You remind me of my past self
: 26 paź 2023, 11:24
Podobno osobie uzależnionej nie da się pomóc, jeżeli ona sama nie chce tej pomocy przyjąć. Kiedy Thomas, brat Luke’a, zawoził go na odwyk nr 1, młody Winfield zdecydowanie nie chciał pomocy. Cała trasa do ośrodka odwykowego była drogą przez piekło, bo z Luke’e zaczęło schodzić całe gówno, jakie wziął poprzedniego dnia. Dopiero po licznych obietnicach, że jeśli będzie naprawdę źle, to Tom po niego przyjedzie, Luke poprosił o kontynuowanie ‘wycieczki’. Na odwyk nr 2 zgłosił się z kolei sam. Miało to miejsce niedługo po tym, jak jego dziewczyna, Erin, zmarła od udławienia się własnymi wymiocinami, po tym jak wstrzyknęła sobie końską dawkę heroiny aby odreagować kłótnię z Winfieldem. Luke stanął wtedy przed wyborem – albo podda się i wkrótce dołączy do swojej laski, albo zawalczy o siebie i przynajmniej spróbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Czy mu się udało? Poniekąd tak. Dalej podejmował głupie decyzje i rzadko kiedy zachowywał się rozsądnie, ale przynajmniej robił to wszystko na trzeźwo. Nie mógł już zrzucić winy za swoje błędy na dragi – musiał sam wziąć za nie odpowiedzialność. I tak samo jak wiedział, że sumą jego zachowań było odejście od niego dziewczyny, którą obdarzył uczuciem, tak miał świadomość że skutkiem chwili słabości z tym, co trzymał w schowku w aucie, będzie jego kolejny upadek.
Dwa gramy koksu kupił jakieś dwa tygodnie temu. Był przebodźcowany ostatnimi wydarzeniami z jego życia – ucieczką bez słowa Cami, która zostawiła go nagle tuż po ich niespodziewanej podróży po Europie, chwilową utratą pracy, która z kolei przełożyła się na brak możliwości uregulowania czynszu i rachunków za czas ich nieobecności, aż w końcu spotkaniem z tajemniczą kobietą, co do której miał dziwne przeczucie, że niedługo ponownie się spotkają. W tamtej chwili nie wiedział oczywiście, że była ona jego biologiczną matką, ale niepokój towarzyszący mu po tej rozmowie sprawił, że zgłosił się do kogo trzeba i kupił towar. Daleko nie musiał szukać, w końcu pracował w Shadow.
Ostatnio wieczory zazwyczaj spędzał w domu, z (również porzuconymi przez Cami) psem i kotem. Czasami pił w samotności, a czasami po prostu gapił się bezmyślnie w sufit. Dziś wyjątkowo dał się wyciągnąć kumplom do Rudd’sa. Stojąc w kolejce do baru zauważył kątem oka znajomą twarz. Przeprosił paru kolesi okupujących bar i po chwili stał już przed Milą odbierającą od barmana piwo.
– Siema. Kopę lat – stwierdził, tarasując jej przejście, kiedy ta chciała go wyminąć. – Daj spokój, chyba możemy się tylko przywitać i odbębnić głupi small talk – dodał, nie zamierzając odpuścić tak łatwo. Był trochę dziabnięty, więc pozwolił sobie na taką zaczepkę. Ale też nie zamierzał zmuszać jej do niczego – jeśli każe mu się odpierdolić, to się odpierdoli.
Dwa gramy koksu kupił jakieś dwa tygodnie temu. Był przebodźcowany ostatnimi wydarzeniami z jego życia – ucieczką bez słowa Cami, która zostawiła go nagle tuż po ich niespodziewanej podróży po Europie, chwilową utratą pracy, która z kolei przełożyła się na brak możliwości uregulowania czynszu i rachunków za czas ich nieobecności, aż w końcu spotkaniem z tajemniczą kobietą, co do której miał dziwne przeczucie, że niedługo ponownie się spotkają. W tamtej chwili nie wiedział oczywiście, że była ona jego biologiczną matką, ale niepokój towarzyszący mu po tej rozmowie sprawił, że zgłosił się do kogo trzeba i kupił towar. Daleko nie musiał szukać, w końcu pracował w Shadow.
Ostatnio wieczory zazwyczaj spędzał w domu, z (również porzuconymi przez Cami) psem i kotem. Czasami pił w samotności, a czasami po prostu gapił się bezmyślnie w sufit. Dziś wyjątkowo dał się wyciągnąć kumplom do Rudd’sa. Stojąc w kolejce do baru zauważył kątem oka znajomą twarz. Przeprosił paru kolesi okupujących bar i po chwili stał już przed Milą odbierającą od barmana piwo.
– Siema. Kopę lat – stwierdził, tarasując jej przejście, kiedy ta chciała go wyminąć. – Daj spokój, chyba możemy się tylko przywitać i odbębnić głupi small talk – dodał, nie zamierzając odpuścić tak łatwo. Był trochę dziabnięty, więc pozwolił sobie na taką zaczepkę. Ale też nie zamierzał zmuszać jej do niczego – jeśli każe mu się odpierdolić, to się odpierdoli.