kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
013.
You turned out to be the best thing I never had.
And I'm gon' always be the best thing you never had.
{outfit}
Nie powinien się tak łatwo poddawać. Jeszcze nie czas na to, by wywiesić białą flagę. Naprawde miał wrażenie, że Mati go lubi, że chce z nim spędzać czas i, że jej się podoba. Nie był przecież az tak głupi. O dziwo był wcześniej w związkach, nawet pomijając ten toksyczny, w którym tkwił przez ostatnie lata. Czuł się przy niej tak swobodnie i naturalnie i mógł przysiąść, że ona miała tak samo. Widział to w jej oczach, gdy siedzieli ostatnio na jego łodzi. No i chociaż jego serce było złamane po tym jak w mieście pojawił się ten cały Judasz i zawrócił Mati w głowie, to postanowił spróbować jeszcze raz. Poza tym lubił Mati, chciał z nią spędzać czas, nawet jeżeli trochę go przez to bolało. Miał więc ciekawy pomysł, który chciał z nią zrealizować.
Zadzwonił do niej rano i zaproponował wspólne wyjście wieczorem, bo chciał jej coś pokazać. Zgodzila się, więc pewnie ten idiota był w pracy, bo inaczej pewnie, by tego nie zrobiła. Bruno starał się jednak tego nie analizowac az tak i po prostu cieszyć się, że będzie mógł z nią spędzić czas. Przyjechał po nią, gdy już powoli zaczynało się ściemniać i od razu na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy tylko zobaczył jak idzie w jego kierunku. Czuł się jak imbecyl, ale nie był w stanie nic na to poradzić. – Cześć pracowniku miesiąca – oczywiście nie dostała tego tytułu, ale Bruno wiedział jak jej na tym nie tak dawno zależało więc po prostu postanowił ją tak nazywać, co wkurwiło Dine, bo akurat ona w tym miesiącu zgarnęła ten tytuł. Bruno kupił też Mati tą samą nagrodę, którą dostała Dina i wrzucił jej to do szafki. Niech mysli, że to było od firmy.
- Musimy kawałek przejechać, ale to nie dużo. Najpierw w prawo, póżniej prosto, później dwa razy w lewo... damy radę, już tam byłem. – Nie włączam nawigacji, bo chciał jej zrobić niespodziankę, a nie, że zaraz będzie googlowac w telefonie dokąd jadą. Rzeczywiście nie jechali długo, za to równo jechali po dwóch stałych klientach w Coles, którzy robią zamieszanie za każdym razem jak przychodzą do sklepu. Samochód zaparkował na poboczu, niedaleko zejścia do plaży. Nie była to mocno uczęśczana droga więc nie powinno być problemu, a nawet jeśli to cóż, najwyżej dostanie mandat wielkie mi halo. – Idziemy na dół tylko ostrożnie, bo jest trochę stromo – stwierdził i jeszcze zanim zamknął auto to wyciągnął z bagażnika browary i jakiś „dziwny” sprzęt. Gdy już miał wszytsko to skierował się w stronę zejścia po zboczu w kierunku plaży. – Dasz radę czy Ci pomóc? – Zapytał wystawiając rękę do Mati, bo nie chciał żeby mu tu zjechała na ryj. Wtedy już może nie być taka ładna i co?

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
016.

Mathilda nie za bardzo ogarniała o co chodzi, ale odkąd wrócił Joshua, to żyła życiem całkiem innym niż dotychczas. Dosłownie nie pamiętała kiedy ostatni raz miała w ustach alkohol, a skrętów paliła teraz tak mało, że aż była w szoku ile można zaoszczędzić hajsu. Miała odłożone trochę gotówki i nie wierzyła w to tak bardzo, że kilka razy dziennie sprawdzała czy gotówka jest na swoim miejscu. Nigdy nie miała odłożonych tylu pieniędzy. Nawet ten tydzień, który musiała żyć bez wypłaty był znośny. Wszystko dzięki temu, że wrócił jej najlepszy przyjaciel. Mogłaby gadać o Joshu cały czas. Tak jak myślała o nim cały czas. Po przebudzeniu zaglądała od razu czy jego kamper nadal stoi przy jej chatce, a jak wracała z pracy to biegła z przystanku autobusowego, żeby się upewnić, że Joshua nie zniknął. Nadal tam był.
Oczywiście, że zgodziła się spotkać z Brunem. Zdawała sobie sprawę z tego, że odkąd pojawił się Josh to nieco go zaniedbała. W pracy próbowała z nim pogadać, ale albo ona była zajęta (prawdziwą pracą, a nie wykręcaniem się od pracy), albo Bruna nie było w okolicy. Odnosiła trochę wrażenie, że jej unika, ale wiedziała, że to musiała być jej wyobraźnia. Bruno na bank by jej nie unikał. Nie Bruno. Wiedziała, że unikałby wszystkich, ale nie jej. Tak więc ucieszyła się, że jej obawy zostały rozwiane w momencie kiedy do niej zadzwonił.
-Nie sądzę, żebym była pracownikiem miesiąca. Dina wysłała zdjęcia na grupie, że już sobie zrobiła oznakę, żeby celebrować nowy tytuł. – Może nie powinna wspominać o grupie, bo teraz się wyda, że mają grupę, na której nie ma Bruna. –Cześć. – Przywitała się jednak z uśmiechem, bo jebać tytuł pracownika miesiąca, była tak szczęśliwa, że nie potrzebowała ani głośnika JBL z logiem firmy, ani powerbanka.
