żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
010.
The only way to do great work is to love what you do.
{outfit}
Morgan była szczerze poddenerwowana przed dniem próbnym na siłowni w Lorne Bay. Pierwszy raz miała dzień próbny w miejscu, gdzie wiedziała, że by się sprawdziła. Zanim wylądowała na ulicy sama korzystała z pomocy trenerów i specjalnej kadry, która miała ją przygotowywać ze sportów, które sobie wybrała. Może i nie było to spełnieniem jej marzeń, bo naturalnie chciałaby być jakimiś ministrem zdrowia, albo chociaż dyrektorem szpitala, ale przynajmniej miała okazję na stabilną pracę. A przynajmniej miała szansę się pokazać. Wczoraj tak bardzo się stresowała dzisiejszym dniem, że zjadła paczkę chipsów. Pierwszą od kilku lat. Później wszystko zwymiotowała przez co czuła się naprawdę dupnie. Nie wiedziała czy sama siebie nakręcała czy naprawdę stres tak na nią działał. Wydało jej się, że rozmowa poszła dobrze. Bo w końcu jakby poszło jej tragicznie to pewnie nie miałaby nawet tego dnia próbnego, nie? Przed snem wypiła litr wody, zdołała się jakoś wyspać i nie miała nawet problemu ze zjedzeniem śniadania. Ewidentnie wczorajsze rzyganie trochę jej pomogło. Oczywiście nie ze stresem, bo nadal się stresowała.
Do budynku siłowni dojechała oczywiście komunikacją miejską. Początkowo chciała zabrać ze sobą łuk i strzały, żeby udowodnić Salmie, że naprawdę chodziła na zajęcia z łucznictwa i że ma nawet kilka medali i pucharów. W sumie nie wiedziała czemu miało to dla niej takie wielkie znaczenie. Pewnie dlatego, że za łukiem było jej najbardziej tęskno, a w Lorne nie miała możliwości wrócić do trenowania. Próbowała namówić Cece na to, żeby ta postawiła sobie na farmie jakieś cele, z których korzystałaby tylko Morgan, ale nie wiedziała czy to przyjdzie. Przed wejściem do środka postała jeszcze chwilę na zewnątrz i próbowała przemówić sama do siebie, że stres jest jej naprawdę niepotrzebny. Jak się nie uda to się nie uda, będą inne miejsca pracy. Jak się uda to będzie super. Fantastycznie. Może nawet będzie mogła wyprowadzić się od Cece szybciej niż zakładała. Wynajmie sobie jakieś małe gówno mieszkanie i będzie na swoim. Tak. Miało to sens. O nie, przypomniało jej się, że chyba zostawiła otwarte drzwi do domu, a przecież Pies i Królowa Elżbieta mogą uciec. Szybko napisała smsa do Cece i znowu wróciła do uspakajania się. Chociaż teraz nie wiedziała czy stresuje ją praca czy fakt, że mogłaby zgubić Psa przez własną głupotę.
-Dobra. Weź się w garść. Dasz radę. - Powiedziała na głos, akurat jak obok przechodziła jakaś kobieta, która posłała jej zmartwione spojrzenie. Morgan jednak ją zignorowała i weszła na siłownie. Albo jej się wydawało, albo była nieco spokojniejsza. Wzrokiem odnalazła Salmę, która akurat kierowała się do pomieszczeń do pracowników. Szybko i sprawnie (zrobiła to specjalnie, żeby pokazać kondycję) podbiegła do Salmy. Dobrze, że nie zrobiła jakiegoś dziwnego parkour. -Cześć. - Przywitała się i nawet machnęła ręką na przywitanie, ale ogarnęła, że to nie profesjonalne, więc wyciągnęła dłoń. -Melduję się na mój dzień próbny. - Dodała. Nie przedstawiała się, bo liczyła na to, że Salma ją pamięta. Wow. Chyba wcześniej nie zauważyła jaka Salma jest atrakcyjna.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
003.

Prowadzenie własnej siłowni okazywało się całkiem niezłym wyzwaniem, któremu Salma nadal nie wiedziała, czy potrafi sprostać. Odpowiedzialność za innych ludzi, których stabilne życie i to, czy będą mieli za co opłacić rachunki, zależały od jej sukcesu w znacznym stopniu, sprawiała, że każdego dnia co najmniej kilka razy czuła, jak ogarnia ją lekka panika, czy aby na pewno nic nie spierdoli. Na szczęście nie popadała w żadne skrajności i nadal dość szybko i łatwo potrafiłą przywrócić się do swojego naturalnego stanu, w którym nie panikuje i nie dramatyzuje, tylko robi to, co do niej należy. Wolała jednak nie wyobrażać sobie, jaka odpowiedzialność musiała ciążyć na ludziach, którzy zajmowali wyższe stanowiska, od których zależało zdecydowanie więcej i które wiązały się ze zdecydowanie większą odpowiedzialnością. Chyba nie była do tego stworzona, więc całe szczęście, że uciekła ze studiów medycznych w porę, bo teraz pewnie byłaby wykończona psychicznie przez stres przed każdą operacją. Teraz stresowała się przynajmniej tylko tym, czy potrafi zorganizować dzień próbny. Wcześniej jej się to zdarzało, ale trudno porównywać to ze sobą jakkolwiek, skoro działo się to w Sudanie, gdy do ich projektu dołączał ktoś nowy i tak naprawdę nie mieli go w żaden sposób sprawdzać, tylko nauczyć, jak robi się opatrunki albo jakich narzędzi używają, aby pomóc przy kopaniu i budowie studni dla wioski pod miastem.
Trening, od którego zaczęła dzień, zdecydowanie jej pomógł rozładować emocje i energię, jednak im bliżej było wyznaczonej godziny spotkania, tym bardziej miała wrażenie, że o czymś zapomina. Sprawdzała, czy szafka dla Morgan jest na pewno wolna i czy wszystkie papiery, które musiał podpisać, aby dziewczyna mogła dostać legalnie wypłatę oraz w razie czego (to jednak siłownia, różni ludzie i różne sprzęty były w tym miejscu) była ubezpieczona. Wydawało jej się, że wszystko jest tak, jak należy, ale to głupie uczucie i tak nie chciało zniknąć. Zignorowała je jednak, uśmiechając się w stronę Morgan, gdy ta pojawiła się obok.
