyną i pewnie poradziłaby sobie nawet w piekle, więc nie zamierzała być przerażona gronem poważnych specjalistów medycyny.
Do tego jednak było daleko, choć w tym żarcie Aidena kryła się jakaś zapowiedź pewnej wyłączności i na chwilę zamilkła czując, że musi to wszystko przepić łykiem porządnej kawy. Dopiero wtedy uniosła wzrok i złapała go za dłoń, którą trzymał na stoliku.
- Wiesz, że to twoje zdecydowanie jest bardzo seksowne? - ściszyła głos, by pewne kwestie zostały tylko między nimi. Nie spuszczała z niego wzroku próbując nie oblizywać warg, które były już opuchnięte od jego pocałunków i nie tylko. - A co do wielokątów… Jest nas dwoje, choć akurat dla medycyny zrobię drobny wyjątek, ale tylko dla niej - zaznaczyła, bo przecież sam jej się przyznał, że jest pracoholikiem i że jego wybranka będzie musiała to znieść. Crane nigdy nie stanęłaby w szranki z jego pracą, ale już inna kobieta nie wchodziła w grę. Nie po tym jak spędzili ten namiętny weekend, choć to była chyba pierwsza deklaracja z ich strony.
Skoro jednak padła, mogła w spokoju przejść nie tylko do menu śniadaniowego, ale i do faktu, że mogli się minąć. Ta myśl wydawała się jej absurdalna.
- Dlaczego nie chciałeś przyjść? - zapytała więc i przez chwilę zastanawiała się nad pytaniem, jakie jej zadał. Westchnęła. - To dość skomplikowane. Nie przepadam za Remingtonem. Ainsley mieszkała w Londynie i nie docierały do niej informacje na temat jego wyskoków, ale miasto huczało od bardzo niepokojących plotek. Gdy wróciłam tutaj po roku, byli już po pierwszym ślubie, więc niewiele mogłam zrobić, zresztą sam wiesz, że w takim przypadku raczej nie słucha się przyjaciół - uśmiechnęła się smutno. - Dlatego nie wiem czy byłabym w stanie tu wrócić tylko po to, by świętować wydarzenie, które nie jest dla mnie zbyt radosne. Poza tym ona nie wie o ciąży i poronieniu - przyznała. - Nie chciałam nikomu mówić do rozwiązania, bo już raz przez to przechodziłam i nie chciałam zapeszyć - rzuciła mimochodem jak zwykle miała w zwyczaju, gdy ocierała się o swój własny dramat. - Potem jakoś nie było okazji, więc dla niej po prostu dobrze bawiłam się przez ten rok. Utrzymanie tego wszystkiego w sekrecie bywa dość wyczerpujące, więc nie wiem czy przyjechałabym na sam ślub. Kiepska ze mnie przyjaciółka, co? - westchnęła i powróciła do tostów.
Mimo wszystko musiała zauważyć z jaką łatwością zaczynała się przed nim otwierać i to był dla niej większy kamień milowy niż ich bliskość fizyczna.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Jeśli chodzi o nikotynę, to nie słyszałem, ale kiedyś przyjmowano, że alkohol działa powiedzmy jak serum prawdy. Jeśli podchodzić do niego, jak do substancji, która rozplątuje język. - stwierdził rzeczowo. Jest jeszcze kilka innych substancji, które na przestrzeni lat medycyna i kryminologia traktowały, jako właśnie taki środek. Bo umówmy się, nie ma czegoś takiego, co sprawiłoby, że człowiek mówiłby samą prawdę i podałby do wszystko na tacy, nie żyjemy w bajkach. Jednak im więcej człowiek mówi, tym więcej wniosków można wyciągnąć, da się wówczas zauważyć pewne tendencje, czy nawet powtarzające się tiki nerwowe. Jeśli zaś chodzi o nikotynę w sytuacjach towarzyskich, to Aiden podochodziłby jednak do tego, jak do zjawiska socjologicznego, ale nie zamierzał teraz przynudzać. Choć może już zaczął? Może jednak nie, bo zdaje się, podczas kolacji rozmawiali trochę o jego pracy i Julia nie wyglądała wówczas na znudzoną.
Teraz jednak temat niespostrzeżenie zszedł im za zupełnie inne rejony. To w gruncie rzeczy dobrze, i nie chodzi od razu, o składanie sobie nie wiadomo jakich deklaracji, ale jeśli pewne rzeczy wybrzmią gdzieś między słowami, wypowiedziane w zupełnie niewymuszony sposób, to sprawi, że lepiej będzie im przemierzać kolejne kroki w tej relacji. Pewnie w przyszłości łatwiej będzie im mówić sobie o prywatnych problemach, bez obwiniania siebie, że zawracają temu drugiemu głowę. A tak na samym końcu, to Aiden po prostu lubi wiedzieć, na czym stoi.