-Okej. Czyli rozumiem, że nie zdradzisz gdzie jedziemy? – Zapytała i przez chwilę na niego patrzyła. Zaraz jednak założyła okulary na nos i skupiła się na widoku przed sobą. Dwa razy tylko zerknęła w telefon, bo wysłała Joshowi memy i była ciekawa jego reakcji. Wiedziała też, że może nie odpowiedzieć, bo jednak pracował.
-Mam nadzieję, że nie chcesz mnie zabić. – Zażartowała. Ufała Brunowi w stu procentach, ale jednak poza pracą bujali się ze sobą tylko raz. I to dosłownie bujali. Fale ich bujały na jego łodzi. –Dam radę. Wróciłam ostatnio do biegania, więc poprawiła mi się kondycja. – Wyciągnęła nauczkę z tej kradzieży. No i biegała z przystanku do domu, żeby sprawdzić czy Josh nie uciekł. To nie tak, że wychodziła i serio biegała.
-Co to za miejsce? - Dopytała uznając, że skoro już tu są to jej powie.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Skrzywił się. - Nawet nie wiesz ile wersji tej plakietki musiałem zobaczyć - aż mu było niedobrze na samą myśl. Siedzenie z Diną w jednym pomieszczeniu zawsze było dla niego tragicznym przeżyciem, szczególnie, że dalej się trochę do niego przystawiała. Nie chciał być dla niej niemiły więc tylko się głupio uśmiechał i udawał, że nie rozumie jej dziwnych flirtów... w sumie to nawet nie musiał udawać, bo zazwyczaj rzeczywiście niewiele rozumiał. - Tobie też się należał, miałaś naprawdę dobre wyniki. O wiele lepsze niż ostatnio, chyba się mocno starałaś. - Było mu smutno, że nie pobiła Diny. Trzymał za nią kciuki. Było mu też źle z innego powodu, ale nie chciał tej sprawy poruszać, na razie cieszył sie tym, że Mati znalazła dla niego czas i, że być może znów będą się bawić ze sobą tak dobrze jak wtedy na jego łodzi.
- Oczywiście, że nie. To niespodzianka. - Powiedział posyłając jej szeroki uśmiech. - Na pewno nie masz sie czym martwić, nie jedziemy daleko - nie wywiózłby jej bóg wie gdzie i nie zrobiłby jej krzywdy. Miał natomiast nadzieję, że spotkanie przypadnie jej do gustu, bo już dawno chciał wybrać się w to miejsce i być może akurat Mathildzie też się spodoba. - Ty i bieganie? - Zapytał zdziwiony i aż na nią spojrzał wyraźnie zaskoczony jej wyznaniem. - Nie wiedziałem, że potrafisz - dodał tym razem już żartując sobie z niej. - Co Cię skłoniło do tego? - Musiala mieć jakąś motywację, bo szczerze wątpił w to, że obudziła się któregoś ranka i doszła do wniosku, że to jest ten moment, w którym zaczyna biegać. Może jak się z nim podzieli co ją do tego zmusiło to i on nagle poczuje chęć do ruszenia dupska z kanapy. - Masz jakiś update co do naszych simsów? Czy Dina już ma to dziecko z Glenem? - Zapytał, bo wciąż pamiętał o tym jak dobrze się bawili tworząc w simsach swoich współpracowników.
- Bardzo ciekawe - odpowiedział tajemniczo. - Zaraz się przekonasz, musimy tylko zejść na dół - i jakimś cudem to zrobili, nikt się nie zabił. Widać, że byli oboje młodzi... nie to co ten Judasz przebrzydły. - Usiądźmy sobie tutaj - wskazał na miejsce, które wydawało mu się idealnym punktem obserwacyjnym. Położył tam torbę i rozłożył jakąś szmatę, którą wyciągnął wcześniej z samochodu, żeby nie siedzieli gołym dupskiem na ziemi. - Trzymaj - podał jej noktowizor, który wyciągnął z torby. Jeden miał dla niej, a drugi dla siebie. - Patrz sobie na linię brzegu, zaraz powinny się pojawić - dalej to brzmiało tajemniczo, ale już po kilku minutach wypatrywania, stało się jasne co dzisiaj będą podziwiać, bo na brzegu powoli zaczynały pojawiać się takie maleństwa.


mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Prychnęła i przewróciła oczami. –Nie ty jeden. – Dla Mathildy było to wyjątkowo raniące, bo ona naprawdę przez ostatnie dwa miesiące wychodziła z siebie, żeby zadowolić klientów, współpracowników i szefostwo. Naprawdę się starała, a i tak nie wygrywała. Trochę traciła zapał do tego, żeby się w pracy starać, bo jednak… stara się, a i tak jej nie wychodzi? Lepiej jak nie robi nic, bo dostaje dosłownie te same pieniędzy i żadnych dodatków i nagród. –Najgorsze jest to, że to nie pierwszy raz jak ona wygrała. A unosi się jakby nie wiem co. – Westchnęła. Wcześniej jej to tak nie bolało, bo wiadomo, wyjebane, ale teraz? Teraz chciała głośnik i powerbanka. –Dziękuję. Naprawdę się starałam. Ten głośnik wyglądał fajnie, a wiesz, że od czasu do czasu lubię sobie włączyć muzykę. – Pewnie tego nie wiedział, bo jednak widział ją zazwyczaj tylko w pracy, a w pracy to raczej tej muzyki nie słuchała, bo przecież sklep puszczał swoją zajebistą, sklepową muzykę, do której Mati czasami tańczyła jak się zjarała. Może teraz wszystko ją tak bolało i dotykało, bo była po prostu trzeźwa?