Cześć — przywitała się wesoło i zaśmiała się lekko, widząc jak zrezygnowała z machania dłoni na rzecz uścisku, podobno bardziej profesjonalnego, więc sama również swoją dłoń wyciągnęła, aby to zrobić. — Cieszę się, że jesteś — przyznała, bo w sumie trochę się bała, że jednak to ona wydawała się na tyle gównianą potencjalną szefową, że Morgan postanowi to olać. — Mam dla Ciebie szafkę, żebyś mogła zostawić rzeczy i trochę papierków do podpisania — zaczęła, kierując się z nią w stronę recepcji, aby wyciągnąć wspominane rzeczy. — I przeczytania, rzecz jasna. Nie ma tam nic niezwykłego według osób, które znają się na tym lepiej niż ja, ale jakbyś miała jakieś pytania, to śmiało, postaram się odpowiedzieć — brzmiało to wszystko trochę tak, jakby wyuczyła się tego na pamięć. I wcale nie było to jakimś dużym kłamstwem. — Jak będziesz gotowa, to oprowadzę Cię po siłowni i ustalimy, czym chciałabyś i możesz zająć się na początek, okej? — zaproponowała, patrząc na nią wyczekująco, nieco spięta. No i na co jej ta regularna joga, jak i tak nie potrafiła być wyluzowana, gdy zachodziła taka potrzeba? Bez sensu sprawa.
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Cieszę się, że jesteś
Tak proste i zwykłe słowa, a Morgan momentalnie poczuła się tysiąc razy lepiej. Spadł ciężar, który nosiła od wczoraj kiedy zaczęła się stresować dzisiejszym dniem. Od razu poczuła się swobodniej i dała sobie nawet delikatny moment wiary, że być może w końcu jest w odpowiednim miejscu. Może bycie żałobniczką, striptizerką czy dostawcą jedzenia to nie były zawody dla niej. Może właśnie jest tu gdzie powinna być. Oczywiście poza gabinetem dyrektora szpitala. Bo w przyszłości będzie właśnie tam chciała siedzieć. Ale jako dyrektor. A nie jakaś asystentka czy broń boże kochanka.
-Jeszcze raz dziękuję za danie mi szansy. Naprawdę się cieszę, że tu jestem. – Cieszyła się też, że na wstępnej rozmowie nie rozpłakała się i nie zaczęła narzekać na swoje posrane życie. Profesjonalnie wspomniała tylko o tym, że jest obecnie w bardzo ciężkiej sytuacji i potrzebuje pracy. No i dodatkowo miała odpowiednie umiejętności, żeby tutaj kandydować. Więc to też nie tak, że wpadła i liczyła na cud.
-Okej. Okej. Jasne. Ekstra. – Wow. Dostanie swoją własną szafkę. Coraz bardziej czuła, że wraca na właściwe tory swojego życia. Pewnie tak się czuł Harry Potter jak z komórki pod schodami przeniósł się do pokoju na piętrze. Zajebiste uczucie. Swobodnym krokiem, na który się oczywiście siliła, ruszyła za Salmą i uważnie jej słuchała. To też wymagało od niej wysiłku, bo miała ochotę się rozglądać i pokazywać wszystko palcem jakby pierwszy raz była wśród ludzi. Tak łatwo było ją rozkojarzyć. –Dobra. To ja sobie to przeczytam, przebiorę buty i cię znajdę. – Skinęła głową i wzięła od Salmy papiery. Posłała jej jeszcze uśmiech i przysiadła sobie na jakiejś ławeczce. Przebiegła przez wszystko wzrokiem nawet nie skupiając się na czytaniu i już była gotowa złożyć podpis, ale uznała, że to bardzo nieodpowiedzialne i byłoby to raczej okazaniem braku szacunku do Salmy. Zaczęła więc czytać jeszcze raz i tym razem zrobiła to dokładniej. Wszystko się zgadzało, wszystko miało sens, więc bez żadnych oporów złożyła swój podpis w odpowiednich miejscach. Odłożyła umowę na bok, wyjęła z plecaka obuwie sportowe, przebrała je, pochowała wszystko do szafki i wróciła do Salmy. –Podpisane. – Oznajmiła z uśmiechem. –Mam w sumie tylko jedno pytanie. To jest dzień próbny czy jakiś okres próbny? – Oczywiście chciała się spisać jak najlepiej, więc chciała się nastawić.
-I jeśli chodzi o mnie to nie mam skończonych żadnych kursów na personalnego trenera, ale w „poprzednim życiu”… – Rzeczywiście uniosła dłonie, żeby zrobić w powietrzu cudzysłów. –… pracowałam pod opieką takich ludzi, więc jestem pewna, że coś tam podłapałam. – Wiedziała, że ostro wybiega z czymś takim, ale była gotowa na wyzwania. –Poza tym sztuki walki. Boks, kick boxing, muay thai. I nie sądzę, żeby miało to znaczenie tutaj, ale pływanie i łucznictwo. Aczkolwiek cokolwiek mi dasz zrobię wszystko, żebyś nie żałowała swojej decyzji. – Najzwyczajniej na świecie chciała pracować i zarabiać pieniądze, ale jednocześnie robić coś co mogłaby lubić.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Dobrze wiedzieć, że miała ambicje i nie planowałą zostać tylko dodatkiem do wpływowego faceta na wysokim stanowisku. Co prawda Salma nie miała złej opinii na temat kobiet, które sprawowały zawód żona, bo każdy powinien sam określić swoją własną drogę w życiu i te sprawy, ale jednak co innego spełniać się w ten sposób, a co innego być ozdobą czy innym trofeum w życiu kogoś innego. Ona przynajmniej to rozróżniała.
Poczekała na nią cierpliwie, sprawdzając w między czasie kalendarz na recepcji, aby mieć pewność, że nie pomyliła godzin zajęć na dzisiaj, ale na szczęście wszystko się zgadzało i miała sporo czasu, aby zająć się najpierw Morgan, zanim pójdzie prowadzić kolejny trening.
Dzień próbny, ale nie lubię przeciągania i zbędnego budowania napięcia, a to nie biuro, w którym musimy wdrożyć Cię w milion programów, więc to wydaje mi się wystarczające, żeby się trochę rozeznać — była raczej konkretną osobą i nie lubiła rzeczywiście, jak coś się przeciągało bez potrzeby większej. Nie lubiła też skradania się na paluszkach i chociaż nadal rozmowy z personelem stanowiły dla niej wyzwanie, bo nie do końca wiedziała, czy sprawdza się w nowej roli, to raczej nie odkładała niczego na później, woląc oderwać plaster jak najszybciej i jak najbardziej zdecydowanym ruchem.
Poprzednie życie brzmi dość intrygująco, podejrzewam że nie jesteś w programie ochrony świadków koronnych, bo wtedy byś mi o tym nie mówiła… — uniosła lekko brwi. Czy znała ten proces tylko z filmów i seriali, i to głównie takich jak Brooklyn 99? Być może. — Ale nie będę na razie dopytywać, czy miałaś kiedyś na imię Milagros i byłaś prawdziwym postrachem półświatka niczym John Wick — na poważnie wolałaby, aby nie zabijała ludzi ołówkiem, ale jednak ton miała żartobliwy i nie zamierzała rzeczywiście drążyć tego tematu, bo najzwyczajniej w świecie nie rozpatrywała tego jako realną opcję. Czasami oczywiście wyobrażała sobie, że jej życie to film albo że jest gwiazdą teledysku, gdy patrzy na deszcz przez szybę taksówki, ale no. Wyobrażała to słowo klucz.
