zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#5

Powiedzieć, że Gale czuła się w tym momencie podle, to jak nic nie powiedzieć. Ona czuła się niczym wrak człowieka, a fakt, że była zmuszona znów tu wrócić, nie pomagał. Minęło jakieś półtora roku kiedy ostatnio przyjechała tu z podkulonym ogonem, a rok, od kiedy zdecydowała jednak posłuchać tatusia i wrócić do Sydney na studia. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo to zniszczy córkę i do czego doprowadzi ta decyzja... Ale nie mogła mieć pretensji do niego, w końcu, mimo iż rzeczywiście bardzo na to naciskał, to ostatecznie była jej decyzja. I to ona musiała borykać się z jej konsekwencjami. Problem jednak w tym, że właściwie to od dłuższego czasu zaczęło ją przerastać. Ciężko było się przyznać, że potrzebowała pomocy. Dlatego nie próbowała jej szukać u matki (zwłaszcza, jak przypomniała sobie ostatni raz, gdy się do niej zwróciła - czyli właśnie ten rok temu, gdy dowiedziała się o ciąży).
Trudno było dziewczynie stwierdzić, co tak naprawdę skłoniło ją do ucieczki, bo inaczej tego nie można było nazwać. Przecież nie był to pierwszy raz, kiedy jej ukochany podniósł na nią rękę... Ale kiedyś w końcu musiał być ten ostatni, prawda?
No ale może od początku! Bo przecież wszystko miało być tak cudownie - po tej półrocznej przerwie w końcu wróciła do Sydney i wznowiła studiowanie. Cała afera po prostu ucichła pod jej nieobecność i początkowo jakoś to się układało. Skupiła się głównie na nauce. I szkoda tylko, że tak nie mogło zostać, a w jej życiu znów pojawił się on - dawny ukochany, przez którego wylądowała w Lorne Bay za pierwszym razem. Tak przepraszał, tak ją zapewniał, że żałuje, że nie wiedział, dlaczego zrobił to co zrobił, tak się starał, żeby znów zdobyć jej serducho, tak obiecywał, że się zmienił. I w końcu naiwna Gale postanowiła mu po prostu wybaczyć i do niego wrócić. I to była prawdopodobnie najgorsza decyzja w jej życiu. Bo owszem, może i chłopak się zmienił, ale na gorsze. I dość szybko Gale się o tym przekonała. Był chorobliwie zazdrosny, robił jej awantury praktycznie o wszystko, do tego stopnia, że dziewczyna w pewnym momencie bała się nawet wychodzić na zajęcia na uniwerku. Udawanie przed bliskimi, że wszystko jest w porządku opanowała do perfekcji. Dlatego nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak. Mimo, że dziewczyna wychodziła z domu tylko w obecności swojego chłopaka i coraz częściej opuszczała zajęcia, co ostatecznie doprowadziło do tego, iż totalnie zawaliła semestr. I może to jeszcze nie koniec świata, prawda? Zawsze można jeszcze się odkuć... cóż, pewnie. Ale nie w przypadku, gdy tkwi się w związku z przemocowcem, który zamiast wsparcia, zaczął się wyżywać na Gale - bo była głupia, jak mogła do tego doprowadzić, że przynosi jej wstyd... Ostatecznie wszystko to doprowadziło, że została wykreślona z listy studentów. To niestety wciąż nie było tym zapalnikiem, kiedy w końcu postanowiła pod nieobecność chłopaka spakować najpotrzebniejsze rzeczy i po prostu wyjechać. Od tamtego czasu minęło bowiem parę miesięcy.
Najważniejsze jednak, że w końcu to zrobiła. I znów, dokładnie tak jak te półtora roku temu, podjechała pod farmę ojca, ze ściśniętym żołądkiem i walącym sercem. Totalnie straciła poczucie czasu, więc nie miała pojęcia jak długo tak stała pod domem, totalnie bez ruchu, ze spojrzeniem wbitym w drzwi wejściowe i z mętlikiem w głowie, no bo co ona powie ojcu? Tak mówiąc szczerze, to miała nadzieję, że to nie jego zastanie na farmie jako pierwszego. Tak bardzo chciałaby zobaczyć się z Mitchem, wyściskać go... ale przecież znów przyjechała bez zapowiedzi. Skąd miała wiedzieć, czy zastanie aktualnie w domu kogokolwiek?

Mitchell Thompson
Aiden Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Szczerze mówiąc, Mitch nie za bardzo pamiętał okres, w którym Gale była tu z nim w Lorne Bay. Był wtedy świeżo po detoksie, wciąż na głodzie, pozostawiony trochę sam sobie bez pomocy specjalistów, bo przecież dość szybko olał terapię grupową, w której nie widział sensu. Całkiem słusznie, zresztą. Był wrakiem człowieka przygniecionym do dna przez depresję. Właściwie prawie wtedy nie rozmawiali, a większość czasu Mitch spędzał zamknięty w swoim pokoju. Chyba nawet nie zarejestrował momentu, w którym Gale wyjechała, bo wtedy już znowu ćpał. Dziś było mu przykro, że tak ją potraktował i totalnie olał, ale wtedy problemy siostry były dla niego sprawą drugorzędną. A może i trzecio… Na pewno gdzieś na końcu listy spraw ważnych.