-Ja też nie wiedziałam. Wiedziałam, że nie potrafię, ale okazało się, że wystarczy tylko się przyłożyć. – Uśmiechnęła się. –A. Kurde, no tak. Bo nie miałam okazji ci powiedzieć. – Pacnęła się nawet lekko w czoło. –Ostatnio. W sumie już jakiś czas temu, jak wychodziłam z pracy to jakiś typek mnie napadł. Zabrał mi jedzenie i torebkę, a to był dzień wypłaty i próbowałam go gonić, ale no niestety przez ten brak kondycji nie dałam rady. – Wzruszyła ramionami, ale powoli docierało do niej to jak dawno nie rozmawiała z Brunem. Przecież normalnie to by mu o tym powiedziała w pracy następnego dnia. A tu proszę. Opowiadała starą historię. –Nadal są w fazie honeymoon. Są szczęśliwi we dwójkę i nie potrzebują dzieci. Przynajmniej na razie. Skupiają się na karierach. – Dawno w sumie w te simsy nie grała, bo jednak każdą wolną chwilę spędzała z Joshem.
Usiadła na wskazane przez niego miejsce i na początek patrzyła sobie na widok. Mieszkała tu już trochę ponad rok, jeśli nie więcej, a i tak okolice zaskakiwały ją za każdym razem. Było pięknie. Niezależnie od pory roku czy pogody. –Co to jest? – Wzięła od niego noktowizor. Myślała, że to lornetka, ale jednak wyglądało nieco inaczej. Przez chwile pomyślała, że to noktowizor, ale była pewna, że noktowizory są fikcyjne. Nie miała okazji pracować w dziale z akcesoriami łowieckimi, bo zawsze Dina tam siedziała i wymagała tej lokacji. Ehh.
-Wooow. – Nie mogła uwierzyć, że rzeczywiście patrzy przez noktowizor. Czyli to jednak nie coś co zostało wymyślone na potrzeby Harry’ego Pottera. Bo nawet nie ogarnęła tego, że to nie z HP. Ale trudno. To Mati. Posłusznie obserwowała linię brzegu i nawet starała się być przy tym cierpliwa. Nie zagadywała i nie dopytywała czego ma się spodziewać. Po prostu czekała, a w głowie miała tysiące myśli. Niektóre nawet dotyczyły syren, ale no wiedziała, że to może być mało prawdopodobne. Chociaż dosłownie przed chwilą okazało się, że noktowizory istnieją. –Czy to… – Nawet nie dokończyła. Już miała pewność, że to prawda. Docisnęła noktowizor bliżej oczu i obserwowała małe pingwinki. –Bruno… są cudowne! – Chciała na niego spojrzeć, ale jednocześnie nie mogła oderwać wzroku. Skupiała się na pingwinkach. –Noot, noot. – Powiedziała naśladując swojego ulubionego pingwina.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. - Dina jest... specyficzna. Czasem wolałbym żeby jej nie było, ale niestety Glenn się jej boi. W sumie mu się nie dziwię, potrafi być przerażająca. No i jest też skuteczna, dobrze wykonuje swoją pracę, jeżeli nie zastrasza akurat klientów. - Takie rzeczy jej sie czasem zdarzały. - Co nie zmienia faktu, że nie należała jej się ta wygrana, nie zrobiła nic poza to co robi normalnie, a Ty? Zmieniłaś całe swoje nastawienie. To słabe, że centrala tego nie uszanowała. - Westchnął, bo gdyby to od niego zależało to dostałaby nawet trzy takie nagrody i to nawet nie dlatego, że mu się podobała, ale po prostu dlatego, że było widać jak bardzo się stara.
Słuchał jej kolejnych słów i zrobił wielkie oczy. Nie spodziewał sie czegoś takiego przed JEGO sklepem. - Ale nic Ci sie nie stało? - Zapytał z troską i nawet na nią bardziej dociekliwie spojrzał, bo może zamiast oglądać pingwiny to powinien ją do szpitala zawieźć. - Mamy to pewnie nagrane, powinniśmy z tym pójść na policję. Potrzebujesz pieniędzy? - Zapytał wprost, bo przecież mógł jej pożyczyć... w sumie to mógł jej nawet dać jej całą roczną pensję i nawet nie musiałby zatwierdzać tego pinem. O czym oczywiście prawie nikt nie wiedział. Może powinien jej powiedzieć teraz? Nie. - Czyli im się układa - uśmiechnął się, bo nie raz i nie dwa zazdrościł Simsom, że mają takie fajne życie. Teraz też właśnie zaczął zazdrościć simowej wersji Glenna i Diny ich szczęśliwego związku.