Brak kursów nie jest na początek problemem, a z czasem jak najbardziej możemy pomyśleć o tym, żeby je dla Ciebie zorganizować — rozwój pracowników był przecież ważną sprawą, jeśli chcieli się uczyć i zostać w miejscu pracy, rzecz jasna. — Pływanie i łucznictwo niestety rzeczywiście tutaj są trudne do trenowania, chociaż nie będę ukrywać, strzelanie z łuku byłoby na pewno konkurencyjne… — przyznała, nieco się nad tym zastanawiając, jednak porzuciła tę myśl, bo nie była ona na teraz. — Sztuki walki jak już mówiłam są dla mnie priorytetem, bo na tym najlepiej się znam, a obok jogi obecnie są chyba najpopularniejszym wyborem, szczególnie wśród kobiet — zumba i aerobik nadal oczywiście też, ale jednak każdy poszukiwał świeżości. I to chyba było taką opcją, gdy okazywało się, że wcale nie trzeba robić sobie na takich zajęciach wielkiej krzywdy i wychodzić zakrwawionym niczym Rocky Balboa z ringu. — No i z tego sama mogę przeprowadzić dla Ciebie kurs, uprawniający Cię do samodzielnego prowadzenia grup — to też było ważne, bo była to oszczędność czasu i pieniędzy, dzięki temu, że sama poświęciła sporo na swoją edukację. — Na początek jednak bez dużej presji, głównie nadzorowanie, czy ludzie ćwiczą tam, gdzie powinni to, co powinni, wsparcie merytoryczne i praktyczne dla nowych osób, które się nie odnajdują i dla tych, którzy chcą zacząć coś nowego albo zająć się konkretnymi partiami mięśni, ale nie wiedzą do końca jak — spojrzała na nią, pytająco, aby upewnić się, że jej to w ogóle odpowiada.
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Nie chciała być zależna od żadnego mężczyzny. Albo kobiety. Zależy z kim tam ostatecznie by się związała. Ale zależało jej na tym, żeby być osobą niezależną. Mogłaby być w związku, ale bycie niezależną to coś w co naturalnie by celowała. Przez całe życie obserwowała swoją matkę tkwiącą w toksycznym, nieszczęśliwym związku. Nie chciała tego samego dla siebie.
-Zgadzam się. – Skinęła głową. Poza tym może się okazać na tym dniu próbnym, że tak naprawdę jest beznadziejna i nie ma sensu w dłuższym zatrudnianiu jej tutaj. Wolałaby odpaść od razu niż męczyć się do końca jakiejś wstępnej umowy. Także miało to wszystko dla niej sens. Jeden dzień wystarczy, żeby ogarnąć czy ktoś nadaje się do takiej pracy. –Gdyby coś było nie tak, to mów mi śmiało od razu. Nie lubię owijania w bawełnę, a też raczej nie jestem osobą, która reaguje na krytykę płaczem. – A przynajmniej nie od razu. Może będzie płakać jak będzie potrzeba, ale dopiero w zaciszu domowym.
Zaśmiała się na sugestie Salmy. –To wszystko brzmi zdecydowanie ciekawiej niż moje rzeczywiste, poprzednie życie. Chciałabym być Milagros. – Rozmarzyła się na chwilę i zastanawiała się czy dałaby sobie radę jako taka Milagros, która żyła z zabijania i szukania sprawiedliwości tam, gdzie organy prawa nie sięgały. –A tak serio to mój ojciec trafił do więzienia, moja matka uciekła i rozpłynęła się w powietrzu, a ja ostatnie tygodnie spędziłam żyjąc na ulicy. – Rozłożyła ramiona i opuściła je bezradnie. Nie było sensu w omijaniu tego, albo okłamywaniu Salmy. O jej ojcu było głośno w lokalnych mediach, a pewnie i w całym kraju. Profesor z uczelni wykorzystujący seksualnie studentki. Wiele ryzykowała, ale chciała o tym mówić, żeby udowodnić sobie i światu, że nie jest swoim ojcem i że nie jest winna tego co on robił. –No i przed tym jak trafił do więzienia to miałam wszystko. A przynajmniej to czego potrzebowałam. Czyli chociażby opłacone zajęcia dodatkowe i karnet na siłownię. – Posłała jej uśmiech i znowu wróciła myślami do Milagros, która miała lepsze życie od jej życia.
-O. Brzmi ekstra. – Fajnie, że była kimś kto był gotowy w inwestowanie w swoich pracowników, a nie że tylko wymagała tego, że pracownik stawi się gotowy ze wszystkimi kursami. Wiadomo, że byłoby to lepsze, ale też nie każdy miał okazję czy możliwości inwestować w siebie aż na taką skalę. –Łucznictwo stało się szałem jak wyszły Igrzyska Śmierci. Wszyscy wtedy chcieli być jak Katniss. Moja trenerka przyjmowała zapisy na kilka miesięcy w przód. – Ostatecznie szał na to opadł, ale w związku z tym, że znowu wracają Igrzyska Śmierci to kto wie, może Katniss na nowo odżyje i łucznictwo znowu będzie czymś niesamowicie modnym. Chociaż na razie z mody na łucznictwo to zostało tylko tatuowanie sobie strzał.
-Ma to dla mnie sens. – Pokiwała energicznie głową. –I nie będę miała z tym problemu. Myślę, że mam przyjazną twarz i raczej nie będę odstraszać ludzi. Sama osobiście też nie mam problemów z zagadywaniem do ludzi, więc myślę, że jestem odpowiednią osobą na to stanowisko. – Wycelowała nawet kciukami pokazując na siebie. Może przesadzała z tą pewnością siebie, ale była coraz bardziej podekscytowana. I to w dobrym sensie. –Jacy ludzie najczęściej tutaj przychodzą? Kulturyści? Amatorzy? Crossfitowcy? Starsze osoby? Nastolatki? – Nie miałaby w sumie problemu z zagadywaniem do żadnej z tych grup. Naprawdę była w stanie dogadać się z każdym. Jak przez te kilka tygodni była bezdomna to dosyć szybko zawarła znajomości z innymi bezdomnymi. Co prawda później te znajomości przechodziły kryzys jak okradli ją ze skarpet i butów i nikt się nie chciał do tego przyznać.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Niezależność, również (a może nawet przede wszystkim) ta finansowa, dawała ogrom możliwości w życiu i pozwalała na to, żeby samodzielnie podejmować decyzje. Co prawda matka Salmy z kolei była przykładem na to, że można być po prostu żoną bogatego męża i być w tej relacji szczęśliwą, nie mając żadnych konkretnych obowiązków, szczególnie teraz, gdy jej dzieci były dorosłe. Ale chyba częściej słyszy się o przypadkach, gdzie takie małżeństwa trwają już tylko z konieczności i ze strachu, co będzie, gdy straci się źródło utrzymania, którym jest mąż. Dlatego Salma zawsze dążyła do tego, żeby tej niezależności nie stracić. Co prawda pieniądze pożyczone od ojca na siłownię nieco jej ciążył, ale wierzyła, że jej plan się powiedzie, a wtedy powinna dość szybko go spłacić i mieć czystą kartę. To brzmiało miło.