Dziś był zupełnie innym człowiekiem. Przede wszystkim był zdrowy i czysty, dobrze wyglądał i przytył parę ładnych kilogramów. Gdyby ojciec przycisnął go wtedy w Sydney i zmusił do odwyku wszystko wyglądałoby dziś inaczej. Możliwe, że wróciłby wtedy z Gale i nie dopuścił, by wróciła do tego potwora. Ale wtedy nie poznałby Vermonta. Jak teraz wyglądałoby jego życie? Czy zdobyłby w ośrodku innego przyjaciela? Jeśli tak, czy przyjechałby tu za nim? A może Mitch by wyjechał? A jeśli nie, to czy odwyk miałby sens i przyniósł oczekiwane skutki? Przecież Mitch zaczął współpracę z terapętami dopiero po tych prywatnych nocnych sesjach w pokoju, gdzie całymi nocami rozmawiał z Jethro o swoich problemach, jednocześnie stając się także jego powiernikiem. Obaj się napędzali, byli swoim wsparciem i siłą, i obaj nie poszliby dalej bez swojej pomocy. Byli dla siebie stworzeni i to nie przypadek, że los pchnął ich na ten sam tor. Dobrze, że w końcu to dostrzegli. Ostatnie wspólne tygodnie chyba dopełniły terapię. Już dawno Mitchell nie był tak radosny i uśmiechnięty, zupełnie jakby narodził się na nowo. Nawet Aiden musiał to dostrzec. skoro zdecydował się w końcu zaufać mu na tyle, by wyjechać na weekend. Na wyjazd integracyjny. Ze szpitala.
Bullshit.
Mitch nie był aż tak głupi i umiał łączyć kropki trochę lepiej od ojca. Domyślał się, że starszy Thompson integrował się pewnie z jakąś pielęgniarką. I to nie pierwszy raz, bo zauważył, że zdarzało mu się nie wracać na noc i nie było to powiązane z grafikiem dyżurów. Szczerze? Odkąd Mitch spotykał się z Jethro, to jakoś mniej mu to przeszkadzało. No przynajmniej dopóki ojciec nie ogłosi radośnie, że planuje ślub. I dzieci.
W każdym razie postanowił skorzystać z wolnej chaty i zaprosić Jethro na obiecaną wieki temu kolację rewanżową. Sam miał dziś wolne, więc od rana przygotowywał się na tę randkę. Wysprzątał cały dom, bo Jet jeszcze nie miał okazji być na farmie i chciał zrobić dobre wrażenie. Nie żeby było brudno, bo dość pedantycznie dbał o czystość, ale dziś można było wręcz jeść z podłogi. Potem odnalazł w sprezentowanej przez Vermonta książce odpowiedni przepis i pojechał do sklepu na rowerze kupić brakujące składniki. Nie było go pewnie jakąś godzinę, albo dwie, i to wtedy właśnie Gale stanęła na progu.
Dostrzegł ją już będąc u bramy, ale do końca nie miał pewności, czy to na pewno ona. Szybko więc poprowadził rower w jej stronę, a gdy już się upewnił, puścił go i podbiegł do siostry, żeby ją uściskać. Co tam, że rower upadł, a z kosza wypadła część zakupów. Co tam, że jajka prawdopodobnie się potłukły. Brzdęku tłuczonego wina nie słyszał, więc może uda się coś jeszcze uratować. Ale nie to było teraz najważniejsze.
- Gale! - objął ją mocno jakby nie widzieli się ze sto lat. - Co za niespodzianka! Nic nie mówiłaś!
Odsunął się powoli wciąż trzymając ją za ramiona na wyciągnięcie rąk, jakby chciał ją sobie obejrzeć, napatrzeć się… W końcu tak dawno jej nie widział. Uśmiech nieco zszedł mu z twarzy.
- Wszystko okay? - zapytał niepewnie. Nie wyglądało okay. Był jej bratem, czuł takie rzeczy przez skórę.


