about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
011.
Roommates
are the people who teach you to appreciate the little things in life
{outfit}
are the people who teach you to appreciate the little things in life
{outfit}
- Kurwa, ale ciacho widziałam w supermarkecie... normalnie tyłek 10 na 10 - rzuciła na wejściu, bo musiała o tym wydarzeniu opowiedzieć swojej współlokatorce. Jeszcze nie zdążyła nawet butów ściągnąć, ale to była bardzo ważna informacja. - Na pewno robi dużo przysiadów na siłce - dodała kładąc swoje zakupy na blacie w kuchni. Nie miała tych rzeczy jakoś wiele, bo nie chciało jej się po całym dniu w robocie jeszcze targać tych wszystkich reklamówek. Wzięła więc te najpotrzebniejsze rzeczy, coś na śniadanie, puszkę dla psa i kilka piw. Dorośli ludzie nie? - To był bardzo piękny widok, mam nadzieję, że mi się będzie śnić po nocach - chociaż znając jej szczęście to prędzej Kirby jej się będzie śnił, a ona jeszcze nie była w stanie zdecydować czy byłby to sen erotyczny czy raczej koszmar. - Napijesz się ze mną? - Zapytała i wyciągnęła dwa piwa z reklamówki. Miała ochotę na odrobinę alkoholowego relaksu.
rzuciła studia, bo startuję do zespołu baletowego — dorabia w rodzinnym moonlight bar
22 yo — 168 cm
about
i'm terrified of passive acquiescence, i live in intensity
- 1.
Nad łożem, dokładnie przy tej samej ścianie - wisiała tablica korkowa - a niej ogromny ręcznie zdobiony kalendarz. Candela Fitzgerald była w swoim transie planowania - kolejnych wyjazdów, wycieczek - szaleństw jakie napędzały jej młodą główkę - zachwycona następnymi pomysłami - w pierwszej chwili nie spostrzegła wdzierającej się z impetem do pomieszczenia Ell. Mieszkały ze sobą niecałe dwa lata, dokładnie tyle samo czasu, ile w przedpokoju stało biurko studentki - wciąż z tym samym pomysłem wyrzucenia go do kosza (ktoś musiałby je z nią znieść) - lub sprzedania przez internet (trzeba jeszcze nie zapominać wstawiać ogłoszenia!). - Nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej supermarket zrobił na Tobie takie wrażenie. - odpowiedziała z uśmiechem, jedną z kolorowych kartek z zapisem „Praga (?) 02.08.2024” odkładając na ten nieszczęsny dębowy rupieć.
Wyszła z pokoju, a za nią kilka sekund później z merdającym ogonkiem wybiegł Rudy - ledwo człapiąc się w stronę Hamili - by granatowym, zimnym noskiem przesunąć po odkrytej łydce - a zaraz zaszczekać z zadowolenia. - Myśli, że mu coś kupiłaś. - skwitowała, ponownie się uśmiechając oparła się biodrami o blat. - Nie zrobiłaś mu zdjęcia? - rozbawienie na twarzy Fitzgerald pozostało, część niej wiedziała, że współlokatorka byłaby do tego zdolna. Bezprecedensowo. Z nich trzech, tylko Ellasandra mogłaby przekroczyć tą granicę, rzecz jasna według Candy nie było to nic złego - wręcz przeciwnie, dodawało to nauczycielce nutki przebiegłości - czegoś, czego na co dzień się nie spotyka. - A co kupiłaś? - rzuciła, z zainteresowaniem zerkając w stronę jednej z reklamówek - tej cięższej, tej w której „gołym okiem” można było dostrzec szklane butelki. - Czy nie jest to przypadkiem, środek tygodnia? - roześmiała się, zerkając w stronę dziewczyny - brew blondynki pofalowała wyżej, by po chwili wyciągnąć karmelowe piwo i magnesem z lodówki w charakterystyczny dźwięk otworzyć. - Też chcesz, takie? - wzięła łyka, jednym ruchem wskakując na blat. - Wybierasz się gdzieś na Halloween? - kolejny łyk. - Bo ja zaczęłam się zastawiać nad ogniskiem w Tinagree. - kontynuowała.
Ellasandra Hamila