Jasne, będę dawać znać. Ale nie musisz się martwić, żaden ze mnie Gordon Ramsey, potrafię w razie czego informować o problemach po ludzku — zażartowała lekko, ale liczyła, że jej własna ocena nie mija się za bardzo z prawdą. Nie krzyczała na ludzi zbyt często, nie przepadała za podnoszeniem głosu, nie mówiąc już o jakiejś agresji w każdej formie. Najwyraźniej ilość treningów i aktywny tryb życia dobrze na nią działały, bo była całkiem… Zen. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. Swoją frustrację i złość mogła wyładować na sali treningowej, więc nie musiała na ludziach. Nawet jeśli ostatnio trochę tego stresu jej się nazbierało, bo nadal próbowała odnaleźć się w tym wszystkim.
Och, auć — skrzywiła się lekko na jej wyznanie o rodzinie. — Przykro mi, brzmi to jak bardzo dużo gównianych rzeczy na raz spadających na głowę — pewnie nabiło jej to sporo bolesnych guzów, z którymi teraz musiała żyć i jakoś sobie poradzić. — To misał być trudny spadek standardów — cóż, ona gdy wyjechała do Afryki wyrzekła się wszelkich udogodnień, ale to był jej wybór i wiedziała, na co się pisze. Musiała też przejść tyle szczepień, że miała czas rozmyślić się piętnaście razy, więc była przygotowana również psychicznie na inne warunki życia. Morgan musiała zmierzyć się z tym nagle i niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia zapewne, więc brzmiało to naprawdę trudno i było jej przykro, że musiała się z tym mierzyć. Nie planowała jednak się nad nią rozczulać, bo nie sądziła, że tego potrzebowała od nowej pracy. — Ale podziwiam, że mówisz o tym głośno — musiała jej przyznać, że jej trochę tym zaimponowała, bo było to odważne.
Chyba trochę przegapiłam ten moment — być może była wtedy w Afryce, co by się czasowo całkiem zgadzało. Nie było to jednak istotne. — Zobaczymy, będziemy obserwować trendy i myśleć najwyżej, jak wykupić dodatkową działkę, żeby się rozbudować — czy była przesadną optymistką? Być może.
Świetnie, ciesze się. Jak ktoś przychodzi pierwszy raz na siłownię, często jest mocno zagubiony i wstydzi się zapytać, co i jak, i zamiast zapytać ostatecznie uciekają — nie było to nic nowego, chyba. Ludzie tchórzyli i oczywiście było to okej. Ale najczęściej wystarczyło dać im kilka wskazówek, żeby jednak się przełamali i poczuli pewniej.
Też tak sądzę, że na pewno nie będziesz odstraszać ludzi — zapewniłą ją z uśmiechem. — Wiem, że to brzmi strasznie sztampowo i pewnie nawet trochę krindżowo, ale masz dobrą energię — dodała. — Nie potrafię do końca tego inaczej określić, chociaż nie potrafię nawet intepretować horoskopu, więc nie wiem, czy można mi ufać — to już było bardziej żartobliwe, jednak w sumie też nie do końca rozmijało się z prawdą. Nie wierzyła w aury, hosroskopy i przeznaczenie oraz ślepy los. Ale potrafiłą stwierdzić, czy potrafi się z kimś dogadać, czy nie.Tak, czy inaczej, energia na siłowni totalnie się przydaje, szczególnie ta dobra. Ale to już tylko żenujące wtrącenie autorki, Salma miała lepsze poczucie humoru. — Trochę wszystkiego tak naprawdę, ale dużo jest amatorów w różnym wieku, wśród nich oczywiście zawsze znajdzie się grupka takich, którzy uważają się za kulturystów, ale pierwszy raz podchodzą do sztangi… — przewróciła oczami. Na takich trzeba niestety uważać najbardziej, bo najszybciej robią sobie krzywdę. A po co mają zakrwawić podłogę?
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Układając sobie dłonie na klatce piersiowej skłoniła się w stronę Salmy. Była to naprawdę kojąca wiadomość, że nawet jak będzie miała dostać złe wiadomości, to nie będą przekazane w sposób chamski i raniący. Albo, że nie zostanie po prostu ofiarą ghostingu. To była jej pierwsza praca, więc też do końca nie wiedziała jak to wszystko działa, ale naprawdę chciałaby wynieść ze wszystkiego pozytywne doświadczenie. Nawet jeśli ostatecznie wszystko zakończyłoby się na niekorzyść Morgan.
-Okropne doświadczenie. – Nie miała zamiaru ujmować swoim przeżyciom. Co prawda nie miała zamiaru robić z siebie jakiejś bohaterki, ale naprawdę nie życzyłaby nikomu tego przez co przeszła. Chociaż nic nie bolało ją tak bardzo jak matka, która nadal żyła, która najzwyczajniej w świecie postanowiła, że przestanie być jej matką. Informacja o niedostarczonych smsach czy nieaktywnym abonamencie bolała niesamowicie. A i tak głupia próbowała i robiła sobie nadzieję. –Spadek standardów nie byłby właściwie taką tragedią, gdyby nie to, że po prostu, nagle zostało zrzucone na mnie to, że zostałam po prostu sama. – Gdyby miała zrezygnować z zajęć dodatkowych, albo przeprowadzić się do mniejszego mieszkania, ale nadal miałaby przy sobie mamę, dałaby radę. Ale straciła wszystko. Cały dobytek, ojca, matkę i możliwość dalszego studiowania. –Dziękuję. – To miłe, że ktoś doceniał jej odwagę w czymś tak obrzydliwym. Co prawda początkowo nie miała za bardzo wyboru, bo w Cairns było o tym głośno, ale ostatecznie uznała, że nie ma co uciekać. Chociaż to też nie tak, że chodziła i mówiła o tym przy każdej możliwej okazji.
-Poważnie? – Zdziwiła się, ale uznała, że może Salma nie była fanką tego gatunku. –To był ogólnie świetny okres dla filmów young adult. Dla książek też. – Pamiętała te internetowe wojny fanów, który szip jest lepszy, albo bardziej słuszny. Życie wydawało się wtedy prostsze.