Gale Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gale za to pamiętała tamten okres bardzo dobrze. I nie raz pluła sobie w brodę, że postanowiła jednak posłuchać ojca i wyjechać ponownie. Bo przecież ostatecznie to jej się tu podobało. Poznała parę naprawdę w porządku ludzi, z którymi w miarę możliwości starała się utrzymywać kontakt po powrocie do Sydney. Aczkolwiek jeśli chodzi o obecność Mitchella w tamtym czasie, to cóż, tu sprawa się jednak komplikowała. Bo mimo, że pojawił się w Lorne zaraz po niej, to jednak powiedziałaby, że praktycznie był wiecznie nieobecny. Bo nawet jeśli był, to był na głodzie, czy nawet naćpany... no nie były to najlepsze wspomnienia z Lorne Bay, zdecydowanie. Ale nie zamierzała mu tego teraz wyrzucać. I chociaż wciąż wielu rzeczy nie rozumiała, to wybaczyła mu wszystko. I cieszyła się bardzo, że znów miała brata, do którego mogła w każdej chwili napisać, czy zadzwonić. Szkoda, że tym razem, przez ostatnie parę miesięcy, to ona nie bardzo chciała z tej możliwości korzystać.
To nie tak, że nie odzywała się w ogóle. Obawiała się, że gdyby przestała odzywać się w ogóle (chociaż głupi sms na odczepnego, czy odebranie telefonu, by zapewnić, że zadzwoni później, co ostatecznie nie następowało, a co tłumaczyła następnym razem gdy brat czy ojciec zadzwonił, natłokiem nauki i obowiązków) w końcu ktoś by się tam do niej do Sydney pofatygował i wszystkie jej kłamstwa sprzed paru miesięcy wyszłyby na jaw. I nawet teraz, kiedy to w końcu ona podjęła decyzję o ucieczce od tego dupka, Gale wiedziała doskonale, że nie będzie w stanie wyjawić wszystkiego. Za bardzo było jej wstyd, że wpakowała się w takie gówno, by się do tego przyznać, po prostu.
Poczuła się bardzo niepewnie, gdy zapukała do drzwi i nikt nie otworzył jej przez dłuższy czas. Próbowała zadzwonić dzwonkiem, ale i to nie przynosiło rezultatów. Kurwa, oczywiście, że nikogo nie było w domu. W tamtym momencie naprawdę nie uśmiechało jej się szukać po dawnych znajomych kogoś, kto by ją przygarnął, chociażby na ten czas, gdy ktoś nie wróci do domu. Była w tym momencie wrakiem człowieka i nie miała ochoty by ktokolwiek widział ją w takim stanie. Jedynymi osobami, przed którymi już dłużej się kryć nie mogła, byli właśnie brat i ojciec. Zaczął ogarniać ją prawdziwy niepokój, na myśl, że będzie musiała czekać na werandzie cholera wie ile na powrót któregoś z domowników. Trzęsącymi się rękami wyciągnęła więc telefon, z zamiarem napisania ostatecznie do Mitcha z zapytaniem, gdzie jest i kiedy wróci, kiedy usłyszała ten huk upadającego na ziemię roweru. Przestraszona gwałtownie przeniosła spojrzenie w kierunku z którego dochodził ten dźwięk i odetchnęła, kiedy zobaczyła zmierzającego pospiesznie w jej stronę Mitchella.
Bez słowa wtuliła się w niego mocno, wreszcie czując, że trafiła w odpowiednie miejsce. Nie dała się tak łatwo wyrwać z jego objęć, bo wreszcie, chociaż przez chwilę, poczuła się bezpiecznie. Uczucie, którego zdążyła już zapomnieć, tkwiąc z tamtym dupkiem tyle czasu.
- Ja... nie planowałam tego. Dlatego się nie zapowiedziałam - wyjaśniła cicho, chociaż prawda była taka, że dojechanie do Lorne zajęło jej tyle czasu, że spokojnie gdzieś po drodze, mogła się odezwać do nich i dać znać, że jedzie. Ale nie chciała by czekał tu na nią komitet powitalny... poza tym, całą drogę myślała bardziej nad tym, czy aby na pewno tamten kutas, jakimś sposobem nie dowiedział się, gdzie spierdoliła i czy za nią przypadkiem nie jechał.
- Tak, w porządku - odruchowo z jej ust padła wyuczona już przez nią mantra, kłamstwo, którym karmiła siebie i wszystkich dookoła ostatnimi miesiącami. Z tą jedną różnicą, że tym razem, targały nią emocje tak bardzo, że w połowie wypowiadania słów, głos jej się załamał, ponownie zaczęła się trząść, a po policzkach zaczęły spływać jej łzy. - Kurwa, nic nie jest okay - wymamrotała, po czym znów przylgnęła do Mitcha, nie zastanawiając się nad tym, że pomoczy mu zaraz koszulkę, czy coś. Bo to chyba było najmniejsze zmartwienie teraz, prawda?

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Z jednej strony to dobrze, że Gale posłuchała ojca i wróciła na studia. Mitch zmarnował swoją szansę bezpowrotnie, ale ona mogła jeszcze spełnić to marzenie z dzieciństwa, które razem dzielili. Byłaby głupia, gdyby nie spróbowała wrócić. Niestety, nie wszystko poszło po jej myśli, ale jak widać oboje przegrali z uzależnieniem - Mitchell przegrał z heroiną, a Gale z toksyczną miłością. I w jednym, i w drugim przypadku ciężko było wyplątać się z tego bez pomocy specjalisty. I w jednym, i w drugim przypadku kłamstwa przejęły kontrolę nad ich życiem doprowadzając do katastrofy.
Jeśli myślała, że widziała go w kiepskiej formie, gdy była tu poprzednim razem, to dobrze, że nie było jej, gdy ojciec odwoził go do szpitala. To była najgorsza ulewa, jaka ostatnimi laty nawiedziła Lorne Bay odcinając farmę od świata, a Mitcha od dilera. Dawkował oszczędnie ostatnią działkę heroiny licząc na to, że deszcz przestanie padać, a woda szybko opadnie. Nawet gdy rzygał pod siebie targany bolesnymi drgawkami trzymał się swoich kłamstw uparcie zaprzeczając, że znowu ćpał. Gale jak widać robiła dokładnie to samo. Uparcie kłamała, że wszystko jest w porządku podczas gdy tkwiła w tym chorym związku, który ją wyniszczał. Byli tacy sami.