- Tak? To może częściej zacznę stawiać warunki. - odparł, wyciągając dłoń nad stołem, by ująć dłoń szatynki. Wodził tak przez moment opuszkami palców po wnętrzu dłoni kobiety, by w końcu powrócić do jedzenia, bo zaraz burczenie w brzuchu zacznie im zakłócać rozmowę.
- Jeśli tak stawiasz sprawę, to ja chyba też powinienem pójść na kompromis. Ale tylko jeśli chodzi o sztukę. - stwierdził. Nawet gdyby chciał, to zdawał sobie sprawę, że nie byłby w stanie wymusić na kobiecie zmiany zajęcia. Nie, gdy ma do czynienia z dojrzałą kobietą, która wie, czego chce. Zresztą, gdyby zależało mu na takiej partnerce, która poddałaby mu się jak plastelina, to celowałby w dużo niższy przedział wiekowy. To jednak nie jego bajka. Nigdy nią nie była i miejmy nadzieję, że nigdy mu się nie odmieni, bo chyba nie chciałby znać takiej wersji siebie.
- Było kilka powodów. Jednym z nich była rozmowa telefoniczna, którą tamtego poranka przeprowadziłem z synem. Wiedziałem, że po tym wszystkim, co sobie powiedzieliśmy, nie będę najbardziej towarzyską wersją siebie. - przyznał. Przypomniał sobie też, że na dwie godziny przed godziną zapisaną na zaproszeniu stwierdził, że właśnie to jest najlepszy czas na zrobienie czegoś tylko dla siebie. Bo dzieci albo jakoś sobie radzą, albo są pod dobrą opieką, a on może żyć po prostu dla siebie. - Z kolei jeszcze wcześniej, gdy dostałem zaproszenie, to spotykałem się z kimś i wiedziałem, że ta kobieta nie czułaby się dobrze na tego typu przyjęciu. - wyznał. Coś mu mówiło, że tamta kobieta czułaby się trochę jak kopciuszek na balu, bo wprost mówiła, że pochodzi z nieco innego środowiska. On z kolei nie chciał wywoływać u niej zakłopotania. Jednocześnie już na samym przyjęciu nie zachował się względem niej tak całkiem okej, co teraz może sprawić, że spadnie z piedestału w oczach Julii.
- Przykro mi. - powiedział, przerywając jedzenie i w geście okazania wsparcia, ponownie ujął dłoń kobiety. Aiden wciąż nie wiedział, z jakich powodów doszło do poronień, ale to bez znaczenia, każda strata dziecka jest niesamowicie bolesna. Thompson podchodzi do tego z perspektywy ojca, któremu przez życie niemalże przeciekło życie dorosłego dziecka, ale przypuszczał, że z perspektywy matki musi to być jeszcze bardziej bolesne. Tym bardziej, gdy dzieje się już po raz któryś. - Gdybyś kiedyś chciała o tym porozmawiać, to wiedz, że możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się ciepło.
- Nie rozpatrywałbym tego w kategoriach bycia dobrą albo złą przyjaciółką. - podjął i zaczerpnął głęboki oddech. - W dorosłym życiu po prostu nie jest już tak prosto utrzymać przyjacielską relację. Na życie dwóch osób, w tym przypadku Twoje i Ainsley, ma wpływ tak wiele czynników, że czasem po prostu nie jesteście tą jedną osobą, o której myślicie każdego dnia. Pewne rzeczy są też po prostu za trudne, aby porozmawiać o nich przez telefon. - kontynuował. Rozmowa Aidena z Mitchem akurat przyniosła pozytywne rezultaty, ale nie ma nawet co porównywać do siebie tych dwóch sytuacji.
Poza tym wszystkim to Aiden do przyjaźni ma podobne pojęcie, jak do związków, to znaczy przyjmuje, że w większości przypadków mają one jakiś ograniczony termin ważności. A żeby były na zawsze, to obie strony muszą włożyć w nią wiele zaangażowania.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie przynudzał ani trochę, choć nie była pewna czy bardziej rozchodzi o temat ich rozważań czy o jego głęboki, niemal miodowy ton głosu, który od pewnego czasu bardzo ją uspokajał i który sprawiał, że słuchałaby go nawet wówczas, gdy czytałby jej na dobranoc książkę telefoniczną. Na razie jednak wolała testować z nim inne metody na zaśnięcie, więc zdecydowanie bardziej przychyliła się do rozmowy o deklaracjach. Nie zostało to jednak nazwane wprost i to było bardzo dobre, bo inaczej Julia mogła odczuć pewien rodzaj paniki, który udzielał się jej zawsze, gdy dochodziło do głębokich zobowiązań. Nie mogła nic poradzić na to, że bała się śmiertelnie, że w perspektywie dłuższej znajomości jest zbyt nudna, problematyczna i niewystarczająca.