-Ojjj. To prawda. Pamiętam moje pierwsze wizyty na siłowni. Nie wiedziałam za co powinnam się zabrać. Nikt nie był skory do pomocy, a ja czułam się dziwnie…. Nie wiem jak to powiedzieć, ale taka… zaszczuta? Jakbym była w nieodpowiednim miejscu i ludzie gapiąc się na mnie oceniali mnie i dawali do zrozumienia, że rzeczywiście tutaj nie należę. Przez to miałam kilka podejść i to do różnych siłowni, aż w końcu znalazłam taką, która nie miała takiej energii. – To zawsze jest stresujące doświadczenie. Chcesz zacząć aktywny tryb życia, albo zrzucić parę kilogramów czy po prostu poprawić kondycję i nie wiesz co robić, a jesteś zbyt niepewny czy nieśmiały, żeby pytać o pomoc. Jakby ktoś jej zaoferował asystę to pewnie zaczęłaby przygodę z ćwiczeniami wcześniej.
-Aww. Dziękuję!! – Chciała mieć taką energię, więc usłyszenie czegoś takiego działało jak miód na serce. –Ja też się nie znam na takich rzeczach, ale masz energię, która sprawia, że wiem, że mogę ci ufać. Mam też ochotę zaufać ci całym moim życiem i jednocześnie jestem gotowa za ciebie umrzeć. – Zmarszczyła brwi, bo trochę się zapomniała, że to jej pierwsze minuty w tej pracy i rozmawia ze swoją być może przyszłą szefową. –Nie wiem czy w coś takiego celujesz, ale coś takiego wychodzi! – Dodała szybko i naprawdę modliła się, żeby to była rozmowa off the records, która nie zaważy na jej dalszym zatrudnieniu tutaj.
-Dobra. Poradzę sobie ze wszystkim. Nikt się przede mną nie ukryje ze swoim brakiem higieny. Nieważne czy to będzie starsza kobieta czy kulturysta. Będę ścigać wszystkich o dezynfekowanie sprzętu! – Nie była pewna czy powinna tak rzeczywiście ludzi ścigać, ale będzie pilnowała, żeby wycierali po swoich spoconych dupskach i pleckach.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
To byłoby bardzo nieprofesjonalne, a Salma dokładała wszelkich starań, aby na taką nie wyjść. No i przede wszystkim: zawsze starała się po prostu traktować ludzi po ludzku, podchodząc do nich tak, jakby sama chciała, aby inny podchodzili do niej. Beznadziejną rzeczą, jej zdaniem, było zachowywanie się w sposób, którego samemu się nie chciało doświadczyć. A poniżający sposób przekazywania feedbacku czy jego zupełny brak, a jedynie odmowa na zasadzie bo nie były jej zdaniem okrutną rzeczą, która potem człowieka strasznie frustrowała.
No jasne, w każdym miejscu idzie się odnaleźć, jeśli ma się czas, żeby się przystosować i przygotować — pokiwała lekko głową, uśmiechając się do niej ciepło. — Ale cieszę się, że działasz. I nawet jeśli początkowo Cię to zaskoczyło, to wyglądasz jak ktoś całkiem zdeterminowany, żeby poukładać sobie to od nowa — być może była to ocena mocno na wyrost, bo nie miała do niej większych podstaw, ale jednak takie odnosiła wrażenie. A nawet jeśli na razie w znacznym stopniu były to tylko pozory, to wydawało jej się to warte docenienia.
Wojny fanów o szipy to zawsze ciekawa społecznie sprawa — zaśmiała się lekko, kręcąc głową, bo owszem, było to naprawdę niesamowite i przerażające jednocześnie, jak ludzie potrafili zaangażować się w fikcyjną relację i bronić swoich przekonań na jej temat. — Wydaje mi się, że zbiegło to się z moim pobytem w Afryce, a że jeździłam raczej po miejscach, gdzie dostęp do internetu i cywilizacji był ograniczony, to mogło mi to gdzieś umknąć — przyznała zgodnie z prawdą. Lubiła ten czas w swoim życiu, więc lubiła go wspominać całkiem. Nie po to, żeby się chwalić, jaką to dobrą osobą była i poświęcała się dla innych, bo to nie o to chodziło. Miała z tego dużo satysfakcji, więc korzyści nie były przecież tylko jednostronne. No i to dało jej pewność, że chce podróżować, a podróże z kolei doprowadził ją do tego miejsca. W którym miała siłownię i uczyła ludzi, głównie kobiety, walczyć i się bronić.
To zawsze jest trochę krępujące, nawet jak ktoś już chodził gdzieś indziej, ale przychodzi do nowego klubu i nagle wszyscy dziwnie na niego patrzą… — skrzywiła się lekko. — Dlatego zależy mi na tym, żebyśmy tutaj tego unikali w miarę możliwości i każdy czuł się zaopiekowany — może brzmiało to nieco sztampowo, ale trudno. Taka była jej misja w tym wszystkim i tak to widziała, jak na razie odnosiła wrażenie, że się to sprawdza. I chociaż daleka była do tego, aby spłacić dług u ojca, to jednak nie ponosiła jak na razie dodatkowych strat. Koszty owszem, ale tego była świadoma, nie da się nic zmienić niestety bez pieniędzy.
To chyba jedna z najmilszych rzeczy, jakie usłyszałam — przyznała z lekkim rozbawieniem, ale też odrobiną rozczulenia w głosie? Musiała przyznać, że energia i sama postawa życiowa Morgan oraz jej charakter bardzo do Salmy trafiał. — Nie wiem, czy na pewno w to celuję, ale podoba mi się — co miała kłamać, że nie. — Ale mam nadzieję, że żadna z nas nie będzie musiała poświęcać życia, bo myślę, że będzie nam się dobrze pracowało — a jak któraś umrze, to wiadomo, że będzie trudno to zrealizować. Czy trochę patrzyła na nią już jak na stałego członka kadry? Możliwe.
Chodź, pokażę Ci w takim razie wszystkie istotne miejsca, a potem zobaczymy, jak Ci się podoba — jak powiedziała, tak zrobiła i rzeczywiście zrobiły sobie małą wycieczkę, aby Morgan wiedziała mniej, więcej gdzie co się znajduje. Pomieszczenia w większości był opisane, ale wiadomo, że na początek człowiek nawet nie wie, gdzie czego szukać. A potem ustalił jeszcze jakieś szczegóły i Morgan dostała swój czas, aby się sprawdzić. Salma nie zamierzała jej patrzeć cały czas na ręce, tylko kontrolować z doskoku raczej, więc umówiły się po kilku godzinach na przerwę na lunch, gdzie sobie pogadają i omówią pierwszą połowę dnia.