- No to masz szczęście, że mam dziś wolne, bo ojciec wyjechał na weekend - powiedział krótko. Gdyby miał dziś drugą zmianę, to wielce prawdopodobne, że po pracy pojechałby do Vermonta i Gale nie zastałaby nikogo do powrotu ojca, a w sumie nie wiedział dokładnie, kiedy ten miał wrócić. Mówił o weekendzie, więc równie dobrze mógł to być dopiero poniedziałek rano.
- Siostra… - mruknął wyraźnie dając znać, że jej nie wierzy. Znał ją tak dobrze, jak chyba nikt inny. Nawet biorąc pod uwagę tę ostatnią przerwę w ich relacjach, to nadal była między nimi ta magiczna bliźniacza więź. Niektórzy twierdzą, że dotyczy to tylko bliźniaków jednojajowych, ale jak inaczej wytłumaczyć to, że tak dobrze rozumieli się bez słów? Ta więź, jak widać nie była idealna, bo w przeciwnym wypadku w porę zareagowaliby na problem drugiego.

Przytulił ją mocno i pozwolił się wypłakać. Gdzieś przez myśl przemknęło mu, jak bardzo ta scena podobna była do tej sprzed kilku miesięcy, gdy wrócił z odwyku. Ojca też nie było wtedy w domu i czekał na jego powrót. Też ryczał w jego ramię, gdy w końcu pierwszy raz od tak dawna przytulił go do siebie. Dobrze wiedział, jak te łzy potrafiły oczyszczać, więc w żaden sposób nie poganiał siostry. Głaskał ją po plecach kołysząc delikatnie na boki do momentu, w którym wyczuł, że łkała coraz rzadziej.
- Chodź do środka - zaproponował w końcu wyciągając klucze z kieszeni, i wciąż obejmując ją ramieniem poprowadził do środka.

Od razu widać było, że dom przygotowany był na jakąś specjalną okazję. Podłogi lśniły, poduszki na kanapie równiutko ułożone, stół już przygotowany do wytwornej kolacji z winem i świecami, w kuchni na małym ogniu gotował się bulion, który miał posłużyć do przygotowania dania głównego… Trochę zakłuło go w sercu, że będzie musiał odwołać tę randkę, ale przecież siostra była w tej chwili ważniejsza. Liczył, że Jet to zrozumie. Przecież nie mógł jej teraz wygonić, nawet gdyby była w lepszym stanie.
- Siadaj - poprowadził ją na kanapę i przycupnął obok wciąż trzymając dłoń na ramieniu siostry.
- Chcesz coś do picia? Kawy? Herbaty? - zapytał spokojnie. Nie chciał zmuszać jej do zwierzeń. Będzie chciała, to sama wszystko opowie. Cieszył się, że ojciec nie naciskał go do rozmowy o tym, co wydarzyło się w Sydney, gdy zaczął brać, i on też nie zamierzał naciskać na siostrę, bo wiedział, że mogło przynieść to odwrotny efekt.
- Gdybyś chciała pogadać… Mam wino - dodał uświadamiając sobie, że wszystkie zakupy zostały na zewnątrz. Nie powinien pić, Gale chyba o tym wiedziała, ale ta kolacja miała być wyjątkowa okazją, a i jej przyjazd też był takową, szczególnie w zaistniałych okolicznościach. Wino było czasem dobrym lekarstwem na troski.

przyjazna koala
turiruri
brak multikont
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
A jednak tej całej sytuacji dało się uniknąć. Wystarczyłoby tylko, żeby Gale uparła się, że do Sydney nie wróci, przeniosłaby się na uczelnie w Cairns i mimo iż nie była to najzajebistsza uczelnia, to przynajmniej miałaby szansę studia skończyć i wciąż mogłaby zostać lekarzem. Chociaż jedna z nich. Ale nic takiego się nie wydarzyło i nic nie zmieni teraz gdybanie sobie i rozważanie innych opcji. Mleko już się wylało, po prostu.
Skinęła tylko głową na jego słowa, ale gardło miała już tak ściśnięte, że nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Ale faktycznie miała szczęście, że zastała Mitcha w domu. W innym wypadku albo by tkwiła na schodach przed domem, czekając aż ktoś łaskawie wróci i jej otworzy, albo musiałaby szukać kogoś, kto chociażby na jedną noc ją przygarnął do siebie. Ale do tego drugiego to chyba w ogóle nie miała w tym momencie głowy, więc skończyłoby się to po prostu nocką na werandzie na farmie ojca ewentualnie we własnym samochodzie.
To było naprawę dziwne, że wypłakanie się w ramię bratu mogło mieć takie działanie terapeutyczne. Ale rzeczywiście, odkąd opuściła mieszkanie tamtego dupka, był to pierwszy raz kiedy tak się rozkleiła. Do tej pory skupiona była na tym, żeby uciec od niego jak najdalej i dotrzeć do Lorne Bay. Dopiero gdy zobaczyła Mitchella, kiedy wtuliła się w niego i poczuła się wreszcie bezpiecznie, to wszystko z niej zeszło.
Dała się więc w ciszy zaprowadzić do środka i posadzić na kanapie. Nie odezwała się od razu, ale nie umknęło jej uwadze to jak wyglądało wnętrze. Spodziewał się kogoś. A ona pokrzyżowała mu plany. Bo przecież nawet jeśli by chciał ją olać, to wciąż nastawiał się na pustą chatę, na 100%, a tymczasem ona nie bardzo miała gdzie się podziać. A przede wszystkim, naprawdę nie miała na to siły. Może to samolubne, ale po prostu potrzebowała w tej chwili opieki i troski brata i nie chciała się dzielić z nikim. No cóż...
- Nie powinieneś pić - odezwała się wreszcie cicho. I normalnie pewnie po prostu by zignorowała jego słowa, zamiast je roztrząsać, ale problem polegał na tym, że ona tego wina chętnie by się napiła. Najlepiej to by przygarnęła całą butelkę i by się z Mitchem nie podzieliła, wtedy oszczędziłaby mu problemu! Ale jednak mimo wszystko chyba zbyt dobrze wiedziała, że to nie przejdzie. - Ojciec... mówił, kiedy wraca? - zapytała po chwili. Prawdę powiedziawszy, w duchu się ucieszyła, że go akurat nie było. Jednak przegadanie całej tej sprawy najpierw z Mitchem było dużo lepszym pomysłem. A dodatkowo liczyła też trochę na to, że pomoże jej nieco i psychicznie nastawi na rozmowę później ze starszym Thompsonem. Może była naiwna, ale cóż. Jakoś próbowała szukać pozytywów w tej gównianej sytuacji.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Zgadza się, to byłoby najprostsze rozwiązanie. Dyplom to dyplom. Doktor Gale nie miałaby na czole wypisane jaką uczelnie kończyła. Owszem, ta w Sydney miała najlepsze opinie, a Thompsony były cholernie ambitnymi dzieciakami, ale ostatecznie ta uczelnia w Cairns też nie była taka najgorsza. I nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo Gale nadal mogła próbować. Skoro Mitch się nie poddał i wciąż myślał o powrocie na studia - może niekoniecznie stricte na medycynę, ale jednak - to i ona mogła rozważyć powrót za jakiś czas. Do trzech razy sztuka!