Zimmerman trochę się właśnie zaczął obawiać teraz, że te pingwiny dojdą do wniosku, że pierdolą i dzisiaj nie wychodzą. Boże, co to byłby za przypał. Musiałby powiedzieć Mati, że szukają duchów, ale całe szczęście te małe skurwysyny nie zawiodły i wytuptały na plażę. Były przesłodkie! Bruno z uśmiechem przyglądał sie jak sobie idą tak nieporadnie przed siebie. Mógł się z nimi utożsamić. On też czasem był taki nieporadny. - Prawda? Świetne są. - Powiedział do niej i słysząc jej naśladowanie to spojrzał na nią z głupkowatym uśmiechem. - Ty dziwaku - rzucił żartobliwie patrząc na nią i cóż, zdał sobie sprawę, że była ciekawszym zjawiskiem niż cała horda pingwinków i wolałby się patrzeć na nią niż na cokolwiek innego. Poczuł ścisk w żołądku, gdy to do niego dotarło i aż musiał odchrząknąć i znów spojrzeć przed siebie na stado zwierzaków. - Australia to jest jednak dziwne miejsce... mamy dziobaki, kangury i pingwiny przy wysokich temperaturach - fauna tego miejsca była zdecydowanie bardzo specyficzna i to było przepiękne zjawisko. Normalnie Bruno, by się wzruszył gdyby nie fakt, że był za bardzo przerażony uczuciami, które żywił do Mati, a które prawdopodobnie nie były wcale odwzajemniane.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Wzruszyła ramionami, bo nic innego jej nie pozostało. Nie miała co innego zrobić. Dina miała już ugruntowaną pozycję w firmie. Znała wszystkich. A przynajmniej tak się ciągle chwaliła, że jakie to ona miała znajomości w Brisbane czy Sydney. –Mimo wszystko jest też dobrą koleżanką. Serio. Wydaje się taka… agresywna, ale ostatecznie jak kogoś lubi to naprawdę się o tą osobę troszczy. – Mogła powiedzieć o Dinie parę złych rzeczy, ale w sumie nie chciała tego robić. Ostatnio mogła na Dinie bardzo polegać. –Może to przez jej znajomości. Albo po prostu sprzedała więcej trzypaku koszulek i klapek na basen. – No Mati próbowała, ale zawiodła. Okej, próbowała w sumie wcisnąć to tylko Wrenowi, który przyszedł akurat kupić śmietanę. Był jednak tak oporny, że nie wziął ani koszulek, ani klepek. Dobrze chociaż, że wziął śmietanę. –Następnym razem. – Machnęła ręką niby to zbywając, ale tak naprawdę to wątpiła, żeby kiedykolwiek jeszcze miała taki zapał do starania się o pracownika miesiąca.
-Nie, nie. – Szybko pokręciła głową, bo zauważyła, że się zmartwił. –Po prostu wyrwał mi wszystko co trzymałam w rękach i uciekł. – Już nie chciała się chwalić, że wygrała z Garrettem walkę o ostatnie jedzenie, które mogła zabrać i którym miała się podzielić z Joshem. –Powinniśmy, ale czy to coś da? Policja się tym nigdy nie zajmie. – Już ona wiedziała jak policja działała. Pamiętała jak Rocky ją pobił i jak straciła dziecko. Słyszała jak mówili między sobą, że pewnie na to zasłużyła. Może i mieli racje, ale jednak żaden stróż prawa nie powinien mówić takich rzeczy. –Nie no co ty. Przestań. – Oczywiście, że potrzebowała pieniędzy, ale nie chciała ich brać czy tam pożyczać. Zwłaszcza od Bruna, który jednak jakby nie patrzeć był jej przełożonym. Dlatego jego zapytanie po prostu zbyła parsknięciem i krótkim śmiechem. –Tak. Myślę, że są szczęśliwi. – Potwierdziła i znowu się uśmiechnęła. Teraz dlatego, że naprawdę ciężko jest stworzyć simów, którzy są w sobie tak zakochani. Zawsze kusi wizja wiecznego zdradzania.
-Pingwiny to chyba jedne z moich ulubionych zwierząt. – Wyznała na sekundę opuszczając noktowizor, żeby móc spojrzeć na Bruna. Zaraz jednak wróciła do oglądania małych pingwinków. –Też jesteś dziwakiem. Co za człowiek ma dwa noktowizory na zbyciu? – Zaśmiała się. Wiedziała też, że gdyby Bruno nie był dziwakiem to nie chciałby z nią tutaj siedzieć. Tak więc, na swój pokręcony, dziwny sposób, pasowali do siebie. Jako przyjaciele oczywiście. Lol.
-No i Australia jest też dziwnym miejscem, które ma taką parę dziwaków jak ty i ja. – Dodała, bo uznała, że pięknie się wpasowują w całą tą plejadę gwiazd, którą wymienił. –Dziobaki, kangury, pingwiny, Bruno i Mati. – Dodała jeszcze i oparła łokcie na kolanach wpatrując się w małe stworzonka. –Nie zamieniłabym tego kraju na żaden inny. – On pewnie zamieniłby na Niemcy, ale nie ona. Ona znała tylko Australię i kochała ten kraj.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Dina? Ta sama Dina, która mnie próbuje napastować w schowku? Może tak o niej myślisz, bo nie musiałaś oglądać tego jak niby "przypadkowo" upuszcza długopis, a później próbuje seksownie się po niego schylić. Będę mieć koszmary jeszcze przez jakiś czas - nie wiedział konkretnie ile. ale jak mu nie przejdzie do końca miesiąca to pójdzie na terapie żeby usunąć ten okropny obraz z jego głowy. Miał nadzieję, że Mati się nie zniechęci i spróbuje jeszcze swoich sił w tym konkursie. Gdyby to od niego zależało to zwyciężałaby każdego miesiąca. Niestety, nie mógł nic poradzić na to, że Dina miała matematycznie lepsze wyniki. Liczby nie kłamały.