Teraz była więc wdzięczna Aidenowi, że stąpali bardzo ostrożnie mimo tego, że poprzedniego popołudnia rzucili się na siebie tak jakby liczyli się tylko oni na całym świecie.
- Możesz PRÓBOWAĆ stawiać warunki - poprawiła go rozbawiona, bo fakt, to ją kręciło, to, że tak śmiało i kategorycznie określał swoje czerwone flagi, ale pewnie prędzej czy później zetną się o inne kwestie. Oboje mieli silne charaktery i wiedziała, że ten ogień, który ich trawił, równie łatwo może zamienić się w noże, którymi w siebie wycelują. - Wiesz, że mam dość ostry charakter - uprzedziła go lojalnie, choć dotąd Thompson był szczęśliwcem, któremu nie przyszło zmierzyć się jeszcze z jej temperamentem.
Pewnie całkiem słusznym byłoby stwierdzenie, że co się odwlecze, nie uciecze, ale nie zamierzała tego przyśpieszać. Nie, gdy było im ze sobą tak po prostu dobrze i rozmawiali jak dotąd mieli w zwyczaju.
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Mamy więc umowę - i choć semantyka wskazywała raczej na transakcję biznesową, Julii Crane oczy świeciły się jak gwiazdy, gdy patrzyła na niego dłużej i zapewne jej zdania czy też opinii na jego temat miało nie odmienić to, co właśnie usłyszała.
Nie o synu, to traktowała z dużym zrozumieniem, bo przecież w przypadku Diany zachowałaby się tak samo, zresztą dla niej była w stanie ostatnio zjawić się w Londynie, co kosztowało ją naprawdę dużo. Chodziło o tajemniczą panią, z którą się widywał i choć pewnie większość kobiet zainteresowałaby się tym albo jego zachowaniem z nią podczas innego związku, Julia nie była w stanie go rozliczać. Nie był wtedy jej, ich wzajemna interakcja na weselu pewnie i jego zaskoczyła, więc właściwie nie obwiniała go za to, co stało się później.
- Mam nadzieję, że spotykałeś, a nie spotykasz - uściśliła tylko, bo cóż, jeśli było na odwrót to wolała przynajmniej wiedzieć i się przygotować na jakąś ewentualność. - I że w gruncie rzeczy cieszysz się, że tam wylądowałeś - dodała bardziej miękko, bo przecież inaczej pewnie oboje byliby wciąż dla siebie obcymi ludźmi.
Tymczasem teraz on ponownie łapał jej dłoń i odczuła ogromne ciepło, a także chęć, by znowu schować w jego ramionach i niekoniecznie mówić o czymkolwiek, ale nie mogła przecież być taka słaba, więc posłała mu uśmiech.
- Jedz, Aiden. Poza tym, jak ty lubisz mówić? Nie mówię tego, bo oczekuję poklepania po plecach - zacytowała go i nawet lekko się zaśmiała. - I wiem, że mogę na ciebie liczyć, spokojnie - zapewniła go i odetchnęła głęboko. Sam fakt, że mu się do tego przyznała, oznaczał dużo, choć nie zamierzała (jeszcze) wtajemniczać go w to wszystko. Ten weekend miał być czasem odpoczynku, a to były właściwie jedne z bardziej wymagających rozmów.
Jak i ta dotycząca Ainsley, ale chyba czuła się po prostu winna i potrzebowała od kogoś rozgrzeszenia.
- Mam wrażenie, że sporo mnie ominęło przez to, że po prostu tak dużo podróżowałam - przyznała. - A jednocześnie, gdyby nie to, nie byłoby wystawy i koło się zamyka - westchnęła. Nie chciała tracić przyjaciół, ale wiedziała, że zbyt lojalna nie była i że prędzej czy później Dick je ze sobą poróżni, nawet jeśli starała się trzymać od tego związku jak najdalej. Teraz jednak postanowiła całkiem kategorycznie odciąć się od tych myśli i skupić na Aidenie, bo ta relacja układała się wyśmienicie i choć zarzekała się, że po tym wernisażu na dobre przeprowadzi się do Nowego Jorku, teraz już nie była tego taka pewna.
- To teraz czas na moje trudne pytanie - uprzedziła śmiejąc się. - To które urodziny dziś świętujemy? - dopytała, ale przecież to nie miało żadnego znaczenia. Nie, gdy zwyczajnie się dogadywali zarówno przy stole, jak i w łóżku.
Była jednak ciekawa i chciała poznać go bliżej.
ODPOWIEDZ