Przytulaski to najlepsza terapia i Mitch sam był tego dobrym przykładem. Gdy wrócił z odwyku nadal nastawiony był trochę anty na ojca, ale wystarczyło, że ten przytulił go tak po prostu, by cała złość na niego odeszła w niepamięć. Gdyby Aiden zrobił to wcześniej, gdy odbierał go ten rok temu ze szpitala w Sydney, kto wie, czy odwyk byłby potrzebny, bo dopiero po tym powitaniu pełnym ojcowskiej miłości przestał czuć się jak śmieć.

Tak, to było trochę samolubne z jej strony, ale w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Gale była jego siostrzyczką, starszą, owszem, ale nie oznaczało to, że nie powinien sią nią opiekować. Nawet gdyby to sam Król Karol miał przyjechać na kolację musiałby pogodzić się z odwołaniem zaproszenia. Jethro zrozumie, prawda?
- Przestań, to tylko wino - mruknął. To miała być tylko lampka do kolacji, nie zamierzał się upijać jak podczas ostatnich urodzin, choć zmiana okoliczności wymagała też zmiany planów co do ilości wina, które mógłby w siebie wlać.
- Mówił, że jedzie na weekend, więc pewnie jutro wieczorem - wzruszył ramionami. - Poczekaj, ok? Pozbieram te zakupy, zanim kruki się za nie zabiorą. Zaraz wracam, ok? - uśmiechnął się ściskając jeszcze na chwilę dłoń siostry i wyszedł z powrotem na zewnątrz. Po drodze wysłał szybkiego smsa z przeprosinami do Vermonta, a gdy zbierał z ziemi rozsypane produkty próbował dodzwonić się do ojca. Bezskutecznie. Miał wyłączony telefon, co wcale jakoś specjalnie go nie zdziwiło. Sam nie chciałby, żeby ktoś mu przeszkadzał w integracji.