- Nie wierzę, że coś takiego spotkało Cię pod naszym sklepem... muszę zadbać bardziej o bezpieczeństwo. Nie martw się Mati, drugi raz już się coś takiego nie wydarzy. Obiecuje. - Obudziła się w nim uśpiona rycerskość, którą miał zakodowaną w swoich genach od pokoleń. Jego prapradziadek książę Georg, pewnie też zrobiłby wszystko żeby jego wybranka serca nie musiała się martwić łotrzykami, które kręciły się dookoła ich pałacu, który swoją drogą byl piękny i Bruno chciałby go Mati pokazać. - Nie wiesz czy sie zajmie, jeżeli nie pójdziesz i nie zgłosisz. Może już ten człowiek był notowany i okaże się, że pójdzie siedzieć? Poza tym mamy przecież w pracy ubezpieczenie od kradzieży, mogłabyś dostać jakieś odszkodowanie. - Jezu Drogi, czy właśnie się okazuje, że Bruno miał jakąś przydatną wiedzę? Czy on mógł komuś w czymś rzeczywiście pomóc, bo wiedział jak? Jezusie Chrystusie, toż to cudna nowina. On jednak potrafi. - Nie no serio mówię, nie muszę płacić za czynsz na łódce, więc mam trochę oszczędności - kilka milionów tym przyoszczędził najwyraźniej. - Jak będziesz potrzebować pomocy to wiesz gdzie mnie znaleźć. Nie odpływam na razie z portu. - Będzie na nią czekał, jeżeli tylko go będzie potrzebować. Nawet jak go nie będzie potrzebować, to też poczeka, z krwawą raną na sercu, ale poczeka. Tyle ile będzie trzeba. *
- Naprawdę? Nigdy mi chyba o tym nie mówiłaś. - Jeżeli tak rzeczywiście było, a on ją tu zabrał mim tego, czy to znaczy, że byli sobie przeznaczeni? Może byli jak te pingwinki. Zwierzaki, których nigdy nie powinno się spotkać w tak ciepłym miejscu jak Australia, a jednak sobie tu żyły i chyba było im dobrze. Może jemu i Mati też byłoby dobrze, gdyby tylko chcieli. - Oj wypraszam sobie, to ma duży sens, jak się mieszka na łodzi i czasem się próbuje po niej poruszać po ciemku. Poza tym, zawsze chciałem zostać pogromcą duchów, więc inwestuje sobie w sprzęt. - Z tym ostatnim to sobie żartował, nie dlatego, że nie wierzył w duchy, a bardziej dlatego, że słowo pogromca do niego nie pasowało.
Odsunął od oczu noktowizor i spojrzał na nią, gdy tak ładnie mówiła. Przyglądał się jej i nie mógł odwrócić wzroku, nawet jeżeli bardzo chciał. Był urzeczony jej osobą i mógł sobie dać uciąć obie ręce, że nigdy jeszcze nie spotkał takiej dziewczyny jak Mathilda. - Uważaj, bo nas wpakują do zoo - rzucił żartując sobie i na chwilę spojrzał w dal. - Tak, coraz bardziej mam wrażenie, że to naprawdę wspaniały kraj - wspanialszy nawet niż jego piękne Niemcy, bo Mati była tutaj, a nie tam. - Nie jest Ci zimno? - Zapytał, bo nie oszukujmy się, ale Bruno naoglądał się w dzieciństwie Zbuntowanego Anioła i innych telenoweli i wiedział co trzeba robić w takich sytuacjach! Oddać swoją kurtkę damie, albo wspólnie się otoczyć kocem. Miał takie zagrania w jednym paluszku.

mathilda brubaker



* czyli pewnie jakieś dwa tygodnie, bo według jego obliczeń tyle powinno wystarczyć, żeby zrozumiała jak bardzo go lubi. To i tak lepiej niż jego siostra Gaia, bo u niej to jest tylko One kiss. Pamiętać trzeba, że Bruno skończył studia z ekonomii i bankowości, zna się na liczbach. Wie na przykład, że 3 to nie jest szczęśliwa liczba, wywołuje tylko ból w okolicach serca.
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Wyznanie Bruna ją naprawdę zaskoczyło. Napastować? Wiedziała co Dina robi. W sensie dobra. Nie wiedziała co Dina robi konkretnie, ale Dina non-stop chwaliła się tym, że próbuje poderwać Bruna. Mati długo jej zazdrościła tego, że miała tą pewność siebie, że w ogóle wiedziała jak go poderwać. Mati by nie potrafiła. Głównie też w obawie, że po prostu jej podrywanie (umiejętne czy nie, to już osobna kwestia) zrujnuje ich przyjaźń. Nie chciałaby tego. Ale jednocześnie patrzyła na usta Bruna i zastanawiała się jaki mają smak. Była pewna, że karmelowej kawy ze Starbucksa, albo niemieckich żelek Haribo. Niestety nie było jej dane sprawdzić. I zapewne już nie będzie. –Jak się seksownie podnosi długopis? – Pytała serio, ale jednocześnie nie mogła przestać się śmiać. Nie wiedziała, że coś takiego istniało. Pewnie chciała, żeby Bruno jej pokazał.
