#2
Pytanie zaś czy informacja o ciąży zmieniła coś w życiu Sophie, można sobie darować, bo odpowiedź chyba była oczywista. Natomiast już fakt, jak tą informację przyjął Oliver, to już była odrębna kwestia. Zdecydowanie zaskoczył ją, bo jednak spodziewała się bardziej... gwałtownej jeśli tak to można ująć, reakcji. On natomiast przyjął to z takim spokojem. A to było dla niej tak ogromnym wsparciem - zapewnienie, że jakoś to będzie, przekonanie, że nie zamierzał się z tego wymiksować i utwierdzenie w przekonaniu, że mogła liczyć na niego, cokolwiek by się nie działo. Naprawdę wiele jej to dało. Tak naprawdę sama też wciąż nie zastanawiała się nad tym, jak to tak właściwie miałoby wyglądać, to wspólne wychowywanie dziecka, ale żyła w przekonaniu, że jakoś sobie poradzą. A przecież mieli jeszcze trochę czasu, żeby to przegadać, prawda?
Ale umówmy się - nawet jeśli cokolwiek wcześniej by ustalili, nawet gdyby umówili się, że próbują jakiegoś związku, cokolwiek, Sophie nie zabroniłaby Oliverowi imprezować. Gdyby tylko próbowała, wyszłaby na największą hipokrytkę w Lorne Bay, prawdopodobnie. Bo przecież sama lubiła wyskoczyć sobie na imprezę od czasu do czasu, więc kim ona była, żeby zabraniać tego komuś innemu? Dopóki by nie zaniedbywał jej, a w późniejszej przyszłości dziecka, to śmiało mógł sobie od czasu, do czasu na imprezę wyskoczyć, nie?
Problem w tym, że dzisiejszego wieczoru Sophie nie miała w ogóle nastroju na imprezowanie. Najchętniej zostałaby w domu i spędziła czas w samotności, przed telewizorem. I w zasadzie taki miała plan, które pokrzyżowały jej koleżanki, które uparły się, że tyle czasu się wymigiwała, że dzisiaj nie ma nic do gadania - ma się odwalić w ładną kieckę i do klubu! I jakby nie było, nie dało się nie przyznać im racji, rzeczywiście Remington ostatnie dwa miesiące unikała ich towarzystwa jak mogła i migała się od imprez za każdym razem. Ale miała swój powód... sęk w tym, że nie miała ochoty im go zdradzać. O jej ciąży na razie wiedzieli naprawdę nieliczni i to Sophie odpowiadało. Nie chciała się tym chwalić na prawo i lewo. Jeszcze nie. Ponadto, znając dziewczyny, obawiała się, że mogły jej zwyczajnie w świecie nie uwierzyć, zakładając, że to tylko jakaś głupia wymówka.
Nie bawiła się więc wcale dobrze. Ten wieczór był wręcz męczarnią dla niej. Bo przecież nie mogła tak po prostu udawać, że bawi się dobrze. Musiała jednak też kombinować na prawo i lewo, by dziewczyny nie zorientowały się, że nie piła alkoholu (chociaż akurat na niego to miała wieeelką ochotę... ale dzielnie z tym walczyła!) - więc to ona co chwilę chodziła do baru po drinki, by móc zamawiać sobie takie bezalkoholowe (ignorując wielce zdziwione spojrzenia barmanów), a jeśli już ktoś wetknął jej w rękę pełnoprawnego drinka, musiała znaleźć dyskretny sposób by się do pozbyć (chociaż naprawdę korciło, by go wypić!), zwykle wtedy pod nieuwagę towarzyszek podlewała pobliskie kwiatki, albo wymykała się do toalety. Naprawdę wcale nie bawiły jej te gierki, chociaż ku jej zadowoleniu, im robiło się później i im więcej alkoholu krążyło w żyłach jej koleżanek, tym było jej łatwiej, bo czujność dziewczyn była zwyczajnie bardziej uśpiona. Ale na pewno nie był to jeszcze moment, gdy było im już wszystko jedno i pozwoliłyby Sophie wymknąć się do domu.
Nie sądziła, że było jeszcze coś, co mogłoby popsuć jej humor jeszcze bardziej. Jak się okazało jednak, zawsze może być gorzej. A przekonała się o tym w momencie, gdy nagle ujrzała niedaleko baru znajomą twarz. I ba! Może i na widok samego Olivera, to by się nawet uśmiechnęła, ale już fakt, że tuż przy nim jakaś laska ewidentnie śliniła się na jego widok, już skutecznie jej to uniemożliwił. Zwłaszcza, że ten wcale nie wyglądał na niezadowolonego z obecności owej
piękności.
-
Hej, wszystko okej? - nagle z zamyślenia wyrwała ją jedna z koleżanek, która prawdopodobnie dostrzegła to, jak Soph znieruchomiała nagle, ściskając w ręce szklankę z drinkiem tak mocno, że jej knykcie pobladły.
-
Tak, tak... muszę do toalety - stwierdziła, wstając gwałtownie i faktycznie szybko skierowała swoje kroki w stronę toalet. Musiała ochłonąć, zdecydowanie.
Oliver Monroe