Wrócił po chwili z naręczem siatek, rozpakował szybko zakupy część rzeczy wrzucając bezładnie do lodówki, a potem sprawnie otworzył wino, złapał dwa kieliszki i wrócił do siostry na kanapę. Podał jej kieliszek i od razu nalał jej znacznie więcej niż przewidywał savoir vivre. Sobie nalał mniej i odstawił butelkę na stolik przed nimi.
Nie pytał o nic, nie naciskał na rozmowę. Wiedział, że jeśli będzie chciała, to sama poruszy temat. Oparł się tylko wygodnie o kanapę i objął ja znowu ramieniem przytulając do siebie.
- Dobrze, że jesteś, Gale. Tęskniłem, wiesz? Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknął gdzieś w czubek jej głowy. Zdawkowe rozmowy przez telefon to nie to samo. Kiedyś tak dużo rozmawiali, byli tak blisko... brakowało mu tego.
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To prawda, jeszcze nie wszystko było stracone. Wszak bliźniaki miały dopiero 22 lata, więc jeszcze całe życie przed nimi. Problem jednak leżał w tym, że w tym momencie Gale uważała, że świat się skończył. Zresztą, jeśli chodzi o tą ich ambicje, to jednak duży wkład miał w to ich ojciec, który w nich ją zaszczepił. I Gale pamiętała jak dzisiaj niezadowolenie ojca ostatnim razem, gdy oznajmiła mu o przerwie w studiach i chęci kontynuowania tu w Cairns zamiast wracać do Sydney. Czego więc miała spodziewać się teraz, kiedy te studia tak po prostu zawaliła?
Chciałabym napisać, że Gale również miała taką nadzieję, ale to nie byłaby prawda. Bo tak całkiem szczerze, to dziewczyna nawet się nad tym nie zastanawiała jakoś głębiej. Nie teraz. Może gdy później nieco ochłonie, to podejmie ten temat, wypyta Mitcha o jego potencjalną randkę, ale teraz jej myśli zaprzątało co innego.
Nie kłóciła się z nim dłużej na temat wina. Nie miała na to siły. W normalnych okolicznościach, może wyglądałoby to nieco inaczej, bardziej uparcie próbowałaby odwieźć go od chęci picia, ale nie w tej chwili, kiedy tak naprawdę miała ochotę zatopić usta w alkoholu. Najchętniej to by upiła się do takiego stopnia, żeby ścięło ją z nóg i po prostu poszłaby spać, ale obawiała się, że takich ilości alkoholu to w tym domu zapewne nie było.
Na odpowiedź o powrocie ojca też jedynie skinęła głową. Czyli miała co najmniej ten jeden dzień na ochłonięcie przed trudną rozmową z ojcem. To dobrze... Chociaż aktualnie czekało ją spowiadanie się Mitchowi. Bo mimo iż brat nie próbował z niej wyciągać niczego na siłę, to ona wiedziała, że musiała mu opowiedzieć, chociaż tak bardzo ogólnikowo, co się wydarzyło i co ją skłoniło do przyjazdu tu. Zdawała sobie bowiem sprawę z tego, że prędzej czy później to wyjdzie, a ona chyba też wolała to z siebie wyrzucić jak najszybciej, zamiast dusić to wszystko w sobie.
Kiedy nalał jej wina do kieliszka, momentalnie upiła z niego parę łyków. Może i za szybko, może za dużo, ale nie zważała na nic. To jest to czego potrzebowała. Jakkolwiek źle by to nie brzmiało.
- Ja też tęskniłam Mitch... - po czym poznać, że mówiła całkowicie szczerze? A przede wszystkim po tym, że pod koniec wypowiadania tych słów znów zaczął jej się łamać głos. - I przepraszam, że ostatnio tak mało się odzywałam, ale - urwała, po czym pospiesznie sięgnęła po kieliszek, coby upić z niego kolejnego porządnego łyka wina. Walczyła ze sobą, żeby znów się nie rozpłakać. Ale problem w tym, że mimo że naprawdę chciała mu wszystko wyjaśnić, to nie tylko nie była w stanie za bardzo, ale też nie bardzo wiedziała jak zacząć! - Ojciec mnie zabije - wymamrotała nagle, po odstawieniu kieliszka i schowała twarz w dłonie, próbując zapanować nad swoim oddechem. W głowie miała jeden wielki mętlik, zresztą było to też widoczne na pierwszy rzut oka, jak nie potrafiła się nawet sensownie wysłowić...

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Nie wszystko stracone, zwłaszcza jeśli chodziło o Gale. Ona przecież mogła wrócić na uczelnie. Zawaliła rok, okej, zdarza się najlepszym, ale to jeszcze nie koniec świata. Mogła darować sobie Sydney i zdecydować się jednak na tę gorszą mniej prestiżową uczelnie w Cairns. Tu blisko rodziny będzie bezpieczna. Tu Mitch ochroni ją przed tym dupkiem, który ją skrzywdził, i który ją prześladuje. Raczej słaby z niego wojownik, ale przecież za siostrą skoczyłby w ogień. Niech teraz sobie odpuści i odpocznie, a od nowego semestru oboje ostro wezmą się do pracy i jeszcze wyjdą na prostą! No taki Mitch miał plan, ale ostatnio łapał się na tym, że coraz mniej czasu poświęcał na naukę i nadrabianie zaległości, a coraz więcej czasu spędzał w kuchni nad książką kucharską od Jethro. Podobała mu się praca w knajpie i nawet coraz mniej przeszkadzało mu to, że musiał mieć tak bezpośredni kontakt z obcymi ludźmi, czego przecież nigdy nie lubił. Zawsze był odludkiem schowanym za książkami, bez przyjaciół i znajomych. A teraz? Teraz miał ich w knajpie całkiem sporo, a przede wszystkim miał też Jethro. Radził sobie w pracy naprawdę dobrze. Może to kwestia tego, że traktował obsługę bardzo zadaniowo odhaczając w głowie kolejne podpunkty, które musiał zaliczyć, zupełnie jak podczas nauki trudnego zagadnienia.

Owszem nie zamierzał naciskać. Jeśli nie będzie chciała nic powiedzieć, to jej nie zmusi. Jeśli będzie chciała opowiedzieć tylko część, to nie będzie ciągnął ją za język. On też nadal nie powiedział nikomu z rodziny o tym, co wydarzyło się w Sydney zanim wylądował na detoksie i był wdzięczny, że nikt nie zmuszał go do zwierzeń. Rozumiał, że pewne tematy są trudne i trzeba je najpierw przepracować W jego przypadku problemem było wyjście z szafy, bo gdyby miał opowiedzieć wszystko ze szczegółami, musiałby przyznać się do bycia gejem, a na to nie był gotowy. Trochę śmieszne, bo przecież poza domem jakoś specjalnie się nie krył, iw knajpie wszyscy wiedzieli. Ale w domu? W domu to nadal było tabu.