-Też byłam tym zdziwiona. Miałam nawet teorię, że był to ktoś kto jednak wie jak pracujemy. – Wzruszyła ramionami. Nie chciała rzucać oskarżeń, ale sklep jednak od jakiegoś czasu był już zamknięty dla klientów. Byli tam tylko pracownicy, którzy powoli kończyli zmianę, rozliczali się i szykowali do tego, żeby po prostu wrócić do domów. –Mam nadzieję, że się nie wydarzy. Co jakby zaatakowali Garretta albo Chayenne? – Żadne z nich nie dałoby sobie rady. Wiedziała, że Chayenne zaczęłaby płakać, a Garrett… no cóż, Garrett jeździł na wózku, więc i tak już miał przejebane.
-Mamy ubezpieczenie od kradzieży? – No to była dla niej bardzo brand new information. Pierwszy raz w ogóle słyszała, że coś takiego jest. W sensie zakładała, że jest, ale tylko dla bogatych ludzi i ich drogich aut i tego co mają w domach. Nie wiedziała, że ktoś taki jak ona ma jakieś ubezpieczenie. –Dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony. – Chwyciła go nawet za rękę, żeby lekkim uściskiem mu podziękować. Zaraz jednak tą rękę zabrała, bo odniosła wrażenie, że jest jakoś niezręcznie. –Na razie sobie radzę, ale dziękuję. – Nawet jakby musiała na obiad codziennie jeść tego krzaka, którego „hodowała” dla Josha, to nie przyszłaby do Bruna. Byłoby jej po prostu wstyd. Straciła te pieniądze nie ze swojej winy, ale niczego to nie zmieniało.
-Chyba nie było po prostu do tego okazji. – Nie pomyślała o tym, że w sumie jej relacja z Brunem była na tyle specyficzna, że spędzali ze sobą czas właściwie ciągle, ale jednocześnie nie dzielili się jakimiś informacjami, które mogłyby pozwolić im na to, żeby się poznali. Mimo wszystko nadal traktowała Bruna jako jednego z bliższych znajomych. Lepiej. Był jej przyjacielem. –To nie łatwiej było kupić noktowizor, który możesz założyć na głowę? – No, bo tak to wychodzi na to, że chodził po łódce z noktowizorem w formie lornetki. To pewnie trochę utrudniało chodzenie.
-Oboje dobrze wiemy, że mieszkanie w Zoo byłoby dla nas idealnym miejscem. Posiłki o regularnych godzinach, ludzie gapiący się na to jak leżymy i ten dnie mijające na beztroskim leżeniu. – Zaśmiała się. Tak, mogłaby być mieszkańcem w Zoo. Pewnie miałaby jeszcze jakąś swoją tajną skrytkę, gdzie siedziałaby przykitrana, żeby nikt jej nie widział.
-Nie. A tobie? – Zapytała, bo może chciał od niej kurtkę czy coś tam. A jednak ona żadnej na sobie nie miała, więc byłby przypał.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Spędzanie czasu z Diną było dla niego TRAUMATYCZNYM przeżyciem i był pewien, że powinien za to dostać jakiś dodatek do pracy w niebezpiecznych warunkach. Gdy wiedział, że będzie miał zmianę akurat z nią to bardzo często musiał się na sklepie ukrywać żeby go nie znalazła i nie zaczęła gadać mu jakiś bzdur, których nie chciał słuchać. Niestety, Bruno był miły i nie umiał jej powiedzieć żeby spierdalała. Poza tym, był jej przełożonym więc też nie wypadało tak do niej mówić. - Na pewno nie tak jak robi to Dina, bo jedyne co drgnęło w moim ciele to żołądek próbujący zwrócić drugie śniadanie - którego pewnie nie jadł, bo po prostu zapalił szluga i mu się odechciało. Znana praktyka.
- Hmmm... musieli też wiedzieć kiedy mamy wypłaty - no bo serio ktoś, by jej chciał wyrywać torbę z jedzeniem? Bruno zdecydowanie się temu przyjrzy, okiem Sherlocka Holmesa sprawdzi wszelkie poszlaki, bo czego się nie robi żeby pomóc swojej kobiecie ze snów.- Garrett miałby wyjebane, albo skopałby im tyłek - ale jednak patrząc na stan zdrowia Garretta, to obstawiał to pierwsze. Pewnie po prostu jakoś by zakombinował żeby dostać drugi raz wypłatę. To był cwany lis, dlatego Bruno darzył go wielkim szacunkiem i przyjaźnią. Z takimi lepiej trzymać się blisko.
Kiwnął głową. - No tak, to grupowe, które mamy w pracy, to obejmuje też kradzieże. Podeślę Ci formularz - pewnie gdzieś miał zapisane na swoim komputerze kierownika. Musiał po prostu poszukać co oczywiście zrobi od razu jak tylko pojawi się w pracy. Prawie serce mu się zatrzymało, gdy Mati złapała go za rękę. Nie spodziewał się tego, ale był to niesamowicie miły gest. Chciałby potrzymać jej dłoń i nawet miał w planach położyć swoja drugą rękę na jej, ale nie zdążył. - Nie ma sprawy - odpowiedział tylko starając się zabrzmieć spokojnie i na luzie.