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Pokiwał głową w odpowiedzi. –Moje opcje tutaj były naprawdę ograniczone. – Miała do wyboru, albo wziąć się w garść i walczyć o swoje życie, albo po prostu się poddać i ewentualnie albo umrzeć z głodu, albo przyspieszyć śmierć. Nie chciałaby zmarnować swojego życia na stoczenie się i życie na ulicy. Wolałaby nie żyć wcale. Nie powiedziała jednak o tym na głos, bo wiadomo, nie powinno się o takich rzeczach mówić w dzień próbny. Poza tym Morgan nie chciałaby niepotrzebnie alarmować Salmy, że być może zatrudnia kogoś z tendencją do myśli samobójczych. –Ale dziękuję za miłe słowa. Dobrze wiedzieć, że nie wyglądam jak siedem nieszczęść. – Wolała całej sytuacji nadać nieco żartobliwy ton. Nie chciała robić z siebie ofiary. Tym bardziej, że jednak jakoś już sobie radziła i była na dobrej drodze, żeby wyprostować swoje życie i w pełni nad nim zapanować.
-Jezu, tak! – Zaśmiała się, bo nigdy nawet przez myśl nie przeszłoby to, że będzie z przełożoną rozmawiać o wojnach shipów. –Miałaś jakiś ulubiony ship? – Zapytała ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. Sama Morgan na szczęście nie uczestniczyła w internetowych potyczkach, ale mogła wymienić kilka shipów, za które może by nie umarła, ale walczyłaby z trollami. –Wow. Byłaś w Afryce? – Nie wiedziała czego w sumie się spodziewała. Salma na pierwszy rzut oka wyglądała na osobę, która jest w stanie zaimponować każdemu, nie siląc się nawet na to, żeby komukolwiek zaimponować. Morgan chciałaby być taka wyluzowana i cool jak Salma. –Czym się tam zajmowałaś? – Naturalnie od razu gdzieś tam założyła, że Salma na bank pomagała ludziom w potrzebie, ale kto wie, może jeszcze zaskoczy ją czymś fajniejszym. Chociaż sama nie była w stanie wymyślić co było fajniejszego od pomagania ludziom.
Zaczęła też trochę myśleć o tym jak fajne musi być takie odcięcie się od cywilizacji. Jeszcze w celu robienia czegoś ważnego i fajnego. Ona tylko miała odcięcie się od telefonu jak ten jej się rozładował, a ona żyła na ulicy i po prostu nie miała jak powrócić do świata internetowego.
-Nie wiem jak można by to ugryźć, bo jednak się na tym nie znam, ale myślę, że jest to do zrobienia. Tak jak sklepy wprowadzają te godziny dla osób ze spektrum autyzmu. Byłoby ekstra widzieć, że są miejsca takie jak siłowania dla nieśmiałych, albo po prostu introwertyków. – Ona była jedyną córką swoich rodziców i mimo tego, że jej ojciec jest najgorszym ścierwem jakie chodziło po tej planecie to i tak znajdował pieniądze na to, żeby inwestować w swoją córkę i sponsorować jej indywidualne lekcje. Nie musiała się martwić o to, że ktoś ją będzie oceniał. Mimo wszystko pierwsze wejścia, na wspólne siłownie, były krępujące. A to przecież nie tak, że miała zerową kondycję. –Z mojej strony da się to zrobić. – Mogłaby być cichym bohaterem, który nie nosi peleryny. Ale jakby Salma jej pozwoliła to pewnie nosiłaby pelerynę. Chociaż nie byłoby to zbyt bezpieczne w takim miejscu.
-Cieszę się, że mogłam się do tego przyczynić. – Ukłoniła się w sposób iście rycerski. Kobiety zdecydowanie za rzadko się komplementowały. Zwłaszcza jak były sobie nieznajome, bo przyjaciółki to wiadomo, że wiecznie rzucają w siebie komplementami i miłością. Świat był wystarczająco posrany i Morgan nie chciała dokładać. Zdecydowanie wolała mówić ludziom pozytywne rzeczy i widzieć uśmiechy na twarzach nic pluć jadem. –Też mam taką nadzieję. Wolałabym zobaczyć jak rozwinie się ta współpraca niż za szybko zejść z tego świata. Ale w razie co… możesz na mnie liczyć. – Nawet chciała poklepać Salmę po ramieniu, ale w połowie unoszenia ręki dotarło do niej, że znowu wykona jakiś dziwny gest. Nie była raczej dotykalska, a teraz nie mogła zapanować nad dłońmi.
-Jasne. – Zasalutowała, a później przy boku Salmy kontynuowała wycieczkę po całej siłowni. Była zaskoczona tym jakie zaplecze ma siłownia. Człowiek chodził na siłownie, ale nie myślał o tym co jest w pomieszczeniach dostępnych tylko dla personelu, albo ile salek do różnego przeznaczenia znajduje się na terenie budynku. Miała całkiem dobrą orientację w terenie więc dosyć szybko załapała rozkład pomieszczeń. Kontynuowaniem swojego dnia próbnego była nieco zestresowana, ale ostatecznie wyszła na salę. Początkowo zajęła się ogarnięciem sprzętu. Nie sprawdzała oczywiście czy każda maszyna jest zdatna do użytku, ale upewniła się, że wszystkie hantle są na swoim miejscu. Sprawdziła też pojemniki z płynem do dezynfekcji. Jeżeli jakieś wymagały uzupełnienia to oczywiście to zrobiła, pouzupełniała też ręczniki jednorazowe do wycierania sprzętu. Jeżeli ludzie będą mieli dostęp do środków to pewnie częściej i chętniej będą z nich korzystać. Z czasem jak zaczęli przychodzić ludzie to starała się podejść do każdego. Przedstawiała się i oferowała swoją pomoc, albo ewentualnie informowała, gdzie można ją znaleźć w razie gdyby ktoś czegoś chciał. Jeżeli ktoś decydował się na jej asystę to skupiała się na potrzebach tej osoby, wyjaśniała co potrzeba i zostawała dłużej, żeby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Stałym bywalcom, którzy wiedzieli co robią po prostu się przedstawiała i spędzała z nimi chwilę żartując, albo rozmawiając o tematach związanych z siłownią. Starała się budować przyjazną i domową atmosferę, o której wspominała Salma.
Chwilę przed umówionym lunchem poszła do szatni skąd wzięła swoje jedzenie. Miała nadzieję, że jej sałatka nie ucierpiała przez tyle godzin w szatni. Zupełnie o niej zapomniała jak zostawiała plecak w szatni. Skierowała się do pokoju socjalnego, w którym już była Salma. –Mam nadzieję, że się nie spóźniłam. – Zerknęła na zegarek na ścianie. Nie chciałaby, żeby Salma na nią czekała. Postawiła swój pojemnik na stole, a sama podeszła do zlewu, żeby umyć ręce. –Ludzie są dzisiaj chyba wyjątkowo mili. – Powiedziała wycierając ręce w papierowy ręcznik i siadając przy stole. –Dostałam nawet wizytówkę od… – Nie pamiętała, więc wyjęła wizytówkę, którą wcześniej ukryła w staniku i zerknęła na nią. –… od księgowego. Wow. Kto by pomyślał. – Parsknęła i odłożyła ją na stół.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
To, że nie chciała zmarnować swojego życia było tutaj kluczowe w tym, że dokonała takiego, a nie innego wyboru i jednak próbowała zrobić ze sobą coś sensownego, zamiast siedzieć i płakać. Taka opcja była oczywiście do wykorzystania, jednak należało mieć w tym umiar i wiedzieć, kiedy już naprawdę trzeba się ogarnąć, aby nie zabrnąć w tej rozpaczy i rezygnacji zbyt daleko, żeby w ogóle móc zacząć robić cokolwiek. A ona naprawdę wyglądała, jak ktoś, kto ogarnia swoje sprawy. I ma w sobie sporo samozaparcia do tego, aby iść dalej, a nie cofać się lub stać w miejscu.