- Ale miałaś dużo na głowie - dokończył za nią. Rozumiał. On sam też przecież nie dzwonił do siostry jakoś szczególnie często, bo o wiele bardziej skupiał się teraz na Vermoncie i tej dziwnej relacji, jaka się między nimi wytworzyła. Niby się spotykali, a niby nie… To wszystko było bardzo skomplikowane. Ale nie to było dzisiejszym zagadnieniem. Sięgnął po butelkę i dolał siostrze do kieliszka odrobinę, nim się zawahał. Zmrużył oczy marszcząc brew.
- Ale nie jesteś w ciąży, co? - zapytał niepewnie. Szczerze? Nie pamiętał, że poprzednim razem była, ale jakieś trybiki w jego głowie obróciły się powoli w tym kierunku.
- Słuchaj, Gale… - odstawił butelkę i objął ją znowu ramieniem pozwalając się przytulić. - Mnie nie zabił, a miał ku temu naprawdę dobre powody co najmniej ze trzy razy. Wbrew pozorom jest naprawdę w porządku. Wszystko zrozumie - westchnął ciężko. Skoro ojciec był taki w porządku i wszystko rozumiał, to czemu nadal nie pogadał z nim o swoich problemach?
- Nawet jeśli nic mu nie powiesz. Będzie dobrze.


przyjazna koala
turiruri
brak multikont
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gale przede wszystkim potrzebowała czasu żeby nabrać dystansu i spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Ale w tamtym momencie, to dla niej był koniec świata. Widziała wszystko w ciemnych barwach i była przekonana, że zawaliła nie tylko rok na studiach, ale całe życie które miała przed sobą. Można by rzec, że dramatyzowała, ale tak to po prostu to wszystko widziała ze swojej perspektywy. Na szczęście przyjechała tu, gdzie mogła nie tylko poczuć się wreszcie bezpiecznie, ale też gdzie byli ludzie którzy będą ją wspierać i którzy w nią wierzyli, bardziej niż ona sama w siebie w tamtym momencie.
Skinęła głową, z wdzięcznością wręcz, kiedy Mitch postanowił dokończyć zdanie za nią. Była mu naprawdę wdzięczna za to zrozumienie, chociaż tak naprawdę to nie mógł rozumieć, co tak naprawdę się działo. Dlatego właśnie czuła się zobowiązana mu wyjaśnić wszystko (no może bez większych szczegółów), nawet jeśli on wcale tego nie wymuszał.
- Niee, tym razem to nie to - zaśmiała się gorzko, ale w tym śmiechu nie było zero radości. I ona jakoś nie zdawała sobie sprawy z tego, że Mitch mógł nie pamiętać o jej powodzie przyjazdu do Lorne ostatnim razem. Jakoś tak nie skojarzyła faktów.
Wtulona w brata, słuchała uważnie każdego wypowiedzianego przez niego słowa. Może miał rację? Niechętnie bowiem musiała mu przyznać rację - jej brat przecież też zawalił studia, dużo wcześniej niż ona a potem skończył na odwyku, a jednak wciąż żył i to nawet pod dachem ojca, któremu to wszystko zresztą zawdzięczał, prawda? Dlaczego więc tak bardzo bała się, że w stosunku do niej będzie bardziej surowy? Przecież to nie miało sensu! Kiedy wpadła też panikowała na zapas, a ostatecznie przecież na pomoc taty mogła wówczas liczyć. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- Ja... zawaliłam studia Mitch - odważyła się wreszcie wyrzucić to z siebie, oczywiście po upiciu jeszcze kilku porządnych łyków wina. - A to wszystko przez dupka, który rok wcześniej zapłodnił mnie, wyparł się tego i upokorzył przed całą uczelnią - i o ile nie miała świadomości, że jej brat nie miał pojęcia o jej ciąży, tak pewna była tego, że nie znał całej historii, a w szczególności tej części o upokorzeniu - tym nie podzieliła się wówczas z nikim. A może powinna? Może wówczas nikt nie namawiałby ją na powrót do Sydney? Tak czy siak, ją aż ciarki przerażenia przeszły na samo wspomnienie Kyle'a. Jakby zaraz miał wskoczyć im tu do salonu przez okno z tekstem 'Niespodzianko suko!'. - A ja naiwna, jak skończona idiotka, uwierzyłam, że się zmienił, że żałował, że tęsknił i się zmienił, że teraz już wszystko będzie dobrze... - po raz kolejny zaniosła się płaczem. Ale udało jej się wyrzucić z siebie to co było w tym wszystkim najistotniejsze. Bo na pewno na razie nie była gotowa wchodzić w szczegóły i opowiedzieć bliźniakowi, jak bardzo źle traktował ją chłopak.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Poza czasem Gale przydałaby się rozmowa z kimś, kto profesjonalnie zająłby się jej problemem, bo skoro już drugi raz wpakowała się w to samo gówno, to była duża szansa, że sama sobie z tym nie poradzi. Mitch i Aiden mogli ją wysłuchać i wspierać, ale żaden z nich nie był odpowiednią osobą, by zająć sie jej przypadkiem. Mitch sam nie radził sobie ze sobą, a i ojciec nie byłby zbyt obiektywny. Terapia powinna być przydzielana z urzędu każdemu Thompsonowi, to było bezdyskusyjne. Mitch początkowo był przeciwny, ale teraz sobie chwalił te cotygodniowe spotkania, które powoli wyprowadzały go na prostą. Bardzo powoli.

Tak, z poprzedniej wizyty siostry niewiele pamiętał. Był świeżo po detoksie, na głodzie tak silnym, że wszystkie jego myśli krążyły tylko wokół działki i sposobów na jej zdobycie. Nie pamiętał o jej ciąży, ani nawet o tym, że pracowała w tej samej knajpie, w której teraz on kelnerował. Nie pamiętał, że nachodził ją tam po forsę ale tego nie pamiętał chyba nikt, bo inaczej nie dostałby pewnie tej pracy. Dość szybko zaczął wtedy znowu ćpać i nawet nie zarejestrował faktu, że jego siostra wróciła do Sydney. Teraz było inaczej. Był stuprocentowo trzeźwy i w pełni świadomy otaczającego go świata, więc mógł wspierać siostrę tak jak należało.