- No to może musimy to naprawić co? Zagrajmy w jakieś pytanie czy wyzwanie tylko bez wyzwań - same pytania, na które trzeba szczerze odpowiedzieć. Może dzięki temu będą się w stanie bliżej poznać? Chciałby wiedzieć o niej więcej niż tylko to, że ma siostry, z którymi nie utrzymuje za bardzo kontaktu. - Może i łatwiej, ale drożej - wzruszył ramionami, bo jednak kupował takie pierdoły za własne, sklepowe pieniądze, a nie z budżetu Zimmermanów. Dlatego oszczędzał
- Dobra, masz racje. Jeszcze jakby dawali głaskanie po brzuszku to już w ogóle zajebiście - stwierdził z rozbawieniem, bo sobie wyobraził jak się wyleguje gdzieś na jakiś ciepłych kamieniach, jakaś typiara go głaszcze, a randomwoe osoby robią zdjęcia. - Myślisz, że mielibyśmy tabliczkę z nazwą gatunku: Homo Ekspedientus? - Zapytał patrząc na nią w wyraźnie głupkowaty sposób z durnym uśmiechem na twarzy. Już miał fazę na głupawkę.
- Nie, mi nie. Wziąłem koc w razie gdyby Ci było zimno - chciał żeby wiedziała, że w razie co był przygotowany. - Cieszę się, że tu ze mną przyjechałaś. - Powiedział wbijając w nią spojrzenie swoich czekoladowych oczu. Może powinien jej powiedzieć coś więcej, może mógłby trochę bardziej odsłonić karty, ale stresował się.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Zaśmiała się słysząc jego reakcję na działania Diny. Dla takiej Mathildy jej zachowanie było zabawne. Ale to pewnie dlatego, że jednak Dina nie próbowała podrywać Mathildy tak jak podrywała Bruna. No i nie ma co się okłamywać, Dina stała się zdecydowanie milsza po tym jak się okazało, że istnieje Joshua. Dla Diny oznaczało to tyle, że Mati nie jest już konkurencją. A jednak w oczach tej kobiety to właśnie Mati była czymś co stało pomiędzy związkiem Diny i Bruna. Teraz droga była wolna. Hehe.
-Myślisz, że to naprawdę może być ktoś kto nas wszystkich znał? – No to byłoby po prostu szczytem chamstwa. Jakby się okazało, że to Mateo ją zaatakował to będzie jej najzwyczajniej na świecie przykro. Jakby Mateo potrzebował hajsu to dosłownie wystarczyłoby, żeby poprosił. Tak samo o jedzenie. Mati nie miała zbyt wiele, ale na pewno nie odmówiłaby znajomemu z pracy. Nie była mną.
-Może. – Odparła z nutką powątpienia, bo naprawdę nie widziała świata, w którym Garrett kopie komuś tyłek. No chyba, że były jakieś opcje dla niego. No, ale nie wiedziała, bo nie była z nim aż tak blisko. Jedyne co była w stanie sobie wyobrazić to to, że Garrett wyciąga broń i strzela złodziejowi w plecy. To brzmiało jak Garrett.
-No to fajnie, że o tym wiedziałam. – Teraz to było jej przykro. Nie była ubezpieczona tak długo? Dopiero teraz jej da formularze? Okropne. Pewnie kolejne korpo, które nie informowało o takich rzeczach. Jak teraz to wypełni to i tak już po ptakach, bo do ataku doszło przed wypełnieniem formularza. Powinna ich pozwać. Niestety nie wiedziała, że ma taką możliwość, więc nawet o tym nie pomyślała.
-No nie wiem. To wydaje się takie sztuczne. Wolę bardziej naturalne poznawanie drugiej osoby. – No nic jej nie przychodziło na myśl poza durnym pytaniem o jego ulubiony kolor. A jednak takiej informacji nie potrzebowała. Nic z tym nigdy nie zrobi. Przecież nie będzie mu kupować bielizny w jego ulubionym kolorze.
-To odpada. Nie można przecież dotykać zwierząt w Zoo. No chyba, że bylibyśmy w takim lamerskim Zoo, gdzie są tylko zwierzęta domowe. Tam może by nas głaskali. – No i byłaby chyba większa swoboda i może mniej ludzi. Bo jednak ludzie chcą oglądać tygrysy i hipopotamy i słownie, a nie dwójkę wychudzonych nierobów. –Myślę, że pozwoliliby nam samym napisać tabliczkę. – Mati wpisałaby sobie coś durnego. Jak na przykład to, że jest zmiennokształtną. Ludzie godzinami by się na nią gapili oczekując cudu, a ona miałaby wyjebane.
-Jest okej. Dziękuję. I dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. – Skinęła głową i jeszcze wróciła do przyglądania się pingwinów, które już nawet zaczęły sobie podchodzić do nich bliżej. Nie wiedziała czy reagować, bo nie chciała ich spłoszyć, więc po prostu się na nie gapiła. –Szkoda, że nie mogę żadnego zabrać do domu. – Pewnie by mogła, bo kto by ją tutaj zobaczył. Nie chciała jednak doprowadzić do śmierci takiego cudaka.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Nie chcę myślec o tym, że ktoś z naszego zespołu miałby zrobić coś takiego. To by mówiło bardzo źle o mnie jako o kierowniku, a nie lubię mieć negatywnych opinii na swój temat. – Wiadomo, on lubił tylko słuchać jaki był super. Glenn mu to codziennie mówił, dobrze, że ten człowiek nie miał u Bruna jakiegoś wielkiego autorytetu, bo wtedy Bruniowe ego, by odleciało w siną dal. – Ale taki Bo? Jest podejrzany. – Miał dziwnego wąsa i to Brunowi wystarczyło żeby go wpisać na listę. Cóż... to chyba miał w genach, bo kiedyś w przeszłości niektórym przeszkadzały duże uszy.