Tylko Pam i Jim z The Offce i April i Andy z Parks and Recreation — przyznała po chwili namysłu, lekko rozbawiona. To chyba nie były szipy, które były atakowane przez trolli. Chyba. Miała taką nadzieję, bo przecież tylko głupi by negował ich istnienie…
Najbardziej banalne i oklepane rzeczy, które robi się na misji w Afryce — w jej głowie nie było to aż takie wow. To znaczy była z tego dumna i naprawdę dało jej to dużo satysfakcji, ale jednak przebywała z ludźmi, którzy robili to samo przez tyle czasu, że trochę patrzyła na to jak na coś.. Normalnego. — Budowaliśmy domy, pomagaliśmy w budowie studni i uczyliśmy dzieci angielskiego — czasami trzeba było robić wszystko na raz, a czasami dochodził jakieś kwestie związane z opatrywaniem ran i zdrowiem mieszkańców, którzy nie mogli liczyć na inną opiekę medyczną niż wolontariusze, których raczej brakowało, niż było za dużo.
Hmm… To prawda, to naprawdę ciekawy trop i kierunek — pokiwała głową z uznaniem, a w oczach widoczne było nawet podekscytowanie, bo uważała, że to świetny pomysł, który być może wymagał dużego zaangażowania i nakładu pracy, ale rzeczywiście, było to do zrobienia. Będzie musiała to przemyśleć i nawet pamiętała, aby zapisać to w swoim kalendarzu, gdy już z Morgan się rozstały, każda do swoich obowiązków. Na razie nie miała czasu się skupić nad tym pomysłem, ale podkreśliła go trzy (!) razy, więc na pewno będzie o tym pamiętać. Na razie jednak ogarnęła podpisanie jakichś faktur i sprawdziła zamówienia, sprawdziła grafik na przyszły tydzień, czy na pewno wszystkie zajęcia są obstawione i zrobiła jeszcze kilka albo kilkanaście innych rzeczy, które nie mogł czekać. Zerknęła też kilka razy na to, jak Morgan sobie radzi, ale nie miała żadnych zastrzeżeń (i pewnie inne osoby na siłowni, które wiedziały, że jest nowa i na razie próbnie też). A gdy już wszystko, co najistotniejsze miała załatwione, zabrała swoje jedzenie, kalendarz i udała się do socjalnego, aby jeszcze zerknąć na swój harmonogram na ten i następny dzień i w razie czego uzupełnić jakieś luki lub wykreślić to, co już udało jej się załatwić, w oczekiwaniu na Morgan.
Absolutnie nie, zresztą poza godzinami zajęć, które prowadzimy, podchodzimy tu raczej elastycznie do kwestii czasu. Przerw również, bo nikt nie krzywi się, gdy ktoś posiedzi trochę dłużej na lunchu, jeśli prawie nikogo nie ma na siłowni — dla niej było to całkiem logiczne, nie o to chodziło, aby stać nad kimś z batem albo ze stoperem. Chyba, że ktoś chciał pobić rekord na bieżni albo rowerku. Albo robili sobie jakieś wewnętrzne zawody, kto szybciej wymienia baniak z wodą.
Cieszy mnie to — uśmiechnęła się promiennie. — Szczególnie że widziałam, jak Maurice wchodził na salę, a jemu zdarza się być złośliwą marudą — było to pół żartem, pół serio, ale jej zajęło trochę czasu, aby przełamać lody z mężczyzną, który początkowo zdawał się być opryskliwy nieco i odnosiła wrażenie, że patrzył na nią z wyższością. Wcale nie dlatego, że była mała.
Siłownia to świetne miejsce do nawiązywania znajomości i niektóre naprawdę bywają przydatne — zaśmiała się, zerkając na wizytówkę, którą odłożyła na stół. — Bardziej niż księgowy — wątpiła, aby akurat to było jej potrzebne w tym momencie życia, ale jeśli się myliła, to tym lepiej dla Morgan, że taki cenny kontakt udało jej się złapać.
Och, zapomniałam Ci powiedzieć, że jedzenie możesz trzymać tutaj w lodówce, czy przeżyło w szafce? — zapytała, gdy jej uwagę przykuło pudełko dziewczyny, w którym zapewne miała swój lunch. — Owoce też są oczywiście dla wszystkich, a jak masz jakieś życzenia, to można zgłaszać je Maddie na recepcji, stara się je brać pod uwagę — dodała, bo w sumie było to istotne. Owocowe czwartki były oklepane, ale jednak w ich pracy witaminy i naturalny cukier z owoców były dość przydatne.
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Zmrużyła oczy i przez chwilę przyglądała się Salmie podejrzliwie.
-To są bardzo bezpieczne shipy, wiesz o tym? – Zapytała nadal mrużąc oczy, ale zaraz się uśmiechnęła. Lepiej bezproblemowe shipy niż jakby miała wyskoczyć z czymś kontrowersyjnym. Na przykład Kylo i Rey. Chociaż z tego co ostatnio widziała to ludzie znaleźli nawet powód, żeby przyjebać się do Jima i Pam robiąc z Jima toksycznego typa. Chociaż prawda jest też taka, że w dzisiejszych czasach ludzie znajdą powód, żeby kogokolwiek nazwać toksycznym. Obecne wojny shipów nie są takie jak te sprzed kilku lat. Masakra.
-Może i banalne i oklepane, ale jednak dla nich niezbędne i potrzebne. – Morgan zawsze imponowali ludzie, którzy poświęcali swój czas, żeby zajmować się czymś takim. Zwłaszcza wybierając się do Afryki, która no niekoniecznie była bezpieczna. Ona sama nigdy jakoś nie pomyślała o tym, żeby zajmować się czymś takim. A szkoda, bo przynajmniej miałaby powód, żeby wyjechać z rodzinnego miasta i po prostu zostawić swoich rodziców. Życie jednak zadecydowało inaczej i to rodzice zostawili ją. Kto wie, może jej matka okaże się być dobrą osobą i może wyjechała do Afryki budować studnie czy coś. Morgan szczerze w to wątpiła, ale jeszcze miała odrobinę nadziei, że jej matka była normalna. –Długo tam byłaś? – Zainteresowała się jeszcze.