- To jeszcze nie koniec świata, uwierz mi - uśmiechnął się lekko. Początkowo sam tak uważał, ale teraz? Teraz coraz częściej rozmyślał o tym, że wcale nie chce wracać na uczelnie. Jeszcze z nikim o tym nie rozmawiał, bo ta myśl dopiero klarowała się w jego głowie, ale serio coraz częściej łapał sie na tym, że dobrze mu w knajpie. Może to wszystko sprawka Jethro, który tak zawrócił mu w głowie, że nie myślał logicznie. Bo powrót na studia oznaczał porzucenie pracy, a to z kolei oznaczało, że nie będą się widywać. A on bardzo chciał się z nim widywać.

Kolejne słowa siostry spowodowały, że Mitch zakrztusił się winem, które właśnie upił.
- CO ZROBIŁ?! - zapytał gdy już przestał się dusić i odzyskał oddech. To wszystko było dla niego niepojęte. Tak wiele go ominęło... Gdyby był wtedy trzeźwy, nie dopuściłby do tego! Znowu objął siostrę ramieniem.
- Nie jesteś idiotką, Gale. Po prostu... to chyba taka nasza rodzinna klątwa, że nie mamy szczęścia do facetów - wymamrotał w siostrzane włosy. I znowu dała się we znaki słaba głowa rudzielca, bo już po tych dwóch lampkach wypitego wina jego język był szybszy od myśli. Pozostało mieć nadzieję, że Gale nie wyłapie tego wyznania, tak jak on nie wyłapał w jej słowach pierwszej wzmianki o ciąży.

przyjazna koala
turiruri
brak multikont
zawaliła studia — i chwilowo jest bezrobotna
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak, to zdecydowanie nie był głupi pomysł. Aczkolwiek to była ostatnia rzec która w tamtym momencie zaprzątała głowę Gale. Prawdę powiedziawszy, to ona nie zastanawiała się nad tym w ogóle. No ale na wszystko miała jeszcze czas, prawda? Możliwe, że prędzej czy później sama zauważy, że będzie jej ciężko sobie z tym poradzić na własną rękę. A może ktoś będzie musiał jej to zasugerować? Ciężko stwierdzić!
Ona za to bardzo dobrze pamiętała Mitcha z tamtego okresu. Jak próbował od niego wyciągnąć kasę na dragi (no dobra, wtedy nie miała jeszcze świadomości na co tak naprawdę była mu ta kasa), jak podejrzanie się zachowywał. Nie była też wówczas do niego nastawiona tak całkowicie pozytywnie, bo miała też trochę żalu, że tyle czasu wcześniej się nie odzywał, że zniknął tak nagle z jej życia bez słowa... Ale nie trwało to też aż tak długo, bo zaraz później zdecydowała się jednak na ponowny wyjazd do Sydney. I nie lubiła wracać wspomnieniami do tego czasu, z różnych powodów. Ich relacja wówczas nie była zbyt kolorowa, sama miała na głowie własne zmartwienia, ale też było jej trochę głupio, że tak uciekła, kiedy on był w potrzebie tak naprawdę.
Westchnęła ciężko na jego słowa. Nie była co do tego właśnie przekonana, bo ona trochę miała przeczucie, że jej świat tak trochę się walił... No ale ostatecznie nie skomentowała, kontynuując swoją 'spowiedź', doprowadzając brata do tego, że o mało jej się tam nie udusił! Oczywiście automatycznie zaczęła go klepać po plecach, kiedy zaczął się tak krztusić.
Najpierw skuliła się, kiedy tak podniósł głos, chociaż przecież wiedziała dobrze, że to nie było skierowane do niej... Mimo wszystko jej reakcja była mimowolna. Przez ostatnie parę miesięcy była ofiarą przemocowca, nie było jej się chyba co dziwić, prawda? Zaraz jednak doszła do siebie i westchnęła po raz kolejny na następne słowa chłopaka. Przytuliła się do niego mocno raz jeszcze a potem znowu sięgnęła po swój kieliszek i go opróżniła. Rzeczywiście, skupiona zbytnio na sobie żeby wyłapać drugie dno w jego wypowiedzi o chłopaku, niestety... No cóż!
- Dzięki Mitch. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - wymamrotała, znów klejąc się do brata. Naprawdę była mu wdzięczna za jego słowa, za wsparcie i po prostu za to, że był przy niej. I znów przeszło jej przez myśl, że to wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdyby ostatnim razem Mitch byłby obecny i był takim samym wsparciem jak teraz... No ale naprawdę nie ma co gdybać!
Dlatego zamiast dalej się zamartwiać, poprosiła Mitchella, żeby już nie ciągnęli tematu a zamiast tego, zrobili coś przyjemniejszego! I tak skończyli oglądając razem jakiś film czy coś w tym stylu, gadając przy tym na jakieś takie przyziemne tematy. Dopóki wyczerpana (i też nieco pijana pewnie, skoro tak szybko pozbyli się tej butelki wina) nie zasnęła jemu na ramieniu.

/zt, kc <3
Mitchell Thompson
ODPOWIEDZ