- A to wcześniej też Cię ktoś okradł, że potrzebowałas formularzy? – Zapytał marszcząc czoło, bo kto ja tam wie, to była Mati, może to jakaś tradycyja, o której Bruno jeszcze nie wiedział, bo nie pracował w Coles rok temu. – Musisz wziąć formularz i uzupełnić informacje o zdarzeniu, ale będzie potrzebna informacja, że to zgłosiłaś na policje. To wszystko jest wywieszone na korkowej tablicy w socjalnym... nie czytacie tego? – No to po chuj on to drukował i laminował!? Pewnie po to, żeby się zamknąć w gabinecie i nie musiał siedziec na sklepie. Co nie zmienia faktu, że było i wystarczyło poczytać. Do ubezpieczenia się dołączało wraz z zatrudnieniem i przy podpisywaniu umowy dostawało się osobny dokument do podpisu.
- Czyli jakie? – Zapytał, bo czasem kluczem do poznania kogoś było po prostu zadanie pytania. Nie wszystko wyjdzie z rozmowy, poza tym pytanie mogło być tez punktem zapalnym do pogawędki na jakiś istotny temat. Może on powinien jej zadać pewne istotne pytanie... ale nie wiedział czy chciał poznać odpowiedź.
- Możesz napisać za mnie, nie wiem jak bym siebie określił – gdyby to ode mnie zależało to nazwalby się Blobem, ale Bruno pewnie nie zna takiego okreslenia. Mati, by go pewnie nazwała Kierownik. Nie byłoby to złe, miałby szacun na dzielni w zoo. Może miałby tu większe poważanie niż w Coles!
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się, cieszył się, że jej się podoba i, że będzie miała jakieś miłe wspomnienie związane z nim, a on z nią. Nie wiedział czy jeszcze będą mieli okazję być gdzieś sobie razem poza pracą wiec starał się korzystać z chwili i zapamiętać nawet drobne szczegóły tego spotkania. Chłodną morską bryzę, pingwinki, względnie ciepły piasek, uśmiech Mati i ten zapach kokosowego szamponu. – No lepiej nie, pingiwny łączą się w pary na całe życie więc jeszcze komuś byś zabrała żonę albo męża. Trochę to romantyczne nie? Że tak sobie znajdują. – Ludzie czasem mieli z tym problem, a pingwinki proszę bardzo. Wychodziło im. – Zawsze możesz zabrać mnie, nie mam żony ani męża więc nie ma problemu – zaśmiał sie, że niby sobie żartował, ale wiadomo, że mogła go zabrać, a on, by chętnie poszedł.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Zaśmiała się, bo myślała, że sobie teraz żartuje. Zobaczyła jednak, że nie śmieje się razem z nią, więc przestała się zanosić zbyt głośnym śmiechem. Pewnie nawet przestraszyła ze dwa pingwiny czy coś. – Ale przecież to, że ktoś jest beznadziejnym człowiekiem czy złodziejem nie byłoby twoją winą. Nie świadczyłoby o tobie. – Dodała już będąc całkiem poważną. Naprawdę nie rozumiała tej logiki, a też nie chciała, żeby Bruno obwiniał się o coś takiego. Równie dobrze mógł w takim razie być obwiniany o to, że świat był dupnym miejscem i że ludzie są biedni i nie mają domów. – No niby jest, ale jednak Bo jest trochę jak… nie chcę powiedzieć, że rodzina, ale jest częścią zespołu. – No nie był dosłownie częścią zespołu, ale jednak był mężem Cheyenne. To trochę robiło z niego część zespołu.
- Nie, nie. – Nikt jej wcześniej nie okradł. – No wszystko jest tam napisane naprawdę małym druczkiem i dodatkowo jest napisane tak profesjonalnym językiem, że nikomu nie chce się tego czytać. – Wzruszyła ramionami, nie chciała mu tego mówić, ale niestety padło na nią. Już i tak postanowiła przemilczeć fakt, że Mateo to raz zasnął na stojąco po tym jak zaczął czytać zalaminowaną informację.
- Spędzanie z kimś czasu i rozmawianie o wszystkim i o niczym. Pewnie nawet jakby było to spędzanie czasu na trzeźwo to byłby to jakiś plus. – No bo przecież ona teraz doceniała właśnie takie życie. Na trzeźwo. Co prawda nadal sobie popijała i popalała, ale już nie tak intensywnie. Okazywało się wtedy, że człowiek nie ma takich ciężkich i życiowych rozkmin tylko jest gotowy na poznanie drugiej osoby. Całkiem inne uczucie.
- Opiekunowie w Zoo zrobią to za nas. – W końcu oni mieli być tylko okazami, które ludzie mieliby oglądać. Nikt nie wymagałby od nich żadnej pracy i wykonywania sztuczek. A jakby miały być sztuczki to Mati udawałaby, że ciężko ogarnia i wtedy daliby jej spokój i mogłaby wrócić do nic nie robienia.
- No to wzięłabym dwa. Trudno. – Zaśmiała się. Pewnie wzięłaby całe stadko, albo rodzinkę. – Myślę, że ludzie też są do tego zdolni. Trzeba tylko trafić na odpowiednią osobę. – Chociaż nawet czasami ludzie zdradzali te odpowiednie osoby. Było to pojebane, ale no też nie niemożliwe. Byli ludzie, którzy kochali się na całe życie. – Tego nie mogę zrobić. Nie zmieścisz mi się do plecaka. – Pingwiny za to były bardzo małe i zmieściłoby się ich kilka.
ODPOWIEDZ