-Uff. To dobrze wiedzieć. Trochę słabo jakby ktoś jednak kontrolował jak za długo się chodzi do łazienki. – Dobrze, że to nie te czasy, gdzie każdym wyjściem musiała się wybijać i później tłumaczyć dlaczego dwa razy sikała przez 3 minuty, a 3 razy przez 7. Byłby przypał. Chociaż takie czasy nadal istnieją, pracowałam w takim korpo, hehe.
-To dobrze, że to mówisz. Jak na pierwsze wrażenie to pomyślałam, że przyjemny z niego człowiek. Przeżyłabym poważne zdziwienie jakbym trafiła na nastrój marudy. – Byłoby jej pewnie przykro i szybko zaczęłaby się obwiniać. Rozkminiałaby co zrobiła źle, że przez nią Maurice jest w złym humorze. Nie pomyślałaby, że typ po prostu taki jest.
-Może wyglądałam mu na biedną i od razu zgadł, że przyda mi się wsparcie w zorganizowaniu moich wydatków. – Dobra, nie była pewna czy księgowy byłby w stanie pomóc z czymś takim, ale wolała tą wersję. Nie chciała wierzyć, że to był jakiś chwyt na podryw i teraz ten biedny księgowy oczekiwał od niej jakiegoś telefonu, albo chociaż wiadomości. Raczej się to nie wydarzy. No chyba, że naprawdę będzie potrzebowała wsparcia księgowego.
-Spoko. Możliwe, że mówiłaś, ale ze stresu zapomniałam, że w ogóle mam jakieś jedzenie. Niby przygotowałam, ale od rana już myślałam o tym, że na bank nie będę miała czasu, żeby cokolwiek zjeść. – Dopiero teraz jak usiadła to poczuła, że jest głodna. Nie miała tam żadnego mięsa, więc warzywa raczej sobie poradziły. Tym bardziej, że to nie tak, że w szatni było jakoś upalnie. Otworzyła pudełko i przez chwilę obserwowała zawartość upewniając się, że nic tam nie chodzi, albo nie rośnie. –Przeżyło. – Oznajmiła i zabrała się za jedzenie. –Okej. Dzięki. – Wzrokiem zlokalizowała owoce, o których wspomniała Salma.
-Nie wiem jak to działa i w sumie kiedy się ewentualnie czegokolwiek dowiem, ale jest coś jeszcze co mogę zrobić czy raczej do końca dnia kontynuować to co robiłam teraz? – Wolała podpytać, bo nie chciała żadnych niedomówień. Nie chciała też sytuacji, gdzie ona będzie się socjalizowała z członkami siłowni, żeby czuli się tutaj lepiej, a okaże się, że miała robić coś innego.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zaśmiała się wesoło na jej minę i komentarz odnośnie tego, jakie szipy był w jej życiu najistotniejsze, bo jednak było w tym dużo prawdy.
Najwyraźniej w czymś w życiu muszę postawić na bezpieczną opcję — przyznała, zgadzając się z nią, ale nic innego jej w tym momencie nie przychodziło sensownego do głowy, więc chyba należało uznać, że nie była wystarczająco wierną fanką żadnej serialowej czy książkowej pary. Żaden oficjalny fandom by jej nie uznał, skoro tak, ale trudno, będzie z tym żyć. Kylo i Rey to coś, co zdecydowanie ją przerastało i nie potrafiła się odnaleźć w najnowszej trylogii SW, więc niestety, zero kontrowersji w tym temacie.
To prawda, nie brakuje tam tego typu wyzwań — nawet poczuła lekkie ukłucie gdzieś w środku, że gdy postanowiła zakończyć swoją podróż w głąb siebie, czy cholera wie, jak to inaczej nazwać, nie rozważała nawet przez chwilę, żeby wrócić na jakąś misję i poświęcić się innym. Ale mimo wszystko wydawało jej się (i liczyła mocno, że wcale się nie oszukuje w tej kwestii), że tutaj też mogła zrobić sporo dobrego, chociażby przez prowadzenie darmowych zajęć z samoobrony dla kobiet w różnym wieku, co próbowała aktualnie wprowadzić w życie. — Prawie trzy lata, ale krążyłam po różnych miejscach, gdzie akurat byli najbardziej potrzebni wolontariusze — nie była jedną z tych osób, które planowały zostać tam na stałe, więc było to dla niej całkiem łatwe i naturalne.
Mam nadzieję, że to się nie zdarzy, Maddie próbowała go nawet wyswatać z jedną z klientek, żeby było im lepiej w życiu — nie była co prawda sama fanką takich zagrań i na pewno mocno i głośno sprzeciwiała się mówieniu, że człowiek potrzebuje kogoś do pary i miłości typowo romantycznej, żeby być szczęśliwym, ale nie wtrącała się w to specjalnie, bo przecież nikt nikogo do niczego nie zmuszał.
Mam nadzieję, że jeśli tak, to robi to profesjonalnie, a nie podrzuca ludziom kursy na YT i swojego instagrama, gdzie motywuje ludzi do tego, żeby wcześniej wstawali i więcej pracowali — podobno jak coś się sprzedaje, to warto z tego korzystać, ale takie wykorzystywanie naiwności i często desperacji ludzi, którzy szukali bardzo intensywnie rozwiązań na swoje problemy finansowe było okrutne i niestety częste. I to nie tylko wśród ludzi, którzy uważali się za guru motywacji i zarabiania, wśród trenerów personalnych coraz częściej też widywała takich, którzy ponad profesjonalny i zrównoważony trening stawiali coachingowe farmazony.
Na razie wszystko jest jak najbardziej w porządku, ja nie mam żadnych zastrzeżeń, Maddie też wspominała mi, że świetnie sobie radzisz — zapewniła ją, bo nie chciała jej w żaden sposób trzymać w niepewności, czy coś takiego. — A co dalej, to trochę zależy — przyznała, biorąc sporego łyka swojej wody z bidonu, który miała obok jedzenia. — Mam teraz zajęcia z bardzo podstawową grupą z kick-boxingu, więc jeśli masz ochotę, to możesz mi towarzyszyć — zaproponowała. — nie masz uprawnień, więc samodzielnie zajęć nie możesz prowadzić na razie, ale jeśli miałaś kontakt z tym sportem, to na pewno sobie poradzisz z drobnym korygowaniem pozycji i ustawienia u uczestniczek — dodała, wyjaśniając jej pokrótce, na czym mniej więcej miałoby to polegać. — Ale nie chcę też Cię rzucać na głęboką wodę tak od razu, jeśli nie czujesz się gotowa — dodała od razu, bo uważała, że jednak warto zadbać o komfort jednej i drugiej strony. Morgan wydawała jej się jednak dość otwarta i raczej odniosła wrażenie, że chce się zaangażować rzeczywiście, więc nie chciała, aby się nudziła.

morgan adler
ODPOWIEDZ